- Opowiadanie: piterkiler - Druga wojna

Druga wojna

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Druga wojna

Wstęp

 Po milionach ziemskich lat, bóg zakończył swoje dzieło stworzenie, jednak nie zakończył pracy na planetach i otaczającej jej naturze. Jasność uformowała pierwszego syna, Adama ulepionego z gliny i obdarzonego duszą, a także Lilith, matkę ludzkości stworzoną z ułamanej gałązki oliwnej. Nie było umiaru łaski, jaką bóg obdarzył swoje dzieło.

Słudzy jasności, skrzydlate istoty, armia boża, Anioły… spoglądali na nowy gatunek z mieszanymi uczuciami. Żaden z nich, czy to najniższych rzędów czy z samych chórów niebieskich, nie wiedział, co myśleć o Nawym dziele, które Bóg wyniósł ponad nich.

Samael, jeden z aniołów miecza, sam dowódca armii, stanowczo zaprotestował na nowy porządek rzeczy. Znalazł sobie podobnych, a w raz z nimi wybierając najsilniejszych i najgroźniejszych, udał się przed sam tron Światła, wbijając miecz w marmurową posadzkę, wykrzyczał na całe gardło „NIE, NIE ZGADZAM SIĘ” jego trzy pary skrzydeł załopotały, zebrane anioły uniosły swe miecze na znak gotowości do ataku. Samael klęczący przy swoim mieczu wiedział, że swoimi czynami i słowami rozgniewał największą z sił tego wszechświata.

Po środku wielkiej sali tronowej stał, Samael nazywany przez innych „ Mieczem Ognia” a za nim zaś podążające anioły miedzy innymi Belzebub, Apokalyp, Furiel i Amitiel. Po drugie stronie sama Jasność z wiernymi sobie aniołami Michałem, Gabrielem, Razjelem i Lucyferem. Po długiej chwili ciszy, Bóg podniósł swój wzrok na nieposłusznego anioła, wstał z tronu ciężko westchnął, w tym momencie, posadzka pod Samaelem zapadła się a złote skrzydła anioła stały się czarne, pióra powypadały i z ciężkim metalowym hukiem spadły w przepaść. Dwa obozy skrzydlatych rzuciły się do walki, setki aniołów w 7 kręgach nieba, nie zaznano żadnej litości, anioły mordowały siebie nawzajem by udowodnić, że racja jest po ich stronie. Ci, którzy dawniej walczyli razem, dziś stoją naprzeciwko siebie, zgrzytanie mieczy oraz łopotanie skrzydeł nie miały końca. Siedem kręgów spłynęło krwią setek zabitych.

Jasność widząc skale zniszczenia kolejny raz wstała z tronu, tym razem przemówiła „Nie chcieliście istnieć dla nich, zaczniecie istnieć pod nimi” Po tych słowach wrogowie ludzkości, anioły zbrukane krwią, znalazły się w mrocznej otchłani, stworzonej we wnętrzu kuli ziemskiej, wraz z nimi, w ciemności znalazł się pierwszy zdrajca. Samael pozbawiony dowódca wykrzykiwał groźby, lecz w cieniu świata jego głos, odbijał się echem. Był to ostatni objaw litości.

I tak rozpoczęła się i zakończyła I Wojna w Niebie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nowe Porządki

Gdy wojna dobiegła końca, nic już nie było takie same, Boskie szeregi zostały zdziesiątkowane, najwyższe kręgi, nad których Jasność sprawowała władzę zostały zabite, jednak wiele aniołów zasługiwało na szczególne wyróżnienie, za nieustaną wiarę, za wytrwałość i za poniesione straty.

Jednym z nich był, Lucyfer zwany żartobliwie „ lampką”, a działo się tak z powodu hebrajskiego znaczenia tego imienia „ niosący światło”. Nie był Aniołem, jakiego byśmy sobie wyobrażali, posiadał długie czarne włosy związane czerwoną wstążką w koński ogon, na wojnie stracił swoje dwie pary skrzydeł, zostały one odrąbane przez Uriela. Miał szczęście, że w czasie swojej niechybnej klęski, w pobliżu znalazł się Asmodeusz, jego najbliższy przyjaciel wyciągną go bowiem z pola walki i zaniósł do Archanioła uzdrowień, Rafaela. Przeżył, lecz stał się odmieńcem, „Aniołem bez skrzydeł”. Dawniej jego błękitne oczy przepełnione były nadzieją, dziś są zalane żalem. W ramach podzięki od Boga otrzymał złoty klucz, który otwierał wrota do innych światów a także, srebrny miecz z grawerem pojedynczych piór, które mają przypominać, że nadal jest Aniołem.

Nie każdy anioł doznał krzywdy, Michał był typowym wyobrażenie skrzydlatego, białe skrzydła, kręcone blond włosy. Bardzo lubił swój wizerunek, w trakcie rozmów z Gabrielem czy z Lampką bardzo często padało stwierdzenie „Złote dziecko”. Przed woja nie było okazji by zwykły anioł musiał walczyć, jednak tym razem, było inaczej, Michał w trakcie ataku wykazał się nieprzeciętnymi umiejętnościami, jako strateg i jako wojownik. Przez trzy lata wojny awansował na stanowisko generała, a Jasność uczyniła go dowódcą swoich nowych legionów. Złote dziecko, stało się złotym generałem, największym wojownikiem światła, Archaniołem Wojny.

Najdziwniejszym faktem jest to, że, strażnikiem pokoju w nowym niebie został Dzibri, Archanioł posłania Gabriel, to on zaprowadził nowy porządek i to on sprawuje teraz funcie łącznika miedzy Bogiem a pozostałymi Aniołami teraz on dzierży pierścień namiestnika nieba. Ten, który słyszy wszystko i widzi wszystko. Cały czas wierzył w możliwość nawrócenia Samael. Dzibri był archaniołem o krótko ściętych brązowych włosach, z trzema parami srebrnych skrzydeł, jego zamyślone spojrzenie, i młodzieńczy wyraz twarzy mógłby nie świadczyć o tym, że jest świadomy ciężaru stanowiska, które sprawuje.

Raz do roku wszystkie Archanioły zbierają się razem, by omówić sprawy królestwa, jak i dzisiaj, cała Szustka zebrała się przy okrągłym stole w pałacu Gabriela, ciężki czarny dębowy stół, zdawał się ogromny, wolna przestrzeń miedzy aniołami i archaniołami była niczym przepaść.

– Witajcie, Przyjaciele – zaczął Dzibri

– Mamy coś do omówienia czy znów pijemy twój alkohol Gabrielu

– A lampka znów w wisielczym nastoju – zripostował żartobliwie Michał

-Jest coś ważnego do omówienia, jeśli nie macie nic lepszego to zacznę od razu – powiedział Rafael, po czym po chwili wahania kontynuował– sprawa Lilith, która wyrzekła się duszy jest bardzo niepokojąca.

– Jasność już się tym zajęła – dodał Gabriel

– Tak, zabrał Adasiowi żebro i stworzył mu Ewunie

-Lucyferze to naprawdę nie jest na miejscu, pamiętaj, że jesteś u mnie w domu i takie żarty nikomu nie ujdą na sucho.

-Dzibri, nie zrozum mnie źle, wszyscy kochamy ludzi, bo taki jest nasz obowiązek i powołanie, ale sprawa jest załatwiona Lilith jest teraz w mroku tam gdzie miejsce zdrajców.

-Masz racje, ale czy to, aby na pewno jest miejsce dla tej ludzkiej kobiety.

Michał wstał i donośnym głosem powiedział:

– Odrzuciła swój dar, więc zdradziła Pana, tak jak i pozostali, jest tam gdzie jej miejsce – po tych słowach odszedł od stołu i wyszedł z hukiem zamykając potężne tekowe drzwi.

-A już zapomniałem, że kiedyś nie był Archaniołem, ale spoko już pamiętam – sapnął Razjel

Anioł Boskich tajemnic podszedł do Gabriela i szepnął mu na ucho – Już się tym zająłem.

– Dziękuje, Razjelu – odparł Dzibri

– Z pomocą Razjela i niestety naszego złotego chłopca sprawa została załatwiona, jeśli Razjel obiecał się tym zając, to ja mu wierze, myślę, że możemy zakończyć dzisiejsze spotkanie, macie ochotę na coś do picia?

Nie tylko w niebie wiele się zmieniło, Samael osiadł w otchłani na tronie mrocznego zamku, jego skrzydła pozbawione piór wyglądają niczym przerośnięte kolce wychodzące z jego pleców, w jego spojrzeniu widać tylko mrok, białko oczne zmieniło kolor na żółty. Nie mogąc znieść upokorzenia, jakie spotkało go z strony Jasności utworzył własne królestwo i nazwał je Piekłem, jedyna droga prowadząca w otchłań prowadziła przez, rzekę ognia, a przeprawa przez nieokupiona jest nieskończonym bólem. Władca piekieł miał nawet swojego pupilka, pierwszą żonę Adama – Lilith – zawołał Samael

-Tak Panie

– Co sądzisz o nowym wyglądzie naszego królestwa?

-Lepiej rządzić w piekle, niż służyć w niebie– odparła mimo chodem Lilith

Po utracie duszy Lilith błąkała się miedzy światami, znalazła opiekę w nowego władcy piekła, stając się jego nałożnicą, wraz z nim stworzyła nowe pokolenia upadłych a sama stała się matką wszystkich demonów.

 

 

 

Złudna Stabilność

Przez stulecia, wszystkim wydawało się, że nastał idealny pokój, Piekło wraz z nowym władcą gościło u siebie wszystkich, których Bóg i anioły uznali za niegodnych, by ich odseparować zostali oni nazywani przez skrzydlatych „ ziarnem Lilith”, czyli te dusze ludzkie, które swoimi niegodnymi czynami, nie zasługiwały na obecność w niebie. Otchłań stale się rozrastałaby pomieścić miliony dusz i setki demonów, na samym szycie piekła w dziewiątym kręgu, Samael wraz z swoją królową zasiadali na tronie. Mroczny budowla posiadała cztery potężne i wysokie wieże, a także ogromną żelazną bramę, pałac zbudowany z czarnego granitu, uważany był za fortecę nie do zdobycia. Pod nią jednak znajdowały się lochy z setkami zakrętów i cel, był to więzienny labirynt, w którym Samael trzymał najgroźniejszych i najbardziej nikczemnych mieszkańców piekieł.

W niebie zaś wszystko owiane było sielanką, dawno zapomniano o toczącej się kiedyś wojnie. Szeregi anielskie zostały odbudowane a budynki naprawione. Od czasu buntu przed oblicze Boga wstęp miała tylko szóstka Archaniołów, która od tamtego czasu nie miała większych problemów, no może poza okresem, który czas na ziemi został nazwany średniowieczem, musieli się trochę namęczyć, by ludzie nie pozabijali się w imię tego samego boga, którego tylko nazywali inaczej. Pakt, który został zawiązany miedzy Upadłymi a Skrzydlatymi sprawdzał się znakomicie, do nieba dobrzy, do piekła źli, kolejny krok polityczny z strony Gabriela. Dzibri okazał się idealnym wyborem, mądry i sprawiedliwy, niestety jego obowiązki odbiły się echem na wyglądzie i sumieniu. Zagrywki, które musiał stosować nie zawsze były zgodne z jego wolą, jego twarz straciła wyraz a oczy nabrały władczego i stanowczego wyrazu.

Lampka, który często wspierał go radą okazał się znakomitym przyjacielem, a jeszcze lepszym doradcą.

-Mam najnowsze statystyki na nowy wiek. – Powiedział Lucyfer stojąc za plecami Gabriela

-I jak stoimy?

-czterdzieści pięć procent dla nas, piętnaście w piekle, a cała reszta czeka w czyśćcu na sąd

– Kolejne trzy procent gorzej niż w poprzednim stuleciu, nie wiem jak długo utrzymamy przewagę?!

– Niechciane ziarno jest coraz silniejsze a obdarzenie ludzi wolną wolą wcale nam nie pomaga – odparł Lampka po czy staną na równi z Gabrielem – Bracie to ich wybór my im tylko pomagamy.

-Gdyby tylko wiedzieli, co mogą osiągnąć– Dzibri opadł ciężko na fotel odprawiając ręką przyjaciela, uśmiechając się w podzięce.

Lampka nie był aniołem, który lubił przebywać w swoim pałacu, lepiej czuł się na Ziemi, po utracie skrzydeł czuł się człowiekiem i miał wrażenie, że tam bardziej pasował. Długie wieczory spędzał na samotnym spacerze w słuchawka, uwielbiał słuchać ziemskiej muzyki, przemierzał centra wielkich miast pozostając niezauważonym. Wraz z piórem swoim mieczem był pierwszą linią obrony przed upadłymi, a w chwilach krytycznych wspierał swoim anielskim szeptem potrzebujących wsparcia ludzi. Nie miał skrzydeł, ale nadal był aniołem a na dowód kazał sobie wytatuować tribalistyczne skrzydła na plecach a pomiędzy nimi zawsze wiernie nosił swój srebrny miecz, podarunek od samego Boga. Czuł się człowiekiem i tak też się ubierał, wyglądał jak postać z filmu akcji, kute buty, czarne bojówki, biała luźna koszula rozpięta pod szyja a na to czarny długi płaszcz, który pięknie eksponował srebrny miecz na plecach. Jego niegdyś długie czarne włosy zostały krótko ścięte, w estetyczną fryzurę, wyglądałby jak człowiek gdyby nie jego oczy, mocny błękit niczym głębia oceanu bez końca.

Kolejnym częstym bywalcem ziemskich ulic, był Asmodeusz, nie typowy był z niego anioł, od momentu powstania miał problemy z nogą, która była bezwładna, wszyscy podejrzewają, że w trakcie aktu stworzenia, Matatron musiał się pomylić, co spowodowało uszczerbek na zdrowiu, brązowo skrzydlatego Anioła. Asmodeusz posiadał jedną parę skrzydeł, które były jego chlubą w kolorze i w kształcie przypominały skrzydła sokołem i z tego właśnie powodu dostał od Gabriela taki przydomek, gdy nie korzystał z skrzydeł musiał poruszać się o ciemno dębowej lasce z wyrzeźbionymi wizerunkami ziemskich ptaków. Laskę tą otrzymał od Lampki w podzięce za uratowanie życia w czasie wojny, dębowa otoczka skrywała w środku złoty miecz, a bardziej długi sztylet, ale o tym wiedział tylko Lucyfer i Asmodeusz. W dawnych czasach, gdy na ziemi panował błogi okres Renesansu, często się razem spotykali popijając drogie wino w ludzkim wcieleniu, Lubieli obserwować synów i córki Adama, którzy niczego nie świadomi bawili się razem z nimi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nowe Prawo

Rozpoczęcie nowego tysiąclecia na ziemi był wielkim wydarzeniem, lecz w niebie był to dzień jak każdy inny, Anioły liczą czas od początku świata i na ich kalendarzu są już eony lat.

Jednak tego poranka Lucyfer wpadł na genialny pomysł by odciążyć Gabriela od obowiązków zaplanował, więc wycieczkę na ziemie, a dokładniej do samego Nowego Orleanu.

-Nie, nie mogę dobrze wiesz, że mam obowiązki

-Michał wraz z Razjelem i Rafałem obiecali się wszystkim zająć– powiedział uradowany Lucyfer

-Ale jak to tak, ja się tam nie wpasuje ostatni raz byłem na ziemi, gdy chcieli spalić kilka kobiet, bo podobno były czarownicami – odparł Dzibri

– Dasz rade, pomożemy Ci,

-my… Pomożemy?– Gabriel zrobił zdziwioną minę – kto jeszcze idzie z nami?

– No, Asmodeusz, Ja, Ty, no i Daimon

-Daimon jak ty go niby namówiłeś?

– Jeszcze tego nie zrobiłem, ale zrobię, niszczyciel światów też powinien się rozerwać zamiast rozrywać innych – oznajmił rozradowany Lucyfer machając nogami położonymi na starym stoliku.

 

Nikt nie pytał jak udało się namówić Freya, ale ważne było to, że Lampka był skuteczny, przybrali ludzkie postacie, które nie różniły się od anielskiego wcielenia za wyjątkiem poświaty i skrzydeł. Zabawa w mieście trwała w najlepsze, wszyscy tańczyli, śpiewali i pili.

Sam Daimon po wypiciu kilku kufli piwa, spróbował swoich sił w tańcu, nawet Dzibri na swój sposób tańczył, dreptają z nogi na nogę, nie czuł się zbyt dobrze w tej sytuacji, więc zasiadł z Asmodeuszem do stolika. W tym Momocie jego oczą ukazała się piękna ludzka kobieta, jej długie kręcone włosy, szczupła sylwetka, drobne ręce i ten błysk w oku, sprawiły, że sam Regent królestwa oniemiał. W jednym momencie Dzibri odzyskał swój dawny młodzieńczy wygląd pochmurne spojrzenie, którego już dawno nikt nie widział. Jednak, jako istota, która miała miliony lat, nie miał w sobie odwagi by spróbować zagadać nieznajomą.

Sokół widząc, co się dzieje próbował namówić Gabriela na rozmowę z kobietą, jednak ten był nieubłagany, zaparł się w sobie mówiąc – I o ja mam jej niby powiedzieć„ hej jestem aniołem umówisz się z mną?”

-, Czemu nie, brzmi nie źle– zadrwił Asmodeusz

Nie słuchając Gabriela, Samael podszedł do pięknej kobiety i powiedział,

– Witam Cię, piękna nieznajoma. Mam na imię Falco, przepraszam, że przerywam, ale tam przy stoliku siedzi mój najlepszy przyjaciel Gabriel, jestem mu winien przysługę, bardzo mu się spodobałaś, ale brak mu śmiałości by z tobą porozmawiać, zdradź swoje imię by dać mu odwagi.

– Widziałam, że mnie obserwuje tak samo jak ja obserwowałam jego, zdradzę mu swoje imię osobiście – Spokojnym i jednocześnie bardzo namiętnym krokiem nieznajomo ruszyła w stronę Gabriela wysunęła rękę wewnętrzną stroną do góry i powiedziała

– Witaj Gabrielu, Jestem Samanta

 

Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, Gabriel był prawdziwym dżentelmenem, pełnym honoru i troski, czym oczarował Samantę. Gdy ta para kroczyła ulicami miasta, było czuć miłość w powietrzu. Dzibri podawał się za kustosza jednego z Amerykańskich muzeów, Samanta natomiast była wykładowcą sztuki, łączyły i wspólne pasje i zainteresowania. Każdą wolną chwile Gabriel spędzał na Ziemi w objęcia ludzkiej kobiety, szczęśliwie mijały im tygodnie, miesiące. Wszystko było wspaniałe, z czasem jednak okazała się, że Archanioł ma coraz więcej zalęgłości z swoimi obowiązkami w niebie. Królestwo nie może istnieć bez namiestnika.

Związek Gabriela uświadomił pozostałym Aniołom i samej Jasności, że, skrzydlaci, którzy spotykają się z ludźmi zapominają o swoich obowiązkach, a także o swojej anielskiej naturze, coraz bardziej pragnąc być człowiekiem. Bóg nie mógł na to pozwolić.

Wezwał, więc swoich archaniołów i ogłosił nową regułę „żaden Anioł nie może wchodzić w relacje miłosne z człowiekiem, pod groźbą jego śmierci i zesłaniem anioła do otchłani”

Jak zostało powiedziane, tak też się stało, sam Regent królestwa sfingował swoją śmierć w imię wyższego dobra. Ludzie mają prawo kochać i to jest ich przywilej, Anioł może kochać człowieka i to jest jego obowiązek. Jednak i dziś jeszcze Gabriel spogląda na ziemię widzi Samantę, tańczącą niezdarnie w swoim salonie wymachującą miotłą, która przedstawia jej partnera. Zawsze, gdy spogląda na bujną brązową czuprynę, gości na jego twarzy szczery uśmiech.

 

 

 

 

 

 

Żywiołak

Asmodeusz z względu na swoje upośledzenie, nie mógł pełnić przydzielonej funkcji, mimo iż był doskonałym wojownikiem, to poruszając się o lasce potykał się o ziemie sparaliżowaną nogą, nie miał szans w zwartym szeregu przy swoich oddziałach. Jednak jego przewagą była walka w locie, która nie przystoiła żadnemu anielskiemu generałowi.

Sam Michał, gdy poznał szlachetnego anioła, złożył na jego ręce funkcję strażnika żywiołów. Na ziemi poza aniołami stróżami i sporadycznie odwiedzających planetę wyższych aniołów, można było znaleźć tam anioły żywiołów, zwanych przez innych „żywiołkami”. Były to anioły, które zajmowały się, prawidłowym działaniem czterech podstawowych mocy na ziemi: Ognia, Wody, Powietrza i Ziemi. To one napędzały świat, były strażnikami planety, a Asmodeusz był ich zwierzchnikiem. Gdy człowiek widzi błyskawicę, lub spokojny ocean, to stoi za tym anioł.

Falami morskimi i oceanami zajmowały się żywiołaki wody, ratowały rozbitków, pomagały zaginionym żeglarzom w znalezieniu drogi, to one tworzą fale i uspokajają huragany. Jednym z nich był Gadriel, który był przeciętnym aniołem, niewyróżniającym się z pośród innych. Posiadał czarne z białymi końcówkami, długie jak na swój niski poziom skrzydła, jego ciemno brązowe włosy były przycięte przy szyi, tak, że z przodu przysłaniały jego piwne oczy, jego młodzieńcza twarz nie była wyjątkowo piękna jak na anioła przypominała raczej, twarz przeciętnego człowieka. Jak większość żywiołaków, Gadriel posiadał tatuaż na przedramieniu, który przedstawiał żywioł, którego jest piastunem? Jego załzawione oczy i półżywe spojrzenie, krzyczało w jego wnętrzu o wielkiej tajemnicy, której nikt nie znał.

Włóczył się po plażach ubrany w czarne bojówki i czarny płaszcz, słuchawki na uszach i spojrzenie skierowane na wodę, oznaczały, że zaczął swój codzienny obchód, pora była rozpocząć przypływ na morzu Bałtyckim. Kroczył po piasku tak jak by latał jego ciężkie buty ledwo zostawiały ślad, jak by nie odczuwał trudu przemierzania plaż. W pewnym momencie zatrzymał się, spojrzał na zachód słońca odpalił papierosa używając klasycznej zippowskiej zapalniczki, następnie odwrócił się spojrzał na szczyt klifu, wyciągnął papierosa z ust i uśmiechnął się.

W tym samym czasie w kręgu nieba, Michał wpadł do pałacu Freya, po jego minie widać, że jest bardzo zdenerwowany jego loki są napuszone, jego mina i ruchy ciała sugerują, że ma ochotę spuścić komuś łomot. W holu pyta się anioła służebnego czy Daimon jest u siebie. Przerażony sługa tylko pokiwał głową w geście potwierdzenia. Michał wszedł do gabinetu Freya, w którym Daimon siedział z nogami na biurku i popijał sobie najlepszą ziemską whisky.

-Frey! Do jasnej cholery, tego to już za dużo.

-OO Michaś, w czym mogę Ci pomóc? Znów nie masz jak by zniszczyć jakąś planetę i potrzebujesz mojej pomocy? – Zadrwił Daimon

-Frey!! – Wrzasnął Michał– Przestań sobie robić jaja i zachowuj się jak na Archanioła przystało!!

-Michasiu – zachichotał – ja naprawdę nie wiem, o co może chodzić.– Powiedział z uśmiechem Daimon.

– Nie wiesz?! To może Ci opowiem, gdy spotykałeś się z anielicami w niebie, wszyscy przymykaliśmy na to oczy, gdy odciągałeś anielice na ziemi od opieki nad ludźmi to nikt nie robił afery, a nawet, gdy przez Ciebie Amitiel żywiołaczka ziemi, wywołała trzęsienie z rozpaczy po rozstaniu Asmodeusz jakoś to zatuszował.

– No i? – Zachichotał Daimon

– No kurwa Daimon, Ale z chodzenie na ziemie i podrywanie ziemskich kobiet i łamanie przez ciebie prawa, to już trochę za dużo, nie będę więcej nadstawiał za ciebie karku, i ukrywał Twoich zabaw.

– Michale – Daimon wstał rozłożył skrzydła – Zapominasz, z kim masz doczynienia, Jam jest Abaddon, tańczący na zgliszczach, niszczyciel światów, miecz boga Daimon Frey. Więc jeśli coś Ci się nie podoba to możesz iść na skargę i jeśli Jasność uzna, że złamałem prawo to mnie wezwie przed swoje oblicze i Sama mi o tym powie.

-Bracie, wiem, że musisz się od stresować, ale nie zapominaj, że jesteś Archaniołem i tak też musimy się zachować, przecież wiesz, że normalny anioł już by został skazany, za to, co ty robisz codziennie.

-Przepraszam Michasiu, że się uniosłem, ale niekiedy nie panuję nad swoim gniewem, przepełnia mnie moc niszczenia, naszego Pana.

– Wiem o tym, i rozmawiałem już z Dzibrim, by ten znalazł kogoś, kto mógłby Cię trochę odciążyć.

– Nie trzeba było – Frey machnął ręką– napijesz się czegoś mam 40 letnią whisky?

– Nie, dzięki, ale już musze lecieć

Michał wyszedł z pałacu Daimona z lekkim grymasem twarzy, ale zadowolony z przebiegu rozmowy.

 

 

 

 

 

 

 

 

Liliana

Lili była młodą dziewczyną w wieku 22 lat, mieszkała w jednym z dużych Polskich miast. Posiadała delikatnie kręcone włosy, ni to brązowe ni to mysie, które zwykle były związane w luźny kok, należała ona do niskich drobnych dziewcząt, o małych ustach oraz szerokim uśmiechu, największą uwagę przykuwały, jej głęboko osadzone niebieskie oczy, które pod wpływem emocji przechodziły w brąz i zieleń. Nie była ona niesamowitą pięknością, z wyglądu była przeciętna, lecz miała w sobie coś tak wspaniałego, że przykuwała uwagę każdego, jednak sama nie zwracała na nikogo uwagi. Była idealistką, która marzyła o wzniosłościach, przyciągała do siebie wielu ludzi, których trzymała wolała trzymać na dystans. Uwielbiała włóczyć się po mieście, chodząc piechotą, jeżdżąc rowerem, lub na rolkach, kręciła się w konta w kąt z głową w chmurach analizując ponury świat, który ją otaczał. Miała już za sobą kilka dramatów wżyciu takich jak toksyczny związek, czy finanse. By uciec od swoich problemów, późne popołudnia spędzała na klifie pobliskiej plaży, wpatrując się w zachód słońca i obserwując ludzi spacerujących po plaży i to właśnie był jej wentyl bezpieczeństwa, jeden moment, w którym mogła wyjąc podręczny szkicownik wraz z ołówkiem i kolejny raz poddać się na widok zachodzącego słońca, który za każdym razem wyglądał inaczej.

Pewnego wieczoru, gdy miała poważnego doła, co zdarzało się w jej przypadku dość często, Lili udała się na swój klif, wyjęła szkicownik i zaczęła rysować, po paru dziesięciu minutach skończyła, podniosła kartkę do góry i ocenia, gdy spostrzegła mężczyznę stojącego na brzegu morza, stał dokładnie naprzeciwko niej wpatrzony w wodę, jednak na kartce go nie było, sięgnęła za ołówek i dorysowała go. Po skończeniu nabrała dziwnej nieodpartej ochoty, by dorysować chłopakowi skrzydła, nie wiedząc skąd wzięła się ta potrzeba, nie opierała się, po chwile w szkicowniku widniał anioł z rozpostartymi skrzydłami i dopiero w tle słońce, plaża i morze. Spojrzała na chłopak jeszcze raz, gdy tak na niego spoglądała chłopak powoli się odwrócił, zwrócił wzrok w jej stronę i delikatnie się uśmiechnął, a ona odwzajemniła uśmiech. Chłopak wyglądał na delikatnie starszego od niej, nie był specjalnie przystojny, ale miał w sobie coś, co zwracało jej uwagę, może ubiór, może intrygujące spojrzenie, nie wiedziała, co to może być.

Przez parę najbliższych tygodni każdego wieczora, przychodziła na klif by spoglądać na tajemniczego mężczyznę, on też tam był by każdego wieczoru posłać jej tylko jeden uśmiech.

Pewnej jesiennej nocy, gdy Lili włóczyła się po mieście słuchając spokojnego brzmienia wydobywającego się z słuchawek, doznała wrażenia, że ktoś idzie za nią, przyśpieszyła, jednak poczucie śledzenia nadal jej nie opuszczało. Zatrzymała się i odwróciła, w tym samym momencie jakiś mężczyzna złapał ja za szyje i przycisną do ściany, próbowała się uwolnić coś powiedzieć jednak uchwyt na szyi był zbyt ciasny, oprych wyjął nóż z skórzanej kurtki, przyłożył do szyi i kazał dziewczynie oddać wszystkie pieniądze.

Całej sytuacji przyglądał się Lucyfer, który siedział na szczycie jednej z wież pobliskiego kościoła, z której miał widok na całą dzielnicę, cała sytuacja wyglądała na zwykły rabunek jednaj tym razem, Lampka miał wrażenie, że coś jest inaczej niż zwykle. Zeskoczył z dachu, leciał z wysokości siedemdziesięciu metrów, lecz wylądował z gracją delikatnego skoku, płyty chodnikowe, na których wylądował zostały zmiażdżone i wbite w ziemię. Lucyfer poprawił miecz, który miał usadowiona z tyłu długiego skurzanego płaszcza, odpalił papierosa zasłaniając zapalniczkę od wiatru i ruszyłby przyjrzeć się zdarzeniu.

Gdy podszedł do zaułka, ujrzał coś, czego wcześniej z dachu nie zauważył, był to mroczny anioł, z brudnymi skrzydłami i twarzą umazaną od krwi, prawdopodobnie ludzkiej krwi, stał za złodziejem i szeptał mu do ucha okropne rzeczy. Namawiał młodego człowieka by zranił swoją ofiarę, by zrobił jej krzywdę, o której nie zapomni. Lucyfer rzucił papierosa na ziemię przydeptał go nogą, wyjął swój srebrny miecz z pochwy w jednym błyskawicznym ruchu, którego nikt nie był wstanie zauważyć, odciął demonowi głowę, jego mroczne ciało opadło na ziemię i po chwili spłonęło.

Lampka, podszedł do rabusia i szepnął mu do ucha: – Zostaw ją w spokoju, przeproś i odejść.

W jednej chwili chłopaka ogarnęło przerażenie, upuścił nóż i zaczął uciekać.

Lucyfer z uśmiechem na ustach podszedł do dziewczyny i coś jej szepnął.

Lili pośpiesznie udała się w stronę domu, unikając ciemnych zaułków. Coś w podświadomości kazało jej się uśmiechnąć i troszczyć się o własne życie, które nabrało większego sensu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Asystent

W szóstym kręgu nieba, w pałacu Regenta Królestwa, w najpiękniejszej Sali, jaką można sobie wyobrazić, zdobionej śnieżnym marmurem i czystym srebrem, przy biurku namiestnika, zasiadał Dzibri wraz z Razjelem i Asmodeuszem, mieli do omówienia sprawę, która nie mogła dłużej czekać.

-Asmodeuszy czy Razjel wytłumaczył Ci, czemu potrzebujemy twojej pomocy? – Zapytał gospodarz

-Rozumiem, że potrzebujecie anioła, który miałby, zostać uczniem i asystentem dla Freya, ale nie rozumiem, czemu przychodzicie z tym do mnie.

– O tuż– rozpoczął Archanioł tajemnic – wszystkie wyższe anioły mają wystarczająco dużo obowiązków, natomiast anioły służebne i aniołowie stróżowie są za słabe by służyć Daimonowi,

– Zrozum Asmodeuszy inne anioły nie wytrzymały by nawet, jednego starcia u boku anioła śmierci – wyjaśnił Gabriel

– No i? – Zapytał Sokoli anioł

– Tylko twoje anioły żywiołów mają dostatecznie dużo siły by przeżyć a do tego, ich unikalne umiejętności mogą się przydać w walce. A więc pytamy się czy masz jakiegoś wyróżniającego się Żywiołaka? – Zapytał, Razjel.

-Szczerze mówiąc to…….

 

Do pałacu został wezwany żywiołak o imieniu Gadriel, w obstawie Asmodeusza, zasiadł przy stole namiestnika, przy którym siedział już Gabriel i Razjel. Dzibri nalał każdemu do kieliszka czerwonego wina, jednak piąty kieliszek pozostał napełniony na tacy.

-Gadrielu, czy wiesz, kim jest Daimon Frey? – Zapytał Razjel

-Tylko z opowiadań

-Daimon, albo Niszczyciel jak nazywają go niższe anioły, istnieje naprawdę i jest on Archaniołem zniszczenia na usługach Jasności, strzeże granic królestw i nie dopuszcza by, upadłe anioły przedostały się na ziemię lub do królestwa.

-Ale, co to ma wspólnego z mną? –Zapytał, Gadriel

– Problem jest taki, że nie do końca radzi sobie z odpowiedzialnością, za śmierć tak wielu istot, potrzebuje kogoś, kto pomoże mu się z tym uporać.

-Ale się ja jestem zwykłym aniołem piątego rzędu

-Już nie, w chwili obecnej, otrzymałeś awans do drugiego rzędu, znajdujesz się teraz na tym samym poziomie, co Asmodeusz, zostało to zatwierdzone przez namiestnika Gabriela

Gabriel potwierdził, przytakując głową i dodał

– Za chwile poinformujemy o tym Freya

 

Daimon wpada do Sali z wielkim hukiem, zmachany w biegu pyta

-, Co się stało, że kazałeś mi szybko tutaj przybyć

-O, witaj Daimonie jest taka sprawa, to jest twój nowy pomocnik – powiedział Dzibri

-Co, te chucherko? I co ja mam niby z nim zrobić

-Frey! Uspokój się, Gadriel jest potężnym Aniołem wody, z dużym potencjałem – wyjaśnił Razjel

-A walczyć potrafisz?– Zapytał Daimon

-Nigdy nie walczyłem, nie było takiej potrzeby

-A to jest druga sprawa, trzeba nauczyć go walczyć– powiedział uśmiechnięty Gabriel

Daimon, odwrócił się, na piecie i udał się w kierunku dźwi, gdy już złapał za potężne klamki, poklepał się po udzie i powiedział– Pu Pu, chodź Gadriel, chodź chodź

Następnego poranka spotkali się przy bramie Rozdroży.

-Dlaczego akurat tutaj? – Zapytał Gadriel

-Nie twoja sprawa, wsiadaj na konia i za mną– odparł przez zęby Daimon

W tym momencie do bramy przybyły dwa skrzydlate konie, jeden czarny z kręconą grzywą, drugi zaś srebrno biały, nie były to typowe zwierzęta stworzone przez Pana, są to, bowiem istoty zaadoptowane z królestwa olimpijskiego. Zostały ocalano przed rzeźnią, która miała je spotkać, duża część walczących aniołów doceniła funkcjonalność i szlachetność tych istot.

Gdy tylko Gadrielowi udało się wdrapać na pegaza, zwierzęta momentalnie ruszyły w przestworza.

-Lekcja pierwsza po rozdrożach najszybciej poruszać się na pegazach, ich skrzydła są wytrzymalsze od naszych, zrozumiałeś?

-Tak-odparł zdezorientowany anioł

-Lekcja druga nigdzie nie udajesz się bez swojej broni – po tych słowach Fray rzucił w stronę Gadriela miecz w pochwie, jednym pewnym ruchem aniołowi udało się złapać miecz. Był to długi miecz japoński stylizowany na katanę, lecz znacznie dłuższy, rękojeść była owiana w niebieską wstążkę a na ostrzu widniał symbol wody.

-Jest piękny, dziękuje – podziękował z kiwnięciem głowy Gadriel

Daimon nic nie odpowiedział tylko się szeroko uśmiechnął, sprawiał wrażenie zadowolonego z obecności innego anioła. Gdy dotarli na miejsce, zsiedli z koni by rozchodzić nogi.

-Lekcja trzecia, za nami jest droga do królestwa, przed nami zaczyna się szlak do piekła, który prowadzi przez pustynne piaski aż do rzeki ognia, na prawo znajdują się ruiny Azgardu i Obliwionu. Na lewo jest szlak do wyspy olimpijskiej i królestwa Ra, wszystkie te miejsca zostały zniszczone a mieszkańcy zabici, stało się to z mojej ręki i na rozkaz samej Jasności,

-Tyle śmierci i zniszczeń, z jakiego powodu?

-Po buncie, bóg obawiał się o ludzi i nakazał zniszczyć wszystkie istoty zdolne zagrozić bezpieczeństwu i wolności ludzi, a zwłaszcza kłamliwe bóstwa a dokładniej istoty, które były tu przed człowiekiem.

-Ale gdzie my dokładnie jesteśmy?

-Nigdzie, to miejsce nie ma nazwy, jest to pusta przestrzeń miedzy światami i wymiarami i to właśnie miejsce jest niebezpieczne. Będziemy patrolować ten obszar, likwidować niedobitki upadłych królestw, ale tylko tych, którzy stanową zagrożenie, cała reszta ma prawa zamieszkiwać Limbo.

-Limbo?

-Jest to miasto, które znajduje się na drodze miedzy piekłem a niebem, stanowi strefę neutralną dla wszystkich istot, pod warunkiem, ze nie łamią przepisów Gabriela i niezagrażaną ludziom, jest to kolejne miejsce, którego mamy pilnować, ale najważniejszym zadaniem jest niedopuszczenie by, ktokolwiek z upadłych wydostał się z otchłani.

-Daimonie, ale dlaczego ja?

-Podobno możesz być dobrym wojownikiem, i tu zaczniemy trening, dobądź miecz.

Daimon wyciągną swoją broń, zaczekał na Gadriela i ruszył do ataku. Pierwszy cios aniołowi udało się odparować z drugim było już trudniej, ale po trzecim ataku żywiołak padł na ziemię.

-Jesteś słaby, jeszcze raz!!

Fray ponownie ruszył do ataku, tym razem użył skrzydeł by wzbić się w powietrze, uderzył na anioła z impetem, Gadriel ustawił się mocno na nogach i uniósł miecz, by zablokować atak, zrobił to bez problemów, lecz Daimon uderzył go skrzydłami, a ten padł na ziemię.

-Jesteś do niczego, to przez tą kobietę z ziemi – Fray ponowił atak – pewnie myślisz o niej zamiast o walce, może pora by pozostali się o niej dowiedzieli – Gadriel zdenerwowany odparowywuje kolejne ciosy – Może pora by powiadomić Michała o złamaniu prawa – po tych słowach anioł padł na ziemię

-Podnieś się, miesiąc temu Lampka uratował twoją dziewczynkę przed upadłym, może niepotrzebnie i tak zginie z ręki Michała

Gadriel podniósł się na nogi używając skrzydeł i ruszył do ataku, teraz on przejął inicjatywę, atakował krok po kroku, zbliżał się coraz bardziej do Daimona, zadał potężny cios, po którym Fray został odepchnięty na parę metrów do tyłu, w tym momencie Gadriel podniósł rozpostartą rękę do przodu, jego czy stały się niebieskie, z pod ziemi wystrzeliła woda, która nabrała kształt fali i zmiotła Daimona.

-Przepraszam, nic Ci nie jest? – Gadriel podał ręka Daimonowi, który leżał na ziemi

-Hahaha, no i o to chodziło, na tych ziemiach od lat nie było wody, a jednak……

-Woda jest wszędzie, jeśli wiesz gdzie szukać

-Lili jest bezpieczna i nikt się o niej nie dowie, o ile będziesz rozwijał swoje zdolności.

-Tak będzie, dziękuję

-Wsiadaj na konia, jedziemy na zwiad – Daimon otrzepał się z piasku i wody, po czym wsiadł na mrocznego pegaza – Swoją drogą mógłbyś do niej zagadać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Miłość

Gadriel po zakończanych treningach i patrolach udał się na ziemię, tam wieczorami przechadzał się na plaży, odpalał papierosa i oglądał zachód słońca by pod koniec dnia spojrzeć na piękną, Lili.

Pewnego dnia Gadriel wraz z Daimonem udali się na wschodnie rubieże pustkowia, aż do granicy Azgardu, Fray opowiedział młodzieńcowi o tytanach, o Odynie i zdradzieckim Lokim, który wydał swojego brata. Gdy już wracali, na szlaku spotkali grupę uciekinierów z piekła a wśród nich paru upadłych, zatrzymali ich i poddali przesłuchaniu.

– Czego tutaj chcecie? – Zapytał Daimon

– Panie my tylko do Limbo, uciekamy przed Samaelem i jego armią.

– Ściągnijcie kaptury i zostawcie broń

Fray powoli przygląda się każdemu z uciekinierów, po chwili spostrzegł pewnego upadłego spojrzał mu w uczy i krzyczy – Gadriel miecz! To Amitiel! – Anioły rzuciły się do walki z grupą uzbrojonych upadłych, Fray szybkimi ruchami miecza uderzył na Amitiel. Ten jednak był nieodparty. Gadriel swoim mieczem przedzierał się przez słabszych wojowników by w końcu w większość nich obalić potężną wodną falą, staną na równi z Freyem.

-Kim on jest?

-To on, pozbawił Lucyfera skrzydeł, jest jednym z generałów Samaela.

– Pewnie próbował się przedostać na Ziemię,

– Wy anioły i tylko ta wasza Ziemia, nic nie wiecie – odparł Amitiel i rzucił się do walki, potężnym uderzeniem obalił Daimona na ziemię

Tą sytuację wykorzystał Gadriel wyskoczył w powietrze, zasłonił się skrzydłami, po czym wylądował za upadłym, by szybkim ruchem miecza ściąć mu głowę. Jego ciało opadło na ziemię i natychmiast spłonęło. W tym czasie Abaddon stał już na własnych nogach.

-Możesz być z siebie dumny przyjacielu, to jego człowiek był wtedy przy Lili, dobrze, że Lucyfer nadal poluje na Ziemi

– Ale dlaczego do tego doszło?

-Od lat, Amitiel próbował się przedostać do świata ludzi, dlatego wysyła tam coraz więcej wojsk. Był drugim generałem piekła, a jednak pokonałeś go bez problemu.

-Mam wspaniałych nauczycieli -z uśmiechem powiedział, poczym wsiadł na pegaza

Gdy przemierzali rozdroża, zatrzymali się nad Limbo by sprawdzić czy w mieście jest wszystko w porządku, jednak dzisiejszy dzień oszczędził im kolejnych zmartwień, błoga cisza i spokój. Gadriel spojrzał na zegarek, na jego twarzy widniał wyraz pośpiechu, cały ten gest zaobserwował Daimon i rzekł– Leć ja się tym zajmę, jesteś chyba jedynym aniołem, który używa zegarka.

Gadriel zeskoczył z pegaza, po czym korzystając z własnych skrzydeł poszybował w stronę zachodzącego słońca, tylko oni dwaj wiedzieli gdzie tak naprawdę się śpieszył.

– Na szczęście zdążyłem jeszcze jej nie ma – pomyślał anioł poczym wylądował na piaszczystej plaży, odetchnął ciężko poczym założył swój czarny kaptur, poprawił płaszcz ukrył skrzydła i miecz pod ludzką postacią.

 I wtedy pojawiła się ona, Liliana, dziś miała rozpuszczone włosy. Gadriel spojrzał na nią, tak by dziewczyna tego nie widziała, po czym stwierdził, że wygląda przepięknie. Jej czarna bluzka z odkrytymi plecami pięknie komponowała się z długą białą spódnicą a na nogach miała buty z delikatnym obcasem zakrywające w całości nogę aż za kostkę, – W takich butach na plażę naprawdę?– Pomyślał anioł. Lili wyjęła szkicownik i po raz kolejny zaczęła szkicować zachód słońca i oczywiście Jego, chłopaka, który zawsze tam był, zawsze o tej samej porze, znała jego rysy już na pamięć, dziwiło ją, że chłopak zawsze jest ubrany podobnie, czarny strój z białymi lub metalicznymi dodatkami, to on był główną postacią na jej szkicach, on i jego skrzydła, które z tygodnia na tydzień napierały w jej wyobrażeniu więcej blasku, nie rozumiała tej potrzeby, lecz zawsze je malowała.

-Podejdę, zapytam jak ma na imię– przekonywała sama siebie Lili – muszę wiedzieć, kim jest i dlaczego zawsze go tutaj spotykam.

Zamknęła szkicownik, schowała go do torebki, po czym wolnym krokiem udała się w jego stronę, jednak to nie był dobry pomysł strome zbocze klifu i nieprzystosowane buty, sprawiły, iż straciła równowagę. Anioł widząc to błyskawicznie machnął skrzydłami dwa razy znalazł się zaraz za nią, poczym złapał ją w ramiona, by uchronić przed niechybnym upadkiem.

– Musisz bardziej uważać– zauważył z uśmiechem Gadriel, trzymając w swoich ramionach piękną istotę.

-Dziękuję– Lili spojrzała w górę i spostrzegła, że znajduję się w ramionach nieznajomego, którego tak bacznie obserwowała.

-Ale jak ty to, teraz, tak szybko? – Zapytała

– Gadriel

– co to znaczy?

– Mam na imię Gadriel i właśnie tędy przechodziłem

-Aha, dziękuje mam na imię Liliana, ale mów mi Lili – po tych słowach otrzepała się szybko, zrobiła krok do tyłu, lecz ponownie straciła równowagę– Ała chyba skręciłam kostkę

– Chodź tutaj pomogę Ci się stąd wydostać– powiedział w miły sposób anioł

– Tak a niby, w jaki sposób?

– Wezmę cię na plecy – jak powiedział, tak też zrobił, Gadriel wspiął się po klifie z Lili na plecach, doszedł z nią do pobliskiej tawerny, posadził na krześle i przywołał kelnerkę– Po proszę, kieliszek czerwonego wina, woreczek z lodem, dla mojej koleżanki na skręconą kostkę i…… – Wskazał pytającym ruchem reki w stronę Liliany,

– wodę z lodem

– i wodę z lodem, dziękuje – poczym odprawił kelnerkę

– koleżankę? – Lili spojrzała pytająco w stronę Gadriela – nie wiedziałam, że się kolegujemy?

– Przed chwilom nosiłem Cię na plecach, czy to nie jest dobry początek?

-OK., Niech będzie – odpowiedziała niepewnie

-No to może opowiesz mi koleżanko, co robiłaś w takich butach na plaży?

– Jeśli mam być szczera, to szłam w twoją stronę

-Tak… A w jakim to celu?

– By zapytać, kim jesteś i czemu ciągle Cie spotykam?!

Gadriel na poczekaniu wymyślił dość spójną bajeczkę o tym, że jest ratownikiem na pobliskich plażach i często wraca tędy do domu. Lili jednak nie zwróciła uwagi na spójność tej bajki, bo gdy zaczęli rozmowę, to odnaleźli masę wspólnych tematów, w tamtej chwili nie było nikogo, komu udałoby się przerwać tak udaną i przyjemną konwersację. Rozmawiali na wszelkie możliwe tematy, poczynając od sztuki pięknej a na filmach komediowych kończąc, śmiali się i uśmiechali, gdy jedno spoglądało na drugie, było widać gwiazdki w oczach, które żarzyły się coraz mocniej. Gadriel zamówił butelkę wina, by kontynuować miłą dyskusję, nim się zorientowali, zostali wygonieni z tawerny przez kelnerkę, która próbowała, zamknąć drzwi o drugiej w nocy. Anioł odprowadził dziewczynę do mieszkania, jednak zatrzymał się przed wejściem do klatki schodowej, wymienili się numerami telefonów, a ku wielkiemu zadowoleniu obojgu udało im się umówić na kolejne spotkanie. Gadriel zbliżył się do Lili, oboje oczekiwali czegoś wspaniałego, jednak anioł zachował się jak dżentelmen, zbliżył swoje usta do czoła Liliany by je pocałować, poczym szepnął do ucha – Słodkich snów, Liliano – odwrócił się na pięcie i udał się w drogę powrotną. Odwrócił się tylko raz by unieść rękę do góry w geście pożegnania.

Zaskoczona dziewczyna krzyknęła tylko – Miałeś mówić mi „Lili”– Z uśmiecham na twarzy weszła do swojego mieszkania. Tuż przed snem, wspominała dziwnego mężczyznę, który na jej rysunkach był Aniołem.

 

W tym samym czasie w szóstym niebie, w pałacu Regenta królestwa w gabinecie, przy stole zasiadał Gabriel, naprzeciwko niego usadowiony był Razjel. Namiętnie omawiali sprawę dotyczącą władzy w piekle. Wnet potężne drzwi gabinetu otworzyły się z donośnym hukiem, do pomieszczenia wolnym krokiem wchodzi Daimon, wraz z nim do pomieszczenia wlewa się cień, który stopniowo pokrywa ściany sufit i podłogę, gdy gabinet został pogrążony w mroku. Frej głośnym tonem powiedział– Masz mi chyba coś do powiedzenia Gabrielu.

Dzibri wstał rozłożył skrzydła, z których emanowało światło, które powoli przepędzało mrok, pomieszczenie było podzielone dokładnie pomiędzy nimi.

– Razjelu czy mógłbyś nas zostawić samych – powiedział miłym tonem Gabriel

Gdy anioł tajemnic opuścił gabinet, Regent powrotem usiadł na swoim fotelu i wskazał Daimonowi fotel stojący po drugiej stronie biurka, w geście zapraszającym do rozmowy.

– Po pierwsze, nie masz prawa tak się zachowywać, po drugie najpierw wyjaśnij, co się stało, po trzecie nigdy więcej nie przyprowadzaj za sobą mroku do mojego królestwa, a teraz drogi przyjaciel wyjaśnij, o co chodzi?

– Wraz z Gadrielem natknęliśmy się na grupę upadłych legionistów

– Taka jest przecież wasza praca – odparł Dzibri 

– Dasz mi skończyć? W śród nich był sam Amitiel, próbujący się przedostać na ziemię!!

-Mroczny generał na ziemi to zmienia postać rzeczy, ale oczywiście zająłeś się tym?

– Kurwa mać, Dzibri daj mi skończyć!!!!

-Przepraszam

– Nie ja się tym zająłem, zrobił to Gadriel, najpierw powalił tuzin legionistów wodną falą, następnie dwoma ruchami pozbawił upadłego cherubina głowy, jest to nie możliwe, więc powiedz mi, jakim cudem udało się to zwykłemu żywiołkowi???? Kim on do kurwy nędzy jest?

Gadriel podszedł do drzwi uchylił je, by sprawdzić czy nikogo za nimi nie ma, następnie podszedł do okna, które szczelnie zamkną zasiadł za biurkiem i zaczął?·– Jest serafinem

– Wszyscy serafini zostali zgładzeni – odparł zdziwiony Frey

– Gdy jeden serafin umiera, jego moc zostaje podzielona na pozostałych,

– Tak, wiem o tym, ale ich moc przepadła po śmierci Oliviera

– Wiesz też o tym, że anioły mogą, chodź robią to bardzo rzadko, rozmnażać się tak jak ludzie?

– Czy chcesz mi powiedzieć, że Gadriel jest potomkiem któregoś z Serafinów?

– Mowie Ci to w wielkiej tajemnicy, Gadriel jest synem serafina Oliviera i serafinki Verrine, co oznacza, że jest prawowitym następcą Serafów, posiada moce wszystkich dwunastu zmarłych generałów.

– Tyle w mocy w jednym aniele, ale to oznacza, że…

– Tak, to on jest głównym dowódcą armii boga, nikt nie może się o tym dowiedzieć, nawet on sam. Gdyby Michał poznał prawdę byłby gotowy go zabić.

– Nie dziwię się, w końcu ma prawo pozbawić go funkcji dowódcy Szarańczy, (anielskich legionów), ale czemu nikt o tym nie wie? Czemu jasność tak postanowiła?

– To była moja decyzja. Jasność nie wie o jego istnieniu, ma zbyt wielki potencjał i jest zbyt wielkim zagrożeniem dla wdały w królestwie. Jego istnienie miało pozostać w tajemnicy, to jest przysięga, jaką złożyłem Olivierowi przed jego śmiercią. Czy mogę liczyć na twoją dyskrecję?

– Skoro jest taki ceny, to, czemu kazałeś go trenować?

– Razjel przewidział, wielką bitwę, która ma nadejść w najbliższych latach, w krytycznym momencie chciałbym mieś po swojej stronie ostatniego z Serafinów, „ Serafina Gadriela, Wodne Ostrze Nieba”.

– Nieźle to sobie zaplanowałeś bracie, nadałeś mu już nawet przydomek, dopóki ty jesteś Namiestnikiem Królestwa, tak długo ja będę jego nauczycielem.

 

 

 

 

 

 

 

Władza

Coraz więcej upadłych, starało się pokonać bezdroża, by przedostać się na ziemię, co sprawiał, iż Daimon, Gadriel i przyłączone do nich dwa legiony szarańczy, miały pełne ręce roboty. W trakcie jednego z porannych patroli Frey udzielał kolejnej lekcji swojemu podopiecznemu.

– Pora na test wiedzy, omów mi hierarchie panującą w piekle

-Samael na tronie, Matka demonów Lilith, następnie generałowie upadli cherubini, przy życiu pozostał Lewiatan, Belzebub i Beliam, którzy dowodzą mniej więcej sześciuset tysiącami demonów w różnych rangach od upadłych legionistów po dawne anioły służebne

– Dobrze a teraz w niebie

– Jasność, za nią sześciu archaniołów, którzy podlegają tylko bogu, Razjel archanioł tajemnic, Michał generał legionów nieba, Rafael archanioł uzdrowień, Gabriel Regent królestwa, Lucyfer strażnik ziemi, oraz Ty Abaddon, tańczący na zgliszczach, niszczyciel światów, Daimon Frey.

– to nie koniec

-około milion Legionistów pod wodzą Michała, parę setek aniołów służebnych, parę tysięcy aniołów stróżebnych, tysiąc żywiołaków pod wodzą Asmodeusza, który podlega Lucyferowi, no i ja i nasze dwa legiony, którzy podlegamy tobie

– dobrze, ale czy słyszałeś kiedyś o Serafinach?

– nie, nigdy– odpowiedział zdziwiony Gadriel

– Przed buntem Samaela, Michał był zwykłym Legionistą, a władzę nad legionami sprawowali Serafinowie. Archaniołowie byli wtedy zwykłymi zarządcami w niebie nie mieli władzy. Jednak jeden z Serafinów zbuntował się, odmówił posłuszeństwa.

– Czy Samael był Serafinem?

-Tak, i to nie byle, jakim, był drugim generałem, gdy pozostali nie chcieli przyłączyć się do jego rebelii, pozabijał ich po kolei, na drodze stał mu tylko pierwszy generał Olivier i jego ukochana Verrine. Samael wykorzystał ich miłość, wiedział, że w walce nie miał by szans, ranił śmiertelnie Verrine, i zagroził Olivierowi, że jeżeli ten nie złoży broni to ją zabije. Generał opuścił broń i ten moment wykorzystał Samael przebił jego serce, po czym zostawił ich umierających na progu wejścia do świątyni Boga, a tam już z historii wiesz, co się wydarzyło.

 

Wraz z kolejnym rokiem, rządów odnowione królestwa, Gabriel wezwał wszystkich braci przed pałac jasności, poinformował ich, iż od dawna nie było żadnego rozkazu od Boga, ani też żaden anioł nie został wezwany przed oblicze Pana.

-Musimy wejść i sprawdzić powód braku działania.

-Nie wolno nam, na pewno nie bez wezwania, to może wyglądać na kolejny bunt – powiedział Michał

– Ale musimy – powiedział stanowczy głosem Regent, po czym pchnął wielkie stalowe wrota

Anioły stały zamurowane, gdy ujrzeli pusty tron, żaden z nich nie wiedział co powiedzieć, jednak po dłuższej chwili namysłu Rafael pierwszy zabrał głos

-Razjelu, możesz nam wyjaśnić, całą tą sytuację

-Znam wiele tajemnic tego świata, lecz wierzcie mi bracia, jestem w takiej samej sytuacji jak wy.– odparł szokowany Razjel.

Sala tronowa była pusta, nie było w niej ani Boga, ani syna Bożego wraz z Matką, zniknęły tez ulubieni święci, których jasność tak umiłował. Jednak w cieniu wielkiego tronu, coś się poruszyło, wszyscy archaniołowie jak na komendę stanęli z mieczami w dłoniach, gotowi do ataku.

-Wyjdź z ukrycia, kim kol wiek jesteś– zawołał Daimon

-Wyjdź – powtórzył za nim Gabriel

Po chwili zza Bożego tronu wyszła postać śmiejąc się w wariackim uśmiechu. Był to nikt inny jak Metatron, byt to na wpół anielski na wpół święty, nikt nie znał jego pochodzenia, za to wszyscy wiedzą, że to on swoją pieśnią powołał do życia wszystkie anioły.

-Gdzie jasność? – Zapytał stanowczo Gabriel

-Boga nie ma hahaha, odszedł hahah – odpowiedział Metatron śmiejąc się szaleńczo

-Jak to nie ma? Wiec gdzie jest? – Dopytywał Regent

-Znudził go ten świat hahah, znudzili go ludzie, a najbardziej znudził się swoimi aniołami hahah

-Wiec gdzie jest? Gdzie odszedł? Czemu cie tu zostawił?

-Nie ma i nie będzie, miałem wam to przekazać hahahah

-Razjelu rozumiesz coś z tego? – Zapytał Gabriel po cichu

-Nic a nic – odpowiedział anioł

-Co się z nim stało, czemu się tak zachowuje?

Razjel spojrzał na Metatrona, przechylił głowę i powiedział – Metatron od zawsze był blisko Boga, napawa się jasnością od początku dziejów, a teraz, gdy nie ma przy nim pana jego energia go opuściła i zwariował.

-Czy nam też to grozi?

-Mam nadzieje ze nie, myślę, że nie – Razjel przygryzł wagę

Dłuższą chwilę konsternacji panującą między aniołami wykorzystał Metatron, podbiegł do Rafała chwycił jego miecz, wyjął go z pochwalić i wbił sobie w pierś, przebijając serce.

-Czemu go nikt nie pilnował -wydarł się rozwścieczony Michał

-Cicho bądź – powiedział Gabriel – nawet dobrze się stało. Razjelu zapieczętuj pałac tak by nikt nie dostał się do środka, reszta do mojego biura, to, co się tutaj stało, zostaje między nami pod karą śmierci. Zrozumiano?

Anioły pokiwały głowami, i w spokoju opuścili pałac, który dzięki maggi Razjela miał pozostać zamknięty juz na zawsze. Nie więcej jak godzinę później wszyscy zebrali się przy okrągłym stole, ubrani byli w swoje czarne bojowe zbroje, ukute one były z hybrydy tytanu i aluminium, lekkie i wytrzymałe zarazem. Pełny rynsztunek może świadczyć tylko o jednym, gotowość do wojny.

Pierwszy powstał Gabriel -Po pierwsze musimy być zgodni – powiedział

-Nikt nie może się dowiedzieć, że Bóg odszedł, rozpętałby to wojnę na ogromną skalę, zginęłoby tysiące aniołów i miliony ludzi na ziemi.

-Tak – odpowiedzieli wszyscy razem

-Po drugie, podzielimy władzę miedzy naszą szóstkę i utrzymamy niebo i Ziemię w taki sposób jakby Bóg był z nami,

-Tak – Po raz kolejny wszyscy się zgodzili

– Gabrielu, co zrobimy z Samaelem? – Zapytał z spuszczoną głową Daimon – Jest byłym serafinem, w końcu wyczuje brak obecności, boskiej mocy.

– Masz rację, są jakieś pomysły?

Powstał Michał i rzekł– Trzeba zniszczyć piekło i samego szatana

– Nie możemy zniszczyć piekła, wszystkie dusze, które tam trafiły i które miały by tam trafić, błąkałyby się po świecie, nie mogąc zaznać spokoju – odparł Razjel

– Nie możemy zniszczyć, ale czy możemy przejąć? – Zaproponował Daimon

– Teoretycznie jestem w stanie utrzymać ten wymiar bez obecności Boga, więc Tak możemy przejąć– odpowiedział Razjel, który miał ręce złożone na stole stukając palcami po stole.

– Żeby przejąć piekło, musielibyśmy obalić Samaela i osadzić kogoś na jego miejscu, inaczej władzę przejmie jeden z jego Generałów a w najgorszym razie Lilith – przypomniał Lucyfer

– Tak masz rację, ale decyzja nie należy do mnie, musi to być ktoś z naszej szóstki będziemy głosować– Gabriel zarządził głosowanie

Archaniołowie wypisali swoje wybory na kartkach, które następnie wrzucili do złotego kielicha, Regent po kolei wyciągał kartki i układał je w kolejności, po czym odrzutuje wynik.

-Pięć głosów na Lucyfera i jeden głos na Daimona Freya. Przykro mi, tylko ty głosowałeś inaczej.

– Nie prawda, tylko Daimon głosował na siebie– Po słowach Lampki Daimon pochylił głowę

– Bracie, Lampko, to nie jest wygnanie, potrzebujemy kogoś, komu możemy ufać i kogoś, kto da sobie radę. Będziesz musiał być postrzegany, jako buntownik, inaczej nikt się nie podporządkuje twoim decyzją.

-Michale, wybierz w śród swoich żołnierzy, trzy Leginy wiernych i posłusznych aniołów, którzy ruszą za moimi rozkazami. Daimonie będziesz łącznikiem miedzy mną a Niebem, dasz radę?

– Lucyferze, za tobą wszędzie

– Gabrielu, jeśli się zgodzisz, to chce zabrać z sobą Asmodeusz,

-Niech tak będzie, masz moje pozwolenie by poinformować go o naszej sytuacji. Wszyscy ufamy brunatnemu aniołowi, zawsze był wierny, a teraz będzie wierny tobie.

-, Kto by pomyślał, że wyślemy naszą Lampkę do piekła. Niosący światło w niebie.

Lampka powstał, i powiedział, – Dzibri, Rafael, Michaś, Razjel, Frey, moi ukochani bracia, Żegnajcie.

Po tygodniu przygotowań, Gabriel wezwał Daniela, jednego z bardziej zaufanych aniołów służących w jego pałacu. Nakazał mu wsiąść na konia i przemierzyć królestwo rozgłaszając, że doszło do buntu Lucyfera. Przeciwstawił się woli Boga i wraz z trzema legionami został wygnany z nieba.

Daniel wsiadł na konia, po pędził, co tchu i krzycząc na całe gardło “bunt, bunt Lucyfera, jutrzenka zdradziła” ruszył przez królestwo. Jednak Lampki nie było już tam nie było, wraz z Asmodeuszem i przyłączonymi legionami znajdował się on na bezdrożach.

-Niosący Światło opuszcza niebo, jako zdrajca, ale wstyd.

-Nie myśl o tym sokole, w moich oczach jesteśmy jedyną szansą na pokój w królestwie – oznajmił Lucyfer

-Ale jak właściwie masz zamiar przejąć władzę w piekle?

-Mieczem i ogniem, mój przyjacielu, mieczem i ogniem

 

Lucyfer podniósł miecz do góry i na jego komendę zgranym krokiem ruszyła kolumna skrzydlatych. Kroczyli dumnie ku mrocznej bramie piekieł, gdy doszli na miejsce anioły w swoich srebrnych zbrojach ustawiły się równo w szeregu, czekając na znak do ataku. Demony i upadli na bramie, nie wiedząc, co się dzieje nie mieli szans odeprzeć wroga,

Lucyfer wykrzyczał na całe gardło “szarańcza” i ruszyły psy nieba do ataku zwartym szeregiem przedzierali się przez obrońców, pochłaniając wszystko na swojej drodze, a na ich czele Lampka dumny dowódca w zbroi na czarnym koniu, z dwoma wielkimi mieczami w dłoniach, które ścinały wszystko na swojej drodze. Pierwsze dwa kręgi pokonali bez strat własnych, lecz z każdą bramą walka stawała się coraz trudniejsza, Asmodeuszem walcząc w powietrzu, bombardował wrogie odziały magicznymi strzałami, porywał w powietrze wrogie jednostki by następnie spuścić je na wroga, śmiał się “dwie pieczenie na jednym ogniu. Po dotarciu do ostatniej bramy dziewiątego kręgu, Przy życiu pozostało tylko sześćset sześćdziesiąt sześć skrzydlatych w tym Lucyfer i brunatny generał Asmodeusz, za bramą czekał na nich Samael wraz z trzema tysiącami byłych legionistów. Lucyfer czując w powietrzu klęskę, zdobył się na desperacki krok

-Samaelu walcz z mną.

-Kim jesteś bym miał przyjąć to wyzwanie? – Odpowiedział rogaty diabeł.

-Jam jest Jutrzenka, Niosący Światło, Gwiazda poranna, Lucyfer, wyzywa Ciebie Samaela, Jad Boży, pierwszego buntownika na pojedynek o władzę w piekle.

-hahahah – zaśmiał się Samael – kolejny z wielkich, przeciwstawił się Bogu, o co tym razem poszło, ktoś nie pogłaskał skrzydełek, hahaha

-Lepiej rządzić w piekle, niż służyć w niebie, stawaj do walki tchórzu.

-Zapłacisz mi za ta zniewagę – odpowiedział wściekły Samael.

 Stanęli naprzeciwko siebie, Lampka w swojej czarnej zbroi, zbrukanej krwią upadłych w ręku trzymający swój srebrny miecz, który przez całą bitwę był ukryty w pochwie, na przeciw niego stał Samael, w ciemno grafitowej zbroi, wyjął swój czarny ciężki miecz, upadły pstryknął palcami a jego miecz zapłonął niebieskim płomieniem. Obaj bez skrzydeł, obaj potężni, rzucili się do walki, pierwszy cios zadał Lucyfer, lecz bez problemu został sparowany, szybka wymiana ciosów i odskok, zdawało się ze walczą jak równi sobie, jednak z każdym potężnym ciosem Samaela, Lampka słabnął. Aż w pewnym momencie, Lucyfer padł na zimną granitowa posadzkę, czuł przeszywający ból w ręku “a jednak szybko mnie dopadł” pomyślał. Dumny Samael stoi nad swoją ofiarą, wziął zamach by zadać ostateczny cios, Lucyfer błyskawicznie podniósł się na nogi, wykonał obrót by uniknąć ciosu, po czym ściął jednym ruchem ręki głowę upadłego. Lampka chwycił ściętą głowę w rękę, podnosi ją do góry i mówi “Jestem nowym władcą, jeśli ktoś ma śmiałość mi się przeciwstawić, niech lepiej odejdzie z tej ziemi, lub stanie z mną do walki”

 

Wszyscy byli generałowie Samaela, oddali hołd nowemu władcy piekła, sama królowa piekieł, Lilith uległa przed zabójcą swojego męża.

-Przyjmuje was pod swoje rządy, lecz dla ciebie, matko demonów to nie wszystko, zostajesz wygnana z piekła, nie masz też prawa wstępu do Limbo, każdemu, kto da Ci schronienie będzie groziła śmierć, idź precz pierwsza żono Adama.

-Szybko robisz sobie wrogów Bracie– szepnął do ucha Lucyfera Asmodeusz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Trofeum

Gdy szał bitwy przeminął, Lucyfer zasiadł na tronie mrocznej cytadeli, tron ten zbudowany był z anielskich kości osmolonych ogniem piekieł, zaraz kolo Lucyfera postawione było drewniane krzesło, na którym zasiadał Asmodeusz, doradca zajmował zaszczytne miejsce, po prawicy władcy piekieł. Gdy Jutrzenka siadła na tronie nad jego głową pojawiła się ognista korona, która płonęła żywym ogniem, był to symbol władzy, jaka Lucyfer przyjął zabijając Samaela. Siedząc na tronie, spoglądał na poddanych znajdujących się w sali tronowej, byli wśród nich upadł aniołowie, dezerterzy z armii Michała, demony “potomkowie Lilith” a także anioły służebne, które zostały wygnany wraz z swoimi Panami z nieba. Rozglądając się uważnie Lucyfer zauważymy mały, brudny drewniany taboret postawiony delikatnie za tronem, Lampka nie wiedział, do kogo on należał, w końcu żadnemu upadłemu, który posiadał wyższą rangę, nie przystoi siedzieć na czymś takim.

 

Po skończonych audiencja, Lucyfer wezwał do swojego gabinetu Asmodeusza.

-Sokole, napiszesz list, który zaraz Ci podyktuje, za niesie go na rozstaje, tam będzie czekał na Ciebie Gadriel, dasz mu ten list i powiesz by zmierzał prosto do celu, ma się nigdzie nie zatrzymywać.

-Tak Panie– odpowiedział poważnym tonem Asmodeusz

-Tylko nie “panie”, nadal jesteś moim przyjacielem, nigdy poddanym.

-Oczywiście – powiedział bez przekonania

– Pisz “ Legiony rozbite, zostało nas 666. Samael został zabity, Lilith wygnany, a generałowie złożyli przysięgę. Piekło jest pod moją kontrolą, co oznacza, że nie masz odchyleń na swoje usługi Namiestniku królestwa. Niosący Światło w otchłań, kochający brat, Lucyfer” masz wszystko? -Asmodeusz pokiwał głową – Zapieczętuj i leć.

Lampka pozostał sam w ciemnym przygnębiającym gabinecie, nakazał cały pałac rozświetlić świecami i ogniem kominków, nakazał również przygotować sobie kąpiel, a także sypialnie, gdy zmył z siebie krew i pot, odwiesił czarną zbroję do szafy, udał się do sypialni, gdy szedł do komnaty wszystkie świece były zgaszone, a kominek ledwo płonął, podejrzewając skrytobójców, Lucyfer dobył miecza, uniósł go nad głowę i rzekł, wyjdź, kim kol wiek jesteś? Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, lecz usłyszał jakiś szmer w ciemnym rogu komnaty, Lampka powtórzył “Wyłaź!”. Postać poruszyła się, po chwili oczom Lucyfera ukazała się drobna anielica, wyglądała młodziutko, siedziała w rogu pomieszczenia skulona niczym przestraszony piesek, przykryta swoimi, drobnymi czarnymi skrzydłami, nie mogła być starsza jak kilka tysięcy lat. Twarz miała schowana za czarnymi ściętymi przy szyi włosami. Lucyfer trzymając w ręku miecz, usłyszał tylko ciche płakanie, jego miecz momentalnie opadł na posadzkę. Lampka kucnął przy anielicy, wyciągnął rękę w jej stronę i życzliwym głosem zapytał “Jak masz na imię aniołku? “. Anielica, rozchyliła skrzydła, chudą rączką wytarła łzy i powiedziała “Luna, mam na imię Luna, Panie”.

-Luna, piękne imię, a teraz wstań z tej zimnej podłogi, zanim się rozchorujesz.

Anielica ciągle przestraszona, lecz posłusznie wstała, nie sięgała Lucyferowi nawet do szyi, była naprawdę drobnym aniołem.

-Co tak śliczny Aniołek robi w tak ponurym pałacu?

-Nie jestem aniołem panie, jestem upadłym.

– Coś mi się wydaje, że jeszcze Cię na świecie nie było, gdy doszło do buntu, prawda?

– Prawda Panie, moja matka służyła Belzebubowi, gdy doszło do buntu, ja urodziłam się już tutaj, wiec jestem upadłym.

-Zdradziłaś Pana Boga? -Anielica pokiwała przecząco – Uciekłaś z Samaelem?

– Nie, Panie

-Wiec w moich oczach jesteś aniołem– na twarzy Luny zagościł uśmiech – to jak się tu znalazłaś?

– Po śmierci moich rodziców, kupił mnie Samael….

– Kupił?

-Tak, na targu, zawsze, gdy nie mógł się dogadać z Lilith, przychodził do mnie……

-Bił Cię?

-Nie tylko, Panie– odparła zapłakana anielica

-Skończmy z tym “Panem”, na imię mam Lucyfer, ale gdy jesteśmy sami mów mi Lampka

-Lampka? – Luna spojrzała pytająco.

-Powiedzmy, że dni mroku przeminęły

-Dziękuję Lucyferze, dziękuje – Luna rzuciła się w objęcia Lucyfera zaczęła go ściskam z radości.

Anioł nie wiedział, co ma zrobić, ale gdy spojrzał jak Anielica wtula się w niego, objął ją, pocałował w czoło i powiedział -Juz NIK nigdy Cię nie skrzywdzi.

Lucyfer wezwał służbę stojąca za drzwiami

-Znajdź dwie młode służki, które pomogą Lunie się dobrze umyć, załatw aksamitne ubranie, oraz coś wygodnego do snu, przygotuj odpowiedni pokój z dużym kominkiem i wygodnym łóżkiem. Jeśli na zamku jest jeszcze jakaś osoba jak Luna, masz dla niej zrobić to samo. Zrozumiałeś?

 Stary służebny upadły kiwnął tylko głową, na znak potwierdzenia.

A, gdy Asmodeusz wróci, przekaż mu, ze kazałem zlikwidować handel żywymi istotami.

Gdy sługa wraz z wdzięczną Luna, zniknęli w ciemnym korytarzu, Lucyfer zamkną drzwi i ciężko opadając na łóżko pomyślał “Czy ten dzień może być jeszcze bardziej piekielny”

Następnego dnia, Lampka poprosił Lunę do wspólnego śniadania, przy długim stole były tylko dwa nakrycia, oddalone od siebie długością stołu, Lucyfer nakazał przestawić nakrycie kolo siebie, a obok niego odstawić jeszcze jedno. Gdy Anielica weszła do komnaty, Lucyfer wstał i zaprosił ją do stołu serdecznym gestem, nim Luna usiadła, podbiegła do Jutrzenki pocałowała go w policzek i powiedziała -Dziękuję Lampko – Po czym usiadła zarumieniona.

-Jak Ci się spało?

-Wspaniale, dziękuję za pokój i za szaty i za całą resztę.

-To nic takiego, a teraz może coś zjemy?

-Tak z przyjemnością. – Uśmiechnięta Luna złapała za czerwone soczyste jabłko, po czym spojrzała w bok – Nie zaczekam na trzecią osobę?

-Asmodeusz zapewne się spóźnił, ale z pewnością jest juz w drodze

-Kim jest Asmodeusz?

– Jest jednym z moich przyjaciół

-Zapewne będąc tak miły, masz wielu przyjaciół?

-Myślę, że wrogów mam więcej – Lucyfer zaczął się śmiać, czego Luna nie była w stanie zrozumieć. – Nie wiesz, kim ja jestem, nie wiesz, kim jest Asmodeusz, co wiesz o niebie i jak wyglądają inne światy?

-Niestety Panie – Lucyfer spojrzał na anielica z irytacji– niestety Lucyferze, nie było mi dane poznać tej wiedzy.

– Potrafisz może pisać, lub czytać? 

-Nie

Lucyfer zmarszczył czoło pogładził się po skroni i powiedział – Od dzisiaj, codziennie po kolacji, która będziemy jadąc wspólnie na dwie godziny będziesz przychodziła do mnie do gabinetu, pora się zabrać za twoje wykształcenie – Luna podskoczy na krześle po raz kolejny rzuciła się w objęcia Lucyfera, dziękując za uwagę, która ten jej poświęca, w tym też momencie do sali wszedł Asmodeusz,

– Bracie, przeszkadzam?

– Nie, wejdź – powiedział ciężko oddychając w mocnym objęciu małej Luny – Aniołku, nie mogę oddychać i mamy gościa.

Luna obejrzała się za siebie i napotkał zaskoczony spojrzenie Asmodeusza

-Asmodeuszu to jest Luna, Aniołku to jest właśnie Asmodeusz.

-Miło mi Cię poznać– powiedziała Luna przyklejona do Lucyfera

-Luno, musze teraz porozmawiać z Asmodeuszem. Leć obejrzeć swoje nowe pokoje.

-Dobrze Lampko– Anielica dosunęła krzesło zalotnym krokiem opuściła komnatę

-Kim ona jest? – Zapytał Asmodeusz

-Ma na imię Luna, Ale to nie istotne, opowiedz lepiej jak twoje zadanie, na pewno jesteś głodny, usiądź.

-Z przyjemnością– powiedział sokół, po czym przysunął do siebie miskę jajecznicy – A wiedz tak, List dostarczony za tydzień wyślą Daimona z odpowiedzią. Dostałem także informacje o twoim zleceniu, ale muszę Cię uprzedzić handel istotami jest okrutny, ale tak tu było od początku, upadli będą się buntować.

-Buntowników zabić, podjąłem decyzję

– Dobrze Lucyferze, a teraz powiedz mi, o co chodzi z tą Upadłą?

-Nie jest upadła, jest Aniołem, ona nikogo nie zdradziła, została kupiona przez Samaela, była jego niewolnicą, gwałcił ją i bił, jestem pierwszą osobą od dwóch tysięcy lat, która okazała jej garstkę serdeczności.

-Ale, czemu to robisz? Nie jesteś jej nic winien?

-Ależ jestem. Juz dawno trzeba było tutaj posprzątać, ale wszyscy udawaliśmy, że piekło, musi takie być.

-To, co zamierzasz z nią zrobić?

-Będziemy ją uczyć i kształcić na anioła.

-….My, będziemy?

-Tak. Ja przekażę jej wiedzę teoretyczną, a ty nauczysz ja walczyć i korzystać z maggi.

-Lucyferze ja się nie nadaję, jesteś lepszym wojownikiem ode mnie, Ty się tym zajmij.

-Nie mogę, nie mam skrzydeł, A ona musi walczyć w powietrzu, musi szybko latać i atakować z zaskoczenia, zresztą widziałeś czy taka chudzina ma szansę w zwartym szeregu.

-Czemu to robisz?

– Bitwa, która przewidział Razjel jeszcze nie nadeszła, każdy musi sobie poradzić w walce, wielu polegnie, chcę mieć pewność, że ona to przetrwa.

-Zakochałeś się bracie -stwierdził Asmodeusz

-Tak, zakochałem się

 

Kolejne tygodnie, mijały bardzo spokojnie, Lucyfer nakazał odświeżyć cytadele by było w niej więcej światła i ciepła, wieczory spędzał z Luną na nauce, gdy anielica pojęła zdolność pisania i czytania przeszli do trudniejszych spraw jak historia ludzi, nieba i piekła, objaśnił jej tajniki władzy i wyjaśnił zasady hierarchii. Za dnia Luna szkoliła się u Asmodeusza doskonaląc umiejętności walki i lotu. Całą sobą chłonęła wiedzę, która otrzymywała od swych nauczycieli, z dnia na dzień stawała się coraz bardziej inteligenta i silna. Władca piekieł z radością spoglądał na Lunę, którą pokochał całym sercem. Jego miłość była odwzajemniona, oficjalnie Luna posiadała własne komnaty, lecz każdej nocy, z świecą w ręku przemierzają korytarz by przedostać się do sypialni Lucyfera i spędzić noc z ukochanym. Tuż prze snem szeptała mu czule:

-Kocham Cię Lampko

 -Ja ciebie też aniołku

Rządy Lucyfera przyniosły wiele nieoczekiwanych zmian w piekle, nie było to już miejsce cierpienia i bólu, lecz miejsce gdzie jedyną kara za grzechy był brak obecności światłości, Lucyfer powtarzał sobie w duchu “nie ma różnicy między piekłem a niebem, w końcu Boga niema ani w jednym ani w drugim”. Nawet piekło, gdy przyniesie się do niego światło, może stać się pięknym miejscem. Zlikwidowano handel żywymi istotami, utworzono miejsca nauki dla wszystkich mieszkańców. Wojsko przestało być zbieraninom morderców i bandytów, a bardziej przypominało legiony Michała, czarny granit i skały zastąpiono białym marmurem i drewnem, zlikwidowano domy rozkoszy, a zastąpiono je parkami, restauracjami i bibliotekami, nowy początek dla strasznego piekła.

 

 

 

 

 

Dziecko

Gadriel wpada z hukiem do pałacu Regenta, krzyczy na całe gardło “Gabrielu”

-Wejdź – odpowiedział Gabriel otwierając drzwi do gabinetu

Żywiołaki podał kopertę Gabrielowi, ten otworzył ja pospiesznie, gdy skończył na jego twarzy zagościł uśmiech

-Możesz odejść Gadrielu – gdy wychodził Regent zapytał go jeszcze– Słyszałem ze dość często bywasz na ziemi, Prawda?

-Prawda – odparł Gadriel i wyszedł zamykając dźwi.

Kolejny patrol przebiegał pomyślnie, od czasu, gdy Lucyfer przejąć piekło, Daimon mógł patrolować tylko z Gadrielem, przydzielone im legiony zostały przydzielone do zaprowadzenia porządku w Limbo. Fray uwielbiał patrole z przyjacielem, mogli w tedy spokojnie porozmawiać, zatrzymali się nad jeziorem, nie opodal Avalonu.

-Co u Lili – zapytał Fray

-Wszystko dobrze, denerwuje ją ze ciągle gdzieś znikam, ale kochamy się, wiec wytrzyma, gorszym problemem jest to ze ciągle maluje anioły.

Daimon nie odpowiedział, chociaż sam zauważył ze skrzydła Gadriela ciągle się rozrastają, z tygodnia na tydzień staje się coraz potężniejszy.

-Ile to już czasu jak jesteście razem?

-Cztery lata, a ostatnie dwa mieszkamy razem, coraz trudniej jest się wydostać bez zadawania pytań.

-Jesteś młodym aniołem a ona jest jeszcze młodsza. Ciężko jest mi was zrozumieć, ale miłość jest najważniejsza, zaufaj jej.

-Co chcesz powiedzieć? Mam jej pokazać, kim jestem?

-To by się skończyło waszą śmiercią, wiedz nie radzę.

 Całej tej rozmowie przysłuchiwała się Lilith, matka demonów wygnany z piekła, nie mając się gdzie podział, włączyła się po bezdrożach, skrywając się w zaroślach, starała się zachować ciszę, takie informacje mogłyby być niebezpieczne, lecz informacja o aniele, który mieszka z człowiekiem jest cena i można ją odpowiednio wykorzystać. Nagle rozmowa się przerwała, Lilith zbliżyła się bliżej by móc dalej szpiegów anioły.

-….Dobra leć, dokończę i tez wracam.

-Dziękuję Daimonie, następnym razem sam dokończę

-Przynajmniej nie kłam.

Anioły odleciał jeden w kierunku królestwa a drugi w kierunku Ziemi, Lilith wiedziała, że koniec patrolu to odpowiedni moment by przedostać się na ziemię, gdy tylko Daimon się oddalił, demon ruszył drepcząc po krokach Gadriela.

Żywiołak wrócił do swojej ludzkiej postać, otwiera dziwi od mieszkania, wchodzi do środka i mówi – Juz jestem – w drzwiami wita go Lili.

-Cześć skarbie zaraz będzie obiad, głodny?

-Jak wilk.

-Dostaniesz za buziaka

Gadriel przytulił Lili i pocałował ją namiętnie, Liliana pstryknęła palcami w jego ucho mówiąc

-Następnym razem jak wychodzisz, to mnie przynajmniej obudź

Gadriel pokiwały głową, poczym zjadł wraz z Lili obiad. Po skończonym posiłku wyszli razem na spacer. Spacerując nad brzegiem morza, zatrzymali się by obejrzeć zachód słońca, siedząc razem na klifie wtuleni do siebie, niczym zakochane dzieciaki. Gadriel przyklęknął na jedno kolano wyjął z kieszeni czarne pudełeczko, w środku znajdował się srebrny pierścionek z błękitnym kryształy.

-Liliano, czy chciałabyś zostać moja żoną.

-Tak oczywiście -odpowiedziała rozpłakana Lili -Ale muszę Ci coś powiedzieć.

-Coś się stało – zapytał przestraszony żywiołak

-Jestem w ciąży

-To wspaniale– odpowiedział wtula jąć się w brzuch swojej ukochanej, lecz w głowie krążyły my tylko jedna myśl “czy to jest możliwe?”

-Jestem taka szczęśliwa, kocham Cię – powiedziała, Lili która była tak wzruszona, że te słowa ledwo przeszły jej przez gardło

-Ja też was kocham, moje skarby – odpowiedział Anioł z łzami w oczach.

Gadriel poczuł przeszywający ból w plecach, ból tak silny, że bez problemu obalił potężnego anioła i zmusił go do krzyku” Rafaelu pomóż”

Z potężnym uderzeniem anioł opadł na ziemię, podniósł się rozprostował skrzydła i podbiegł do Gadriela.

-Przyjacielu co się stało?

-Ból, potężny ból w plecach.

Archanioł uzdrowienia położył ręce na plecach Gadriela, po chwili pojawiły się potężne skrzydła anioła żywiołów, Rafael oniemiał z wrażenia, starając się pomóc przyjacielowi jeszcze raz przyłożył swoje ręce do jego ciała, Gadriel stracił przytomność.

-Coś ty mu zrobiła dziecinko? – Zapytał z uśmiechem na twarzy archanioł.

-aaaaa ja nic mu nie zrobiłam, powiedziałam mu, że będziemy mieć dziecko.

-Dziecko mówisz -Rafael pogłaskał się po brodzie -pozwolisz ze cie zbadam, jestem swego rodzaju lekarzem.

Po chwili zastanowienia Lili przytaknęła głową. Rafael przyłożył swoje ręce do brzucha by po chwili uśmiechnąć się.

-Dziecko jest zdrowe a gdy Gadriel się obudzi powiedz mu, żeby dotrzymać tajemnicy, będzie lepiej, jeśli nikomu nie powiesz ze widziałaś dwa anioły na plaży, no wiesz jeszcze Cię zamkną w jakimś ośrodku.

Lili po raz kolejny przytaknęła głową, po czym podziękowała Rafałowi za pomoc. Archanioł wzbił się w powietrze dwoma ruchami skrzydeł, po czym zniknął w chmurach. Gdy Gadriel się ocknął, został zasypany przez Lili ogromem pytań.

-Kim ty jesteś, jesteś aniołem, Bóg niebo i piekło istnieją, jakim cudem dopiero teraz widzę twoje skrzydła – po tych słowach Lili opadła na ziemię tracąc przytomność.

-Będziemy teraz tak na zmianę mdleć?– Zapytał Gadriel stojąc nad nieprzytomna Lilianą.

Rozprostował skrzydła, po czym wrócił do ludzkiej postaci, wziął Lili na ręce i udał się w kierunku domu. Dziewczyna odzyskała przytomność leżąc w swoim łóżku przykryta ciepłym kocem, przy niej na podłodze siedział ukochany trzymając ja za rękę, gdy zauważył przebudzona Lili rzekł

-Odpowiem na wszystkie Twoje pytania, tylko się nie denerwuj, ale na początek coś Ci opowiem.

-Ok

-Jestem aniołem, niebo i piekło naprawdę istnieje, Bóg jest w niebie a diabeł w piekle, w sumie to w piekle jest teraz Lucyfer, który jest Aniołem, anioły mogą przybierać ludzka postać i wykonywać zadania przydzielone przez sześciu Archaniołów, jestem pomocnikiem jednego z nich. Wiele razy chciałem Ci powiedzieć, kim jestem, ale nie wolno nam wchodzić w relacje miłosne z ludźmi.

-Ale, dlaczego?

-Miłość jest niebezpieczna, jeśli anioł zakocha się w człowieku, czeka go wygnanie a człowieka śmierć?

-W trosce o Twoje życie nic nie mówiłem, ale wszystko przepadło, Rafał się dowiedział, jesteś teraz w niebezpieczeństwie.

-ten Rafał to jest?

-Jeden z Archaniołów

-Powiedział ze tajemnica jest bezpieczna.

-Naprawdę? Chwała jasności. Odparł uradowany Gadriel.

-Powiedział coś jeszcze

-Co takiego?

-Że dziecko jest zdrowe. – Po tych słowach Gadriel przytulił Lili, okazując jej całą miłość, jaką posiadał. Z jego pleców wyłonił się potężne skrzydła przepełnione jasnością, tworzyły nad ich głowami swoistą tarczę. Lili wiedziała, że Gadriel nie robił tego świadomie, po prostu z całych sił chciał chronić ja i dziecko. Leżąc na łóżku, wtuleni jedno w drugie, otuleni anielski mi skrzydłami, usunęli.

Niestety w mroku niczym cień podążała za nim Lilith.

 

 

Gorzka Zupa

Asmodeusz wchodzi do gabinetu Lucyfera, w którym ten udziela kolejnej lekcji swojej podopieczne. Podaje mu kopertę mówiąc

-Dostałem to od Gadriela dla Ciebie od Michała, podobno każdy archanioł otrzymał identyczną

-Co to jest? Zapytał zdziwiony władca

-Odtwórz i zobacz.

Lucyfer otwiera kopertę wyjmuje z niej pięknie przyozdobione list czyta go z uwagą.

-Dostaliśmy zaproszenie na uroczysta kolację, która z względu na stosunki medycyna niebem i piekłem, odbędzie się na ziemi.

-Wspaniale na ziemi jeszcze nie byłam -powiedziała uradowany Luna

-Skarbie niestety w tym liście nie ma o tobie wzmianki – uśmiech na twarzy Luny znikł

-Gdyby wiedzieli, że istnieje to na pewno by mnie zaprosił, trzymasz mnie pod kluczem, prawie jak Samael

-LUNA! -Powiedział przez zęby Asmodeusz, jednak ta go nie słuchała opuściła gabinet z miną rozgoryczonej nastolatki.

-Ma rację, nigdy nie opuściła nawet ósmego kręgu.

-Nie zaręczam się tym, robimy to dla jej dobra, bardziej mnie ciekawi, czego chce Michał.

-Może się stęsknił – Lucyfer spojrzał szyderczo – albo znów ma jakieś zadanie.

-Rozkaże służbie przygotować nasze zbroję, skoro ma to być oficjalna kolacja.

-Tak, to dobry pomysł.

-Do zobaczenia jutro

-Do zobaczenia– nim Asmodeusz opuścił komnatę Lampka dodał – Sokole każ również stworzyć zbroję dla Luny.

-Oczywiście – Asmodeusz czekał tylko na te słowa, wiedział ze jego przyjaciel ulegnie swojej lubej.

 

Tym czasem w niebie, po powrocie przez pierwszą bramę, Daimon wraz z Gadrielem zsiadają z koni.

-Rafałowi można zaufać, nie zdradziłby sekretu, który mógłby komuś zagrozić za bardzo ceni życie i inne istoty.

-Chodź z mną do domu, mam coś dla ciebie.

Udawszy się do posiadłości Freya, weszli do centralnego gabinetu, Daimon otworzył szafę, mówiąc “jest twoja” ich oczom ukazała się piękna zbroja wykonana z smoczej łuski.

-Ale jak to? – Zapytał zszokowany Gadriel.

-Jest to moja dawna zbroja pamięta jeszcze czasy sprzed wojny, kiedyś wszystkie archanioły takie nosiły i z tego, co wiem ta jest ostatnią, jaka ocalała.

-Ale, czemu?

-Nie możesz udać się na jutrzejsza kolacje w kapturze, a ta zbroja powinna idealnie pasować?

-Dziękuję Daimonie.

-Nie dziękuj tylko przymierz

Rzeczywiście zbroja pasowała idealnie, sama dopasowana się do ciała użytkownika, była lekka i wytrzymała, a na dodatek pięknie komponowała się z błękitną kataną, Gadriela. Daimonowi nie udało się jednak namówić Żywiołaka do ściągnięcia czarnych bojówek i wojskowych butów, ale i tak wyglądał wspaniale.

Nie tylko Gadrielowi podobał się podarunek od mentora. Luna od Lucyfera dostała piękna długą zbroję stylizowane na suknię, cienka i delikatna kolczuga sięgała po same kostki zasłaniając całe ciało aż do mankietów, wzmacniany napierśnik chroniący tułów dziewczyny. Luna nie radziła sobie z ciężkimi mieczami, zbyt ciężko było jej wykonać szybki ruch, znacznie lepiej radziła sobie z sztyletami, które otrzymała od Lucyfera, były to srebrne sztylet, których ostrze przypominało anielskie pióra, osiem takich sztyletów miała przyczepionych do tylnej części pasa, tak, że po rozłożeniu skrzydeł nie dało się ich zauważyć, kolejne dwa, lecz o dłuższym ostrzu miała przypięte do zbroi na ramionach. Patrząc na piękną czarno włosom anielice, nie było się pewnym czy ma ona na sobie zbroję czy suknie balową, wspaniały projekt Asmodeusza.

Nawet doradca Lucyfera przygotował swoją zbroję, brązowy napierśnik z grawerem sokoła, kolczuga kończąca się na połowie ramienia, i oczywiście nieodrębna drewniana laska, wyłączny atrybut brunatnego generała.

 

Miejscem spotkania miał się okazać przestrony apartamenty w Londynie. Na najwyższym piętrze, z widokiem na całe miasto pierwsi przybyli Archaniołowie z nieba, Gabriel, Razjel, Rafael, Daimon a wraz z nimi Gadriel wylądowali na wielkim tarasie widokowym, każdemu z nich towarzyszyło potężne uderzenie. Gdy weszli do środka powitał ich sługa Michała, zapraszając ich do stołu i oznajmując ze pana jeszcze nie ma.

-Zaprasza nas na kolację, na którą sam się spóźnia i to niby ja mam tupet. -Stwierdził ponuro Frey.

Po paru minutach zadzwonił dworek do drzwi, najbliżej stał Gabriel, który podszedłby otworzyć drzwi do apartamentu, w momencie naciśnięcia klamki drzwi otworzyły się gwałtownie, z taką siłą ze powalił Regenta na ziemię, nim Gabriel zdołał się zorientować, co się dzieje poczuł ucisk na klatce piersiowej, siedziała, bowiem na nim drobna anielica z sztyletem w dłoni przyłożonym do anielskiego gardła.

-Lucyferze i to ma być ten wielki Regent królestwa niebieskiego?

-Zejdź z niego – powiedział z uśmiechem na twarzy Lucyfer, który stał w progu wraz z Asmodeuszem.

-A, co byś powiedział na przejęcie władzy w niebie – zaśmiała się Luna

-Luna daj spokój, zejdź -Po tych słowach anielica wstała z Gabriela podając mu pomocną dłoń

-Przepraszam bracie wciąż pracujemy nad jej manierami – powiedział roześmiał się Lucyfer

-Nic się nie stało – Regent szybko się ogarnął, poprawił zbroję i rzekł – Jestem Gadriel a ty moja droga?

-Luna, mam na imię Luna– poczym wtuliła się w Lucyfera

Wszyscy goście zasiedli do stołu pilne nakrycia zdobył dębowy okrąg, wszyscy zasiedli w równych odstępach od siebie zostawiając miejsce na skrzydła, wszyscy za wyjątkiem Luny i Lucyfera siedzących kolo siebie, jedno z skrzydeł anielicy spoczywał na ramieniu Lampki, lubił ich dotyk przypominało mu to czasy, kiedy posiadał własne skrzydła.

Potężny podmuch wiatru otworzył wszystkie okna i drzwi, do pokoju wkroczył Michał ciągnąć po ziemi Lilith trzymaną za włosy, rzucił ja przed gości.

– Michale, co to ma znaczyć! – Zapytał oburzony Gabriel

-Lilith, zostałaś wygnana z tych światów, co ty tu robisz? – Wypowiedział przez żeby Lucyfer

-Milczeć – głos Michała rozniósł się echem po pokoju.-Powiedz im to, co powiedziałaś mnie – rozkazał Michał wskazując ręką na Lilith.

-Młody anioł, który zasiada w tym pokoju spodziewa się dziecka z ludzką kobietą – powiedziała Matka demonów klęcząca na kolanach.

– Co jeszcze?

-Zna ona sekret aniołów, wiedzieli o niej Archanioł uzdrowienia i Abaddon – po tych słowach, Michał potężnym ruchem, ściął mieczem głowę Lilith, która z hukiem upadła na dębowy stół.

-Daimonie, Rafaelu, Gadrielu jak odpowiecie na te zarzuty.

-Michasiu, chyba nie uwierzyłeś tej kurwie – powiedział Gabriel

-Namiestniku królestwa, nie wracaj się!!-Mają odpowiedzieć.

-Wiedziałem -powiedział spokojnym tonem Daimon

-Wiedziałem – powtórzył Rafał

-A ty Żywiołaku, jaką jest twoja odpowiedź? 

Gadriel wstał rozprostował skrzydła i rzekł “Prawda, wszystko, co powiedział ten demon to prawda, kocham człowieka, a człowiek kocha mnie, wraz z Lilianą, która będzie moją żoną spodziewamy się dziecka”

-Złamał boskie prawo, bękart, który rośnie w brzuchu tej kobiety, to coś jest obrazą dla Boga, że te czyny, może być tylko jedna kara. Zostaniesz wygnany, ale najpierw przyprowadził ta kobietę do mnie, te dziecko musi zginąć.

-Nieee!!! – Gadriel dobył miecza rzucił się na Michała, miał zamiar go zabić,

Michał w błyskawicznym tempie wyjął swoje ostrze, zwinął swoje skrzydła, wykonał pełen obrót by uniknąć ciosu, wykonał potężny zamach nad głową poczym skierował swój miecz w stronę Gadriela, Żywiołak jedyne, co mógł zrobić to zasłonić się miecze, gdy Michał zaatakował błękitną katanę Gadriela, rozsypała się ona na drobne kawałki, pod ogromem ciosu. Młody anioł opadł na kolana, z złamaną klingą w dłoni, po czym otrzymał potężny cios pięścią od Michała prosto w klatkę piersiową. Gadriel przelatując przez długość pomieszczenia uderzył w potężny dębowy stół, który posypał się na drzazgi.

-Gdy odzyska przytomność, powiedzcie mu, że wraz z tą kobietą czekam na niego o północy w sali tronowej. Jeśli się nie pojawi wyśle za nim moje legiony

– Sala jest zapieczętowana. Nie ma do niej wstępu.

-Tam Jasność ustanowiła nowe prawo i tam też będzie one egzekwowane. To dziecko i tak kobieta muszą zginąć.

Koło generała stanął Razjel – Michał ma rację nie ważne czy Bóg jest z nami czy nie, ale prawo to prawo. – Odwrócili się na pięcie i udali się w stronę tarasu, skoczył z niego by po chwili unieść się na anielskich skrzydłach i zniknąć w chmurach.

Pierwsza do Gadriela podbiegła Luna, pomagając mu wstać powiedziała – Nic ci nie jest? – Gdy anioł wstał z jego torsu spadła roztrzaskana zbroja.

-Nie pozwolę mu jej zabić!

-Kochasz ją? – Zapytała Luna

-Całym sercem

– A czy ona kocha Ciebie?

-Myślę, że tak

Anielica kucając przy Gadrielu spojrzała wymownie w stronę Lucyfera.

-No, co? Co ja mogę? – Odparł Lampka

Luna przechyliła głowę i po raz kolejny spojrzała w oczy władcy piekła.

-Generale! – Skierował wzrok na Asmodeusza – przygotuj moje wojsko, niech każdy upadły będzie gotowy do walki, Gadrielu udzielam tobie i twojej ukochanej azylu w piekle.

-Nie możesz to rozpęta otwartą wojnę – przeciwstawił się Gabriel

-Nie pozwolę mu ich skrzywdzić – wtrącił się do rozmowy Daimon

Gabriel usiadł na krześle, ściągnął z ręki pierścień symbol namiestnika i wyrzucił go przez okno.

-Lucyferze, przygotuj swoje legiony przy granicy królestwa, przyłączą się do nich dawne odziały, Daimona które stacjonują w Limbo, mają być w gotowości do ataku, a w razie konieczności wydostać Lilianę w bezpieczne miejsce. Spróbujemy nakłonić Michała do zmiany zdania, jeśli się nie uda zagrozimy atakiem na królestwo. Gadrielu musisz przyprowadzić Lili do sali tronowej, będzie was eskortować Daimon, Lucyfer i nasza nowa koleżanka Luna. Nie chcę kolejnej wojny, w której zginą anioły, ale każdy ma być uzbrojony. Ja wraz z Asmodeuszem i Rafałem będziemy czekać na miejscu pilnując by Michał czegoś nie kombinował. Wszyscy zrozumieli, co mają robić?

-Tak – odpowiedziała zgodnie grupa aniołów.

-

 

 

 

 

 

Rebelia

Przygotowane wojska piekieł ustawiły się w niewidocznych pozycjach wokół bramy do nieba. Przez Pustkowie zmierza grupa aniołów i jedna ludzka kobieta między nimi, Gadriel odpala papierosa i podaje paczkę Lucyferowi.

-Czy was kompletnie powaliło, przecież ona jest w ciąży –powiedziała Luna, wskazując ręką na Lili – Tak w ogóle jestem Luna, milo mi cię poznać.

-Lili – odpowiedziała nie bardzo wiedząc, co myśleć, przemierzając rozdroża w postawie uzbrojonych aniołów, spoglądał na nowo poznaną anielice, zastanawiając się, jakim cudem ma ona dwa tysiące lat a nadal wyglądała na dwadzieścia, jej roześmiana twarz pięknie komponowała się z czarnymi włosami kontrastując z śnieżno białymi skrzydłami.

Lili spojrzała na Lunę poraź kolejny dostrzegła jak trzyma ona za rękę wysokiego mężczyznę o długich czarnych włosach. Wyglądał na człowieka, jednak potężna zbroja z grafitowego metalu i świecące zielone oczy sugerowały coś innego, szli razem niczym para, widząc to Lili ściągnęła jedną rękę z swojego, dość widocznego brzucha by chwycić za rękę Gadriela, który szedł bez zbroi i bez miecza w swoim normalnym stroju,

Lili widziała go każdego dnia, lecz dopiero teraz patrząc na inne anioły widzi, że jego skrzydła są potężne, jego niebieskie oczy świecą niczym oświetlony ocean, była szczęśliwa mogąc kroczyć u jego boku.

-Przepraszam, ale jesteście parą? -Zapytała Lucyfera

Lampka zaskoczony tym pytaniem nie wiedział, co ma powiedzieć, nim otworzył usta usłyszał “Tak jesteśmy” padające z ust roześmianej Luny.

-Myślałam, że nie wolno z człowiekiem.

-Bo nie wolno, ale Lampka nie jest człowiekiem, jest Aniołem a dokładnie królem piekła.

-Aha – wyjąkała Lili – Ale czemu ukrywa skrzydła?

-Lucyfer stracił skrzydła na wojnie, ale nie lubi o tym gadać, ale wiesz ma bardzo fajne tatuaże na plecach, które. ….

-Luna!!! – Przerwał Lucyfer, zaniepokojony przebiegiem rozmowy.

Daimon słuchając całej konwersacji nie wytrzymał i wybuchł śmiechem. – Przepraszam moja droga, jestem Daimon.

-Frey? Gadriel opowiadał mi o tobie, podobno jesteś świetnym nauczycielem.

-Dziękuję, milo to słyszeć z ust tak uroczej damy. – Daimon nie kłamał, Lili wyglądała przepięknie, jej długie mysie włosy opadające delikatnie na ciało, drobna postury i niewielki wzrost sprawiały, że wraz z Gadrielem wyglądali na cudowną parę, niewielki ciężarny brzuch, który Lili próbowała ukryć pod luźną bluzką dodawał jej uroku, a zwłaszcza ręka przyłożona do brzucha, sprawiała wrażenie ze jest to matka, która uchroni swe dziecko przed wszystkim.

 

Stojąc na wejściu do sali tronowej zatrzymali się. Daimon wyjął z torby sporą paczkę i przekazał ją Gadrielowi mówiąc “to prezent od Regenta”, w środku znajdowała się potężna zbroja wykonana z drobnej jak ziarnko piachu kolczugi, napierśnik zasłaniając cały tors, znajdował się na nim grawerunek wilczej głowy, gdy Gadriel założył zbroje na naramiennikach wypalił się symbol wody, zbroja dopasowana się do nowego właściciela i zmodyfikowana swój kształt do preferencji Gadriela.

-Jest to zbroja Serafina Oliviera – Lucyfer spojrzał na Freya wymownie – Twojego ojca.

-Czemu nikt mi nie powiedział, kim był mój ojciec.

-To było zbyt niebezpieczne.

Lucyfer powtarzał sobie w duchu” Ostatni z wielkich”

 

Weszli do sali tronowej, w której zgromadzeni byli pozostali archaniołowie, a między nimi stał pusty tron, przy którym leżał stos kości.

-Gdzie jest Bóg – zapytała szeptem, Lili

– Bóg odszedł – powiedział głośno Michał, tak, że po sali rozniosło się echo – Wystąp córko Ewy.

Lili nie będąc pewną czy to o nią chodzi, wyszła przed szereg – Wezwałeś nas Michale Archaniele.

-Czy dziecko, które nosisz, należy do Gadriela anioła?

-Tak

-Czy go kochasz?

-Tak

-Czy on kocha Ciebie I dziecko?

-Całym sercem wieże, że tak.

-Oskarżeni sami przyznali się do winy, kara za złamanie boskiego prawa, jest śmierć człowieka, jednakże spłodzenie tego czegoś, tez obliguje do kary, skazuje Gadriela Anioła i Lilianę córkę Ewy na śmierć.

-Michasiu przestań się wygłupiać, przyszliśmy z tobą porozmawiać – rzekł Gabriel występując przed Lili.

-Czas na rozmowy się skończył – Po tych słowach Michał chwycił swój potężny miecz, w pełnym rozbiegu ruszył w stronę Gadriela, młody żywiołak wiedział ze tego ciosu nie da się uniknąć bez miecza, dużo słabszy cios od tego, wystarczyłby rozbić na strzępy błękitną katanę, był gotowy na śmierć, miał tylko nadzieje, że Lucyfer dotrzyma słowa i uchroni Lili przed strasznym losem. W ostatniej sekundzie przed Gadrielem stanął Daimon, zasłaniając młodego anioła przed ciosem, miecz Michała bez żadnych oporów rozciął zbroję Freya wraz z ciałem. Ciało Abaddona opadło na śnieżno białą posadzkę sali tronowej, nie było już w nim życia. Gadriel padł na kolana, krzycząc z bólu straty.

 

-Asmodeusz szybko, wojsko – wykrzyczał przez zęby Lucyfer

-Razjelu zatrzymaj go -wskazał palcem Michał w kierunku brunatnego generała, jednak Pan piekieł był szybszy wbił swój srebrny miecz prosto w brodę Archanioła tajemnic, by mieć pewność o skuteczności ciosu Lucyfer przekręcić ostrze poczym zsunął ciało potężnym kopnięciem.

Asmodeusz machał skrzydłami tak szybko jak potrafił, doleciał do pierwszej bramy, siadł na jednej z wierz obrony i wykrzyczał na całe gardło “wojska piekielne, do ataku”, ruszyła szarańcza, armia, której żaden anioł jeszcze nie widział, złożona z upadłych i demonów, legionistów i sług walczących w imieniu Pana Piekieł. Brunatny generał siedząc na dachu wierzy spoglądał na armię, która miała nieść pokój, a niesie śmierć.

W chwili zadumy patrząc na przelewającą się przez miasto szarańcza, poczuł ból w plecach, strzała wystrzelona z sąsiedniej wierzy przez nikomu znanego małego anioła, po chwili następna i następna. Asmodeusz z trzema strzałami w ciele spada z wierzy, w ostatniej chwili swojego życia pomyślał”, Ale ten mały ma cela”, Brunatny anioł upadł z hukiem na zakrwawioną ziemię by po chwili zniknąć pod stertą ciał i błota. Sokół zginął nie wyjmuje nawet miecza, smutny koniec dla tak wielkiego anioła.

Michał dawniej zwany złotym chłopcem, spoglądając na ciała zmarłych braci, rzucił się na Lili ogarnięty rządzą zemsty, chwycił ja potężnym uchwytem za gardło podnosząc do góry, -to wszystko twoja wina twoja i tego bękarta – Michał wycelował miecz prosto w brzuch dziewczyny, nie zdarzył wykonać ciosu, gdy potężny podmuch wiatru zwalić wszystkich z nóg, to był Gadriel z jego skrzydeł zaczęło wydobywać się światło, po chwili z za jego plecami pojawiły się kolejne potężne dwie pary skrzydeł, stał wyprostowany niczym marmurowy posąg, kroczyć ku Michałowi podniósł upuszczony przez Lucyfera srebrny miecz, który momentalnie pokrył się warstwą wody, dostojnym krokiem ruszył w Stronę Michała. Rozpoczęła się walka, każde dotknięcie mieczy wywoływało podmuch wiatru, ruchy aniołów wydawały się błyskawiczne, potężne sosy miecza, uderzenia skrzydeł roznosiły się po całej Sali.

Michał uderzył skrzydłami, anielskie pióra ostre jak brzytwy poraniły rękę Gadriela, żywiołak błyskawicznym ruchem przerzucił miecz do drugiej ręki i zadał cios, przebijając serce Archanioła, ostatnim tchnieniem Michał wyjął srebrny sztylet za pasa i rzucił go w stronę Lili przebijając jej pierś. Gniew Gadriela nie miał granic, przeciął złotego chłopca na pół. Odrzucając srebrny oręż, podbiegł do umierającej Lili, która ostatnim oddechem wypowiedziała ”Kocham Cię mój Aniele”

-I ja Cię kocham najdroższa – powieki dziewczyny zamknęły się – Rafale, ratuj ja proszę.

-Odsunąć się potrzebuje miejsca -Rafael usunął ostrze z piersi Liliany, po czym przyłożył ręce do rany, z jego rąk wychodziły strumienie światła, które przenikały dziewczynę, z każdą sekund Rafał słabnął, lecz nie przestawał, z jego skrzydeł powoli zaczęły wypadać pióra.

Lili otworzyła oczy i nabrała głębokiego oddechu, Rafał odskoczył, jego ręce zrobiły się szare, powoli pokrywają całe ciało, Anioł Uzdrowienia uśmiechnął się w stronę Lili “Dziecko jest zdrowe”, po tych słowach jego ciało rozsypało się w pył, który rozdmuchał po pomieszczeniu pierwszy podmuch wiatru.

Do ocalałych dochodziły odgłosy bitwy, która stopniowo dochodziła do sali tronowej.

Dalsza walka była nieuchronna, w ostatnim przypływie świadomości Gabriel wykrzyczał.

-Lucyfer zabierz ich stąd.

Nad panem piekieł pojawiła się ognista korona, lucyfer zrzucił z siebie zbroję z jego tatuaży na plecach wyrosły ogniste skrzydła, którymi otulił Lunę i Lili i wraz z nimi zniknął w płomieniach.

Gadriel pomógł wstać Regentowi

-Jesteś Serafinem synem Oliviera, prawowity dowódcą legionów, masz moc, która może zakończyć ta bezsensowne walkę. -Po tych słowach kolo nich pojawił się Lucyfer ubrany tylko w wojskowe spodnie.

-Razem zakończymy tą wojnę – odpowiedział Lucyfer -Luna jest z Lili w moim pałacu.

 

Trzech potężnych aniołów wyszło z cytadele pana, Lucyfer pstryknął palcami i jego wojska zostały ogrodzone ściana ognia, po tym geście, Gadriel wbił srebrny miecz w ziemię, z każdej fontanny i każdej studni wystrzelił strumień wody, tworząc wokół walczących ścianę wody, Serafin kiwnął głową w stronę Gabriela, dając mu znak, że pora przemówić.

“ Koniec tej bratobójczej wojny, nigdy więcej brat nie zabije brata”

Po tych słowach na palcu Gabriela znów pojawił się pierścień Namiestnika, symbol władzy w niebie.

 

 

 

 

„ I dziś jeszcze anioły w niebie noszą swoje miecze”

 

 

Tak rozpoczęła się i zakończyła druga wojna w niebie

 

 

 

PS. GADRIEL Z LILI MIESZKAJĄ NA ZIEMI, DOCZEKALI SIĘ PIĘKNEJ CÓRKI ANIELI, JEDNAK ISTOTY ANIELSKIE NAZYWAJĄ JĄ NEFILIN “STRACH BOGA”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Tu podobnie. Oj pani Kossakowska widząc to nie byłaby zadowolona.

Autorze, podejrzewam, że zawiodła Cię wyobraźnia – wrzuciłeś dziś na stronę trzy teksty, liczące łącznie prawie ćwierć miliona znaków. Przejrzałam także Drugą wojnę i przykro mi to mówić, ale obawiam się, że i to opowiadanie nie znajdzie wielu czytelników.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miej litość człowieku! Prawie sto tysięcy znaków – skrócić, przykrócić, zwęzić i zawęzić. Jak będę miał więcej niż chwilę to przeczytam.

F.S

No, nie wygląda to dobrze – długaśny tekst, pełen błędów i do tego opowiadający o z grubsza znanych rzeczach. Przynajmniej na początku. Nie wciągnęło, nie zachęciło do lektury.

Po środku wielkiej sali tronowej stał, Samael nazywany przez innych „ Mieczem Ognia” a za nim zaś podążające anioły miedzy innymi Belzebub, Apokalyp, Furiel i Amitiel.

A nie przed środkiem? ;-) Pośrodku. Przecinek przenieś za “Ognia”. Kolejny po “anioły”. Zbędna spacja po otwierającym cudzysłowie. Anioły podążały za stojącym? Ale jak? Literówka. Ten cytat jest wyjątkowy pod względem koncentracji błędów, ale byków nigdzie nie brakuje, aż źle się czyta, bo się człowiek co chwilę potyka na jakimś kfjatku.

setki aniołów w 7 kręgach nieba,

Liczby w beletrystyce raczej piszemy słownie.

Raz do roku wszystkie Archanioły zbierają się razem, by omówić sprawy królestwa, jak i dzisiaj, cała Szustka zebrała się przy okrągłym stole

Co całe?! Paskudny ortograf.

Babska logika rządzi!

Odpuszczam, więc nie wiem, o czym, ale to jest źle napisany tekst.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka