- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Sen

Sen

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Sen

Lekkim krokiem przeskakiwała ze schodka na schodek. Nie wiedziała jak się tu znalazła, nie pamiętała swojej tożsamości, liczyły się tylko schody, ich niekończąca się ilość. Mimo szybkiego tempa, w jakim pokonywała swą drogę, nie czuła ani uncji zmęczenia. Schody musiały prowadzić do czegoś ważnego, czegoś, co zmieni ją na zawsze. Wiedziała, że musi podążać na przód, bo powrót był niemożliwy. Jej ciało zdawało się ważyć tyle, co piórko. Nadal nie mogła przypomnieć sobie powodu, dla którego się tutaj znalazła. Nagle przez jej umysł przebłysnęła myśl, że znajduje się we śnie. A po tej myśli nadeszły następne, strzępki wspomnień i informacji, odległych wydarzeń, które o dziwo pamiętała. Smak mleka, zabawy, ból stłuczonego na rowerze kolana, kłótnie i zgody, pierwsza miłość i ból rozstania, czyjaś śmierć i cierpienie w sercu, dni spędzone ze znajomymi, nauka, pierwsza praca…

Właśnie! Pierwsza praca! Dzisiaj zaczynała swój pierwszy dzień dorosłego życia! Przypomniała sobie podekscytowanie, kiedy biegła pustą ulicą, by zdążyć na autobus. Lecz próbując sięgnąć macką pamięci w przód czuła tylko ból. Czerwony samochód wyjechał zza rogu, który pamiętała z dzieciństwa. To tam pierwszy raz pocałowała się ze swoim chłopakiem…

Wydawało jej się, że ktoś ją woła. Spanikowana próbowała się zatrzymać, zawrócić, zacząć zbiegać po schodach, lecz nie potrafiła. W oddali ujrzała jasny punkcik. Światło z każdym krokiem narastało, emanując przyjemnym ciepłem, kusząc i przywołując ją do siebie.

Poddała się i zaczęła biec szybciej. Nim wbiegła w jasną łunę usłyszała przeraźliwy, ciągły sygnał, który rozbrzmiał w jej głowie niczym apokaliptyczne trąby. Przez ułamek sekundy ponownie poczuła chęć zatrzymania się, lecz ciepło światła było takie obiecujące…

A co było później… Dowiecie się w swoim czasie.

Koniec

Komentarze

Nic szczególnego. Ot, kolejna, bardzo typowa wersja wyobrażenia sobie, co potem. Oczywiście z obowiązkowym, jasnym światełkiem w oddali.

Brakło, niestety, fantastyki. :-(

 

nie czuła ani uncji zmę­cze­nia. – Z niejakim zdziwieniem dowiedziałam się, że zmęczenie mierzy się w uncjach.

 

Wie­dzia­ła, że musi po­dą­żać na przód… – Wie­dzia­ła, że musi po­dą­żać naprzód

 

Nagle przez jej umysł prze­bły­snę­ła myśl… – Nagle przez jej umysł przemknęła myśl… Lub: Nagle w jej umyśle ­bły­snę­ła myśl

 

Pusty tekst. Nic, zupełnie nic. :/

No tak, bach, wypadek i droga w zaświaty. Niestety, nic nowego ani nic grającego na uczuciach.

Niestety, zbyt dosłowne to wszystko. Przewidywalne bardzo. Brakuje tajemnicy, elementu zaskoczenia czy niedopowiedzenia. Mimo, że pomysł banalny można by ten tekst uratować gdyby wprowadzić jakąś zagwozdkę.

Mnie razi język. Momentami jest lekki, tak jakby ktoś opowiadał o swoich przeżyciach (w tym wypadku to może niezbyt stosowne) a zaraz uderza ciężko tożsamością i apokaliptycznymi trąbami.

Cześć.

Interpunkcja taka sobie. Na pewno pomożesz swoim dziełom, gdy co nieco o niej poczytasz.

“Na przód” już wskazała świetna Regulatorzy.

Widzisz, jeżeli zaserwujesz czytelnikowi nudny tekst (taki jak ten), to ten czasami ideologicznie nie przeczyta następnej części, którą pod koniec obiecujesz. Ja również raczej nie przeczytam, bo dlaczego miałbym?

Z pewnością to wiesz, ale nie zaszkodzi przypomnieć. Tekst (opowiadanie) powinien mieć przynajmniej: atrakcyjny wygląd (dobrze napisany, czasami jakiś oryginalny zwrot, ładna budowa zdań, akapitów, rozdziałów itd.), mieć ciekawą fabułę (można to rozumieć na wiele sposobów), dotyczyć uczuć, a szczególnie: smutku, radości, strachu.

To w moim mniemaniu recepta na co najmniej dobry tekst. Jeżeli świetnie wpleciesz choć jeden z tych aspektów, to już będzie przyzwoicie. Jeżeli będzie tylko dobry wygląd, to też przejdzie bez echa, ale jeżeli będzie cała reszta, a tego będzie brakować, to niepotrzebnie wiele osób będzie się przyczepiać (choć będą mieli rację).

Jeśli chcesz być czytana i chwalona, to rozważ choćby ten zalążek dobrego pomysłu, który podsuwam.

A co było później… Dowiecie się w swoim czasie.

 

Ten fragment wcale nie jest zapowiedzią “następnej części” opowiadania. ;)

Tekścik krótki i raczej o niczym. Zgadzam się z przedpiściami, że brak tu fabuły, emocji, jakiegoś haczyka, na który można by było złapać czytelnika. 

 

Blackburn, czyżbyś sugerował “swój czas” każdego z nas? ;) Ale to wcale nie oznacza, że się dowiemy, co było później. Bo dla każdego jego później może być zupełnie inne…

śniąca, dokładnie tak sugeruję… znaczy interpretuję. A i z argumentem mogę się zgodzić, może być też inaczej: pstryk, światło zgasło i nie ma nic, koniec. ;)

A kiedy dowiemy się, gdzie tu jest fantastyka?

A co było później… Dowiecie się w swoim czasie.

 

To chyba jedyna odpowiedź na Twoje pytanie.

No, ja bym to interpretowała tak, jak Blackburn. I odpowiedzi nie widzę. ;-)

Autor nie pomyślał, jak w tym opowiadaniu umieścić fantastykę i teraz przestraszony porzucił swoje dzieło i może już na nie nie odpowiedzieć, a nawet do niego nie wrócić. Spodziewaj się, więc że na to pytanie nigdy nie znajdziesz odpowiedzi.

Wyrodny Autor! ;-)

Czasem po prostu trzeba odciąć pępowinę…

Wiele nie wniosę, ale zgadzam się z przedmówcami – temat wyeksploatowany do cna. Ot, raczej scenka niż cokolwiek więcej. Dodatkowo, autorze, już na początku strzelasz sobie w kolano nadając taki tytuł, a nie inny, który zdradza konwencję na wstępie… Postaraj się bardziej, wymyśl coś nowego, swojego, głębszego, bo we wbieganiu po schodach w kierunku światła po wypadku samochodowym nic ciekawego niestety nie ma.

Czytało się przyjemnie :)

Nowa Fantastyka