- Opowiadanie: mlotek - Tryptyk na cztery

Tryptyk na cztery

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Tryptyk na cztery

Stefan był malarzem na skraju załamania nerwowego. John był obrazem. Stefanowi kończyły się pieniądze na życie, malował każde możliwe zlecenie by tylko przetrwać do kolejnego miesiąca. Jego prace były pozbawione artyzmu i polotu. Mechaniczne, podobne do siebie. Stefanowi robiło się smutno, kiedy dzień po dniu patrzył na kolejne bezuczuciowe prace swojego twórcy. Robiło mu się smutniej, gdy Stefan pił pod wieczór by lepiej malować, a tylko się pogrążał. Było mu też smutno stale– od ponad miesiąca nie mógł doczekać się drugiej reki, przez co trudno było mu jeść wieczorami jagnięcinę z kolorowych farb olejnych. Każdego poranka musiał zbierać z podłogi resztki rozrzuconego mięsa i usuwać poza kadr, by Stefan niczego nie zauważył.

*****

W jesienny deszczowy wtorek namalowane zostały dwa obrazy z martwą naturą. Wazony wypełnione jeszcze pięknymi, dogorywającymi kwiatami stały dokładnie naprzeciwko Johna. Stefan zadowolony z efektów swej pracy postanowił ruszyć dalej z „Kulturalnym prostakiem na przyjęciu”. John też się cieszył, wreszcie miał otrzymać drugą, sprawną rękę. Ktoś zastukał w drzwi.

– Stefan! Gdzie są pieniądze za rachunki! Wiem, że tu jesteś, otwieraj!- spłoszony Stefan podszedł do drzwi i musiał je otworzyć, z zapłatą czynszu Panu Marduno zwlekał już miesiąc. Pieniędzy dalej nie miał, lecz jego szczątkowe poczucie godności nie pozwoliło dłużej się ukrywać.

– O, dzień dobry panie MardŁUP!- Stefan dostał prawym sierpowym.

– Miesiąc zwlekasz z moim czynszem, a wiesz jak się umawialismy! Nie masz pieniędzy to wylatujesz.– Marduno był wyraźnie zdenerwowany. Wszedł do mieszkania i zaczął się nerwowo po nim kręcić. – A pamiętasz aneks do umowy? Nie ma pieniędzy, leci tuba w ryj. Tubę dostałeś, teraz pora żebyś się wynosił.

– Ale Panie Marduno, może jakoś się dogadamy.

– Gówno, a nie się dogadamy, do jutra ma cię nie być…chociaż– coś zafascynowało Pana Marduno-wezmę sobie ten obraz i dam ci jeszcze tydzień na spłatę pieniędzy– Marduno podniósł płótno z pięknym wazonem kwiatów.

-Tylko nie ten– cicho stęknął Stefan dalej zwijając się na podłodze.

– Co tam mówiłeś? Że zapłacisz mi od razu za kolejny miesiąc z góry? W porządku, zuch chłopak.– mówiąc to Marduno ironicznie się uśmięchnął– Jeśli nie, to wyląduejsz na bruku i nie tylko twarz będziesz miał obitą.– Pan Marduno wsadził obraz pod pachę i wyszedł trzaskając drzwiami.

 

Stefanowi pozbieranie się zajęło pona godzinę. Zakładało ono wyjście do sklepu po wódkę i smutne upicie się pod wieczór. Gdy Stefan na smutno się upijał często zalewał się łzami. Lecz dziś nie tylko on. John też płakał nad swoim jak i malarza losem.

*******

Stefanowi udało się opłacić rachunki, jego portfel w dziwnych okolicznościach zaczął przyciągać pieniądze. Namalował pewną niewiastę w jedwabnej halce, choć nie było wyjatkowa (jak uważał John i zapewne sam Stefan) podobała się zleceniodawcy i słono za nią zapłacił. Potem Stefan dostawał dużo zleceń dzięki temu obrazowi. Potrafił doskonale sportretować czy nawet namalować z samego opisu sylwetki ludzkie, jednak dla Johna były one puste, bez emocji i wyrazu. Bogaci mężowie zamawiali podobizny swoich żon, choć piękne, niewarte uwagi. Johnowi też ostatnio lepiej się przędło. Jego lewa kończyna była już kikutem, a na stole zawidniały nowe potrawy. Dzięki temu w całej sali, nawet poza ramami obrazu, pojawiały się nowe dania, których mógł próbować. Żyło im się coraz lepiej, a kwiaty w wazonie zawisły w końcu na ścianie, bo nie znalazły nabywcy.

******

W listopadzie do Stefana przyszedł student, z prośbą o namalowanie swojej ukochanej. Nie było go stać na uiszczenie zaliczki, więc zostawił zegarek. I zdjęcie kobiety. Była urocza, lecz przeciętnie ładna. Coś zachwyciło Johna w nowo powstającym dziele. Wyczuwał wszystkie maźnięcia pędzla na drugim płótnie i czuł, że będzie to niepowtarzalna praca. A gdy tydzień później Stefan zasnął pod wieczór, John całą noc wpatrywał się w „Piękną Elizę samotnie siedzącą na krześle”. Eliza zaś przyglądała się z zaciekawieniem Johnowi. Nie wymienili ze sobą żadnych słów, ponieważ obrazy jak każdy wie nie mówią, więc tylko uśmiechali się do siebie, aż wzeszło słońce.

Kolejnej nocy John nie mógł zasnąć cześciowo dlatego, że został namalowany jako aktywnie spędzający czas na przyjęciu młodzieniec, choć w główniej mierze przez swoje niespokojne myśli. Nie chciał aby Eliza odchodziła, a już jutro miał po obraz zjawić się biedny student. Zakochał się w niej. Wszystkie poprzednie namalowane kobiety nic dla niego nie znaczyły, były puste i sztuczne, ale ona, widział w niej coś pociągającego. Jej różowe policzki doskonale współgrały z piersiami wystajacymi z nad gorsetu. Błękitne oczy zniewalały swą silną barwą, a talia zachwycała drobnością. Uśmiech na kształtnych ustach dopełniał ten perfekcyjny obraz. John nie mógł tego tak zostawić, musiał z nią być. Eliza z kolei też chciała być z Johnem. Niestety niefortunny tytuł malunku uwięził ją na krześle. John wreszcie wpadł na pomysł. Rankiem Stefan nie mógł uwierzyć w to, co widział.

*****

Nad ranem Stefan chciał dokończyć rękę „Kulturalnego prostaka na przyjęciu”, a następnie poprawić szczegóły u Elizy. Niestety na obrazie z prostakiem nigdzie go nie było. „Czyżbym zamalował go jak spiłem się w nocy?”-pomyślał Stefan?-„Nic to, zajmę się Elizą”. Ale Eliza nie była już na obrazie sama. Obok niej klęczał prostak, a w ręce trzymał bukiet kwiatów, identyczny z tym, które Stefan namalował w wazonie ponas miesiac temu. Od tego momentu wisiały na ścianie. Poszedł spojrzeć na kwiaty. Nie było ich, pozostał tylko mokry ślad po wazonie na stole, a przewrócone naczynie lężace w kańcie obrazu wychodziło poza kadr. Stefan pomyślał, że zwariował, nie wiedział co to ma wszystko znaczyć. Był pewny że poprzedniego wieczoru dużo pił, był również pewny, że tak duże zmiany na obrazach wymagają wielu godzin pracy, a nie jednej nocy. Pół dnia siedział z myślą co począć. Studentowi skłamał, że przez przydaek rozlał na pracę rozpuszczalnik i namaluje mu drugą, za połowę ceny. Spławił też prostytukę, która odwiedzała go raz na dwa tygodnie. Sprawa z obrazami wywołuja u niego duży szok. W końcu wpadł na pomysł. Domalował pozostawiony kaszkiet na obrazie z przyjęciem jak i przewrócone krzesło. Na martwej naturze umieścił jedną, przez przypadek porzuconą chryzantmę. A podchodząc do Elizy powiedział do siebie:

– No Prostaku, zmażemy ten kaszkiet, ale wreszcie doczekasz się reki.– po czym Jhon sciągnął kaszkiet z głowy, wyrzucił go poza ramy i uśmiechnął się do Stefana.

Stefana wmurowało. Musiał się napić. Niestety nie miał zapasu alkoholu, a był środek nocy. Usiadł więc przed obrazem i patrzył z niedowierzaniem. Zrozumiał co wydarzyło się poprzedniej nocy. Nie wiedział tylko, czemu jego obrazy żyją. „Nic to, dzieło musi być kompletne, a chłopak nie ma ręki. Do roboty.”– i tak w przypływie weny Stefan zaczął tworzyć.

*****

Powstały jeszcze dwie Elizy. Jedna dla studenta, druga do jego nowej wystawy, dzięki której miał uzyskać rozgłos na świecie. Obie z Eliz nie były jednak wiernymi odwzorowaniami. Musiał nadać im niezancznie inne rysy twarzy. Bał się, co może sie wydarzyć, jeżeli w świecie jego obrazów znajdą się trzy identyczne kobiety. Całą kolekcję składającą się z czterech obrazów zatytułował „Hitoria miłości”. Na pierwszym „Piękna Eliza samotnie siedząca na krześle 2” siedziała inna wersja Elizy. Na drugim „ Ucieczka kulturalnego prostaka z nudnego przyjęcia” obok tłumu ludzi i po brzegi wypełnionego jedzeniem stołu, leżało przewrócone krzesło i upuszczony kaszkiet. Na trzecim „Skradzione kwiaty” widniał na stole mokry odcisk po wazonie, zaś sam wazon wystawał poza kadr obrazu. Ostatni obraz nzawany „Wyznanie uczucia” ukazywał Jhona-prostaka kleczącego przy krześle, na którym siedziała Eliza. W obu szczegółowo namalowanych dłoniach trzymał bukiet kwiatów. Widać było malujące się na ich twarzach szczęście. W galerii sztuki obrazy te podbiły serca odwiedzających, a serce Stefana podbiły pieniądze za nowe zamówienia. Serce Elizy podbił John, a Johna Eliza i Pan Stefan, za namalowanie jego drugiej ręki.

Koniec

Komentarze

Mlotku, przeczytałam i znalazłam mnóstwo niedociągnięć, które zdołałbyś zlikwidować, gdybyś pozwolił tekstowi poleżeć kilka dni, a potem przeczytał uważnie swoje opowiadanie. Do tego zły zapis dialogów, a jest fajny wątek w HP na ten temat. http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 

Historia opowiedziana dość sprawnie, tylko nie bardzo wiem po co. Znaczy – zabrakło mi puenty.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hmmm. Ożywających dzieł sztuki już trochę było w fantastyce, więc temat nienowy, a i nic nadzwyczajnego nie dodałeś. Zgodzę się z Bemik, że przydałaby się jakaś puenta.

Masz sporo literówek i innych drobiazgów. Szczególnie w końcówce się mnożą.

Stefanowi robiło się smutno, kiedy dzień po dniu patrzył na kolejne bezuczuciowe prace swojego twórcy.

A nie Johnowi?

Jej różowe policzki doskonale współgrały z piersiami wystajacymi z nad gorsetu.

Kiedy dzieje się akcja? Bo mam wrażenie, że kiedy zdjęcia staniały na tyle, by ubogi student mógł sobie pozwolić na jedno, nie noszono już gorsetów. Chyba że malarz przeniósł modelkę do innej epoki, ale o tym nie wspominasz. Literówka. Znad.

Babska logika rządzi!

Tak krótki tekst z tyloma usterkami to wstyd. Nawet nie będę ich wskazywał, bo aż biją po oczach – może poza interpunkcją, ale ta też dość słabo.

Jest jakaś historia, która może i miałaby swój klimat, gdyby nie rujnowało go wykonanie. Językowo również bez zachwytu. Ot, przeciętnie.

A więc 3.

(edit – Autorze, jeśli niechcący zapaliłem przy tekście gwiazdkę, to przepraszam, sprawa techniczna)

No cóż, Mlotku, własnoręcznie zmasakrowałeś opowiadanie, więc nie licz na to, że ktoś będzie je za Ciebie reanimował. Musisz to zrobić również własnoręcznie i całkiem osobiście.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł mi się podobał, ale wykonanie, oj wykonanie :(

Sporo pracy przed Tobą, Autorze, ale jeśli tylko są pomysły, zapał i chęć do nauki, to coś się z tego da wycisnąć ;) Ale najpierw trzeba się będzie napocić.

Przyjemna historia, jednak sposób jej opowiedzenia nie zachwyca. Błędów mnóstwo, sprawdź, ile razy źle zapisałeś imię John.

 

malował każde możliwe zlecenie by tylko przetrwać do kolejnego miesiąca –> przecinek przed “by”

pił pod wieczór by lepiej malować, a tylko się pogrążał –> przecinek przed “by”

otwieraj!- spłoszony Stefan podszedł – zły zapis dialogów

MardŁUP!- Stefan dostał – co to za mardołup?

a wiesz jak się umawialismy – przecinek przed “jak”, literówka

Marduno był wyraźnie zdenerwowany. – Po co to zdanie, skoro czytelnik już dawno domyślił się, że jest on zdenerwowany?

 

Wypisałem błędy tylko z początku, za dużo ich…

Nowa Fantastyka