- Opowiadanie: Łosiot - Uśmiech słychać przez telefon

Uśmiech słychać przez telefon

Hej. Mój absolutny debiut “pisarski”, jestem strasznie ciekaw czy udało mi się przekazać koncepcję, zamysł, być może zarysować pewien problem? Nowe technologie włażą wszędzie, widzę to bo pracuję trochę w, a trochę obok tego dziwnego świata innowacji. Dziekuję każdemu, kto poświęci te pare minut swojego cennego czasu na przeczytanie :) Also – nie wiem czy ktoś to w ogóle przeczyta – bo pierwszy raz “dodałem opowiadanie” i nie wiem czy zrobiłem to prawidłowo?

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy, Skoneczny, Nevaz

Oceny

Uśmiech słychać przez telefon

 

Skończyła się ostatnia rozmowa tej zmiany. Kiedy irytujący głos klienta w słuchawkach wreszcie ucichł, Nick wziął głęboki oddech i odczekał kilka sekund. Zegar na monitorze pokazywał kilka minut do północy. Dioda przy kamerze wpatrzonej prosto w jego twarz mrugała dyskretnie.

Wydech.

– Dobrze ci dziś poszło! – Usłyszał radosny głos w słuchawkach.

Mistrzyni Uśmiechu, Który Słychać Przez Telefon Nawet na Koniec Nocnej Zmiany. Zawsze pełna entuzjazmu, patologicznie pozytywna, tak bardzo dbająca o dobry nastrój wszystkich dookoła.  Cholernie chciało mu się spać.

– Nick, jesteś tam?

– Tak, tak, cześć Irmina.

– Bardzo dobrze. Nick sprawiłeś, że czuję się szczęśliwa. Masz dziś sto procent zadowolonych rozmówców! Chłopaku, tak trzymaj, ludzie lubią z tobą rozmawiać, to jest piękne! Właśnie o to nam chodzi!

“Zawsze jesteś szczęśliwa” pomyślał Nick. Jej słuchawkowy szczebiot jeszcze chwilę próbował uszczęśliwiać Nicka, ładować go dobrą energią, dziękować, zachęcać.

Parę sekund przed dwunastą padło tak wyczekiwane przez Nicka “kończymy, dzięki za dziś”. I ku zaskoczeniu Nicka: 

– Jesteś zmęczony, wyśpij się.

To ostatnie akurat było nowe. Tak jak Nick stosował w rozmowach z klientami wyświetlane na monitorze podpowiedzi, tak Irmina prowadziła swoje rozmowy z pracownikami call center. Przynajmniej o to Nick ją podejrzewał. Schematy kilkuminutowych podsumowująco-coachingowych rozmów owszem, różniły się, w zależności od wyników z każdego dnia. Omawiali trudniejsze przypadki, nieudane rozmowy z niskim indeksem zadowolenia klientów. Były feedbacki, retrospekcje i rekomendacje.

Jednak starego weterana call center trudno było zwieść, Nick wyczuwał skrypty, utarte szlaki, scenariusze, rozgałęziające się ścieżki konwersacyjne.

Tym razem, Nick naprawdę był zmęczony. I Irmina to zauważyła.

 

Praktycznie od razu po rozmowie z Irminą, wpadł mail z informacją o przelewie dniówki. Gdy telefon bezskutecznie walczył o jego uwagę dyskretnymi wibracjami, Nick wyplątywał się z zestawu słuchawkowego, wyłączał komputer i kamerę, sprzątał biurko , głównie z dziesiątek zarysowanych postaciami robotów i robocików kartek i karteczek. Kilka z tych machinalnie powstałych rysunków obejrzał i szybko podarł. Cała armia robotów wylądowała w koszu na śmieci.

 

Nick bardzo lubił wychodzić z ciepłego biura w zimną noc miasta. Rześkie powietrze stawiało na nogi, a odbijająca się echem od szklanych tafli cisza wyludnionej o tej porze dzielnicy biznesowej – działała odstresowująco. Światła neonów, logotypów, LED-ów rozświetlały mgiełkę oddechu uciekającego w chłód nocy. Tego dnia było naprawdę zimno, Nick naciągnął kaptur i szybko ruszył w kierunku czekającego Ubera.

Telefon znów zaczął się dobijać do świadomości Nicka, tym razem skuteczniej, nie był już ograniczony do samych wibracji. Aplikacja poinformowała Nicka, że ktoś jeszcze zamówił kurs i jest okazja na share. Zaakceptował – to ktoś z firmy. Wsiadł do auta, szybko zabezpieczył się przed koniecznością rozmowy z kimkolwiek wielkimi, wypełnionymi basem słuchawkami. Z biura wytoczył się zwalisty facet, też z CC. Rozejrzał się niepewnie i ruszył w kierunku auta.

 

Nick naprędce stworzył istną fortecę. Od góry zasłaniał go kaptur. Po bokach chroniły go słuchawki. Twarz podświetlał ekran smartfona – pole siłowe Internetu. Nie do zdobycia. Jednak – intruz ośmielił się przypuścić szturm. Coś, jakiś minimalny ruch, kazał Nickowi spojrzeć na kolesia, siedzącego obok. Kiedy napotkał jego podkrążone oczy i zobaczył, że ten coś do niego mówi – nie miał już wyjścia. Twierdza padła. Zdjął słuchawki i zblokował telefon.

– Czy do Ciebie też dzwonią? – Bez wstępu zapytał współpasażer.

– Że co?

Pan Żaba (jak go sobie  na początku szybko ochrzcił Nick ze względu na wyłupiaste oczy), przedstawił jako Bart. Po chwili Nick zaczął szukać w głowie innego przezwiska – nawiązującego do naprawdę nieświeżego oddechu który opanował wnętrze taksówki.

– No wiesz, czy dzwonią do Ciebie…

– Nie no co ty, pracuję w CC i nikt do mnie nie dzwoni. – Nick zaczął się nakręcać. – Siedzę 8 godzin rozumiesz, i kurwa zero telefonów!

– Ej spoko, OK? – Bart zabrzmiał trochę groźnie, a Nick właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę – jest od niego dużo, dużo mniejszy.

– Dobra, nie chcesz gadać, to nie. – Dodał 

Nick już zakładał z powrotem słuchawki, Bart jednak mówił dalej, więc się wstrzymał. 

– Po prostu miałem dziwną rozmowę, ponoć niedawno zaczęli dzwonić dziwacy w imieniu innych klientów ot co. Nie miałeś jeszcze takich? Tacy… spokojni. Nie wiesz – wkurwiony? – Zadowolony? System też nie jest w stanie tego rozpoznać i źle podpowiada. Możesz być nie wiem jak słodki – jadą tak konkretnie, że nie pogadasz. To chyba jacyś jebani prawnicy.

Bart wyczekująco przyglądał się Nickowi. Na szczęście auto zaczęło zwalniać, by w końcu zatrzymać się pod blokiem Nicka.  

– Nie wiem o czym mówisz chłopie, wyśpij się, jesteś zmęczony, nara. Umyj zęby.

 

Gdyby nie to, że temat dziwnych prawników wrócił dość szybko i dotknął jego samego, Nick zapamiętałby z tamtej nocy wyłupiaste oczy Barta i jego kapciowy oddech. 

– Dzień dobry, jestem asystentem państwa klienta.

– Dzień dobry z tej strony Nick, w czym mogę pomóc? 

Gość mówił bezbarwnie, zero emocji w głosie. Biometria głosu – niby w porządku, klient został zidentyfikowany – jako klient. Wykres emocji – płaski. Jednak system podpowiedzi na monitorze zachowywał się dość niepewnie. Na wszelki wypadek kazał się Nickowi uśmiechać i dopytać o dane klienta. Dodatkowa weryfikacja poszła bardzo sprawnie. Loginy, hasła abonenckie, numery klienta.

