- Opowiadanie: karolina - Szmaragdowe polowanie na blaszane robaczki

Szmaragdowe polowanie na blaszane robaczki

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Szmaragdowe polowanie na blaszane robaczki

 

 

 

Motto:

 

„Hej, przeleciał robot

Wydał cichy chrobot

Wszystkie śrubki na nim

…zadrżały…”

 

Stanisław Lem „Bajki robotów”.

 

 

 

Z szumem potężnych skrzydeł wzniósł się w powietrze. Przed godziną otrzymał drogą radiową wiadomość o ukazaniu się w kwadracie a7-b17 żelaznego robaczka.

 Po kilku sekundach lotu osiągnął odpowiednią wysokość. Szpony ustawił w pozycji horyzontalnej dla zmniejszenia oporu powietrza. Aerodynamiczne lotki zdobiące końce skrzydeł układały się według sygnałów stabilizatorów umieszczonych za trzema parami szmaragdowych ślepiów.

 

Szybujący potwór stromym łukiem wzleciał pod chmury, aby mieć panoramiczny obraz okolicy. Skrzydła ułożył w kształt przypominający literę „delta”, dla uzyskania optymalnej krawędzi natarcia. Należał do smoków klasy "Emerald Harriersfiction", tak zwanych "Fosforowców”, stosujących związki fosforu do zionięcia ogniem. W ciągu paru minut przyśpieszył i z charakterystycznym hukiem przekroczył barierę dźwięku. Po kwadransie zredukował prędkość do wartości patrolowej. Sprawdził z wirtualną mapą najważniejsze punkty odniesienia w docelowym kwadracie. Włączył skaner, lokalizator na podczerwień i ultradźwiękowy penetrator. Dwie boczne głowy uważnie przepatrywały skrajne segmenty pola. Latający gad przygotował wewnętrzne zbiorniki z łatwopalną cieczą i zapalniki. Wyregulował przewody doprowadzające mieszankę. Azbestowe łuski szczelnie osłaniały dolne partie ciała. Ferromagnetyczne wykrywacze metalu kryły się, sprytnie zakamuflowane, w niewidocznych szczelinach ognioodpornego pancerza. Wszystkie czujniki telemetryczne miał zamontowane pod wolframowym napierśnikiem. Jedyną słabością latających smoków tej klasy było śmiertelne uczulenie na gazy zawierające metan lub siarkowodór. Z pamięci operacyjnej ustalił kolejność wykonywania poszczególnych manewrów. Dokonał próbnego odpalenia miotaczy. Z trzech pysków buchnęły jaskrawe płomienie. Był gotowy. Już z dużej wysokości rozpoznał cel. Jakiś dureń w żelaznym opakowaniu czekał na koniu. Trzymał sześciometrowy patyk, a z boku zwisał mu stalowy rożen.

Smok zatoczył pierwszy krąg do ataku. Rozpostarł szerzej lotki hamujące, rozwinął ogon redukcyjny i zmniejszył prędkość. Wszedł w zamierzony korkociąg, aby jeszcze bardziej obniżyć lot. Zajął pozycję uderzeniową. Następnie wypuścił z otworu między tylnymi łapami gaz maskująco-zniechęcający. Uruchomił pelengator i przy pomocy pokładowego komputera przeanalizował charakterystykę obiektu:

„Dwunożny osobnik na koniu, pokryty blachą o grubości od dwóch do dwóch i pół milimetra. Temperatura zneutralizowania osłony, około tysiąca pięciuset stopni. Ponadto wróg chowa się za owalnym kawałkiem metalu o wymiarach siedemset na dziewięćset i grubości blisko trzech i pół milimetra”.

 W tej sytuacji należy:

 – Aktywować środkowy zbiornik w ilości mniej więcej trzech czwartych mocy miotacza.

 – przy drugim podejściu spróbować całkowicie stopić to szmelcowane gówno.

Przeciwnik najprawdopodobniej nie posiada dużej ilości gazów bojowych. Ma jedynie niewielki zasób metanu i siarkowodoru, przy tym umieszczony z tyłu i przez to trudny do szybkiego użycia.

Pole widzenia przeciwnika klasy "Rycerz", ograniczają wąskie, szczelinowate wizjery żelaznego kasku, a boki upośledzają słuch. Słowem, niezbyt trudny cel. W razie konieczności dokonania trzeciego nalotu można uruchomić rezerwowy zbiornik z hydraulicznym wspomaganiem. To powinno ostatecznie załatwić sprawę.

Po potwierdzeniu w Centrali danych, zbliżał się nieśpiesznie do obiektu.

 

Niespodziewanie, w ostatnim momencie przed otwarciem ognia, rycerz przesunął się z krzyży celowników poza bezpośrednią strefę rażenia. Smoczy komandos zorientował się, że zabrakło wroga. Po sekundzie dostrzegł jedynie tuman kurzu.

 – No i uciekł, suczy syn – ryknął rozwścieczony. – Gonić skurwiela? Nie, to zbyt niebezpieczne. A co, jeżeli jadł na obiad tłustą grochówkę, albo pikantny bigosik? Teraz ten żelazny robaczek dysponuje gazem bojowym gotowym do użycia.

Latający komandos unikał zatrucia.

 – Nie mam zamiaru umierać przez tę galopującą kupę złomu – mruknął sfrustrowany.

Zastopował na pobliskiej łące ze zgrzytem pazurzastych hamulców. Splunął z bocznych pysków przez smocze zęby. Trawa w tym miejscu pożółkła.

 – A zapowiadała się taka piękna zabawa. No i miałbym niezłą pieczeń z grilla… Szkoda, cholera. Muszę zameldować w Centrali o fiasku „szmaragdowego polowania”.

Koniec

Komentarze

Jakoś nie jestem zachwycony. Opowiadanie broni się jedynie pomysłem. Przedstawiono tu ciekawą rzeczywistość. Brakuje tu natomiast fabuły, która dla opowiadania jest jak ciuchy. Tutaj ubrałaś je jedynie w majtki i ewentualnie skarpetki. Możnaby z tego zrobić dobre opowiadanie, ale trzeba jeszcze dołożyć dobrą, porywającą historię. 

Nie ustrzegłaś się błędów, ale technicznie i tak jest dobrze. 

Końcowo – mogłoby być lepiej.

Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Ciekawy pomysł i fajne opisy lotu (takie naukowe ;)). Co do samej historii, to chyba skończyła się zanim, zdążyła zacząć. Zależy do czego zmierzałaś.

Finkla przyjdzie, to się ucieszy.

Na początek kilka uwag:

 

Aerodynamiczne lotki zdobiące końce skrzydeł wirowały – może to moje takie odczucie, ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić wirujące lotki

 

Szybujący potwór (…) W ciągu paru minut z charakterystycznym hukiem przekroczył barierę dźwięku. – ok, fantastyka, ale i tak nie kupuję szybującego czegokolwiek, które przekracza barierę dźwięku – nie ta prędkość.

 

Wszedł w kontrolowany korkociąg, aby jeszcze bardziej spowolnić lot. – z tego, co się orientuję, to korkociąg nie spowalnia lotu – to dość gwałtowne opadanie

 

Ponadto wróg chowa się za owalnym kawałkiem metalu o wymiarach: Siedemset na dziewięćset i grubości blisko trzech i pół milimetra”. – nie widzę powodu, dla którego słowo w środku zdania pisane jest wielką literą. 

 

– No i uciekł, suczy syn! – ryknął – jak ryknął, to przydałby się wykrzyknik

 

Brakuje tu czegoś – historii. Tekst ma nieco ponad cztery tysiące znaków, a przez znaczną większość opisujesz samego latającego potwora. W – jak dla mnie – dość męczący sposób. A końcówka niczego nie rekompensuje. To co przedstawiłaś, to trochę mało, to zaledwie zalążek pomysłu, który może się okazać ciekawy, jeśli go dobrze rozwinąć. 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję za komentarze. Szybowanie może jak najbardziej przekraczać prędkość dźwięku. Wystarczy podać jako przykład lot szybowy promów kosmicznych powracających na Ziemię. Przypomnę że to opowiadanie fantasy. Wirujące lotki w przypadku mego bohatera są jak najbardziej na miejscu ---to miałby być stabilizator lotu. Stawianie wykrzyknika po słowie – “ryknął”, nie jest obowiązkowe i zależy od uznania autora.

Potwór po ”szybowaniu“, mógł przyśpieszyć. W niektórych przypadkach “kontrolowany korkociąg”, spowalnia lot – proponuję zapoznać się z zasadami awionistyki.

Co do fabuły, to oczywiście kwestia oceny.Nie bardzo rozumiem, z czego @Finkla miałaby się ucieszyć. Pozdrawiam ciepło.

Szybowanie zaraz po wzbiciu się (tu) i przy powrocie na Ziemię (prom) to jak dla mnie trochę inne zagadnienia, stąd moja konsternacja. Ale że po szybowaniu mógł przyśpieszyć – ok, przyjmuję do wiadomości. 

Wirujące lotki – wokół której osi wirowały? Nadal sobie tego nie umiem wyobrazić. 

Ok, pilotem nie jestem, swego czasu przy okazji pewnego projektu robiłam reaserch i sporo poczytałam o akrobacjach lotniczych. Nie spotkałam się tam z pojęciem korkociągu kontrolowanego, a tylko mimowolnego i zamierzonego (poza innymi podziałami) i żaden nie spowalniał lotu. Być może nie zagłębiłam się jednak w zagadnienie dość głęboko, by dotrzeć do innych informacji. 

 

Co do wykrzyknika – to miałam na myśli przed “ryknął”, nie po. Oczywiście moja uwaga w tym zakresie to jedynie sugestia, że wypowiedź postaci (smoka) z wykrzyknikiem lepiej by korelowała z ryczeniem.  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zabawne, smok sensowny i naprawdę dokładnie opisany. Trzymają się kupy te wszystkie lokalizatory, penetratory i skanery, robią wrażenie. Krótkie i treściwe, mnie osobiście przewaga opisów nad fabułą nie przeszkadzała, przynajmniej teraz wiem, jak wygląda smok klasy “Emerald Harriersfiction” :)

Pozdrawiam.

 

Takie ni to, ni sio – bo ani to bajka dla dzieci, ani dla dorosłych. W końcówce dostrzegłam śladowe ilości humoru, niestety, dość pośledniego.

 

Je­dy­ną sła­bo­ścią la­ta­ją­cych smo­ków tej klasy sta­no­wi­ło śmier­tel­ne uczu­le­nie na gazy… –> Je­dy­ną sła­bo­ścią la­ta­ją­cych smo­ków tej klasy było śmier­tel­ne uczu­le­nie na gazy… Lub: Je­dy­ną sła­bo­ść la­ta­ją­cych smo­ków tej klasy sta­no­wi­ło śmier­tel­ne uczu­le­nie na gazy

 

a z boku zwi­sa­ło mu sta­lo­we rożno. –>  Rożen jest rodzaju męskiego, więc: …a z boku zwi­sa­ł mu sta­lo­wy rożen.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@śniąca, lotki cyborga mogą wirować w dowolnej osi.To zależy od wyobraźni czytającego. To jest, powtarzam, opowiadanie typu “fantasy”, a nie science fiction. Pojęcie “kontrolowanego korkociągu “ jest w lotnictwie używane. Dziękuję, że tak drobiazgowo zajęłaś się tą literacką kpiną ze stereotypów w fantastyce i pozdrawiam z uśmiechem.

Może to i moja wina, że nie potrafię prawidłowo odczytać Twoich zamiarów i treści tekstu. Po prostu słowa odczytuję zgodnie z ich definicjami, zwłaszcza, jeśli są one bardziej z dziedziny nauki (wirowanie jest dość ściśle określone, lotka też ma swoją definicję), niż z bardziej typowej dla fantasy “magii”. Dlatego moja może ułomna wyobraźnia nie potrafi sobie zobrazować “wirującej lotki”. Nie każdy humor też do mnie dociera. Nie masz się więc czym przejmować, bo to kwestia mojego odbioru. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

@Śniąca, już dawno wyrosłam z przejmowania się indywidualnymi opiniami czytelników. Komentarz czytelniczy to subiektywna ocena tekstu. Daleka jestem od “przejmowania się”. Wdzięczna jestem natomiast, że pochyliłaś się nad utworem.

@Darconie, dziękuję za miłe słowa i za przeczytanie moich wypocin.

Pozdrawiam uśmiechnięta.

Nieco brakowało mi jakiejś historii, ale sam tekst mi się spodobał. Na pewno, jak już wspomniano, dużym plusem jest sam smok. Jest naprawdę fajnie przedstawiony. Tekst, chociaż krótki, jest naprawdę sympatyczny i wywołał u mnie uśmiech. :)

@Rossa. Wielkie dzięki za przeczytanie i miły komentarz. To jest żart literacki, lekko wyśmiewający nieśmiertelną intrygę, polegającą na konfrontacji rycerza i smoka. Jest już tyle opowiadań o smokach, księżniczkach i rycerzach, że czasem można na ten temat pożartować. Jestem trochę zaskoczona, że wiele osób potraktowało tę opowiastkę na poważnie. Pozdrawiam cieplutko.

Sympatyczna opowieść. W sumie chyba bardzo poważnie opowiedziana humoreska. Na pewno wywołuje uśmiech.

Lotki chyba jednak nie wirowały, co najwyżej wibrowały, może drgały. Pod warunkiem, że były to znane nam lotki.

Pozdrówka.

@Roger.

W tekście lotki przestały “wirować”. Dziękuję za komentarz.

Ach, czytałem pierwotną wersję. Teraz na pewno jest dobrze.

Pozdrawiam

Sympatyczna opowieść, podobała mi się zwłaszcza cyborgizacja/unowocześnienie smoka. Lecz poza tym raczej nic nie przykuło. Ot, scenka rodzajowa.

Podsumowując: jeden fajny motyw, ale poza tym nie widać fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję za komentarz. Podejrzewam, że mój “smok”, jest w stanie spowodować niezły “fajerwerk”. Pozdrawiam sympatycznie.

Sympatyczny tekścik, ale mógłby mieć więcej fabuły i więcej elementów nie spotykanych wcześniej na portalu.

 

Nie bardzo rozumiem, z czego @Finkla miałaby się ucieszyć.

Kombinuj, kombinuj… ;-)

Babska logika rządzi!

@Finkla.

Na tym portalu nie ma tekstu, który przypominałby w jakimkolwiek stopniu ten utworek. Tak więc nie rozumiem zarzutu o elemencie już wcześniej spotkanym na stronie. Jeżeli chodzi o tzw. “Duchy przeszłości”, to warto czasem do nich wracać, eliminując stare błędy.

Na przykład byłoby fajnie, gdybyś odświeżyła bardzo ciekawe opowiadanie, które zrobiło dobre wrażenie. Chodzi o opowiadanie o spotkaniu z “obcym”, na planetoidzie. To opowiadanie warte jest:

– odświeżenia

– zmiany tytułu.

Moja literacka impresja nie miała na celu stworzenia opowiadania z tradycyjną fabułą, a jedynie w założeniu miałaby być kpiną z istniejących stereotypów. Niestety, tekst nie został tak zrozumiany, co jest moją porażką. Pozdrawiam “pteraczkowo”.

Myślę, że został dobrze zrozumiany Karolino. Nie widzę związku ze sprawą, to znaczy jak rozbudowanie fabuły miałoby zatracić kpinę z istniejących stereotypów.

Ach, miły Darconie, lejesz miód na moje serce. Chyba Ty jeden zrozumiałeś mój zamysł i on Ci się spodobał. Już w samym założeniu miała to być literacka kpina z ciągle powielanych opowieści o smokach i rycerzach.

Jedna z komentatorek napisała, że utworek jest takim “nie wiadomo czym, ani to dla dorosłych, ani dla dzieci”. A w założeniu to miał być utworek dla użytkowników podchodzących z dystansem do stale powielanych opowiastek, o odważnych rycerzach i strasznych smokach. Taki stereotyp wynieśliśmy z dzieciństwa. Powielanie go w życiu dorosłym, to po prostu tęsknota za dzieciństwem. Pozdrawiam kokieteryjnie.

Już w samym założeniu miała to być literacka kpina z ciągle powielanych opowieści o smokach i rycerzach.

Miałam już się nie odzywać, ale jednak pokusa okazała się silniejsza. Kilka słów wyjaśnienia więc. 

Chyba Cię tu, Karolino, nie było, gdy miał miejsce konkurs Dragoneza, w którym smoki z założenia grały pierwsze skrzypce. Ponad 160 tekstów. I myślisz, że wszystkie opierały się na wspomnianym przez Ciebie stereotypie? Raczej odwrotnie – prawie każdy szukał nowego spojrzenia, czasem odwracając sytuację o 180 stopni. Dlatego spora część z nas, użytkowników, wciąż mając w pamięci tamten konkurs (który zresztą niezłą czkawką odbił się jurorom ;)), nie łapie tej kpiny i wspomina o nienowych pomysłach i elementach.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A mi się smok podoba. I konwencja. Spodziewałem się co prawda polowanie na np. cybernetyczne pteraczki, ale rycerz też ujdzie. ;)

Pozdrawiam.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Na tym portalu nie ma tekstu, który przypominałby w jakimkolwiek stopniu ten utworek.

Bardzo mocne stwierdzenie. Co wobec tego próbujesz wykpić?

Trochę to przypomina Pietrzaka, który jeszcze wiele lat po upadku komuny powtarzał swoje dowcipy.

Ale był taki tekst. Bardzo dawno temu Ryszard chyba napisał coś o mechanicznym smoku. Grochówka też odegrała decydującą rolę w którymś tekście (może nawet w tym samym). Pod którymś opowiadaniem wygłupialiśmy się z Ryszardem na temat potraw z rycerza w zbroi – czy to będzie pieczeń, czy rycerzyna z grilla… Dlatego nie napotkałam nowych elementów, które by mnie zaciekawiły.

I nie zamierzam zmieniać tytułu starym tekstom – uważam, że to nie fair wobec czytelników. Człowiek myśli, że to coś nowego, czego jeszcze nie czytał, a tu stara historia, tylko po liftingu. Sama nie cierpię takiego zabiegu, jeśli okazuje się, że już znam świeżo wydaną książkę. Ale jeśli wytkniesz jakieś drobne błędy pod tekstem, to poprawię.

Babska logika rządzi!

@Finkla. Zapominasz chyba, że na portal ciągle napływają nowi użytkownicy i mogliby w ten sposób zbliżyć się do dobrego opowiadania. Na Twoim profilu jest już tyle pozycji, że mało komu chce się zapoznawać z tekstem o tak enigmatycznym tytule.

Ponadto jakże często zdarza się, że autorzy zamieszczają tu opowiadania, wrzucane na innych portalach i jakoś to nikomu nie przeszkadza. Ponadto wielu użytkowników informuje, że wrzuca opowiadanie po jak to nazwałaś “liftingu”.W przypadku Twojego opowiadania (nie gniewaj się), tytuł, moim zdaniem, po prostu zniechęca do czytania, a wielka szkoda. Jeżeli tylko jednemu czytelnikowi tekst jest znany, a inni go nie znają, to chyba można go ponownie opublikować. Ja współpracuję literacko z moim ojcem, a publikuję sama.

Na tym polega wznawianie w wydawnictwach tekstów i Pietrzak nie jest tu wyjątkiem.

@Śniąca, nie znam “Dragonezy”. Byłabym wdzięczna za podrzucenie mi tekstu przypominającego, choćby w minimalnym stopniu, mój szorcik.Pozdrawiam obie miłe panie.

@Zalth. Dziękuję za miłą wizytę i komentarz. Ze zdziwieniem konstatuję, jak bardzo odbił się w pamięci czytelników doskonały tekst @Finkli pt. “Szmaragdowe polowanie na pteraczki”. Pozdrawiam zaskoczona.

Wybacz, ale po ponad dwóch latach nie pamiętam wszystkich tekstów i nie wskażę Ci konkretnych tytułów, które w jakikolwiek sposób przypominają Twój szort. A na przeglądanie ich ponownie tylko w tym celu nie mam po prostu czasu. Zresztą Finkla już pewne przykłady (może i spoza Dragonezy, ale w końcu nie tylko z jej okazji ludzie pisali o smokach i rycerzach) podała. 

Wrzucanie tekstów z innych portali i miejsc, to jednak nieco co innego niż wyciąganie sprzed roku (czy jakiegokolwiek innego okresu) opowiadań i ponowne ich serwowanie w tym samym miejscu. Nowym użytkownikom nikt nie broni dostępu do starych tekstów i z tego co obserwuję, czytają i komentują prawdziwie pokryte kurzem starocie (mam nadzieję, że nikt się za takie porównanie nie obrazi :)).  

Nie na darmo Finkla podała przykład Pietrzaka – kiedyś niezłe danie po prostu się przejadło i znudziło, a ciągłe powtórki raczej zniechęcają, niż zachęcają. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

@Śniąca. Doprawdy, nie rozumiem, co chcesz mi przekazać. Ja napisałam, że ten tekst lekko wykpiwa nie “twórczość portalową”, ale w ogóle pewien bajkowy schemat. Zauważyłam, że zaangażowałaś się w ocenę tego opowiadanka jakoś emocjonalnie i doprawdy nie wiem, czy on na to zasługuje. Skrytykowałaś tekst od “naukowej”, strony, uznałaś go za “męczący”, ponadto napisałaś, że “nie trafia ci do przekonania humor”. Teraz stawiasz jakieś bliżej nie sprecyzowane zarzuty. Doprawdy,nie rozumiem tej niechęci, niczym nie sprowokowanej, tak różniącej się od innych komentarzy. I dla mnie niezrozumiałej. Pozdrawiam zadziwiona.

Ja z kolei jestem zdziwiona, że moje słowa odczytujesz jako zarzuty i niechęć. Gusta każdy czytelnik ma inne, w moje Twój tekst nie trafił (dlatego mnie “zmęczył”) i nie jest to zarzut ani do pomysłu, ani do warsztatu. To kwestia mojego odbioru. Co do reszty, to próbuję delikatnie wytłumaczyć dlaczego niektórzy z czytelników nie uznali szorta za wyjątkowy, ale widzą w nim elementy już tu na portalu (między innymi) spotykane. Najwyraźniej jednak mi nie wychodzi, widocznie nie wyrażam swoich myśli dostatecznie jasno, skoro tak jestem odbierana. 

Więcej zamieszania już nie będę wprowadzać :) 

Pozdrawiam serdecznie.

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

@Finkla.

W latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku autorzy Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka napisali powieść science fiction pt. “Zagubiona przyszłość”. Powieść sprzedawała się znakomicie, ale z czasem się zestarzała. Przed kilkoma laty dokonano unowocześnienia fabuły i powieść znowu dobrze się sprzedaje. To doskonały przykład na to, że utwór można przerabiać, modyfikować i ponownie publikować. Decydują o tym czytelnicy. Nie widzę powodu, aby na literackim portalu istniały jakieś inne prawa. Pozdrawiam z uśmiechem.

Mnie pierwsze co, to tytuł przypomniał ‘szmaragdowe polowanie na pteraczki’ – i tylko dlatego zajrzałam, żeby sprawdzić, czy to nawiązanie :)

@Bellatrix, a mnie ojciec pokazał Twoje opowiadanie o snach i eksperymentowaniu z wchodzeniem w cudze sny. Pozdrawiam.

O, miło mi :) Teraz mam zagwozdkę, kto z portalu jest Twoim ojcem ;) Z tytułem Twojego opowiadania masz tego pecha/bądź szczęście, że starszym bywalcom się ‘kojarzy’ – co jednocześnie zmusza do porównań (choć to zupełnie inne teksty) i nabija kliknięcia :)

Znowu nie rozumiem, o co chodzi. Przejrzałam wpisy i tylko Finkla zauważyła coś w tytule – “szmaragdowe”.Twój wpis wygląda mi na ukrytą sugestię. Natomiast inne komentarze nie dotyczyły tytułu. W żaden sposób nie zamierzałam “konkurować “ z bardzo dobrym opowiadaniem Finkli, bo to nie ten klimat.Mój szorcik możesz potraktować np. jako “fanfik”. Pozdrawiam.

Karolino, w 2013 roku Finkla debiutowała opowiadaniem Szmaragdowe polowanie na pteraczki, z którym kojarzy się tytuł Twojego tekstu.

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/56842239

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W 2013 mój ojciec opublikował na tym portalu fragment powieści pt. “Czas utracony”. Po dwóch latach użytkownik o niecku “Prosiaczek”, opublikował opowiadanie pod tytułem “Czas utracony”. Nikomu to nie przeszkadzało. Dziwię się więc tym podskórnym zarzutom, tak, jakbym popełniła coś na kształt “plagiatu”. Mój ojciec doskonale pamięta debiut Finkli, bo był pierwszym, który pogratulował nowej autorce dobrego tekstu. Mój ojciec też ma pamięć niczym słoń. Pozdrawiam uprzejmie.

Karolino, nikt Ci niczego nie zarzuca ani podskórnie, ani dożylnie, ani w żaden inny sposób. W poprzednim poście, takie odniosłam wrażenie, poczułaś się zdezorientowana, więc podałam link do opowiadania Finkli, byś mogła zrozumieć, o co chodzi z tytułem. Nic więcej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ależ to nie zarzut, przynajmniej nie z mojej strony. Po prostu zwrot ‘szmaragdowe polowanie na’ jest na tyle oryginalny (dużo oryginalniejszy niż przykładowy ‘czas utracony’), że myślałam iż to nawiązanie.

Przyznam się, że jestem już zmęczona tym ciągłym tłumaczeniem się z tego marnego szorcika. Gdybym wiedziała, że tu odbędzie się dzielenie włosa na czworo, jakby chodziło o tekst nominowany do “Nobla”, to dałabym sobie spokój. Przepraszam @Finklę, że pozwoliłam sobie na żartobliwe nawiązanie, które odbiło mi się literacką czkawką.

Ależ ja się nie gniewam.

Babska logika rządzi!

@Finkla, jesteś jedną z postaci bajki aspirującej do konkursu – “Fantaści 2017”. Pozdrawiam.

Miło mi, ale wątpię że Beryl uzna tekst opublikowany przed terminem.

Babska logika rządzi!

To trudno, rozpaczać nie będę. Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka