- Opowiadanie: Bracia - Trzy życzenia

Trzy życzenia

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Trzy życzenia

Trzy życzenia

 

Ocknął się, otworzył delikatnie oczy, ale natychmiast musiał je zamknąć, ponieważ słońce świeciło zbyt mocno. Głowa mu pękała, temu się nie dziwił w końcu ostatnią rzeczą jaką pamiętał było głośne wołanie o kolejny dzban wina, ale skąd wziął się ostry , piekący ból w boku, nie wiedział. Pomacał ręką i stwierdził że jest przykryty jakimś futrem, ostrożnie powoli sięgnął pod nie i dotknął bolącego boku, wyczuł jakiś materiał, czyli ktoś go już opatrzył, ale ból i tak był cholernie wielki, nie wiedział jednak czy nie jest to spotęgowane kacem.

-Obudziłeś się, to dobrze. – usłyszał męski głęboki głos, odwrócił się, w drzwiach izby stał wysoki dobrze zbudowany facet, na oko jakiś trzydziestoletni, kamizelka bez rękawów odsłaniała muskularne ramiona. Chciał się zapytać kim jest, ale ze zdumieniem stwierdził że nie może wydusić z siebie ani słowa, gardło miał tak zaschnięte że aż go piekło. Obcy bez słowa podszedł i podał mu kubek wody, przyjęcie postawy siedzącej było jednak ponad siły chorego, dlatego potrzebował pomocy aby zwilżyć usta.

-Nie przemęczaj się, jesteś w złym stanie.

-Kim jesteś, jak się tutaj znalazłem i co mi się do cholery stało.

-Ha, dobre pytanie, nie wiem co Ci się stało, wczoraj rano zjawiłeś się przed moim domem ledwo utrzymując się w siodle z paskudną raną na boku, zacząłeś coś bełkotać i zwaliłeś się na ziemię, no to Cię tutaj przyniosłem i opatrzyłem, twój koń też potrzebował pomocy, mało brakowało a zajeździłbyś biedne zwierzę na śmierć. Ja nazywam się Talgor a Ty?

-Dathiros. – Powiedział próbując przypomnieć sobie co się właściwie stało, ale bardzo szybko doszedł do wniosku że nic z tego nie będzie dlatego zapytał.

-Jak to wygląda?– kiwnął głową w stronę swojego rannego boku.

-Niedobrze, dostałeś jakimś zatrutym cholerstwem, ze zwykłą raną bym sobie poradził nawet z jakąś trucizną, ale to tutaj to coś innego, nie znam tej trucizny będę potrzebował pomocy dlatego musisz mi przyrzec, że jak Cię uratuję nikomu nie powiesz o tym co się tutaj stanie.

Dathiros zamyślił się, ale co miał do stracenia kiwnął głową na znak że zgadza się na warunki. Talgor wyszedł, ale szybko wrócił nie był jednak sam, zza jego pleców wyłoniła się młoda dziewczyna, mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat, ubrana była w białą cienką sukienkę do kolan. Długie czarne włosy spływały po jej ramionach aż do pasa, miała piękną twarz, ale widać było że jest smutna, co prawda jej twarz nie zdradzała żadnych emocji za to oczy, duże szmaragdowo zielone pełne smutku, był pewien że zaraz ten smutek zacznie się z nich wylewać razem ze łzami, nic takiego się jednak nie stało.

-Usuń truciznę z jego ciała i wszystkie skutki jakie wyrządziła– Powiedział Talgor, dziewczyna bez słowa podniosła dłoń szepnęła coś odwróciła się i wyszła. Dathiros ze zdumieniem stwierdził że bok boli go już mniej co prawda ból nie zniknął całkowicie, ale był to zwykły ból, taki jaki powinien być kiedy ktoś cię zrani nożem czy mieczem.

-Co to było? – Spytał.

-Czary.

-Wiem, ale nigdy nie widziałem żeby ktoś czarował z taką łatwością, czarodzieje których znam muszą się trochę bardziej wysilać, a ona zrobiła to jakby od niechcenia.

-Bo ona nie jest zwyczajną czarodziejką to jest dżin.

-Dżin? Taki co spełniania życzenia?– Dathiros nie mógł uwierzyć, myślał że ktoś robi z niego głupca, z drugiej strony nie mógł zaprzeczyć że to co przed chwilą zrobiła ta dziewczyna było niesamowite.

-Tak.– W głosie mężczyzny nie było słychać żadnej drwiny, był śmiertelnie poważny.

-Dlaczego była taka smutna?

-A ty byłbyś zadowolony gdybyś musiał spełniać życzenia kogoś innego? To chyba nic przyjemnego.

-Fakt masz rację, ale czy to nie jest tak że dżin spełnia trzy życzenia? Nie było Ci go szkoda na wyleczenie obcej osoby? – Poczuł się niepewnie, pomyślał że to nie może być tak że został wyleczony bezinteresownie i to za taką cenę, tylko nie bardzo wiedział czego ktoś mógłby od niego chcieć, przecież nie był bogaty, ani nie miał zbyt potężnych znajomych, sam co prawda potrafił dobrze walczyć, ale to chyba za mało żeby ktoś poświęcił dla niego jedno z trzech życzeń. Sam się sobie dziwił że tak łatwo uwierzył w to że dziewczyna jest dżinem, ale jakoś nie mógł znaleźć w sobie dość przekonania żeby temu zaprzeczyć.

-Tak właściwie to nie trzy, ale o tym porozmawiamy później teraz musisz się przespać, masz wypij to będziesz spał po tym całą dobę, ale dobrze Ci to zrobi. – Mówiąc to podał choremu jakiś mały flakonik. Wypił i od razu zapadł w głęboki sen, nie śniło mu się nic. Obudził się, głowa już go nie bolała, bok też nie. Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie co działo się poprzedniego ranka, pomacał się po boku, opatrunek wciąż był na swoim miejscu. Wstał z zadowoleniem stwierdził że nie sprawiło mu to żadnego problemu, założył spodnie i wyszedł przed dom. Zobaczył Talgora siedzącego na ławce zaraz przed wejściem do domu. Dosiadł się do niego, dziewczyny nigdzie nie widział.

-Wspominałeś że z tymi trzema zaklęciami to nieprawda, więc jak to z tym jest?

-Dzień dobry– Odpowiedział Talgor z nutką irytacji w głosie.

-Tak wspominałem, że to nie do końca prawda ale nie zamierzam o tym rozmawiać przed śniadaniem, chodźmy do domu coś zjeść, Amelia na pewno już coś przygotowała. – Wstał i ruszył w kierunku drzwi Dathiros poszedł za nim. Jak się okazało na stole było kilka pieczonych kurcząt i piwo, co prawda było wcześnie ale żadnemu z mężczyzn to nie przeszkadzało, rzucili się łapczywie na jedzenie i przez dłuższą chwilę nikt nic nie mówił. Kiedy już zaspokoił pierwszy głód zapytał.

-Gdzie właściwie jest ten dżin?

-Amelia? Pewnie kręci się gdzieś po lesie. – Odpowiedział drugi mężczyzna wzruszając ramionami.

– Aha. A możesz mi teraz powiedzieć jak to jest z tymi życzeniami?

-Teraz mogę. Każdy myśli że dżin spełnia trzy życzenia jednak to nieprawda, może spełnić tylko trzy życzenia jednej osobie, ale kiedy nie zdąży tego zrobić, a ktoś zabije jego właściciela niewykorzystane życzenia przechodzą na tę osobę. Dlatego im częściej właściciele dżina będą zabijani, tym więcej życzeń będzie musiał spędzić.

Zatkało go, nie wiedział co powiedzieć. Talgor uśmiechnął się widząc głupią minę swojego rozmówcy.

-Mało kto o tym wie, ale ci nieliczni wtajemniczeni polują na ludzi takich jak ja, a potem uciekają przed sobie podobnymi typami, wszyscy myślą że posiadanie dżina daje duże możliwości, ale to nieprawda, one są bardzo złośliwe, więc wypowiadając życzenie trzeba bardzo ostrożnie dobierać słowa, bo taki niepokorny dżin tylko myśli jak tu obrócić twoją prośbę przeciwko tobie, dlatego zażyczenie sobie władzy nad światem jest zbyt trudne, trzeba by było bardzo starannie wypowiedzieć całe życzenie, a i tak pewnie o czymś byś zapomniał.

Dathiros siedział dalej osłupiały, dlaczego Talgor mu o tym wszystkim mówi, on musi czegoś ode mnie chcieć pomyślał, ale nie podzielił się tymi obawami zamiast tego zapytał.

-Dlaczego mi o tym wszystkim mówisz? Nie boisz się że Cię zabiję i zabiorę twojego dżina?

-Nie, po pierwsze dlatego że nie dałbyś rady jestem silnym czarodziejem można nawet powiedzieć że potężnym. – Zrobił pauzę aby sens tych słów dotarł do jego kompana.

– A po drugie kiedy byłeś nieprzytomny prze sondowałem Ci mózg i wiem że nie jesteś złym człowiekiem.

-Dobry człowiek nie zjawił by się przed twoim domem ledwo żywy, uciekając przed diabli wiedzą kim albo czym.

-Dobrzy ludzie też miewają problemy, a ty takim jesteś, po za tym jesteś też rozsądny i wiesz że nie mówiłbym Ci tego gdybyś mógł mi zagrozić.

-A ty kogo zabiłeś żeby mieć swojego dżina?

-Nie znałeś go, ale było to już jakieś 15 lat temu, od tamtej pory muszę uciekać przed łowcami i nigdzie nie mogę zagrzać miejsca.

-A jaka ona jest, Amelia widziałem że była strasznie smutna, źle ją traktujesz czy co?

-Nie, to nie o to chodzi. Jej pierwszym właścicielem był młody czarodziej, zakochali się w sobie ale mieli duży problem bo wiedzieli że nie mogą być ze sobą zbyt długo.

-Jak to nie mogą? Przecież mógł ją poprosić o wieczne życie czy inną nieśmiertelność i po kłopocie. – Wpadł mu w słowo Dathiros zdumiony że tamten czarodziej o tym nie pomyślał.

-Przecież skoro go kochała to nie wywinęłaby mu żadnego numeru prawda?– Czarodziej zamyślił się na chwilę, wypił pół kufla piwa i odpowiedział.

-Żeby pojąć że to nie takie proste muszę ci wyjaśnić co nie co na temat dżinów. Dżiny to istoty nie z naszego świata, które w swoim świecie przegrały z kimś silniejszym i zostały zesłane tutaj za karę. Kiedy wykonają wszystkie życzenia wrócą do siebie, ale nie wiedzą co ich tam czeka. Kiedy zostaną tutaj muszą wykonywać przynajmniej jedno życzenie na pięć lat, inaczej ciało w którym są umieszczeni ulegnie zniszczeniu i ich prawdziwa postać również. Dlatego nie mogli być razem bo mieli najwyżej piętnaście lat, nawet gdyby zażyczył sobie nieśmiertelności Amelia by zginęła, dlatego żeby coś po sobie zostawić  czarodziej zażyczył sobie potomka zrodzonego z ich miłości, w tej chwili chłopak ma jakieś 17 lat, niestety łowcy porwali chłopczyka, kiedy rodzice próbowali go odbić czarodziej zginął, a ona dostała się pod rozkazy jednego z tych którzy porwali jej ukochanego syna, ja zabiłem go i tak trafiła do mnie. Chciałaby odnaleźć syna ale to nie takie proste, złapali go potężni ludzie, nawet ze swoją mocą nie jest w stanie mu pomóc dlatego jest taka smutna.

-A czy ty nie mógłbyś jej pomóc? Przecież jak sam twierdzisz jesteś potężnym czarodziejem.

-Jestem, ale to niebezpieczne nawet dla mnie, a jej syn nie potrzebuje pomocy jak mi się zdaje, jest już dorosły, a jego niezwykłe pochodzenie daje mu potęgę o jakiej zwykli magowie mogą tylko pomarzyć, jak będzie chciał to sam o siebie zadba.– Mag zamilkł a Dathiros zamyślił się, to co przed chwilą usłyszał trochę nim wstrząsnęło.

-Dlaczego nie wypowiesz wszystkich życzeń i nie pozwolisz jej wrócić do siebie? Albo nie pozwolisz jej odnaleźć syna?

-Już Ci mówiłem że wypowiadanie zaklęć to nie taka prosta sprawa, po za tym ja też mam sprawy w których potrzebuję jej pomocy. – usłyszeli jak Amelia wchodzi do izby. Spojrzał w jej oczy, oczy przepełnione smutkiem i poczuł że musi jej pomóc, zareagował błyskawicznie, chwycił nóż zerwał się z krzesła i wbił go w gardło czarodzieja szybko wyciągnął i wbił jeszcze raz żeby się upewnić, nie żył. Odwrócił się w stronę kobiety, na jej twarzy nie było żadnej zmiany.

-Odnajdziemy twojego syna. – Powiedział uśmiechając się, usłyszeli jak kilka koni wjechało na podwórze.

-Dathiros wyłaź wiem że tam jesteś, jak nie chcesz żebyśmy puścili z dymem tą budę to oddaj mi mój pierścień.

Wyszedł, Amelia razem z nim, zobaczył sześciu jeźdźców, każdy z nich miał na sobie pięknie zdobione ubrania i miecze wyjęte z pochew.

-Oddawaj mój pierścień skurwysynu. – Krzyczał jeden z nich, blondyn z długimi włosami dosiadający wielkiego czarnego ogiera. Dathiros nie pamiętał żeby kiedyś spotkał któregoś z tych mężczyzn, ale nie mógł wykluczyć że to przez nich się tutaj znalazł.

-Zabij ich. – Powiedział do Amelii, nie było sensu negocjować, zbyt dużo razy widział spojrzenia jakimi go obrzucali, mieli mord w oczach. Nic się nie stało, tamci zsiedli z koni i zaczęli do niego podchodzić w półkolu, cofał się krok po kroku.

-Zabij ich! -Wrzasnął.

-Życzenia trzeba wypowiadać dokładnie. – Usłyszał głos Talgora dobiegający od strony domu.

-Zabij ich teraz!- Krzyknął, Amelia pstryknęła palcami i tamci jak jeden zwalili się na ziemię bez życia, chciał kazać zabić maga niestety nie zdążył, poczuł ogromny ból i przestał istnieć, zaklęcie które go trafiło było cholernie mocne, rozerwało go na kawałeczki.

Amelia spojrzała na to co zostało z jej byłego właściciela.

-Chyba trochę przesadziłeś. – Powiedziała.

-Należało mu się , nie pozwolił mi nawet w spokoju dokończyć śniadania.

-Nie musiałeś go aż tak zniszczyć teraz go nie rozpoznają.

-Nie muszą, zrobił już to co do niego należało zapewnił mi trochę więcej życzeń, a teraz ruszajmy uratować naszego syna.– Powiedział uśmiechnął się wsiadł na jednego z koni którymi przyjechało sześciu nieszczęśników i ruszył drogą w świat, Amelia zrobiła to samo uśmiechając się szeroko.

-Nareszcie. – mruknęła.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Jeśli przynajmniej jeden z bohaterów chciał, by znalazło się dziecko Amelii, nie wystarczyło po prostu wyrazić przy niej takie życzenie? Nie takie problemy rozwiązują dżiny. ;)

Trudno mi coś napisać o fabule, bo moim zdaniem ten błąd logiczny ją kładzie. Chyba że jest jakieś wyjaśnienie, którego nie pojęłam. Pod względem warsztatowym niestety jest niedobrze. Interpunkcja leży. Chyba powinieneś stawiać więcej kropek, ale tam, gdzie powinny być. W kwestiach dialogowych stawiasz je jednak zbyt chętnie – przykładem ostatni dialog.

W ogóle dialogi zapisujesz źle – zerknij sobie tutaj:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

 

Sporo pracy przed Tobą, jednak życzę powodzenia. :)

Do tego, co napisała Ocha, dodam jeszcze, że wszystkie Ci, Cię i tym podobne powinny być pisane mała literą, bo to nie jest list.

Pomysł był, błąd logiczny niestety też, ale czytało się nieźle. Pracuj dalej.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

otworzył delikatnie oczy

Zacznę od przyjebki – jak się otwiera delikatnie oczy? Aż sprawdziłem w słownku:

delikatny

1. «odznaczający się kruchością budowy i subtelnością kształtów»

2. «odznaczający się wrażliwością i subtelnością w sposobie bycia; też: świadczący o takich cechach»

3. «mający niewielką intensywność»

4. «lekko strawny; też: wykwintny, wyszukany»

5. «wymagający taktu i ostrożności»

Więc odpowiedź brzmi – jeśli oczy otwiera się delikatnie, to znaczy z niewielką intensywnością. No nie leży mi.

Pomacał ręką i stwierdził że jest przykryty jakimś futrem, ostrożnie powoli sięgnął pod nie i dotknął bolącego boku, wyczuł jakiś materiał, czyli ktoś go już opatrzył, ale ból i tak był cholernie wielki, nie wiedział jednak czy nie jest to spotęgowane kacem.

Zdanie, które wykończy nawet najbardziej cierpliwego czytelnika. Bardzo, bardzo trzeba je uprościć i podzielić na kilka zdań, nie ma żadnego uzasadnienia, żeby takie wielokrtonie złożone zdanie pisać. Poza tym “ostrożnie” zwykle już oznacza “powoli”.

Kim jesteś, jak się tutaj znalazłem i co mi się do cholery stało.

Interpunkcja i przecinki to jedno, cały tekst jest przez niechlujstwo strasznie męczący, ale jednak jeśli nie kończysz pytań znakiem zapytania, to problem jest naprawdę poważny.

Długie czarne włosy spływały po jej ramionach aż do pasa

Z tego zdania niestety wynika, że ramiona też miała do pasa. I tak dalej, i tak dalej…

 

Ja myślę, że najgorsze w tym opowiadaniu jest to, że zamiast fabuły bohaterowie opowiadają fabułę – to ja się tak nie bawię, jak ma być akcja, to ja chcę akcji, a nie opowiadania o akcji. Zwłaszcza, jeśli dialogi są szkolne, niepotoczyste i brzmiące jak opisy, a nie jak język mówiony. Na końcu coś się zaczyna dziać, ale doszedłeś do tego miejsca na skróty, kazałeś bohaterom opisać fabułę, zamiast samemu ją opisać.

Jeśli chodzi o styl – czytaj dużo, jeśli już czytasz dużo – czytaj więcej. 

 

Dla podkreślenia wagi moich słów siłacz palnie pięścią w stół

Spodobał mi się pomysł z przechodzeniem życzeń na następnego właściciela.

Niestety, reszta już znacznie mniej. Faktycznie, dziwne, że tak długo czekali z poszukiwaniami syna.

Jakikolwiek pomysł by nie był, wykonanie go kładzie. Interpunkcja robi, co chce, zapis dialogów do remontu, zgubione spacje przy myślnikach, czasem podmiot się zawieruszy… A wszystko takie bardzo proste, szkolne…

ale dobrze Ci to zrobi.

Ty, twój, pan itp. w dialogach małą literą. W listach dużą.

-Nie znałeś go, ale było to już jakieś 15 lat temu,

W beletrystyce liczby raczej piszemy słownie.

Babska logika rządzi!

Dużo problemów z techniką.

 

Ocknął się, otworzył delikatnie oczy, ale natychmiast musiał je zamknąć, ponieważ słońce świeciło zbyt mocno. Głowa mu pękała(+.), temu się nNie dziwił się temu, w końcu ostatnią rzeczą jaką pamiętał było głośne wołanie o kolejny dzban wina(+.), aAle skąd wziął się ostry , piekący bólboku, nie wiedział. Pomacał ręką (gdzie?) i stwierdził(+,) że jest przykryty jakimś futrem(+.), o Ostrożnie(+,) powoli sięgnął pod nie i dotknął bolącego boku, wyczuwając/wszy ł jakiś materiał(+.), cCzyli ktoś go już opatrzył, ale ból i tak był cholernie wielki, nie wiedział jednak czy nie jest to spotęgowane kacem.

 

– (tutaj powinna być spacja) Obudziłeś się, to dobrze. (tutaj nie może być kropki, sprawdź zasady zapisu dialogów) – usłyszał męski głęboki głos(+.), o Odwrócił się, w drzwiach izby ujrzał/zobaczył stał wysokiego, dobrze zbudowanego faceta, na oko jakiś trzydziestoletniego(+.), k Kamizelka bez rękawów odsłaniała jego muskularne ramiona. Chciał się zapytać(+,) kim przybysz jest, ale ze zdumieniem stwierdził(+,) że nie może wydusić z siebie ani słowa, gardło miał tak zaschnięte(+,) że aż go piekło. Obcy bez słowa podszedł i podał mu kubek wody, przyjęcie postawy siedzącej było jednak ponad siły chorego, dlatego potrzebował pomocy(+,) aby zwilżyć usta.

 

 

Fabuła pojawia się, ale jak dla mnie zakrywa ją kiepskie wykonanie. To mogłaby być dłuższa historia, bo tutaj ledwie coś zaświtało. Infodumpami wszystko zostało wyjaśnione, potem troszkę akcji, zaklęcie, bach, koniec. Moja propozycja jest taka, żeby przed wrzuceniem kolejnego tekstu, dać go na betalistę i troszkę poprawić w kuluarach ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Infodump! Tego słowa szukałem.

Dla podkreślenia wagi moich słów siłacz palnie pięścią w stół

-Obudziłeś się, to dobrze. – usłyszał męski głęboki głos, odwrócił się, w drzwiach izby stał wysoki dobrze zbudowany facet, na oko jakiś trzydziestoletni, kamizelka bez rękawów odsłaniała muskularne ramiona. Chciał się zapytać kim jest, ale ze zdumieniem stwierdził że nie może wydusić z siebie ani słowa, gardło miał tak zaschnięte że aż go piekło.

Na pewno to dobrze zbudowany facet z drzwi chciał spytać kim jest?

 

 

Interpunkcja żyje własnym życiem. A właściwie ledwo żyje i dogorywa. Nieporadnie konstruujesz zdania, zwłaszcza w dialogach walisz wszystko cięgiem, oddzielając tylko czasem kolejne frazy przecinkami – a nie kropkami. Pracuj dalej, bo jest nad czym pracować. O tym wspomniano wyżej, nie ma sensu bym się powtarzał. Naz dobrze prawi o betaliście; przy następnym tekście zaproś parę osób do pomocy i oceny przed publikacją. Efekt może Cię zaskoczyć. Powodzenia!

Jest tu parę fajnych pomysłów. Przechodzenie życzeń, działanie dżina. Niestety giną w fatalnym wykonaniu technicznym. Niebo jest puste od fajerwerków, ale nie zniechęcaj się :) Parę linków na dobry początek:

Podrzucam dodatkowe linki. Mam nadzieję, że okażą się przydatne ;)

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Powodzenia w pisaniu dalszych tekstów! :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Zgadzam się z innymi, że jest tu kilka fajnych pomysłów. Dżin w postaci dziewczynki, przechodzenie życzeń, miłość i nawet finał. Można wprowadzić element, że dżin nie może mieć życzeń dla siebie i rozwiązać w ten sposób "problem" z porwanym dzieckiem. Niestety jest też kilka błędów, które osłabiają wydźwięk tych pomysłów. Naiwność Dathirosa, jego nagłe zauroczenie Amelią, ja wiem, te oczy i smutek, próbowałeś go rozkochać w dziewczynie, ale mnie zaskoczyło nagłe rzucenie się z nożem i słowa "Odnajdziemy twojego syna", zabrzmiało to wręcz groteskowo. Wiesz, twardziel, złodziej i pijak, a bardzo szybko się zauroczył. Mógłbyś dodać gdzieś w tekście, że to magia Amelii tak działa, albo uwiarygodnić to w jakiś inny sposób.

Szkoda, że nie poprawiłeś też błędów.

Zgadzam się z tym, co powiedzieli wcześniej komentujący – opowiadanie jest napisane bardzo źle, a to sprawia, że czyta się je z dużym trudem. Wielka szkoda, że nie poprawiłeś wskazanych błędów, bo to pozwala przypuszczać, że nie zależy Ci, aby Trzy życzenia prezentowały się lepiej.

Sama opowieść też nie zachwyca i mam wrażenie, że przedstawiłeś zaledwie fragment, a nie skończone opowiadanie.

 

ale skąd wziął się ostry , pie­ką­cy ból… –> Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

ka­mi­zel­ka bez rę­ka­wów od­sła­nia­ła mu­sku­lar­ne ra­mio­na. – Autorze, czy widziałeś kiedyś kamizelkę z rękawami?

 

Chciał się za­py­tać kim jest… –> Chciał za­py­tać kim jest

 

zza jego ple­ców wy­ło­ni­ła się młoda dziew­czy­na… –> Masło maślane. Dziewczyna jest młoda z definicji.

 

oczy, duże szma­rag­do­wo zie­lo­ne pełne smut­ku… –> …oczy duże, szma­rag­do­wozie­lo­ne, pełne smut­ku

 

tym wię­cej ży­czeń bę­dzie mu­siał spę­dzić. –> …tym wię­cej ży­czeń bę­dzie mu­siał spełnić.

 

kiedy byłeś nie­przy­tom­ny prze son­do­wa­łem Ci mózg… –> …kiedy byłeś nie­przy­tom­ny, przeson­do­wa­łem/ zbadałem ci mózg

 

muszę ci wy­ja­śnić co nie co na temat dżi­nów. –> …muszę ci wy­ja­śnić co nieco na temat dżi­nów.

 

po za tym ja też mam spra­wy… –> …poza tym ja też mam spra­wy

 

każdy z nich miał na sobie pięk­nie zdo­bio­ne ubra­nia mie­cze wy­ję­te z po­chew. –> Czy na pewno każdy z nich miał na sobie miecze wyjęte z pochew?

Proponuję: …każdy z nich miał na sobie pięk­nie zdo­bio­ne ubra­nie, a w dłoni mie­cz wy­ję­ty z po­chwy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Technicznie słabo, pomysł naciągnięty.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka