- Opowiadanie: Sebastian B. - Miasto

Miasto

Wołanie o pomoc skutecznie tłumiła silna dłoń zasłaniająca mu usta, a opór zaczął słabnąć z każdą chwilą, która upłynęła od ukłucia igły, kiedy to przyjemne ciepło zaczęło rozlewać się po ciele, a wszystko wokół szybko znikało za parawanem ciemności.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Miasto

"O Boże! ja bym mógł być zamknięty w łupinie orzecha i jeszcze bym się sądził panem niezmierzonej przestrzeni, gdybym tylko złych snów nie miewał."

William Szekspir, Hamlet

(tłum. Józef Paszkowski)

 

Coraz częściej nocą wychodził z mieszkania. Nie szukał towarzystwa. Podświadomie wiedział, że inni ludzie nie mogą mu dać tego, czego potrzebował, a co więcej, nie wiedział czego potrzebował. Nie umiał tego znaleźć w Sieci, a rozmowy o wątpliwościach ze znajomymi mogły się skończyć tym, że o wszystkim dowie się jego Anioł Stróż. To byłby zapewne jego koniec. Myślał o tym dużo, a rezultat tych rozważań zadziwiał jego samego, bowiem dochodził do wniosku, że z jednej strony bał się, a z drugiej pojawiła się niezdrowa ciekawość, co by się stało gdyby jednak do tego doszło. To właśnie pchało go do wychodzenia mieszkania po zmroku.

Wkrótce jego ciekawość miała zostać zaspokojona, bowiem od kilku dni towarzyszyły mu cienie, znające powód, dla którego błąkał się nocami ulicami Miasta.

 

***

W Mieście gruchnęła nowina, która przetoczyła się przez ekrany komputerów i od razu skupiła na sobie całą uwagę mieszkańców. Wiadomość brzmiała:

 

Zarządza się GODZINĘ W w sobotę o ósmej czterdzieści jeden. Wszyscy ci, którzy w tym czasie pracują, dostaną dwie płatne godziny wolne, jeśli zgłoszą wcześniej taką chęć swoim przełożonym. Na stanowiskach pozostaną jedynie pracownicy niezbędni do prawidłowego funkcjonowania Miasta.

 

Pojawiały się wcześniej głosy, że wiele osób nie mogło być obecnych na tym wydarzeniu, z powodu obowiązków zawodowych. Tym razem postanowiono iść na rękę niezadowolonym obywatelom wszak szczęśliwe społeczeństwo to szczęśliwe Miasto.

Jak zwykle GODZINA W wywołała szum, a użytkownicy Sieci chętnie wyrażali swoją opinię dotyczącą nadchodzącego wydarzenia. W świecie wirtualnym wrzało.

 

Kilkanaście minut po wyjściu z mieszkania coś zauważył. Właściwie to nie zauważył, wyczuł czyjąś obecność. Przepełniała go niepotwierdzona dowodami pewność, że tym razem nie jest sam. W pewnym momencie każdy nerw jego ciała kazał mu się zatrzymać. Rozejrzał się lecz nie zauważył nikogo, ale wiedział, że w mroku coś się czai. Jego uczucia w tej kwestii trudno było nazwać czystym strachem, chociaż skłamałby gdyby powiedział, że nie czuł lęku. Była w tym jednak jakaś ciekawość, której zawsze towarzyszy niepewność dotycząca tego, co kryje przyszłość. Znowu się rozejrzał, ale nikogo nie zobaczył. Postanowił jednak nie poddawać się panice i iść tą samą trasą co zawsze. Po chwili marszu usłyszał jak ktoś cicho woła:

– Mały, poczekaj!

Odwrócił się, a kiedy atawistyczny rozkaz umysłu nakazał mu rzucić się natychmiast do ucieczki wpadł wprost w ramiona trzech wysokich mężczyzn, którzy wyrośli jak z podziemi. Napastnicy złapali go tak, że nie miał szans na wyrwanie się. Wołanie o pomoc skutecznie tłumiła silna dłoń zasłaniająca mu usta, a opór zaczął słabnąć z każdą chwilą, która upłynęła od ukłucia igły, kiedy to przyjemne ciepło zaczęło rozlewać się po ciele, a wszystko wokół szybko znikało za parawanem ciemności.

Stracił przytomność. Tym samym umarł znany mu świat. Dla niego nie było już powrotu do Miasta.

 

***

W tym samym czasie Miasto układało się do snu. Stodwudziestotrzyletni organizm, którego początki sięgały lat dwudziestych, dwudziestego pierwszego wieku. Niespokojny początek nowego millenium sprawił, że ludzkość zaczęła się od siebie odgradzać. Powstały ogromne metropolie otoczone murami nie do przebycia, samowystarczalne twierdze, które dawały ludziom to, czego potrzebowali – bezpieczeństwa i spokoju. Początki były trudne, bo nie wszyscy godzili się na życie za murem, jednak błyskawicznie poradzono sobie z tym problemem i skutecznie pozbywano się tych, którzy nie chcieli wieść takiego życia. Kierowano się prostą zasadą – jesteś z nami lub przeciwko nam. Krytycy takiego rozwiązania w tajemnicy lądowali za ogromnym ogrodzeniem i nigdy o nich nie słyszano. Żeby poradzić sobie z ewentualną reakcją powołano do życia funkcję Anioła Stróża. Każdy obywatel miał swojego własnego policjanta, którym mógł być jego sąsiad, a nawet ktoś z rodziny i tenże Anioł Stróż dbał o to, żeby dostarczać władzy informacji, potrzebne do tropienia wrogów nowego porządku. Sprawdzało się to lepiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Jednak władza znała porażki systemów totalitarnych z przeszłości i dawała społeczeństwu dużą swobodę, jeśli chodzi o krytykę. Miejscem, gdzie obywatele mogli dać upust swoim przemyśleniom była Sieć – portal społecznościowy, który obejmował całe Miasto i gdzie każdy mógł wyrażać swoje opinie do woli. Ktoś mógłby powiedzieć, że to niefrasobliwość władzy, żeby pozwalać na istnienie takiej możliwości, jednak przeszłość internetu jasno pokazywała, że polityczne deklaracje, groźby i krytyka, wyrażane w wirtualnej rzeczywistości, pozwalały obywatelom poczuć trochę swobody, jednak poza siecią ludzie nie byli już tak aktywni. Z biegiem czasu medium to zaczęło służyć jako rozrywka, a rozpolitykowane czasy odeszły w przeszłość. Coraz rzadziej podejmowano poważne tematy, koncentrując się na zabawie i pracy. Mijały dekady, a nowi ludzie Miasta, potomkowie większości zadowolonej z osiągniętego bezpieczeństwa i pokoju przejmowali pałeczkę. Ci nowi ludzie w niczym nie przypominali budowniczych muru, którym przyświecała pewna idea, ci nowi ludzie byli zrośnięci z Miastem, byli jego integralną częścią. No i w końcu była też GODZINA W, coś co zamykało usta tym, którzy mogli być w jakiś sposób niezadowoleni ze świata w jakim przyszło im żyć. GODZINA W pokazywała, że władza trzyma ludność w garści.

 

Jednak co jakiś czas w pojedynczych mieszkańcach budziło się coś, co nie pozwalało im spokojnie spać, coś nienazwanego, jakiś głos w przeszłości, który sprawiał, że w życie wkradała się szarość, a jasne, rysowane przez władze granice, już nie do końca były tak oczywiste.

 

Ocknął się, ale cały czas otaczała go ciemność. Siedział, a na głowie miał naciągnięty jakiś worek, oprócz tego ręce i nogi miał skrępowane.

– Gdzie ja jestem? – zapytał i od razu usłyszał jakieś poruszenie w pomieszczeniu.

– Obudził się – zauważył ktoś.

– Domyślasz się gdzie jesteś, młody? – zapytał kobiecy głos.

– Nie – powiedział cicho i pokiwał głową.

– Odsłonię ci twarz, a ty będziesz bardzo grzeczny, dobra?

– Tak – odpowiedział i poczuł jak ktoś zdejmuje mu worek z głowy.

Znajdował się w pomieszczeniu bez okien. Na jednej ze ścian znajdowały się monitory, a pod drugą stało ogromne biurko z jakimiś urządzeniami przypominającymi komputery. W sali znajdowało się dwóch mężczyzn i trzy kobiety, których wcześniej nie widział.

– Gdzie ja jestem? – ponowił pytanie, nerwowo rozglądając się po pokoju.

– To nie ma znaczenia. Wiesz, czemu się tu znalazłeś? – zapytała jedna z kobiet.

– Doniósł na mnie mój Anioł Stróż…? Od dłuższego czasu działo się ze mną coś dziwnego, ale przysięgam, że nie zrobiłem niczego złego, nie jestem wrogiem Miasta.

Obecni w pokoju popatrzyli na siebie, a z ich min dało się wywnioskować coś na kształt zadowolenia.

– Co masz na myśli, mówiąc „coś dziwnego”? – zapytał jeden z mężczyzn.

– Nie wiem. Przestałem widzieć sens w życiu, spałem coraz gorzej i nawiedzały mnie niepraworządne sny… – tu zawiesił głos jakby bał się, że powiedział za dużo.

– Niepraworządne sny, powiadasz? A jakież to? – zapytał jeden z mężczyzn.

Myślał szybko. Doszedł do wniosku, że kłamstwem niczego nie zyska, bo ci ludzie zdawali się wiedzieć o nim więcej niż on sam. Zresztą, oprócz strachu nie mógł pozbyć się irracjonalnego uczucia podniecenia i ekscytacji, które gdzieś w nim się tliło.

– Śniłem o tym jak prowadzę ludzi, żeby rozwalić…

– …mur? – dokończyła jedna z kobiet.

Kiwnął twierdząco i opuścił głowę, jak oskarżony, który w końcu przyznał się do winy.

Trójka obecnych zaczęła szeptać między sobą, a po chwili jedna z kobiet powiedziała:

– Mały, jesteś gotowy na śmierć?

Naprężył ciało jakby całym sobą chciał powiedzieć, że nie zrobił nic złego, ale poczuł ukłucie i ponownie stracił przytomność.

 

***

Sobota, godzina ósma.

Nie wszystkich ekscytowała GODZINA W, a byli wręcz tacy, którzy kwestionowali organizowanie tego wydarzenia, jednak zawsze znajdowała się duża liczba osób, która przychodziła. Można było odnieść wrażenie, że traktowano to jak jakiś festyn, coś co trzeba, przynajmniej kilka razy w życiu zaliczyć, żeby wiedzieć jak to wygląda, bo taki widok nie zdarzał się zbyt często. Ostatnia GODZINA W była dwa lata wcześniej i od tego czasu wiele osób osiągnęło dorosłość, co uprawniało ich do wzięcia w niej udziału. Przy wszystkich punktach zbiorczych ludzie kłębili się czekając na początek. Byli tu już dużo wcześniej, żeby zobaczyć przedstawienie od samego początku.

 

Przed odzyskaniem przytomności śnił o szkole, o lekcjach historii, na których każdy mieszkaniec musiał nauczyć się na pamięć skróconych dziejów Miasta. Dwudziestego pierwszego stycznia, dwa tysiące sto pięćdziesiątego roku zostaje ukończony mur, za którym wzrasta Miasto wolne od wojen, cierpienia, głodu i chorób… Nie bój się Anioła Stróża kiedy myśli twoje czyste… Sieć łączy mieszkańców, Sieć bawi mieszkańców, Sieć informuje mieszkańców… A za murem trwa wojna, a za murem wciąż głód, a za murem choroby, a za murem twój wróg, a za murem twój wróg, a za murem twój wróg…

Wydawało mu się, że kiedy się budził mamrotał jeszcze wyuczoną szkolną rymowankę. Siedział, tym razem nieskrępowany przed wielkim ekranem, a obok niego stały dwie kobiety, które pamiętał z ostatniego spotkania.

– Posłuchaj uważnie, bo to ostrzeżenie jest bezbolesne, a kolejne będą dla ciebie surową lekcją. Kiedy spałeś wszczepiliśmy ci coś, co nazywamy smyczą. Od teraz zawsze będziemy wiedzieli gdzie się znajdujesz. Nie szukaj tego, bo to bezcelowe. Jeśli teraz wpadnie ci do głowy zrobić jakiś gwałtowny ruch, a mam tu na myśli wyskoczenie z fotela, w którym siedzisz, zostaniesz porażony prądem, o mocy wystarczającej do tego, żebyś w przyszłości nie miał już ochoty na przejawy niesubordynacji. Czy zrozumiałeś mnie dobrze?

Oszołomiony skinął twierdząco głową.

– Czy wy… czy wy chcecie mnie zabić? – zapytał pamiętając pytanie kobiety zanim stracił przytomność.

– To już będzie zależało wyłącznie od ciebie. Widzisz, nam jest potrzebny sojusznik, a nie wróg, a ty masz potencjał, mały.

– Nazywam się…

– Wiem jak się nazywasz, ale dla tamtego świata już umarłeś i nie będziesz się już nigdy posługiwał swoim imieniem, jasne?

– Tak – odpowiedział posłusznie. – Możecie mi powiedzieć, co ja tu w ogóle robię i co to za miejsce? – zapytał próbując rozproszyć chmury niewiedzy.

– Rozsądne pytanie – zauważyła jedna z kobiet, a w głosie można było wyczuć bardziej przyjazny ton.

 

***

Najbardziej zaciekawieni byli ci, którzy stali pod murem po raz pierwszy. Oczywiście, słyszeli wcześniej o GODZINIE W, widzieli filmy w Sieci, ale być tu i widzieć wszystko na żywo to zupełnie coś innego. Czuło się podniecenie tłumu, w czasie rozmów weterani opowiadali o tym jak to kilkadziesiąt lat temu widzieli kogoś, kto się zdecydował, ale to wszystko były tylko powtarzane przez lata opowieści, które obrosły legendą, nie mające nic wspólnego z prawdą.

 

– Chcesz wiedzieć czemu nie możesz spać w nocy i co cię trapi całymi dniami? – zapytała jedna z kobiet. – Cóż, bez owijania w bawełnę. Miasto nie jest tym, czym się wydaje jego mieszkańcom. Wiedziałeś to, ale nie potrafiłeś tego nazwać. Gdzieś tam w tobie siedzi jakaś cząstka, która nie pozwala się tresować, nie poddaje się profilowaniu, jak u większości ludzi. Widzisz, wszystko co wiesz o Mieście, to w większości kłamstwa, którymi karmi się mieszkańców.

– Czemu? – zapytał.

– Żeby zrobić z nich niewolników. Miasto jest owocem nastrojów panujących na początku dwudziestego pierwszego wieku. Mylisz się jednak, jeśli myślisz, że ktoś zaproponował zamykanie ludzi. Oni zamknęli się sami. Najpierw zaczęto budować mury i zasieki na granicach między państwami, a potem zaczęto ogradzać miasta. Wielkie mury zaczęły okalać olbrzymie metropolie. Kiedy dwudziestego pierwszego stycznia, dwa tysiące pięćdziesiątego roku ukończono budowę muru tego miasta ludzie, którym większość obywateli oddała władzę, zaczęli wprowadzać nowe porządki. Władza nie posługiwała się jednak ani wojskiem, ani policją, zaangażowano do tego samych mieszkańców. Pojawiła się instytucja Anioła Stróża. Każdy obywatel był przez cały czas pod obserwacją. Nikt nie wiedział kto jest przez kogo obserwowany, a donosy pozwoliły w krótkim czasie pozbyć się elementu wywrotowego. Wierz mi, ludzie garnęli się, żeby to robić. Wyobraź sobie, że po roku miasto było wolne od jakiejkolwiek przestępczości, a przede wszystkim od niezadowolonych obywateli.

– A co się stało z przestępcami – zapytał.

– Nikt o nich nie pytał, przepadali. Prawdę powiedziawszy ich kości bieleją gdzieś niedaleko muru.

– Zabijano ich? Ktoś chyba interesował się ich losem?

– Interesowanie się ich losem mogło wtedy drogo kosztować, więc obywatele postanowili cieszyć się odzyskanym spokojem i bezpieczeństwem. Narażanie się na to, że Anioł Stróż doniesie na kogoś mogło skutkować tym, że samemu się znikało. Władzy oczywiście nie zależało, żeby ludzie za dużo nad tym myśleli, a więc w miejsce niedziałającego już wtedy internetu powołano wewnątrzmiejską Sieć, dostarczającą wiadomości i rozrywki. Ludzie poczuli powiew wolności. Sieć jednak była od podstaw wymyślona przez władze, które kontrolowały dosłownie wszystkie treści, które tam się pojawiały. W Sieci królowała dezinformacja. Początkowo, każdy news, który tam się pojawiał, miał wiele wersji, na tematy wypowiadało się tyle „autorytetów”, że przeciętny człowiek przestał się wiadomościami interesować nie mogąc pojąć co się właściwie dzieje. Większość zwróciła się w kierunku rozrywki, nad którą także pracowała władza. Rozrywka, której poziom intelektualny obniżano z roku na rok, służyła jako instrument utrwalający jak znakomite jest życie w Mieście i jak straszne jest życie poza nim. Tu każdy miał pracę, nie głodował, miał opiekę lekarską i szansę na awans społeczny. Władza dała ludziom cel i cały czas wmawiała im jacy są cudowni, a tymczasem wychowywała sobie poddanych zombi, którzy karmieni propagandą bezwolnie wykonują polecenia i nie buntują się.

– A gdyby się zbuntowali?

W tej chwili na ścianie obok włączył się wielki ekran, a na nim można było zobaczyć ludzi tłoczących się pod murem.

 

***

Pod murem kłębili się ludzie. Była ósma czterdzieści jeden. Ogromna ściana drgnęła i, jak przy okazji każdej GODZINY W, zaczęła się rozsuwać. W kilkunastu miejscach w Mieście w murze pojawiły się otwory szerokie na kilkanaście metrów, a z głośników nadano komunikat:

 

"Obywatelu, jeśli nie jesteś zadowolony z życia w mieście możesz w każdej chwili nas opuścić, pamiętaj jednak, że nie ma dla ciebie powrotu. Brama zostanie otwarta przez kwadrans. Dziękujemy."

 

– Tak się właśnie buntują obywatele Miasta – powiedziała kobieta i pokazała na ekran, gdzie w czasie GODZINY W mieszkańcy stali przed otwartymi bramami. – Nikt jeszcze nigdy nie odważył się wyjść poza mur, a każdy może skorzystać z tej okazji. Widzisz, są posłuszni jak baranki i możemy z nimi zrobić co chcemy. To wymaga tylko czasu. Dla nich wolność, to coś złego. Mogą sobie w Sieci wypisywać co im się żywnie podoba, ale są tak przesiąknięci naszą propagandą, że w prawdziwym świecie nie podejmą żadnego ryzyka. Oto ostateczny dowód.

– Ale to władza ich do tego zmusiła – powiedział.

– Wcale nie, ludzie sami odgrodzili się murem, sami zamknęli się w tym więzieniu bo z wolności korzystać nie potrafili. Pokojowe współżycie jest dla większości czymś nie do zaakceptowania na dłuższą metę. W naturze większości leży nienawiść do bliźnich usprawiedliwiana rasą, przekonaniami politycznymi, czy bogiem, którego cieszy tylko rozlew krwi. Ludzie są stworzeni do tego, żeby ich hodować bo samodzielne myślenie prowadzi zawsze do zabijania. Zawsze… A my potrzebujemy ich do czegoś innego.

Opuścił głowę, próbując zebrać myśli, co było trudne bo wszystko co dotychczas usłyszał stawiało świat, który znał na głowie.

– A po co wam ja, w takim razie? – zapytał

– Domyślasz się pewnie, że ktoś musi zarządzać tym bydłem. Kiedyś próbowano szkolić elity rekrutowane z rodzin prominentów, ale tam nie zawsze trafiali się geniusze. Wyuczony idiota to dalej idiota. Zaczęliśmy więc zakrojony na szeroką skalę program, w którym poszukujemy ludzi o wrodzonej inteligencji. Mamy wiele instrumentów, które pozwalają nam ich wytropić. Mamy sztab Aniołów Stróżów, którzy zajmują się tylko tym. Obecnie szpiegowanie obywateli jest zbędne bowiem mamy Sieć, w której mieszkańcy opisują swoje życie, wystarczy tam zajrzeć, żeby trzymać rękę na pulsie.

– Czyli potrzebujecie mnie do…

– Z całą pewnością coś się dla ciebie znajdzie.

– A jeśli się nie zgodzę?

– Nie słuchałeś uważnie. Odmowa oznacza dla ciebie śmierć – odpowiedziała jedna z kobiet.

– Czyli właściwie też jestem niewolnikiem? – spostrzegł.

Kobiety uśmiechnęły się porozumiewawczo.

– Nie mam wyboru, co? – zapytał.

– Zawsze jest jakiś wybór – powiedziała jedna z kobiet, a w tle na wielkim ekranie ludzie Miasta stali przed zamykającą się bramą. – Swoją drogą, wyglądasz na bystrego i myślę, że chciałbyś się dowiedzieć co się kryje w króliczej norze.

– W króliczej norze? – zapytał.

Druga z kobiet zachichotała złowieszczo.

– Jest jeszcze dużo więcej, a jeśli pożyjesz odpowiednio długo to może się dowiesz.

W tej chwili z głośników dał się słyszeć głos mówiący, że bramy zostały zamknięte, a ludność zaczęła posłusznie rozchodzić się do mieszkań.

Koniec

Komentarze

Coś jest w tym tekście.

Niestety, skupiasz się głównie na opisie świata. Na bohatera czy fabułę zabrakło energii, a czytelnik dostaje głównie wykład o Mieście. Lepiej przekazać te wiadomości mimochodem, w dialogach albo poprzez wydarzenia.

Nawet nie wiem, jak ma na imię bohater, znam tylko jedną cechę odróżniającą go od tłumu. To trochę mało.

Babska logika rządzi!

Szkoda, że potraktowałeś to opowiadanie tak po łebkach. Jest wizja totalitarnego świata z wieloma znanymi już z historii elementami oraz odniesieniami do teraźniejszości. Ale bohaterowie praktycznie nie istnieją – posłużyłeś się nimi tylko do tego, by czytelnikom łopatologicznie wytłumaczyć wizję swojego świata. Zamiast emocji mamy monologizowanie. Przeczytałam z pewnym zainteresowaniem, wyobrażając sobie fabułę, którą można by w ten świat wepchnąć. Szkoda, że jej nie było.

Przeczytałam.

Zakładam, że komentarze nie są Autorowi potrzebne.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rozumiem te zarzuty, jednak chodziło mi w opowiadaniu o coś innego. Brak wyrazistych bohaterów wynika stąd, że to właściwie Miasto jest tu w centrum uwagi. Zauważcie, że ono także nie ma nazwy. Lata zrastania się ludzi i metropolii sprawiły, że powstało coś nowego. Inność bohatera zaś chciałem zaznaczyć, chociażby w momencie, kiedy porywacze mówią do niego "Mały", nie jest to imię, a tylko jakiś tam jego substytut, jednak nikt inny, pod tym względem, nie wybija się w opowiadaniu. Co do fabuły, właściwie, to tylko fragment historii i rozumiem, że ktoś może być niedopieszczony, jeśli chodzi o ten element. Moim zamiarem było tylko pokazanie, jak zareagują ludzie, po latach prania mózgu, na możliwość ucieczki, czy może raczej, jak według mnie zareagują.

W detale dotyczące miasta nie chciałem mocno wchodzić, bo nie uważam, żeby były aż tak istotne do tego, co chciałem osiągnąć. Może się nie podobać, jasne, biorę za to pełną odpowiedzialność. Z drugiej strony, mam pewne opory, jeśli chodzi o szczegółowe opisy. Pamiętam, kiedy oglądałem pierwszą część filmu MATRIX. Była w nim mowa o mieście Zion. Doskonale też pamiętam, że kiedy mi ten Zion pokazali w następnych częściach, byłem bardzo rozczarowany, ale może jestem nienormalny, czy za krótko byłem w wojsku… Widzę, że pewne smaczki, które płytko "zakopałem" w opowiadaniu nie umknęły wyrobionym czytelnikom.

Chciałem, żeby opowiadanie było duszne, trochę punkowe i właściwie o religii…  Jasne, że przecinki, jasne, że pewnie masa innych błędów, których nie chciałem zrobić. Trudno, będę musiał nauczyć się z tym żyć. Dzięki za uwagi i zapraszam do przeczytania innych wytworów, które tematycznie nie nadają się do NF na http://www.opowi.pl/profil/sebastian-b/

Nowa Fantastyka