Dzisiaj starsze chłopaki wsypały do fontanny kilka paczek proszku do prania i powstało z tego mnóstwo piany! Oczywiście jak tylko zaczęliśmy się tam bawić, to zrobiła się draka i przylecieli policjanci. Z pianą nie dało się nic zrobić, więc tylko stali, drapiąc się po głowach, a to strasznie głupie tak bezczynnie czekać, kiedy obok jest taka okazja. Na szczęście był wśród nich tata Rufusa, więc zaczęliśmy go prosić, by pozwolił nam się pobawić.
– Będziemy grzeczni, proszę pana! – krzyknął Gotfryd, ten, który ma strasznie bogatego tatę.
– Nie, nie, nie! – powiedział tata Rufusa. – Cali się ubrudzicie i będzie jeszcze większa awantura.
– Ale to piana – odezwał się Kleofas, który jest ostatni w klasie. – Tym się co najwyżej oczyścimy!
Zaśmialiśmy się wszyscy, w tym tata Rufusa, który musiał przyznać rację, po czym odszedł z jakąś dziwną miną. Chyba było mu głupio, że nawet Kleofas zna się lepiej na pianie.
Wbiegliśmy na plac. Piany było mnóstwo, a z fontanny wylewało się jeszcze więcej. Jak się jej trochę zebrało w jednym miejscu, to sięgała aż po szyję.
– Chłopaki, to w co się bawimy? – zapytał Euzebiusz, który jest najsilniejszy i lubi wszystkim dawać fangi w nos.
– Jak to w co? – zdziwił się Joachim. – W chowanego.
I dał nura w pianę.
– Chyba zwariowałeś! – zawołał Rufus. – Bawimy się w Indian i kowbojów. Z piany zrobimy forty…
– Szukajcie mnie! – zawołał Joachim.
– A czemu ty masz decydować? – zwrócił się Gotfryd do Rufusa.
– No właśnie! – powiedziałem, no bo co w końcu, kurczę blade!
– Bo to mój tata pozwolił nam się bawić! – odpowiedział Rufus.
– Trzymajcie mnie, bo padnę! – Gotfryd udał, że pada, ale nikt go nie trzymał, więc przestał. – Jak poproszę mojego tatę, to wybuduje mi całe mnóstwo fontann i wsypie do nich tony proszku do prania, i będę miał tyle piany, ile zechcę, a wy wszyscy będziecie mi zazdrościć, bo się z wami nie podzielę.
– Ze mną się podzielisz – powiedziałem.
– A to niby dlaczego? – zapytał Gotfryd.
– Bo cię poparłem, a dlatego – odparłem.
– Lizus – wtrącił się Rufus.
– Powtórz, co powiedziałeś!
Rufus powtórzył, więc zapytałem, czy chce pianą w nos. Rufus powiedział, że owszem, chce, i żebym spróbował, no więc spróbowałem i mi się udało. Rufus chciał oddać, ale jemu się nie udało i trafił w Kleofasa. To się Kleofasowi nie spodobało.
– Chodź tu, jeśli jesteś mężczyzną!
I się pobili. W tym czasie Alcest powiedział, że sobie idzie, bo piana wchodzi mu do rogalika, a to zmienia smak. Wiedział, co mówi. Kiedyś jego rodzice ukryli przed nim cukier na górnej półce, więc próbował podjadać proszek do prania, ale niezbyt mu smakowało, dlatego zjadł tylko kilka łyżek.
I Alcest sobie poszedł.
– Ty – powiedział Euzebiusz do Maksencjusza. – Może od tej piany będziesz miał w końcu czyste kolana?
Bo musicie wiedzieć, że Maksencjusz ma strasznie długie nogi z wystającymi kolanami, które są zawsze brudne. Jest też jedynym w klasie, który może się postawić Euzebiuszowi, i kiedy się biją, to jest niezłe widowisko. Teraz też się pobili, ale widowiska nie było, bo wszystko zasłaniała piana. Zacząłem więc przekonywać Gotfryda, żeby zaprosił mnie do siebie, jak już ojciec kupi mu te fontanny i tony proszku do prania.
– A dlaczego miałbym cię zapraszać? – zapytał Gotfryd.
– Bo jestem twoim najlepszym kumplem i samemu to tak głupio się bawić – wytłumaczyłem.
– Jak się ma tyle piany co ja, to nie trzeba żadnego głupka, żeby się dobrze bawić!
To mi się bardzo nie spodobało, szczególnie ta część o głupku. Powiedziałem mu, że nie ma jeszcze żadnej piany i dałem mu w nos, ale tym razem pięścią. No i się pobiliśmy, a Joachim cały czas krzyczał:
– Chłopaki, szukacie mnie? Chłopaki! Szukajcie mnie!
Bawiliśmy się fantastycznie! Potem spadł deszcz, cała piana się rozmyła, a my porozbiegaliśmy się do domów.