- Opowiadanie: Staruch - Kurs na lotnisko

Kurs na lotnisko

Ponieważ nierozważnie odezwałem się w wątku konkursowym, przedstawiam wynik swoich trudów :). Ostrzegam – to dopiero drugie opowiadanie, które napisałem!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Kurs na lotnisko

Nie całkiem już młody człowiek z impetem wypadł zza szklanych drzwi instytutu. Podbiegł do krawężnika, szarpiąc się z zapięciem skórzanej teczki, do której schował wcześniej kartę magnetyczną. Przystanął na chodniku, podniósł rękę i z odrazą spojrzał na kałuże opalizujące w blasku zachodzącego słońca. Taksówka niemal bezszelestnie zbliżyła się do chodnika, z lekka tylko bełtając wodę zebraną przy krawężniku, nie rozbryzgując jej na wszystkie strony. „Fachura” – z uznaniem pomyślał pasażer, sadowiąc się na tylnej kanapie pojazdu.

– Dokąd? – zabrzmiał, a właściwie zahuczał, basowy głos taksówkarza.

– Na lotnisko. O dwudziestej mam samolot do stolicy. Zdążymy?

– Się zobaczy – padła zdawkowa odpowiedź.

Za oknem z przyzwoitą prędkością zaczęły przesuwać się wieżowce centrum. W taksówce zapadła cisza, przerywana tylko dźwiękami odległych klaksonów i syren.

– A dokąd się szanownemu panu tak śpieszy?

– Cco?? – wyrwało się z ust pasażera, najwidoczniej wytrąconego z głębokiego zamyślenia.

– Pytałem, dokąd się szanownemu panu tak śpieszy? A przy okazji – jak się do pana zwracać? Droga długa, milczeć niezręcznie, może pogawędzimy? A jak już rozmawiać, to przecież nie tak bezosobowo…

– Eeee, Patel. Doktor Patel. A do pana jak się zwracać?

– Do mnie? – Patelowi wydawało się, że w głosie kierowcy wychwycił nutkę, nuteczkę ironii. – A niech pan mówi… Kuczer. Taak, myślę, że tak będzie odpowiednio – Kuczer.

– To o czym chciałby pan porozmawiać? – doktor rozsiadł się wygodniej. – O pogodzie? O sporcie?

Coś chrupnęło znienacka pod kołami, samochód lekko podskoczył.

– Co to było? – zaniepokoił się uczony. Odwrócił głowę, ale przez tylną szybę dostrzegł tylko czerwoną, szybko się oddalającą, plamę na asfalcie.

– Eee, nic. Jeżyk. Tu obok jest mały park, to się zagnieździły. Przechodził przez jezdnię w miejscu niedozwolonym. Collateral damage, jak to mówią w filmach.

– Pogoda? Sport? – kontynuował wątek taksówkarz. – To dobre dla pospólstwa. A pan to przecież intelektualna elita, jak mniemam. – Tym razem pasażer usłyszał (jeśli to w ogóle można dosłyszeć – przemknęła przez głowę uczonego przelotna myśl) w głosie kierowcy… wyraźne mrugnięcie okiem?! – Mnie na przykład bardzo interesuje, co pan tam, panie doktorze, tak ściska w tej teczce?

– W tej? – bezmyślnie powtórzył Patel, gwałtownie przyciskając ją do piersi. – Nic… nic takiego!

Z tonu głosu i nerwowego przełykania śliny można było odnieść wrażenie, że to nie do końca prawda.

– Panie doktorze, kogo pan chce zbyć? Kuczera? – zadudnił śmiech z fotela kierowcy. – Może to jednak coś o atypowym oddziaływaniu pola Higgsa na nukleony, co?

Na czoło Patela wystąpiły drobne kropelki potu.

– Skąd… Skąd pan to wie? – wykrztusił.

– Spokojnie, doktorze, spokojnie. Jeśli z biura najsławniejszego w kraju instytutu zajmującego się fizyką kwantową, wybiega uczony publikujący ostatnio w „Physical Review” o bozonach Higgsa, to nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by wiedzieć, co pan tam może tulić.

Kropelki potu zaczęły łączyć się w drobniutkie strużki na czole uczonego.

– Ale… ale, panie Kuczer, skąd pan wie o atypowym??

Kierowca jakby nie dosłyszał pytania.

– A, jeśli wolno zapytać, jakie pan ma dalsze plany związane z… odkryciem?

– Z odkryciem??

– No to już chyba sobie wyjaśniliśmy – w głosie Kuczera zabrzmiała przygana. – Nie każdy taksówkarz jest głupi jak but, są tacy, którzy potrafią dodać dwa do dwóch. Niektórzy kierowcy, zamiast oglądać boks czy słuchać folku, wolą poczytać o najnowszych odkryciach w fizyce. No to – jakie pan ma dalsze plany?

– Plany? – udał zdziwionego naukowiec.

– Przecież da się pana odkrycie chyba jakoś wykorzystać? No nie wiem, na przykład jako podstawę teoretyczną wynalezienia antygrawitacji, napędu bezodpadowego albo jako ekologiczne źródło energii? Sam pan coś takiego sugerował w tym artykule.

– To nie ja. Te dyrdymały dopisał mój, hm, opiekun naukowy – z przekąsem mruknął Patel. - Nie zastanawiałem się nad tym jeszcze w szczegółach…

– To do czego ono może posłużyć? – w głosie kierowcy zabrzmiała niekłamana ciekawość.

– Na razie to tajemnica. I do tego bardzo ściśle strzeżona. Ale moje zapiski nic panu nie pomogą, jeśliby chciał je pan sprzedać obcemu wywiadowi – Patel zaniepokoił się nagle. – Najważniejsze punkty mam w głowie.

– W głowie, taaaak… Ciekawe, co pan tam właściwie ma – w basowym głosie wyraźnie pobrzmiewało szyderstwo. – Na co pan liczy? I – co będzie dalej?

– Będę sławny i bogaty – odburknął rozeźlony naukowiec. – No, Nobla właściwie mam w kieszeni!

– Nobla, powiada pan. A zastanawiał się pan czasem, jakie mogą być skutki pana odkrycia? Poza czysto teoretycznymi, naukowymi?

– Nie. A właściwie… tak. Ale… to bez znaczenia… – plątał się Patel. – W końcu – to nie moja sprawa – wypalił.

– Nie pana… – powtórzył Kuczer – hm, może i nie pana…

Kierowca zamilkł, zatopiony w myślach.

Za oknami coraz szybciej znikały wieżowce, ustępując miejsca samotnym blokom, halom przemysłowym i licznym domkom jednorodzinnym, lśniącym krwawoczerwono w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.

– A wie pan, kto już w moim wehikule jeździł? – znienacka odezwał się Kuczer, nuta dumy wyraźnie dźwięczała w słowach rozbrzmiewających w taksówce. – Same tuzy – Berthold Schwarz, Hiram Maxim, Wernher von Braun, Robert Oppenheimer. Wyobraź pan sobie! Tu, gdzie siedzi pan teraz, doktorze!

Myśli poczęły szaleńczo wirować w głowie uczonego. „Skąd ja znam te nazwiska?? Przecież… przecież to chyba nie TEN Oppenheimer? To już tyle lat. A reszta? Jakbym gdzieś już je słyszał, ale gdzie?” Nagle drgnął. Ale Schwarz?? To by musiało być…

– Tak panie Patel. To było baaardzo dawno temu! Ale przecież nieważne, czy to fiakier, riksza czy taksówka, czy to furman, woźnica, kierowca czy kuczer jak ja. Liczy się tylko to, że dojedziemy na lotnisko przed czasem, nieprawdaż?

Patel wpatrywał się intensywnie w lusterko wsteczne, ze wszystkich sił pragnąc zobaczyć swego interlokutora. Ale czy to lusterko było źle ustawione, czy też zamglone ze starości, dostrzegał w nim tylko kompletną szarość.

Koniec

Komentarze

Czytało się ciekawie. Czasami jakieś karkołomne konstrukcje w stylu

tym razem pasażer usłyszał (jeśli to w ogóle można dosłyszeć – przemknęła przez głowę uczonego przelotna myśl) w głosie kierowcy… wyraźne mrugnięcie okiem?!

Innym razem niepotrzebne bibeloty nie wnoszące nic do akcji, w stylu przejechanego jeżyka… nie mam pojęcia po co to było, skoro nie miało późniejszego rozwinięcia.

Pomysł dość oklepany, ale nie nudziłem się – całkiem niezłe wykonanie.

Zakończenie mało przejrzyste… taka właśnie “kompletna szarość” mnie spowiła wink. Przydałoby się bardziej klarowne wyjaśnienie (nie znaczy to, że wprost – po prostu bardziej klarownie) – o co chodziło.

Ogólnie: pozytywnie z mojej strony

Moim skromnym zdaniem to powinno wyglądać tak (jak fachman jakiś jest pewien, że się mylę, to niech poprawi):

 

– Pogoda? Sport? – kontynuował wątek taksówkarz(+.)Tto dobre dla pospólstwa. A pan to przecież intelektualna elita, jak mniemam(+.)Ttym razem pasażer usłyszał (jeśli to w ogóle można dosłyszeć – przemknęła przez głowę uczonego przelotna myśl) w głosie kierowcy… wyraźne mrugnięcie okiem?!. (wykrzyknik i pytajnik nie mają dla mnie uzasadnienia) – Mnie na przykład bardzo interesuje, co pan tam, panie doktorze, tak ściska w tej teczce?

 

Ciekawy ten furman :) Przyznam, że wzbudził mój niepokój i spodziewałam się czegoś mrocznego. Jednak zakończenie jest dla mnie zbyt tajemnicze, nie umiem wyciągnąć z tego spotkania żadnych wniosków. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Podobał mi się ten szorcik. Interpunkcja mogłaby być lepsza, ale nie przeszkadza aż tak. Kuczer wydaje się być bystrzejszy od swojego klienta, rzuca ciekawymi nazwiskami pasażerów i nic nie wyjaśnia. Ale to dobrze. Niedopowiedzenia nadały tej historii smaczku.

Pozdrawiam!

Nie za bardzo rozumiem co robi ten kierowca/woźnica. Wiezie ludzi, których odkrycia mogą spowodować masowy mord – i co z tego? Czy to na tyle odpowiedzialna fucha, że należy mu się nieśmiertelność?

O wiele bardziej sensownie byłoby, jeśli już kiedyś przewoził te osoby, a obecnie próbuje kolejne powstrzymywać od ujawniania niebezpiecznych odkryć. 

Doktor zdał mi się dość rozkojarzony, jak przystało na uczonego, za to Kuczer mógł błysnąć, co w pełni mu się to udało.

Całkiem satysfakcjonujące opowiadanie. ;-)

 

Tak­sów­ka nie­mal bez­sze­lest­nie zbli­ży­ła się do kra­wę­dzi drogi, z lekka tylko beł­ta­jąc wodę ze­bra­ną przy kra­węż­ni­ku… – Nie brzmi to najlepiej.

Ponieważ rzecz dzieje się w mieście, proponuję: Tak­sów­ka nie­mal bez­sze­lest­nie zbli­ży­ła się chodnika

 

sa­do­wiąc się na tyl­nej ka­na­pie po­jaz­du. – Czy trzeba to zaznaczać, szczególnie że niebawem dowiadujemy się, że kierowca zajmuje fotel.

Czy bywają jeszcze auta mające przednie kanapy? Pamiętam, że dawno temu stare warszawy miały, ale teraz to już chyba nie.

 

dok­tor roz­siadł się wy­god­niej na tyl­nym sie­dze­niu. – Wiemy już, że doktor zajmuje tylne siedzenie. Może wystarczy: …dok­tor roz­siadł się wy­god­niej.

 

z prze­ką­sem mruk­nął Patel. - Nie za­sta­na­wia­łem się… – Zamiast dywizu powinna być półpauza.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chyba trochę trema Cię zjadła, Staruchu ;)

Szorcik napisany w niezłym stylu, z zalążkiem ciekawej fabuły… Szkoda, że tak skrótowo i tyle niedopowiedzeń ;) Niemniej, przypadło mi do gustu.

Na początku wkradła się nieco za duża drobiazgowość w opisywaniu poczynań doktora, ale później się wyraźnie rozkręciłeś. Postać taksówkarza – frapująca. Dobrze spełnia założenia konkursu, umiejscawiając się w osi fabuły.

 

Tyle ode mnie, na koniec kilka uwag:

Nie całkiem już młody człowiek z impetem wypadł ze szklanych drzwi instytutu.

“Ze szklanych drzwi”? Czyli rozumiem – z innego wymiaru? :D Zamień może na: “zza szklanych drzwi”.

Cco?? – wyrwało się z ust pasażera,

Zapis dwóch znaków zapytania (jak i wykrzykników) jest raczej błędny. Winien być pojedynczy znak, w WYJĄTKOWYCH sytuacjach trzy :) “Cco” zapisałbym raczej jako “C-co”…

– Plany? – udał zdziwionego naukowiec.

“Udał” z wielkiej litery. Zajrzyj tutaj. Podobne błędy pojawiają się jeszcze raz czy dwa… Inna sprawa, że w dialogach nadużywasz nieco półpauzy. Czasem miałem wątpliwość, czy zaznaczasz w ten sposób dygresję mówiącego, czy przechodzisz do narracji.

Ciekawe[,+] co pan tam właściwie ma

Przecinek.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Podobało się, choć pozostawiło pewien niedosyt. Nie potrafię wyciągnąć innego wniosku poza tym, że jak już dokonałeś przełomowego odkrycia, to nie wsiadaj do taksówki :(

 

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

. Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Ciekawy pomysł, spodobało mi się. Wprawdzie dwóch pasażerów musiałam wyguglać, ale uznajmy to za walor edukacyjny.

Nie obraziłabym się jednak, gdybyś dorzucił trochę informacji. Co kuczer robił z pasażerami? Chyba jednak nic złego, skoro i doktor o nich słyszał, nie zniknęli po cichutku wraz z wynalazkami.

– Plany? – udał zdziwionego naukowiec.

“Udał” z wielkiej litery. Zajrzyj tutaj. Podobne błędy pojawiają się jeszcze raz czy dwa… Inna sprawa, że w dialogach nadużywasz nieco półpauzy. Czasem miałem wątpliwość, czy zaznaczasz w ten sposób dygresję mówiącego, czy przechodzisz do narracji.

A według mnie małą, tak jak teraz. On udawał, mówiąc. Paszczowo udawał.

Babska logika rządzi!

A mnie się podobają niedomówienia. Lubię, jak kończy się szarością, bo pozwala nam na dowolną interpretację i przypuszczalnie wiadome zakończenie tej podróży. Pozwoliłabym sobie jedynie na rozwinięcie, bo dodając te 2-3 tysiące znaków, może wyszedłby jeszcze lepszy klimat.:)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

A widzisz, Finklo – ja wyobrażałem sobie, że powiedział, po czym zrobił głupią minę i wzruszył ramionami. Czyli tak półpaszczowo ;)

Niemniej uznaję Twój autorytet, niezaprzeczalnie większy od mojego. W sumie – nadgorliwość gorsza od faszyzmu, niech więc Autor ma trochę wolności :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Ależ ja nie mam żadnego autorytetu. Tylko “udał” nie różni się jakoś specjalnie od “zademonstrował/ odegrał/ wyraził…”. A wszelkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskar autora. ;-)

Babska logika rządzi!

Dobra, dobra! Przyznaję Ci rację, choć co do tego poniższego…

– To do czego ono może posłużyć? – w głosie kierowcy zabrzmiała niekłamana ciekawość.

…wciąż mam wątpliwości ;P

 

Ależ masz autorytet i koniec dyskusji! :D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Dzięki za tak liczny odzew

A teraz – do rzeczy.

@śniąca – poprawiłem, dzięki. Wykrzyknik i pytajnik zostawiam, bo miały być przejawem zaskoczenia i zdumienia, że jest w stanie wychwycić takie niuanse słuchem.

@reg – chodnik poprawiłem (choć specjalnie go tu nie użyłem, żeby „chodnika” nie powtarzać w zdaniach następujących po sobie), tylne siedzenie poprawiłem, dywiz poprawiłem. Z ciekawości: gdzie napisałem, że kierowca zajmuje fotel? A to, że Patel usiadł z tyłu, jest o tyle istotne, że nie mógł przyglądać się twarzy rozmówcy.  Z ciekawości sprawdziłem: „tylnej kanapy” używa się powszechnie (acz być może nie całkiem poprawnie) nawet w rozmowach o współczesnych wozach. Tak mówi się np. na forum BMW. A na swoje usprawiedliwienie powiem, że choć starałem się nie sugerować kraju, w którym dzieje się akcja, to podświadomie widziałem wielkiego amerykańskiego krążownika szos, a one mają kanapy z przodu i z tyłu.

@Count – „zza” poprawiłem. Z ilością znaków zapytania – tu nie wiem. Dla mnie ich ilość świadczy o „stopniu zdumienia” pytającego. Jeden pytajnik – normalne pytanie, dwa – duże zdziwienie, trzy – ogromne zaskoczenie. Czy tak jest? Nie wiem, ale na razie zostawię. Zostawię również „cco”, bo jakoś wydaje mi się… ładniejsze niż „c-co”. „Uda” – uważam, że jest w porządku.

 

A teraz @ do wszystkich czytających, gadka w stylu – „co poeta miał na myśli..”, choć wydawało mi się, że dosyć łopatologicznie przedstawiłem o co mi chodzi.

Najpierw nazwiska:

– Berthold Schwarz – legendarny niemiecki alchemik z XIV wieku, wynalazca prochu czarnego (przynajmniej w naszej części świata);

– Hiram Maxim (1840-1916) – wynalazca m.in. karabinu maszynowego;

– Wernher von Braun (1912-1977) – niemiecki wynalazca i konstruktor, znany głównie z zaprojektowania rakiet V-2 i Saturn V;

– Robert Oppenheimer – (1904-1957) – znany jako „ojciec” amerykańskiej bomby atomowej.

Te nazwiska jasno sugerują, że Patel coś wynalazł. Sugerowałem, że to coś związanego z antygrawitacją i nie ma zastosowania pokojowego. Ergo – broń, w połączeniu z nazwiskami innych pasażerów – zabójcza.

W takim razie – kim jest Kuczer? Z zestawu nazwisk wywnioskować można, że czas nie stanowi dla niego problemu. Ale jest tylko i wyłącznie obserwatorem. Nie przekonuje Patela do zrezygnowania z wynalazku czy niestosowania go. Chce tylko wiedzieć, czy Patel zdaje sobie sprawę z konsekwencji swojego wynalazku. Już po napisaniu szorcika, stworzyłem trzy teorie, kim mógłby być Kuczer. Ale nie będę wam psuł zabawy smiley.

Zauważmy, że taksówka jedzie coraz szybciej. Nie wiadomo po co, chce przyjechać na lotnisko przed czasem. Co mogłaby symbolizować? Albo podróż nią? I tutaj pomocny byłby jeżyk, jako potwierdzenie tezy „nie szkoda róż, gdy płonie las”.

Z didaskaliów – wyobraziłem sobie, że Kuczer mówi głosem Ludwika Benoit.

Ufff, to tyle z mojego punktu widzenia. Dziękuję wszystkim, którym chciało się pochylić nad moim opowiadaniem.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzięki za wyjaśnienia, choć szkoda, że nie ująłeś ich w jakiś sposób w tekście. Żadnego z podanych nazwisk nie kojarzę – bo i niby skąd miałbym ich kojarzyć. A zatem czytając poprzestałem tylko na tym, że to ktoś tam wielki, ale kto? Tego Autor nie podał, więc Autor powinien mieć pretensje do siebie.

Sens rozmowy Kuczera, ktory podajesz teraz w komentarzu jest nawet fajny, szkoda tylko, że nie sposób było wyłapać go w opowiadaniu. A zatem może warto przerobić ten tekst przed zakończeniem konkursu? Bo jak widzę, to chyba nikt z komentujących nie domyślił się takiej roli Kuczera.

Przejechany jeżyk i róże… no tylko kolce mi się zgadzają, a cała reszta była niestety opisana w sposób, który bynajmniej nie naprowadził mnie na przesłanie stojące za jeżykiem (i chyba nie tylko mnie).

Jest jeszcze czas, więc może warto spróbować trochę doszlifować tekst?

Oppenheimera kojarzę. O karabinach Maxima też słyszałam.

Tylko obserwator, powiadasz? I trochę głos sumienia? Niewdzięczna rola.

Babska logika rządzi!

Widzisz Finklo? I wyszło teraz, kto tu z nas jest pokojowo, a kto bojowo nastawiony wink

Oj tam, oj tam. To tylko wywiad. Jeśli chodzi o broń palną, to trzymałam w łapach łuk. Tak coś ze dwa lata temu… Ale nazwiska wynalazcy nie znam. ;-)

Babska logika rządzi!

Z ciekawości: gdzie napisałem, że kierowca zajmuje fotel?

Ano, Staruchu, napisałeś o tym tutaj:

– Panie doktorze, kogo pan chce zbyć? Kuczera? – zadudnił śmiech z fotela kierowcy. – Może to jednak coś o atypowym oddziaływaniu pola Higgsa na nukleony, co?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@ Gostomysł. – muszę się nie zgodzić, gdyż w komentarzu powyżej już pisałem jak odebrałem Kuczera i raczej domyśliłem się co autor miał na myśli w tym względzie. Nie podoba mi się tylko jego bierna postawa :P

@reg – a rzeczywiście, dzięki. Nawet nie zauważyłem. Nie każdy jest tak spostrzegawczy jak bogini wink. Ale wydaje mi się, że to nie przeszkadza. A jak pisałem, ważne dla mnie było żeby zaznaczyć, że Patel siada z tyłu.

@Gostomysł – wydawało mi się, że napisałem to nawet zbyt “łopatologicznie”. Nazwiska przynajmniej Oppenheimera i von Brauna zdawały się aż nadto znane. Ale zmieniał już nie będę, ewentualnie zastosuję się w przyszłych tekstach (o ile takie powstaną).

@Finkla – głos sumienia? W jednej wersji – tak. W innej – to może być tylko beznamiętny obserwator, dla którego liczy się tylko kto i jak, a nie skutki. A w trzeciej – może to opiekun Patela, dbający by realizacja jego śmiercionośnego pomysłu nie została zakłócona?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Oczywiście, Staruchu, nie przeszkadza w niczym, dla mnie wszystko jest jasne. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trzecia opcja brzmi najciekawiej. Ale wtedy chyba nie dopytywałby się o skutki?

Babska logika rządzi!

@Natan – oki, w takim razie wyłączam Twoją osobę z mojego oglądu sytuacji.

@ Finkla 

Jeśli chodzi o broń palną, to trzymałam w łapach łuk. Ale nazwiska wynalazcy nie znam. ;-)

A nazwisko ŁUKASIEWICZ nic Ci  nie mówi?

@ Staruch

ewentualnie zastosuję się w przyszłych tekstach (o ile takie powstaną).

Liczę, że tak!

Krótkie, ale zmyślnie napisane. Profesor wydał mi się trochę rozkojarzony, ale chyba stało się tak przez to, że zaskoczyła go forma rozmowy z kuczerem. Próba uświadomienia profesora, że nie myśli, czy odkrycie może mieć negatywne skutki i tym samym że naukowiec mógłby zrezygnować z nagrody Nobla, wydała mi się idealistyczna.

Coś mówiło, ale nie pomyślałam, że to Łukasiewicz… Ba, byłam przekonana, że on żył długo po tym jak łuki zostały wyparte przez kusze. Jak to człowiek bywa omylny. ;-)

Babska logika rządzi!

Fajne, zaintrygowało i wciągło. Jak dla mnie trochę za mało tła w stosunku do dialogu. Słyszę głosy, ale nie widzę rozmówców (no dobra jeden jest niewidzialny, ale o Patelu chciałbym wiedzieć coś więcej). Dlatego scena z jeżykiem, choć niby zbędna, mi się podobała – coś się działo i do tego zacząłem się bać kierowcy.

Jeżeli rzecz dzieje się w kraju niepolskojęzycznym to “kuczer” jako niby-nazwisko byłoby lepiej zapisać “Kutcher” a dopiero w ostatniej wypowiedzi nadać mu pisownię właściwą dla profesji.

Co do wcześniejszych pasażerów rozpoznałem tylko Oppenheimera i Schwarza, ale wystarczyło. Bardzo lubię niedomówienia, ale uważam, że tu Autorze dałeś nam za mało. Mamy wynalazek, który może być wykorzystany jako broń ale może też służyć innym celom. I nie wiem czy kuczer namawia do złego, czy sugeruje zaprzestanie badań. Wybrałeś opcję bezpieczną: obserwuje i nic. No i trochę zmarnowałeś potencjał.

Przeczytane.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Lubię takie klimaty (może dlatego, że to już się zbliża jedna trzecia życia, jak siedzę na uczelni?). Podobało mi się, krótko, zgrabnie i treściwie. A nawet lekko metafizycznie, z zaszczepieniem przemyśleń natury ontologicznej. Klikam.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

@Finkla – nawet jeśli zależy mu na sianiu śmierci, to może jest po prostu ciekawy? Czy Patel jest  na tyle głupi, że lekceważy skutki wykorzystania wynalazku i zależy mu tylko na Noblu, czy jest paskudnie obojętny, a może z gruntu zły? Czyż nie chcemy poznać motywacji innych ludzi?

@Blackburn – zauważ, że nikt nie namawia doktora do rezygnacji z Nobla.  Jak napisałem powyżej – Kuczer chce tylko poznać motywację Patela.

@cobold – tła jest mało, bo taki był zamysł! To nie jest opowiadanie realistyczne, a jedynie przedstawienie pewnej myśli czy metafory i temu służy cały tekst. Dlatego każda “niedialogowa” część ma swoje znaczenie (może za wyjątkiem introdukcyjnego początku).  Kuczer (BTW: dziękuję Ajzan i gravel za wyzwanie, ciężko było coś “upleść” w temacie furmana :)) znalazł się w tekście jako uosobienie pewnej idei. Ponieważ porozumiewamy się w języku polskim – jest Kuczer.  Gdyby to był niemiecki – byłby Kutscher, w angielskim – Carter itp. I nie uważam że dałem mało. Dałem tyle, ile chciałem dać. Osobiście lubię opowiadania zmuszające choć trochę do myślenia i taka była myśl przewodnia tego tekstu. Opisałem ramy, a Ty, czytelniku, wypełnij je treścią po swojemu. Ja tylko sugerowałem pewne możliwości.

@naz – takie trudne słowa wink. A tak serio – wielkie dzięki! O taki odbiór mi chodziło. Po twoim komentarzu poczułem się spełniony – taki był cel tego szorta!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wydaje mi się, że trudno rozstrzygać cokolwiek na temat Patela, nie znając tła. Taki Oppenheimer był, jak sądzę, mocno motywowany ideologicznie. Nie wiem, czy coś by wyszło bez Einsteina. A ten już z pewnością miał powody, żeby opowiedzieć się po jednej ze stron konfliktu. Ostro chłopaki pojechali, ale w realiach ich czasów – potrafię zrozumieć.

Babska logika rządzi!

Bardzo dobry tekst. Czyta się płynnie, nie jest schematyczny (mimo wykorzystywania schematycznej sceny), może niezbyt zaskakujący, ale czyta się z zainteresowaniem do samego końca. Jedyne, do czego można się przyczepić, to ostatni akapit – przy czym, gdyby nie ostatnie jego słowa, nie byłoby się do czego przyczepić :)

nie da rady

Staruch – rezygnacja z Nobla, o której pisałem, to skrót myślowy. No ale, mimo że pole interpretacji tekstu jest szerokie, możliwe że nie trafiłem. 

 

Edek: Przeczytałem teraz Twój, Staruchu, komentarz i widzę, napisałeś, że kuczerowi nie chodziło o przekonanie profesora, żeby zrezygnował z odkrycia. No cóż, mnie taki wniosek się nasunął, staram się  (choć nie zawsze to wychodzi ;) nie czytać komentarzy przed opisaniem swoich wrażeń z lektury.

Bardzo fajne! Scena typowa, że hej, ale udało Ci się z niej stworzyć całkiem przyjemną opowieść. 

Nie do końca rozumiem zakończenie, ten kierowca to kto? Śmierć? Duch? Rozumiem, że czytelnik ma za zadanie samemu dopowiedzieć się sobie właściwe zakończenie, ale tutaj pole do popisu dla wyobraźni jest na tyle duże, że wprowadza (według mnie) niepotrzebny chaos.

Poza tym, serio, całkiem udany szort :)

Kuba Pawełek

I tylko Kuczer zna nazwiska tych, którzy się w ostatniej chwili powstrzymali przed ogłoszeniem swoich odkryć. Na jak długo i kto ich zastąpił?

Swoją drogą, czytając byłem głową w Polsce. Jakoś mi te wieżowce szwankowały, ale w końcu to przyszłość mogła być, więc wątpliwości poszły się przewietrzyć. I stąd w pierwszej chwili obawiałem się zakończenia w stylu: “no tak, to dlatego nie-Polacy odnoszą sukcesy, bo my-Polacy zawsze (jasne!) sobie poszerzamy perspektywę i w obawie przed negatywnymi konsekwencjami rezygnujemy…”

Jeżyk potrzebny. Żal, ale wręcz niezbędny.

Zdaję sobie sprawę, że opisałem dość oklepane tematy, ale starałem się to zrobić na tyle niebanalnie, na ile było mnie stać. Stąd i takie zakończenie, @zapomnialemhasla i @Kuba Pawełek. Zależało mi na tym, żeby każdy sobie podpiął pod opisaną formę własną treść. A czy to śmierć, duch czy podróżnik w czasie – wybór należy do czytelnika. Aczkolwiek takie tropy mnie również przychodziły na myśl podczas pisania. Ale nie chciałem któregoś wyróżniać i bezpośrednio wskazywać.

@Lissan al-Gaib – a kto się powstrzymał przed ogłoszeniem odkryć? Kuczer do tego nie namawia i nie wydaje mi się, żeby w ogóle rozmowa z kimkolwiek miała wpływ na naukowca upojonego własnym odkryciem (bez względu na jego skutki, niestety).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Rozmowa zakończona prośbą “nie niszcz moich kół” jakiś tam wpływ miała. ;-)

Babska logika rządzi!

Trudno to nazwać rozmowąsmiley. Archimedes kompletnie nie zwrócił na żołnierza uwagi – co się dla niego skończyło jak skończyło.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A gdyby zwrócił, gdyby odzywał się sensowniej – czy to by coś zmieniło?

Babska logika rządzi!

Oczywiście, że nie. Właśnie potwierdziłaś moje zdanie – naukowca skupionego na własnym odkryciu nic nie jest w stanie poruszyć. Ani legionista, ani Kuczer… 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Chodziło mi raczej o skutki dla Archimedesa, świata i nauki.

Ale zgodzę się, że naukowiec na tropie to jakiś inny gatunek.

Babska logika rządzi!

@Staruch @Finkla – może tak, może nie. Może nie od razu. Może po prostu jest zasianiem ziarna lub machnięciem motylim skrzydełkiem. Widać jakoś mam bardziej optymistyczny obraz ludzi w głowie, przynajmniej w tym momencie… ;)

Ale co może tak może nie? Rozmowa geniusza z żołdakiem to dla mnie raczej zasiewy w piaskownicy i wypuszczanie motylków w próżnię. :-/

Babska logika rządzi!

@Finkla Chyba mamy inne obrazki w głowach (obrazki Kuczera i naukowców). Dla mnie ROZMOWA, nawet taka prawie zwykła, jak w taksówce, MOŻE coś zmienić. NIE musi. Na chwilę załóżmy, że coś zmieniła, chociaż Kuczer nie ma takich intencji, ale załóżmy, że jednak, to tylko Kuczer (i sam naukowiec)by wiedział, że ktoś czegoś nie opublikował. Świat, czyli my też, byśmy o tym nie wiedzieli. I tyle. Nie ma o czym rozmawiać, bo nie wiemy o czym, bo tego nie było i nie ma (lub spoczywa w jakimś tajnym magazynie w Strefie 51 i też o tym nie wiemy). W każdym razie, nie jest mi po drodze z ideą, że zachowanie człowieka (nieważne czy żołdaka, czy geniusza) jest determinowane wyłącznie przez emocje i zwierzęce instynkty.

Chyba że rozmawiamy o czymś innym :/ wtedy poproszę o koło ratunkowe lub możliwość wykonania telefonu do przyjaciela…

Możliwość zmiany istnieje zawsze. Jej prawdopodobieństwo i zakres to inna sprawa. Może przyspieszyć czy opóźnić publikację – diabli wiedzą, jakimi drogami chadzają skojarzenia.

Ale kuczer z tekstu chyba nie wywarł dużego wpływu na przewożonych odkrywców, bo przecież czegoś dokonali i ciocia Wiki o nich słyszała. Chyba że to kierowca naprowadzał naukowców na właściwy trop – taka szansa też istnieje.

A dzwoń, do kogo chcesz. ;-) Acz fakt, że temat rozmowy słabo zdefiniowany.

Babska logika rządzi!

Witaj :) Dobry tekst z mglistym zakończeniem pozostawia czytelnika z rozważaniami a więc zapewnia coś więcej niż przeczytaj i zapomnij. Jestem na tak :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzięki, Mytrix :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Przyzwoity szorcik. Szkoda tylko, że trochę błędów w zapisie dialogów i te rażące podwójne znaki zapytania. I nie rozumiem, po co wzmianka o rozjechanym jeżyku. Ale masz plusa za zakończenie z tą szarością w lusterku :)

Othersun – cieszę się, że się podobało.

Miło by było, gdybyś wskazał błędy w dialogach – poprawię. O podwójnych znakach zapytania pisałem wcześniej – taką przyjąłem konwencję. A jeżyk jest, wbrew pozorom, bardzo ważny smiley.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

“– Eee, nic. Jeżyk. Tu obok jest mały park, to się zagnieździły. Przechodził przez jezdnię w miejscu niedozwolonym. Collateral damage, jak to mówią w filmach.

– Pogoda? Sport? – kontynuował wątek taksówkarz. – To dobre dla pospólstwa. A pan to przecież intelektualna elita, jak mniemam, – tym razem pasażer usłyszał (jeśli to w ogóle można dosłyszeć – przemknęła przez głowę uczonego przelotna myśl) w głosie kierowcy… wyraźne mrugnięcie okiem?! – Mnie na przykład bardzo interesuje, co pan tam, panie doktorze, tak ściska w tej teczce?” – cały ten fragment najeżony błędami. Śniąca już ci wskazała, ale nie poprawiłeś. Więc tak w skrócie. Masz wypowiedź taksówkarza o jeżyku. A potem od nowej linijki znowu mówi taksówkarz. Tak się zazwyczaj nie robi. Wypowiedź jednej postaci w jednym akapicie. Poza tym przecinek za “mniemam”… Rozejrzyj się po portalu, gdzieś jest poradnik zapisu dialogów. Ale nie wierzę, że jak się dużo czyta, to się tego nie załapie. Tylko trzeba zwrócić uwagę. Kropki, duże litery, znaki zapytania. 

Dzięki, othersun. Myślałem, że poprawiłem wszystko, ale rzeczywiście, umknął mi jeden przecinek.

“Więc tak w skrócie. Od nowej linijki mówi taksówkarz. Tak się  zazwyczaj nie robi”. Zazwyczaj nie zaczyna się też zdania od “więc” wink.  A że tak się czasem robi, to odsyłam do nowego opowiadania Kinga w “NF”. Skoro on tak robi, to myślę, że i ja mogę.

W temacie znaków zapytania, czy też “?!” już wyjaśniałem – taką konwencję stosuję. A poradnik czytałem, staram się stosować.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

King tak robi? A znasz powiedzenie “Co wolno wojewodzie…”? ;) King stosuje wiele zabiegów, na które niedoświadczeni twórcy nie powinni się porywać. Nikt im tego nie zabroni, ale powinni się pilnować dla własnego dobra.  Zobaczyłem kolejny myślnik, myślałem, że mówi druga osoba, ten uczony. King tak robi? Nie wiem, jak teraz mu to wyszło. Ale wiem, że u ciebie ten zabieg się nie sprawdził. Zaburzył płynność narracji. 

 

– Eeee, Patel. Doktor Patel. A do pana jak się zwracać?

– Do mnie? – Patelowi wydawało się, że w głosie kierowcy wychwycił nutkę, nuteczkę ironii. – A niech pan mówi… Kuczer. Taak, myślę, że tak będzie odpowiednio – Kuczer. – Jak już się czepiam, to tutaj też moja rada. A chyba nawet literacki zwyczaj. Kiedy wtrącamy wypowiedzi narratora w tym akapicie, gdzie jest wypowiedź bohatera, zazwyczaj piszemy tylko o tym bohaterze. To pozwala czasem uniknąć zwrotu “powiedział”, “zapytał”, a sugeruje czytelnikowi, kto mówi. Np. “ – No nie wiem, Mareczku, czy to dobry pomysł. – Piotrek podrapał się po głowie. – Może zapytajmy o to pana X”. Gdyby zamiast o Piotrku napisać tu o tym, co robi Marek, powstałby bałagan: jak to, Marek gada do siebie?

W przypadku twojego tekstu pomiędzy wypowiedź taksówkarza wciskasz to, co dzieje się w głowie Patela. Mogłeś to rozbić na akapity, nikt ci nie broni. Po prostu w tym miejscu znowu nie wiedziałem, czy mi się pomyliła kolejność dialogów, czy tobie. 

 

EDIT: I docinek o “więc” mogłeś sobie darować, skoro poświęcam czas, żeby napisać ci o czymś, co mnie wydaje się oczywiste. 

Ok, othersunie, wezmę sobie twoje uwagi do serca, ale następnym razem. Na razie zmieniał nie będę – mnie się to wydaje dość jasne. Ponadto – zabiegi, które zastosowałem nie są może często spotykane, ale zdarzają się w czytanej przeze mnie literaturze. I skoro Kingowi przechodzą, to grzechem byłoby czasem nie skorzystać. A według mnie, mają sens w takiej formie, w jakiej są.

Docinek był zamierzony, bo przyjąłeś tak nielubianą przeze mnie postawę – “nauczam was maluczkich”. Tekst o “najeżonym błędami” opowiadaniu, z czego wskazujesz dwa, ogólnikowe “rozejrzyj się po portalu”, “trzeba zwrócić uwagę” – nie nastrajają przychylnie. 

Ale, jak mówi Cień Burzy – peace!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gdybym miał czas, to może powytykałbym wszystko, co mi nie zagrało. Ale przeczytałem twój tekst dla przyjemności, a nie żeby “nauczać”. Przy okazji wskazałem kilka błędów. Nie wszystkie. Dlatego ogólny komunikat, że jest więcej zgrzytów, żebyś następnym razem był czujny, a dzięki temu lepszy. I za jakiś czas sam będziesz mógł uświadomić nieuświadomionych. W każdym razie czekam na następny tekst! Pokój ;)

yes

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I żyli długo i szczęśliwie… :-)

Fajny pomysł, choć pozostawia niedosyt. Warsztatowo też całkiem nieźle, dobrze i gładko się czytało.

Hm,  taki wpis przypomina mi okładkę płyty “Powerslave” Iron Maiden. Otóż scena przedstawia pogrzeb faraona, orszak żałobny wchodzi do wnętrza piramidy, a z boku na murze widnieje wydrapane “Indiana Jones was here – 1942” wink.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

;-)

Aż bym sobie włączyła w ramach wspomnień, a nie ma chwilowo warunków.

Ładny element niedopowiedzenia na końcu, fajny styl, przyjemnie. Ale musiałam sprawdzić, kim byli wszyscy poprzedni pasażerowie taksówki, żeby cokolwiek zacząć rozumieć :(

Ech… Z jednej strony w miarę fajnie napisane, takim przyjemnym, lekkim stylem (choć też nie obyło się i bez zdań-łamizębów), zupełnie nie przeszkadzał brak akcji i przegadanie, a z drugiej tekst tak naprawdę kompletnie o niczym. Ot, pogawędka, z której nic nie ma, bo morał wynikający z napastliwego przesłuchania – o ile jakiś w ogóle był – zatarł się w niejasnym, na siłę ufantastycznionym zakończeniu. Nie wiem, co wynika z faktu długowieczności taksówkarza ani z tego, że woził takich a takich. I cholernie mnie to deprymuje.

 

Peace!

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Dobra, trochę się poczułem wywołany do tablicy wink

@Lola – wydawało mi się, że te nazwiska (no, przynajmniej Oppenheimera i von Brauna) są powszechnie znane. Następnym razem dodam przypisy

@Cień– cholernie mnie deprymuje, że nie zrozumiałeś. Bo Kuczer może być:

  1. podróżnikiem w czasie, dokumentującym ludobójcze wynalazki i badającym stosunek ich wynalazców do opracowanej broni masowej zagłady (by rzec górnolotnie);
  2. “duchem postępu technicznego”, goniącym taksówkę ludzkości i z obowiązku ten postęp monitorującym;
  3. Śmiercią samą, pilnującą, by jej ludzkich pomagierów nic złego nie spotkało.

    A Kuczer (niezależnie od tego, kim jest) jest po prostu ciekawy – wynaleźliście takie świństwo, a interesuje was tylko Nobel? A ludzie to tylko jak ten jeżyk na drodze… Collateral damage! Uff, nie lubię takiego “kawę na ławę”, ale następnym razem się poprawię i napiszę w stylu – “wszystkie karty na stół” smiley!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No właśnie, Kuczer może być tak bardzo każdym, że finalnie jest cholera wie kim. “Jeśli coś jest do wszystkiego…”. Gwoli uczciwości dodam jednak, że żadne z tych skojarzeń mi się w głowie nie skrystalizowało. I nie, niestety, takie moralizatorstwo (choć to może zbyt mocne słowo) jest zbyt zgrane, żebym nazwał je ciekawym.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Jakoś tak cały czas miałam wrażenie, że czytam jedynie wprawkę pisarską – tekścik pozbawiony praktycznie fabuły, celu, napisany niby poprawnie, ale żadne zdanie nie zapada w pamięć, nie każe się czytelnikowi zatrzymać i pomyśleć: „O, ładnie ujęte. O, szkoda, że sam nie wpadłem na taką metaforę” itp.

W sumie trochę mnie ten szort znudził – historia nie wciągnęła, bo chyba zabrakło w niej czegoś, bo ja wiem, oryginalnego. Ponadto zakończenie pozostaje dla mnie niejasnym, co znacząco wpływa na poziom niezadowolenia z lektury. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

O, dzięki :)! Jakieś archeologiczne “wykopki”?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To jeszcze nie archeologia, toż to historia najnowsza! ;-)

Babska logika rządzi!

– Do mnie? – Patelowi wydawało się, że w głosie kierowcy wychwycił nutkę, nuteczkę ironii. – A niech pan mówi… Kuczer. Taak, myślę, że tak będzie odpowiednio – Kuczer.

Lepiej byłoby rozbić to na akapity. Bo mówi kierowca, ale po jego wypowiedzi pada nazwisko Patel, przez co od razu się myli. Jestem przyzwyczajony, że w didaskaliach pojawiają się tylko informacje dotyczące wypowiadającego daną kwestię. 

– To o czym chciałby pan porozmawiać? – doktor rozsiadł się wygodniej. – O pogodzie? O sporcie?

Doktor z dużej (według zasad zapisu dialogów). 

– Eee, nic. Jeżyk. Tu obok jest mały park, to się zagnieździły. Przechodził przez jezdnię w miejscu niedozwolonym. Collateral damage, jak to mówią w filmach.

– Pogoda? Sport? – kontynuował wątek taksówkarz. – To dobre dla pospólstwa. A pan to przecież intelektualna elita, jak mniemam. – Tym razem pasażer usłyszał (jeśli to w ogóle można dosłyszeć – przemknęła przez głowę uczonego przelotna myśl) w głosie kierowcy… wyraźne mrugnięcie okiem?! – Mnie na przykład bardzo interesuje, co pan tam, panie doktorze, tak ściska w tej teczce?

Tutaj też wkrada się zamieszanie. Przeredagowałbym to tak:

“– Eee, nic. Jeżyk. Tu obok jest mały park, to się zagnieździły. Przechodził przez jezdnię w miejscu niedozwolonym. Collateral damage, jak to mówią w filmach.

Patel nie odpowiedział, więc taksówkarz kontynuował:

– Pogoda? Sport? To dobre dla pospólstwa. A pan to przecież intelektualna elita, jak mniemam. 

Tym razem pasażer usłyszał (jeśli to w ogóle można dosłyszeć – przemknęła przez głowę uczonego przelotna myśl) w głosie kierowcy… wyraźne mrugnięcie okiem?!

– Mnie na przykład bardzo interesuje, co pan tam, panie doktorze, tak ściska w tej teczce?”

– W tej? – bezmyślnie powtórzył Patel, gwałtownie przyciskając ją do piersi.

“powtórzył bezmyślnie” brzmiałoby lepiej, drugi przysłówek zbędny.

– No to już chyba sobie wyjaśniliśmy(+.) – W głosie Kuczera zabrzmiała przygana.

z przekąsem mruknął

mruknął z przekąsem

– To do czego ono może posłużyć? – W głosie kierowcy zabrzmiała niekłamana ciekawość.

– W głowie, taaaak… Ciekawe, co pan tam właściwie ma(+.) – W basowym głosie wyraźnie pobrzmiewało szyderstwo.

– Tak(+,) panie Patel.

Trochę technicznych błędów nałapałem, licząc, że z tego skorzystasz przy pisaniu następnych opowiadań – bo będą jeszcze jakieś, prawda? :)

Napisanie szorta opartego na dialogu jest łatwym zadaniem, ale trudno napisać dobrego szorta opartego na dialogu. Ten mi się spodobał (czyli dobry :D). Kwestie bohaterów są wiarygodne, podoba mi się też opis towarzyszących rozmowie emocji. Miałem wrażenie, że rośnie napięcie, odsłaniane są karty, a to przecież tak krótki kawałek tekstu. Ale najbardziej z tego wszystkiego spodobał mi się ostatni akapit. Naprawdę, świetne zakończenie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ooo, jesień nadeszła? Szkoły na wykopki się wybrały :)?

Dzięki, funie, że chciało Ci się pochylić. Wybacz, ale już poprawiał nie będę, bo traktuję ten tekst jako pewne świadectwo historyczne. Ale gdybym miał kiedyś coś pisać (a na razie nie zamierzam), zaproszę Cię do betowania. Nie ma to jak świeże, uważne spojrzenie.

No i super, że Ci się spodobało. To mój drugi tekst popełniony w życiu. Trzeci – “Pocztówka z Mordoru”, więc jakimś niesamowicie płodnym pisarzem nie jestem :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Sam zacząłeś te wykopki ;)

Pisanie fajna sprawa i myślę, że warto trzasnąć parę opowiadań dla własnej satysfakcji :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ja zacząłem? Finkla wrzuciła opko, ocha poleciła swoje, Emelkali też wspomniała o swoich wcześniejszych dokonaniach, i tak jakoś poszło…

Jak się kiedyś zbiorę na odwagę, to i pierwsze wrzucę. Wiedźmińskie :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Każdy pretekst jest dobry… :-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka