- Opowiadanie: cobold - Nasza jest noc, czyli Pierwsza Koniunkcja Brajana

Nasza jest noc, czyli Pierwsza Koniunkcja Brajana

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Nasza jest noc, czyli Pierwsza Koniunkcja Brajana

– Tak jest, panowie! Ta noc należy do nas! – wystękał Seba, wspinając się na wzgórze.

Kłentinowi aż opadła szczęka. Nie powinien się tak dziwić, atmosfera chwili oddziaływała nawet na największego prostaka w naszej grupie. Ktoś jednak musiał zachować zimną krew. Tym kimś byłem zwykle ja. Skupiłem myśli i przeskanowałem widoczny w dole krajobraz.

– Brajan, jaką mamy strategię? – zapytał zziajany Seba. Wciąż bez jednego przekleństwa.

– Strategia jest taka, że dzisiaj wszyscy zaliczamy swój pierwszy raz! – odparłem.

– No to, kutwa, wiem. Ale jaką mamy taktykę? – Pomimo lat wojskowego wychowania, Sebie wciąż myliły się podstawowe pojęcia.

– Tam – wskazałem ręką na odległy zagajnik – jest nasz cel.

Kłentin westchnął głęboko, Seba nerwowo splunął pod giry. Widoczna w podczerwieni kępa drzew aż kipiała obietnicą.

Kreśliłem w powietrzu szkic sytuacyjny:

– Z uwagi na wynikłe opóźnienie, natarcie poprowadzimy po linii prostej, lekko tylko omijając wiejskie zabudowania. A tak na wszelki wypadek umówmy się, że tam – wskazałem na połyskujące w świetle księżyca jeziorko – tam będzie nasza Z Góry Upatrzona Pozycja.

– Po co? – Seba, jak zwykle, nie zrozumiał.

– To jest pozycja, w kierunku której będziemy spieprzać w podskokach, jeśli miejscowi wypuszczą psy.

 

 

Pięknie musieliśmy wyglądać, tak spieprzając w podskokach, w blasku księżyca. Szkoda, że dziewczyny nie mogły tego widzieć. Szarawary łopotały nam na wietrze, a akselbanty krzesały srebrne iskry. Rozpierała nas kawalerska fantazja.

– Zie-mia-nie! Pe-da-ły! – wrzeszczał Seba w stronę ścigających nas burków.

– Ucisz się! Tylko ich rozjuszysz – syknąłem.

– Dlaczego, przecież i tak nic nie rozumieją – zauważył przytomnie Kłentin.

Dopadliśmy do jeziorka i zanurzyliśmy się pod powierzchnię. Woda była okropna – wściekle zimna i lepka, dawała nam jednak pewną przewagę – psy nie potrafiły długo wytrzymać bez powietrza.

Księżyc przechylił się już w stronę horyzontu, kiedy ostatni kundel zrezygnował z pilnowania brzegu jeziorka. Szczękając zębami, wyłoniliśmy się wreszcie spod tafli wody.

 Trzeba przyznać, że straciliśmy sporo z naszego młodzieńczego wdzięku. Mokre epolety zwisały smętnie, poprzetykane wodorostami bandoliery ociekały wodą. W ładownicy przy pendencie Seby chlupotała jakaś ryba. Nie było czasu na porządną toaletę. Pozostawało liczyć na urok osobisty i łaskawość nocy. Oraz na determinację potencjalnych partnerek. Ich zegar biologiczny też tykał coraz szybciej.

– Kłentin, opowiedz coś o dziewczynach, tak po swojemu, dla podniesienia morale – poprosiłem, wciąż trzęsąc się z zimna.

– One tam są, wiedzione odwiecznym zewem natury, czekają na nas. Kołyszą zalotnie swoimi kibiciami, a ich gorące łona prężą się niecierpliwie…

– Ogrzeją nas tymi łonami? – zadał praktyczne pytanie Seba.

– O ile ich nie spłoszymy. Trzeba podejść, tak łagodnie, ale zarazem w sposób zdecydowany, i zagadać: „Cześć, Andżela”…

– Dlaczego akurat „Andżela”?

– One wszystkie mają na imię Andżela. Jak się któraś zapyta, skąd znasz jej imię, to trzeba odpowiedzieć: „Bo wyglądasz jak anioł”. Wiecie, taka subtelna gra słów.

Seba sięgnął za ryngraf na piersi i wyjął płaską manierkę. Odkorkował szyjkę, w powietrzu rozszedł się znajomy zapach siarkowodoru.

– To co, panowie, na odwagę?

 

 

Tuż przed zagajnikiem rozdzieliliśmy się. To była saperska robota. A wolałbym nie być w pobliżu, kiedy Seba zdetonuje jakąś minę.

Dziewczyny pasły się na polanie. W niemym zachwycie obserwowałem ich fascynującą anatomię. Trzeba przyznać, że miały na czym siedzieć. I spoczywać. I sadowić się. I mościć. I wiertolić. I kokosić. No, dużo tych członów miały.

Kierowany nieomylnym instynktem, podszedłem do najdorodniejszej. Tworzylibyśmy razem piękną parę. Dymorfizm płciowy w pełnej krasie.

– Cześć, Andżela! – zagaiłem.

Odwróciła powoli głowę, z pyska wystawały jej resztki jakiejś zieleniny. Zatrzepotała kilkoma rzędami rzęs.

– Żorżetta jestem – zamruczała zmysłowo.

Uruchomiłem wewnętrzny słownik i gorączkowo poszukiwałem jakiejś zgrabnej metafory. Żorżetta, żorżeta… Co to, do cholery, jest ta żorżeta?

– Faktycznie, mogłabyś cały świat przesłonić… – wypaliłem.

Chyba nie zrozumiała subtelnej gry słów. Ostatnie, co pamiętam, to szybko zbliżający się, wycelowany w moją głowę, kibić. A może był to gorący łon?

 

 

Wracaliśmy, wlokąc ze sobą brzemię hańby. Wystarczył jeden rzut oka na Sebę i nie musiałem o nic pytać. Szamerunki w strzępach, podarte rajtuzy z potrójnymi lampasami, wszystkie oczy podbite. Na Kłentina wolałem nawet nie patrzeć. Jak takie pierdołowate chuchro mogło stawić czoła żywiołowi kobiecości?

Słyszeliśmy z tyłu dźwięk odpalanych silników. Dziewczyny wracały do domu. Po chwili, na niebie wykwitły smugi kondensacji. Śledziliśmy je wzrokiem, dopóki statki nie oddaliły się na bezpieczną odległość. Mimo wszystko odetchnęliśmy z ulgą.

Seba postanowił wyładować się na Kłentinie.

– Z czego się tak cieszysz, idioto?! I co tam chowasz za plecami?

– Bo ja… skradłem dziewczynie całusa! – zachichotał nerwowo Kłentin.

– Jak to?! – Nie wierzyliśmy własnym uszom.

– No normalnie, moja Andżela odwróciła się na chwilę, a ja wtedy – cap! I uciekłem…

– Opowiadasz! Weź pokaż!

– Nie no, panowie. To są w końcu, że tak powiem, intymne sprawy – obruszył się Kłentin.

Znaczy, straciliśmy kumpla. Cichy metan…

Powoli wlekliśmy się w kierunku rakiety. Żaby rechotały nad stawem, w lesie ryczał jakiś łoś, czy inny jeleń. Stada świetlików krążyły w powietrzu, w swoim obłąkanym tańcu miłości. Coś tam klaskało za borem.

– Pieprzona planeta, pieprzonych zboczeńców! – celnie podsumował Seba.

Nie wiem, czy mi się wydawało, czy rzeczywiście w jego głosie pobrzmiewała nuta zazdrości. Bo, jak się tak dobrze zastanowić, to że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, nie jest zbyt praktycznym rozwiązaniem.

Koniec

Komentarze

Przeczytałem i przyznaję, uśmiałem się.

Padłem dwa razy. Raz przy imieniu Kłentin (opadła mi szczęka wraz z nim), a drugi kiedy narrator raczył zauwazyć, że dziewczyny “pasły się na polanie”. 

Super tekst, daję mu 5 z czystym sumieniem bo naprawdę poprawił mi humor. 

Witaj!

Zamaluj kwadrat przy prawidłowej odpowiedzi.

Opowiadanie jest:

■ Przeczytane

□ Nieprzeczytane

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Świetne! Na poprawę humoru w zimny, zmęczony i wymęczony czwartek.

F.S

Jestem tu nowy, dlatego proszę o iluminację. Wyjaśnijcie mi proszę, co mają znaczyć wpisy w stylu: 

Zamaluj kwadrat przy prawidłowej odpowiedzi.

Opowiadanie jest:

■ Przeczytane

□ Nieprzeczytane

Albo: przeczytałem.

Nie znam tutejszych zwyczajów , czy też slangu (jeżeli tak to można nazwać). Nie wiem, czy tego typu wpisy mają być pewnego rodzaju przekazem dla autora danego tekstu (ironią, drwiną, pochwałą)? Może brak mi na tyle elokwencji, inteligencji, czy wdrożenia w temat, aby to jednoznacznie rozszyfrować? Nie wiem.

P.S. Pytanie jest jak najbardziej poważne.

Pozdrawiam serdecznie

Konia urodziwego więcej do powinności głaskaniem przywiedziesz niż biciem.

To znaczy, ze juror przeczytal a nie komentuje teraz tylko po zakonczeniu konkursu. A opowiadanie dobre :) Cobold w formie. Puenta w punkt i nieoczywista, pasace sie dziewczyny – mistrzostwo :)

Ja w takim razie nie chcę być z Wenus, wolę… sama nie wiem, co wolę.

Zabawne.

Czy masz czternastoletniego syna Jakuba?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

On ci to!

smiley czyli niedaleko pada jabłko od jabłoni!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bellatrix, dziękuję bardzo za wyjaśnienie! W życiu sam bym na to nie wpadł. 

Konia urodziwego więcej do powinności głaskaniem przywiedziesz niż biciem.

Żorżeta… smukła jak rakieta :)

Zgrabny szorciak, uśmiałem się.

Powodzenia w konkursie :)

Świetne. Kłentin mnie kupił :D. I Andżele! Oraz humor, akcja i wykonanie.

 

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Ostatnie, co pamiętam, to szybko zbliżający się, wycelowany w moją głowę, kibić. A może był to gorący łon? – parsknęłam śmiechem :D

Śmieszny tekst, świetna puenta. Bardzo mi się podobało.

Tekst zabawny podobał mi się. Nie wpadł bym, żeby manierkę za ryngrafem trzymać. Miejsce orginalne ale nie wiem czy komfortowe

Pozwolę sobie skomentować, układając matematyczne równanie:

Klika zabawnych fragmentów (właśnie – prawdziwie ZABAWNYCH, a nie próbujących być zabawnymi) + pomysł niczego sobie + fajne zakończenie + dobrze dobrany język opowieści = przyjemnie spędzona chwila przy tekście.

Dodam jeszcze, że jak tak dalej pójdzie, będę musiał czytać Twoje teksty ze słownikiem ;) Brajan ma chyba bardziej bogaty “wewnętrzny słownik” ode mnie.

Bardzo ładnie napisane, czytało się przyjemnie. Pomysł rewelacyjny – niby oczywisty patrząc na temat, ale wykonanie świetne. Parę razy się roześmiałem, a sama sytuacja tak przyjemnie prawdziwa :) Podsumowując: pełna satysfakcja z lektury! :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przeczytałem :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie pośmiałam się. Wiadomo, przy takich tematach mam muchy w nosie ;D Może też dlatego, że ostatnio poczyniłam drobny wpis filozoficzny o tytule: “Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus jako empiryczny dowód na wessanie przez czarną dziurę”.

Że dobrze napisane, podkreślać nie będę, bo co to dla ciebie dobrze coś napisać?

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dziękuję bardzo. Fajnie, że się Wam podobało, bo to moja pierwsza wycieczka w stronę tego typu tekstu.

“jak tak dalej pójdzie, będę musiał czytać Twoje teksty ze słownikiem” –  tak sobie właśnie wymyśliłem, żeby wzbogacić opowiadanie jakimś elementem dydaktycznym, ubrałem bohaterów w mundury armii Księstwa Warszawskiego (choć nie dam sobie głowy uciąć, że część tych słów nie oznacza elementów anatomii Brajana i spółki).

“Nie pośmiałam się. Wiadomo, przy takich tematach mam muchy w nosie” – ależ enazet, ja przecież właśnie dokonuję gruntownej dekompozycji schematu, poprzez jego ośmieszenie! Zwracam również uwagę na silnego bohatera kobiecego. Najsilniejszego.

 

 

Sympatyczne i sprawnie napisana opowieść.

Tylko – czemu akurat na Ziemi? I drugie – czemu bohaterowie w akselbantach, galonach, z pendentami,  ładownicami i całym wojskowym sztafażem? No i cel pobytu, przynajmniej w pierwszej części, nie do końca jest jasny. 

No, ale cóż – konwencja humoreski ma swoje prawa.

Pozdrówka.

Żorżetta rozbiła bank. Tekst rozbił bank. Fajnie, że coraz więcej tekstów z zacięciem humorystycznym się tutaj pojawia.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

czemu akurat na Ziemi? – bo wpół drogi. Tekst próbuje udzielić odpowiedzi, czego tak naprawdę Obcy szukają na naszej planecie. Niczego, jesteśmy tanim hotelem na godziny.

czemu bohaterowie w akselbantach, galonach, z pendentami,  ładownicami i całym wojskowym sztafażem – bo taki właśnie sztafaż kojarzy się z Marsem.

No i cel pobytu, przynajmniej w pierwszej części, nie do końca jest jasny – inaczej nie byłoby zabawy na końcu ;-)

Pozdrawiam również.

Uśmiechnęło się :D Przy Kłentinie to żaden Brajan czy Seba nie będzie wystarczającą atrakcją ;)

 

– To jest pozycja, w kierunku której będziemy spieprzać w podskokach, jeśli miejscowi wypuszczą psy.

 

 

Pięknie musieliśmy wyglądać, tak spieprzając w podskokach, w blasku księżyca.

 

:D

"ubrałem bohaterów w mundury armii Księstwa Warszawskiego" sorki, że się czepiam ale lubię historie i coś mi nie pasuje ;) żołnierzy księstwa Warszawskiego nie nosili ryngrafów("Seba sięgnął za ryngraf na piersi"), no jak już to konfederaci barscy, husaria i niektórzy żołnierze wyklęci. Taka luźna uwaga ode mnie.

coboldzie, wiesz jak to jest, “babie nie dogodzisz”… :P

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Lekkie, zabawne, z domieszką nienachalnego absurdu – bardzo miła lektura :-)

Co do umundurowania bohaterów – też nie do końca wiem, czemu akurat ta a nie inna epoka – wszak z Marsem może kojarzyć się jakikolwiek militarny styl – od mieczy z brązu po miotacze promieni śmierci. Właściwie może nawet lepiej byłoby dla ogólnego elementu zaskoczenia, gdyby Kłentin i reszta ubrani byli we współczesne mundury. Prawie do końca można byłoby mniemać, że to jacyś młodociani militaryści, albo miłośnicy paintballu… A może i lepiej jest, jak jest. Więcej absurdu dzięki temu :-)

Ja właśnie dokonuję gruntownej dekompozycji schematu, poprzez jego osmieszenie…

Tak?

Znaczy – mężczyźni – zmilitaryzowani, rześcy, aktywni, przedsiębiorczy  (choć idioci), natomiast kobiety – wielkie, apatyczne krowy, memłające trawę i biernie czekające na wyrwanie…

I dziwić się, że Naz pisze, iż ma muchy w nosie…  ;-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Znaczy – mężczyźni – zmilitaryzowani, rześcy, aktywni, przedsiębiorczy  (choć idioci), natomiast kobiety – wielkie, apatyczne krowy, memłające trawę i biernie czekające na wyrwanie – tylko, że to nie są ziemscy mężczyźni i kobiety. I z ich punktu widzenia, my Ziemianie to…

 

Epoka taka a nie inna, bo po prostu podobały mi się te słowa. I do tego uznałem, że mogą równie dobrze oznaczać jakieś trzeciorzędowe, anatomiczne  cechy płciowe bohaterów ;-)

 

Kłentin niestety oparty na faktach…

Ha, dobre to, o trzeciorzędowych, anatomicznych cechach płciowych! :-)

Byliby to mężczyźni doskonali – anatomicznie przystosowani do ukrywania piersìówki ;-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

To znaczy –  tak w ogóle, chłopaki nosili na sobie oprzyrządowanie z różnistych epok ziemskich. Fakt, głównie tak z czasów przednapoleońskich, napoleońskich i postnapoleońskich. Ryngraf jest znacznie wcześniejszy. 

Ale, jeżeli już, to nie bandolier, tylko bandolet. Też znacznie wcześniejszy, i tutaj w znaczeniu pasa na ładownicę albo ładunki, ewentualnie przewieszanego przez ramię pasa do broni białej, a nie krótkiego muszkietu, używanego przez dragonów, w czasach Kmicica takoż.

Chyba jednak w znaczeniu pasa na ładunki, bo chłopcy mieli też pendenty. Było co dźwigać…

Pozdrówka. 

Zabawne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję za zaproszenie, Coboldzie, wrażenia z tekstu tym razem dużo lepsze wręcz zaje…fajne. ;)

Przyjemny humor i lekki tekścik, tak na poprawę humoru.

 

Kłentin mnie kupił od samego początku. <3 ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

thargone <3

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Całkiem śmieszne :) 

Precz z sygnaturkami.

“Widoczna w podczerwieni kępa drzew, aż kipiała obietnicą.“ – Raz, że bez przecinka, dwa, że jakoś zgrzyta mi liczba pojedyncza – ta jedna, kipiąca obietnica…

 

“A tak na wszelki wypadek, umówmy się“ – Tu też bym nie dawała przecinka ;)

 

“Księżyc przechylił się już w stronę horyzontu“ – przechylił?

 

“– Jak to?! – nie wierzyliśmy własnym uszom.“ – Wydaje mi się, że “nie wierzyliśmy własnym uszom.“ raczej trudno uznać za naturalną kontynuację dialogu, to osobne zdanie – a co za tym idzie, powinno zaczynać się wielką literą.

 

Hm, co do “unoszenia się honorem” też mam wątpliwości…

 

Niemniej jest to bardzo sympatyczna, miła opowiastka ; ) Klikałabym, gdyby jeszcze było w co.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeczytałem, rozbawiło mnie. Masz bujny, ciekawy styl. Powodzenia!

Konia urodziwego więcej do powinności głaskaniem przywiedziesz niż biciem.

Zgadzam się – humor nienachalny i całkiem wysokiej próby. Ja bym tak nie potrafił ;―D

Ubawiły mnie Andżele, Żorżetty, słownictwo oraz wplecenie pewnej doniosłości, patosu, do prostej przecież fabuły. Tak się powinno pisać szorty, Coboldzie drogi :―D

Jeśli miałbym wskazać jakieś słabości, to… uznałbym za takie kolejne zalety tekstu – prostotę i lekkość. Sprawiają one, że szort jest bardzo dobry i potrafi umilić chwilę, ale nie jest wyjątkowy. Hmm… jest świetnym zawodnikiem wagi ciężkiej, ale w superciężkiej raczej nie ma startu, że tak to obrazowo ujmę ;―)

 

Niemniej, znak jakości od Counta byłby duży i ze szczerego srebra :―)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

RogerZielonooki – uwagi z historii umundurowania bardzo ciekawe. Na Wikipedii coś tam było o bandolierach i ryngrafach, ale Waszej wiedzy ufam bardziej. Jeśli będę o tym pisał kiedyś na poważnie, nie omieszkam zapytać. Sami jednak przyznacie, że wprowadzanie teraz poprawek do tego tekstu byłoby nieco groteskowe…

Morgiano – polecam się na przyszłość.

Koniu – miło, że zarżałeś, znaczy – zajrzałeś.

Jose – Dzięki!. Kępa kipiała jedną obietnicą, bo chłopakom tylko jedno w głowie ;-)

Count – tekst jest, w zamierzeniu, wagi zdecydowanie lekkośredniopółkoguciej. I coś chyba kłamiesz, bo nos Ci rośnie (chyba, że to nie nos) ;-)

Oczywiście, że nie ma co zmieniać. Doroszewski podaje znaczenie zarówno wyrazu bandolet, jak i wyrazu bandolier. W sumie podobne, chociaż wyraz bandolet ma szersze znaczenie.

Szkoda, że chłopaki nie mieli na ramionach mundurów szewronów. Dużo by ich pewnie nie było, ale zawsze jedną, dwie naszywki mogliby z dumą prezentować. 

Ciekawy wyraz. Link → http://doroszewski.pwn.pl/haslo/szewron/

Pozdrówka.

Świetne opowiadanie, przyjemnie absurdalne.

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Teraz się zmieniać nie opłaca :).

Tylko taką uwagę dałem bo się uczyłem o tym okresie przez pięć miesięcy. Nie jest to jakiś straszny błąd ryngrafy nosiło się z 40 lat wcześniej więce je jest to jakoś bardzo odległe. A zważając na styl tego opowiadania (humor i absurd) to można przymknąć oko na to.

Przeczytawszy.

Babska logika rządzi!

Poza tą jedną literóweczką nie mam się do czego przyczepić.

Przeczytałam z ogromnym zadowoleniem, rozbawiona treścią i wprowadzona w świetny nastrój tym, co rozweseliło także wcześniej komentujących. ;D

 

W ła­dow­ni­cy przy pen­dan­cie Seby chlu­po­ta­ła jakaś ryba.W ła­dow­ni­cy przy pen­dencie Seby chlu­po­ta­ła jakaś ryba.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To ja się bardzo cieszę!

Literóweczka poprawiona, uwzględniłem też część uwag Jose.

Najbardziej chyba podoba mi się finezja, z jaką prowadzisz temat, który bywa przedstawiany topornie, ordynarnie i ogólnie bywa nadużywany. Dużo jest w Twoim tekście dwuznaczności i niedopowiedzeń, czyli tak jak powinno być.

“Ryngraf” sprawdzałem na wikipedii. Ogólnie te wszystkie epolety i bandoliery to dość dobre rekwizyty opisujące męskie wyobrażenie tego, co kobiety powinny podziwiać w płci przeciwnej.

Poza tym poziom Twojego pisania jest dla mnie imponujący. Satyra wielce udana.

 

Dzięki, Nimrod. Cieszę się tym bardziej, że jak widzę, to już drugie moje opowiadanie, którego lektura sprawiła Ci przyjemność.

Poczułem się jakbym czytał Pilipiuka a nie jestem fanem tego brodatego pana.

Pilipiuk? Pilipiuk… To ten, co go wszyscy krytykują, a w skrytości ducha zazdroszczą komercyjnego sukcesu?

Dobre! Imiona świetne, szczególnie Kłentin i Żorżetta. Pomysł też interesujący, być może wyjaśnia dotąd niewyjaśnione tajemnice (świntuchy z tych kosmitów!). Czytało się szybko, a i się uśmiechnęło solidnie :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Humor pierwsza klasa (Żorżetta <3 tutaj aż parsknąłem), wykonanie świetne, a i puenta lekka i bardzo celna. Napisałbym, że to kawał dobrego tekstu, ale z racji jego długości, napiszę tylko, że to kawałeczek dobrego tekstu. ;)

Chapeau bas, Coboldzie.

Nie podzielam zdania, że cobold w formie. Rozumiem zamysł imion, ale nie rozumiem dlaczego akurat w tym opowiadaniu. Widziałbym je w pastiszu, a nie w komedii. Sama historyjka śmieszna, ale zaglądając do twoich tekstów oczekuję czegoś więcej, tak to już jest, jak się wysoko zawiesi poprzeczkę.

No cóż, Darkonie, nie mnie oceniać własną formę, choć myślę, że Bella, w swojej łaskawości, miała na myśli raczej warsztat niż fabułę. Ale powiem Ci, dlaczego sam jestem zadowolony z tego tekstu. Mam naturalną skłonność do opowiadań poważnych i gorzkich. Chciałem spróbować czegoś innego, a ten konkurs był do tego świetną okazją. Opowiadanie spotkało się z ciepłym przyjęciem, lepszym nawet niż poprzedni, bardziej “mój” tekst (oba zresztą powstały jako próba ucieczki od porównań z “Lotharem’). I z tego się cieszę, ale nie martw się, takie klimaty to jednak nie jest moja naturalna nisza ekologiczna.

 

“Widziałbym je w pastiszu, a nie w komedii” – a tego z kolei nie rozumiem. Kogo miałbym pastiszować? Trochę inspirowałem się Mrożkiem…

 

P.S. Fajnie, że zajrzałeś – pamiętam, że coś Ci kiedyś obiecałem. I widzę, że jest okazja.

Jest i pierwszy raz nawiązujący do TEGO pierwszego razu. Lekko i z humorem. Prozaiczne i romantyczne zarazem czynności opisałeś za pomocą fantastycznych klisz, w przejaskrawiony sposób. Początkowo nie wiedziałem, co to za rodzaj opowieści (tagu SF nie zauważyłem), więc kawałek tekstu przeleciał, zanim dostrzegłem kosmitów. To z kolei zgrzytało z dziwnymi nazwami ubrań – ale taki urok bycia jurorem, że moja ignorancja może zostać obrócona przeciwko autorowi… Po lekturze szybko wygooglałem nazwy i dopiero potrójne lampasy mnie olśniły. Fajne, choć sens tego zabiegu trochę mi umyka. Okej, dresiarski outfit, ale dlaczego opisany w taki sposób? Traktuję to jako popis.

Imiona fajnie nawiązują do aktualnych stereotypów. Gag z Andżelą rozbawił mnie najbardziej. „Kierowany nieomylnym instynktem, podszedłem do najdorodniejszej. Tworzylibyśmy razem piękną parę. Dymorfizm płciowy w pełnej krasie.” To także świetne. Było kilka innych perełek.

„Gorący łon” nawiązuje od żartu o „mymłonie”?

Nie pasuje mi ostatnie zdanie. Wiem, że konwencja absurdalna i zabawna, ale końcowy banał wydał się zbyt banalny.

Nie będę ukrywać, że widzę też pewne próby trafienia do jurorów :D A może mi się wydaje? Jest siarkowy zapach wina, jest jeleń na rykowisku, no ale przede wszystkim jest w końcu jakiś bardziej chwytliwy tytuł. Mam wrażenie, że w ogóle cała ta konwencja jest Twoim pierwszym razem.

 

Gratuluję zwycięstwa :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie będę ukrywać, że widzę też pewne próby trafienia do jurorów – przejrzałeś mnie, Fun, przejrzałeś mnie na wskroś ;) (już po konkursie, mogę wrócić do beznosowych uśmieszków). A tytuł, rzeczywiście, gdyby nie Twoje ostatnie uwagi, brzmiałby po prostu “Koniunkcja”.

Te nazwy części ubrań jakoś się same przyplątały i skojarzyły z tym co robił Lem w Cyberiadzie i Mrożek w swoich krótkich opowiadaniach, filozofii do tego bym nie dorabiał, choć chciałem po jednej stronie mieć elementy militarne, a po drugiej niezrozumiałe dla mężczyzn “kibicie” i “łona”. A “potrójny lampas” to już tylko dodatkowe mrugnięcie okiem.

Mówisz, że końcowe zdanie to banał banalny? A mi się wydawał najzabawniejszy i zarazem najmądrzejszy w całym opowiadaniu. Widać, to jednak wciąż nie moja konwencja ;)

A tytuł, rzeczywiście, gdyby nie Twoje ostatnie uwagi, brzmiałby po prostu “Koniunkcja”.

A ja bym myślał, że to tekst o koniach albo jakiejś dziwnej koniugacji… O ile bym nie usnął po przeczytaniu takiego tytułu ;)

Oprócz potrójnego lampasa były jeszcze takie luźne – jak dresiarskie – spodnie, ale nazwa wypadła mi z głowy. 

Końcówka banalna – to tylko moje zdanie, Cyklotrimetylenotrinitroamina oceniła puentę jako świetną :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

“Oprócz potrójnego lampasa były jeszcze takie luźne – jak dresiarskie – spodnie” – i to jest dowód na to, że pewne rzeczy są zawsze i wszędzie modne.

Warunki konkursowe spełnione. Interpretacja tematu dość dosłowna, co nie znaczy, że zła.

Przemówił do mnie humor – za to duży plus. Podejrzewam, że zawarłeś jakieś odniesienia filmowe (ten Kłentin jakby się kojarzył), ale ja pozostaję na nie nieczuła.

Miło byłoby zobaczyć więcej oryginalności (hasło, na którym bazujesz, jest dość stare), ale pewnie nie można mieć wszystkiego, zwłaszcza w krótkim tekście. Fabuła też jakby wyświechtana tu i ówdzie, chociaż podkreślony w tytule astronomiczny wymiar dodaje interesujący rys.

Bohaterowie bardzo… męscy w swoim nieobeznaniu z istotami obcego gatunku.

Ciekawi mnie, jak wyglądał ten skradziony całus. Ani chybi by mnie zaskoczył. ;-)

Nie mam zastrzeżeń do warsztatu. Bogate słownictwo.

Mój #1 :-)

Babska logika rządzi!

Niosę, lecę, pędzę z komentarzem dla zwycięzcy.

Witaj!

Żeby Ci nie było za słodko to u mnie osobiście byłeś na drugim miejscu :p

Z wielkim żalem i ubolewaniem, muszę zgłosić, że poza nieznajomością części słów, nie potrafię się di czegokolwiek przyczepić w tym opowiadaniu.

Trafiłeś w mój humor celnie bo i kilkukrotnie śmiałem się w trakcie, raz na głos komentowałem: "Ale z niego *********! Do***** do pieca z tym słownictwem" :D"

Typowy cobold: Smaczki, niedomówienia i świetne imiona bohaterów. A i pomysł i wykonanie też bardzo dobre.

+za napój siarkowy! :D

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Po pierwsze, gratuluję wygranej. Nie czytałem innych tekstów (może prócz jednego, ale słabawego), więc nie wiem, czy zasłużonej. Myślę jednak, że jurki – bądź co bądź niewypadłe spod niczyjego ogona – wiedziały, co robią.

Uśmiać się nie uśmiałem – chyba buraczeję na starość – ale jestem pewien, że gdyby ktoś zajrzał do mojego pokoju, to przyłapałby mnie z uśmiechem na ustach. Opowiadanie w każdym razie sympatyczne. Nie na piórko, mówię od razu, ale sympatyczne.

Fajne w nim jest też to, że nie bardzo mam się czego czepiać, bo, generalnie, w swojej kategorii wagowej – zabawnego szorta – spisał się eleganio. Plusik za oczywiście nieoczywistą puentę. Osobiście obstawiałem, że chłopaki będą dobierać się do krów albo owiec, mniej lub bardziej mylnie biorąc je za przedstawicielki własnego gatunku. Nie mam jednak żalu, że się pomyliłem.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Finklo – zaskoczyłaś mnie swoją decyzją! To prawda, że próbowałem napisać coś, co mogłoby pogodzić jurorów (choć przede wszystkim sam chciałem się dobrze bawić i spróbować innej konwencji) – ale, że trafię najbardziej do Ciebie, to nie przeczuwałem. Kłentin nie ma konotacji filmowych, takie imię już się pojawiło w realu!

 

Mytrix – domyślam się co znaczy “*********”, ale mam wątpliwości jeśli chodzi o “*****”. I kto tu ma bogatsze słownictwo?! A napój siarkowy rzeczywiście dodałem specjalnie na Twoje życzenie.

 

A, czyli rozumiem Cieniu, że Ty tu tak służbowo? Myślałem, że wiedziony zwykłą cieniociekawością… A tu gość oficjalny, w mundurze loży, z akselbantami! Trzeba było dać znać, to bym przygotował jakieś paluszki, czy coś… Człowiek nieprzygotowany, to i piórka nie będzie. Ale mimo wszystko dziękuję, a z reakcji się cieszę, bo uśmiech wolę od rechotu.

 

Nie, coboldzie, nie przybyłem tutaj służbowo – kiedym czytał i komentował, nominacji jeszcze nie miałeś – a z ciekawości właśnie, bo tekst zwycięski, zabawny i ładny ponoć. Wzmianka o piórku sama mi się jakoś wymskneła, cokolwiek proroczo, że se zauważę.

I cieszę się Twoją z mojej wynikającą radością. A o paluszki (i jakie pół litra do tego) jeszcze się upomnę, nie bój nic.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Bardzo pozytywnie porypany tekst :)) Czytałam z uśmiechem i przyjemnością. Oprócz humoru myślę sobie że największą jego zaletą są barwni bohaterowie – to duża sztuka nadać postaciom wyraziste osobowości w krótkim tekście. Oczywiście o jakiejś wielowymiarowości nie może być mowy, ale nie ulega wątpliwości, że nie jest papierowo. 

Gratuluje wygranej! :)

 

Nigdy tak długo nie wahałem się nad oceną. Przez dobre 20 sekund przeklikiwałem między piątką a szóstką. Wreszcie solidarność męska i mój legendarny obiektywizm zwyciężyły.

 

Jestem absolutnie oczarowany, oszamberowany, moje antenszambry migocą kandelabrami i w czeluściach ariergardy intelektu chcę wysmażyć jakąś odpowiednią pochwałę.

 

Khem, khem, dytyrambuję więc.

 

Bardzo pięknie, podstępnie, szermując lekka lemowszczyzną ze swadą, nawiązując do (tu możliwe tematy trzech doktoratów) wielu, wielu rzeczy, piętnując wady narodowe, wspominając młodzieńcze koniunkcje nieskuteczne, wykazując się i znajomością literatury, pełci pięknej i wad naszych męskich, wszystko w dwuplanetarnym esefowym sosie uczyniłeś mój wieczór jeszcze przyjemniejszym i zasłużyłeś na nagrodę, po którą będziesz musiał się pofatygować.

Bo kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa a nagrody od dj’a z paczkomatów.

 

Moje gratulacje!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ja krótko, żeby nie było, że śladu nie pozostawiłam. Że sympatyczne, to się zgodzę. Jakiś humor w tym też jest. Jednak jak dla mnie za bardzo to wszystko absurdalne, a ja absurdu nie łapię, nie po drodze mi z nim. 

Doceniam za to warsztat i bogactwo słownictwa.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Uśmiechnąłem się. Może nie jakoś bardzo, ale jednak. Najbardziej spodobała mi się końcówka i te wszystkie egzotyczne słówka. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

W ciekawy sposób udało Ci się połączyć bogate słownictwo z lekkim stylem. Bandoliery i ryngrafy jeszcze udźwignąłem, ale przy akselbantach i pendentach musiałem się poddać. W kategorii zmrużonych oczu, jestem zupełnie usatysfakcjonowany. Aczkolwiek, podobnie jak Cień, myślałem, że marsjańscy wojacy będą atakować ziemskie krowy i nie mogłem pogodzić się z tym, że krasula ma na imię Żorżetta ;-).

Jeżeli nawiązywałeś do epoki Księstwa Warszawskiego, aż dziw bierze, że nie sięgnąłeś do Mickiewicza.

 

(…) Klucznikiem siebie tytułował,

Iż ten urząd na zamku przed laty piastował.

I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem,

Uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem.

Autor: Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz

 

(…) Obok siedział młody

We fraku z samodziału, krojem nowej mody,

Fryzował sobie czubek, kołnierzyk, a czasem

Bawił się z pływającym u buta kutasem (…)

Autor: Adam Mickiewicz, Popas w Upicie

 

Można po imieniu i bez akselbantów ;).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Jakoś tak przypomniały mi się kolonie i nocne podchody z chłopakami do sal dziewczyn. Działo się,  oj działo. :) Zacny szort z tego powodu, bo poruszył strunę. Pozdro. :-)

Dziękuję, Werweno – “pozytywnie porypana” to dla tej miniaturki bardzo zaszczytne określenie!

Śniąco, dzięki za miłe słowa, choć myślę, że do portalowych mistrzów absurdu bardzo dużo mi brakuje ;)

Dj-u – cóż powiedzieć, jak zwykle Twój komentarz lepszy od komentowanego opowiadania! Żałuję ogromnie, że rozminęliśmy się na portalu.

Szyszkowy – dzięki za odwiedziny. Szczery uśmiech to bardzo dużo. 

Nevazie – a wiesz, że niewiele brakowało? Wszak ułani KW nosili bermyce z pąsową flamą i kutasikiem. Ale tu już było bliżej do Fredry niż do Mickiewicza.

Blackburnie – fajnie, że udało mi się poruszyć Twoje chłopięce struny ;)

Przybyłam zachęcona konkursem.

Wygrana z pewnością zasłużona :) od początku do końca uśmiech nie schodził mi z ust, a puenta była jak wisienka na torcie. Przyznam, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. 

Jeszcze raz gratulacje.

Dj-u – cóż powiedzieć, jak zwykle Twój komentarz lepszy od komentowanego opowiadania! Żałuję ogromnie, że rozminęliśmy się na portalu.

Cóż, ciągle uważam, że powinienem komentować opowiadania za pieniądze i na tym zarabiać :)

Są blogerze, vlogerzy, influencerzy, czemu nie “komenterzy”

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dj, podoba mi się Twój tok rozumowania. ;-)

Babska logika rządzi!

To by było przedziwnie zacne, gdybym zaczął tak zarabiać. Na szczęście i moja skromność oraz dobre serce jak i Wasz wrodzony rozsądek nas przed tym uchronią :)

Życzę sobie, żeby jeszcze długo ktoś chciał zobaczyć moją ocenę opowiadania, mimo, że w praktyce jest to niewiele warte.

 

To da odpowiedź na pytanie – jak długo trwa legenda…

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Kupiłeś mnie humorem. Lubię się śmiać, uważam, że śmiech to zdrowie, więc staram się promować zabawne teksty. Dobrej rozrywki nigdy za wiele.

A może poszło o takie pokazanie męskiej niewiedzy, które trafiło w sam środek moich babskich przekonań? Albo słownictwo bogate jak mundur oficera?

Tak czy siak – mimo relatywnie słabej fabuły i ogranego tematu byłam na tak.

Babska logika rządzi!

Bardzo zgrabnie napisane, uśmiechnęłam się pod nosem nie jeden raz, ale mimo wszystko nie widzę w tekście treści ponad niezły dowcip ;) Co więcej, nie znając tematyki konkursowej, nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam tekst – dopiero po przeczytaniu ogłoszenia konkursowego miałam pewność. A przecież tekst – szorcik czy nie – powinien stanowić w miarę samodzielną całość, o ile nie jest kontynuacją czegoś, co już wisi na portalu.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Wpadam dać znać, że przeczytałam, i podobało mi się. Fajny tekst i duży plus za nietypowe słownictwo. No i za humor, humor ci naprawdę wyszedł :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Micha się cieszy. Ale, że chodzi o te akselbanty?

Mhm, między innymi.

Czego jak czego, ale ja się akselbantów po Marsjanach nie spodziewałam… ;)

www.facebook.com/mika.modrzynska

No, po Wenusjankach chyba też nie? ;-)

Babska logika rządzi!

W żadnym wypadku! No kto to słyszał… Skandal!

www.facebook.com/mika.modrzynska

Wenusjanki nie mają żadnych akselbantów.

Mają kibicia i łony.

A kto ma mymłony? ;-)

Babska logika rządzi!

Ofelie.

Nowa Fantastyka