- Opowiadanie: belhaj - W niewoli Shaigana

W niewoli Shaigana

Thorgal wszystkim kojarzy się z praworządnym bohaterem, kochającym mężem i ojcem, który zwalczał liczne przeciwności losu aby w końcu zaznać spokoju w cichym, malowniczym zakątku świata.

Jednak przez pewien czas, na skutek splotu wielu okoliczności, ujawniła się jego mroczna natura.

O tym właśnie jest ta opowieść.

 

P.S. Podziękowania dla bemik za błyskawiczną betę :)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

W niewoli Shaigana

W lochu było duszno i śmierdziało. Zapach niemytych, spoconych ciał mieszał się ze swądem świeżych oraz wyschniętych już ludzkich odchodów i drażniącym nozdrza odorem moczu. W kącie jakiś mężczyzna chrapał donośnie, inny kasłał krztusząc się i złorzecząc pod nosem. Kilku siedziało w kucki, obejmując ramionami kolana kiwając się w przód i w tył, ze wzrokiem utkwionym w pokrytych mchem ścianach. Nieliczni rozmawiali cicho, starając się szeptać aby nie rozjuszyć przechadzających się za kratami strażników.

Panujący w pomieszczeniu strach był wręcz namacalny.

– Jak myślisz co z nami zrobią? – spytał trwożliwie Asmund.

– Przydomek Shaigana nie wziął się znikąd. – Thorolf nakrył śpiącą obok córkę zniszczonym płaszczem. – Jest bezlitosny dla jeńców. Jeśli nie sprzedał nas na targu niewolników, pewnie będziemy zmuszeni mu służyć.

– Słyszałem o wiele gorsze historie – wtrącił się Kolbein. – Kto raz trafił w niewolę Shaigana, nie wyszedł z niej żywy. Ponoć urządza krwawe pojedynki między pojmanymi, szczuje na nich dzikie zwierzęta lub torturuje i zabija ku uciesze swoich wojowników. Kobiety… – Kolbein spojrzał na siedzącą wśród innych niewiast żonę – zostają niewolnicami. Co ładniejsze służą jako dwórki Kriss de Valnor i pracują w kuchni. Inne oddawane są żołdakom. Bogowie, nawet nie chce wiedzieć, co oni z nimi robią.

– Kimże jest ten Shaigan, żeby traktować tak innych ludzi. – Mimo mroku w oczach Asmunda można było dostrzec łzy, a w głosie usłyszeć lęk.

– To diabeł wcielony. Demon przybyły prosto z odmętów Nilfheimu. Człowiek nie jest w stanie robić takich rzeczy.

– Cisza tam! – Głos strażnika przerwał wszelkie trwające w lochu rozmowy. – Bo języki poodcinam. Jutro się nakrzyczycie, aż gardła zedrzecie!

 

***

 

Rano przyszli strażnicy i, nie żałując batów i kuksańców, budzili jeńców.

– Wstawać, psy! – wydarł się jeden z oficerów. – Kobiety i dzieci wyłazić i ustawiać się pod ścianą.

– Dokąd ich zabieracie? – Thorolf zasłaniał córkę własnym ciałem. – Nie pozwolę nas rozdzielić.

– Nie muszę pytać o twoją zgodę! – Strażnik szybkim ruchem sięgnął po topór i z rozmachem wbił go w pierś mężczyzny.

Thorolf zacharczał i upadł na kolana, brunatna krew pociekła mu między palcami, kiedy przyciskał dłonią ranę. Cios nabijanej metalowymi gwoździami pałki zmiażdżył mu głowę. Córka rzuciła się na ciało ojca, płacząc i wzywając bogów Asgardu na pomoc. Dziewczyna tak mocno uczepiła się rodziciela, że musiało ją odciągać dwóch strażników.

Kolbein chciał ruszyć na pomoc przyjacielowi. Zginąć w walce, jak przystało na wikinga. Poczuł jednak dotknięcie delikatnej dłoni żony. Pokazała mu, by tego nie robił, pocałowała męża w policzek i ze łzami w oczach wyszła z celi.

– Ktoś jeszcze chce się sprzeciwić woli Shaigana Bezlitosnego! – Oficer rozejrzał się po pozostałych w lochu mężczyznach. – Tak właśnie myślałem. Zabierać kobiety, migiem. Pani Kriss nie lubi czekać.

 

***

 

Tłum wył z zachwytu.

Dotychczasowe walki nie były szczególnie krwawe, ale dostarczyły sporej rozrywki wojownikom Shaigana. Pierwszy zginął Hrafn Stalowy Kolec. Został wrzucony w gniazdo jadowitych węży. Po wszystkim jego ciało wyglądało jak topielec. Spuchnięte, sine, krwawiące.

Kolejni polegli Sigfus i Eyvald. Stanęli do walki z olbrzymem z Hajnfaal. Stwór będący skrzyżowaniem człowieka i ogra, zmiażdżył mężczyzn swymi mocarnymi łapskami. Trzask pękających kości słychać było nawet w celi, gdzie przetrzymywana była reszta jeńców.

– Bogowie, dajcie mi siłę… – szeptał, chowając twarz w dłoniach Asmund.

– Pomocy… Pomocy… – zawodził jeden z niewolnych wioślarzy klęcząc i płacząc.

Kolbein zacisnął dłonie z bezsilności, aż zbielały knykcie. Wiedział, że niedługo przyjdzie pora na niego. Wyjdzie na arenę i umrze na niej, bo taka była wola okrutnego Shaigana Bezlitosnego. Niech jego imię będzie przeklęte, pomyślał wiking i splunął na klepisko.

– Ty następny. – Strażnik wszedł do celi i wskazał Asmunda, który na ten gest skulił się w kącie i zaczął wrzeszczeć opętańczo. Dopiero kilka kopniaków zmusiło go do powstania. 

Oficer popatrzył na niego z pogardą i zaśmiał się szyderczo.

– A niby taki wojowniczy lud. Wstyd. – Strażnik ponownie rozejrzał się po celi i powiedział w stronę Kolbeina: – Ty też idziesz.

Wiking odważnie ruszył przed siebie. Jak umierać to z podniesioną głową i dumnie stanąć u wrót Walhalli, pomyślał.

Strażnicy wyprowadzili go z celi, prosto na niewielką ogrodzoną drewnianą palisadą arenę. Wręczyli mu tępy toporek i popchnęli na nasączony krwią piasek placu. Kolbein wiele słyszał o tym miejscu. Pełne trwogi opowieści krążyły wśród wikingów już od kilku lat. Shaigan kazał wybudować arenę, aby zapewnić krwawą rozrywkę swoim podwładnym. Regularnie odbywały się tu walki niewolników, a życie straciła już niezliczona rzesza ludzi.

Nad palisadą wybudowano dwupoziomowe trybuny, na których zasiadał teraz rozentuzjazmowany tłum. Kolbein rozglądał się wokół, widząc zlewające się czerwone od potu, adrenaliny i alkoholu twarze wojowników i dworskich nałożnic.

Nad wszystkim górowała sporych rozmiarów loża, w której zasiadał władca tych ziem wraz z najbliższą świtą. Uwagę przykuwała uroda Kriss de Valnor, żony Shaigana. Ubrana była w zwiewną, jedwabną suknię, odsłaniającą smukłe nogi oraz uwypuklającą kształtny biust. Według tego, co słyszał Kolbein, kobieta ta była równie piękna co niebezpieczna. Mówiło się, że zabiła dwa razy więcej ludzi niż liczyła lat. Patrząc na jej drapieżne spojrzenie, wiking był w stanie w to uwierzyć.

Tuż obok niej na zdobionym krześle zasiadał sam Shaigan Bezlitosny. Widząc jego surową twarz i gęste czarne włosy, Kolbein poczuł suchość w gardle. Znam tego człowieka, pomyślał. Przecież to…

– Thorgal – wyszeptał wiking, nie wierząc własnym oczom. – Thorgal Aegirsson…

– Walcz, psie. – Głos i popchnięcie strażnika wyrwały Kolbeina z zamyślenia. Znalazł się na środku areny, a naprzeciw niego stał trzęsący się ze strachu Asmund, ledwo mogący utrzymać w dłoniach wyszczerbiony miecz. Oprócz nich stał tu jeszcze jeden nie znany wikingowi z imienia jeniec.

Kolbein przeszedł kilka kroków w stronę loży. Starał się znaleźć jak najbliżej Shaigana, może wtedy zdoła dostrzec, czy wzrok go nie myli. Z trybun niosły się okrzyki wzywające do rozpoczęcia starcia.

– Ruszać się, łachudry!

– Napierdalać się!

– Walczcie!

W stronę jeńców poleciały ogryzione kości, chlusnęło piwo, poleciały kamienie. Wojownicy pluli, krzyczeli i złorzeczyli, domagając się rozlewu krwi. Towarzysz Asmunda, wyraźnie przerażony, chwycił mocniej miecz i ruszył w stronę Kolbeina. Wiking sparował atak i odepchnął przeciwnika. Ten upadł na piasek, wzbudzając śmiech i wesołość na trybunach.

Mężczyzna wyraźnie zirytowany wstał szybko i ponownie rzucił się na Kolbeina. Starli się, metal zazgrzytał o metal. Wiking ponownie odepchnął atakującego, tym razem uderzając obuchem topora w twarz, aż chrupnął łamany nos. Jeniec przewrócił się na plecy, zalewając się krwią.

Tłum zawył.

– Dobij go!

– Zajeb psa!

Kolbein odwrócił się i krzyknął w stronę loży:

– Thorgalu! Poznajesz mnie? Byłem z tobą na wyprawie, służyłem w drużynie Jorunda Byka!

Shaigan wstał i mrużąc oczy, spojrzał uważniej na Kolbeina. Wikingowi wydawało się, że widzi w nich błysk, jakby Thorgalowi przypomniało się coś ważnego. Kriss de Valnor również zerwała się z miejsca i chwyciła małżonka za ramię. Szeptała mu coś do ucha, jednocześnie odciągając w głąb loży.

– Thorgalu! – krzyknął ponownie Kolbein. – Widzę, że mnie poznajesz. Pływaliśmy na jednym drakkarze.

Zaniepokojeni sytuacją strażnicy wyszli na arenę. Przyglądający się dotąd z boku Asmund postanowił odwrócić ich uwagę. Zaatakował z bojowym okrzykiem, raniąc jednego z przeciwników w dłoń i ścierając się z kolejnym. Po chwili do uszu Kolbeina dotarł jęk konającego towarzysza.

– Thorgalu! – Wiking nie ustawał w nawoływaniach. – Thorgal…

Krzyk uwiązł mu w gardle, kiedy poczuł uderzenie i ból. Upadł na kolana i dopiero po chwili spostrzegł, że z klatki piersiowej wystaje mu zakrwawiona strzała. Spojrzał na lożę i ujrzał Shaigana napinającego łuk i mierzącego w stronę Kolbeina.

– Thorgalu… kim się stałeś… – zdążył jeszcze wyszeptać wiking nim kolejna strzała wbiła mu się w oczodół. Ciało upadło bezwładnie, znacząc piasek areny czerwonymi plamami.

Shaigan Bezlitosny odłożył łuk i beznamiętnie spojrzał na truchło mężczyzny, którego przed chwilą pozbawił życia. Zaskoczony, ale i ucieszony krwawymi wydarzeniami tłum skandował jego imię.

– Świetny strzał, kochanie – pochwaliła Kriss de Valnor i pocałowała męża w policzek. – Nie ma lepszego łucznika od ciebie.

– Wiesz, kim był ten człowiek? – zapytał Shaigan, patrząc podejrzliwie na małżonkę. – Wydawało mi się, że gdzieś go już widziałem.

– Jakiś szaleniec zbyt długo przebywający w naszych lochach. – Kriss lekceważąco machnęła ręką i uśmiechnęła się zniewalająco. – Nie masz się czym przejmować. Kontynuujemy walki, kochanie. Ponoć mistrz Kalmat przygotował coś widowiskowego. Maszynę, dzięki której można pogruchotać wszystkie kości pociągnięciem jednej dźwigni.

– Zaschło mi w gardle. Każ przynieść wina. 

– Oczywiście, kochanie. Aaricio! – Kriss de Valnor zwróciła się w stronę stojącej nieopodal dziewki. – Usłuż swemu panu. 

Kobieta posłusznie podeszła napełniając kielichy krwistoczerwonym trunkiem. Dłonie wyraźnie jej drżały, a w błękitnych oczach zalśniły łzy. 

Shaigan Bezlitosny nawet na nią nie spojrzał, sięgnął po naczynie z winem, uśmiechnął się i powiedział:

– Mistrz Kalmat poczeka z demonstracją swojego wynalazku. Niech wprowadzą kolejnych niewolników. Mam ochotę postrzelać jeszcze z łuku.

Koniec

Komentarze

Oj tam, pamięć i osobowość stracił, to się nie liczy! Poza tym, wszystko przez baby, to zawsze ich wina ;-) 

A poważnie, to podobało mi się właśnie to inne spojrzenie na Thorgala. Nie tyle na postać, co na klimat – ja pozostałem w krainie łagodności, Ty wybrałeś krwawą wyrzynkę. I jest to podejście prawdziwe. Wśród dziesiątek albumów (czas by już było dać Thorgalowi spokój i zakończyć – ale to temat na inną dyskusję) bywały momenty zarówno sielankowe i familijne, jak również rzeź i rozpierducha.

Technicznie też dobrze – obrazowo, sugestywnie, emocjonalnie. Zatem – powodzenia! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dzięki za przeczytanie, thargone :)

Taki dokładnie miałem zamysł, pokazanie Thorgala z innej, tej bardziej mrocznej, strony. Trzeba przyznać, że w przekroju wszystkich albumów ma on trochę krwi na rękach, nie tylko jako Shaigan Bezlitosny. 

 

Jest jakaś historia. Ale nie znam uniwersum ani bohaterów i mam wrażenie, że prawie nic z niej nie zrozumiałam. Nawet fantastyki nie widzę.

Babska logika rządzi!

Nie odniosę się do tekstu, bo i świat to dla mnie obcy i bohaterowie nieznani.

 

mie­szał się ze swą­dem świe­żych… –> …mie­szał się ze swędem świe­żych

 

pro­sto na nie­wiel­ką ogro­dzo­ną drew­nia­ną pa­li­sa­dą arenę. –> Wystarczy: …pro­sto na nie­wiel­ką, ogro­dzo­ną pa­li­sa­dą arenę.

Palisada jest drewniana z definicji.

 

Kol­be­in roz­glą­dał się wokół, wi­dząc zle­wa­ją­ce się czer­wo­ne od potu, ad­re­na­li­ny i alkoholu… –> Skąd Kolbein wiedział o adrenalinie?

 

stał tu jesz­cze jeden nie znany wi­kin­go­wi… –> …stał tu jesz­cze jeden, nieznany wi­kin­go­wi

 

Kriss de Val­nor zwró­ci­ła się w stro­nę sto­ją­cej nie­opo­dal służ­ki. – Usłuż swemu panu. –> Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki dziewczyny, że zajrzałyście :)

Zdaję sobie sprawę, że bez znajomości uniwersum powyższy szort nie ma wielkiego sensu. Natomiast konkurs skierowany był jednak do osób, które Thorgala znają, stąd też liczne nawiązania, postaci itd.

Belhaju, jako wielbiciel cyklu doceniam pomysł, ale z tego samego powodu nie mogę zaakceptować tej historii. Wolałem nie wiedzieć, co tam Thorgal wyczyniał w swoim mrocznym okresie;) Mówiąc poważnie: to jest słabość tego tekstu – może być doceniony tylko przez fanów Thorgala, ale jest dla nich zbyt obrazoburczy.

Hmm, to chyba z jednego z tych nowszych komiksów, prawda? Słabo je znam,a le coś tam słyszałem o amnezji, Kriss itd.

Samo opowiadanie napisane porządnie, spodobały mi się odczucia i pokazanie beznadziejnej sytuacji skazanych. Zakończenie też na plus, ukazując mrok. Trochę przeszkadza, że to właściwie, można by rzec, fragment wydarzeń. Ale patrząc na limit, ciężko byłoby to rozwinąć.

Podsumowując: okej, ale bez wielkich fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Czasem trzeba pokazać bohatera w odrobinę innym świetle :)

Dzięki, że zajrzałeś, coboldzie, szkoda, że nie podeszło, choć rozumiem czemu tekst ci się nie podobał.

NoWhere wydarzenia do których nawiązuję w tekście miały miejsce w tomach 20-22, więc powiedzmy, że w samym środku serii.

Limit odrobinę cisnął, stąd tekst wygląda jak wygląda, ale też pewnie taki był zamysł organizatorów, żeby nie pisać zbyt rozwlekłych opowieści.

Holender, to aż tak źle z moją pamięcią? ;) Ja ze środka pamiętam jedynie tę historię, gdzie Throgal miał ojca zaciukać. Potem długie nic i coś, że w końcu nasz wiking odnalazł się z żoną i dziećmi. Ech, chyba będzie sobie trzeba odświeżyć przygody.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ja całkiem niedawno odświeżyłem sobie wszystkie albumy, stąd pamiętam wiele szczegółów :)

Jest krew, jest rzeźnia i dobrze. Podoba mi się. Fajna, dynamiczna akcja. Osobiście czasem mam problem w takim “grzeczniutkim”, prawym Thorgalem, bohaterem bez skazy i myślę, że nie tylko ja, więc pomysł na opisanie Shaigana na plus. A poza tym sprawnie grasz na emocjach – te łzy w oczach Aaricii i sprowadzenie jej do roli służki – kurczę, lubię dziewczynę, szkoda mi jej. 

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Się czytało. Dobre opisy. Nie znam cyklu, więc nie potrafię się  odnieść. Zaznaczę tylko, że tu byłem. ;)

Fleur, dzięki za przeczytanie i dobre słowo. Aaricia (która chyba wycierpiała nawet więcej niż Thorgal, też mi jej często było szkoda, patrząc jaki los gotuje jej van Hamme) pojawiła się w tekście rzutem na taśmie, przy ostatnich poprawkach przypomniało mi się, że przecież ciągle służyła ona i musiała patrzeć kim stał się jej mąż. Żałuję jedynie, że przez limit znaków, musiałem trochę po łebkach potraktować Kriss de Valnor bo to zdecydowanie moja ulubiona postać z cyklu. Łucznicy rulez :)

Blackburn dzięki za pojawienie się, rozumiem, że dla kogoś nie znającego komiksu tekst nie ma większej siły oddziaływania. Niemniej dzięki za przeczytanie :)

Ciekawy pomysł, niezłe wykonanie, chociaż, moim zdaniem, językowo tekst do dopracowania. Opowiadanie wyraźnie dla miłośników sagi o Thorgalu, bo inni czytający wielu spraw mogą nie zrozumieć.

Językowo za dużo jest wyrazów współczesnych, przykładowo “oficer”. Wtedy nie było oficerów… Trochę rażą współczesne wulgaryzmy. Trochę mamy też niepotrzebnych przymiotników.

Kompozycyjnie tekst dla miłośników Thotgala jak najbardziej tak, ale uważam, że warto byłoby go poszerzyć i wprowadzić informacje, kim był Thorgal i czego dokonał przed rozpoczęciem tej opowieści. No i wtedy dodać wyrazistą końcówkę, bo teraz tekst się jednak urywa. Warto też byłoby wyjaśnić, skąd w królestwie dawnego wikinga wzięli się jeńcy i ich żony. Migracja?

Warto o tym chyba pomyśleć, bo przeistoczenie się pozytywnego bohatera w tyrana, okrutnika żądnego krwi i opisanie, co było dalej, byłoby bardzo interesujące. Jest to zasygnalizowane, ale temat wwart jest rozwinięcia.

Ale, jak dla mnie, mimo pewnych usterek, tekst biblioteczny.

Pozdrówka. 

Belhaju, przyszłam, przeczytałam, więc się wypowiem, chociaż trochę mi przykro, bo nie będę specjalnie chwalić, jak moi poprzednicy. Mnie się niezbyt podobało. I nie chodzi tu o świat, który ledwie pamiętam i to z wielkimi lukami, ale o sposób napisania. Jest krew, jest rzeź, są biedni skazańcy w godzinie rozpaczy, a ja nie czuję emocji. Moment, kiedy strażnik zabija Thorolfa jest pozbawiony napięcia, mechaniczny. Na arenie – nie współczuję bohaterom, nie interesuje mnie, co będzie dalej – po prostu odfajkowuję kolejną śmierć. To “napierdalać się” kompletnie nie pasuje mi do klimatu.

Belhaju, zaprawdę, potrafisz lepiej pisać. :)

Dzięki za przeczytanie i klika Rogerze. Nie da się ukryć, że to tekst skierowany dla fanów i dla osób znających uniwersum Thorgala. Limit znaków też nie pozwalał wyłuszczyć wszystkich faktów. Co do współczesnych wyrazów, świat Thorgala nie jest typowym średniowiecznym fantasy, pojawiały się tam statki kosmiczne, przybysze z innych planet. 

Ocho, szkoda, że nie podeszło, tekst jest dość krótki stąd i bardziej rozbudowanych opisów mogło zabraknąć. Dzięki, mam nadzieję, że potrafię lepiej, a ten szort to taki powakacyjny rozruch :)

Mnie w odróżnieniu od Ochy tym razem pasowały wulgarne wstawki. Podkreślają poczucie zagrożenia bohaterów i przyśpieszają akcję.

 

Nie spodobało mi się za to sformułowanie “okrutnego Shaigana Bezlitosnego”, bo wydaje mi się, że okrutny i bezlitosny to synonimy.

 

Wydaje mi się też, że tekst jest jeszcze bardziej hermetyczny niż u Fleur i Thargone’a. Nie zauważyłem jednak, by wniósł jakąś istotną nowość do historii Shaigana z oryginalnego cyklu. 

 

Fleur napisała, że Thorgal był zbyt prawy – mnie to jakoś nigdy zbytnio nie przeszkadzało, bo nie miałem wrażenia, że autorzy jakoś bardzo ułatwiają mu wykonywanie powierzonych zadań : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Autorzy wręcz przescigali się z rzuceniu Thorgalowi kolejnych klod pod nogi. Dzięki, Nevazie że zajrzales. Cóż nic nowego do historii nie wnioslem, nie taki też był zamysł. Chciałem po prostu ukazać jak mogły wyglądać wydarzenia pominięte w oryginalnej serii.

Mroczna natura Thorgala? Chyba tą którą sztucznie próbowała stworzyć Kriss. Thorgal nawet po utracie imienia=pamięci czuł instynktownie że nie jest tym człowiekiem, którym był. W komiksie nie raz dawał temu dowód. Był niechętny okrucieństwu. A to że stał się Shainganem to przez fakt że akurat Kriss była wtedy przy nim gdy opuścił Niewidzialną Fortecę. Bogowie musieli mu zrobić na sam finał na złość.

W kwestii fabuły. Dobrze wpasowuje się w komiksową rzeczywistość Thorgala a raczej Shaingana. Zręczny przykład krwawej jatki na arenie. Co uważam za atut tego “Szorta” to pojawinie się Aaricii na finał. Ci którzy dobrze komiksu o Thorgalu nie znają nie mają pojęcia jaki dramat przeżywała wtedy. A jest ona jego żoną i matką ich dzieci. Kriss po prostu nie mogła odmówić sobie widoku jej udręki. W zasadzie można był historię pokazać z perspektywy Aaricii. To co przeżywa widząc Shaingana. Okrutną zabawę Kriss jej kosztem. Upiorne dni spędzone w niewoli.

Kanistrze dzięki za przeczytanie i komentarz :)

Znam kulisy metamorfozy Thorgala w Shaigana, jednak w tekście na zbytnie wyjaśnienia zabrakło mi miejsca. Limit był nieubłagany. Jak pisałem już wcześniej, Aaricia pojawiła się w szorcie rzutem na taśmę, ale wydaje mi się, że jej występ (choć krótki) niesie za sobą odpowiednio duży ładunek emocjonalny.

Powiem tak. Nie znam uniwersum. Czytałem tylko dwa – trzy tomy.  

W Twoim opowiadaniu czuć klimat. Ładnie oddane realia. Ale brakuje mi tu fajniejszej historii. To jest zaledwie fragment i jak się domyślam, ma po prostu pokazać Thorgala z innej strony. Nawiązania do komiksu nie ocenię.

Dobrze się czytało.

Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Czytałem wszystkie “stare” Thorgale. Klimat komiksu jest zachowany, a tego przede wszystkim oczekuję od opowiadań w tym konkursie. Jest beznadzieja, jest prawość próbująca przebić się przez ten okrutny, mroczny świat. Wszystko tak, jak trzeba.

Cieszę się, że wróciłeś Belhaju, powinienem dodać, w dobrym stylu.

Pietrek, dzięki za przeczytanie. Cieszę się, że czytało się przyjemnie. A historia stanowi rozwinięcie i pewne uzupełnienie tego co w komiksach nie zostało pokazane.

Darconie, dzięki za miłe słowo :) Postaram się zwiększyć swoją obecność na portalu, bo ostatnio bywało z tym różnie. 

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję, Anet :)

Zgodnie z obietnicą przeczytałam :) Ale też zgodnie z ostrzeżeniem, nie za bardzo mam co napisać o tekście. Nie znam uniwersum, nie wiem, o co tu biega. I tak za niezły sukces można uznać, że wiem, kim była Aaricia ;) Dzięki temu mogę przynajmniej docenić w jakimś zakresie końcówkę. 

Czytało mi się dobrze i szybko. Ładnie pokazałeś los więźniów, dało się poczuć tę przygnębiającą atmosferę strachu i niepewności. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki, że mimo nieznajomości uniwersum zajrzałaś i przeczytałaś :) Fajnie, że mimo wszystko są jakieś plusy. 

 

Gratulacje :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Świat i bohaterowie nieznani, ale znany Autor! Gratuluję, Belhaju! ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, dzięki :)

Nie znam świata Thorgala, więc pewnie sporo mi umknęło, ale mimo to podobało mi się. Ciekawa historia, obrazowo przedstawiona, ze sporym ładunkiem emocjonalnym.

Thorgala znam pobieżnie, parę komiksów czytałem. To może ma jakieś znaczenie dla odbioru tekstu, ale nie zmienia faktu, że nie widzę tu historii i pomysłu, które zasługują na opowiadanie. To ledwo scenka, z której niewiele wynika. 

Warsztatowo też nie jest za dobrze. Słaba interpunkcja, powtórzenia, chropawy styl. Tak jak pisze Roger: do dopracowania. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Zygfryd, fun nieznajomość uniwersum Thorgala w znaczącym stopniu wpływa na odbiór powyższego szorta. Jest to wycinek historii pobieżnie przedstawionej w komiksach stąd odbiór może nie być najlepszy. 

Co do stylu zdaję sobie sprawę z potknięć, tekst pisany na szybko po dość długiej przerwie. Na rozruch :)

Nowa Fantastyka