- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Rodziców nie ma

Rodziców nie ma

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

cobold, gary_joiner, Nevaz

Oceny

Rodziców nie ma

– Gdzie są rodzice, mały? – zapytał posterunkowy Ryba, kiedy kilkuletni chłopiec otworzył drzwi.

– Rodziców nie ma.

– A jakieś starsze rodzeństwo? Babcia? Dziadek? Wujek? Ciocia? Może jakaś opiekunka? Albo chociaż pies?

Przy każdym pytaniu mały kręcił głową. Wprowadziło to posterunkowego w pewną konsternację. Zerknął przez ramię. Sierżant Baal siedział w radiowozie i pałaszował pączka. Który to już? – zastanawiał się Ryba. Szósty? Spojrzał z powrotem na dziecko. Chłopiec nie wyglądał na upośledzonego. W jego błękitnych oczach było coś, co przywodziło na myśl własne dzieciństwo. Bardzo, bardzo odległe dzieciństwo.

– To jesteś sam? – zapytał Ryba.

– Nie.

– Nic nie rozumiem.

– Chodź, pokażę ci.

Maluch wziął policjanta za rękę i wciągnął go do środka, nim ten zdążył zaoponować. Znaleźli się w długim korytarzu z kilkoma parami drzwi. Chłopiec zaprowadził gościa do pierwszych. Weszli. W środku nie było żadnych okien i właściwie niczego oprócz żarówki. Chłopiec zapalił ją, a światło częściowo rozjaśniło ciemność.

– Co to ma znaczyć? – zapytał surowo Ryba, przypatrując się pustemu pokojowi. 

– Chodź. – Dzieciak pociągnął go z powrotem na korytarz. 

Kiedy zajrzeli do drugiego pomieszczenia, posterunkowemu nagle zakręciło się w głowie. Przez moment miał jakieś dziwne wrażenie, że nie widzi ścian. Ale to byłoby niedorzeczne. Skupił się i dostrzegł cieniutką warstwę wody na podłodze. Uniósł wzrok.

– Sufit przecieka – stwierdził.

Mały pociągnął go dalej. Trzeci pokój okazał się być szklarnią. Mieszanina zapachów uderzyła w nozdrza posterunkowego. W czwartym było tak jasno, że Rybę rozbolała głowa, jednak nie zobaczył nic a nic.

– Taka pora – oznajmił ze smutkiem chłopiec.

W piątym pokoju znajdowały się akwaria i klatki. Posterunkowy przed samym komendantem przysiągłby, że dostrzegł w jednym z tych pierwszych kaszalota, a w jednej z drugich – formujący się klucz ptaków. Nie wiedziałby jednak, jak to wyjaśnić.  

Szóste pomieszczenie pachniało mocniej niż trzecie. W dodatku panował tam straszny hałas. Coś zaczęło szarpać nogawkę policjanta, więc ten na wszelki wypadek się wycofał. Kątem oka zauważył jakąś dorosłą postać, ale postanowił nie zaglądać ponownie do szóstego pomieszczenia. Czuł się bardzo zmęczony.

– Dobra, mały – powiedział. – Pobawiliśmy się, ale czas na mnie. I chyba muszę cię zabrać ze sobą.

– Jeszcze jedno – poprosił chłopiec i pociągnął Rybę za rękę.

W siódmym pomieszczeniu znajdowała się kanapa. Policjant, nie czekając na zaproszenie, rozsiadł się i wypuścił z ulgą powietrze. Pozwolił sobie zamknąć na moment oczy. Kiedy je otworzył, chłopca nigdzie nie było.

Zerwał się na nogi i przetrząsnął cały dom. Pokoje, które wcześniej widział, były zamknięte na klucz. Może mi się przyśniło, pomyślał. Za dużo ostatnio pracuję.

Wzruszył ramionami i wrócił do radiowozu.

– I co? – zapytał sierżant Baal. – Był tam ktoś?

– Ja byłem – odparł Ryba. – I widziałem dziwne rzeczy.

– Dobra, napiszesz o tym w raporcie. – Baal wepchnął do ust resztę trzynastego pączka. – Jedziemy.

Koniec

Komentarze

Cześć.

  1. Interpunkcja wymaga poprawy.
  2. Wyraźnie widać (czy bardziej subiektywnie: kłuje w oczy) styl tych poczytnych polskich pisarzy i ich poczucie humoru. Trochę to oklepane.
  3. Absurd goni absurd. I to nie dlatego, że taką miałaś konwencję.

Pewna konsternacja – co to takiego?

“Maluch” wciągnął dorosłego policjanta do środka. Taaa.

Chłopiec zapalił żarówkę. Rozważ jeszcze raz sens tego zwrotu.

Co to ma znaczyć? – zapytał gliniarz po tym, jak chłopak “zapalił” żarówkę. No tak, to rzeczywiście wymagało komentarza. Też chciałbym pojąć, dlaczego ktoś zadaje sobie trud podpalenia żarówki.

Pomieszczenie za pomieszczeniem. Widziałeś kiedyś, anonimie, aż siedem pokojów przechodnich pod rząd? Ja chyba nigdy. A to wszak jakiś dom.

Coś szarpie gliniarza za nogę, widzi chyba kogoś dorosłego, coś wali po oczach albo po nosie, ale co tam. Idziemy dalej, bo dziecko prowadzi, a ja jestem na wycieczce po osobliwym domu Pana Dzieciaka.

Gliniarz mówi: “muszę cię zabrać ze sobą”. Psychol?

Gliniarz zerwał się na nogi i przetrząsnął dom. To sformułowanie sugeruje, że zerwanie się na nogi zajmuje mniej więcej tyle czasu, co przetrząśnięcie domu. Przetrząśnięcie – jakby miał do tego jakieś prawo. I przetrząśnięcie miejsca, gdzie czasem nic nie widać i inne takie dziwy.

Dobrze, że miał ten jeden pokój i że były w nim jakieś drzwi. Bo jak miałby przetrząsać cały dom, w którym drzwi były pozamykane na klucz? W dodatku przydatna to umiejętność, która pozwala stwierdzić, że są pozamykane na klucz, a nie na haczyk, skobel czy zastawione krzesłem.

 

Przez chwilę ciekawiło mnie, czy sam miałeś jakiś plan względem tych religijnych motywów. Baal, Ichtys, trzynastka i pewnie kilka innych.

Słabo i nonsensownie.

  1. Wskaż proszę, co dokładnie wymaga poprawy.
  2. Z ciekawości – o jakich pisarzy chodzi?
  3. Plan względem motywów był. Może ktoś inny zrozumie. 

Mało fabuły. Czekałem na jakiś ciekawy zwrot akcji i się nie doczekałem. Szkoda :(

Który to już?, zastanawiał się Ryba. ← Który to już? – zastanawiał się Ryba; ew. z kursywą, ale nie ma innego wyjścia, jak zastosować – a nie przecinek.

 

właściwie niczego, oprócz żarówki.

 

Ładnie napisane, ale nie rozumiem :D Policjanci powinni chyba jeść mniej pączków, bo mają wizje od nadmiaru cukru.

Przeczytałem i “zobaczyłem, że było dobre” :-)

Faktycznie, jakoś na początku wydaje się, że pokoje są przechodnie. A koło 6. pokoju się to sypie. Proponuję albo wyjaśnić, że jest to korytarz jak w hotelu, albo (co nakazuje logika 7 dni) przerobić na układ szeregowy (wtedy nie ma wycofywania się z 6. pokoju, ale tracimy też fajną metaforę “zamkniętych pokoi”).

EDIT: I tytuł fajnie dwuznaczny. Jednak kliknę!

 

Jeśli dobrze zrozumiałem, jest to alegoria stworzenia Świata. 

Faktycznie, ma się wrażenie, że pokoje są przechodnie ( jak w domach żydowskich). Przydałaby się wzmianka o korytarzu.

Korytarz dobudowany. 

Jest tu jeszcze kilka alegorii czy metafor. 

Aaaa… Człowiek dawno zapomniał o takich rzeczach, to i metafor nie łapie. Toż to pączek z nadzieniem. Zgrabne.

Przeczytałam raz, a potem raz jeszcze i nie udało mi się dociec, o co tu chodzi.

Tekst wydał mi się interesujący. Też na początku zrozumiałam, że pokoje są przechodnie ;)

O ile cała alegoryczność i metaforyka na poziomie pomysłu została zgrabnie złożona w tekst, tak pod względem wykonania pewne elementy wydały mi się słabo przedstawione – szczególnie dialogi między chłopcem a Rybą. Kwestie chłopca nie brzmią jak kwestie chłopca, szczególnie, że określenia takie jak maluch sugerują raczej małe dziecko, tak samo jak fakt wzięcia policjanta za rękę w celu pokazania mu domu. Pytanie o psa też wydało mi się zgrzytem – niepasującym do postaci Ryby, którą starasz się budować w tekście (najpierw niby śmieszny tekst o psie, potem kwestia jak to surowo pyta chłopca, co ma znaczyć pusty pokój, później wzmianka o przepracowaniu); dodatkowo przez całe “zwiedzanie” domu szczątkowy dialog – efekt jest taki, że postać policjanta jest niespójna a chłopca niewiarygodna.

Tytuł i ostatni dialog między policjantami na plus.

Hmmm. Ale o co chodzi?

OK, mnóstwo nawiązań. Właściwie same nawiązania i symbole, ale nie widzę, co z nich wynika. Policjant pozwiedzał, coś będzie musiał napisać w raporcie. I?

Żeby podtrzymać rozmowę, mogę przypomnieć pewne przedstawienie (komedia, ale z refleksyjnymi podtekstami). Na samym początku Bóg przychodzi do pani psycholog. Rozmawiają, doktorka pyta o matkę.

– Nie miałem matki.

– Oj, to niedobrze. Nie będzie na kogo zwalić winy…

 

Od razu mi się skojarzyło z tytułem. ;-)

Ciężkie do przełknięcia. Nie widzę metafory ani alegori, za to mam przed sobą obraz nie pasujących do żadnego domu pokoi i policjanta, który rozmawia z dzieckiem mądrzejszym od niego. Błędy może są, ale ich nie dostrzegłam, to staje na plus za opowiadaniem.

Tak się jeszcze zastanawiam, czy posterunkowy Ryba (skoro ma napisać raport) nie powinien być posterunkowym Gołębiem. Albo, dla zachowania parytetu, posterunkową Gołąb.

Warsztatowo całkiem dobrze, ale wyszedł szort bez puenty. Przynajmniej dla mnie.

Ciekawe. Wprawdzie nie jako szort, ale jako łamigłówka. Nie cierpię symboliki, bo albo wydaje mi się toporna i banalna (rzadziej), albo totalnie niezrozumiała (częściej), ale tutaj łyknąłem ją, jak młody pelikan, ze względu na skromne rozmiary utworu.

Co my tu mamy? Pokoje reprezentujące poszczególne etapy tworzenia świata według chrześcijańskich mitów i malucha, który symbolizuje chyba boga (zapalanie żarówki wydaje się być dość wymowne). Posterunkowy Ryba może być życiem, ewentualnie wiarą, ale bardziej życiem, bo jego partner Baal, pasuje mi na uosobienie entropii (obojętny, poza światem, konsumuje rzeczy i w dodatku w liczbie 13, która, jak podpowiada wujek google, w Biblii ma dość negatywne konotacje. Czuję, że dokonałem rażącej nadinterpretacji, ale i tak jestem z siebie dumny.

JESTEM JAK TEN GOŚĆ GRANY PRZEZ TOMA HANKSA W TYCH EKRANIZACJACH TYCH SŁAWNYCH POWIEŚCI, CO TO PODOBNO SĄ DO LUFTU ALE I TAK SIĘ ŚWIETNIE SPRZEDAJĄ!

Gary, rozgryzłeś łamigłówkę. Trudna była?

I to wcale nie jest nadinterpretacja. Ryba to symbol chrześcijaństwa (choć może powinno być coś bardziej starotestamentowego), Baal – pogaństwa. Chłopiec-Stwórca się objawia. Ryba napisze o tym w raporcie, czyli… 

Co z tego wynika? Nic. To tylko inne spojrzenie na sprawę. 

A pączki? Tylko tego nie rozgryzłem.

Ryba to także komisarz (?) z “Killera”. W jednej scenie chyba gliniarze jedli hamburgery, a przynajmniej Wąski im je niósł. ;-) Może szukać dalej – chłopiec to niewinny Jurek Killer, zamknięty bez dostępu do rodziców, oskarżony o popełnienie co najmniej siedmiu grzechów/ zabójstw… W trakcie filmu nie raz łamie siódme przykazanie. ;-)

Tak to jest z symbolami, że można różne szablony przykładać.

Gary, rozgryzłeś łamigłówkę. Trudna była?

Trudno powiedzieć. Na początku nie zrozumiałem symboliki, ale przy drugim czytaniu skojarzyłem zapalanie żarówki i kanapę, i od tego momentu rozszyfrowanie całości było dość proste (chociaż musiałem korzystać z zasobów zewnętrznych do mojego mózgu, żeby zweryfikować sensowność podejrzeń). Wydaje mi się rzecz jest, jak najbardziej do rozwikłania.

 

edit

@Finkla

Tak to jest z symbolami, że można różne szablony przykładać.

Po prostu jesteś zazdrosna, że nie jesteś jak TOM HANKS :P

Hmmm. Nie wiem, kim jest Tom Hanks, więc Twoje podejrzenia są nieuzasadnione.

Zresztą… Co mi po byciu jak jakiś tam Tom? Ja jestem jak Finkla. :-)

Och… I dlaczego miałabym komukolwiek zazdrościć bycia jak skwaszony, niedogolony szwej z zakolami?

On normalnie tak nie wygląda. Tylko kiedy dowiaduje się, że Finkla nie wie kim jest, mimo, że tak bardzo się starał :(

Gdyby mu naprawdę zależało, żebym wiedziała, kim jest, to napisałby jakąś dobrą książkę fantastyczną albo dokonałby jakiegoś odkrycia naukowego…

Szkoda że nie ma tagu religia. Się przeczytało. :/

Za pierwszym razem nie wyłapałem całej symboliki, chociaż miałem przeczucie, że jakaś tajemnica będzie ;). Chylę czoła za całkiem oryginalny pomysł. Myślę, że za zrelacjonowanie, obszernego przecież, procesu powstawania raportu w tak lakonicznej formie, należy się klik do biblioteki.

Bardzo mi się tekst spodobał – powiedział bym, że branżowy. Nie trzeba być chyba profesorem Langdonem, żeby przez niego przejść, ale całkiem przyjemny masaż mózgownicy.

Cóż, przykro mi, ale nie rozumiem. Także nie oceniam, zaznaczam jedynie, że przeczytałem.

Fajna koncepcja na alegorię stworzenia świata, ale muszę przyznać, że wpadłem na to dopiero po przeczytaniu komentarzy. Żeby złapać to od razu, czytelnik musiałby być chyba akurat w trakcie lektury Księgi Rodzaju. Napisane dość ładnie :)

Dziękuję wszystkim za odwiedziny. 

Wydawało mi się, że każdy zna historię Stworzenia Świata na tyle, by zrozumieć. Znajomość Biblii upada. Szkoda. Nawet jeśli się jest niewierzącym, Biblia – a przynajmniej jej najbardziej charakterystyczne fragmenty – powinna być znana oczytanym ludziom. 

Nowa Fantastyka