Istnieją noce, kiedy demony otrzymują pozwolenie na przebywanie w naszym świecie. Każdy je widzi, a powstrzymanie ich nie jest proste. Dzisiaj była jedna z takowych .
Leśny demon – Silvan – zdecydował, że tym razem również i on wykorzysta okazję.
– Córki lasu, przybądźcie tutaj! – zawołał, trzymając ręce w górze, które ukształtowane były z gałęzi. – Dokonajmy zemsty na ludziach. Tych, którzy zaśmiecają nasze domy, ścinają drzewa, żeby je wykorzystywać. Wzywam was, wszystkie lehtie. Pomóżcie mi dokonać tego, czego pragnę.
Lehtie przybywały z zakątków lasu. Wyglądały jak dziewczyny posiadające około szesnastu lat, ubrane w sukienki z liści. Miały małe, bose stopy. Nie wyglądały na wojowniczki. Bardziej przypominały wesołe dziewczęta, skore do zabawy. Kiedy zebrało się ich trzydzieści, Silvan się odezwał:
– Czy to już wszystkie z tego lasu? – powiedział, drapiąc się po mahoniowym policzku.
– Owszem – odpowiedział chór lehti.
***
Kierowali się w stronę miasta. Silvan z poważną miną nawet nie zwracał uwagi na to co robią istoty, które przywołał. Lehtie stroiły sobie nawzajem żarty. Jedna zdejmowała sukienkę drugiej, inna tworzyła na kilka sekund więzienie dla jednej z towarzyszek.
W końcu dotarli do miasta. Wiele wysokich budynków, a w nich palących się świateł. Ludzi na ulicy również nie brakowało, jednak nikt szczególnie nie zwracał na nich uwagi.
– Co jest do… -powiedział Silvan, a następnie podszedł do jednego z mężczyzn. – Dlaczego się mnie nie boisz?
– Nie mam czasu na żarty przebierańców -Odpowiedział nerwowo mężczyzna i poszedł dalej.
Demona lasu to rozwścieczyło i można było poznać to po jego twarzy. Ryknął tak głośno, że nagle wszystkie pojazdy się zatrzymały, a wszyscy ludzie stali patrząc na Silvana.
– Córki lasu… Do ataku! -wydał rozkaz, a sam przywołał ogromne drzewo, które powstało z ziemi.
Drzewo posiadało wielką dziurę, z której zaczęły wychodzić przeróżne zwierzęta: wilki, niedźwiedzie, dziki. Rozpoczęły biec w stronę ludzi, a Ci uciekali ile mieli sił w nogach oraz płucach.
Córki lasu dosiadły zwierząt, które im pasowały i zaczęły używać czarów. Pewien mężczyzna został wbity w ziemię i przemieniał się w drzewo. Nastolatka z długimi jedynkami stała się wiewiórką. Lehtie wpadały na różne pomysły i wykorzystywały je.
Czy ktokolwiek będzie w stanie naprawić ten chaos, który stworzyły leśne istoty?
***
Ludzie zamieniają się w zwierzęta, rośliny. Silvan głośno śmieje się z tego co się dzieje. Pragnie dokonać jeszcze więcej – chce, żeby las obrósł cały świat. Nagle poczuł zapach palonego drewna. Odwrócił się i zauważył, jak wielkie drzewo, które przywołał płonie.
– Kto to zrobił? Pokażcie się Ci, którzy chcecie poczuć mój gniew! – krzyknął szukając sprawców.
Do drzewa podeszli fyrki. Są to małe duchy ognia służące dla demona Fai. Byli okryci szatami ognistego koloru. W dłoniach fyrków nagle można było zauważyć jak powstają ogniste strzały. Rzucali je w drzewo, które zaczęło płonąć jeszcze większym ogniem, niż przedtem.
– Kto was tutaj przyprowadził? – spytał z pretensjami leśny demon.
– Ja ich przyprowadziłam – odezwał się kobiecy głos. – Któż inny mógł tego dokonać?
– Fai… Co Ty tu… Właściwie to nie mieszaj się, to nie Twoja sprawa. Dzisiejsza noc należy do mnie. Silvana, demona lasów! – W jego oczach można było dostrzec wściekłość.
Silvan przywołał spod ziemi gałęzie i obwiązał nimi ciało Fai. Demon ognia się wściekła. Jej oczy wyglądały jak dwie kule ognia. Wypuściła ze swojej skóry ogień, który spalił konary na popiół.
– Silvan, wiem, że nigdy nie byłeś poza lasem, dlatego daruję Ci ten wybryk. Teraz masz wszystko naprawić, inaczej będziemy musieli to załatwić w sposób inny, niż pokojowy – spokojnie zaproponowała mu Fai.
– Nie, chcę zdobyć ten świat za wszelką cenę. Nie przeszkodzisz mi w tym – odpowiedział. – Leśne córki, wzywam was ze wszystkich lasów. Przybądźcie do mnie, niech nasza zemsta tutaj się dokona.
Leśny demon stał przywołując legiony lehti, które przybywały tysiącami. Wszystkie stanęły w rzędzie za Silvanem.
Cholera, nie dam rady sama przeciwko nim. Jednak nie mam tyle mocy, by wezwać podobną liczbę fyrków. Muszę się bronić tyle ile dam radę. – pomyślała Fai.
Fyrki zaczęły cisnąć strzałami ognia w leśnego demona, oraz lehtie. Nie chcieli tego robić, jednak musieli. Wiedzieli, że jeśli nie obronią siebie, oraz swojej Pani to cały świat może ulec destrukcji. Fai niespodziewanie puściła ognistą strzałę, która w górze rozmnożyła się na kilka mniejszych.
– Dobrze wiem dlaczego to robisz – zaczęła monolog Fai. – Jesteś starym demonem tak samo jak wielu z nas. Jednak my ciągle jesteśmy obdarzeni takim samym szacunkiem przez ludzi jak kiedyś. Las w dzisiejszych czasach jest wykorzystywany. Nie myśl, że jestem ślepa, również to zauważyłam. Jednak to czego jesteś strażnikiem, przyczynia się pozytywnie w rozwój dla ludzi. Przypomnij sobie, co było chociażby tysiąc lat temu. Ludzie wybudowali Arkonę, świątynię dla swoich bogów. Pamiętasz z czego ją wybudowali? Właśnie z drewna. Nie cieszy Cię fakt, że wiele tworzysz, a nie tak jak ja, wiele niszczysz?
– Może i masz rację, jednak zabijają moje kochane drzewa dla swoich potrzeb. Zabijają je, żeby pozyskiwać rzeczy, które nie są im koniecznie potrzebne do życia – przedstawił swój argument Silvan.
– Jednak potrzebują drzew, żeby mogli się rozwijać. Kiedyś my oboje byliśmy potrzebni dla pierwszych ludzi. Używali drewna, oraz ognia, żeby móc stworzyć światło podczas nocy. Pamiętam jak wtedy się uśmiechałeś, że ludzie wpadli na taki świetny pomysł. Stałeś się tak bardzo zazdrosny, że ktoś inny również korzysta z tego, co dla Ciebie jest ważne? – Z jej wzroku można było wyczytać współczucie, oraz chęć pomocy.
– Nie jest to istotne. Nie próbuj mi robić prania mózgu! – odpowiedział zdenerwowany.
– W takim razie nie możemy załatwić tego ugodowo? Przykro mi Silvanie. – Nastała chwila ciszy.
Niedaleko można było dostrzec trzy inne demony. Szły w kierunku dwóch demonów, które razem prowadziły rozmowę.
– Zauważyliśmy strzałę ognia w powietrzu dlatego przybyliśmy. Czyżby Silvan nie zgadzał się z naszą umową? – zapytał demon wody, Vesin.
– Owszem, czy robimy to na co się umawialiśmy, jeśli nie pójdzie po naszej myśli? – spytała Fai.
– Niestety, musimy – odpowiedział demon powietrza, Lofte.
– Co Ty sądzisz na ten temat, Lok? – spytała Fai.
Lok, demon ziemi tylko skinął głową.
Demony odsunęły się od Silvana, każdy o 10 metrów. Na północy stanął Loke, na wschodzie Fai, na południu Vesin, a na zachodzie Lofte. Wznieśli ręce w górę i zaczęli rytuał.
– Z ziemi powstałeś i teraz w niej zostaniesz do swego końca – rozpoczął Lok.
– Ogień spala drewno, tak samo będzie tym razem – kontynuowała Fai.
– Woda ugasi ogień, byś nie mógł szybko przestać cierpieć – ciągnął Vesin.
– Wiatr zmiecie Cię stąd do Twoich krain. – kończył rytuał Lofte.
– Odejdź! – krzyknęły wszystkie cztery demony.
Po Silvanie nie było ani śladu. Nie miał możliwości być w innych krainach, niż tych, których był strażnikiem. Mógł poruszać się jedynie po lasach.
Lehtie wróciły do swoich lasów, niektóre zdecydowały spędzić czas z fyrkami.
Nadchodził już ranek, dlatego demony jak i ich sługi musiały wracać do swoich krain wyczekując kolejnej nocy, kiedy się spotkają.