- Opowiadanie: beryl - Pojedynek na szorty: Morgiana89 vs Beryl

Pojedynek na szorty: Morgiana89 vs Beryl

Temat pojedynku: starość.

Teksty to szorty do 5 tysięcy znaków.

 

Czas na głosowanie do 29 października do 14:00 :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Pojedynek na szorty: Morgiana89 vs Beryl

Tekst 1: Makao

 

– Makao – powiedział Mietek.

Stefan po raz setny zlustrował trzymane w trzęsącej się dłoni karty. Cmoknął z niezadowoleniem. Od niechcenia rzucił na kupkę jedyną, która pasowała do koloru. Tej partii też nie wygra.

Poprawił wysłużoną poduszkę, którą miał pod tyłkiem i spróbował ułożyć się wygodniej na oparciu. Krzyż jednak protestował – dzisiejsza gra przeciągnęła się zdecydowanie za bardzo i wszyscy czterej uczestnicy zdawali sobie z tego sprawę. Dni jednak stawały się coraz krótsze, lato zmierzało ku końcowi i niedługo zamiast wygrzewać stare kości przy stoliku w parku będą przeklinać obserwowany zza okien deszcz.

– I po makale – zatriumfował Mietek.

– Dobra, dobra – zachrypiał Stefan, po czym ostentacyjnie spojrzał na stary zegarek kieszonkowy. – Zaraz będzie Teleexpress. Czas pakować manatki.

Nie czekając na odpowiedź wstał. Kolana zaskrzypiały, krzyż zapłonął z bólu. Emeryt syknął tylko przez zaciśniętą protezę.

– Tomek przyjeżdża do mnie z rodziną w ten weekend – zaczął Mietek, kiedy chwilę później wracali we dwóch do swojego bloku. – Może wpadniesz na kolację? Oni bardzo cię lubią.

Stefan prychnął.

– Tylko tak mówią, z grzeczności. Daj spokój.

W przeciwieństwie do przyjaciela, Stefan nie miał dzieci. Po śmierci żony dwa lata temu został całkiem sam. Chociaż, biorąc pod uwagę, jak wiele uwagi poświęcali jego sąsiadowi właśni synowie, doszedł do wniosku, że różnica nie była wielka.

Resztę drogi spędzili rozmawiając o polityce, by w końcu rozejść się do mieszkań.

 

* * *

 

Stefan zrobił sobie kolację, po czym zasiadł przed telewizorem, wyciągając się wygodnie na swoim ulubionym fotelu. Złapał parę oddechów, czując lekką zadyszkę i przeszedł do przeglądania tygodnika z programem telewizyjnym. Wybrał najciekawszy film i zabrał się za pałaszowanie kanapek.

W tym samym czasie coś zadudniło o ścianę. Po chwili znowu. I znowu, tym razem skwitowane salwą śmiechu.

Stefan wziął głęboki oddech. Obiecywał sobie, że nie będzie się denerwował. Pogłośnił telewizor, wziął kolejny kęs, przepił herbatą.

Piłka trafiła w ścianę po raz kolejny, z jeszcze większym hukiem, a młodzież wybuchnęła małpim śmiechem, który od tej pory dało się słyszeć co kilkanaście sekund, przerywany krzykami.

Po dwóch kwadransach emeryt ruszył w stronę sypialni, która znajdowała się po drugiej stronie mieszkania. Tam przebrał się w piżamę, włączył radio i położył. Przez następne trzy godziny wpatrywał się w sufit i błądził myślami, często wracając do przeszłości, aż wreszcie zasnął.

Obudził się o piątej rano.

Zerwał się z łóżka z szybkością, o jaką by siebie nie podejrzewał i zaczął pakować. Był pełen złości i zapału. Dzisiaj pojedzie na ryby, wypocznie nad stawem.

 

* * *

 

– Jestem złotą rybką. Wypuść mnie, a spełnię jedno twoje życzenie.

A więc stało się. W końcu padło mu na głowę.

– Oddychaj – rzekła uprzejmie, acz nie do końca wyraźnie, nabita na haczyk mała, mieniąca się na złoto ryba nieznanego gatunku – bo jeszcze zawału dostaniesz.

Stefan przypomniał sobie o oddychaniu. Pokiwał głową. Stwierdził, że nie ma nic do stracenia. Wszystko wydawało się całkiem realne.

– Chcę, byś przywróciła do życia…

– Przykro mi. Życzenie musi dotyczyć ciebie.

Tym razem mężczyzna zamyślił się na dłuższą chwilę.

– Chcę być młody! – wykrzyczał.

– W porządku! – ucieszyła się rybka. – Ale co przez to rozumiesz?

– Piętnaście lat. Ale – wtrącił szybko – bez żadnych numerów. Żeby mi rodziny zastępczej nie szukali. I chcę mieszkać u siebie, tak, jakbym wprowadził się do mieszkania po zmarłym wujku.

– Da się załatwić. Jednak najpierw zdejmij mnie z haczyka.

Człowiek wykonał polecenie i wrzucił rybkę do wody. Wtem, rozległ się donośny trzask i Stefan oglądał swoje młode, niepomarszczone dłonie.

Chłopak czuł niesamowity wigor. Miał ochotę biegać, skakać – ba! Przysiągłby, że mógłby latać i przenosić góry.

 

* * *

 

– Cześć, wprowadziłem się tutaj wczoraj. Mogę z wami zagrać?

Nastolatkowie przyglądali mu się krytycznie przez chwilę.

– Jasne. Ale będziesz stał na bramce.

 

* * *

 

To popołudnie było jednym z najlepszych jakie dane mu było ostatnio przeżyć. Po grze rozeszli się na kolację, a świeżo upieczony nastolatek dostał nawet zaproszenie na wieczorne spotkanie. Podziękował i obiecał, że się zjawi. Czuł się euforycznie.

Dwie godziny później, kiedy siedział wśród nowych, młodych kolegów, było mu jednak dość niezręcznie.

– Nowy, a ty co myślisz o ostatniej dramie na youtubie?

– Grasz w Lola czy Ceesa?

– Widziałeś, co ostatnio odstawił Popek? Hehe.

– A tak w ogóle, to daj swoje konto na fejsie.

 

* * *

 

Nie przespał tej nocy ani minuty.

Następne dwa dni spędził głównie spacerując samotnie bez celu, bijąc się z myślami. Trzeciego wsiadł z samego rana w autobus podmiejski. Pojechał na ryby. Płakał przez całą podróż. Płakał również, kiedy wracał, tym razem walcząc dodatkowo z bólem w krzyżu.

 

* * *

 

– A z tobą co dzisiaj? – Mietek wyglądał na zaniepokojonego.

– Nic, nic. – Stefan poprawił się na krześle. Rzucił na stół trzy karty, po czym wyszczerzył protezę w uśmiechu. – Makao i po makale.

 

 

 

Tekst 2: Za wszystko trzeba płacić

 

– I tak to właśnie wyglądało! – zaryczał król, skupiając na sobie spojrzenia poddanych. – Byście tylko go widzieli! Eliksir młodości! Ha! A gdy przyszło co do czego… Biedaczysko zmarł parę lat temu! Wypijmy za niego! Za mojego dziada, wspaniałego króla Ryszarda! Niech mu ziemia lekką będzie!

Kolejne toasty potoczyły się po sali, a kielichy pełne złotych trunków odbijały się z impetem o siebie, aż płyn kapał na stoły, ubrania i podłogę. Muzyka rozbrzmiewała na sali. Parę osób tańczyło, ale większość nie była już w stanie, bo nogi albo głowa dawno odmówiły posłuszeństwa. Biesiady na dworze zawsze tak wyglądały. Ludzie się świętowali bawiąc się i pijąc za zdrowie władcy. Król podniósł się z miejsca, a jego spojrzenie zadawało się nadal czujne. Lekkim, chwiejnym krokiem ruszył do bocznego wyjścia z sali. Za drzwiami czekał sługa, który ukłonił się nisko.

– Czeka na ciebie, panie – powiedział szpakowaty mężczyzna.

Monarcha skinął nieznacznie głową i wyprostował się. Ruszyli korytarzem, zostawiając za sobą dworzan i dochodzące z oddali śmiechy, krzyki i pogwizdywania.

Szli przez jakiś czas, mijając kolejne korytarze, w końcu dotarli do wschodniej części zamku.

– Dziękuję, nie trzeba, Henryku.

– Tak, wasza miłość – odparł sługa, złożył głęboki ukłon i odwrócił się.

Władca odprowadzał go spojrzeniem. Mężczyzna powoli sunął korytarzem, by po chwili zniknąć za rogiem. Przez chwilę nasłuchiwał, ale oddalający się pogłos kroków, zdawał się milknąć w oddali. Król wydobył mosiężny, prosty klucz i wsunął go do zamka. Wszedł do środka, cicho zamykając za sobą drzwi. Pomieszczenie nie było skąpane w mroku, delikatny płomień zapalonych świec rzucał cienie na meble.

– Wyjdź, nikogo tu nie ma. Odprawiłem służbę, bez mojej zgody nikt tu nie wejdzie – powiedział monarcha.

Z cienia wyłonił się przysadzisty mężczyzna uśmiechając się lubieżnie.

– No, no. Dobrze ci się powodzi, mój panie – powiedział i skinął nieznacznie głową. Bardziej w pogardzie niż w szacunku. – Nie czujesz się czasem samotny?

Król zignorował jego uszczypliwe pytanie. Że też musiał tolerować tego błazna.

– Już czas, Samborze

– Tak, tak, gdy tylko mi zapłacisz – powiedział gość.

Paskudny uśmiech nie schodził z twarzy przybysza. Król wyjął zza pazuchy sakiewkę i rzucił w kierunku mężczyzny. Ten złapał ją zręcznie i począł wytrząsać zawartość na rękę. Złote monety lśniły w płomieniach świec.

– A teraz zdejmij łańcuch. Robiłeś to co ci mówiłem?

– Oczywiście, nie jestem idiotą.

– To się jeszcze okaże… Jeszcze się okaże… – powiedział przybysz, przygryzając pożółkłymi zębami monety.

Całą siłą woli władca próbował opanować gniew. Ściągnął przez szyję gruby, złoty łańcuch z ozdobnymi kamieniami i rzucił w kierunku gościa. Momentalnie twarz króla zaczęła się zmieniać. Rysy twarzy się wydłużyły, zmarszczki pojawiły się najpierw objejmując okolicę oczu, czoło i usta. Skóra traciła stopniowo swój blask i sprężystość. Policzki się zapadły, a mężczyzna, na którego głowie spoczywała korona posiwiał i zmarniał, lekko się garbiąc. Z młodego, silnego człowieka stał się wymizerowanym starcem, który tylko cudem trzymał się na nogach. Ubranie na nim wisiało, mimowolnie spojrzał w zwierciadło, które wisiało tuż obok wejścia.

– Paskudnie, prawda? – zawołał Sambor z paskudnym uśmiechem przylepionym do twarzy. – Ale nie martw się, zaraz temu zaradzimy. W końcu zostało ci coś jeszcze trochę życia z ciała żony i syna.

Nie czekając na władcę, przekroczył próg kolejnego pomieszczenia, w którym na ustawionych pod ścianą posłaniach, leżały dwie osoby. Kobieta i mężczyzna. Wyglądali jakby spali i byli bardzo starzy. Monarcha patrzył na nich nie odzywając się. Nienawidził tu przychodzić.

– Niestety. Wiedziałeś na co się piszesz, życia im już nie zwrócisz – powiedział przybysz, podchodząc do leżących ciał.

Nachylił się i przyłożył łańcuch do szyi staruszki. Czerwony klejnot na środku zajaśniał. Po chwili to samo zrobił z mężczyzną. Od razu można było zauważyć różnicę. Ciała zaczęły się rozpadać, powoli, ale na tyle szybko, że mogli obserwować cały proces. Gość uśmiechał się nieznacznie, ale król stał z kamiennym wyrazem twarzy.

– Proszę – powiedział do władcy wręczając mu naszyjnik.

Król zacisnął na nim dłoń, aż pobielały mu knykcie. Nadal nie odrywał spojrzenia od żony i syna, a przynajmniej od tego, co kiedyś nimi było. Magia zaczynała na nowo działać, młodość powróciła na oblicze monarchy, ale odebrała życie jego rodzinie.

– Przykro mi – odrzekł Sambor. – Ale za młodość trzeba płacić. Znasz zasady. Aaaa… I zapomniałem, jeśli chcesz kontynuować, dobrze by było żebyś znalazł sobie nową żonę i spłodził kolejnego dzieciaka. Który to już będzie raz? Chyba siódmy, nieprawdaż?

Opuścił pomieszczenie, a na twarzy władcy pojawiła się samotna łza.

Koniec

Komentarze

Ludzie się świętowali bawiąc się i pijąc za zdrowie władcy. – czegoś tu za dużo

 

Król podniósł się z miejsca, a jego spojrzenie zadawało się nadal czujne.

 

W końcu zostało ci coś jeszcze trochę życia z ciała żony i syna. – czegoś tu za dużo – albo coś albo trochę

 

Tekst 2 to taka wariacja na temat Graya, która mnie nie przekonała.

Tekst 1 jest bardzo smutny w swej wymowie, ale to na niego stawiam.

 

Czyli: głos na Makao.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Widzę, że obydwoje podeszliście podobnie do tematu: uniknięcie starości przy pomocy magii.

 

“Makao” jest napisane jakoś tak bez polotu, na jednej nucie. I nie bardzo rozumiem decyzję bohatera. Parę niewygodnych pytań i od razu się zwinął.

No i pomysł z tych bardziej wyeksploatowanych.

Interpunkcja kuleje i czasami coś tam jeszcze mi zgrzytnęło.

 

“Za wszystko trzeba płacić” jest tekstem dojrzalszym, bohater jest rozsądniej przedstawiony i problemy ma poważniejsze. A jednak brnie dalej.

Pomysł oryginalnością nie grzeszy, ale przynajmniej sztampą też nie.

Interpunkcja też kuleje i gdzieś tam pozostało jakieś zamieszanie po zmianach.

 

Głosuję na “Za wszystko trzeba płacić”.

Babska logika rządzi!

Za wszystko trzeba płacić – prawda to stara i ogólnie znana, ale nie pojmuję, dlaczego  król to robił, skoro i tak samotność przywodziła go do łez.

 

Kolejne toasty potoczyły się po sali… –> Toasty nie toczą się, one wybrzmiewają/ są wygłaszane.

 

kie­li­chy pełne zło­tych trun­ków od­bi­ja­ły się z im­pe­tem o sie­bie… –> O siebie kielichy mogły się obijać.

Odbijać można się od czegoś.

 

Lek­kim, chwiej­nym kro­kiem ru­szył do bocz­ne­go wyj­ścia z sali. –> Nie wydaje mi się, aby chwiejąc się, można kroczyć lekko.

Przypuszczam, że miało być: Lek­ko chwiej­nym kro­kiem ru­szył do bocz­ne­go wyj­ścia z sali.

 

zmarszcz­ki po­ja­wi­ły się naj­pierw ob­jej­mu­jąc oko­li­cę oczu… –> Literówka.

 

Pa­skud­nie, praw­da? – za­wo­łał Sam­bor z pa­skud­nym uśmie­chem przy­le­pio­nym do twa­rzy. –> Czy to celowe powtórzenie?

 

 

Makao bez rewelacji i motyw rybki świeżością nie grzeszy, a cudowny powrót do młodości, jak należało się spodziewać, nie spełnił oczekiwań. Mimo tych ułomności bardziej spodobała mi się historyjka osadzona w czasach nam współczesnych, bo Stefan, na chwilę porzucając starość, nikogo tym nie krzywdził.

 

Oddaję głos na Makao.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oba teksty nie spełniły moich wyśrubowanych kryteriów, więc wstrzymuję się od głosu.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

W drugim tekście :

– Paskudnie, prawda? – zawołał Sambor z paskudnym uśmiechem przylepionym do twarzy. 

Za dużo tego paskudztwa, nawet jeśli to celowe powtórzenie. Zwłaszcza, że kilka linijek wcześniej Sambor też uśmiechał się paskudnie. 

W końcu zostało ci coś trochę życia z ciała żony i syna. 

"coś" chyba nie potrzebne. 

 

Oba teksty napisane bardzo dobrze, oba należycie gorzkie (bo starość to żaden fun :-) Drugi jednak spowodował jeno pokiwanie głową – zapewne zbyt często spotykałem się z podobnym motywem. 

"Makao", dzięki umiejscowieniu tu i teraz, bez otoczki fantasy, wydaje się być "bliższy" i wymowniejszy. Choć nasuwa się przypuszczenie, że gdyby Stefan nie przeszarżował z odmładzaniem, to nie byłoby tak źle ;-) 

Ostatecznie – głos na "Makao". 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Witajcie!

Zacznę od zrzędzenia. Po pierwsze żadne z was nie wyszło pozz utarte ramy i schematy. Po drugie miałem cichą nadzieję, że któreś z was wybiegnie myślami do przodu i pokaże nam symulację starości naszego pokolenia. Co będą robić starzy ludzie wychowani w technologii XXI wieku? Nawet teraz dziadki i babcie uważam, że mogą się pochwalić czymś więcej niż grą w makao lub pogonią za odmłodzeniem się.

No ale to zrzędzenie to mało ważne jest.

Makao – Dwie rzeczy mni w tym tekście rażą. Raz: dziadek ni z gruchy ni z pietruchy zrywa się i jedzie na ryby. Choć to jeszcze da się wytłumaczyć. Dwa: Pojechał po raz drugi na ryby i fiku-myku, trele-morele, od tak złapał złotą rybkę po raz drugi. Albo autor ma zaufanie, że czytelnik to przełknie dla dobra fabuły, albo będzie tłumaczyć czymś w stylu, że złota rybka wiedziała, że wróci. W sumie jak już tak łatwo było ją złapać drugi raz to można ją było zaskoczyć prośbą: "o złota rybko daj mi pojmowanie Internetów i dzisiejszej młodzieży." (Ok, to już zależy od dziadka bo jak jest wierny swojemu oldschoolowemu serc to go to nie będzie bawić.)

Poza tym dodatkowym marudzeniem, tekst jest ok, ale nie ruszył, przetarł jakieś utarte w mojej głowie schematy ale nie tchnął w nie nowego życia.

Za wszystko trzeba płacić – Podejście do starości w klimacie średniowiecznej fantastyki, którego poza scenerią nie czuć. Początkowa scena wprowadzająca w realia jakaś taka wydała mi się wodolejna. Później jest ciekawiej mamy władcę i jakiegoś czarnoksiężnika. Odbieranie komuś sił witalnych by dać je komuś innemu nie szokuje. Trochę uderzające jest to, że musi to być żona i syn. Pewnie najteudniej bylo władcy poświęcić ich pierwszym razem. Dalej z żonami pewnie bylo lżej, no z synami już gorzej bo to własna krew i takie tam.

Mam z tym wszystkim jednak kilka problemów. Po pierwsze musi jakoś tłumaczyć znikanie żon i synów. Po drugie król, który się nie starzeje powinien budzić wątpliwości lub niepokój ludu. Ok mógł to rozegrać tak, że się starzeje i pozoruje śmierć (ten toast za dziada to wznosił za siebie?) ale…

Ale: Skoro król umarł to skąd się bierze następny? Chyba że zgrałby to ze zniknięciem syna i przejął jego tożsamość, ale wciąż wygląda przecież i zachowuje się inaczej niż syn. Tylko, że w tekście pokazałeś autorze/autorko, że król odmładza się od tak, podług swojego widzimisię nie zgrywając tego z nową koronacją itd.

A jeszcze dlaczego król wchodzi do pomieszczenia a przybyszem nazywasz Sambora (było takie piwo Brok Samboe), który znajdował się w komnacie (zamknięty pod kluczem [i spotykają się w sekrecie] a na końcu sobie od tak wychodzi – no chyba, że potajemnie.)

 

Reasumując swój głos oddaję na Za wszystko trzeba płacić , które zdało mi się naprawdę tylko niewiele lepsze od makao. Przeważyło, że ofiarami musieli być żona i syn (a co z córkami?). Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzięki za głosy. Mamy 3:2 dla "Makao". Berylu, dodaj tag "Pojedynki". :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Żaden z tekstów macki nie urwał i nie jest szczególnie oryginalny. Szkoda, że w obu główną cechą starości jest jej kontrast w stosunku do młodości. Pierwszy szort lepiej napisany, choć imho nie ucierpiałby będąc o 1/3 krótszy. Niewiele fantastyki, ale kwestia gustu. Jak już wspomniano, w drugim jest trochę literówek i niezręczności stylistycznych (te drugie znalazłyby się zapewne też w pierwszym, ale w mniejszym stopniu).

 

Puchar Sołtysa trafia do Makao.

 

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Za wszystko trzeba płacić

 

Ale… w zasadzie mógłbym się zgodzić z większością uwag przedpiśców. Poza technikaliami, na temat których się wypowiadać nie będę, mam następujące uwagi/spostrzeżenia:

 

Na twarzy władcy pojawiła się łza… – no, bez jaj, po siódmym razie?

Nie wiem jaki jest przelicznik, odebranych lat do uzyskanych, ale zakładając że 2:1 (+1 rok dla króla = 2 x – 1 rok dla małżonki i syna), to po siedmiu “zużytych” rodzinach będzie to kilkaset lat, a co najmniej solidne kilkadziesiąt. Jak zauważył Mytrix – kłopotliwe.

“Pomieszczenie nie było skąpane w mroku…” – jakoś dziwnie mi to brzmi. Skąpane w słońcu, blasku jakoś rozumiem, ale w mroku? A do tego zaprzeczenie. Hmm, nie czepiam się, tylko zastanawiam, akademicko ;)

 

A propos “Makao”

Zgadzam się w uwagami, że Stefan szybko wymiękł.

 

Ale nie zrozumiałem tego:

“W przeciwieństwie do przyjaciela, Stefan nie miał dzieci. Po śmierci żony dwa lata temu został całkiem sam. Chociaż, biorąc pod uwagę, jak wiele uwagi poświęcali jego sąsiadowi właśni synowie, doszedł do wniosku, że różnica nie była wielka.”

Skoro nie miał dzieci, to jacy właśni synowie? Z wcześniejszej wymiany zdań domniemywam, że to Strefanowi właśnie poświęcali swą uwagę synowie Mietka.

Czy zatem nie powinno być: “… jak wiele uwagi poświęcali sąsiadowi synowie Mietka”?

 

Czy to jest sygnaturka?

Mnie się podobały oba, ale bardziej Makao ;)

Przynoszę radość :)

. (Taktyczna kropka)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

kchrobak chodziło chyba o to, że pomimo, że Mietek miał synów to mu poświęcali mało czasu. Więc Stefan na nieposiadaniu synów nic nie tracił.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Może szorty nie grzeszą oryginalnością, jednak oba czytało się dobrze i niosą w sobie odpowiednio dużą dawkę emocji. Wybór był ciężki, ale jednak zagłosuję na: Za wszystko trzeba płacić.

5:4 dla Makao.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Idziecie szorty w szorty!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

No to lecimy. “Makao” takie bardzo standardowe, kliszowy temat złotej rybki, do tego problem konfliktu, niezrozumienia pokoleń. Wszystko takie bezpieczne i przez ten brak oryginalności uleci mi z głowy szybciej niż mi do niej wleciało. Podoba mi się za to klamra między początkiem i końcem.

“Za wszystko trzeba płacić” sam pomysł na nieśmiertelność całkiem mroczny i nawet mi się spodobał. Choć nie za bardzo załapałem, czy król przyjmował tożsamość własnych synów i w jaki sposób to robił, że nikt się nie kapnął.

Także oba raczej na średniości, ale mój głos oddaję na “Za wszystko trzeba płacić”.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

@Myrtix

Jak już to wytłumaczyłeś, to aż się dziwię, że mogłem być tak tępy, iż właściwie nie zrozumiałem…

Czy to jest sygnaturka?

@kchrobak – jestem do usług!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zgodzę się z przedmówcami. Oba teksty nie są złe i to by było na tyle, jeśli idzie o pochwały. Nieco bardziej podobało mi się Makao, no i było w nim mniej błędów.

ironiczny podpis

Mój głos na: Za wszystko trzeba płacić

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ha! 

A ja przez to, że betowałam tekst Morgiany, to wiem dokładnie, który jest czyj, muahaha :D

 

Mi oba szorty przypadły do gustu, ale zabrakło trochę… No starości. Niby temat został ukazany, ale w zasadzie wyłącznie jako pragnienie powrotu do/utrzymania młodości. A ja tak Was broniłam przed Darconem… :P 

 

Makao – lubię klamry. Bardzo lubię. Bardzo fajnie ująłeś, Autorze, zaskoczenie głównego bohatera po przemianie w młodzika. Tak bardzo nie przystawał do dzisiejszych realiów, że wolał wrócić do starości. Miałam luźne skojarzenie z filmem “Skazani na Shawshank” – jeden z więźniów został zwolniony warunkowo i był tym tak przerażony (spędził w więzieniu kilkadziesiąt lat, w zasadzie całe swoje życie), że chciał zrobić wszystko, byle tylko pozostać za kratami. A kiedy już wyszedł i zobaczył, jak zmienił się świat, to nie był w stanie tego wytrzymać.

Szort niby nie kończy się źle, ale jednak pozostawia w sercu jakiś taki smutek.

 

Za wszystko trzeba płacić – fajna konstrukcja i całkiem nieźle wykreowane postacie jak na szorta. Na początku sądziłam, że władca odmłodził się tak po prostu, dzięki czarom, ale kiedy wyszła na jaw “cena”, to miło mnie, Autorze, zaskoczyłeś. Dobrze, że był jakiś haczyk i to całkiem solidny. Ktoś się dziwił, że w oku władcy zakręciła się łezka. Ja akurat się nie dziwię – sądzę, że do każdej z żon i do każdego z synów musiał być w jakiś sposób przywiązany.

 

Minimalnie bardziej podobał mi się szort “Makao” i to na niego oddaję głos, ale “Za wszystko trzeba płacić” też był fajny :)

Taaak, nie da się nic ukryć przed Tobą, Iluzjo… ;) 7:6 dla "Makao".

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Niezbyt odkrywcze, ale niezłe tekściki.

Makao fajnie pokazuje tęsknotę za utraconą młodością – początkowo wydaje się, iż Stefana denerwują hałasy, że chce spać, ale on po prostu… zazdrości. Później odzyskuje młodość, jednak nie potrafi się dostosować i nagle pojmuje, że okłamywanie samego siebie nie uczyni go szczęśliwym, a każdy okres życia ma swoje piękne strony, o! ;P

Za wszystko trzeba płacić mroczniejsze, w sumie ciekawsze i gorzej napisane. Jednak ta historia bardziej przypadła mi do gustu. Zapewne jest to związane z faktem, że z Counta taki właśnie mroczny typek i woli czytać o nieszczęściu ;D

Ale coś było w tych leżących, zniewolonych ciałach, powoli okradanych z lat życia… Pewnie zaklęcie miało takie ograniczenie, że zabierać lata można tylko ludziom, na których królowi zależało, dlatego bez przerwy musiał pożądać, kochać i wreszcie krzywdzić… Bo, mimo wszystko, wola przetrwania była silniejsza.

Zatem mój głos na Za wszystko trzeba płacić.

 

Tyle ode mnie, na koniec kilka “słabszych momentów”:

Ludzie się świętowali bawiąc się i pijąc za zdrowie władcy.

Eee?

Król podniósł się z miejsca, a jego spojrzenie zadawało się nadal czujne.

Eee? x2

– Już czas, Samborze[+.]

Brak kropki :)

 

Swoją drogą, widzę, że te pojedynki trochę Cię zaktywizowały na polu literackim, Berylu. Fajnie :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Cóż, pozrzędzę trochę…

Makao – męczący jest ten staruszek i sam dosyć mocno umęczony. Ta poduszka pod tyłkiem, ten krzyż, te stare kości, skrzypiące kolana i protezy… Ech, za dużo staruszka w staruszku, albo inaczej, za bardzo wygląda na staruszka w oczach innych (czytaj np. Autora), a mógłby być mniej szablonowy i oczywisty. Pomijając wyeksploatowany do cna pomysł złotej rybki, staruszek nie musiał być jedną nogą nad grobem, żeby mieć życzenie. Życzenie miałby każdy w każdym wieku i niekoniecznie musiała to być tak oczywista – młodość. Można było wrzucić w staruszka więcej życia, więcej inności od stereotypowości, to może i życzenie byłoby bardziej oryginalne…

Za wszystko trzeba płacić – cienką nitką utkany ten pomysł wysysania życia z własnej rodziny. Oczywistym jest, że to musiała być rodzina, inaczej nie byłoby dramatu i dylematu. Ale przecież tu nie było dylematu, prawda? Ta jedna uroniona łza, po zabiciu sześciu rodzin, to nieprawdziwa taka. Widzi mi się, że żyjąc jakieś kilkadziesiąt, a prawdopodobnie kilkaset lat dłużej, dawno by się z tym pogodził.

 

Moi drodzy, młodzi, pojedynkowicze. Czy naprawdę stary człowiek według Was, myśli tylko o śmierci?

Bez punktów.

Makao.

I tak doszło do eskalacji – ze sztyletów na krótkie miecze, z drabbelków na szorty:

Makao – ciekawy tekst jeśli chodzi o przedstawienie zmiany pokoleń. Choć nie odczułem do końca, czemu bohater nie potrafił dostosować się do nowych czasów. Chyba za bardzo Autor(ka) polegał(a) tutaj na akceptacji, że tak będzie i już. Ale emocjonalnie wyszło przyzwoicie, zwłaszcza ostatni fragment.

Za wszystko trzeba płacić – mam trochę jak Darcon, że ten cały dylemat taki trochę na siłę. To chłopów w państwie nie starczyło? Wiem, wiem, prawa magii i tak dalej. Ponownie muszę sobie dopowiedzieć więcej, znacznie więcej niż przy poprzednim. A i wzruszenie króla takie trochę melodramatyczne – po siódmym razie to mam wrażenie, że nie powinien nic czuć.

Głos oddaję więc na Makao.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

ocho wymogiem do zagłosowania jest napisanie komentarza :-)

edit: a przynajmniej tak bylo kiedyś ale wiedzę że inni też się tego nie trzymają.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Każdy może głosować podając w komentarzu wybrany tytuł, najlepiej z uzasadnieniem (acz nie jest to obowiązkowe).

Łopaaaa (wyobraźcie sobie, że to odgłos trzaskającego bicza)!

Internety pamiętają, Mytrixie :P

Iluzja mnie uprzedziła. :) Też zapamiętałam zacytowany fragment. Ale ok – oba teksty nie są złe, żaden nie jest specjalnie rewelacyjny. Makao ma taki nostalgiczny klimacik.

Mam wrażenie, że obojgu autorom trudność sprawiło upakowanie wymyślonych historii do tak krótkiej formy. Stąd mankamenty tekstów, o których wspominają komentatorzy.

W Makao ​wystarczyło czasu, aby poznać nieco bohatera, dzięki czemu łatwiej było go potem zrozumieć. Ale jak ekspresowo odmłodzić staruszka? No tak – złota rybka. Każdy zna, nikt nie zapyta, jak to działa i dlaczego. Dzięki złotej rybce dało się historię upakować do szorta, ale tutaj (zacytuję tytuł następnego tekstu – “za wszystko trzeba płacić”) ​pójście na skróty odbiło się na jakości tekstu. Zabrakło też czasu na końcu, przez co bohater musiał zbyt łatwo zrezygnować z młodości.

W Za wszystko trzeba płacić konsekwencje ograniczenia objętości tekstu poniósł główny bohater. Dobrze mu tak, bo kawał z niego syna, choć pewnie w dłuższym tekście, gdyby można było się o nim więcej dowiedzieć, o jego motywacji, relacjach z rodziną, uczuciach, odczuciach, może by zyskał. W tak krótkim tekście może lepiej by było, gdyby autor, zamiast wciskać mu łzę w oko, przedstawił go jako zimnego egoistę, aby czytelnik sam nie został z usprawiedliwianiem czynu, którego usprawiedliwić w zasadzie się nie da.

Obydwa teksty są dobrze napisane, ale i żaden z nich mi nic nie urwał. Za wszystko trzeba płacić zdaje mi się bardziej kompletny, ale swój głos oddam na Makao – ​za puentę.

10:7 "Makao" wysuwa się na prowadzenie. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Mój faworyt przegrywa? Dajesz, “Za wszystko”, dajesz! ;-)

Babska logika rządzi!

Musimy coś z tym zrobić Finklo, może jakieś dodatkowe głosy z multikont?

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Jak się Beryl dowie, to mnie zbanuje. Niezależnie od tego, który tekst sam napisał…

Musimy coś innego wykombinować…

Babska logika rządzi!

“Za wszystko trzeba płacić” – no sorry, ale tak trochę na kolanie napisane. Powtórzenia, nieudane synonimy, zdania które w połowie zmieniają pomysł na siebie, nielogiczności – wszystko już wypunktowali przedmówcy. Od siebie dorzucę nieprzekonywującą scenografię – czy jeśli rzecz się dzieje na zamku to musi być uczta? Z jakiej okazji? I czemu król, niepytany, w pierwszym akapicie naprowadza czytelnika na trop swojego największego sekretu? Grubymi nićmi to wszystko utkane.

 

“Makao” – tu z kolei wprowadzenie mi się podoba. Pomijając skojarzenia z Krzysztofem Jarzyną ze Szczecina, mamy i ciepły nostalgiczny klimat, i przedstawienie bohatera jako outsidera. Pomysł z rybką klasyczny, ale kupuję tę konwencję. Mam wrażenie, że autor pod koniec musiał przyspieszyć, ciśnięty limitem. Ale przesłanie mądre.

 

Tak że: “Makao”.

