- Opowiadanie: marek.ariel - Demon. całość

Demon. całość

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Demon. całość

Morito jechał już trzy dni, nocując, pod gołym niebem, był głodny, kończyło mu się jedzenie i szukał jakiejś przydrożnej gospody. Do Edo, było jeszcze jakieś dwa dni drogi. Miał nadzieję zatrudnić się tam w roli ochraniarza u któregoś z możnych panów, których tam nie brakowało. Jego wcześniejszy pan, został zamordowany, a większość jego samurajów popełniło seppuku. On jednak, miał inne plany. Co prawda, samuraj, który nie podąża za własnym panem, niewiele jest wart. Nie zamierzał się do tego przyznawać, nie zrobił tego co cała reszta, bo nienawidził swojego pana. Jego wybranka spodobała się, jego panu i musiał mu ją oddać. Nie było to łatwe i długo myślał o zemście, nie zdążył jednak tego zrobić. Zrobili to jacyś wynajęci Nin – Ja. Zapewne chodziło o niespłacone długi, które dość często zaciągał, albo zupełnie o coś innego. Miał wielu wrogów, żałował, że to nie on pozbawił go życia.

Wreszcie zauważył, jakiś budynek, przypominający karczmę, ruszył kłusem i nie pomylił się. To była gospoda.

– Czy dostanę coś tutaj do jedzenia?

– Jest tylko ryż

– W porządku. Odpowiedział, potem wyciągnął monetę.

– Czy, zatrzyma się pan na nocleg?

– Tak. wyciągnął dwie kolejne monety. Spoglądając na karczmarza.

– Wystarczy. Odrzekł.

Kiedy się obudził poczuł lekki chłód, był rześki poranek, słońce jeszcze nie wzeszło, ale było już w miarę jasno. Przeciągnął się, potem wstał, szybko się ubrał. Wychodząc z gospody zobaczył, karczmarza, zamiatającego schody.

– Ile jest stąd do Edo?

– Jakiś dzień drogi, lasem było by szybciej, ale..

– Ale co?

– Nikt tamtędy nie jeździ.

– Dlaczego?

– Ponoć grasuje tam demon!

– Brednie!

– Ja tam nie wiem panie, ale nigdy nie chodzę do tego lasu. Wielu ludzi tam przepadło bez wieści.

– Nie wierzę w takie rzeczy, ale z drugiej strony, może być ciekawie?

– Nie jedź panie tamtędy!

– Warto poznać tego demona! Odrzekł uśmiechając się szarmancko. Potem wskoczył na konia i ruszył w stronę lasu.

Karczmarz patrzył na niego kiwając głową, aż zniknął w zielonej gęstwinie. Niektórych, zawsze coś ciągnie, do rzeczy niebezpiecznych, niepojętych. Są jak ćmy, które przyciąga światło, szykując im zgubę. Słuchanie zbyt wielu ludzi, czyni nas karłowatymi idiotami. Niesłuchanie nikogo czyni nas szaleńcami. Zarówno jednym jak i drugim nie można pomóc. – Do diabła! Stwierdził karczmarz i przerwał rozmyślanie. Przed nim długi dzień pracy.

 

Morito jechał leśna drogą, nie specjalnie myśląc o demonach. Minęło już kilka godzin od rozmowy z karczmarzem. Chciał jak najszybciej dotrzeć do Edo, był ciekaw tego miasta, nigdy jeszcze tam nie był. Miał wielką nadzieję, zatrudnić się u kogoś, kto będzie potrzebował dodatkowego miecza. Brał udział w kilku pojedynkach i kilku turniejach. Zawsze wychodził z nich zwycięsko. Wielu mu zazdrościło i kopało pod nim dołki. Nie znał się na ludziach i dlatego nigdy nie mógł awansować, na samuraja wyższej rangi. Z czasem, zaczął do wszystkich z którymi miał do czynienia, czuć straszną niechęć. Kiedy poznał Yoshiko, świat nabrał kolorów, cała reszta przestała być ważna, poczucie niesprawiedliwości, nie ciążyło już tak bardzo. Poczuł, wtedy, że, dla niej może to wszystko znieść. Niestety, los, jak zwykle, dla niego, okazał się małoprzychylny.

W pewnym momencie Morito, zauważył, jakąś biegnącą postać w jego kierunku. Zatrzymał się, chciał dobyć miecza, ale kiedy postać się zbliżyła, zauważył, że to kobieta. Chyba przed czymś uciekała? Albo raczej przed kimś, rabusie?

– Co się stało, że uciekasz?

– Nic dobrego panie, ale nie jesteś w stanie mi pomóc. Więc lepiej pozwól mi dalej biec.

– Dlaczego uważasz, że nie jestem w stanie ci pomóc?

– Nie wiem, dlaczego się tu znalazłeś panie, ale ten las to złe miejsce. Nikt cię nie ostrzegał?

– Nie wierzę w złe, czy też przeklęte miejsca.

-Ach tak, czyli uważasz, że zło nie istnieje?

– Zło jak najbardziej, ale złe duchy, demony, to brednie.

– Nie powinieneś tak mówić, skoro jednak, tak uważasz, to chyba nic nie dadzą moje nalegania, byś zawrócił?

– Ha..ha..ha, powiedz lepiej jak mogę ci pomóc?

– Jak, możesz mi pomóc, skoro sam sobie nie możesz.

– Nie znasz mnie!

– Oj! Nie jeden taki jak ty chciał mi pomóc

– I co?

– Przestali istnieć, stali się tylko, ciężkim wspomnieniem, które, muszę z sobą dźwigać.

– No cóż, skoro nie chcesz, mojej pomocy, to biegnij dalej. Ja pojadę swoją drogą.

– To nie tak, bardzo bym chciała opuścić ten las, ale…

– Co?

– To chyba niemożliwe, nie ma takiej siły, która by mnie od niego uwolniła.

– Od kogo?

– Ma wiele imion, wiele postaci, czasem przybiera postać, mojego męża, który, został uprowadzony z naszej wioski, przez bandę Sasakiego, chciał ochronić mnie i udało mu się, ale sam, przepadł bez wieści.

– Sasaki? Tak! on już też nie żyje, jakiś rok temu służąc u Tairy, dopadłem go i osobiście wbiłem mu włócznię prosto w serce.

– Niestety mój mąż, zapewne też, ale nie wiem tego na pewno. Zaczęłam go szukać i dotarłam tutaj. Kiedy zmęczona, zasnęłam pod drzewem, po jakimś czasie obudził mnie czyjś dotyk. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego męża, dotykał mego policzka, potem mnie pocałował i objął. Płakałam ze szczęścia, a on mnie tulił w swych ramionach. Znowu zasnęłam, kiedy się obudziłam, nikogo nie było. Dlaczego to był tylko sen? Zrobiło mi się bardzo przykro, nie wiedziałam, co mam dalej z sobą zrobić. Nie miałam, dokąd wracać, moja wioska została spalona, mieszkańcy w większości wymordowani. Potem jednak się okazało, że trudno wyjść z tego lasu. Ma w sobie wiele pułapek, dróg prowadzących do zguby. Niejeden śmiałek taki jak ty, przepadł w nim bez wieści. Dla mnie na razie, las jest łaskawy, nie odebrał mi życia, nie pomieszał zmysłów, ale bawi się ze mną i niepozwala odejść.

– Chcesz powiedzieć, że to sam las jest demonem?

– Tego nie wiem, ale z pewnością mieszka w nim jakieś potężne zło.

– Jak chcesz, możesz pójść ze mną, przynajmniej, do momentu, aż wyjdziemy z lasu.

– Ty mi nie wierzysz? Odezwała się półgłosem, potem spojrzała na niego. Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. – Dobrze, pójdę z tobą.

– Jadę do Edo, jeżeli nie masz, dokąd pójść, możesz udać się ze mną. Zsiadł z konia, złapał go za uzdę. – Wsiadaj.

– Nie, nie powinnam, nigdy nie siedziałam na koniu. Jestem zwykłą wieśniaczką.

– Nieważne, dla mnie istnieją tylko ludzie dobrzy, albo źli. Innych podziałów nie uznaję.

Posłuchała, pomógł jej wsiąść na konia, potem spojrzał na nią. Pierwszy raz jak mężczyzna patrzy na kobietę. Miała śliczną twarz,  bardzo dziewczęcą i niewinną, długie włosy spięte w warkocz. Poza tym była, trochę brudna miała na sobie podarte łachy. Musiała już długo włóczyć się po okolicy no i tym lesie. Zaczęło się ściemniać, Morito zaczął rozglądać się po okolicy szukając miejsca, w którym mogli by przenocować.

– Tu się zatrzymamy! Powiedział i zaraz pomógł zsiąść z konia młodej wieśniaczce.

Przywiązał konia do drzewa, potem poszedł nazbierać trochę gałęzi i chrustu na ognisko. Dziewczyna również wzięła się do zbierania. Morito, co jakiś czas na nią spoglądał coraz bardziej przypominała mu jego byłą narzeczoną. Nie miał pojęcia, co się z nią teraz dzieje, w czyich jest teraz rękach, czyje oczy na nią spoglądają. Czuł do siebie coraz większy żal, że uciekł od tego wszystkiego, że nie próbował jej szukać. Zadziwiające jest to, że nie nic takiego nie czuł, zanim nie spotkał, tej młodej dziewczyny. Myślał, że wszystko zostawił za sobą, przecież, uważał, że Yoshiko? skoro skalał ją jakiś inny mężczyzna, przestała się dla niego liczyć. Jednak to nie takie proste, wystarczy chwila jedno spojrzenie i wszystko w jego głowie zaczyna drżeć.

– Jak ci na imię?

– Kana

– Przypominasz mi kogoś

– To dobrze czy źle?

– Nie wiem, chyba żle.

Spuściła wzrok, zrobiło jej się przykro. Morito dotknął jej twarzy, miała bardzo delikatną skórę. Trudno uwierzyć, że jest chłopką, na pewno coś ją opętało. – Musiała wiele przejść, biedna dziewczyna – Pomyślał.

– Nie.. nie chciałem tak powiedzieć. Ja też, wiele przeszedłem.

– Uciekasz, przed kimś?

– Nie, nie uciekam. Po prostu zostawiłem, wszystko za sobą. Postanowiłem zacząć wszystko od nowa.

– Czy da się zapomnieć o przeszłości?

– Tak.. z pewnością tak.

Morito, rozpalił ognisko i oboje usiedli przy nim. Nie mieli co jeść, ale robiło się coraz chłodniej i ciepło palącego się ognia, pozwoli im spokojnie zasnąć i doczekać świtu. Morito, wiedział, że nie może zasnąć, nie wiadomo, co się może stać. W tym lesie, zapewne czyha wiele niebezpieczeństw. Noc to pora drapieżców, których zapewne w tym lesie nie brakuje, zapewne też wielu złoczyńców, znajduje w nim schronienie. Niestety nie udało mu się, nie zasnąć, był zbyt zmęczony, wpatrywanie się w ogień, pogrążyło go w błogim i bezbronnym śnie. Obudził go czyjś dotyk, otworzył oczy i krzyknął.

– Yoshiko!

Uśmiechnęła się do niego, a potem położyła palec na ustach. Morito zerwał się na równe nogi.

– Jak się tu znalazłaś!?

– Życie jest wielką tajemnicą, dzieją się w nim rzeczy, o których nie masz pojęcia.

– To niemożliwe! To sen!

– Nie to nie sen.

– Jak to nie…? Spojrzał na miejsce gdzie spała Kana. Nikogo tam nie było.

– To sen!

– Spróbuj się więc obudzić.

Morito, rozejrzał się dookoła. Było ciemno, tylko żar z ogniska, pozwalał dostrzec, najbliższą rzeczywistość. Yoshiko podeszła do niego dłońmi objęła jego twarz, potem pocałowała.

– Chodź ze mną. Powiedziała, obejmując jego rękę.

Morito stał bezradnie nie wiedząc co ma robić, po chwili poddał jej się całkowicie. Podążając za nią w niewiadomym kierunku. Chwile potem Yoshiko zaczęła biec, wciąż trzymając go za rękę. Coraz szybciej i szybciej. W pewnym momencie Morito potknął się o coś i upadł. Kiedy wstał, Yoshiko już nie było. Panował kompletny mrok i niczego nie można było dostrzec. Zrobił kilka kroków i znowu się wywrócił. Poczuł, że ktoś go szarpie.

– Panie! Panie!

Morito otworzył oczy i zobaczył Kanę, a więc jednak to był tylko sen.

– Zasnąłem! Niedobrze! To niepowinno się zdarzyć.

– Byłeś zmęczony Panie.

– Już świta, zbieramy się.

– Śnił ci się jakiś koszmar Panie?

– Nie ważne.

Był chłodny ranek, las spowijała lekka mgła. Morito nie lubił takich poranków, gdzie wszystko, było przesiąknięte wilgocią, a dzień nie zapowiadał się zbyt słonecznie. Pomógł dziewczynie wejść na konia i ruszyli w dalszą drogę. Coraz częściej na nią spoglądał, a ona, udawała, że tego nie dostrzega. Coraz bardziej przypominała mu Yoshiko, być może dla tego, zobaczył ją we śnie. To dziwne, ale pamiętał każde słowo, które powiedziała, była tak rzeczywista. Nigdy nie czuł, takiej dziwnej tęsknoty, jak teraz. To wszystko już dawno przeminęło, a jednak?

– O czym myślisz Panie?

– Chyba miałaś rację.

– W czym?

– Przeszłość…?

– Wróciła?

– Tak, nie wiem jak to możliwe?

– Panie, ona nie umiera tylko trochę się oddala. Czasem pojawia się w najbardziej nieoczekiwanym miejscu i zaskakuje nas jej siła.

– Pięknie powiedziane, wiesz..

– Domyśliłam się, często mi się przyglądasz panie.

– Aż tak bardzo to widać?

– Wystarczająco, by się domyślić, bardzo ją kochałeś?

– Nie tak bardzo, by móc, popełnić dla niej jakieś szaleństwo.

– Jesteś samurajem, rozdartym między poczuciem obowiązku a wolnością. Sam nie wiesz czy czegoś szukasz czy uciekasz?

– Najwidoczniej tak jest. Skąd to wszystko wiesz?

– Czasem czuję podobnie, często się rozdzieramy o krawędzie różnych światów.

– Krawędzie światów? Hm..? mówisz jak poetka.

– Nie wiem, po prostu tak czuję, a ciebie Panie coś dotknęło i wydaje mi się, że będzie coraz bardziej bolało.

– to tylko chwila, niedługo będę w zupełnie nowym miejscu, nowej rzeczywistości.

– Chcę wierzyć, że tak będzie.

– Będzie, zobaczysz. Tymczasem, musze coś upolować, zauważyłem ślady sarny. Musimy się zatrzymać. Zajmie mi to trochę czasu, zanim ją wytropię.

– Zapewne, chcesz iść sam?

– Tak, zostaniesz tu, przypilnujesz konia i nazbierasz chrustu, trzeba ją będzie upiec.

– Uważaj na siebie!

– Zawsze to robię.

 

Podążał za tropem już dobrą godzinę, myślał, że nie będzie to tak długo trwało. Teraz już prawie ją wytropił, słyszy jakiś stukot, zaczyna się skradać, trzymając łuk w jednej ręce, drugą sięga po strzałę za plecy do kołczana. Wreszcie ją dostrzegł, coś czuła, była niespokojna, rozglądała się dookoła, gotowa do ucieczki. Morito powoli napinał cięciwę, po chwili, zwierzę się spłoszyło i zaczęło uciekać. Morito wybiegł z zakorzaków wypuścił strzałę, ale trafił w próżnię, zaczął za nią biec, ale niestety szybko zniknęła w leśnej gęstwinie. Kiedy się zatrzymał, coś było nie tak, czuł na sobie czyjś wzrok. Zaczął się delikatnie rozglądać, po chwili dostrzegł parę oczu które go obserwowały, po dłuższej chwili, okazało się że to nie jedna para oczu. Wszystkie one zbliżały się do niego, coraz mocniej warcząc. Więc myśliwych było więcej, rzucił łuk na ziemię i powolnym ruchem dobył miecza. Stał w oczekiwaniu na pierwszy atak któregoś z wilków. One również stanęły i tylko warczały, zdawały sobie sprawę, że to nie sarna i nie obejdzie się bez ofiar. W końcu zrezygnowały, wataha, pobiegła za przywódcą stada, szukać mniej wymagającej ofiary. Morito odetchnął z ulgą, niestety polowanie się nie udało. Musiał jednak zdobyć coś do jedzenia, trzeba poszukać nowych śladów, zwierzyny w tym lesie nie brakuje. Zaczął iść w kierunku, w którym uciekła sarna. Zaczął się rozglądać, dostrzegł kilka zajęczych śladów, potem usłyszał stukot kopyt. – to na pewno jeleń – pomyślał i zaczął biec w kierunku odgłosów, najciszej jak mógł. W pewnym momencie stanął jak wryty, jakieś dwadzieścia metrów od niego zobaczył kobietę ubraną w piękne kimono z wyszytymi niebieskimi kwiatami. Była odwrócona do niego plecami. Kiedy spojrzała na niego, znowu go zamurowało?.

– Yoshiko!

Uśmiechnęła się do niego, kiwnęła ręką by podszedł bliżej.

– To niemożliwe!

– Jak widzisz możliwe

– To mi się znowu śni!

– Śni? A czy wiesz, czym jest sen?

– Sen to ułuda, nieprawda

– Skąd wiesz, czym jest prawda?, może sen to prawdziwa rzeczywistość?

– Nie, rzeczywistość to rzeczywistość, ma swoje ograniczenia.

– A może właśnie to jest snem, a prawdziwa rzeczywistość nie ma ograniczeń.

– Nie Yoshiko, ty nie istniejesz!

– Jesteś bardzo rozdarty, boisz się, że oszalejesz. Ja istnieję dzięki tobie, nikt nie zachował mnie w swej pamięci tak jak ty. Bardzo żałujesz tego co się stało, oddałeś mnie, bo wydawało ci się, że tak należy. Potem coś drgnęło, poznałeś w sobie coś, co różniło cię od całej reszty. To mały płomyk wolności, często nazywa się go szaleństwem, a ty go zdusiłeś.

– Więc jeżeli istniejesz naprawdę, to choć ze mną, będziemy razem, tym razem, nie pozwolę by coś nas rozłączyło.

– Istnieje wiele rzeczywistości, ja nie mogę żyć z tobą, tylko w tobie.

– Wiec nie istniejesz?

– Sam musisz sobie na to odpowiedzieć.

– Zaraz się obudzę?

– Spójrz. Wskazała palcem na jeden z krzewów, przy którym stał, młody jelonek. – Jest gotowy na śmierć. Jego instynkt mu mówi, że to już koniec, nie warto dalej uciekać. Jeżeli nie zabijesz go ty, zrobi to ktoś inny.

Morito  napiął cięciwę i wypuścił strzałę, tym razem strzała trafiła bezbłędnie celu. Młody jeleń padł. Samuraj spojrzał w stronę Yoshiko, ale nikogo tam nie było. Nie wiedział co o tym wszystkim sądzić, czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy ma jakieś omamy. Spojrzał na martwego jelonka – Przynajmniej on istnieje naprawdę – Pomyślał.

 

 

– Myślałam, że coś ci się stało?!

– Nie nic mi się nie stało. Odpowiedział zamyślony, zrzucił z barków upolowane zwierzę.

– Coś się stało, prawda? Zapytała nieśmiało.

– Widziałem… nieważne, musze najpierw uporać się ze zdobyczą. Rozpal ognisko, a ja go oporządzę.

– Dobrze panie.

 Trochę to trwało, zanim najedli się do syta. Znowu zbliżała się noc, Morito bał się, że znowu zaśnie i ktoś go odwiedzi. Nie chciał, budzić się i przeżywać kolejne rozczarowanie, tym co nigdy się nie spełni.

– Mówiłaś, że śnił ci się twój mąż?

– Tak, potem, wydawało mi się, że widziałam go naprawdę. Nie spałam, był srodek dnia, a ja zobaczyłam go siedzącego na kamieniu.

– I co?

– Podeszłam bliżej, a on na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Objęłam go ramionami, on mnie również. Potem, zapytał dlaczego go nie kochałam?

– Co!? Krzyknął, Morito. Spoglądając na nią z niedowierzaniem.

– Tak, miał rację, nie kochałam go, a on mnie bardzo. Kiedy walczył o mnie, ratował mi życie. Wiedziałam, że nie jestem go godna, ale nic na to nie mogłam poradzić. Chciałam być mu wierna, być z nim do końca. Przynajmniej tyle, ale on zniknął, na pewno został zabity, przez któregoś z bandytów. To niesprawiedliwe, ale uczucia, są ponad naszym zasięgiem, nie mamy nad nimi władzy. Jedyne, co teraz robię, to wszystkiego żałuję.

– Mówiłaś wcześniej, że to demon tego lasu przybrał postać twojego męża.

– Tak, nie wiem tego na pewno, ale zapewne tak jest. On wyczuwa nasz ból, każdą słabość i zaczyna swoją grę.

– Jaką grę?

– Sprawia, że coraz bardziej boli, zaczynamy się gubić, coraz bardziej wchodzimy do jego świata.

– Czym jest jego świat?

– Piekłem, którego się coraz bardziej pragnie.

– Pragnie?

– Tak, pragnie.

– Dlaczego?

– Bo chociaż się cierpi, to ma się nadzieję, że znajdzie się odpowiedź :dlaczego?

Morito, spojrzał na nią z niedowierzaniem, – to nie jest taka zwykła wieśniaczka – pomyślał. Dużo wie o życiu, potrafi czytać z twarzy, zapewne domyśla się co mi się przydarzyło i ma w sobie niesamowity urok. Trzeba jak najszybciej opuścić ten las, zaopiekuje się nią, nikt nie musi wiedzieć z jakiego stanu pochodzi, może wreszcie szczęście się do niego uśmiechnie. Tylko ten las..? kiedy tak rozmyślał, poczuł na swoim karku dotyk jej dłoni, spojrzał na nią. Przyciągnęła jego twarz do swojej, zbliżyła swe usta do jego ust. Potem poczuł nieśmiały dotyk na swoich wargach. Po chwili cała nieśmiałość , zniknęła. Zaczęli się gwałtownie obejmować, zdejmować to, co mieli na sobie. Dwie siły, pragnące się zjednoczyć i rozpalić ogień, którego żadna siła nie jest w stanie ugasić.

Kiedy było już po wszystkim, Morito, podniósł głowę i spojrzał na Kanę. Była naprawdę piękna, szczupła o ładnych krągłych piersiach. Miała zamknięte oczy, przykrył ją kimonem. Coraz bardziej przypominała mu Yoshiko. Zaczął głaskać jej włosy, otworzyła oczy. Posmutniała, zobaczył, jak po policzkach płyną jej łzy.

– Co się stało?

– To nie powinno się stać

– Dlaczego?

– Nie wiem jak ty, ale ja, będę się o ciebie bała. Nie wiem jak zniosę chwilę kiedy się będziemy musieli rozstać. To wszystko jest zbyt ciężkie, nie wytrzymam tego.

– Nie będziemy musieli się z sobą rozstawać, zabiorę cię z sobą, będę o ciebie dbał. Postaram się byś była szczęśliwa. Do Edo już niedaleko.

– O czym ty mówisz!

– Jak to o czym ?

– On na to nie pozwoli, sam może miałeś jakieś szanse wyrwać się z tego lasu, ale razem nie damy rady.

– On? Ne wierzę w niego, uda nam się!

– Twoja wiara w siebie, jest naprawdę godna podziwu, ale nawet ciebie musiał dotknąć. Na pewno nie jedno już zobaczyłeś.

– To halucynacje, wynikające ze zmęczenia. Zobaczysz jeszcze dzisiaj opuścimy ten las.

– To nie halucynacje, uwierz mi.

– Nie ważne, damy radę!

Uśmiechnęła się przez łzy, potem pocałowała go w policzek i przytuliła się do niego.

– Wiesz.. to czego tak pragnęłam, w końcu się spełniło i nie ważne co dalej. Ten las ma w sobie grozę, ale i piękno. Czasem patrzę na opadające liście, potem zamykam oczy i wyobrażam sobie, że jestem jednym z nich. Bez żalu i obaw unoszę się na wietrze, czekając aż wszystko się skończy. Tak po prostu, bez żadnych bolesnych przyczyn i skutków.

– Znowu mówisz jak poetka, trudno mi uwierzyć, że jesteś zwykłą chłopką.

– To, nie tak, znaleziono mnie w tym lesie. Miałam jakieś dwa może trzy latka. Niczego nie pamiętam, ale na pewno jacyś zbóje napadli moich rodziców, a jakimś cudem ocalałam. Potem pewien mieszkaniec pobliskiej wioski mnie znalazł i przygarnięto mnie i tak się tam znalazłam. Tak naprawdę nie wiem, kim jestem.

– Niesamowite!? Miałaś dużo szczęścia.

– Nie nazwałabym tego szczęściem, to taka drwina losu. Najpierw daje ci do zrozumienia, że ci sprzyja. Nad niczym się nie zastanawiasz tylko korzystasz z tego. Potem wszystko wywraca się do góry nogami. Zatrzymujesz się i zadajesz pytanie „Dlaczego?” a odpowiedź nie pada i nie wiesz ,co masz zrobić dokąd pójść i cały czas błądzisz, od czasu do czasy wspominając chwile, kiedy los prowadził cię za rękę.

– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, jak dotąd zawsze potrafiłem sobie poradzić. Walka, to prawie całe moje życie.

– Coś jednak jeszcze jest? Zwątpiłeś w ślepe posłuszeństwo, inaczej by cię tu nie było, prawda?

– Tak! zrobiłem coś..? a właściwie nie zrobiłem. Teraz to już naprawdę nie ma znaczenia. Ważne jest to, co jest teraz i będzie jutro.

– Nie lekceważ przeszłości, to ona decyduje, kim będziesz jutro. Kiedy nie starasz się jej zrozumieć, staje się niebezpieczna.

– To tylko wspomnienia!

– Nie ! nie tylko

Nagle dał się słyszeć tętent końskich kopyt, Morito odwrócił głowę. Świsnęła strzała, koło jego głowy, wbijając się w drzewo. Morito, pobiegł do konia i wskoczył na  jego osiodłany grzbiet.

– Nie! Nie rób tego! Krzyknęła Kana.

Morito spojrzał na nią i nie wiedział co ma robić. Podbiegła do niego, złapała go za rękę.

– Błagam, nie rób tego.

– To jakiś złoczyńca! Chciał mnie zabić, będzie próbował jeszcze to zrobić.

– Nie możesz mnie zostawić!

– Nie zostawię cię!

– To nie zostawiaj!

Zsiadł z konia, kompletnie nie rozumiejąc co się z nim i dookoła niego dzieje. Kana rzuciła mu się w ramiona. Czuł się bardzo nieswojo, nigdy wcześniej nikomu czegoś takiego nie darował.

– On nam może zagrażać! To było nie rozsądne z twojej strony.

– Nie daj się sprowokować, kiedy to zrobisz, on wygra.

– Jesteś niepoprawna! . Trochę rozbawiła go to, co powiedziała.

– Możesz się śmiać, ale nie daj się sprowokować.

– To był, pospolity zbój. Na pewno chciał mnie zabić, ukraść konia, a ciebie..

– To nie tak! uwierz mi, teraz musimy trzymać się razem. Jeśli dasz się sprowokować, stanie się coś złego.

– Wydaje mi się, że właśnie wtedy stanie się coś złego. No, ale na razie gdzieś zniknął, możemy iść dalej.

Szli dość długo milcząc, Morito trzymał konia za uzdę i co jakiś czas oglądał się do tyłu. Kana była wyraźnie zasmucona. Na pewno to co zdarzyło się wcześniej,  o czymś jej przypomniało. On nie pozwoli jej opuścić tego lasu. Przez chwilę miała nadzieję, ze może los tym razem się do niej uśmiechnie, ale najwyraźniej to tylko chichot.

– O czym myślisz?

– O nas.

– To dobrze. Uśmiechnął się Morito. Nagle coś znowu świsnęło, spojrzał w kierunku strzału, nikogo nie było widać, po chwili zaszeleściły krzaki i ktoś wskoczył na konia. Morito, spojrzał w stronę Kany i dopiero teraz dostrzegł, że strzała tkwi w jej ramieniu. Podbiegł do niej, pomógł jej usiąść, obejrzał ranę. Nie mógł tak po prostu wyciągnąć strzały, rana zaczęła by mocno krwawić. Podbiegł do konia i wskoczył.

– Nie! Morito, nie rób tego!

– On nas w końcu pozabija! Muszę! Chwile potem pędził za nim.

Na początku, tylko słyszał tętent jego konia, potem kiedy wyjechał na leśną drogę zobaczył go jakieś trzysta metrów przed sobą, galopował coraz szybciej, pragnął go dopaść i zabić. wiedział, że jeżeli go teraz nie dopadnie, będzie musiał zrezygnować z pościgu i wrócić do Kamy. Wtedy będzie mu trudno się poruszać. Z ranną kobietą, będzie zdecydowanie wolniejszy, a ten bandyta, będzie miał nad nimi przewagę. Tamten zwolnił, potem zatrzymał się i zawrócił w stronę Morito. Wyciągnął miecz, Morito zrobił to samo. To jedna z tych chwil, po której, okaże się, dla kogo jest ostatnią. Zbyt krótka, by się nad tym zastanowić, w sam raz by zadać śmierć, albo zginąć. Z każdym krokiem coraz krótsza.

Morito zablokował długim mieczem cięcie przeciwnika. Zdziwił się, że było zaskakująco słabe, krótkim mieczem zadał pchnięcie w bok między żebra. Widział jak przeciwnik zgiął z bólu. Przejechał kilka metrów, potem zwalił się z konia. Morito, szybko zsiadł z konia, był wściekły, wreszcie go dopadł, za to co usiłował zrobić, miał ochotę go zmasakrować. Gniew wypełniał go całego, zanim go dobije chciał mu spojrzeć w oczy – Kim jesteś draniu? Kiedy podszedł bliżej, krzyknął z przerażeniem.

– Yoshiko! Potem osunął się na kolana. Ona patrzyła na niego z lekkim uśmiechem.

– Jesteś wolny, jedź tą drogą do końca i wyjedziesz z tego lasu.

– To niemożliwe, to nie możesz być ty!? To jakiś koszmar, to wszystko mi się wydaje, powiedz?

– Wszystko zależy od ciebie, posłuchaj mnie jedź!

– Nie ! to nie takie proste! Dlaczego to zrobiłaś?

– Dlaczego ty to zrobiłeś?

– Co?

– Dlaczego tego nie zrobiłeś?

– Yoshiko! Co masz na myśli?

– Przecież cały czas się tym zadręczasz, uwolnij się od tego.

– Od czego?

– Pozwól sobie pomóc, zostaw mnie tutaj, nie oglądaj się na nic i jedź. Inaczej przegrasz.

– Czy to wszystko jest prawdą? Czy oszalałem?

Podniósł ją z ziemi, nie wiedział co ma robić. Położył z powrotem, już nie żyła. Czuł, jak coś od środka zaczyna go rozrywać. Nie wiedział, co ma zrobić, w końcu wskoczył na konia i popędził drogą którą wskazała mu Yoshiko. Kiedy ból ustąpił i wszystko z niego zeszło, był już na skraju lasu, widział wiejskie zagrody. Jeszcze chwila i będzie mógł porozmawiać, miał nadzieję z prawdziwymi ludźmi i o zupełnie zwykłych rzeczach. Nagle przypomniał sobie, że znowu uciekł, zostawił martwą Yoshiko i ranną Kanę. W jednej chwili, zawrócił, znowu jego serce wypełniała trwoga. Nie postąpił jak prawdziwy samuraj, tylko jak zwykły tchórz. Kiedy dotarł na miejsce, gdzie zostawił Yoshiko, nie było tam jej ciała – To mogła być iluzja? Pomyślał. Kana! Ona na pewno nie jest iluzją i przez jego chwilową słabość zostawił ją samą przez tyle czasu. Jak mógł tak postąpić!? Zadawał ciągle sobie to pytanie. Kiedy dotarł na miejsce, gdzie zostawił Kanę, również tam nikogo nie było. – To niemożliwe! Pomyślał. Żadnego śladu, jakby nikogo tu nie było. – Kana! Krzyczał, ale nikt nie odpowiedał.– Nie! Nie rób tego.To były jej ostatnie słowa. Wiedziała, że kiedy jej nie posłucham, tak się stanie. Czy ona również była iluzją? Jakąś trudną do zrozumienia demoniczną grą? W której, mały płomyk, tlący się, gdzieś, głęboko pod skórą. Staje się ogniem, nad którym nie da się zapanować. Piekłem z którego można uciec, ale się nie chce, zbyt gorąco się go pragnie. Czuł, że niedługo, będą pojawiać się, coraz trudniejsze pytania, które zniewalają i niszczą. „Pytania?” Na które, nie ma odpowiedzi.

 

Koniec

Komentarze

Cześć.

Co się stało z interpunkcją w tym tekście?

Albo potraktowałeś ją jakimś programem do losowego wrzucania kropek i przecinków, albo masz gigantyczną obojętność względem tej materii (bo brakiem wiedzy nie można tłumaczyć braku kropki na końcu).

Wiesz, ile osób nie tknie tego dzieła ze względu na tak lekceważące podejście do czytelnika? Ja nie. Ale co najmniej jedna.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Hmmm. Nie podeszło.

Jeśli był tu jakiś ciekawy pomysł, wykonanie go położyło. Interpunkcja nawet nie leży, tylko zatacza się i śpiewa pijackie piosenki. Powtórzenia. Dialogi dosyć drętwe. A na końcu niewiele wyjaśniasz.

Wilki żyjące w Japonii chyba były karłowate i raczej niegroźne dla człowieka?

– W porządku. Odpowiedział, potem wyciągnął monetę.

Takiego zapisu dialogów jeszcze nie widziałam. Należy jakoś oddzielać słowa postaci od słów narratora. W tym przypadku zdanie powinno wyglądać tak:

– W porządku – odpowiedział, potem wyciągnął monetę.

Błąd się powtarza.

– Nie wiem, po prostu tak czuję, a ciebie Panie coś dotknęło i wydaje mi się, że będzie coraz bardziej bolało.

Pan, ty, twój itp. w dialogach piszemy małą literą. Tylko w listach dużą. Wołacze, Marku, oddzielamy przecinkami od reszty zdania.

 

Edytka: Aha, jeszcze były niepotrzebne opisy zwykłych czynności, które każdy zna – co, samuraj robił rano w karczmie itp.

Babska logika rządzi!

Przykro to pisać, Marku, ale Demon nie spodobał mi się. Niewiele opowiedziałeś – ot, skrzywdzony samuraj postanawia szukać lepszego losu i udaje się do Edo. Po drodze trafia na las, w którym ponoć grasuje demon. Z takiego pomysłu mogło powstać niezłe opowiadanie, ale tym razem chyba się nie udało.

Do tego dochodzi fatalne wykonanie – przedarcie się przez to opowiadanie było trudniejsze, niż wydostanie się z opisanego lasu. W lesie były sarenki, jelonki i zające, a tutaj grasują prawdziwe byki. Lekturę mocno utrudniają nieprawidłowo zapisane dialogi i, co już zostało powiedziane, koszmarna interpunkcja. Źle czyta się tekst z tak licznymi powtórzeniami, trafiają się literówki, nadużywasz zaimków.

Jeśli opowiadanie stanowi zamkniętą całość, nie trzeba tego zaznaczać w tytule. Wystarczy sam tytuł, bez kropki.

Mam nadzieję, że kiedy poznasz zasady rządzące językiem polskim, Twoje opowiadania będzie można czytać z przyjemnością. ;-)

 

Do Edo, było jesz­cze ja­kieś dwa dni drogi.Do Edo, były jesz­cze ja­kieś dwa dni drogi.

 

Jego wcze­śniej­szy pan, zo­stał za­mor­do­wa­ny… – Raczej: Jego pan zo­stał za­mor­do­wa­ny

Skoro nie było pana później, zabity nie był wcześniejszym.

 

więk­szość jego sa­mu­ra­jów po­peł­ni­ło sep­pu­ku. – …więk­szość jego sa­mu­ra­jów po­peł­ni­ła sep­pu­ku.

 

Zro­bi­li to jacyś wy­na­ję­ci Nin – Ja.Zro­bi­li to jacyś wy­na­ję­ci ninja.

 

Miał wielu wro­gów, ża­ło­wał, że to nie on po­zba­wił go życia. – Ze zdania nie wynika kto miał wrogów – samuraj, czy jego pan.

 

– Tak. wy­cią­gnął dwie ko­lej­ne mo­ne­ty. Spo­glą­da­jąc na karcz­ma­rza.– Tak wy­cią­gnął dwie ko­lej­ne mo­ne­ty, spo­glą­da­jąc na karcz­ma­rza.

Źle zapisujesz dialogi. Pewnie przyda Ci się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

– Jakiś dzień drogi, lasem było by szyb­ciej, ale.. – …lasem byłoby szybciej

Jeśli na końcu wypowiedzi miała być kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, jest o jedną kropkę za mało. Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

Od­rzekł uśmie­cha­jąc się szar­manc­ko. – Czy na pewno uśmiechnął się do karczmarza szarmancko?

Sprawdź znaczenie słowa szarmancki.

 

Mo­ri­to je­chał leśna drogą, nie spe­cjal­nie my­śląc o de­mo­nach.Mo­ri­to je­chał leśna drogą, niespe­cjal­nie my­śląc o de­mo­nach.

 

był cie­kaw tego mia­sta, nigdy jesz­cze tam nie był. – Nie brzmi to najlepiej.

 

Nie­ste­ty, los, jak zwy­kle, dla niego, oka­zał się ma­ło­przy­chyl­ny.Nie­ste­ty, los, jak zwy­kle dla niego, oka­zał się ma­ło­ przy­chyl­ny.

 

-Ach tak, czyli uwa­żasz, że zło nie ist­nie­je? – Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Ha..ha..ha, po­wiedz le­piej jak mogę ci pomóc? – Raczej: – Ha, ha, ha, po­wiedz le­piej jak mogę ci pomóc?

 

Nie jeden taki jak ty chciał mi pomócNiejeden taki jak ty chciał mi pomóc.

Na końcu zdania stawiamy kropkę.

 

Otwo­rzy­łam oczy i zo­ba­czy­łam mo­je­go męża, do­ty­kał mego po­licz­ka, potem mnie po­ca­ło­wał i objął. Pła­ka­łam ze szczę­ścia, a on mnie tulił w swych ra­mio­nach. – Przykład nadmiaru zaimków.

 

ale bawi się ze mną i nie­po­zwa­la odejść. – …ale bawi się ze mną i nie­ po­zwa­la odejść.

 

dłu­gie włosy spię­te w war­kocz. – …dłu­gie włosy splecione w war­kocz.

Warkocz się plecie, nie spina. Zapleciony warkocz można upiąć w jakąś frayzurę.

 

Mu­sia­ła już długo włó­czyć się po oko­li­cy no i tym lesie. – Skoro nie mogła wyjść z lasu, to po jakiej okolicy mogła się włóczyć?

 

po oko­li­cy no i tym lesie. Za­czę­ło się ściem­niać, Mo­ri­to za­czął roz­glą­dać się po oko­li­cy… – Przykład powtórzeń.

 

szu­ka­jąc miej­sca, w któ­rym mogli by prze­no­co­wać. – …szu­ka­jąc miej­sca, w któ­rym mogliby prze­no­co­wać.

 

potem po­szedł na­zbie­rać tro­chę ga­łę­zi i chru­stu na ogni­sko. – Chrust, to suche gałęzie.

 

Za­dzi­wia­ją­ce jest to, że nie nic ta­kie­go nie czuł… – Chyba nie wszystko jest tu potrzebne.

 

uwa­żał, że Yoshi­ko? skoro ska­lał ją jakiś inny męż­czy­zna… – Dlaczego tu jest pytajnik?

 

– Nie wiem, chyba żle. – Literówka.

 

– Nie.. nie chcia­łem tak po­wie­dzieć. – Wielokropkowi brak jednej kropki. Ten błąd popełniłeś wielokrotnie.

 

W tym lesie, za­pew­ne czyha wiele nie­bez­pie­czeństw. Noc to pora dra­pież­ców, któ­rych za­pew­ne w tym lesie nie bra­ku­je, za­pew­ne też wielu zło­czyń­ców… – Kolejny przykład powtórzeń.

 

Yoshi­ko po­de­szła do niego dłoń­mi ob­ję­ła jego twarz… – Czy Yoshiko podeszła dłońmi, czy dłońmi objęła twarz? ;-)

 

Chwi­le potem Yoshi­ko za­czę­ła biec… – Literówka.

 

To nie­po­win­no się zda­rzyć.To nie ­po­win­no się zda­rzyć.

 

– Byłeś zmę­czo­ny Panie.– Byłeś zmę­czo­ny panie.

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd popełniłeś wielokrotnie.

 

Nie ważne.Nieważne.

 

Mo­ri­to nie lubił ta­kich po­ran­ków, gdzie wszyst­ko, było… – Mo­ri­to nie lubił ta­kich po­ran­ków, kiedy wszyst­ko było

 

być może dla tego, zo­ba­czył ją we śnie. – …być może dlatego zo­ba­czył ją we śnie.

 

to tylko chwi­la, nie­dłu­go… – Wypowiedź rozpoczynamy wielką literą.

 

Mo­ri­to wy­biegł z za­ko­rza­ków wy­pu­ścił strza­łę… – Z czego wybiegł Morito???

Pewnie miało być: Mo­ri­to wy­biegł zza k­rza­ków, wy­pu­ścił strza­łę

 

wy­pu­ścił strza­łę, ale tra­fił w próż­nię, za­czął za nią biec, ale nie­ste­ty szyb­ko znik­nę­ła w le­śnej gę­stwi­nie. – Czy dobrze zrozumiałam, że Morito zaczął gonić trafioną próżnię, lecz ona zniknęła w gęstwinie? ;-)

 

że to nie jedna para oczu. Wszyst­kie one zbli­ża­ły się do niego, coraz moc­niej war­cząc. – Oczy warczały???

 

W pew­nym mo­men­cie sta­nął jak wryty, ja­kieś dwa­dzie­ścia me­trów od niego zo­ba­czył ko­bie­tę ubra­ną w pięk­ne ki­mo­no… – Od kogo?

Pewnie miało być: … ja­kieś dwa­dzie­ścia me­trów przed sobą

 

Kiedy spoj­rza­ła na niego, znowu go za­mu­ro­wa­ło?. – Co tu robi pytajnik?

 

– Skąd wiesz, czym jest praw­da?, może sen to praw­dzi­wa rze­czy­wi­stość? – Zbędny pytajnik w środku zdania.

 

Wiec nie ist­nie­jesz? – Literówka.

 

Nie spa­łam, był sro­dek dnia… – Literówka.

 

że znaj­dzie się od­po­wiedź :dla­cze­go? – Zbędna spacja przed dwukropkiem, brak spacji po dwukropku.

 

spoj­rzał na nią z nie­do­wie­rza­niem, – to… – Przed półpauzą nie stawiamy przecinka.

 

To wszyst­ko jest zbyt cięż­kie, nie wy­trzy­mam tego.To wszyst­ko jest zbyt trudne, nie wy­trzy­mam tego.

 

Na pewno nie jedno już zo­ba­czy­łeś. Na pewno niejedno już zo­ba­czy­łeś.

 

Nie ważne, damy radę!Nieważne, damy radę!

 

nie ważne co dalej. – …nieważne co dalej.

 

To było nie roz­sąd­ne z two­jej stro­ny.To było nieroz­sąd­ne z two­jej stro­ny.

 

– Je­steś nie­po­praw­na! . – Po wykrzykniku nie stawiamy kropki.

 

rana za­czę­ła by mocno krwa­wić. – …rana za­czę­łaby mocno krwa­wić.

 

Chwi­le potem pę­dził za nim. – Literówka.

 

bę­dzie mu­siał zre­zy­gno­wać z po­ści­gu i wró­cić do Kamy. – Literówka.

 

Wi­dział jak prze­ciw­nik zgiął z bólu.Wi­dział jak prze­ciw­nik zgiął się z bólu.

 

Krzy­czał, ale nikt nie od­po­wie­dał. – Literówka.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O stronie technicznej było, o fabule również. Pozostaje mi się tylko podpisać po poprzednimi opiniami.

Pomysł był, wykonanie zawiodło.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Czyta się bardzo źle :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka