- Opowiadanie: chimera - Ostatni bóg

Ostatni bóg

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatni bóg

-Chcę być twoim bogiem. Zrobię wszystko, by zostać Twoim bogiem.– On jest inny. On wie. Wie, że już nim niemal jest… zwęszył to jak krew.

-Błagam…

Wcale nie, ty skurwysynu. Wcale nie błagasz. Wiesz, że nie musisz.

-Chcę być twoim bogiem.

Śmierć i życie zatoczyły koło. Nie czuję czasu wokół mnie, sekundy umierają, powoli duszone w euforycznym objawieniu. Decyzja już została podjęta, muszę się jej poddać, za późno, za późno by odwrócić się do niego plecami. Do mojego boga. Wstaje powoli z rynsztoku nie odrywając ode mnie wzroku. Ma podkrążone, przekrwione oczy. Brud, który na nim osiadł jest niczym, jest święty, jest niezmienny i niestworzony. Mój Boże.

Czy on należy do mnie? Czy ja do niego?

Przykłada pokrytą strupami dłoń do mojego policzka. Dotyk jest chropowaty, jego smród na mojej skórze…

-Twoim bogiem…

Zbliża swoje usta do moich. Nie podchodź bliżej, nie waż się… Panie, o, Panie…

I ciemność me oczy oplotła, jaskrawą swą smugą dzieląc niebo i piekło na dwoje, i nie było już światła, gdyż nicość kreską grubą starła to, co zostać by mogło na dolę i niedolę człeka. A ludzie twarz swą zakryli i przed Bogiem uciekli, by chować się ze swym wstydem i nie doznać więcej łaski, co nie byli jej godni. I oddech Boga mroźnym im się stał i nie mieli więcej w sobie ciepła, by grzać duchy swe i oczy ich umierały, zsyłając ślepotę, by po wiek wieków zaliż by przypadkiem nawet boga ujrzeć nie mogły. Języki ich w kołowrocie modlitw ustały i zdrętwiały twardymi się czyniąc, i ostrymi, by kaleczyć namiastkę tego, co w nich z ducha zostało. I tak Bogu w nich śmierć zadając, każdy krok ku przepaści kierowali, gdzie na nich pustka tylko czekała, i Bóg w tej pustce…

Jestem Twym prorokiem, o Panie. Jestem wiernym sługą, tym na którego spłynęła światłość i który ujrzał to, co przed innymi zakryte było, jest i będzie po wsze czasy, by tajemnice Ciebie nigdy nie została skażona przez człeka niegodnego. Brzmię dźwięcznie, a głos mój niesie się wśród pustkowia ku gwiazdom. Dotknąłeś mnie za życia, a śmierć mnie od ciebie nie zabierze, gdyż służką jest w Twym domu pałającym ogniem mądrości i piękna. Tańczę przy twym ciele, byś otarł się o mnie i zesłał objawienie. Kochankiem jestem, co błaga o spojrzenie i gotów jest rzucić się w otchłań i ciało swe świętopalić, by oddech Twój owionął me bez życia członki. Jam pokornym prorokiem, tyś Bogiem wszechmogącym…

 

Zabrałem go do domu i umyłem. Woda pieniła się czarnym brudem, ciało miał zwiotczałe, na skórze plamy wątrobowe, paznokcie długie i kruche. Pomarszczona od wody skóra szybko zrobiła się fioletowa. Bałem się. Cholera. Byleby nie zdechł.

Trzy razy zmieniałem wodę, póki nie była przyzwoicie czysta. Na koniec spłukałem prysznicem pianę z ciała mojego boga i namaściłem go olejkami. Była nagi, wycierałem jego skórę ręcznikiem. Pocierałem mocno, by zaczerwieniła się zdrowo, a krew zaczęła szybciej krążyć. Boże, jaki jesteś piękny.

Dotykał mnie, oplatał ramionami, sprawiał, że drżałem i mdlałem niemal z rozkoszy pod jego palcami. Nie, zostaw mnie na razie, przecież muszę ciebie odziać, muszę ciebie nakarmić, tak zostało napisane i powiedziane, ja pierwszy i ostatni ze sług, prorok ostatni… zamknął me dłonie w swoich i ducha mego uwięził pod powiekami, tak iż uciekać nie mogłem. Cholera, znowu.

 

Mój bóg rósł w siłę, rósł dzięki mej miłości i poświęceniu, usidlił swą rozkoszą, mą żądzą, tak iż płakałem gdy nie dotykał mnie i nie pieścił. Był wszechobecny, więc zniknęły wszelkie pozory prywatności, każdą myśl kierowałem ku niemu, a on był zawsze, majestatyczny, miłosierny. Wykułem dla niego ołtarz daleko od ołtarzów innych bogów. Przelałem w niego krew, złożyłem na ołtarzu serce i ukryłem w nim duszę.

To, co mi dziś zostało nie warte jest nawet prochu. Nie warte jest czegoś, co wartość zabiera rzeczom błahym i nic nie znaczącym. Jest gorsze.

Dziś… dziś… nie istnieje.

On… uciekł.

Uciekł…

Zostawił mi gniew.

Pośród wielu bogów, tych leżących bezwładnie w rynsztokach, mnożących się jak króliki, co większość nigdy nie znajdzie swego wyznawcy, jak i tych opływających w luksusy, co więźniami są w swych własnych świątyniach, mój bóg, mój bóg stał się silny. Czułem jego potęgę, zabierał mi ją, a ja chroniłem się pod jego płaszczykiem, tak iż wkrótce to on panował nade mną… stało się to, do czego wszyscy ludzie starali się nie dopuścić. Zawiniłem. Zgrzeszyłem, człowieczeństwo zostało mi odebrane. Bowiem bogowie są nie po to, by panować. Nie po to, by zsyłać łaską i miłosierdzie. Nie by w nich wierzyć…

Są stworzeni do tego, by się do nich modlić. By móc coś rozpieścić, zająć czymś myśli a czasem zmysły. By lśnili piękni na sufitach świątyń, by się złocili i iskrzyli. Byli ozdobą do której zwracaliśmy się, gdy nie stać nas było na miłość innego człowieka. Bóg nie może uciec. Tak jak uciec nie może hodowana na ubój świnia.

Mój bóg uciekł. Znalazł potężniejszego wyznawcę, takiego, z którego czerpać może do woli moc, aż i on stanie się niczym zużyta bateria, którą trzeba zastąpić nową. Głupiutki, słaby człowieczku. Wiesz, kogo wpuściłeś pod swój dach? Ja wiem.

 

 

 

Chcę być Twoim bogiem. Leżę tu, w rynsztoku. Skórę mam nieczystą, poparzoną przez jakiegoś skurwiela z zapalniczką, któremu spodobały się moje buty. Śmierdzę uryną i żalem, który topiłem w napoju bogów i bezdomnych. Będziesz mnie czcił, będziesz wznosił ku mnie modły, dam Ci objawienie o jakim inni mogą tylko pomarzyć. No, chodź, też tego chcesz. I mogę Ci obiecać, że wezmę wszystko.

Aż będę silniejszy od tego skurwysyna, który śmiał być moim bogiem.

Koniec

Komentarze

Oho, znowu jakaś wielka sztuka i autor "nurkujący w niezmierzone otchłanie inspiracji". Ależ to było poetyckie. Ależ to było artystyczne. Ależ to było odkrywcze.

Ależ to było do d...

Z wielkim żalem muszę się zgodzić. Po kilku zdaniach pomysł spadł w niezmierzone otchłanie i tyle go widzieliśmy.

No dobra, wygraliście. Krzyż może zostać, a tablicę się zdejmie...

 

To był głupi żart z mojej strony, więc będzie poważnie jak na stypie: stężenie bełkotu w tym tekście było tak koszmarne, że niedoczytałem do końca.

--> nie doczytałem...

Ależ proszę się nie krępować i jeździć po tekście jak po ścierwie, skoro się jaśnie panom języczek mój nie podoba. Proszę o więcej tak błyskotliwych uwag, dawno się nie śmiałam z dusznego sarkazmu kochanych panów. O, przepraszam, nie zrażajcie się proszę, każda tak błyskotliwa uwaga NAPRAWDĘ leży mi na serduszku tak jak i bezcenne wskazówki:)

Niestety również nie doczytałem. Początek był niesamowicie ciężkostrawny i przeskoczyłem dalej... Tam też nie było najlepiej.

@chimera

Panom się nie niepodoba twój języczek. Panom się nie podoba cały tekst.

Chcesz błyskotliwej rady? No to masz: "Piłeś - nie pisz".

Dam kolejną radę- nie doczytałeś nie komentuj kurwa!:) dziękuję:)

Ale obiecuję, że napiszę coś tak pozwólcie, że zacytuję "koszmarnie" prymitywnego i prostego, by panowie zrozumieli i nie zniechęcili się zbyt trudnymi słówkami. A teraz kali jeść.

nie klnij

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Tu nie chodzi o trudne słówka. Ja takich nie znalazłem.  Chodzi o zdania i ich karkołomność. Jak napisał torebka: stężenie bełkotu, było koszmarne. I słusznie. A dlaczego jak ktoś nie przeczytał to ma nie komentować? Daje do zrozumienia, że mu się nie spodobało. Jeżeli chcesz pisać "nieprymitywnie", żeby żaden pan tego nie zrozumiał. To niestety źle trafiłaś.

Ja przeczytałem, od początku do końca, powoli i dokładnie. I szczerze mówiąc nie rozumiem o co w tym tekście chodzi. Nie twierdz,e że jest zły, nie twierdze, że dobry, bo nie jestem w stanie go zinterpretować. Był dla mnie poprostu za trudny.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Chimera

Proponuje tak rzecz zostawić. Ty jesteś niezrozumiałym awangardzistą a krytycy bandą tępych reakcjonistów (tak () mówiąc co to jest "duszny sarkazm "?). I (prawie) wszyscy są zadowoleni.

Dobranoc.

Ciekawa myśl - bóg jako pasożyt, który czyni ze swych wyznawców samego siebie.
"I stworzył Bóg człowieka na swój obraz i podobieństwo".

Kurczę pieczone, jakie tu się emocje generują… Aż straszno myśleć, co się tu będzie działo… za jakiś czas… ;)

...always look on the bright side of life ; )

Wyzbądźcie się negatywnych emocji! Myślę, że dyskusja może być równie ciekawa bez ocen z rodzaju "Ależ to było do dupy" tudzież odpowiedzi "nie komentuj kurwa". Chociaż, jak kto woli.

chmiera, problemem nie jest to, że tekst zawiera niezrozumiałe wyrazy, czy inne temu podobne rzeczy. Sugerując, że następnym razem napiszesz coś prymitywnego, żebyśmy zrozumieli, obrażasz nas. Rzecz nie w tym, że tekst jest tak wielce wzniosły, że żaden śmiertelnik nie potrafi go zrozumieć, a jedynie ty - jego autor doznałeś nirwany i dlatego twoje prace są ponad poziomem przeciętnego odbiorcy. Podchodząc do tego w ten sposób sam robisz z siebie prymitywa. Chyba nie rozumiesz uwag dot. tekstu. Rzecz w tym, że jest on niezrozumiały. Napisany w taki sposób, że trudno jest połapać się o co w nim chodzi, szczególnie na początku. Trud ten, nie jest wytworzony przez język jakim było to pisane, lecz przez niebanalną technikę, formę... 

Jeśli ja mam wypowiedzieć się co do tekstu, to powiem szczerze, że mi się spodobał. Ładnie napisany, zmusza do zastanowienia, pobudza myślenie. Prezentuje ciekawą koncepcję (aczkolwiek nie jest to coś, co specjalnie mi się podoba "merytorycznie" - jest ciekawe i już). Oczywiście, o ile dobrze zrozumiałem jego treść. 
Bogowie są tutaj przedstawieni, jako ci, którzy czerpią energię ze swoich wyznawców, z ich modlitw, by potem - zużytych - zostawić ich, jako twór podobny do siebie? Tak w prostych słowach.  

Na zakończenie - zastanawia tylko ta "jaskrawa smuga ciemności"... 

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Polecam "Galerię złamanych piór" - dla tego przypadku przydatna. Autor twierdzi tam, że artystyczne wynurzenia pisarz ma zostawić dla siebie. Współczesna polska fantastyka ogólnie nie lubi wysokich uniesień, po części dlatego, że nie umiemy ich pisać.
Żeby sprawa była jasna:
Masz pomysł i oko, niektóre określenia były fajne. Nawiększy problem to fakt, że właściwie nic się nie wydarzyło. Nic, nothing, nada. Czysta ekspresja lub impresja to raczej domena poezji, w prozie sprawdza się geniuszom.
Absolutnie unikaj takich wylewów uczuć. Na świecie jest niewielu pisarzy, którzy potrafią to opisać. Radzę trochę konkretniej.

Pozdrawiam serdecznie ;)

Kama, jeśli ktoś lubi tak pisać, to niech szlifuje swoje zdolności, kto wie, może kiedyś wyjdzie mu coś naprawdę genialnego? A to co myśli F.W. Kres nie musi być prawdą absolutną. Bardzo lubię cykl "Piekła i Szpady", ale na myśl, że ktoś ma mi mówić, jak mam pisać, rośnie we mnie złość. Polska fantastyka nie lubi uniesień? Co masz przez to na myśli?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

W pełni się z Tobą zgadzam beryl, nikt nie powinien nam mówić, jak i co mamy pisać. Dlatego przytoczyłam wszystko w formie "Kres twierdzi". Też od czasu do czasu lubię takie szalone treści.
To tylko rada, ale moim zdaniem najpiej najpierw nauczyć się pisać zwyczajnie - własnym stylem, ale trochę prościej -, a później próbować tak ciężkich rzeczy. Przybędzie nie tylko doświadczenia, ale też pokory.
Nie jestem znawcą polskiej fantastyki, ale utwory z jakimi się spotkałam zwykle były proste (nie w rodzaju proste=prostackie, ale proste=logiczne, porządne stylowo, twardo depczące po ziemii). Poza tym zwróćmy uwagę na fakt, że w opowiadaniu nic się nie wydarzyło, a początek - jak sam zauwazyłeś - jest niezrozumiały.

To tylko rady i uwagi czytelnika - nie ma co się złościć.

Hejkum jejkum. To znaczy, że to z komentującymi jest coś nie tak, że tak wielu nie doczytało a jeszcze więcej nie zrozumiało tekstu?

 

Dam kolejną radę- nie doczytałeś nie komentuj kurwa!:) dziękuję:)

Czemuż, na chińskiego boga :shock: Przecież sam fakt, że co drugi czytelnik utknął w połowie tekstu jest już jakimś dla tegoż komentarzem, wcale nie pozytywnym.

I czemu tak ostro? Od jednego skrytykowanego utworu żadna kariera się jeszcze nie załamała. Napiszesz drugi, lepszy. A wówczas komentarze będę przychylniejsze :)

Nie zależy mi na tym, by komentarze były przychylen, tylko na tym by pisać tak jak krew mi mówi. Smutno byłoby gdyby absolutnie wszystkim się pdobało. A tu ho, ho jaka wesoła dyskusja:)

Z drugiej strony grzebyk się jeży, gdy komentarze są nieprzychylne? ;P

Raczej wtedy, gdy ktoś ocenia nie przeczytwaszy do końca. Plus krwawa natura:)

Na wstępie zaznaczę, że przeczytałem do końca bez problemów.
Pomysł ciekawy, ale wykonanie gorsze. Najsłabsza jest zdecydowanie pierwsza część. Napisany w sposób mętny i bełkotliwy. Szczególnie fragment rozpoczynający się od słów "I ciemność" aż do końca akapitu. Nie ma tam nic trudnego, jedynie zbytnie nagromadzenie kaznodziejskich zwrotów.
Nie rozumiem zastosowanego tam zabiegu. Najpierw podmiot wypowiada się, że jego oczy ciemność oplotła, a dalej w następnych zdaniach są już jacyś ludzie (ludze twarz swą zakryli, przed Bogiem uciekli, itd.) Jacy ludzie? Czy perspektywa się tu zmieniła na reprezentanta całej ludzkości? Czy może są to jakieś wtrącone "prawdy objawione"? Dziwny przeskok. Zwłaszcza, że zaraz potem podmiot z powrotem w pierwszej osobie mówi: "Jestem Twym prorokiem". - zastosowany zabieg jeszcze bardziej zmniejsza czytelność przekazu.

Dalszą część czyta się już lepiej.
Za pomysł daję 4 (wydaje mi się, że pomysł lepiej sprawdziłby się w wersji dłuższej - mniej poetyckiej, ale za to bardziej sfabularyzowanej).
Wykonanie 3,5.

Ciężka jest dola poetów i filozofów. Nikt ich za życia nie docenia...
Ciekawe, czyja to wina. Ciemnego motłochu, ni w ząb nie pojmującego wspaniałości myśli, czy owych geniuszy, myśli swoje w słabo przyswajalny sposób prezentujących.

Bijcie mnie, jeśli uznacie za stosowne. Przeczytałam od początku do końca i podobało mi się. Co więcej, mam wrażenie, jeśli nie pewność, że zrozumiałam. I nie miałam z tym większych problemów. Pomysł naprawdę super.
Co do wykonania mogłabym mieć kilka uwag. Momentami tekst zdawał mi się stylizowany językowo. Nie wiem, specjalnie czy przypadkiem. Jeśli specjalnie: popracuj nad tym jeszcze odrobinkę. Jeśli przypadkiem, to zazdroszczę takich przypadków ;)

Pomysł dobry. Całość zrozumiałem, przeczytałem raz i w dodatku szybko. Nie sprawia wrażenia bardzo namieszanego, a przecież nie każdy tekst musi być łopatologiczny. Grzyby też są ciężkostrawne, a je lubię.

W dodatku lubię komentatorów podpierających się Kresem, który to zjadłszy wszystkie rozumy napisał jedną dobrą książkę, kilka przeciętnych i dużo beznadziejnych.

Nowa Fantastyka