Kolejnych kilka minut szybko zmieniło się w jazdę bez trzymanki. Gość zgłosił reklamację. Sprzęt nie spełniający oczekiwań klienta, zwrot kasy. Nie zepsuty, czy felerny. Po prostu – nie spełniający oczekiwań. Sytuację próbował ratować system, podpowiadając mu propozycje alternatywnych rozwiązań – może wyślemy kogoś, zrobi szkolenie, dołożymy pakiet gratis? Może wymiana? Wszystkie standardowe zagrania pojawiały się i znikały na ekranie ale Nick nie miał nawet możliwości dojść do słowa.

Pan asystent wyrecytował podstawy prawne, wskazał termin zwrotu pieniędzy wynikający z zapisów gwarancji, dołożył jakieś kary wynikające z jakiegoś kodeksu, a na koniec – poprawił prawami konsumenta i regulaminem świadczenia usługi. Na ekranie emocje klienta – nadal zero. Nick był w całkowitej defensywie.

Nagle włączyła się Irmina. Bezceremonialnie odcięła mikrofon Nicka i dość brutalnie wcięła się w rozmowę – bez słowa wstępu wyrecytowała serię przepisów, zapisów, paragrafów i punktów. Nick był pewien, że po takiej serii ciosów facet nie wstanie. Tym bardziej, że pierwszy raz usłyszał Irminę mówiącą głosem tak wypranym z wszelkich emocji, w z tym jej słynnego, słyszanego przez telefon, uśmiechu. Nie brzmiała miło. Gość odpowiedział Irminie sekwencją błyskawicznie zacytowanych przepisów, dokładając do tego wykładnię prawną. Irmina natychmiast przywołała kolejne paragrafy i zrewanżowała się interpretacją profesora którego nazwiska Nick nie zrozumiał. W ogóle, po pewnym czasie Nick przestał rozumieć cokolwiek. Rozmawiali coraz szybciej. Z początku nawet zabawnie brzmiąca, przyspieszona paplanina, przerodziła się w niezrozumiałe pasmo pisków i sygnałów.

 

Nick był pewien, że coś się zepsuło. Zdjął popiskujące słuchawki i spojrzał tępo w monitor, na którym transkrypcja rozmowy z klientem wyglądała jakby ktoś błyskawicznie wklejał całe bloki tekstu.

 

Robocik z niedokończonego rysunku na kartce przyklejonej do biurka przyglądał się Nickowi ze złośliwym uśmieszkiem.

 

 

Koniec

Komentarze

Przykro mi Łosiocie, ale zupełnie nie wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć. W dodatku zapomniałeś o fantastyce. :(

Wykonanie pozostawia trochę do życzenia, a nie najlepsza interpunkcja skutecznie utrudnia lekturę.

 

– Do­brze ci dziś po­szło! Usły­szał ra­do­sny głos w słu­chaw­kach. –> – Do­brze ci dziś po­szło! Usły­szał ra­do­sny głos w słu­chaw­kach.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda Ci się ten poradnik: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Chło­pa­ku tak trzy­maj, lu­dzie lubią z Tobą roz­ma­wiać… –> Chło­pa­ku, tak trzy­maj, lu­dzie lubią z tobą roz­ma­wiać

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się jeszcze w dalszej części opowiadania.

 

Tym razem – Nick na­praw­de był zmę­czo­ny… –> Co tutaj robi półpauza? Mam wrażenie, że w dalszym ciągu opowiadania zdarza Ci się używać półpauzy zamiast przecinka.

Literówka.

 

pole si­ło­we in­ter­ne­tu. –> …pole si­ło­we In­ter­ne­tu.

 

przed­sta­wił jako Bart. – Pewnie miało być: …przed­sta­wił się jako Bart.

 

– Sie­dzę 8 go­dzin ro­zu­miesz, i kurwa zero te­le­fo­nów! –> – Sie­dzę osiem go­dzin, ro­zu­miesz, i, kurwa, zero te­le­fo­nów!

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Bart był dziw­ny.

– Po pro­stu mia­łem dziw­ną roz­mo­wę, ponoć nie­daw­no za­czę­li dzwo­nić dzi­wa­cy w imie­niu in­nych klien­tów ot co. Nie mia­łeś jesz­cze ta­kich? Tacy dziw­nie spo­koj­ni. – Czy to celowe powtórzenia?

 

tego co Nick zro­zu­miał – do­kła­da­jąc do tego wy­kład­nię praw­ną. –> Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuje za te uwagi. Zrobie korektę. Co do fantastyki – to jest SF, nie fantastyka. I ono (to SF) tu jest, tylko że zapewne niezręcznie pokazane, skoro go nie widać :) Pozdrawiam.

Bardzo ciekawe podejście do kwestii androidów w przyszłości. Być może tak właśnie będzie, że nawet nie zauważymy kiedy pojawią się wśród nas.

Ciekawa historia. Jest tu sympatyczny pomysł, ale zawarty w krótkiej formie tak naprawdę nie pozostaje w pamięci. Ot, zapoznać się i zapomnieć.

Podsumowując: jest okej, ale bez fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

zabezpieczył się przed koniecznością rozmowy z kimkolwiek wielkimi Sennheiserami

Cytując Tomasza Lisa: skąd ci biedni ludzie k…a mają to zrozumieć? ;) A na poważnie: dlaczego zakładasz, że czytelnik wie, że chodzi o słuchawki? Ani ta nazwa tu nic nie wnosi, ani nic nie wyjaśnia, wprowadza niepotrzebne zamieszanie – może tyle, że można założyć, że dla bohatera to jest ważne, jakich słuchawek używa. Potem coś wspominasz o słuchawkach, ale jeśli ktoś nie wiedział od początku, to i tak tego nie złapie, zwłaszcza, że jesteśmy na portalu fantastycznym i można sobie dopowiadać, że to np. jakieś urządzenie do deprywacji sensorycznej, zwłaszcza, że jest wielkie. Niby błaha sprawa, ale dla mnie to dobry przykład, żeby pokazać, że przy każdym słowie w każdym tekście można sobie zadać pytanie – po co? Przy okazji: “sennheiserami” małą literą w tym wypadku.

Rozmowy Nicka z Bartem najzwyczajniej na świecie nie zrozumiałem, do tego jest napisana chaotycznie, atrybucji kwesti dialogowych muszę się domyślać, są bardzo nieinstynktowne (nie musi być w każdej sytuacji “powiedział, “zapytał”, ale jednak jeśli czytelnik musi się zatrzymywać i myśleć “zaraz, zaraz, a to kto powiedział?” to coś trzeba poprawić.

Dwukrotnie w początkach tekstu personifikujesz telefon:

telefon bezskutecznie walczył

Telefon znów zaczął się dobijać do świadomości Nicka

Co ciekawe, akurat w tym tekście to ma sens i można sobie z tego wyciągać ciekawe wnioski, ale jeśli to przypadek, to uważaj, bo może masz tendencję do nadużywania tego środka stylistycznego (wszyscy tu mamy jakieś tendencje, ale dobrze, jak jesteśmy ich świadomi).

Bardzo podobało mi się, jak w tak krótkim tekście namalowałeś świat CC – bardzo przekonująco, zwięźle, bez zbędnego opisywania i wyjaśniania, tylko przez szczegóły dobrze wplecione w tekst. Fantastykę stwierdzono, dehumanizacja komunikacji w świecie, który i tak jest skrajnie zdehumanizowany, to ciekawy temat.

Jak na “absolutny debiut” to jest to bardzo, bardzo przyzwoite opowiadanie, nad stylem i interpunkcją musisz pracować (w tym drugim wypadku chodzi nie o zasady dla zasad, tylko o to, żeby czytelnik się nie gubił – ja się trochę gubiłem), akurat w tym tekście chyba byłoby dobrze go przeczytać sobie na głos, łatwo wychwyciłbyś kryzysowe momenty, np:

Dzień dobry z tej strony Nick, w czym mogę pomóc? …Asystentem?

Tego przy takim zapisie się nie da sensownie przeczytać na głos i w związku z tym nie da się też tego sensownie przeczytać. Trzeba napisać inaczej.

Dla podkreślenia wagi moich słów siłacz palnie pięścią w stół

Łosiocie, nie domagałam się fantasy, a fantastyki, bo żadnej nie dostrzegłam. Science fiction to także fantastyka.

Miło mi, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To, co ja zrozumiałem z tej historyjki, podoba mi się. I widzę w niej science fiction (bliskiego zasięgu). Są tu napisane z wyczuciem, żywe kawałki, w szczególności opis nastroju bohatera po wyjściu z pracy i scena w taksówce. Edytorsko tekst nie do końca wygładzony, ale mnie to nie przeszkadza. Całkiem przyjemna lektura.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Tekst podobał mi się dopóki się nie skończył i nie zostałam pozostawiona ze smutnym “ale o co chodzi”? Lektura komentarzy podsunęła mi interpretację, że ludzie byli zastępowani przez jakieś androidy, albo inne roboty? Pociągnęłabym to trochę dalej, żeby wyjaśnić dokładnie o co chodzi i jak to wpływa na życie tych, których dotyczy (bo pewnie niedługo wszyscy w CC stracą pracę?)

Podsumowując, pomysł spoko, ale nie powalił mnie na łopatki :) 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

No proszę. Całkiem udany debiut. Świat, gdzie człowiek oddala się od komunikacji tradycyjnej, międzyludzkiej(rozmowa w uberze), na rzecz komunikacji fantomowej, z której nie wiele rozumie (pogadanka na poziomie sztucznej inteligencji). To nasza przyszłość. Nie tylko w tym oddajemy maszynom pola ;)

 

Masz coś do powiedzenia, a to u mnie zawsze w cenie. Popraw sugerowane błędy,a masz u mnie kliknięcie do biblioteki. Tylko pamiętaj, następny klik tak łatwo ode mnie nie wpadnie. Oczekiwania rosną ;)

Pozdrawiam.

Podobało mi się, uważam, że to dobry debiut. :)

To, że tekst nie ociekał od science fiction, sprawiło, że nawet bardziej przypadł mi do gustu. Widać, Autorze, że masz wyobraźnię i naprawdę ciekawe pomysły. Pozdrawiam. :)

Mili Państwo, bardzo zachęcające do pracy uwagi, konstruktywne i pomocne. 

Dziękuję. Dopracowałem jeszcze trochę ten tekst. Jestem zaskoczony tym, jak bardzo interpunkcja, zapis dialogów i tego typu technikalia, wplywają na odbior. Chętnie jeszcze coś tu kiedyś wrzucę, bo okazuje się, że takie pisanie daje niezłą frajdę, poza tym Wasza reakcja i feedback :P zachęcają. 

Jest jakiś pomysł na świat, ale nie widzę specjalnie pomysłu na fabułę. A ona też się czasem przydaje. Ot, facet pogadał z kolegą z pracy, dowiedział się o problemie, potem z tym problemem zetknął się osobiście. I?

Czytało się przyjemnie, SF jest w wystarczającej dawce.

Wykonanie jeszcze można dopracować. Wołacze, Łosiocie, oddzielamy przecinkami od reszty zdania.

Czemu wytknięte wcześniej błędy jeszcze nie poprawione? Masz opcję edycji tekstu.

Babska logika rządzi!

Pomysł, jak dla mnie, czytelny.

Dołączam do zadowolonych z treści, niezadowolonych z techniki. Może jesteśmy na tym punkcie trochę zakręceni, ale tych kilka przecinków, zwłaszcza w dialogu znacznie ułatwia “usłyszenie”, co i jak bohater mówi. Moim zdaniem nadużywasz też myślników, np. tutaj: “Jednak – intruz ośmielił się przypuścić szturm”, “Po prostu – nie spełniający oczekiwań”. Wiem o jaki efekt Ci chodzi, ale kiedy wplatasz tę manierę w partie dialogowe, w których myślnik (czy tam półpauza) ma inne zastosowanie, to robi się już niezły misz-masz.

Ale jest na tyle ciekawie, że z chęcią przeczytałbym kolejne Twoje teksty.

Fajny pomysł, choć dla mnie za krótko :) Czegoś jeszcze mi na końcu zabrakło, wszystko się tak nagle urywa.

Dobrze przedstawiony świat i klimat korpo. Poczułem zmęczenie Nicka, jednak czym dalej, tym mniejsza była ma przyjemność czytania. I nie chodzi o warsztat, tylko fabułę. Rozmowa z Bartem ujdzie, rozmowa, a raczej relacja rozmowy Irminy z botem już nie. Miało wyjść, że Nick nie wie o co chodzi, a mi trochę wyszło, że sam autor nie jest pewny co napisać. Finał nie zaskoczył. Samo opowiadanie bez poważnych błędów, więc chyba się udało.

Mi również się spodobało :) Zgrabnie przedstawiony temat automatyzacji i tego, jak powoli wkracza ona w ludzką codzienność :) Pozdrawiam!

Verman

Nie wiesz – wkurwiony? – Zadowolony?

Ten zapis jest dziwny. Nie wiem, czy jest poprawny, czy nie, ale szczerze mówiąc to jest kwestia drugorzędna. Ważniejsze jest to, że musiałem przeczytać to dwa razy, żeby zrozumieć, że Bart wymienia opcje, a nie że są to jakieś didaskalia czy coś takiego. Zmieniłbym to jakoś, zastanów się nad tym.

 

– Nie wiem o czym mówisz chłopie, wyśpij się, jesteś zmęczony, nara. Umyj zęby.

Świetne :D

 

Czasem sobie wypisuje takie super rzeczy z tekstu jak powyżej, ale tutaj nie do końca ma to sens, bo całość jest świetna. W genialny sposób pokazałeś przedmiotową rolę człowieka w niepokojącej wymianie informacji. Świetne dialogi, naturalne, plastyczne. Tekst jest przy tym cholernie współczesny, zarówno pod względem języka, jak i zastosowanych patentów fabularnych [ten Uber? mała rzecz a jak świetnie buduje klimat]. Przy tym całość jest spójną, bardzo przemyślaną konstrukcją, niczego tutaj nie jest za mało ani za dużo.

To mógłby być odcinek Black Mirror :D Super.

No nieźle.

Zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony puentą : ).

Wydaje mi się również, że tego rodzaju androidy to wciąż jeszcze fantastyka… chyba, że na drugim końcu słuchawki dzieje się coś, o czym nie wiemy ;) ?

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nick lubi roboty tak jak Ja.  Podobało mi się, Dzięki :) Fajne zakończenie 

Lęk przed przegraną gwarantuje porażkę.

Bardzo podobała mi się część, w której opisujesz pracę w call center, podobała mi się również rozmowa w taksówce. A potem nastąpił finał i zostałam z nieco głupią miną. Mam wrażenie, że końcówka wyszła Ci na szybko, na odwal się.

Ale to nie zmienia faktu, że czytało się bardzo dobrze, a jak na debiut to tak, że hoho. :)

Wciąga, udało Ci się wykreować bardzo namacalny świat (najbardziej w scenie wyjścia z pracy). Jest też pomysł, ale opowiadanie wydaje mi się ucięte jak nożem. W takiej formie końcówka nie satysfakcjonuje, chciałbym poczytać więcej.

Nowa Fantastyka