- Opowiadanie: SamotnyWilk - Occidit, occidit spes omnis...

Occidit, occidit spes omnis...

Przede wszystkim Podziękowanie dla bet! Sześć betaczytaczy do takiego maluszka, a co tam! Mytrix,  Wicked G ,LanaVallen, Naz(ia), FoloinStephanus i funthesystem wykonali kawał porządnej roboty. Największe wyróżnienie otrzymują Foloin i Fun! 

Tera ludziska o tekście! Ano mieliśmy na polski napisać krótką historię osoby żyjącej w średniowieczu. No to żem napisał i wrzuciłem na betę. Okazało się, że tekst się spodobał, więc postanowiłem opublikować. Miłego czytania wszystkim!

PS. Finkla zabije mnie za brak fantastyki... 

PPS. No i łapanka reg...

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Occidit, occidit spes omnis...

Zamknęli mnie, siedzę w ciemności. Za towarzyszy mam jedynie własne myśli i Noego. Nawet światło tu nie zagląda. Modlę się, bo tak mi kazali, ale On nie słyszy. To miejsce już dawno zostało opuszczone przez Boga.

Kiedy zostałem tu przyprowadzony, usłyszałem, że moim umysłem zawładnął Szatan. Zacząłem się śmiać, bo wiem, że nawet on odszedł, a ci idioci wrzeszczeli: „Apage, apage Satanas!”. Prawda, mam przerażający śmiech, ale żeby od razu przez to w celi zamykać?

Franciszkanie wtrącili mnie do więzienia. Niedługo potem poznałem Noego.

Dzielę z nim celę, jest bardzo miły i zawsze służy radą. Najbardziej połączyła nas samotność.

Boję się jednak, że Noe może odejść tak jak inni. Miałem kiedyś przyjaciela. Był Czechem, wędrowaliśmy razem traktami. Nasza droga przebiegała przez Wrocław. Tam też postanowiliśmy odwiedzić karczmę, aby zjeść ciepły posiłek. Głoszenie prawd Husa w oberży nie było najlepszym pomysłem mojego towarzysza. Nie musieliśmy długo czekać. Szpiedzy Konrada Oleśnickiego popędzili do biskupa i sprzedali biednego Czecha. Następnego dnia został spalony na stosie.

– Ludzie nie mają serca…

– Zgadzam się, Noe, ludzie są okrutni…

Chyba zaczął się obchód. Klękam i składam dłonie do modlitwy, mruczę pod nosem wyuczone formułki. Obok celi przechodzi Stróż. Słyszałem, jak przed chwilą pieścił swoim biczem jakiegoś nieszczęśnika.

– Głośniej, obłąkańcu, bo Bóg cię nie usłyszy!

Słucham polecenia Stróża. Lepiej mu się nie przeciwstawiać. Raz spróbowałem i teraz liczne ślady po biczu zdobią moje plecy. Wreszcie odchodzi. Wypuściłem powietrze z ulgą. Kładę się na sienniku.

Byłem taki jak Stróż. Uzależniłem się od cierpienia innych. Godzinami czyściłem swoje narzędzia, a przesłuchania były wręcz podniecające. Teraz się odmieniło i jestem po drugiej stronie lustra.

Przestałem liczyć dni, bo to nie miało sensu. Już dawno uświadomiłem sobie, że będę tu tkwił po wieki. Ja i Noe zdechniemy w tej dziurze. Zapewne Noe wcześniej, ale już się przyzwyczaiłem do samotności.

Wszystko odmieniło się w Krakowie. Będąc młodym katem, czekałem na swój ostateczny egzamin. Byłem niezwykle podekscytowany, mój mistrz również. Wyprowadziłem więźnia z celi. Polubiłem go, mimo że nie odezwał się słowem. Miał coś dobrego w oczach. Wprowadziłem go na szubienicę, założyłem pętle na szyję i zrobiłem to. Zabiłem. I za co? Za to, że ukradł jakieś drobiazgi. Kiedy schodziłem z szubienicy, widziałem pogardliwe spojrzenia motłochu. Wtedy uświadomiłem sobie, że jestem skazany na samotność.

Moi sąsiedzi się ożywili, teraz jęki i wrzaski są głośniejsze. Sen odszedł, gapię się w sklepienie. Z nudów zaczynam wrzeszczeć, Noe pojękuje nieśmiało.

– Co jest Noe, głośniej! Oj dawaj, co ci szkodzi?

Wrzeszczymy z Noem najgłośniej, jak tylko możemy.

Pracując w więzieniu, karałem wrzeszczących więźniów. Dostawali po mordzie raz, potem drugi i siedzieli cicho. Tu jednak nic by to nie dało, no może knebel by pomógł.

Do naszej celi wchodzi gruby jak beczka mnich. Otwiera mały kuferek. Wyjmuje z niego krzyż, wodę święconą, Pismo Święte… chwila! Już rozumiem, ten nieborak przyszedł odprawiać egzorcyzmy! Zobaczymy, jak mu pójdzie.

Zaczyna recytować modlitwy, przeklinać Szatana… Tak, to już ten moment. Wykrzywiam twarz, robię głupie miny i zanoszę się potwornym śmiechem.

– Odejdź stąd, głupcze! – mówię charczącym głosem. – Ten człowiek należy do mnie!

– Apage, apage! Apage Satanas!

– Przestań się wydzierać, grubasie! To ci nic nie da!

Sięga po wodę święconą i chlust! Jestem cały mokry. Wrzeszczę najgłośniej jak tylko potrafię i zaczynam biegać wokół egzorcysty niczym opętany. Widzę, że jest przerażony. Śmiejemy się razem z Noem.

Grubas upada. Nie rozumiem, co się dzieje. Chciałem tylko pożartować, a ten przeklęty egzorcysta mnie opuszcza! Ja już tak nie mogę! Czemu ja, co ja takiego uczyniłem?!

Przybiega Stróż. Czuję zapach bicza. Odwracam się od mojego prześladowcy.

– Nie! To Boli! Błagam, przestań! – Łzy same cisnął mi się do oczu.

 

***

 

Budzę się. Leżę związany w celi. Egzorcysty i Stróża nie ma.

– Noe, gdzie oni są?

– Odeszli – odzywa się mój jedyny przyjaciel. – Opuścili cię.

– Co mam zrobić?

Noe milczy. Czuję się taki samotny i bezsilny.

Teraz rozumiem jak czuli się moi „podopieczni”. Kiedy ja dałem ponosić się moim żądzom, oni nie czuli bólu. Ich ciała tak, ale umysły nie.

Tak! Kraty się otwierają. Stróż i dwaj franciszkanie dokądś mnie zabierają.

Zatrzymujemy się przed grubymi drzwiami.

– Posiedzisz sobie tutaj, odpokutujesz za brata Maurycego!

Zakonnicy wpychają mnie do środka i zamykają drzwi. Znowu ciemność. Słyszę oddalające się kroki. I Noe zniknął, a ja nie mam nawet kawałka cegły, żeby narysować sobie kolejnego przyjaciela…

Krzyczę, ale to nic nie daje. Zaczynam walić głową w ścianę. Znowu nic. Odchylam głowę i walę raz jeszcze i jesz…

Koniec

Komentarze

Ja starałem się, żeby łapanka Reg była jak najkrótsza, więc za ewentualne błędy jestem współodpowiedzialny. 

No cóż, polecam tekst Wilka!

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Zaczynasz akapit z retrospekcją słowami “wszystko odmieniło się w Krakowie” – dopiero po chwili okazuje się, że to wspomnienie, a nie bohater cudem opuszcza celę i udaje się do stolicy małopolski robić z jakiegoś powodu za kata. Trochę niefortunny dobór słów, moim zdaniem.

Narrator mówi o bogu z szacunkiem, o czym świadczy zapis jego imienia z dużej litery, a chwilę później ta sama postać “klepie formułki”, co jest dość pogardliwym synonimem dla “modlić się”. Jak dla mnie to dość konkretny zgrzyt – albo postać jest wierząca, albo nie jest.

Nie lubię, gdy autor nie decyduje się na jeden czas narracji, tylko miesza dwa, a już w ogóle, gdy robi to w jednym zdaniu, np. tu: “Moi sąsiedzi się ożywili, teraz jęki i wrzaski są głośniejsze. Sen odszedł, gapię się w sklepienie.“ Nie wiem, czy to celowy zabieg, czy świadczy to raczej o pewnym nieokrzesaniu jeszcze w pisaniu.

Końcówka robi tekst, ale znowu – największe zaskoczenie zdradza tag “choroba psychiczna”. Sam zawsze dobieram etykiety do opowiadań bardzo ostrożnie, właśnie, żeby nie zdradzić zbyt wiele.

Jak dla mnie bez rewelacji, ale też bez przykrości. Taki średniak.

Pozdrawiam!

 

 

Dzięki MrBrightside! Szkoda, że tylko średniak, ale motywacja do dalszej roboty jest. Mieszanie czasów wiąże się z wspomnieniami i tym co dzieje się teraz z perspektywy bohatera.

Ogólnie tekst nie jest do przeczytania na szybko, nie wyjaśniam zbyt wielu rzeczy zostawiając to czytelnikowi. Trzeba się trochę zastanowić, nawet nad pozornie nieważnymi elementami.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Rozumiem. Zatem nie najmłodsza godzina i ostry nieżyt nosa nie działają na moją korzyść. Pozostaje wierzyć, że ktoś niżej wyjaśni mi to i owo, których nie zauważyłem. ;)

Zabić, to nie zabiję. Ale uważam, że kropla fantastyki dobrze by zrobiła temu tekstu. Bo wygląda, jakby coś mu się odlepiło… Aż się prosi, żeby jednak szatan wystąpił.

Babska logika rządzi!

Rzecz, istotnie, mocno średniowieczna, z nieźle oddanym klimatem lochu i osobliwymi przemyśleniami byłego pana małodobrego.

Czy można powiedzieć, że obłąkanie kata jest skutkiem wykonywanego zawodu?

 

To miej­sce już dawno zo­sta­ło opusz­czo­ne przez Boga.

Kiedy zo­sta­łem tu przy­pro­wa­dzo­ny… – Powtórzenie.

 

Wy­pu­ści­łem po­wie­trze z ulgą. – A jak długo nie oddychał? A może nie oddech miał na myśli…

Proponuję: Odetchnąłem z ulgą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wprowadziłem go na szubienicę, założyłem pętle na szyję i zrobiłem to. – literówka, chyba że założył mu kilka pętli 

 

To Boli! – dlaczego boli wielką literą? 

 

Łzy same cisnął mi się do oczu. – o jedną literkę za dużo 

 

Trzeba było stworzyć dwie wersje – do szkoły jedną, a dla nas drugą, doprawioną szczyptą tego i owego magiczno-fantastycznego ;) Mogłabym pewnie trochę pomarudzić, ale nie chcę. Nie ma źle. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Teraz się odmieniło i jestem po drugiej stronie lustra.

To zdanie jest mocno nie na miejscu. Kontekstowo nie pasuje do niczego. Może po drugiej stronie bicza?

Generalnie, jako praca w szkole, to pewnie na pięć. Ale jako samodzielna opowieść, to jednak szału nie robi, stosy nie płoną. Abstrahując już od braku fantastyki, uwiera mnie brak wyjaśnienia, co doprowadziło kata do celi. Mogę się domyślać i spekulować, ale, kurczę, nie lubię. Nie, kiedy opcji jest tak wiele, że właściwie nie ma żadnej. Najbardziej oczywistą wydaje się zatracenie w profesji, ale tak naprawdę nic poza samą profesją i upodobaniem do zadawania bólu – spaczeniem, zdaje się, dosyć powszechnym wśród osób, które mogą ten ból bezkarnie zadawać (Stanford Prison Experiment) – za tym nie przemawia. Trochę miesza tutaj też Czech (swoją drogą, skoro był przyjacielem bohatera, to czemu ten traktuje go niemal bezosobowo) i jego marny koniec, bo nasuwa rozwiązanie typu Święty Piotr i kur (On był razem z tym Czechem! Nie wiem, o czym mówisz, człowieku!). Nawiązanie do Krakowa w jakiś sposób zdaje się temu jednak przeczyć, choć tak naprawdę nie potwierdza mi niczego innego. Generalnie wzmianka o Czechu, poza tym, że zakotwicza tekst w jakimś miarę konkretnym okresie historycznym, wydaje mi się zbędna, może nawet szkodliwa, bo robi zamieszanie w narracji. A samo osadzenie tekstu w takim a takim okresie można było zrobić zupełnie inaczej, prościej.

Finał, choć niezbyt zaskakujący (a nie zwróciłem uwagi na tagi), fajny.

Jeśli chodzi o styl, to nie jest źle, ale dobrze też jeszcze nie – czuć, że niniejsze opowiadanie to bardziej wprawka niż poważne dzieło.

 

Peace!

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Coś ta Trylogia Husycka Cię nie odpuszcza Wilku!

Całe opowiadanie zbudowane na pytaniu: “Kim jest Noe?” – i to jest dobre.

Czepiał bym się tego “po drugiej stronie lustra” – przed Carrollem to chyba nie był powszechny związek frazeologiczny. Nie zagrał mi również “zapach bicza” – przecież w tych lochach musi tak cuchnąć, że człowiek własnego g…a nie poczuje.

Ale najbardziej dobiło mnie coś innego – wstęp. Mój młody też pisał w szkole wypracowanie “Dzień z życia człowieka Średniowiecza”. Jakżem stary się teraz poczuł, Wilku Młody…

Drugi Twój tekst, w którym wyraźnie pobrzmiewają echa trylogii husyckiej. Odrobina fantastyki by się przydała, chociażby w scenie z mnichem. Zakończenie uważam za dobre, niezły twist. Warsztatowo też całkiem dobrze, czekam na coś dłuższego :)

@Finkla –  A wiesz, że to nawet byłoby ciekawe zrobić taką serię gdzie diaboł gra pierwsze skrzypce mieszając tu i ówdzie.

@regulatorzy – Cieszy mnie, że podołałem z klimatem. Można powiedzieć, że to przez swój zawód zwariował, ale największym powodem była samotność. I ta samotność to słowo klucz w tym króciaku. 

@śniąca –  W sumie nawet nie myślałem gdzie bym mógł te elementy magiczne dodać, ale Finkla mnie oświeciła.

@CieńBurzy – Cieszy mnie, że jest poprawnie. Tekst nie miał robić szału, jest tu kilka niedopowiedzeń i najbardziej mi na nich zależy. Dzięki tym niedopowiedzeniom każdy ma szansę na swoją interpretację. To taki eksperyment z jednej strony, chciałem zobaczyć jak poradzę sobie z problemem egzystencjalnym jakim tu jest samotność. Trochę to wszystko śmierdzi pesymizmem… I co do ostatniego to się zgodzę, dzieło to nie jest i takim być nie miało. Napisane pod wpływem chwili, w przerwie od innych tekstów (piszę dwa na raz i w obu zatrzymałem się na początku. Brakuje mi zdań, które popchnął akcję dalej).

@cobold – Przylgnęła do mnie ta trylogia, ale wpływ na to ma też to, że jestem czechofilem. Pamiętaj coboldzie, że wszyscy jesteśmy wiecznie młodzi!

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Pobrzmiewają belhaju, pobrzmiewają. Tworzę folder na pulpicie “ars moriendi”  i będę tam zbierał właśnie takie teksty średniowieczne. Finkla dała mi inspirację więc mam co do roboty :)

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Mnie się tekst również spodobał ;) a czymże to Wilk taki zainspirowany? ;>

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Diabołami i opowieścią nauczycielki od WOK-u.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Szatan cię spęta kiedyś ^^ Będziesz spętany pętem kiełbasy. Za karę. Za te diabły wszystkie i Staliny na kubkach. Ale nie martw się za mną w szkole niektórzy wołali "szatanista", co dziwne bo ubierałem się w ramach subkultury metalowej ale szat nie nosiłem, tylko zwykłe ubrania, no i łańcuch co charakterystyczny dźwięk wydawał gdy wstawałem z krzesła, o to krzesło właśnie stukając tak tytytytytytyty. Za to innym razem pan wicedyrektor, polonista zresztą pochwalił mnie za t, że po wstaniu z krzesła, zapiąłem garnitur i dopiero podszedłem do niego. Ale to taka tylko dygresja. Diabły to jest to! Szczególnie gdy niektórzy naprawdę myślą, że uprawiasz okultyzm ^^

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ale mi smaka na kiełbasę zrobiłeś… Poza tym mam kubek z Putinem. A ubieram się normalnie, żadna tam metalowa stylówa.

Jakby co to kotów nie zabijam, mam do nich bardziej egipskie podejście.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Jak byś koty zabijał to by cię Reg z Finklą dopadły ;D Stare Chińskie przysłowie mówi: "Zawsze jest dobra pora na kiełbasę."

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Oj tak, chyba kupię pęto jakiejś dobrej, wędzonej…

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Za koty to zabija Reg. Pewnie jeszcze Jose. Ja nie mam do futrzaków jakiegoś szczególnego stosunku.

Babska logika rządzi!

Za mną też wołali ave satan. A w koszulkach Kredek chodziłam bardzo krótko… No ale dziwna byłam i kumpli metalowców/punków/rockowców miałam, więc cóż…

 

Wilku, poruszasz intrygujące tematy i kolejny twój tekst zapowiada, że niezłe z ciebie będzie ziółko :) Bardzo ładnie pracujesz. Co do braku fantastyki sam wiedziałeś, jak to zostanie odebrane. Polonistka powinna być zadowolona i wysoko ocenić (jak nie, podaj adres…) ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Noe milczy. Czuję się taki samotny i bezsilny.

Teraz rozumiem jak czuli się moi „podopieczni”. Kiedy ja dałem ponosić się moim żądzom, oni nie czuli bólu. Ich ciała tak, ale umysły nie.

Coś za czule jak na mój gust ;)

 

Zgrabna historyjka, finał całkiem, choć do domyślenia się – bohater nie wydawał się zbyt normalny (tagów nie widziałem). Opowiadanie nie pomiziało mnie, nie ugryzło też. 

Miałem w szkole, pamiętam, podobne zadanie, dzień z życia antycznego Greka. Mój bohater lepił garnki. Tobie, Wilku, wyszło ciekawiej :D

Ah Finklo wybacz :) o Jose mi chodziło prawdopodobnie.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Chciałam powiedzieć, że mam w domu całe życie od trzech do dziewięciu kotów, i jak widzę, jak zwyrodnialcy mordują je w opowiadaniach, zbywam to milczeniem, ale potem robię laleczki voodoo i zużywam setki szpilek.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Haha ^^ muszę napisać jakąś kotokalipsę – takie portalowe samobójstwo ;D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Wtedy, gdy przyjdzie wiosna, a kotki znów zaczną przynosić do domu prezenty, wszystkie zmarłe tragicznie myszki i sporadyczne ptaszki będę nazywać Mytrix.

– O, dobry kiciuś, z Mytrixa została tylko wątróbka!

Tylko czasem przynoszą żywe albo łapię je na gorącym uczynku i ratuję ofiarę, więc Mytrix skończy tragicznie wiele razy.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ach, Naz… Połechtałaś moje ego. A oceny mieć nie będę, pani losuje pięć osób z kllasy i im sprawdza na ocene, ale oddałem jej tekst do przeczytania, mimo że nie na ocenę.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

A ile u was jest osób w klasie? @Naz – tak mi mów ;D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Trzydzieści cztery osoby.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Zmieniam się w zgreda-marudę. 

Brak fantastyki mi nie przeszkadza, ale opowiadanie mnie nie wzruszyło. Zakończenie trochę zbyt przewidywalne, nawet bez zaglądania do tagów, i generalnie mało zaskakujące. Nie odczułam też problemu głównego bohatera z samotnością – znaczit’ słabo zaznaczona tematyka tekstu, emocje nie udzielają się czytelnikowi (a przynajmniej mi). Jako wprawka spoko, warsztat szlifować trzeba, ale na razie nie wciąga. I też mocno zgrzytnęła mi ta druga strona lustra – akcja dzieje się za wcześnie na takie sformułowania. Poza tym innych większych zgrzytów nie było, czytało mi się w miarę płynnie, choć też i bez fajerwerków. 

A w ogóle to pisanie opowiadań do szkoły jest fuj, ble i <wstaw słowo, które rymuje się z “fuj”>. Lepiej unikać, jeśli nie chcesz, żeby Cię stłamsili i pozbawili chęci tworzenia. Raz tylko napisałam coś na zadanie  z polskiego i dostałam jedynkę, uwagę i wezwanie do szkoły dla mamy ;)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Hahhaaha Grav ja bym to chętnie przeczytał :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Hmm… rym do fuj… nie napiszę, bo mnie gramatyczne SS do obozu wywiezie… Wprawka to dobre słowo dla tego tekstu. Inne, długie tekściki się piszą. Dzięki gravel za przeczytanie. Uwaga i lacha z polskiego, no nieładnie…

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Stój, rój, bój, wuj, psuj… ;-)

Babska logika rządzi!

A gnój?

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Też pasuje. ;-)

Babska logika rządzi!

Fuj, ble i znój a potem pluj!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Fuj, ble i znój a potem pluj!

Bingo!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

No i gra. Mnie od początku podobała się niejasność Noe i teraz podoba mi się jeszcze bardziej :)

Ojeju, laurkę otrzymałem blushlaugh

F.S

Ja to pisałam na polski wiersze, pani skierowała mnie na krakowski konkurs, wygrałam i podwyższyła mi ocenę. Hah, pamiętam, wiersz o Jezusie – co by było, gdyby urodził się dzisiaj. Opowiadań na pewno nie było. Ale według mnie to fajne, lepsze od obrzydliwych wypracowań na temat głupich lektur.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ja też niestety średnio jestem zachwycona tym tekstem. Ot, pogadali sobie i tyle. Nie wywołało u mnie pożądanych emocji i nie skłoniło do większych przemyśleń. Choć napisane całkiem sprawnie.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

A, dziękuję Morgiano, dziękuję. To miało być raczej napisane sprawnie, niż wywoływanie emocji. Wiesz, Morgiano, na obecną chwilę muszę ćwiczyć warsztat, a poważniejsze teksty muszę porządnie przemyśleć…

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Moją opinię wyraziłam już wcześniej, więc znasz moje zdanie, ale: ta wersja podoba mi się dużo bardziej. Jest klarowniejsza, lepiej napisana i zwyczajnie ciekawsza. Mam nadzieję, że pani W. doceni, bo jest naprawdę dobre :)

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Opowiadanie dość ciekawe, choć faktycznie szczypta fantastyki by mu nie zaszkodziła. ;]

„Ph'nglui mglw'nafh Cthulhu R'lyeh wgah'nagl fhtagn”. H.P. Lovecraft

Dziękuję Jakubie, cóż ciągle szukam swojej drogi, najbardziej w pisaniu zależy mi jednak na człowieku i jego emocjach. Niezwykle fascynująca jest sfera ludzkiego umysłu, emocje, uczucia, to co my bierzemy za szaleństwo. Fantastyka to nie lochy i smoki, fantastyka to nie magia, fantastyka rodzi się z fantazji o różnych rzeczach, a ja lubię fantazjować o tym co dzieje się w umyśle ludzkim. To jest fantazja kiedy musisz wykazać się taką empatią aby oddać nastrój zwariowania, mimo że nie wiesz co taka osoba przeżywa. Przedstawiasz swoje fantazje i wyobrażenia w sposób iluzorycznie realistyczny.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Nowa Fantastyka