- Opowiadanie: antoni.no - Ludzie Skał

Ludzie Skał

Jest to moje pierwsze opowiadanie i głównym celem jego publikacji jest sprawdzenie moich umiejętności pisarskich, dlatego też nie jest jakiś długi aby was nie zniechęcić przez pewnie oczywiste błędy początkującego.

Oceny

Ludzie Skał

Wśród wszystkich planet które dane było mi odwiedzić, najbardziej fascynująca okazała się młoda i mało znana planeta Okri’rha, której nazwę wymawia się Okriurhła. Jest to na pozór zwyczajna niewyróżniająca się planeta której jeszcze nie zbadano wystarczająco dokładnie, aby zdecydować czy należy ją poddać procesowi terraformowania przez MAN (Międzygatunkową Agencję Naukową przyp. Autora) czy jednak dać żyć własnym życiem, jak to się mówi… na wariackich papierach.

Ten kawałek skały znajduje się w okręgu Ręki Boga w układzie gwiazdy Synestii, mimo to aby się do niego dostać z Marsa, należy przejść aż przez osiem tuneli Brundela co jest dość kołujące zwłaszcza gdy ma się z nimi do czynienia pierwszy raz. Nie będę opisywał tutaj wszystkich perypetii związanych ze zgubionymi torbami, niemożnością dogadana się z celnikiem który uparcie twierdził że z jego planety żaden tunel nie prowadzi na Gargantelę, mimo ze były AŻ DWA, i ostatecznie trzydniowego aresztu dotyczącego podejrzenia o chęć dołączenia do rebeliantów z Baalii. No niby czego szukałby Marsjanin na Baali! Absurd. W końcu po podróży która przeciągnęła się do pięciu dni dotarłem do mojego celu.

Tutaj nadmienię że planeta została skolonizowana przez człowieka zaledwie Dwieście pięćdziesiąt lat temu, dlatego jest prawie nietknięta jego ręką. Nadal głównym składnikiem atmosfery jest dwutlenek węgla, a z kosmosu poza dwoma pasami zieleni, na równiku i w strefie umiarkowanej, ma brązowawy kolor. Ciśnienie powietrza jest trzykrotnie mniejsze od zalecanego przez MAN jednak nie przeszkadza to tutejszym Tarafimom do tworzenia wspomnianych już pasów zieleni. Wielokrotnie w poprzednich artykułach wspominałem o ich niezwykłych możliwościach przystosowawczych, rośliny te są w stanie przetrwać zarówno niebywałe mrozy jak i niesamowite upały, w końcu w tym celu zostały stworzone, jako najwytrzymalsza roślina mająca przetworzyć jak największe ilości dwutlenku węgla na tlen. Jest ona tutaj popularna ze względów, właśnie wytrzymałości, i przepysznych a także przy okazji łatwych do wyhodowania owoców które wydaje. Chyba każdy z was próbował Tarafimek. Jednak nie przybyłem 17 tyś. lat świetlnych by opowiadać o najpopularniejszych roślinach w naszej galaktyce. Przybyłem tu dla Nich. Oni, czyli chyba najwolniejsza grupa ludzi na świecie, przez miejscowych nazywana ludźmi ze skał, bądź jak kto woli Barajanie. Tak… dobrze przeczytaliście dla Barajanów. Jest to sekta religijna która żyje w tunelach wydrążonych w powierzchni tej planety, całkowicie odrzucająca cały współczesny nam świat i… tyle właściwie o nich wiadomo, nikt nie dostał się do ich supertajnego podziemnego miasta ani nie opisał ich Religii czy wyznawanej filozofii. Dlatego ja postanowiłem być pierwszy. Jedną z trudności które musiałem pokonać było znalezienie przewodnika na tyle odważnego i nie ukrywam głupiego, by zaprowadził mnie przynajmniej do jednego z przedstawicieli tej dziwnej kultury, okazało się to o wiele łatwiejsze niż mi się początkowo zdawało. Już na samym terminalu przy tunelu spotkałem Divina dość ruchliwego, wesołego człowieka, który przedstawił mi się jako przewodnik turystyczny. Poinformował mnie że osada, a właściwie jaskinie Barajanów znajdują się kilkaset kilometrów od miasta Koleno do którego dzicy przybywają co jakiś czas wymienić surowce zdobyte podczas nieustannego drążenia swoich podziemnych tuneli, na urządzenia potrzebne do uzdatniania wody i powietrza. Muszę przyznać że ta wiadomość mnie zasmuciła, gdyż byłem przekonany że tak tajemniczy lud nie może utrzymywać kontaktów handlowych z cywilizacją. Jednak kolejne informacje uspokoiły mnie gdyż okazało się że nigdy żaden z nich nie odezwał się ani słowem, porozumiewali się jedynie gestami, dalsza opowieść tak mnie zauroczyła, że nie spostrzegłem się gdy zapłaciłem mojemu nowemu przewodnikowi dziesięć tysięcy kredytów, czyli cztery razy więcej niż powinienem. Co gorsze dopiero po przebyciu w łaziku planetarnym kilkudziesięciu kilometrów zorientowałem się, że nie znajdujemy się już na terminalu przytunelowym. Nawet teraz mogę przywołać każde słowo Divina i każdą najmniejszą ciekawostkę o plemieniu którą mi opowiedział, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć jak wsiadłem do łazika który bardziej przypominał wrak pojazdu z Okresu Układu Słonecznego(okres historyczny trwający od 2067r. do 2178r przyp. Autora) znajdujący się na jednym z księżyców Jowisza niż w pełni sprawny pojazd planetarny.

Zanim dotarliśmy do Koleno minęło pięć lokalnych dni czyli około dwia i pół sole Marsjańskie, w tym czasie dobrze poznałem się z Divinem, do tego stopnia że gdy już załatwił wszystkie moje sprawy lokalowe i wyjaśnił gdzie będę mógł spotkać Barajan trudno mi było się z nim pożegnać.

Miasto w którym przyszło mi się zatrzymać nie wyróżniało się niczym od wszelakiego rodzaju koloni znajdujących się na nowo zamieszkałych globach, większość kompleksu znajdowała się pod powierzchnią planety były to ciemne uliczki w których łatwo można było się pogubić z powodu niewystarczającego oświetlenia które padało wyłącznie z co drugiej lampy. Tylko główny plac znajdujący w samym centrum był oświetlony naturalnym światłem gwiazdy Synestii które przebijało się przez szyby w kształcie kopuły, był to niesamowity widok przypominający centrum handlowe ,,Ziemia’’ znajdujące się na Marsie. Na głównym placu Kaleny panował prawdopodobnie zwyczajny dla tego miejsca gwar ludzi sprzedający różny szmelc którego przeznaczenia się nawet nie domyślałem jednak po niektórych reakcjach ludzi mogłem się zorientować że były to rzeczy całkiem przydatne. Sam jednak stwierdziłem że pewien brodaty sprzedawca był w posiadaniu armaty energetycznej ,,Super nova’’ która została wprowadzona do wyposażenia służb specjalnych dwa dariańskie lata temu, więc w żaden sposób nie można powiedzieć że mieszkańcy rubieży nie mają dostępu do nowych technologi.

Jest jedna podstawowa rzecz którą uwielbiam w prowincjonalnych koloniach ze słabo zurbanizowanych planet, jest to gościnność. Otóż będąc na placu poznałem Arniego kupca sprzedającego ,,bliżej nieokreślone przedmioty’’. Po tym gdy powiedziałem mu w jakim celu przybywam natychmiast zaczął mi opowiadać o dzikusach z długimi warkoczami, którzy mieli wewnętrzny zakaz rozmowy z obcymi za pomocą dźwięków. Tak, ich milczenie nie było spowodowane małomównością czy brakiem strun głosowych, a zakazem od ich założyciela który miał całkowicie ograniczyć ich kontakt intelektualny ze światem zewnętrznym. Okazało się że zatrzymałem się w niedalekiej odległości od jego domu. Zaprzyjaźniliśmy się dosyć szybko a jako że minęło dość dużo czasu od mojego przyjazdu do spotkania Barajan zaczynałem mieć wrażenie że Arni zaczyna swatać mnie ze swoją najstarszą córką. Całe szczęście że z sytuacji w której musiałbym oficjalnie odrzucić ten wątpliwy zaszczyt i uciekać przed ojcowską miłością uratowało mnie przybycie,, ludzi skał”.

To był niesamowity widok, korowód ciemno ubranych postaci które wkraczały przez śluzę powietrzną wydawał się tak niesamowity i nierealny że miałem wrażenie że to nie są ludzie tylko jakieś humanoidalne mechy. Jedynym ładunkiem poza ich własnymi rzeczami potrzebnymi do przetrwania w niegościnnym terenie były różnego rodzaju rudy które zostały przetransportowane na łazikach wyglądających jeszcze gorzej niż wrak Divina, a to naprawdę wielki wyczyn, uwierzcie mi na słowo . Jednak dotarcie do tych niezwykłych gości nie mogło być takie łatwe, pierwszego dnia stali się oni całkowicie nie osiągalni z powodu dużej ciekawości kupców którzy byli zainteresowani jakie to rudy metali tym razem stały się przedmiotem transakcji. Poza tym Barajanie nie mogli się odezwać  ani słowem podczas całego pobytu. Postanowiłem że postawię wszystko na jedną kartę i poczekam aż dzicy będą się szykowali do powrotu do swojej jaskini i wtedy przekonam ich do przyjęcia mnie na pewien czas do swojej społeczności.CDN

Koniec

Komentarze

Hmmm, od czego by tu zacząć ;)

– Interpunkcja, a raczej jej brak, woła o pomstę do nieba. Przed że, gdzie, który, itp. stawia się przecinek! Brak znaków interpunkcyjnych mocno przeszkadza w czytaniu.

– Chaos składniowy – często używasz zdań wielokrotnie złożonych z wieloma orzeczeniami i podmiotami np.:

 

Na głównym placu Kaleny panował, prawdopodobnie zwyczajny dla tego miejsca, gwar ludzi sprzedających różny szmelc, którego przeznaczenia się nawet nie domyślałem, jednak po niektórych reakcjach ludzi mogłem się zorientować, że były to rzeczy całkiem przydatne.

 

  1. gwar panował
  2.  [ja – podmiot domyślny] się nie domyślałem
  3. [ja – podmiot domyślny] mogłem się zorientować
  4. rzeczy były

Przy dodatkowym braku przecinków oraz powtórzeniach czytelnik zamiast skupiać się na treści próbuje rozszyfrować, o co chodzi.

– Niejasna sytuacja narracyjna. Mam wrażenie, że czytam jakieś sprawozdanie z wyprawy na odległą planetę – narracja w pierwszej osobie, zwroty typu tutaj nadmienię, bezpośrednie zwracanie się do czytelników per wy, przeczytaliście, uwierzcie mi na słowo, itp. – ale stopień spoufalenia się z czytelnikiem nie końca mi tutaj pasuje. Co prawda, narrator wspomina poprzednie artykuły, ale troszkę brakuje bardziej klarownej narracji. Odbiorcami poprzednich artykułów, a więc i tego również, są mieszkańcy planety? Nie za bardzo rozumiem też wtrącenia w nawiasach – czy chodzi, o to żeby czytelnik miał wrażenie, że czyta artykuł? Do kogo tak naprawdę zwraca się narrator? Brakuje mi jasnego podziału na linii narrator/ autor/ czytelnik artykułu/ odbiorca opowiadania.

– Trzeci akapit jest stanowczo za długi.

 

Podsumowując, od strony warsztatowej jest nad czym pracować, ale myślę, że zdecydowanie warto. Świat przedstawiony w opowiadaniu wydaje się nie tylko ciekawy, ale też widać, że masz w głowie na niego jakiś pomysł. Pisz dalej!

 

 

 

It's ok not to.

Dokładnie o to chodzi. Chcę się nauczyć opisywać swoje wyobrażenia. Dzięki za komentarz.

Odniosłam wrażenie, że starałeś się zmieścić w opowiadaniu wszystko, co przychodziło Ci do głowy, zupełnie nie przejmując się czy to, co piszesz, będzie zrozumiałe dla czytelnika. Skutkiem tego w tekście panuje dość duży chaos, mocno utrudniający śledzenie poczynań bohatera.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Mnie również, tak jak Dogsdumpling, najbardziej przeszkadzała kompletnie zlekceważona interpunkcja i fatalnie konstruowane zdania, a poza tym powtórzenia, literówki, nadmiar zaimków i inne usterki.

Antoni.no, masz przed sobą wiele pracy, ale wierzę, że jej podołasz i z czasem Twoje opowiadania będą coraz lepsze. ;-)

 

Wśród wszyst­kich pla­net które dane było mi od­wie­dzić, naj­bar­dziej fa­scy­nu­ją­ca oka­za­ła się młoda i mało znana pla­ne­ta Okri’rha, któ­rej nazwę wy­ma­wia się Okriurh­ła. Jest to na pozór zwy­czaj­na nie­wy­róż­nia­ją­ca się pla­ne­ta której… – Powtórzenia.

 

czy na­le­ży ją pod­dać pro­ce­so­wi ter­ra­for­mo­wa­nia przez MAN (Mię­dzy­ga­tun­ko­wą Agen­cję Na­uko­wą przyp. Au­to­ra)… – Zamiast czytać wytrącające z rytmu objaśnienie w nawiasach, wolałabym aby zdanie brzmiało: …czy na­le­ży ją pod­dać pro­ce­so­wi ter­ra­for­mo­wa­nia przez Mię­dzy­ga­tun­ko­wą Agen­cję Na­uko­wą

Potem można używać skrótu.

 

z jego pla­ne­ty żaden tunel nie pro­wa­dzi na Gar­gan­te­lę, mimo ze były AŻ DWA… – Literówka. Dlaczego wielkie litery?

 

i osta­tecz­nie trzy­dnio­we­go aresz­tu do­ty­czą­ce­go po­dej­rze­nia o chęć do­łą­cze­nia do re­be­lian­tów z Ba­alii. – Areszt był podejrzany o chęć dołączenia do rebelii? ;-)

 

Tutaj nad­mie­nię że pla­ne­ta zo­sta­ła sko­lo­ni­zo­wa­na przez czło­wie­ka za­le­d­wie Dwie­ście pięć­dzie­siąt lat temu… – Dlaczego wielka litera?

 

jed­nak nie prze­szka­dza to tu­tej­szym Ta­ra­fi­mom do two­rze­nia wspo­mnia­nych już pasów zie­le­ni. – …w tworzeniu wspo­mnia­nych już pasów zie­le­ni.

 

Jest ona tutaj po­pu­lar­na ze wzglę­dów, wła­śnie wy­trzy­ma­ło­ści, i prze­pysz­nych a także przy oka­zji ła­twych do wy­ho­do­wa­nia owo­ców które wy­da­je. – Zdanie do przebudowy.

Proponuję: Jest ona tutaj po­pu­lar­na, bowiem świetne znosi trudne warunki i wydaje łatwe do wyhodowania, przepyszne owoce.

 

Jed­nak nie przy­by­łem 17 tyś. lat świetl­nych… – Jed­nak nie prze­by­łem siedemnastu tysięcy lat świetl­nych

Liczebniki piszemy słownie, nie używamy skrótów.

 

Przy­by­łem tu dla Nich. – Dlaczego wielka litera?

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

nie opi­sał ich Re­li­gii czy wy­zna­wa­nej fi­lo­zo­fii. – Dlaczego wielka litera?

 

Dla­te­go ja po­sta­no­wi­łem być pierw­szy. – Zbędny zaimek.

 

pod­czas nie­ustan­ne­go drą­że­nia swo­ich pod­ziem­nych tu­ne­li… – Masło maślane. Tunele są podziemne z definicji.

 

że nie spo­strze­głem się gdy za­pła­ci­łem mo­je­mu no­we­mu prze­wod­ni­ko­wi dzie­sięć ty­się­cy kre­dy­tów… – Zbędny zaimek zwrotny.

Skoro bohater ma nowego przewodnika, chciałabym wiedzieć, kiedy miał poprzedniego.

 

z Okre­su Ukła­du Sło­necz­ne­go(okres… – Brak spacji przed nawiasem.

 

czyli około dwia i pół sole Mar­sjań­skie… – Literówka.

 

wsze­la­kie­go ro­dza­ju ko­lo­ni znaj­du­ją­cych się… – Literówka.

 

były to ciem­ne ulicz­ki w któ­rych łatwo można było się po­gu­bić z po­wo­du nie­wy­star­cza­ją­ce­go oświe­tle­nia które pa­da­ło wy­łącz­nie z co dru­giej lampy. Tylko głów­ny plac znaj­du­ją­cy w samym cen­trum był oświe­tlo­ny na­tu­ral­nym świa­tłem gwiaz­dy Sy­ne­stii które prze­bi­ja­ło się przez szyby w kształ­cie ko­pu­ły, był to nie­sa­mo­wi­ty widok… – Przykład byłozy.

 

nie­wy­star­cza­ją­ce­go oświe­tle­nia które pa­da­ło wy­łącz­nie z co dru­giej lampy. Tylko głów­ny plac znaj­du­ją­cy w samym cen­trum był oświe­tlo­ny na­tu­ral­nym świa­tłem… – Powtórzenia.

 

był oświe­tlo­ny na­tu­ral­nym świa­tłem gwiaz­dy Sy­ne­stii które prze­bi­ja­ło się przez szyby w kształ­cie ko­pu­ły… – Raczej: …które prze­bi­ja­ło się przez szklaną ko­pu­łę

 

a za­ka­zem od ich za­ło­ży­cie­la… – …a za­ka­zem ich za­ło­ży­cie­la

 

Oka­za­ło się że za­trzy­ma­łem się w nie­da­le­kiej od­le­gło­ści od jego domu. Za­przy­jaź­ni­li­śmy się dosyć szyb­ko… – Przykład siękozy.

 

ura­to­wa­ło mnie przy­by­cie,, ludzi skał”.  – Brak spacji przed cudzysłowem, zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

stali się oni cał­ko­wi­cie nie osią­gal­ni z po­wo­du… – …stali się oni cał­ko­wi­cie nieosią­gal­ni z po­wo­du

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka