- Opowiadanie: PsychoFish - Kuba Latarnik i mała dziewczynka

Kuba Latarnik i mała dziewczynka

Ot, taka okazyjna, świętozmarła i lekkostrawna krotochwila na umilenie paru minut ;-)

Córce usiłowałem objaśnić polskie zwyczaje poprzez zabawę. :-)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Kuba Latarnik i mała dziewczynka

Od kiedy Jack O’Lantern oszukał diabła, zaszło kilka istotnych zmian. Po pierwsze, zmarł – w niebie go nie chcieli, od piekła sam się uchronił, więc tułał się wiecznie gdzieś pomiędzy, zdzierając niezliczone pary butów. Po drugie, irlandzcy imigranci w Ameryce Północnej zamienili wydrążoną rzepę na przestronniejsze warzywo. Po trzecie, dzięki kulturze masowej tylko Święty Mikołaj mógł mu podskoczyć: prawie każde dziecko chciało mieć wydrążoną dynię ze świeczką w środku.

Trafiał więc Jack pod coraz dziwniejsze szerokości geograficzne. Dziś, podobnie jak wiele razy wcześniej, ocknął się z zębatym uśmiechem na parapecie domku. Przy cmentarzu. Krzyże, znaczy nie jest tak odlegle jak się obawiał. Obok niego stała świeczka, którą mała dziewczynka zaraz porwała do rączek. Dziecko było ubrane, jak do wyjścia na dwór. Westchnął bezgłośnie, odnajdywanie drogi powrotnej samotnie bywało męczące.

 

 

Pierwszy duch wywijał w powietrzu zygzaki na oślep, mknąc o wiele za szybko. Kolejny leciał cokolwiek chwiejnie, czkając raz po raz. Trzeci szeleścił jak liście i dopiero, gdy mijał dynię, Jack usłyszał rozedrganą piosenkę o Dzieweczce Szłej z jakiegoś Laseczka. Zjawy furknęły przez zamknięte okno, O’Lantern zatańczył na krawędzi parapetu. Widma zawirowały wokół dziewczynki ze świeczką, wyhamowały i nie bez trudu starały się lewitować w jednym miejscu. Wszystkie trzy nadźgane gorzej niż gnom na końcu tęczy.

– Uhuu… Hik!

– Aaa! – Pisk pełen był niekłamanej radości.

– Brywiecz… Szapro… Szaprowacisz mię do gro… gro… grobu mego?

– Chodź! – Dziewczynka wyciągnęła rączkę do pierwszej zjawy i zaczęła ją ciągnąć na cmentarz. Reszta widm powlokła się za nimi chwiejnie. Zdurniały Jack przyglądał się przez szybę, jak dziecko usadza ducha na konkretnej kwaterze i troskliwie poklepuje nagrobną płytę.

– A! Jusz pamiętam, te buty… W tych butach mię chowali lat szto temu…

Mała, podskakując wesoło, zaprowadziła kolejne widziadło grób obok.

– Faktysznie… Ja obok niego… Pamiętam, w tych butach go chowali szto lat temu…

Ostatni duch z ledwością brnął przez jesienny wieczór, jakby zanurzony w kisielu. Dziewczynka ułożyła go kilka kwater dalej. Jacka doszedł szelest, szyba pokryła się szronem.

– Ach tak, szamarzłem gdżesz tu… Żachczało mi szę tych jego butów… Czemno było wszędże, głucho… – mamrotała zjawa, wnikając w nagrobek.

Chichocząca dziewczynka wróciła pędem do domu. Jack O’Lantern zadygotał dyniowym wieczkiem i wydał z siebie bezdennie głęboki głos, wprost z limbo, w jakim znajdował się od lat:

– Dobry wieczór.

– Aaa!

 

 

 

Tym razem to był pisk autentycznego przerażenia, trwającego aż kilka sekund. Dziewczynka zaraz wyszczerzyła się i zapytała:

– A pan po co tu przyszedł? Pan nie stąd! – Dziecko nie wydawało się być przerażone paranormalną aktywnością dyniowego lampionu.

– Jack jestem. Drogi szukam.

– Pan też był, też był, u rodziny na-na wizytę? – zapytała, a słowa najwyraźniej nie nadążały za wariackim kłębuszkiem myśli w małej głowie.

– Można tak powiedzieć… Tylko nie wiem, czemu tu trafiłem. Nie boisz się mnie?

Dziewczynka zachichotała, kręcąc przecząco głową.

– Dziś nie! Pewnie to przez-przez ognisko, tata rozpala, żeby dusze się nie pogubiły! I pali je o tam! – Wskazała rączką przez okno. Faktycznie, gdzieś w oddali widać było migający odblask, jakby łunę.

– A po co to robi? – Jack był zaintrygowany.

– Taki nasz zwy… zwyczaj! Duchy przychodzą za światłem, pomagamy im. Dajemy jeść. Często są zawie… zawiewane, bo wracają od rodziny.

– To co tu robi ta dynia ze świeczką, znaczy ten, ja?!

– Bo ja chciałam… Bo w przedszkolu były i Zuzia miała u siebie i w sklepie były i u taty na komputerze…

Cholerna globalizacja i macdonaldyzacja kultury, zżymał się w myślach Jack. Miesza się to wszystko, wierzenia, zwyczaje, a ty potem bądź mądry gdzie cię rzuci i jak stamtąd wrócić na zieloną wyspę. Amerykę Północną rozpoznawał już po zapachu wiatru, Brytania nieodmiennie wzbudzała w nim torsje, na południu Europy często słyszał bijące dzwony i zapach pieczonych kasztanów. Fiesty w Meksyku, z Santa Muerte – szaloną katolicko-indiańską mieszanką – na czele, nie można było pomylić z niczym innym. A to? To jakieś zadupie, wprawdzie nadal chrześcijańskie, ale zadupie, w którym najwyraźniej przywleczony z Ameryki dyniowy obrządek przybierał od lat na sile, niepostrzeżenie splatając się z lokalnymi zwyczajami. Czyli, biorąc pod uwagę bieżący stan kultury na świecie, diabli wiedzą gdzie.

– A dokąd pan szuka?

– Do Irlandii – zatelepała się pokrywka dyniowego lampionu. Dziewczynka zmarszczyła brwi, a potem potrząsnęła głową.

– To chyba daleko? Bo pan Michał, ten spod Częstochowy, co tak śmiesznie lata szybko, to on ma siedmiomilowe buty i go w nich pochowali stooo lat temu!

Świeczka wewnątrz dyni zamigotała, płomień rozjaśnił się gwałtownie. Jackowi nie zajęło wiele czasu przekonanie ciekawskiej maluchy, by zaniosła go na grób pana Michała. Niestety, zmarły był tak zalany, że jedyne co mogli z niego wydobyć, to chrapanie, od którego trzęsły się okoliczne krzyże.

– Słuchaj, mała… Trzymaj mocno tę swoją świeczkę. Przeskoczę przez nią do pana Michała, skoro to za nią trafił do siebie. Pożyczę sobie jego buty.

– Nie wolno zabierać zabawek bez pytania!

– Oddam, oddam… Jak tylko dotrę do siebie, odeślę. Słowo! Przecież pomagacie dzisiaj duszom, tak?

W końcu dziewczynka zgodziła się. Krzywy uśmiech dyni rozjarzył się mocno, spomiędzy nierównych zębów wyfrunął ognik, który wskoczył szybko do świecy trzymanej przez dziecko. Blask zalał grób pana Michała, mała roześmiała się perliście, zachwycona pulsującym światłem.

 

 

Jack po cichu podebrał siedmiomilowe buty chrapiącemu duchowi i skwapliwie je założył. Podskoczył do góry, żeby się rozejrzeć po okolicy. Siedem mil w górę! Widział, jak burzowe chmury zbierają się na wschodzie, jak światła dużych miast zanieczyszczają niebo na zachodzie, jak zakrzywia się horyzont, czuł woń wiatrów i z Atlantyku i z Morza Północnego… W końcu dojrzał zarys ukochanej Eire.

– Dziękuję! – krzyknął w dół i pomknął ku zielonej wyspie. Nie miał zamiaru oddawać tak przydatnych butów, mimo złożonej obietnicy. Znał co najmniej kilka kreatur, które czekały na to, by sprzątnąć im coś cennego wprost sprzed nosa i bezczelnie uciec, nie pozwalając się dogonić.

Mała dziewczynka pomachała do nieba, ku dziwnemu duchowi, który mknął gdzieś wysoko. W zapamiętaniu wysunęła język z buzi i zawinęła mały rytualny węzełek na świecy, stojącej na nagrobnej płycie pana Michała. Uniosła ją oburącz i wyszeptała:

– Nie wolno zabierać zabawek, dyniowy duchu. Niech cię zabiorą do domu, a potem pozbawią ruchu. Zosia chętnie węzełek by roz-rozwiązała, ale dopiero jak butki odeślesz do pana Michała…

Globalizacja. Polska, Irlandia, świat… Podobnie jak zwyczaje i wierzenia, klątwy i uroki również krzyżują się niczym puszczone samopas zwierzaki lub rozgrzani wódeczką żacy. Jack O’Lantern, który swego czasu przechytrzył diabła, miał się o tym boleśnie przekonać już za sto kilkadziesiąt kroków.

Koniec

Komentarze

Dlaczego Kuba, skoro Jack, albo dlaczego Jack skoro Kuba? 

Bardzo sympatyczne :) Mam nadzieję, że latorośl zrozumiała. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Hej, śniąca

Jack → Kuba, bo Jack to zdrobnienie od Jacob ;-) Obecnie także od John, więc się miesza, ale kiedyś Jack-Jacob  był główną parą. Taka zabawa w lokalizowanie trendów masowej kultury ;-)

 

Latorośl kładła te duchy do grobów bardzo ochoczo, aż oświadczyła: teraz ja jestem duchem! Ale świeczki nie chciała oddać ;-) Na resztę przyjdzie czas później.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Tam, Latorośl to zrozumie za lat kilka ;) Bystra dziewuszka, po Tatusiu rzecz jasna, ale chyba nie aż tak :)

Trochę byś popracował nad interpunkcyją i byłoby super git. A i tak jest ślicznie.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dzięki, Emi ;-)

Popracuję, poprawię – pewnie za dni parę. To taki strzał-wystrzał znienacka ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki :) Tego nie wiedziałam, że to takie zdrobnienie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Chyba nie jestem targetem na tego typu tekst. Ładne połączenie wierzeń i przesądów z różnych krajów, ale to dla mnie tylko zabawa motywami. Niestety zabrakło mi tu jakiejś historii, która na dłużej zapadłaby w pamięci.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Mam podobnie jak Morgiana, zabrakło mi wyrazistej fabuły. Choć jako okolicznościowy szort sprawdza się całkiem nieźle.

Reszta widm powlokła się za nimi chwiejnie. Zdurniały Jack przyglądał się przez szybę, jak usadza ducha ← brak podmiotu.

 

Ładne, lekkie, takie świeże.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

To się bardzo sympatycznie czyta ;) Kiedyś na innym portalu, kto pamięta grono.net? nawet zgrzeszyłem na taki temat mały felieton 

 

 

Tak fajna, mała rzecz. W sam raz, żeby i rozczulić, i uśmiechnąć, i westchnąć trochu (ale nie za mocno, żeby płomyka nie zgasić). Napisane świetnie – znacznie przyjemniej niż inny Twój tekst z Wszystkimi Świętymi w tle – a jak na taki bajkokróciak, to i treści i morału więcej niż dosyć.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Sympatycznie okolicznościowo i dzieciakom-siostrzyńcom się nawet spodobało :)

F.S

Oj, kochani, dziękuję za tłumne odwiedzenie tego grobu ;-) Za wasz czas i miłe komentarze, ślad, że zajrzeliście – też.

 

@Morgiana @belhaj – nie zgodzę, się co do historii, ona jest: Kubuś Latarenka nie wie gdzie jest i chce wrócić do domu. Zgodzę się za to, że jest bardzo, ale to bardzo pretekstowa, byleby pokazać coś dookoła :-) To taka zabawka, radośc dla malucha i impuls po refleksji, czy da się święto zmarłych małemu człeczkowi objaśnić bez wszechobecnej dziś dyni?

 

@Naz – na szybciora podmiot dodałem, dzięki! ;-D Tak, to taka lekka anegdotka z podtekstem miała być :-)

 

@MPJ, @Cień Burzy, @Foloin – Grono pamiętam, felietonu nie kojarze. Tutaj za to wisi felieton koik80 o… O tu: Okulto-celtyzm wciąż bezbożnie stosowany :-) Cieszę się, że lekkość podchodzi, zwłaszcza dzieciom – taki był zamiar! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bardzo okolicznościowy szorcik i taki bardzo dla dzieci. I napisany porządnie. ;-)

 

Jac­ko­wi nie za­ję­ło długo prze­ko­na­nie cie­kaw­skiej ma­lu­chy… – Raczej: Jac­ko­wi nie za­ję­ło wiele czasu prze­ko­na­nie cie­kaw­skiej ma­lu­chy

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczny króciak. Spodobało mi się Twoje podejście do globalizacji. No bo faktycznie – a jeśli hamburgery czują się u nas źle? Z drugiej strony, gdyby tak nieswojo się czuły, toby się McDonald’sy tak ostro nie mnożyły…

Taaak, niech biorą sobie kamasze i niech wracają do siebie.

Buty się ściera czy zdziera?

Babska logika rządzi!

Gdyby analizować ten tekścik w kategoriach “poważnego” tekstu literackiego, wypadłby raczej blado, jednak… nie o to przecież chodziło!

Fajna wariacja Zaduszek i Halloween, doprawione szczyptą humoru. Naprawdę zacnego PsychoHumoru, muszę przyznać ;)

Ufam, że mała Rybka bawiła się przednio, a ideę pojęła :D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Pora na dobranoc bo już dynia świeci, dzieci lubią dynie, misie też podobało. Lekkostrawna "mitologia współczesna dla najmłodszych" a la Fiksorybski. Pomimo grobowej tematyki, tekst jest "przytulny" w ten przyjemny sposób, zarezerwowany wyłącznie dla jesiennych wieczorów. Śmiechłem przy "ciemno wszędzie…" ;) 

Przyczajony użyszkodnik

No nie wiem, nie wiem…

Jakoś ta słabizna kulturowa naszych duchów mnie razi. Bo kogo my tu mamy: pijacy, fajtłapy i złodzieje (bo każdy pijak to złodziej). I te buty siedmiomilowe nie bardzo ikoniczne dla naszego folkloru. Tomcio Paluch z Wysp pochodzi. Może o to chodziło, że buty, w ramach repatriacji po Brexicie, wracają do kraju pochodzenia.

Dobrze, że chociaż dziewczynka rezolutna.

Po tekście pozostaje zagwozdka – jak wytłumaczyć dziecku wódeczkę : > ?

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

A to trzeba tłumaczyć? ;-)

Babska logika rządzi!

Bardzo przyjemny szort. Podobał mi się, tak po prostu. 

 

 

Dobry wieczór się z wami! ;-) Dziękuję klikom bibliotecznym!

 

@regulatorzy – bardzo dziękuję, dla dzieci on zamierzony i pisany (z drobnym mrugnięciem oczkiem dla większych dzieci), ciesze się, że dostarcza stosownych wrażeń ;-D Zdanie zaraz poprawię.

 

@Finklo – faktycznie, się zdziera, a autokorekta to ściera! McDonaldsy są bezduszne, to dlatego się mnożą, tępa reprodukcja ;-) Cieszę się, że ci się.

 

@CountPrimagen – a jakie to są “kategorie « poważnego tekstu » “? Zresztą, to króciak-bajka, jako taki jest napisany i cieszę się, że jako taki się czyta. ;-) Mała rybka idei może jeszcze nie pojmuje, za to ochoczo miesza to i owo. Ot, koncepcja umierania maluszkowi obca, ale już wywołuje smutek i zmartwienie, bo byl piesek i od jakiegoś czasu nie ma pieska.

– A kiedy Pestunia się zbada i wróci?

– Nie zbada się, kochanie. Umieranie to takie coś, z czego się nie wraca.

– Ale ja będę smutna!

– Wiem, słońce, ale Pestunia jest w pieskowym niebie, gdzie jest dużo przysmaków i dużo się bawi.

(chwila trawienia w małej główce)

– Tato, to jak już będę umarnięta to też pójdę do pieskowego nieba, bawić się z Pestunią. I ty też, tak?

Ot, żelazna logika małych dzieci ;-)

 

@Mechaniszkin – dzięki, przynajmniej ktoś się pośmiał z tego nawiązania ;-D

 

@cobold – i słusznie cię razi. Nam zostały szczątki dawnych obyczajów, spisane w epoce postchrystianizacyjnej, nieledwie fragmenty większego obrazu. Etnografowie w Polsce nie mają łatwo. Ponadto co Polacy robią w święto zmarłych? Odstawiają szopki na cmentarzach, kartki-grajki, kto da większy znicz, do rodziny na wódeczkę wspominkową (bo policyjne akcje “Znicz” z niczego się nie wzięły…) – toż to po kimś te zwyczaje, to podejście odziedziczają. Niestety.

Buty zostały zlokalizowane w rymowanej bajce o Michale spod Częstochowy, który szybko się przekonał, jakim są przekleństwem i tak, jest to świadome nawiązanie do mieszania się kultur od dłuższego czasu.

Dzieci bywają zaskakująco rezolutne i logiczne :-)

 

@Nevaz – a co tu tłumaczyć? Coś, co piją dorośli tylko, potem śmiesznie mówią, jeszcze śmieszniej śpiewają i ciężko im chodzić ;-)

 

 

@Blackburnie – dziekuję :-) Jeśli będziesz testował na dzieciach, daj znak z jakim wynikiem. 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Psycho, żelazna logika dzieciaków piękna. :-) Moja siostrzenica ogłosiła, że nie chce iść na cmentarz, bo od tego umarnie. ;-) Ale w końcu poszła i jakoś przeżyła.

Babska logika rządzi!

Nie do wiary – nie umarnęła?!

A to heca ;-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie umarnęła. :-) Dzisiaj się widziałyśmy.

Babska logika rządzi!

Zombie, na pewno! Strzelaj w głowę! ;-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wcale nie! Dzisiaj nie bardzo chciała jeść! A zombiaki to chyba wiecznie głodne, nie?

Babska logika rządzi!

…ale jedzą tylko ludzkie mózgi…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Też nie chciała.

Inna sprawa, że nikt nie proponował…

Babska logika rządzi!

Oj, świetny tekst! Uśmiałem się do łez (zwłaszcza przy scenie odprowadzania zawianych duchów). Ciekawe zmieszanie wierzeń i motywów kulturowych, ale w końcu mamy globalizacje, co nie?

Opowiadanie dobrze mi się czytało i ogólnie podobało mi się, choć muszę przyznać, że nie jestem przeciwnikiem przejmowania obcych obyczajów (takich jak choinka) i “unarodowianiu” ich. Halloween to sympatyczne święto.

Finklo – cóż, makabryczne deserki to chyba coś, co dzieci mogą lubić ;-)

Strafer – strasznie się cieszę, że rozbawiło. O to chodzi w bajkach dla dzieci, które czytają im dorośli ;-) Tak, o to pomieszanie z poplątaniem, globalizacyjne, chodziło.

MarcinRobert – ja też nie jestem przeciwnikiem. Kultura to żywy twór, obserwuję to zjawisko z rozbawieniem. Boję się za to czegoś innego: że przy tej okazji tracimy pamięć o źródłach różnorakich obyczajów, unifikacja kultury może przykryć “adaptowanie” zwyczajów napływowych. IMO fajnie by było nie zapomnieć, nie walcząc jednocześnie z tym, co się dzieje, o własnych tradycjach, skąd się wzięły, czemu służyły.

Dzięki za twój czas i komentarz :-)

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jak będziemy przygarniać do piersi wszystkie zagramaniczne święta, to w końcu roboczych dni zabraknie. ;-)

Babska logika rządzi!

Piszesz dość zręcznie o rzeczach, na które warto spojrzeć krytycznym okiem.

 

Miałbym jednak trudność w określeniu kręgu odbiorców tekstu – pomimo Twoich intencji, dzieci bym z niego wyłączył. No chyba, że adresatem miałem być ja, wobec tego dziękuję :)

 

Szczerze też przyznam, że wolę, gdy piszesz o rzeczach mniej oczywistych i mniej banalnych. Na ile poznałem Twoją twórczość, myślę, że masz dar wrzucania głębokich myśli w proste nawet historie. A ta przedstawiona tutaj, jakkolwiek fajnie napisana, nie nadweręża Twojego potencjału.

 

Ale rozumiem, krotochwila, dzieci, Zaduszki, szort…

No i moja wina – czytam niewczas.

Hej Finklo – ja tam nie miałbym nic przeciwko. Praca jako wybór, nie przymus… W starożytnym Rzymie niewolnik podobno miał możliwość wyzwolić się (od pewnego momentu) – wykupując sie od pana – i ponoć jego obciążenia podatkowe kształtowały się na dużo niższym poziomie niż we współczesnej Polsce ;-)

 

Dziękuję za wizytę i komentarz, Nimrodzie. Zaintrygowałeś mnie: dlaczego uważasz, że to nie jest bajka dla dzieci? Ale tak, to jest prosta krotochwila z prostym morałem i jeszcze prostszym żarcikiem nt. globalizacji kultury.

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jako jednostka z gruntu leniwa – i ja bym nie miała nic przeciwko. Ale podejrzewam, że PKB sam się nie zrobi…

Babska logika rządzi!

PsychoFishu, być może mam za małe dzieci, aby móc im Twoją historię przeczytać na dobranoc. Jednakże stosując leniwe, nie wysilające intelektu uogólnienie, można postawić niezbyt kontrowersyjną tezę, że bajki o pętających się po cmentarzyskach duchach, w stanie wskazującym w dodatku oraz macdonaldyzacja kultury nie są wdzięcznymi tematami bajek dla dzieci. Prawda li to? ;)

Hmmm…

Moim dobrodziejom nic nie przeszkadzało ironizować i stosować dwuznaczności.

Mojej córce tez nie przeszkadza. Najwyżej zapyta o znaczenie słowa i trzeba się gimnastykować by prezentować neutralnie.

 

To chyba zależy od dzieci i podejścia do ich wychowania ;-)

 

@Finklo = jak to samo się nie zrobi… Automatyzacja!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Obawiam się, że jeszcze długo nie. I – mam nadzieję – pewnych rzeczy nie dożyję. Nie wiem, czy chciałabym czytać książkę napisaną przez maszynę. Turing Turingiem. Może jestem… hmmm, rasistką chyba nie… neoluddystką?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka