- Opowiadanie: Matriks - "Mam dla ciebie rozwiązanie!"

"Mam dla ciebie rozwiązanie!"

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

"Mam dla ciebie rozwiązanie!"

Stojąc na krawędzi dachu, Joe przypomniał sobie, jak wyglądał dzień, w którym wynaleziono hologramy.

Kiedy w styczniu 2034 pierwsze holostacje zawitały w większych miastach, świat oszalał. Każdy w ich obrębie mógł wysłać innemu użytkownikowi dowolny plik, a jedyne co było potrzebne to adres mailowy, który każdy miał przypisany do identyfikatora, tak samo jak imię czy nazwisko! Przed twarzą adresata wyświetlał się adres nadawcy i jeśli odbiorca wiadomości chciał ją zobaczyć, komunikat przechodził w hologram, który przedstawiał wysłaną zawartość. Emisją dźwięku zajmowały się głośniczki z identyfikatora.

Całą planetę zalała fala śmiesznych obrazków, filmików i zdjęć nastolatków. Nie było miejsca, w którym ktoś nie sprawdzał wysłanych mu wiadomości. Holotech wygrał wszystko, co było do wygrania. Już pierwszego dnia Biuro Zamówień Holotech zostało zalane kontraktami z całego świata.

W następnych tygodniach zaczęto wymyślać coraz to nowe funkcje. Dodano możliwość oglądania pełnometrażowych filmów, seriali oraz teledysków. Każde radio dodało swój holoprogram do rozszerzającej się listy aplikacji. Hologry podbijały serca graczy na całym świecie.

Holo, holo, holo. Istny obłęd, myślał Joe. Nikt nie mógł wiedzieć do czego to doprowadzi.

Kiedy holomoda zaczynała raczkować, Joe rozpoczynał nowy etap życia. Dostał się na przeciętny uniwersytet, gdzie miał studiować ekonomię. Mimo to, dzięki starannej pracy i przykładaniu się do nauki, był tam jednym z najlepszych. Miał nadzieję, że to wystarczy, aby zapewnić sobie godne życie.

Mieszkając w akademiku, jak każdy korzystał z możliwości hologramów. W trakcie nudnych wykładów wysyłał obrazki znajomym i tłumił śmiech, kiedy znajomi, w rewanżu, wysyłali mu inne. Coraz większą popularność zdobywały filmiki z imprez albo wyzwań typu: stań na środku placu i krzycz, że to nie twoja wina, że zakochałeś się w kozie, a to, że zostałeś przyłapany w niedwuznacznej sytuacji, nic nie znaczy. Takie holofilmiki zapewniały ogólnoświatową sławę. Jego znajomi wysyłali sobie holowiadomości, zamiast tekstowych, przez komunikator, który każdy posiadał przy identyfikatorze.

Tak naprawdę wtedy lubił korzystać z holoaplikacji. Do czasu, kiedy pojawiły się reklamy.

Oczywiście były wyświetlane od początku istnienia holostacji, ale w tamtym czasie były jedynie paskami, przewijającymi się pod aktualnie przeglądanym hologramem, tak jak w internetowych odtwarzaczach. Joe'owi trochę przeszkadzały, ale nie na tyle, żeby specjalnie dużo o nich myślał.

Niestety później Holotech uświadomił sobie, że nie ma przepisów dotyczących holoreklam. Wtedy hologramy zalały ulicę, niebo, często nawet ziemię. Gdzie nie spojrzeć tam: nowa karma dla kotów Puszek, sprawi, że twój kot będzie szczęśliwy! Albo: Nasze nowe patelnie marki Kiczen, sprawiły, że moja rodzina jest zadowolona! Albo: Kup rower marki Kołon, a komplet garnków dostaniesz gratis!

 Człowieka szlag trafiał, kiedy chciał spojrzeć w niebo, a zamiast tego widział głupiego kota! A co zrobiły z tym wszystkie Unie, Stany i inne Republiki? Nikogo nie zaskoczyło, że politycy nie mogli ustalić międzynarodowych praw korzystania z holosieci, a na to, żeby każdy kraj miał własne, nie chcieli się zgodzić. Za duża autonomia w nowej, wspaniałej globalnej wiosce!

Przecież "hologramy są ważnym krokiem do zjednoczenia całego świata", więc wszyscy nadal musieli stąpać po twarzach zadowolonych kobiet, z namiętnością masujących swoje patelnie, czy mężczyzn, a raczej maszyn złożonych z mięśni, w samych majtkach, prezentujących swoje ciała, w różnych stopniach napięcia.

Nie mogło się obejść bez głosów sprzeciwu, ale w dzisiejszych czasach nawet tysiące oburzonych obywateli, nie mają cienia szans z armią korporacyjnych prawników, zaciekle broniących finansowych magnatów, napełniając ich i tak napęczniałe portfele.

Dlatego po fali obrazków, filmików i zdjęć nadeszła fala reklam. Na tym się nie skończyło.

Pamiętał, kiedy pierwszy raz spotkał się z holoreklamami w sklepach. Niestety Joe nie wiedział jaka była wtedy pogoda, ale za to pamiętał, że lek Pombexin Pro pomoże mu w razie bólu głowy, ponieważ głównie hologram z tym produktem, pokrywał kwietniowe niebo.

Po wejściu do sklepu z różnymi sprzętami domowymi, od razu udał się do sekcji łazienkowej, w poszukiwaniu kabiny prysznicowej. Kiedy znalazł odpowiednio wysoką, półokrągłą i nieprzezroczystą, zeskanował jej kod stalową bransoletą, z niewielkim ekranikiem.

Joe podszedł do najbliższej kasy, po czym przyłożył nadgarstek, na którym miał identyfikator, aby zapłacić i wybrać opcję dostawy. Zamiast tego prawie przewrócił się od ryku silników, który usilnie próbował go ogłuszyć. Na hologramie toczył się wyścig różnokolorowych, sportowych samochodów tego samego modelu.

– Nie podoba ci się grat, którym jeździsz? – Głos narratora był najbardziej męskim głosem, jaki Joe słyszał. – Kobiety śmieją się, kiedy widzą twój samochód? Mam dla ciebie rozwiązanie! Marka Fastest ma nowy, sportowy samochód, w najniższej cenie na rynku! – Teraz na masce jednego z samochodów siedział przystojny mężczyzna. – Kiedyś wyglądałem okropnie! – Zdjęcie niskiego i faktycznie okropnego grubaska. Szkoda tylko, że zupełnie innej osoby. – Kobiety omijały mnie szerokim łukiem. Ale postanowiłem kupić najnowszy model samochodu Fastest, który w bagażniku ma rozkładaną ławkę, oraz hantle i sztangi. Nie dość, że mój samochód jest sportowy, to sam zostałem sportowcem! – Na holoreklamie pojawiły się dwie śliczne blondynki na wysokich obcasach i przytuliły się do mężczyzny. – Teraz wszystkie panny należą do mnie!

Podsumowanie: Najgorsza reklama, jaką Joe widział w swoim życiu. Pamiętał, że był tak zniesmaczony, że prawdopodobnie inni klienci mogli zauważyć zażenowanie, wychodzące mu uszami.

Niestety Holotech nie interesował się zdrowiem psychicznym kupujących i Joe, przez kilka minut, musiał słuchać o leku na zimne stopy, widelcołyżce i innych idiotycznych produktach. Pamiętał, że to był pierwszy moment, kiedy jego cierpliwość do hologramów się skończyła. Szybko wybrał opcje dostawa z montażem, zapłacił jednym przyłożeniem identyfikatora i ruszył w kierunku wyjścia.

W momencie, w którym doszedł na miejsce zdziwił się, jak nigdy wcześniej. Przy wyjściu stały zamknięte bramki. Ludzie podchodzili i przykładali identyfikatory. Jednak zastanawiające to, że nic się nie działo, więc nadal stali i czekali, aż metalowe drzwiczki pozwolą im przejść. Po chwili zastanowienia ruszył za tłumem i kiedy spróbował otworzyć przejście, wszystko było jasne jak słońce, które na pewno było gdzieś, za tymi hologramami.

Musiał obejrzeć kolejne holoreklamy. Podszedł do najbliższego pracownika i bardzo, bardzo głośno wyraził swój sprzeciw. W końcu płacił, więc dlaczego kazali mu oglądać więcej hologramów? Żałował, kiedy o tym myślał. Przecież ten biedny chłopak nie był niczemu winien. W każdym razie – nic to nie dało. Musiał wrócić i obejrzeć wszystkie bzdurne reklamy, w tym swoją faworytkę. Marka samochodów-siłowni Fastest po raz kolejny, mało co nie doprowadziła mężczyzny do płaczu. Gdyby nie hologramy, cała procedura zakupów ukradłaby mu jedynie pół godziny wolnego popołudnia. Jednak czas, jak Holotech, był nieubłagany i postanowił zabrać mu dwukrotność tego.

Czuł się wtedy, jakby miał wyjść z siebie, stanąć obok, duplikować się w nieskończoność i wraz z armią swoich klonów, zniszczyć to durne miejsce.

Kiedy, po średnio długiej podróży Nadciągiem, stanął pod windą, która miała zawieźć go do jego ciepłej, przytulnej norki, przeczuwał, że coś jest nie tak. Ledwo zdążył przesunąć wierzchem dłoni przed skanerem, a jego uszy już dźgał podniecony, męski krzyk: Nowe chipsy marki Tranczips w trzech nowych smakach!

Wszedł na czterdzieste siódme piętro schodami.

Z trudem łapiąc oddech rzucił zakupy, które nabył na ryneczku za rogiem i przysiadł na schodach. Po chwili odpoczynku, udał się do swojego mieszkania. Prawie go nie zaskoczyło to, że kiedy otwierał drzwi swoją bransoletą, usłyszał ryk silników. "Nie podoba Ci się grat którym jeździsz?". Przysiadł przed drzwiami i trzymając sie za głowę, próbował zachować spokój.

– Leję na wasze holoreklamy! Dajcie mi wejść do pieprzonego domu! – Kopał w drzwi raz za razem, niestety ten cholerny przystojniak nadal niewzruszenie siedział na swoim Fasteście. Przez chwilę Joe'owi wydawało się, że mężczyzna z reklamy uśmiecha się i miga ku niemu czerwonym okiem.

Potrząsnął głową i z zaciśniętymi zębami pokuśtykał pod ścianę, po czym ciężko klapnął na podłogę. W holoreklamie o lekach na biegunkę Stopan ujrzał niesamowitą przemianę bladej, zmarnowanej kobiety, co chwila biegającej do pomieszczenia, z obrazkiem kobiety na drzwiach, w pewną siebie damę, która w sukience za półroczną pensje przeciętnego obywatela, dumnie kroczyła przez miasto, przyciągając zaciekawione spojrzenia przedstawicieli płci męskiej. Następna z nich była o smutnej rodzinie z dwójką dzieci, którymi nie mogła zajmować się matka, ponieważ ciągle musiała zmywać. Na szczęście zmywarka marki Bosze uszczęśliwiła całą rodzinę! Oczywiście holostacja nie skończyła promocji artykułów,  każdego istniejącego przeznaczenia, więc Joe siedział tak przez kolejne dziesięć minut.

Kiedy wszedł do domu, rzucił siatkę z zakupami na stół, wskoczył na łóżko, nawet nie zdejmując butów i wykrzyczał w poduszkę słowa, których wolał sobie nie przytaczać. Nawet kilka miesięcy później, w myślach. W końcu uważał się za dobrze wychowanego człowieka, a tego dnia, wyczerpał limit przekleństw.

Nie tak dawno temu sądził, że widział już wszystko – każdy, pojedynczy absurd. Jednak w tym momencie się wahał.

– To szczyt wszystkiego – mamrotał wtedy pod nosem – teraz muszą coś z tym zrobić. Po prostu muszą!

Uśmiechał  się blado, wiedząc jak bardzo się pomylił.

Wszyscy sądzili, że nonsensem są holoreklamy przy każdym skanie. Jednak Holotech zarabiał coraz więcej pieniędzy, przedstawiciele państwa, dziwnym trafem, nie protestowali, kiedy dziennikarze zatrzymywali ich nowiutkie samochody, aby zadać kilka pytań, więc hologramy były wciskane dosłownie wszędzie, nawet tam gdzie pozornie się nie dało.

Masz ustawiony budzik? To może zawrzemy umowę z producentami identyfikatorów, aby zrobili przymusową aktualizację systemu, która sprawi, że zamiast twojego ulubionego utworu, na dobry początek dnia usłyszysz ryk silników i sentencję "Nie podoba ci się grat, którym jeździsz?" a twoim oczom ukarze się ta sama, pieprzona, przystojna morda? Holotech stwierdził, że to świetny pomysł!

A co jeśli, w najpopularniejszym środku transportu, jakim są podniebne linie Nadciągów, przed każdym wyruszeniem z głównych stacji, przez dziesięć minut, każda wolna przestrzeń w pojeździe wypełni się cholernymi hologramami? A może trzy miesiące po wprowadzeniu tej innowacji, stwierdzimy, że dodatkowo przez całą jazdę na dachu, oknach i przed każdy miejscem siedzących wyświetlimy holoreklamę, żebyś przypadkiem nie mógł zobaczyć, jak wygląda panorama miasta z lotu ptaka? Cudownie, błyskotliwie, genialnie!

A jakby tak, kiedy będziesz chciał się wyszczać w publicznej toalecie, jak cywilizowany człowiek, przed wejściem do cholernej kabiny będziesz musiał poczekać trzy minutki, aż skończą się reklamy i otworzą drzwi? To tylko trzy minutki! A przecież mogło być dziesięć! Jesteśmy Holotech i sądzimy, że jak będziesz odprowadzał z siebie gównianą, zbyt drogą kawę marki Moonbucks, która jest parzona tylko z naturalnych, niezmodyfikowanych genetycznie ziaren, to puścimy Ci spot o walce z rakiem! Ano tak, przecież ty tutaj nie przyjdziesz. Będziesz wolał iść do brudnej, ciemnej uliczki za toaletami, miniesz tam kilku mężczyzn, którzy wpadli na ten sam pomysł, który pozwala na wysikanie się bez oczekiwania i oglądania holoreklam. W pewnym momencie przestaniesz się dziwić, że coraz częściej kobiety wpadają na to samo…

Jesteśmy Holotech i jednoczymy świat! Szkoda tylko, że nie dopisaliście "W nienawiści do naszej firmy!" do tego sloganu!

Nie był jedynym. Setki tysięcy, jeśli nie miliony strajkowały. Ogromny procent ludzkości sprzeciwiał się inwazji holoreklam. Jednak inwazja trwała, a politycy przestali próbować cokolwiek z tym zrobić. Wszyscy wiedzieli, że dostają tyle, że nie obchodzi ich los narodów, po prostu opłaca im się udawać głuchych, ślepych, głupich i urodzonych, żeby podążać za molochami pokroju Holotechu.

Telefony to przeżytek! Internet również! HOLO, HOLO, HOLO!

Nawet pieprzone strajki i zamieszki nie pomogły. Joe słyszał o przypadkach szaleństwa, ludzie nie potrafili odróżnić rzeczywistości od hologramu. Zdarzały się nieliczne przypadki samobójstw. Co ludzie muszą zrobić, żeby cokolwiek się zmieniło? Co? Co, do cholery? CO?

HOLOREKLAMY, HOLOGRY, HOLOFILMY, HOLOSIEĆ, HOLORADIO, HOLOPOŁĄCZENIE, HOLOWIADOMOŚĆ, HOLOALARM, HOLOTEATR, HOLOSEKS, HOLOŻYCIE!

Ciężko dyszał. Zauważył, że wbił paznokcie w dłonie, po których ściekała krew. Uspokoił swoje myśli.

Rano obudził go ryk silników. Przyjął to z anielskim spokojem i uśmiechem, który mógłby ukoić nerwy samego Stalina. Nawet nie mrugnął, kiedy podczas porannego prysznica słuchał o tym, że Mastker sprawi, że będziesz mógł, nawet jak nie będziesz chciał. Nie zareagował, kiedy czekał kilka minut, aż hologram przestanie wyświetlać promocję, we wszystkich najbliższych sklepach i woda zacznie się gotować, a on będzie mógł wypić w spokoju kawę.

Wszystkie drzwi w domu otwierały się na identyfikator. Te od szafy też. Czekał spokojnie aż po raz miliardowy zobaczy te same holoreklamy. Kiedy wyświetliła się nowa, prawie poczuł zaskoczenie. Opowiadała o kobiecie, która zawiodła swoich gości swoim nieświeżym sushi. Wszyscy jej znienawidzili. Na całe szczęście w pobliżu znajdował się supermarket Motylek! W nim można kupić zupełnie świeże sushi, z lodówki. Bez konserwantów!

Zanim wyszedł z domu reklamy oglądał: kiedy dostał wiadomość od współpracownika; gdy czekał, aż automatyczna prasowarka nada jego ubraniom odpowiedni wygląd; w momencie otwierania lodówki i włączania tostera.

Skończył studia i pracował jako doradca finansowy w jednej z holoporadni. W drodze do pracy wydział sześćdziesiąt siedem hologramów. Liczył z nudów, żaden nie był nowy. Przy wyjściu z mieszkania; na drzwiach windy i w windzie, bo dawno zrezygnował ze schodów; na samym dole klatki schodowej i oczywiście w Nadciągu. Zapowiadał się piękny dzień. Mógłby przysiąc, że jest bardzo słonecznie, niestety światło nie przedostawało się przez wielopoziomową siatkę holoreklam na niebie.

W pracy też naoglądał się durnych, promocyjnych holofilmów. Wraz ze swoim klientami, zanim przeszli do właściwego holopołączenia, musiał oglądać je przez kilka minut. Nie dało się tego przyspieszyć użyciem zwykłego połączenia telefonicznego, ponieważ to wyszło z użycia, kiedy największe firmy telekomunikacyjne zbankrutowały.  Po raz kolejny usłyszał ryk silników i pytanie "Nie podoba Ci się grat którym jeździsz?" oraz poznał najnowsze smaki Tranczpisów. Zastanawiał się, co zrobią jak skończą im się możliwości. Dowiedział się dlaczego narzędzie łączące w sobie nóż, widelec i łyżkę zmieni jego życie. Zrozumiał, że niewyczuwalne podpaski są niezbędne każdej kobiecie, a najlepsze są te marki Never. Posłuchał o szkodliwości niezdrowego jedzenia, a zaraz potem zobaczył reklamę nowej, popularnej sieci fastfoodów CrapRonald. Nawet to nie mogło zepsuć mu dnia.

Po powrocie z pracy, wziął szybki prysznic, a po nim zjadł obiad. Przebrał się w wygodne dresy, ciepły golf oraz założył sportowe buty. Spakował wszystkie potrzebne rzeczy i wyszedł.

Stojąc na ulicy, po raz pierwszy od dawna zwrócił uwagę na promienie słońca, mile łaskoczące jego skórę. Joe uznał, że mimo braku możliwości ujrzenia płonącej gwiazdy, ona musi być gdzieś tam wysoko.

Drogi i chodniki był zatłoczone. Panował wszechobecny szelestoszept, powodowany dźwiękiem identyfikatorów. Był to nieprzyjemny odgłos, który zdawał się zagłuszać wszystko inne, mimo, że był cichszy niż silniki samochodów, czy świst jeżdżących gdzieś w górze Nadciągów. Miasto wyglądało… miasta nie było. Tylko holoreklamy, o wszystkich barwach tęczy. Widok był na swój sposób piękny, ale u Joe'a wywoływał odruch wymiotny. Czerwony, patelnie, samochody, żółty, kwiaty, jedzenie, zielony drzewa, czarny, brązowy, podpaski, więcej jedzenia, garnki, rower, niebieski, uśmiechnięta kobieta, przystojny facet, wesołe dziecko, biały, pomarańczowy, owoce…

Ilość bodźców mogła przytłoczyć, a mozaika barw wydawała się niezmienna, jakby była tu od zawsze i miała trwać do końca świata. Joe otrząsnął się i ruszył chodnikiem, mijając setki ludzi.

Niektórzy niewzruszenie patrzyli w hologramy wyświetlające się przed ich twarzami. Inni starali się wyglądać normalnie, ale można było dojrzeć gniew, lub strach w ich oczach. Gdzieś w drodze minął starszego mężczyznę, który próbował namawiać przechodniów, na rewolucję – nie tylko fizyczną, ale także duchową. Posłuchał chwilę jego wykładu, po czym ruszył dalej, w kierunku swojego celu.

Mimo dźwięków wwiercających się w głowę, czuł się świetnie. Przyglądał się przechodniom, czuł słońce na twarzy, a także to, że torba z narzędziami, przyjemnie obija się o jego uda. Miał wrażenie, że jest połączony z całym miastem.

Nie korzystał ze znanych wszystkim mieszkańcom skrótów, ukrytych w ciasnych uliczkach, lecz delektował się spacerem pośród popołudniowych, miejskich pejzaży. Sądził, że gdyby nie te cholerne hologramy, byłoby pięknie i miasto skąpane w lekko mglistych i przyciemnionych promieniach słońca miałoby niepowtarzalny klimat. Westchnął do swoich myśli i szedł dalej.

Po kilkunastu minutach doszedł do jednego z najwyższych budynków miasta – PalmerCheepa-3. Iglica z ciemnego szkła górowała nad miastem, swoim czubkiem sięgając ponad chmury. Była tak mroczna, że wydawała się nie rzucać cieni, a być jednym z nich. Dla Joe'a była definicją tego, co architekci chcieli uzyskać, wymyślając pojęcie drapacza chmur.

Czuł, że jest blisko swojego przeznaczenia. Dlatego pewnie wkroczył do wnętrza wieży, nacisnął guzik ostatniego piętra, znajdujący się na panelu sterowania windy, cierpliwie przeczekał dłużące się reklamy i dotarł do celu swojej podróży.

Identyfikator poinformował go, że temperatura na dachu jest niepokojąco bliska zeru. Na szczęście to nie było niczym zaskakującym na tej wysokości i dobrze się na to przygotował. Otworzył torbę, z której wyciągnął czapkę, oraz skórzane rękawiczki. Założył je i przygotował ekwipunek potrzebny do wykonania pierwszej części planu.

Jednak zamiast od razu do niego przystąpić, podszedł do krawędzi najwyższego z dachów PalmerCheepa-3.

Widok holomozaiki miasta z góry był niesamowity i przerażający jednocześnie. Spodziewał się zobaczyć chociaż przebłyski miejskiego krajobrazu. Choć jeden Nadciąg ślizgający się po podniebnej szynie, choć jedno zatłoczone skrzyżowanie, choć jeden rynek, kiszący się w uliczce między budynkami, jednakże takowych nie było. Jedynie najwyższe wieżowce naruszały powierzchnię holodywanu pokrywającego Dzielnicę Dworcową.

Na szczęście niedługo to się zmieni.

Cofnął się do swojej torby i rozejrzał się po dachu, aby opracować plan działania. Duży prostokąt w głównej mierze wypełniały wysokie, podłużne anteny, w większości dostarczające Internet, co było równoznaczne z bezużytecznością. Po drugiej stronie znajdowała się holostacja, która na każdym rogu miała okrągłą tarczę anteny.

Problem, że aby dostać się na drugą część dachu, gdzie znajdowały się dwie anteny, trzeba było przejść kilkanaście metrów po gzymsie szerokości trzech centymetrów.

Joe uznał, że tym będzie martwił się później.

Postanowił, że linę przymocuje do anteny, znajdującej się najbliżej stacji. Zawiązał ją kilkoma porządnymi supłami, a później założył na siebie wcześniej przygotowaną pętle, którą zabezpieczył specjalnymi klamrami, ozdabiającymi jego pas. Następnie włączył drona i przyciskami na kontrolerze rozkazał mu zawisnąć przed wschodnią ścianą wieżowca i wyświetlić na niej obraz.

Zauważył, że jego mechaniczny pomocnik zaczyna wykonywać swoje zadanie, więc z trudem wepchnął puszki z czerwoną farbą za pas. Powoli spuścił się na wysokość konturów, które sam wykonał. Musiał zrobić to w odpowiedni sposób, aby nie ześlizgnąć się po szklanej powierzchni drapacza chmur.

Dlatego ostrożnie, ale zdecydowanie, kiwał się na wszystkie strony, aby móc nadać odpowiednie kształty swojemu dziełu. Malował, chował puszki za pas i przemieszczał się po całej szerokości budynku. Po kilkudziesięciu minutach dzieło było skończone.

Wciągnął się po linie na górę i przestawił tryb drona z WYŚWIETLANIE, na NADAWANIE. Piękne, wyglądające na namalowane krwią i łzami, graffiti głosiło dobre słowo. Napis "HOLO– = GÓWNO-" swoją barwą kontrastował z różnymi natężeniami czerni, którymi budynek bił po oczach. Joe, z chęcią, dłużej popatrzyłby na niewielki obraz, wyświetlany na jego nadgarstku, lecz wiedział, że musi wykonać drugą część swojej misji.

Wiedział, że musi zniszczyć wszystkie cztery anteny.

Dlatego pozbył się pustych puszek i przygotował palnik. Miał cztery cele, dwa z nich mógł zniszczyć teraz, do pozostałych dwóch musiał przedostać się po gzymsie. Postanowił nie rezygnować z zabezpieczenia w postaci liny. Podszedł do krawędzi znajdującej się nad północną ścianą budynku. Prawą stopą sprawdził czy wąski pas stali jest wystarczająco szeroki, żeby cały ten plan miał jakikolwiek sens. Wyglądało na to, że tak.

Ale najpierw zajął się antenami, do których miał dostęp. Nałożył ochronną maskę, wciągnął rękawice i włączył palnik. Znalazł najcieńsze miejsce na antenie i zaczął ciąć. Zajęło to kilka minut, ale w końcu talerz poleciał w dół. Mężczyzna spojrzał na mozaikę hologramów i spostrzegł, że prawie niedostrzegalnie się przerzedziła i wyblakła.

Podszedł na południową część budynku i z drugą anteną zrobił to samo. Z każdą minutą serce biło mu mocniej. Był tak blisko końca misji. Tak blisko pokazania światu, że istnieje możliwość pokonania Holotechu.

Teraz musi tylko przejść na drugą stronę.

Stał przy ścianie, którą miał po swojej prawej stronie. Przycisnął się jak najmocniej i postawił pierwszy, niepewny krok na stalowym podłożu. Dostawił drugą nogę i w ten sposób pełznął po gzymsie. Krok, za krokiem, oddech za oddechem. Po kilku chwilach pokonał jedną trzecią odległości.

W połowie już był pewien, że mu się uda.

Nagle usłyszał ogromny hałas i znikąd nad jego głową pojawił się helikopter.

– Joe Savage, pierwsze ostrzeżenie, proszę cofnąć się na dach i czekać na lądowanie helikoptera! – Męski głos rozbrzmiał z megafonu. – Inaczej zostanie pan ściągnięty siłą!

Ktoś musiał zauważyć graffiti i wezwać policję.

Westchnął, ale nie zatrzymał się. Był zbyt blisko wygranej, aby się poddać. Uda mu się dotrzeć do końca. Jeszcze tylko połowa drogi. Helikopter zawisł kilkanaście metrów nad jego głową. Joe wytrwale zmniejszał dystans do końca gzymsu.

– Drugie i ostatnie ostrzeżenie panie Savage! – Głos ucichł na chwilę. – Dobra, wchodzimy!

Spod helikoptera wysunęła się lina, a na niej zawisł antyterrorysta. Został tylko kawałeczek, myślał Savage. Antyterrorysta powoli spuszczał się po linie, do momentu, w którym znalazł się na wysokości swojego celu. Joe włączył palnik i już przymierzał się do cięcia, ale policjant zbliżył się do niego i próbował złapać go za ramię. Kopnięciem odepchnął mężczyznę, wiszącego niczym pająk na nici. Przeciwnik bujnął się na linie, po czym wracając uderzył w niego i chwycił go pod ramiona.

Wisząc na linie, pomiędzy hologramami, mieli zupełnie inne cele. Antyterrorysta chciał skrępować swojego oponenta, a ten z kolei, odruchowo, z całych się próbował wydostać się z uścisku, aby polecieć w przepaść. W końcu udało mu się ruszyć ręką, w której miał ciągle włączony palnik, na tyle, żeby skierować płomień na linę.

Po chwili spadali, mijając kolorowe holoreklamy i szarpiąc się w powietrzu. Joe miał wrażenie, że twarze na hologramach, krzywią się do niego w cynicznym, nienawistnym grymasie. Udało mu się odepchnąć policjanta i teraz spadali równolegle.

Huk uderzenia wstrząsnął zmysłami mężczyzny. Nagle poczuł ból promieniujący po całym ciele. Nie mógł ruszać prawą ręką. Spojrzał w dół, spalając swój kark w ogniu cierpienia. Była zmiażdżona. Lewa odczuwała bodźce, choć była pełna skaleczeń i otarć. Nogi miał powyginane pod dziwnymi kątami.

Z trudem pokręcił głową, żeby spostrzec, co jego przeciwnikiem. Nigdzie go nie widział.

Czas zwalniał i przyspieszał.

Przegrałem, pomyślał.

Trzeźwość umysłu zaczęła wracać w crescendo. Lewą ręką przysunął nadgarstek na którym miał stalową obręcz.

– Z numerem alarmowym poproszę! – usłyszał swój głos, z bardzo daleka. Przed twarzą mężczyzny pojawił się hologram, a na nim kobiece oblicze.

– Dzień dobry! Zanim zostaniesz połączony z użytkownikiem holosieci: Numer Alarmowy, jesteś zobowiązany do obejrzenia hologramów!

Ekran poczerniał i w prawym górnym rogu pojawiło się odliczanie. Pięć i dwa zera. Cztery i pięćdziesiąt dziewięć. Cztery i pięćdziesiąt osiem. Cztery i pięćdziesiąt siedem.

RYK SILNIKÓW.

– Nie podoba ci się grat, którym jeździsz? – Patrzył w górę. Cztery i czterdzieści dziewięć. – Kobiety śmieją się, kiedy widzą twój samochód? – Wszystkie hologramy zatrzymały się. Bohaterowie holoreklam wpatrywali się w jego twarz. Każdemu z nich oko byłskało czerwonym światłem. – Mam dla ciebie rozwiązanie! – Cztery i czterdzieści cztery/ – JEST NIM ŚMIERĆ! – Przedśmiertne halucynacje? Dlaczego helikopter nie lądował? Cztery i trzydzieści siedem. Przecież nie zrobiłem nic złego! TO HOLOTECH! – Marka Fastest ma nowy, sportowy samochód, w najniższej cenie na rynku! – holomozaika zamarła. Co się dzieje? Umieram? Umieram. Cztery i dwadzieścia pięć

Nagle czas zawirował.

– Nie podoba ci się grat, którym jeździsz? – Głos narratora był najbardziej męskim głosem, jaki Joe słyszał. Trzy i siedemnaście.

Splunął krwią i zobaczył przystojniaka, dwa i zero trzy, siedzącego na samochodzie, który śmiał się i nienawistnie łypał na niego czerwonym okiem.

– Nie podoba ci się grat, którym jeździsz? – Usłyszał po raz kolejny. Jeden i dwadzieścia osiem. Dźwięk był tak zniekształcony, że brzmiał, jakby dochodził wprost z piekła.

Obym tam nie zmierzał, pomyślał po raz ostatni.

Zero i czterdzieści cztery.

Koniec

Komentarze

Wykreowałeś jakiś świat. Tak paskudny, że aż nie do uwierzenia. Hologramy raczej potrzebują jakichś urządzeń. Ktoś je musi umieścić na przykład w drzwiach szafy, da się wydłubać, zakleić, zniszczyć. W ostateczności zawsze nosić książkę i czytać podczas reklam. Gdyby jakikolwiek sklep próbował mnie uwięzić na pół godzinki reklam, nigdy bym do niego nie wróciła. A to mogłoby się sklepowi nie opłacać. Mam nadzieję, że Twoja wizja nigdy się nie spełni.

jak wyglądał dzień, w którym wynaleziono hologramy.

Kiedy w styczniu 2034 pierwsze holostacje zawitały w większych miastach,

O ile mi wiadomo, hologramy już wynaleziono. Nie aż takie wypasione, ale jednak…

Kiedy holomoda zaczynała raczkować, Joe był na ostatnim roku studiów. Nigdy nie był zbyt ambitny. Dostał się na przeciętny uniwersytet, gdzie studiował ekonomię. Mimo to, dzięki starannej pracy i przykładaniu się do nauki, był tam jednym z najlepszych.

Początki byłozy. Staraj się zastępować ten czasownik czymś ciekawszym.

z nadawanych sobie nawzajem wyzwań typu:

Czy wyzwania się nadaje?

– Nie podoba Ci się grat, którym jeździsz?

Ty, twój, pan itp. w dialogach piszemy małą literą. W listach dużą. W tytule też powinieneś zmienić.

Prawą stopą sprawdził czy wąski pas stali, żeby sprawdzić, czy jest wystarczająco szeroki, żeby cały ten plan miał jakikolwiek sens.

Sprawdził, żeby sprawdzić? I sens gdzieś zwiał.

Babska logika rządzi!

Do porad dotyczących błędów się zastosuje i bardzo za nie dziękuje :) Zaś co do wynalezienia hologramów, proszę pamiętać, że (na szczęście) to tylko fikcja. Hologramy trzeba wyświetlać na przeznaczonej do tego płaszczyźnie, w przyszłości może się zdarzyć, że będzie można je emitować gdziekolwiek. Gdyby każdy sklep wyświetlał hologramy, nie byłoby wyjścia. W końcu trzeba byłoby zaopatrzyć się w artykuły niezbędne do życia.

Mam nadzieję, że opowiadanie się podobało i dało do myślenia! Jeszcze raz dziękuje za rady! :)

Hmmm. Wydaje mi się, że hologramy wyświetla się w przestrzeni, nie na powierzchni.

Fikcja czy nie, trochę dziwnie, jeśli w tekście SF stoi, że coś, co wynaleziono jakiś czas temu, zostanie skonstruowane dopiero za kilkanaście lat. W takich sytuacjach rodzi się brzydkie podejrzenie, że Autor nie zbadał porządnie tematu.

Gdy każdy – nie byłoby wyjścia. Ale gdyby zrobił to maleńki osiedlowy warzywniak, w środku zapanowałby niezły tłok, właściciel mógłby się udusić. ;-) No i zawsze można próbować uciec, kiedy ktoś wchodzi.

Babska logika rządzi!

Zbadałem. Aktualnie hologramy emituje się najczęściej na kliszę fotograficzną tak, aby uzyskać efekt 3D. Jedynie w SF, chociażby Gwiezdnych Wojnach, hologramy wyświetlane są w pustej przestrzeni i całkowicie trójwymiarowo. Sądzę, że za prawie 20 lat będzie możliwe emitowanie hologramów wszędzie i w dowolnej przestrzeni.

Jestem przekonana, że widziałam hologram przestrzenny w jakimś muzeum techniki. I że było to ładnych parę lat temu. Wydaje mi się, że wetknęłam rękę do środka.

Babska logika rządzi!

A ja wsadziłem palec w “hologramową” monetę. Wysyłam linka, bo nie potrafię wytłumaczyć Pani różnicy między zdjęciem 3D, które aktualnie nazywa się hologramem, a ruchomym obrazem, zsynchronizowanym ze dźwiękiem, najczęściej służącym do połączeń, który od dawna pojawia się w fantastyce naukowej – na przykład w Pamięci Absolutnej, Gwiezdnych Wojnach, czy Star Treku.

https://www.youtube.com/watch?v=Lnyy3te_J5Q

No dobra, obejrzałam filmik. Przez większość czasu facet lata z kartką wzdłuż trasy promieni lasera. Dlatego wolę książki. Ale wspomina się o animowanych hologramach. To nie oznacza ruchomych obrazów?

OK, uważasz, że nie powinno się używać określenia “hologram” dla statycznego obrazu. Ale taki termin potocznie funkcjonuje, więc może warto nazwać zjawisko jakoś inaczej?

I nie mów do mnie “pani”. Wszyscy tu jesteśmy na ty. :-)

Babska logika rządzi!

Mówię, że hologramy w science fiction i to co aktualnie się nazywa hologramami, to zupełnie różne rzeczy :)

Słyszy się, co nie znaczy, że to prawda. Najbardziej znana taka sytuacja tj. “hologram” 2paca po jego śmierci, z hologramem miał niewiele wspólnego. Tak samo pewne lotnisko chwaliło się, że ma hologramową asystentkę, a był to jedynie obraz wyświetlany na powierzchni o kształcie sylwetki człowieka.

Przerażająca wizja. Mam nadzieję, że to tylko fantazja, choć jak się tak zastanowić, w przeszłości tyle rzeczy zdawało się być wyłącznie abstrakcją, a dziś… Ech!

Czytało się całkiem dobrze, choć wolałabym, aby wykonanie było nieco staranniejsze.

Niezły debiut. Mam nadzieję, Matriksie, że Twoje kolejne opowiadania będą jeszcze lepsze. ;)

 

kor­po­ra­cja Ho­lo­tech, która wy­pro­du­ko­wa­ła re­wo­lu­cyj­ny pro­dukt… – Nie brzmi to zbyt dobrze.

 

Miał na­dzie­ję, że to wy­star­czy, aby za­pew­nić mu godne życie.Miał na­dzie­ję, że to wy­star­czy, aby za­pew­nić sobie godne życie.

 

stań na środ­ku placu i krzycz, że to nie Twoja wina… – …stań na środ­ku placu i krzycz, że to nie twoja wina

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się jeszcze kilkakrotnie w dalszej części opowiadania.

 

udał się do swo­je­go miesz­ka­nia. Pra­wie go nie za­sko­czy­ło to, że kiedy otwie­rał drzwi swoją bran­so­le­tą… – Czy oba zaimki są niezbędne?

Miejscami nadużywasz zaimków.

 

Przy­siadł przed drzwia­mi i trzy­ma­jąc sie za głowę… – Literówka.

 

– Leję na wasze holoreklamy! Dajcie mi wejść do pieprzonego domu! – kopał w drzwi raz za razem… – – Leję na wasze holoreklamy! Dajcie mi wejść do pieprzonego domu! – Kopał w drzwi raz za razem

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Może przyda się ten watek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

po­kuś­ty­kał pod ścia­nę, po czym cięż­ko klap­nął na zie­mię. – …po­kuś­ty­kał pod ścia­nę, po czym cięż­ko klap­nął na podłogę.

 

A no tak, prze­cież ty tutaj nie przyj­dziesz.Ano tak, prze­cież ty tutaj nie przyj­dziesz.

 

Przy­jął to z aniel­skim spo­ko­jem i uśmie­chem, który mógł­by uspo­ko­ić sa­me­go Sta­li­na. – Nie brzmi to najlepiej.

 

Wszy­scy jej znie­na­wi­dzi­li.Wszy­scy znie­na­wi­dzi­li.

 

Czer­wo­ny, pa­tal­nie, sa­mo­cho­dy, żółty… – Literówka.

 

Nie­któ­rzy nie­wzru­sze­nie pa­trzy­li się w ho­lo­gra­my wy­świe­tla­ją­ce sie przed ich twa­rza­mi.Nie­któ­rzy nie­wzru­sze­nie pa­trzy­li w ho­lo­gra­my, wy­świe­tla­ją­ce się przed ich twa­rza­mi.

 

Dla­te­go pew­nym kro­kiem wkro­czył do bu­dyn­ku… – Brzmi to fatalnie.

Może wystarczy: Dla­te­go pew­nie wkro­czył do bu­dyn­ku

 

Za­wią­zał ją kil­ko­ma wę­zła­mi… – Tu też nie najlepiej.

Może: Za­wią­zał ją kil­ko­ma supłami

 

Na­ło­żył ochron­ną maskę, za­ło­żył rę­ka­wi­ce i włą­czył pal­nik. – Kolejne powtórzenie.

Może: Na­ło­żył ochron­ną maskę, wciągnął rę­ka­wi­ce i włą­czył pal­nik.

 

– Dzień Dobry!– Dzień dobry!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za dobre słowo i (co ważniejsze) dobre rady! Następnym razem, zanim wstawię opowiadanie sprawdzę 10, a nie 2 razy, bo nie zwróciłem uwagi na masę głupich błędów!

Matriksie, bardzo się cieszę, że uważasz rady za przydatne. ;)

Mam wrażenie, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

W tej absurdalnej wizji jest niestety ziarno prawdy. Youtube i Facebook mi świadkami :) Opowiadanie spodobało mi się, choć środek był przydługi jak na mój gust. Tak bardzo powielasz treści tych reklam, że ja jako czytelnik też je omijałem w tekście (całe szczęście, że jeszcze mogłem). Jeżeli to zaplanowane, to gratuluję ;)

Podsumowując: wizja i pomysł to duży plus, wykonanie nie przeszkadza.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuje za dwie pozytywne opinie! Spodziewałem się, że gdzieś w trzech czwartych objętości tekstu, większość zacznie omijać treść reklam :)

To mój debiut i jestem jeszcze bardzo zielony, dlatego niestety sporo błędów i sam nie jestem do końca zadowolony z warsztatu, ale biorę sobie wszystko do serca i przecież muszę pisać i publikować, aby poprawić styl. Obiecuję, że następne już powstaje i bardziej skupiam się na pisaniu, wiedząc, że jest jakiś niewielki potencjał :)

Nowa Fantastyka