Kobold zadał ostatni cios.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Jako że od dwóch dni nie dodano żadnego głosu, postanowiliśmy z Morgianą skrócić czas głosowania w pojedynku do niedzieli do godziny 14:00.

Mam nadzieję, że do tego czasu napłynie jeszcze trochę głosów i komentarzy do tekstów.

Morgiano – dzięki za wzięcie na swoje barki podliczania :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Może po mytrixowym komentarzu inni bali się dodawać swoje :P

Makao. Złota rybka to rzeczywiście mało oryginalny pomysł, ale tutaj posłużył jedynie jako punkt wyjścia do historii o tym, że najlepiej pasujemy do własnego życia i czasu, i tylko w nim czujemy się dobrze. A starość jest jego nieodzowną częścią. Opowiadanie napisane sprawnie, scenki skonstruowane ciekawie. Językowo bez większych zastrzeżeń. Od strony warsztatowej nieco lepiej niż konkurencja. Jedyne co mi przeszkadza to zbyt szybka rezygnacja bohatera z młodości. Gdy jest się młodym, można robić lepsze rzeczy niż gadanie o pierdołach z chłopakami. Trzeba było np. “zaliczyć pierwszą bazę” z jakąś dziewczyną… No i ta rybka jak na zawołanie. Chociaż ta walka z krzyżem w drodze powrotnej bardzo fajnie zdradza co się wydarzyło nad wodą.

Za wszystko trzeba płacić. Tutaj pomysł też nie należy do przesadnie oryginalnych. Jest klasyczny pakt z diabłem, Rumpelstiltskinem czy jak w tym przypadku dziwnym przysadzistym czarnoksiężnikiem (?) z pożółkłymi zębami. A ceną za młodość jest ofiara z najbliższych. Podobny nieco wątek mamy w ostatnim filmowym “​Królu Arturze”​. Językowo nieco słabiej, było też nieco więcej błędów. Także kompozycja opowiadania znacznie prostsza niż u konkurencji.

Mnie zastanawia jedna scena:

“Z cienia wyłonił się przysadzisty mężczyzna uśmiechając się lubieżnie.” 

Dlaczego lubieżnie? Czy w głowie przysadzistego mężczyzny kłębiły się na widok króla jakieś nieprzyzwoite i lubieżne myśli?

 

Podsumowując powiem krótko: Makao

Po przeczytaniu spalić monitor.

“Z cienia wyłonił się przysadzisty mężczyzna uśmiechając się lubieżnie.” 

Dlaczego lubieżnie? Czy w głowie przysadzistego mężczyzny kłębiły się na widok króla jakieś nieprzyzwoite i lubieżne myśli?

 

Hahaha! Padłem :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

12:7 dla "Makao".

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Podbijam. Może ktoś jeszcze zdąży tutaj zajrzeć i zagłosować :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Sorry, ale sami wybraliście taki schemat, więc ktoś musi przegrać.

 

Głos na Makao

 

 

Ale numer… ładnie się wstrzeliłem w termin głosowania? :D

Nieźle, nieźle… ;-)

Babska logika rządzi!

To czysty przypadek. Zagłosowałem zgodnie z podstawową logiką – najpierw zagłosowałem, a potem sprawdziłem termin. ;D

Gratulujemy w takim razie, Berylowi, bo wygrał! :)

 

Kończymy wynikiem 13:7. Dziękujemy za wszystkie komentarze i opinie.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję, Morgiano, za pojedynek :) Gdybyś kiedyś chciała rewanżu – ale tym razem może na drabble – nie odmówię :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Spóźniłem się. Choć i tak dla mnie teksty na równym poziomie i nie wiem, na który bym zagłosował.

W takim razie, gratulacje dla Beryla. Dzielnie walczyłaś, Morgiano :)

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Beryl wygrał?! Och, nie, gdybym wiedziała, to bym głosowała inaczej! angrywink

Gratuluję. crying

Beryl wygrał?! Och, nie, gdybym wiedziała, to bym głosowała inaczej! angrywink

Gratuluję. crying

Ale jesteś okropna. :P

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Ocho, po raz kolejny ranisz moje miękkie serduszko ostrymi jak brzytwa słowami :’(

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Obstawiałam inaczej, i w zwycięstwie, i w autorstwie.

Ale gratuluję Berylowi. :-)

Babska logika rządzi!

Gratuluję, berylu :)

 

Tak, jak napisałam – akurat autorstwo nie było dla mnie tajemnicą, bo mocno wsiąknęłam w betowanie tekstu Morgiany, więc jej styl wyniuchałam na kilometr… No i słowo “pogłos”, które zapadło mi w pamięć w betowanym opowiadaniu, tutaj także się pojawiło :D

 

W każdym razie walka była naprawdę bardzo interesująca, chętnie bym poobserwowała drablowy rewanż :D

Gratulacje :)

Przynoszę radość :)

Bardzo chętnie podejmę się rewanżu na drabble. ;) Iluzjo, jak Ty mnie znasz… Aż strach się bać. ;>

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nowa Fantastyka