- Opowiadanie: Blackburn - Spacer

Spacer

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Spacer

Przełożyłem smycz do prawej ręki, a lewą nacisnąłem chłodną klamkę. Otworzyłem drzwi i wyszliśmy powolnymi, starczymi krokami.

 

– Dzielny byłeś – powiedziałem do mojego psa.

Zerknąłem na siwiejący pyszczek.

– Pani weterynarz jest bardzo miłą kobietą. Przecież nie mogła wiedzieć, że Alicja już od roku nie żyje.

Pies przystanął i lekko opuścił łeb.

– No co, tęsknisz za nią? Musisz w końcu się z tym pogodzić.

Wyjąłem z kieszeni smakołyk.

– Masz, to poprawi ci humor.

Jego nos się poruszył. Zwierzak delikatnie chwycił przysmak i powoli pogryzł.

Ruszyliśmy dalej.

– Gdy byłeś szczeniakiem, to wszędzie było cię pełno. A i butów nie oszczędzałeś, urwisie.

Szliśmy przez chwilę w ciszy.

– Alicja często cię upominała, ale nie potrafiła się złościć…

 

Kobieta z dziewczynką szybkim krokiem szły w naszym kierunku.

 

– Dzielny byłeś. Wiesz, pozwolę ci poleżeć na fotelu. Co ty na to, Mako?

Machnął dwa razy krzywym ogonem.

– Tylko dziś nie chrap. Zresztą… – Machnąłem ręką. – Od osiemnastu lat masz posłanie obok naszego łóżka. Przyzwyczaiłem się do twojego stukania łapami i poszczekiwania przez sen.

Zatrzymaliśmy się, wyjąłem smakołyk i podałem przyjacielowi.

– Dzielny byłeś. Widzisz, to nie było takie straszne. Małe ukłucie i po wszystkim.

 

– Mamo – zapytała dziewczynka. – Dlaczego ten stary pan ciągnie pustą smycz?

– To jakiś wariat. Idź szybciej, bo nie zdążymy.

Koniec

Komentarze

Och Ty. To było takie smutne, że nawet mnie ruszyło. Chociażby dlatego muszę kliknąć.

Dla mnie to zbyt sztampowa i mało subtelna próba zagrania na emocjach. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Mnie również nie ruszyło. Podobne chwyty widuję dosyć często. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Ech, muszę być dziś w sentymentalnym nastroju. ;)

A tam, po prostu kto co lubi ;)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Och, a mnie ruszyło i to bardzo. Może dlatego, że ja psiara jestem i parę piesków już pożegnałam w swoim życiu. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wiem, że tekst nie trafi do wszystkich, ale do niektórych może się uda dotrzeć. Lubię mało subtelne motywy – wyraziste. 

 

@ocho, wygląda na to, że nasza wrażliwość jest podobna.

 

Dziękuję za opinie.

bemik, dziękuję za opinię. Też mam psa. :)

W moim przypadku ruszyło to nie jest dobre słowo. Sama historia i finał może nie chwytają mnie aż tak za serce, gdyby opowiedział mi to ktoś w dwóch zdaniach, mógłbym nie zwrócić uwagi, ale dialog jest naprawdę dobry, prawdziwy, smutny i wesoły zarazem, bardzo przekonywujący. Pozdrawiam.

Ojej :(

 

Mnie ruszyło. Świetny tekst, Anonimie.

W sumie to nie tylko ruszyło, ale i wzruszyło wręcz.

Udało Ci się w krótkiej formie zawrzeć ogromny ładunek emocjonalny, nie popadając jednocześnie w przesadę i jakiś uczuciowy infodump. Dla mnie było subtelnie. Niby na końcu trzasnęło w łeb wyraziście, ale przez cały tekst tony były znacznie łagodniejsze.

 

Klik.

Mnie ruszyło, ale pewnie dlatego, że już żegnałam w życiu czworonożnych przyjaciół i mój zwierz też ma już posiwiałą mordkę.

It's ok not to.

A ja nie kumam. Z kim właściciel rozmawiał? Nie wiedział, po co poszedł? Nie zauważył?

Babska logika rządzi!

Finklo, starszy pan ciągnie pustą smycz, bo nie ma już Mako. Zostały tylko smakołyki w kieszeni. I pamięć o przyjacielu…

Aż głupio pisać, że przeczytałam z przyjemnością. Na pewno się wzruszyłam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, nie ma Mako. To jasne. Ale dlaczego pan o tym nie wie, i dalej gada do Mako?

Gdzie tu fantastyka?

Babska logika rządzi!

Pan wie o wszystkim, ale gada do Mako, bo tak łatwiej. Panu w tej chwili, rzecz jasna.

A fantastyka… No cóż, trafiały się tu znacznie dłuższe opowiadania, ze zdecydowanie mniejszą zawartością fantastyki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fantastyki nie ma za grosz.

 

Dziękuję za opinie i kliki.

Ach ta przejmująca samotność… Wykonanie ok. Co do emocji jakie generuje opowiadanie to współczucia dla bohatera było śladowe. Wszyscy wiemy że starość i samotność to coś strasznego. Cierpię chyba na znieczulicę… ;)

Blacktom, dzięki za opinię. Dodam, że szort nie traktuje o starości i samotności, choć one tu występują. Ale rozumiem, że mogło nie trafić w gust.

 

edit: duszek mnie zdekonspirował :)

 

 

Efekt osiągnięty, choć nie u wszystkich, a co ważne prostymi środkami. Fantastyki nie stwierdziłem, bo wizji staruszka za tokową nie uważam.

Przeczytałem, ale nie popłakałem się, ani nawet nie pociągnąłem nosem. I obawiam się, że szorciak szybko uleci z mojej pamięci. :<

Fantastyki brak, ale to da się znieść. Mnie nie chwyciło, ot scenka, która nie porywa awangardą i nie rzuca na kolana. Ale wszystkich zadowolić się nie da ;)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Dziękuję, Panowie, za informacje zwrotne. Części komentującym się podoba, a części nie. Spodziewałem się. ;)

 

 

 

Byłbym bez serca, gdybym nie przyznał, że to ładny pomysł.

Ale nie ustrzegłeś się błędów w wykonaniu. I niestety publikacja na portalu fantastycznym te błędy podkreśla. I nie chodzi o brak fantastyki, tylko zakładaną przez czytelnika z góry jej obecność. Bo gdybym opowiadanie przeczytał na jakiejś stronie ogólnoliterackiej (inna sprawa, że nie zaglądam na takie strony) to pewnie efekt byłby większy. A tutaj, gdy widzę szorta na tysiąc znaków, to od razu spodziewam się mocnego twistu na koniec. Pierwsze zdania podpowiadają że będzie o śmierci i zastanawiam się tylko, ilu spośród bohaterów już nie żyje. Potem wspominasz o zbliżającej się kobiecie z dziewczynką i jakby nigdy nic wracasz do rozmowy staruszka z psem. To ja sobie myślę: aha, minęli te osoby jakby byli przezroczyści, czyli dobrze myślałem – oboje są duchami, a zatem to zaskoczenie na koniec będzie dotyczyło raczej Alicji. Doczytuję do końca i… choć jest wzruszający to rozczarowuje.

Mnie nie ruszyło, bo ja już w dziwactwa obrosłem – mam tu na myśli ostatni fragment – ale wykorzystanie w sztuce psa jest bardzo dobrym motywem. O ile pamięć mnie nie myli pisał o tym bardzo ciekawie J. M. Coetzee w “Hańbie”.

Hm… Jeżeli to nie jest historia starca nie potrafiącego oddać czasowi ostatniej rzeczy, która mu została po śmierci żony to faktycznie pomysłu nie mam o czy szort jest… Ach te spekulacje ;)

<3

 

Aż brakuje słów. Miłość człowieka do psa i na odwrót jest czymś wspaniałym. 

Nie jest łatwo pogodzić się z odejściem najbliższych. Nieważne, czy to zwierzę, czy człowiek.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

coboldzie, bardzo ciekawy, obszerny komentarz. Daje do myślenia. Dziękuję, że zajrzałeś i zostawiłeś uwagi. :)

 

Piotrze, no jeśli obrastające Cię dziwactwa są dziwniejsze, to całkowicie rozumiem, że nie ruszyło. ;)

 

Blacktom, możliwe że źle zrozumiałem Twój pierwszy komentarz – że tekst jest o starości i samotności. Jest między innymi o tym, o czym napisała Morgiana i, chyba, Ty w drugim komentarzu. :)

 

Morgiano, się rozumiemy. Dziękuję. :-)

 

 

Za pierwszym razem mogłem lepiej rozwinąć myśl, Blackburn :)

Historia nie powaliła mnie na kolana, ale czytałam z przyjemnością i ciekawością :) mimo smutnej konkluzji na koniec.

Nerisso, dzięki za info zwrotne. Miło. :)

Smutne i rozczulające, rzeczywiście coś mnie w środku ukłuło jak przeczytałam zakończenie, chociaż nie mogę powiedzieć, że kompletnie mnie zaskoczyło. Temat z kategorii: jeśli ktoś miał psa, to na pewno się wzruszy. W sumie nie widzę nic złego w wykorzystywaniu takich motywów. Grunt, że historia dobrze napisana i przyjemnie się ją czytało. Fajne.

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Siadło, Blackburnie, pewnie dlatego, że mam starego psa, wziętego kilkanaście lat temu ze schroniska. Był ze mną wszędzie i zawsze, a teraz coraz mniej słyszy i coraz krótsze znosi spacery, stawy bolą, oczy mętnieją, schody sprawiają trudność, wiadomo. Zawsze w podobny sposób odbierałam stratę zwierząt i ludzi, dlatego do mnie obie straty, które tutaj zawarłeś, dotarły bardzo mocno. Ot, w kilka zdań opowiedziany krąg życia (wspomnienie szczeniaka w punkt). Super.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

rosebello, no to fajnie, że dobrze i przyjemnie się czytało. I że ukłuło ;)  Dzięki za komentarz. 

 

Naz, ano właśnie o te straty chodzi, i że kolejna strata, nawet mniejsza, może zadziałać jak “przekroczenie masy krytycznej”, co może zmienić perspektywę na zawsze. Dziękuję  że zajrzałaś. 

Mi się podobało. Ode mnie piątal. 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dzięki za przeczytanie, opinię i wysoką ocenę, Fasoletti. :)

Smutne, od razu mi sie pies moich rodzicow przypomnial, po ktorego smierci dlugo nie moglam dojsc do siebie :( :( :(

Oj, to chyba niedobrze, że tak się stało – przywołało tak przykre wspomnienia. Wybacz. 

Napisane zgodnie z zasadą “Bohater nieciekawy? Daj mu psa”. Czytam dyskusję powyżej i taki ping pong się zrobił: a mi się podobało, a mi się nie podobało.  Szanse na “podobało mi się” rosną, jeśli komentujący ma psa :) Ale też nie dają gwarancji – ja mam psa, na końcu tekstu pojawiło się u mnie nawet wzruszenie, ale niestety, ramionami.

Przy czym to nie o to chodzi, czy komuś się podoba, czy nie, tylko czy to jest dobry tekst. IMHO średni – bohater mówi do psa w sposób nienaturalny, bo koniecznie musiał też wyjaśnić czytelnikowi swoje relacje z psem:

Alicja często cię upominała, ale nie potrafiła się złościć.

Gdy byłeś szczeniakiem, to wszędzie było cię pełno. A i butów nie oszczędzałeś, urwisie.

Od osiemnastu lat masz posłanie obok naszego łóżka. Przyzwyczaiłem się do twojego stukania łapami i poszczekiwania przez sen.

Każde z tych zdań dla mnie brzmi po prostu niewiarygodnie – jak w teatrzyku dla dzieci, gdzie trzeba wszystko bardzo powoli i po kilka razy wprost wytłumaczyć. Taki Piątek z Pankracym się zrobił, krótko mówiąc.

Dla podkreślenia wagi moich słów siłacz palnie pięścią w stół

 

Taki Piątek z Pankracym się zrobił, krótko mówiąc. 

Zabawne to określenie. Podoba mi się. :)

 

Rozumiem też, że każdy ma swoją wizję gadania do psa. Krytyczne opinie też w cenie. Dzięki.

 

 

:) Bardzo dobry tekst, wiec nie mam, co wybaczac… Wole dramaty od komedii :) Milej nocy.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Smutne i poruszające – tylko niestety jakoś do mnie głębiej nie przemówiło ;) Za zimny drań coś ostatnio jestem.

Jednak sama narracja i konstrukcja spełnia założenia, przynajmniej w moim przekonaniu.

Podsumowując: ładny i emocjonalne koncert kolorowych fajerwerków, ale po prostu nie w moim typie.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Anet, miło że zajrzałaś. Dzięki. :)

 

NoWhereMan, dzięki, zimny draniu. ;)

 

 

Twój tekst kojarzy mi się z pewnym dowcipem o wariacie, który ciągnie za sobą starego trampka za sznurówkę, niczym psa na smyczy. Przechodzień, który chce okazać sympatię dla czubka, zapytuje: "o, jaki milutki, jak się wabi?". Na co wariat odpowiada: "nie widzisz, przecież to trampek, idioto".

Ten kawał, odpowiednio opowiedziany, może być śmieszny (wybacz, ja sztuki opowiadania dowcipów nie posiadłem).

Mam pewien niedosyt, który wynika z faktu, że autor ma potencjał sprzedać mi z niezwykłym polotem jakąś ciekawą myśl i naprawdę mnie nią zaskoczyć, jednak z jakichś powodów tego nie zrobił. Ułożyć tekst, w którym każde zdanie ma znaczenie, a właściwe słowa są ustawione we właściwym szyku, jest sztuką, która niewątpliwie nie jest Ci obca.

Przeczytałem oczywiście z przyjemnością.

Good luck.

Hej, ten dowcip miał dalszy ciąg:

Przechodzień, skonfudowany, odpowiada:

– A, no tak, trampek.

I odchodzi. A wariat głaszcze trampka i mówi:

– Widziałeś, Azorku, jak nabraliśmy frajera?

Babska logika rządzi!

Oj, oj… dziękuję, Nimrodzie.

Z niedociągnięciem masz rację, z pewnością czegoś nie ma, bo opinie są skrajnie odmienne. Czyli dla jednych wystarczyło, a kolejnym czegoś zabrakło. Za nic nie mam pomysłu, czego brakuje. Może przez brakujące  pióro, albo za krótko,  albo fantastyka, albo…. diabli wiedzą – dosłownie. ;-)

 

A ten dowcip – Hmm… rzeczywiście jest taki. Trampek pasuje do dowcipu. :-)

 

Co do szorta, miał być refleksyjny, nie dowcipny. 

 

Dzięki, Finklo i Nimrodzie. :-)

 

 

Ha, ha, dzięki, Finklo. Wspomniałem, że nie potrafię opowiadać dowcipów… ;)

Mam psa i mnie ruszyło. Więcej nie oczekuję. I dialog właściciela z Mako, jak już ktoś wcześniej wspominał, bardzo wiarygodny i naturalny.

Taki to tekścik napisany pod wpływem chwili. Miło, że zajrzałeś, Nessekantosie. Dziękuję za informację o odbiorze tekstu – że wiarygodnie i naturalnie.

 

Ciao!

Nowa Fantastyka