- Opowiadanie: epikon - Przypadek na siódmym parseku

Przypadek na siódmym parseku

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Przypadek na siódmym parseku

 PRZYPADEK NA SIÓDMYM PARSEKU

 

Zdarzenie to miało miejsce w dalekiej przeszłości, gdy każdy posiadał swój własny statek paragalaktyczny. Wystarczała podstawowa licencja pilota klasy B1 aby legalnie podróżować w przestrzeni w promieniu 440 parseków. O tym co zdarzyło się moim pra, pradziadkom dowiedziałem się z pamiętnika znalezionego w starym ogniwie paliwowym. Pendriva z opisem pewnego zdarzenia pradziadek ukrył między anodą a sferą katalityczną ogniwa.

Poniżej cytuję tekst z pendriva:

 

Pewnego lata, roku już nie pamiętam, polecieliśmy z żoną do skansenu historycznego.

Ponieważ błahe z pozoru zdarzenia miały poważne konsekwencje w przyszłości, spisałem wszystko co tam się zdarzyło.

 

 

 W małym prowincjonalnym sklepie, zobaczyłem zwisający z kartonowej półki na słodycze gwizdek. Nie wiem dlaczego go kupiłem. Nie oparłem się pokusie wypróbowania go już w sklepie, wywołując przy tym konsternację klientów i towarzyszącej mi żony.

– Nigdy nie rób tego więcej – skarciła mnie natychmiast.

-Nie mam zamiaru z tak głupiego powodu dostać zawału serca.

 

Gdyby to gwizdał mały chłopiec zapewne nikt by jakoś specjalnie nie zareagował.

Sprawa wygląda zgoła inaczej gdy robi to osobnik, który dawno już był chłopcem.

Sprzedawczyni stojąca przede mną miała minę jakby piecyk łazienkowy wybuchł jej prosto w twarz. Szybko jednak doszła do siebie i pomijając fakt, że na gwizdku nie było metki z kodem kreskowym co w praktyce uniemożliwiało transakcję rzekła: jeden złoty.

Spodziewałem się raczej pięć złotych ale profesjonalizm sprzedawczyni podpowiedział jej, że należy się szybko pozbyć takiego klienta.

 

Gwizdek był mały i lekki. Zawieszony na miękkim sznurku, na końcu którego ktoś zrobił wielki niezdarny supeł. Nie podejrzewałem żadnej pułapki w tym skansenie, dlatego też nie nazwałbym tego węzła gordyjskim.

 

Nie przypuszczałem, że zwykły gwizdek może mieć w przyszłości kapitalne znaczenie, potwierdzając tym samym nie przypadkowość zdarzeń.

Nie – żebym był zwolennikiem teorii zdeterminowania wszystkiego co się ma wydarzyć w przyszłości ale późniejsze zdarzenia nie pozwolą mi zapomnieć chwili gdy kupiłem ten gwizdek.

Kilka dni później podczas skromnego posiłku w jakimś tranzytowym barze nagle zapragnąłem użyć gwizdka. Nie była to riposta na posiłek– po prostu chciałem zagwizdać.

Nagle ustał brzęk talerzy, dzwonki sztućców i odgłosy pośpiesznej konsumpcji.

Był to bar mleczny, więc nikomu przenikliwy dźwięk gwizdka nie mógł stanąć kością w gardle.

W przeciwległym narożniku sali podniósł się staruszek i charakterystycznym krokiem cierpiącego na ból stawu biodrowego powoli ruszył w moim kierunku.

Zanim jeszcze doszedł poczułem do niego sympatię. Może przedwcześnie, miał przecież prawo zrugać mnie za moje zachowanie.

Szedł bardzo powoli co dało mi czas na zastanowienie czy jest klientem NFZ i jaki dostał czas oczekiwania na operację biodra.

Nie– żebym był ciekawski. Po prostu chciałem porównać z moim czasem. Warunkowo dostałem 4 lata. Nigdy nie dowiedziałem się jakie to warunki mam spełnić aby operowano mi biodro. Jedyny logiczny: muszę dożyć tego terminu.

Tymczasem staruszek przysiadł się do mnie. Jego twarz była jak skansen przeszłości, zmęczone oczy wpatrywały się we mnie….

-Dlaczego pan gwizdał? – spytał po dłuższej chwili.

-Nie wiem– nie sądzi pan, że wiele jest do wygwizdania?

-Zapewne tak – odparł z protetycznym uśmiechem.

-Ale co pan chce uzyskać gwizdając w tym barze? – oprócz wywołania niepokoju u klientów.

Ludzie gapią się na mnie a ich niezbyt ciepłe potrawy stają się jeszcze mniej ciepłe.

Nagle ze środka sali rozległ się donośny głos.

-Jak masz na imię? – zapytał osiłek o posturze drwala

Nie sprawiał wrażenia, że chce mi obić mordę.

-Józef– odpowiedziałem.

Gość zrobił się czerwony, przełknął ostatniego pieroga i ryknął donośnie:

-Józef na Prezydenta!

Cisza nie trwała długo. Staruszek powtórzył a ludzie zaczęli za nim skandować

Józef na Prezydenta!

Józef na Prezydenta!

Józef…

 

 

 

Pół roku później nie musiałem się już martwić o emeryturę, biodro zoperowano mi w najlepszej rządowej klinice, przyjemności częstych podróży zapewniał mi prezydencki paragalaktic.

 

W gwizdek już nie dmuchałem, ale w podzięce za jego siłę sprawczą podarowałem mu złoty łańcuch.

Podczas licznych przemówień do narodu zauważyłem, że nikt specjalnie mnie nie słucha ale wszyscy czekają na chwilę gdy zawieszam głos i podnoszę gwizdek ponad głowę tak wysoko, jak tylko pozwala na to mieniący się w świetle reflektorów złoty łańcuch.

Nie wiem skąd ten aplauz i niekończące się brawa.

Ale skoro taka jest wola narodu…………….

 

Koniec

Komentarze

Technicznie kuleje, co nieco utrudnia odbiór. A poza tym, nie do końca zrozumiałem, o czym to historia i po co. Ale na szczęście krótka, a ja takie lubię najbardziej, więc to na plus.

Czy to jest sygnaturka?

Hmmm, dość absurdalna historyjka.

Fantastyka wydaje się dodana na siłę, a odniesienia do NFZ jakoś dziwacznie wyglądają. Na statkach nie ma oddziałów medycznych?

Nie bardzo rozumiem, dlaczego dziadek chował pamiętnik w takim dziwnym miejscu, zamiast opublikować. Choćby i pośmiertnie. Toż ludzie kupują takie rzeczy…

Technicznie, faktycznie mogło być lepiej. Interpunkcja kuleje, czasami jeszcze coś innego się trafi.

Wystarczała podstawowa licencja pilota klasy B1 aby legalnie podróżować w przestrzeni w promieniu 440 parseków.

W beletrystyce liczby raczej zapisujemy słownie.

– Nigdy nie rób tego więcej – skarciła mnie natychmiast.

-Nie mam zamiaru z tak głupiego powodu dostać zawału serca.

Skoro to wypowiedź jednej osoby, lepiej połączyć oba akapity. Taki zapis sugeruje dwóch rozmówców.

Babska logika rządzi!

Odpowiedź: / też short/

 

Zamierzony absurd, przesłonić SF – taka fikcja istnieje w rzeczywistości co oczywiście jest absurdalne ale jak widać absurd staje się normą , mógł go oczywiście ukryć w wannie ale wilgoć szkodzi pamięci. Skąd się biorą politycy? Jak optyka wpływa na opinie ludzi – wyborców – to prawie to samo jak współczesnego człowieka nazywa się podatnikiem. To bajka o tym, że człowiek to już nie brzmi dumnie. Ale jest nadzieja w kontrabsurdzie, tylko trzeba się wsłuchać w dźwięk gwizdka.

Technicznie słabo – mój mikroświat temu nie służy.

 

dziękuję, że poświęciliście mi chwilkę – kogoś jednak to trochę wkurzyło/ dla mnie w pozytywnym sensie/

Stężenie absurdu opisanych sytuacji nie pozwoliło mi zorientować się, co Autor miał nadzieję opowiedzieć.

 

O tym co zda­rzy­ło się moim pra, pra­dziad­kom… –> O tym co zda­rzy­ło się moim prapra­dziad­kom

 

-Nie mam za­mia­ru z tak głu­pie­go po­wo­du do­stać za­wa­łu serca. –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Ten błąd pojawia się wielokrotnie.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

po­twier­dza­jąc tym samym nie przy­pad­ko­wość zda­rzeń. –> …po­twier­dza­jąc tym samym nieprzy­pad­ko­wość zda­rzeń.

 

Nie była to ri­po­sta na po­si­łek– po pro­stu chcia­łem za­gwiz­dać. –> Brak spacji przed półpauzą. Ten błąd pojawia się jeszcze w dalszej części opowiadania

 

Nagle ustał brzęk ta­le­rzy, dzwon­ki sztuć­ców… –> Sztućce z dzwonkami???

Pewnie miało być: Nagle ustał brzęk ta­le­rzy, dzwonienie/ szczęk sztuć­ców

 

-Ale co pan chce uzy­skać gwiz­da­jąc w tym barze? –> – Ale co pan chce uzy­skać, gwiżdżąc w tym barze?

 

-Jó­zef na Pre­zy­den­ta! –> Dlaczego wielka litera?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałam z umiarkowanym zainteresowaniem. Podzielam zdanie @Finkli, że science fiction to oprawka dla historyjki dodana jakby na siłę. Konotacja polityczno – socjologiczna dla mnie raczej nieczytelna. Pozdrawiam i życzę autorowi większej empatii literackiej.

Absurd jest, więc trudno spodziewać się niezachwianej logiki. To w tym przypadku na plus. Niestety, jest też kiepski warsztat i chyba na szybko i dość słabo przemyślany pomysł – to z kolei zdecydowanie na minus.

Absurd raczej nie trafiony w moim wypadku. Technicznie jest źle, co dodatkowo utrudnia cieszenie się treścią. Chwytaj linki z tej strony:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Pozdrawiam!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Proszę, proszę, dostałam się do garstki “artykułów wystawowych”. ;-) Bez przesady, że liczba komentarzy jest w pisaniu najważniejsza. Ale dialog z odbiorcami to świetna sprawa.

Babska logika rządzi!

Dlatego głównie zwracam uwagę na feedback, jak to się w angielskim nazywa sprzężenie zwrotne ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

-Nie mam zamiaru z tak głupiego powodu dostać zawału serca.

Dlaczego główny bohater fragmentu miałby dostać zawał samemu gwiżdżąc? Przeczuwam błędny zapis dialogu…

Sprawa wygląda zgoła inaczej gdy robi to osobnik, który dawno już był chłopcem.

Zjadłeś gdzieś przeczenie.

 

Za często zaczynasz nowe akapity, te zdania nie wnoszą nic aż tak kluczowego i\lub nie mają aż takiego impetu, by oddzielać je w ten sposób.

takiego klienta.

 

Gwizdek

Z tymi dodatkowymi enterami taka sama sprawa jak z akapitami.

nie przypadkowość

nieprzypadkowość

Nie – żebym był zwolennikiem teorii zdeterminowania wszystkiego[+,]co się ma wydarzyć w przyszłości ale późniejsze zdarzenia nie pozwolą mi zapomnieć chwili gdy kupiłem ten gwizdek.

Błędny zapis, zjedzony przecinek [w sumie dwa], powtórzenie. A na dodatek niezręcznie to brzmi.

 

Ale skoro taka jest wola narodu…………….

Wincyj tych kropek, wincyj.

 

Mam wrażenie, że za dużo uwagi przykładasz do zabaw językowych [które moim zdaniem wychodzą Ci dosyć niezręcznie], a za mało do dbałości o stronę techniczną tekstu. Zapis dialogów na ogół błędny, przecinków też dużo mniej niż być powinno, dużo niezręcznych konstrukcji zdaniowych. Sceneria science-fiction dorzucona na siłę [żaden z elementów sci-fi nie odgrywa roli w kontekście akcji]. Cały tekst to brnięcie do zakończenia, które podejrzewam, że miało urzekać swoją absurdalną prostotą – mnie nie urzekło, choć absurd lubię. Za mało wyszukane.

No nieźle.

Przeczytałem i nie mam pojęcia, o co chodzi. Jeśli kryje się w tym jakaś myśl, to pozostaje ona dla mnie nieczytelna.

A mi sama myśl się podobała, tylko wykonanie męczyło.

Usunęłabym w ogóle początkowy wątek o znajdywaniu pendrive’a przez pra-pra wnuczka prezydenta – gwizdacza. Wydaje mi się, że nie spełnia większej roli w tekście. 

Sporo do pozmieniania, ale z szorta dałoby się cosik wycisnąć. 

Niestety nie zrozumiałem, co autor miał na myśli.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Czy to jest jakaś satyra polityczna? Bo niestety nie wyłapałem chyba sensu opowiadania. Facet gwiżdże i zostaje prezydentem. Pewnie tak jak poprzedni właściciel gwizdka. Troszkę idzie się pogubić kto, co i jak. Ale jak dobrze rozumiem poza wprowadzeniem, reszta historii to opowieść dziadka. Gwizdek nie miał żadnych magicznych cech tylko samo gwizdanie porywało tłumy – ​tak wiele jest spraw do wygwizdania?

Cały wstęp zupełnie niepotrzebny moim zdaniem. Przywoływanie NFZ w dalekiej przyszłości zupełnie mnie nie śmieszyło, a taki był pewnie zamiar. ​Również nazywanie zajazdu barem mlecznym. Bo jeśli zupełnie się nie pogubiłem, to skoro dziadek kupił gwizdek podczas wizyty w skansenie historycznym, to także żył w jakieś przyszłości, tylko nie tak dalekiej jak jego praprawnuk.

Delikatnie mówiąc mógłbym pochwalić poprawny język opowiadania ale jego zapis też budzi zastrzeżenia. 

Za dużo trzeba poprawić w tym tekście Epikonie, żeby to było warte Twojego czasu. Lepiej napisz coś nowego.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mnie spodobały się w opowiadaniu odległości, na które wyraźnie wskazujesz. Z pozoru nie są ważne ale mają tutaj swoje miejsce, podobnie jak świst gwizdka.

Pomimo błędów w zapisie, sam pomysł jest godny uwagi, tylko wymaga szerszego spojrzenia na poruszane stanowiska czy “piastowane” role, np. prezydent, prapradziadek, komputerowiec, małżonek itd.

Jak dla mnie jest to kolejne fajne opowiadanie.

Koniec życia, ale nie miłość

Bardzo dziękuję za wszystkie opinie.  Mariner podbudowałeś mnie trochę – dzięki. Maras zgadzam sie z tobą – lepiej pomyślę o czymś innym. Pomysłów mam sporo, ale technicznie motoru jeszcze nie opanowałem, czuję to, a większość opinii potwierdza słaby warsztat. Założyłem, że im krótszy tekst tym zrobię mniej błędów ale i tu się pomyliłem )-: Mr. maras – tak, w zamierzeniu to satyra polityczna.  Prymityw, jako obecna wartość społeczna kreuje  polityków, a później skutki ich niekompetencji odczuwamy wszyscy. Jeżeli nie zmieni się system wartości populacji to w przyszłości incydent z gwizdkiem będzie o niebo wyżej niż przyszłe wartości cywilizacji.

OK, politycy są kreowani w dziwny sposób, ale obawiam się, że mechanizm jest jeszcze gorszy: spore znaczenie ma kasa. Ile kosztuje kampania prezydencka i kogo na to stać?

Babska logika rządzi!

Załapałam co chciałeś zawrzeć w swoim opowiadaniu, a cały absurd z gwizdkiem miał momenty, które mi się podobały. Ale uważam, że tekst jest… za długi. Gdybyś to bardziej skondensował niż jest teraz, zyskałbyś na sile, a w tej formie wszystko się rozmywa. Niezręczności językowe nie pomagają i tym bardziej powodują, że idea jaką miałeś, po prostu się gubi. 

Również nic z tego tekstu nie zrozumiałem. Opowiadanie o gwizdku to absurdalnie ciekawy pomysł, ale to jedyne co mogę pochwalić. Interpunkcja w tym tekście szaleje.

Jest problem z interpunkcją i zapisem dialogów, ale pomysł fajny :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka