Stanis Baratheon, lord Smoczej Skały uważnie czytał list z Bravos. Żelazny Bank nie po raz kolejny nie przyznał mu kredytu. Dostał go jego brat, Renly. Lordy zazgrzytał zębami, zmięł pergamin i wrzucił do kominka. Płomień przez chwilę rozbłysł, po czym powrócił do normalności.
– Więc to prawda. Cersei Lannister pieprzy ma kazirodczy związek z bratem. Bękarty królobójcy nie mogą mieć prawd do tronu – oznajmił Jon Arryn.
– Dziwka znieważyła mojego brata. Spłonie na stosie za to, co zrobiła.
Rozległo się pukanie.
– Wejdź Davosie. Stanis wlepił swe bezduszne oczy w cebulowego rycerza. Czekał niecierpliwie na wiadomości z Essos.
– Połknęli przynętę – powiedział z triumfem Davos.
Rycerz wyciągnął zza pazuchy okrągły obiekt. Było nim czerwone, smocze jajo, podobno skamieniałe, lecz lord Stanis wiedział, że jest ono nasączone potężna magią. Melisandre, Czerwona Kapłanka bardzo niechętnie pozbyła się trzech z nich. Czwarte w ostatniej chwili postanowiła zostawić w zamku.
– Cóż to takiego lordzie? – Jon Arryn poprawił odznakę na swojej piersi, swoisty amulet i dowód na to, że jest namiestnikiem władcy Westeros.
– Pradawny przedmiot, smocze jajo – odparł Stanis – z którego wykluje się… smok – wtrącił z niedowierzaniem Jon.
Nikt nie wierzył w magię. Nawet Stanis nie przykładał do tego zbytnio uwagi. Zrobił to dla żony, która z kolei została namówiona przez Czerwoną Kapłankę. Melisandre z jednej strony pragnęła narodzin dziecka Pana Światła, choćby jednego smoka., jednak nie mogła tego uczynić sama. Kluczem był ktoś z prawie wymarłego rodu Targaryenów i tak się składało, że w Essos żyło dwoje dzieci szalonego króla. Kapłanka miała nadzieję, że jeśli jajo będzie przez nich choćby dotknięte, natychmiast wyklują się z niego młode smoki. Później zamierzała je wykraść, a Targaryenów uwięzić w lochu.