No to ja jeszcze dodam, Shawarkarze, żebyś nie słuchał Cienia.
Mam wrażenie, że próbujesz negować wszystko, co napisałem, Fun, ponieważ oparłem się na Twoim komentarzu (a ściślej: na jego fragmencie) jako przykładzie tego, co uważam za – uwaga, eufemizm – szkodliwą bzdurę.
Można i tak, ale zauważ, że Twój dzisiejszy wpis jest rozwinięciem tego, co napisałem rano:
Pewne rady i obserwacje oczywiście będą jak najbardziej słuszne i pomocne, ale tylko dopóki, dopóty pomagają Ci udoskonalać i rozwijać Twój własny styl.
Radzić, pomagać, zwracać uwagę na błędy – owszem, jak najbardziej. Ale z tymi radami trzeba ostrożnie, bo (Rada to niebezpieczny podarunek, nawet między Mędrcami, a każda może poniewczasie okazać się zła /J.R.R. Tolkien/) doświadczenie doświadczeniu nierówne. O gustach nie wspominając. Ja tam, na przykład, lubię przysłówki. Wcale nie uważam też, że przymiotniki są w jakikolwiek sposób gorsze od rzeczowników, bynajmniej. I to jest jedno.
Natomiast mówienie komuś, że jego styl jest nieprawidłowy, bo nadużywa porównań (a do tego już od Twoich słów niedaleko), to coś zupełnie innego. Często powtarzam, że od dobrej historii wolę dobrze opowiedzianą historię. A jaka to jest ta dobrze opowiedziana historia? Cechuje ją przede wszystkim to, że słowo nie służy tylko do przekazywania informacji, ale do… sam nie wiem: malowania obrazów, nadawania im barwy i głębi, nadawania wyrazom i zdaniom wielu znaczeń i znaczeń nowych, wprawiania w zachwyt literacką żonglerką. Słowem lub kilkoma, jest to opowieść, której nie chce się kończyć, bo podróż okazuje się przyjemniejsza od celu. A więc – zazwyczaj – dużo metafor, porównań, epitetów, przysłówków, przymiotników i tak dalej i tym podobne. Co więcej, sam staram się tak pisać i – jak wynika z moich doświadczeń – to się sprawdza.
Ale nikogo nie próbuję przekonać, że to jest jedynie słuszna wizja i że powinien się nią kierować. Bo tak nie jest, po prostu. Potrafię za to – podobnie jak, wbrew temu co uważasz, większość tutejszych użytkowników (a pewnie i ludzi w ogóle) – powiedzieć, co mi się w tekście podobało, a co nie, oraz czasami wskazać pewne błędy natury stricte technicznej.
Z tego samego też powodu – różnorodności smaków literackich – uważam, że pisanie pod czytelnika jest błędem i to ogromnym. Potencjalnych odbiorców jest bowiem kilka miliardów i każdy z nich ma prawo do własnej opinii na temat danego tekstu, obrazu, rzeźby, piosenki, filmu czy koloru zasłon w Białym Domu. Dlatego to, co jednych nudzi albo razi, innych może zachwycić. I pewnie zachwyci. Z tej prostej a oczywistej przyczyny nie da się zadowolić wszystkich, a podejmowanie takich prób jest z góry skazane na porażkę. I można przy tym totalnie zgłupieć. Natomiast jeżeli długo przebywa się w dosyć wąskim gronie czytelników, w dodatku będących również autorami, coraz częściej z wyrobionym już nazwiskiem i dorobkiem literackim, naprawdę łatwo – o wiele łatwiej, niż mogłoby się wydawać – wpaść w spiralę myślenia cudzymi kategoriami i upodobaniami. Wiem, bo sam tak mam. Z jednej strony (nie jestem w tych odczuciach i doświadczeniach osamotniony) jest to świetne, bo faktycznie niesamowicie rozwija, ale z drugiej straszne, bo siłą rzeczy wpycha w pewne schematy i ogranicza ekspresję twórczą. Nie poszedłem na żadne studia literackie właśnie dlatego, że nie chciałem, by jakiekolwiek narzucone z góry normy wymodelowały mój styl i mnie jakoś “uporządkowały”, ale dzisiaj wiem, że całkiem się tego uniknąć nie da. Nawet jeżeli człowiek – świadomie lub nie – nie podporządkowuje się opinii publicznej (w tym wypadku forumowej), to i tak z przerażającą dokładnością jest w stanie przewidzieć, kto jak odbierze jego opowiadanie. I to gdzieś tam siedzi w głowie i miesza, więc zamiast cieszyć się pisaniem, twórca mimowolnie stara się dostroić do gustów jak największej ilości odbiorców. Już samo to jest presją. Pisanie zawodowe (albo półzawodowe, bo tylko o takim mogę na razie mówić) jest pod tym względem jeszcze gorsze.
A to wszystko przecież bzdura! Jeden wielki bullshit. Kiedy czujesz, że pisanie to jest TO, każde kolejne napisane przez Ciebie zdanie, każdy gotowy tekst, powinien być czystą radością, małym aktem spełnienia. Tylko wtedy to naprawdę ma sens. I właśnie tego sensu będę bronić przed wszystkimi, którzy lepiej wiedzą, jak należy pisać (bo z tym i tylko z tym mam problem). A jeśli komuś Twoje dzieło się nie spodoba – co z tego? Wszystkich zadowolić się nie da, ale zawsze znajdą się ludzie, którzy jednak docenią Twoją pracę. A im bardziej się rozwijasz, tym takich ludzi będzie więcej, bo każdy znajdzie coś dla siebie.
Powtórzę zatem raz jeszcze: Shawarkarze, szukaj własnej drogi. Ucz się i przyjmuj dobre rady, ale nie zbaczaj ze ścieżki, która najbardziej Ci odpowiada. Zwłaszcza, że już zaprowadziła Cię bardzo daleko.
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/