- Opowiadanie: Galthar - Leworęczni - Prolog

Leworęczni - Prolog

Fragment powieści pt. “Leworęczni”,  mojego autorstwa.

Oceny

Leworęczni - Prolog

Było już po północy i w zamku, oprócz pojedynczych strażników nie można było spotkać żywej duszy. Lord Gastner wręcz biegiem przemierzał opustoszałe korytarze twierdzy Tressport.

To prawda… – myślał.

Ręce miał roztrzęsione. W jednej z nich trzymał latarnię, która oświetlała mu drogę, a w drugiej ściskał list. To papierowe zawiniątko  kilka chwil temu odebrał od posłańca, który zbudził go z głębokiego snu.

List nosił pieczęć Perhange, miasta oddalonego od Tressport tysiące mil w kierunku północnym i, jak powiedział mu posłaniec, była to wiadomość najwyższej wagi. Nie czekając ani chwili starzec wyskoczył z łóżka i ruszył pędem to wieży Najwyższego.

To będzie długa noc…

Drzwi do komnaty Lorda Pretriana były strzeżone przez dwóch strażników ubranych w ciemnoszare, grube, ciężkie zbroje. Rozpoznali go w lekkim świetle latarni, którą trzymał w ręce.

– Bardzo ważne? – zapytał lakonicznie jeden z nich.

– Owszem – wydyszał Lord Gastner.

Strażnik kiwnął głową i otworzył przed nim drewniane drzwi, z których wylała się przyjemna, ciepła poświata.

– Najwyższy nie śpi.

Mistrz nad Listami wstąpił do pomieszczenia, wyrównując oddech. Drzwi za nim zamknięto.

Komnata Najwyższego była przestronna i wygodna. Naprzeciw drzwi znajdował się granitowy kominek, w którym wesoło trzaskał ogień. Po prawej pokój zmieniał się w sypialnię, odgrodzoną kolumnami, między którymi zawieszono przewiewne zasłony. Po lewej stronie natomiast,  znajdowało się wielkie, ciemne, grubo ciosane biurko, pełne stert papierów i ksiąg, przy którym zwykle można było spotkać pracującego Lorda Pretriana Atrenisa.

Najwyższy siedział przy krześle pochylony nad jakimś pergaminem, oświetlonym płomieniem świecy, trzymając w prawej ręce pióro, chwilę wcześniej zanurzone w kałamarzu. Gdy Lord Gastner wszedł do jego komnaty władca uniósł głowę i gestem kazał mu usiąść naprzeciw siebie, a on potulnie usłuchał. Przed zajęciem miejsca położył na blacie wiadomość.

Lord Pretrian odłożył pióro do pozłacanego kałamarza wstawionego w specjalnie wydrążone miejsce w sekretarzyku, następnie przetarł ubrudzone atramentem ręce w zmiętą szmatkę, która leżała obok i wziął do ręki posłanie.

Jego twarz zasępiła się, gdy spostrzegł pieczęć Perhange.

– Czyli to prawda. – mruknął, sięgając po mały nożyk do papieru, którym otworzył kopertę, po złamaniu laku.

Lord Gastner kiwnął głową w milczeniu.

– Niedobrze…

Najwyższy spędził chwilę nad listem, po czym bez słowa podał go Gastnerowi.  Tekst był długi, napisany kursywą, a słowa brzmiały następująco:

 

Do Najwyższych Dwurzecza Miast czternastu

 

Lordowie!

 

Jak wielu z was – najwybitniejszych wśród głów  Dwurzecza – godzinami konstatując losy naszej skromnej ziemi, dochodzę do wniosków, obok których nie sposób przejść mi obojętnie. Mając na względzie Waszą mądrość, którą bez wątpienia dysponujecie, zwracam się do Was z tym oto wezwaniem, w którym wychodzę od pytania:

Czym cechuje się dobry władca?

 W mojej głowie rodzi się obraz człowieka opanowanego, inteligentnego, z umiejętnością chłodnej oceny sytuacji. Ale przede wszystkim atutem spostrzeżenia potrzeb własnego ludu. Ktoś, komu dane jest decydować za ogrom istnień, winien być także odpowiedzialnym, mądrym i troskliwym. Nie mając na względzie własnych wygód powinien dbać, aby jego podwładnym żyło się jak najlepiej. W przykrym wypadku niepowodzenia, powinien umieć – swoimi przemyślanymi działaniami – wyjść z opresji i być wstanie przyznać się do popełnionych błędów. Przy czym, w żadnym wypadku, nie odkładać trudności na inną godzinę, lub zrzucać wywiązanie się z nich komu innemu

Pokrótce podsumowując: przedni władca jest obowiązany do posiadania wiele cnót, niezbędnych do sprawowania władzy w należyty sposób.

Wspaniałym byłoby, aby osoba będą w posiadaniu wszystkich tych cech zasiadała na każdym z tronów czternastu najwyższych miast, lecz wszyscy wiemy, że sprawa ta do prostych nie należy

Faktem jest, że nikt idealnym się nie urodził, lecz powszechnie wiadomo, iż do ideału dążyć należy. Osoba ideałowi najbliższa powinna zajmować miejsce najwyżej w hierarchii, mając pod sobą innych – tych idealnych w mniejszym stopniu.

Na Tronie Dwurzecza w Stolicy nie ma miejsca dla byle kogo. Król władający ziemiami północy, jak i południa, winien posiadać wszystkie (lub chociaż większość) charyzmaty, które wymieniłem powyżej,

Muszę jednak, z całą przykrością, stwierdzić, że tak nie jest.

Jak to się stało, że tylu znamienitych Lordów rządzi pojedynczymi miastami w wprost perfekcyjny sposób –  pozbywając się problemów i wychodząc z kryzysów obronną ręką – podczas gdy nad ich głowami stoi nieudacznik?

Mówię to głośno: Brendan V z dynastii Preyenów, obecny Król Dwurzecza, nie godzien jest być nawet i sołtysem najmniejszej wsi. Jest to człowiek nietreściwy i próżny, pozbawiony choćby jednego aspektu, który wcześniej przytoczyłem.

Strach powstrzymuje go przed działaniem. Boi się zaryzykować, dla dobra ogółu. Próżno u Niego szukać choć próby rozpoczęcia walki z kryzysem, który nęka wiele miast i wsi. Jest niekonsekwentny w swoich działaniach i założeniach.

Można by mu to jednak wybaczyć, jako człowiekowi, gdyby  przyznał się do błędu, jako wzór honorowego zachowania. Ktoś, kto umiałby spojrzeć klarownie na daną sytuację sam oceniłby, że nie nadaje się na Króla i zrezygnowałby z Tronu.

Temu człowiekowi brak jednak honoru. Woli hańbić Dwurzecze swoimi bezpodstawnymi decyzjami, które niedługo wpędzą nas wszystkich w złe czasy –  z których już tak łatwo się nie wydostaniemy – udając, że wszystko jest w znamienitym porządku.

Otóż  ogłaszam: Nie jest! Trzeba więc działać!

 Apeluję, do wszystkich umiejących trzeźwo myśleć, o zaprzestanie współpracy z Królem i odłączenie się od sojuszu ze Stolicą.

Trzeba nam zacząć pracować wspólnie!  Razem więc zbudujmy opozycję, aby obalić Nieudacznika i wprowadzić nowe rządy!

Dość już pobieżnych decyzji jednego człowieka, który sam nie zdaje sobie sprawy z tego co czyni! Czas powołać do życia nową władzę, złożoną z ludzi oczytanych i doświadczonych. Takich, którzy będą umieli radzić sobie z trudnościami, dotykających  nas wszystkich!

Wzywam zatem do przyłączenia się do mnie. Nie bójmy się tego co nastąpi, a patrzmy na pozytywy, których będzie mnogo.

Wiem, że decyzja jest niełatwa, ponieważ czekają nas wielkie zmiany, przed którymi każdy się trwoży. Jest ona jednak potrzebna. W końcu kiedyś będzie musiała nastąpić, a im szybciej zaczniemy działać, tym prościej przyjdzie nam wyplewienie tego zła. Nie jest jeszcze mocno zakorzenione, a ludzie nie są ślepo zapatrzeni w obecną władzę zasiadającą na Tronie.

Wiem także, że niektórym tradycja zabroni dołączenie do rewolucji. Jednak pomyślcie, czym są obyczaje w kryzysie, wobec życia w ładzie i harmonii, po które wystarczy tylko wyciągnąć rękę?

 

Czas zmienić Nieudacznika i czas zmienić Dwurzecze. Zmienić na lepsze!

 

List nie miał podpisu, jednak nie był on potrzebny, było doskonale wiadomo, kto pisze.

Lord Gastner podniósł głowę i spojrzał na Lorda Pretriana. Najwyższy przecierał zarośnięty podbródek patrząc gdzieś w bok.

– I co myślisz, Panie? – zapytał odkładając list na stół.

– Sprytnie napisane – przyznał Lord Pretrian – Pusta głowa się przekona. Sam przez chwilę zwątpiłem w naszego Króla…

Lord Gastner spojrzał na niego niepewnie.

– To mnie właśnie martwi, Panie.

Najwyższy milczeniem skwitował jego słowa.

– Sojusznicy Tronu Południa nie przystąpią do rewolucji – stwierdził po chwili Lord Pretrian.

– Wygląda na to, że misterny plan wielkich zmian z północy umrze w zarodku – starzec uśmiechnął się nerwowo.

– Nie możemy lekceważyć nikogo – Najwyższy odparł chłodno.

Myśli o wojnie, które ostatnio odłożył gdzieś na bok, znowu wróciły do głowy Lorda Gastnera.

 – Do nas należy kolejny ruch – kontynuował władca, wstał i zaczął

chodzić po komnacie – Trzeba rozesłać kolejne listy, zrobimy to jutro. Najwyżsi muszą być przekonani, że wszystko jest w porządku, że zapewnimy im bezpieczeństwo. Wielu zacznie się obawiać.

– I będą mieli słuszność – przytaknął.

Władca chodził po komnacie z rękami założonymi za sobą, wpatrując się w swoje stopy. Lord Gastner obserwował go obracając głowę to w jedną to w drugą stronę.

– Co myślisz, Lordzie, o tym całym Rewolucjoniście z Północy? –  zapytał w końcu. Lubił znać opinię swoich doradców.

– Znaczy się… – sam nie wiedział co myśleć o tej sytuacji – może przewrócić porządek w Dwurzeczu do góry nogami…

Lord Pretrian przystanął i spojrzał na niego srogo.

– Czekam na konkrety.

Starzec wziął głęboki oddech.

– Chodzi mi o to, że sytuacja zależy od tego, czy rewolucjonista otrzyma odpowiednie poparcie. Równie dobrze wojna może w ogóle nie wybuchnąć.

– Hmm.

– Dlatego musimy działać szybko – kontynuował odnajdując swoją szansę – Przejąć inicjatywę i sprawić, by to naszą sprawę poparto.

– Jak?

Lord Gastner zawahał się.

– Myślę, że winniśmy zwrócić się do prostych ludzi najsampierw – odparł powoli – co by buntom zapobiec, a co więcej ich zaufanie pozdobywać.

– Buntom? – zdziwił się – Kiedy ostatnio widziano bunt w Tressport? – zapytał srogo.

Starzec pokręcił głową.

– Tutaj dawno. Gospodarka ma się świetnie… Ale, jako pierwszy wasal Króla, może winniśmy zwrócić się z pomocą do ludzi z innych miast, a może i nawet wiosek? Niech zobaczą, że Korona się o nich troszczy.

Lord Pretrian milczał przez chwilę, po czym powiedział:

– Społeczeństwo to zaiste broń potężna. Jeżeli się uprze, władca jest na przegranej pozycji. Dobrze, więc tak jak mówisz, wykorzystajmy pospólstwo na swoją korzyść.

Lord Gastner odetchnął z ulgą. Nie pamiętał kiedy ostatnio Lord Pretrian pochwalił czyjś pomysł. Nagle władca zatrzymał się, odwrócił  i przeszył Gastnera pytającym spojrzeniem.

– Robi się gorąco – rzekł –  Nie ma co do tego wątpliwości. Mniejsza czy większa, wojna wkrótce nastąpi, a Najwyższy Tresspord będzie musiał bardzo się w niej przyczynić.

Starzec zmrużył oczy.

– Co masz na myśli, Panie?

– Mam na myśli to, że Król z pewnością wezwie mnie do siebie.

– To prawda, jesteśmy w końcu najsilniejszym miastem przy boku Stolicy.

Najwyższy kiwnął głową.

– Wtedy Tressport zostanie bez opieki.

– Tak – przyznał Lord Gastner – Ale to nic takiego, tymczasowy namiestnik z pewnością sobie poradzi. Jedyne pytanie to, kto mógłby nim zostać?

– Nie o to się rozchodzi – zaprzeczył ostro. Powoli podszedł do kominka wpatrując się w płomienie  – Ale o Następcę Tronu.

Lord Gastner podniósł brwi.

– Czy mogę Ci jakoś pomóc, Panie? – zapytał ostrożnie.

– Potrzebujemy Następcy – rzucił krótko.

– A syn Twój, Arrin…

Lord Pretrian pokręcił głową.

– Potrzebujemy PRAWDZIWEGO Następcy. Kogoś, kogo nie będę musiał się wstydzić. Kogoś godnego tronu.

– A czy chłopiec…

– Nie – stwierdził chłodno –  potrzebuję nowego syna, tym razem prawo urodzonego.

– Co więc z chłopcem? – zapytał Lord Gastner niepewnie.

–  Musi zostać, jak dotychczas – odparł bez wyrazu.

– Ale…

– Jeżeli nie uda mi się spłodzić syna z prawego łoża, On zajmie miejsce na Tronie po mojej śmierci – powiedział surowo Lord Pretrian – Krew Atrennisów  musi zostać na tronie. Wytrzyma tę małą plamę.

– Panie – wtrącił cicho –  ale czy nie lepiej byłoby przeprowadzić wówczas elekcję?

Najwyższy błyskawicznie obrócił się w jego stronę i wbił w niego wściekłe spojrzenie.

– Krew Atrennisów MUSI zostać na tronie – warknął – choćby bękart miałby być kompletnym głupcem.

Starzec nie dawał za wygraną

– Może wypadałoby chłopcu o tym powiedzieć? – mówił powoli – Wprowadzić go stopniowo w prawdziwe zdarzenia. Pokazać mu co i jak.

– Nic z tych rzeczy – pokręcił głową – Dobrze tego nie zniesie, jest zbyt słaby psychicznie.

– A może chociaż „oswoić” ludność z Następcą? – próbował dalej Gastner – kończy przecież niedługo czternaście lat, można by Go w końcu pokazać mieszkańcom.

Lord Pretrian bił się z myślami co było widać przez zmieszanie emocji na jego twarzy.

– Masz racje, Lordzie – powiedział w końcu siadając z powrotem przy biurku – Zabierzemy go na polowanie w jego urodziny. To faktycznie dobry plan, mieszczanie dawno nie widzieli Dziedzica.

– Też tak uważam – uśmiechnął się lekko Lord Gastner, zadowolony ze swoich rad.

– Ale ze ślubu nie zrezygnuje – powiedział po chwili Najwyższy.

– Ślubu?

– Dziecko z prawego łoża to mój priorytet, a do tego potrzebny jest ślub. Musimy znaleźć jakąś arystokratkę.

Lord Gastner kiwnął głową.

– Masz jakieś specjalne zachcianki, Panie?

– Ma dać mi syna – spojrzał dumnie w przestrzeń – Prawdziwego syna, którego nie musiałbym się wstydzić. Kogoś, kto miałby potencjał, aby stać się prawdziwym władcą, syna godnego bycia Dziedzicem. Kogoś, kto otrzymałby perfekcyjne wykształcenie i szkolenie. To moje jedyne marzenie.

– Myślę, że da się to zrobić – powiedział z lekkim uśmiechem, chociaż w głębi serca wiedział, że będzie to trudna sprawa. Wszystko zależało od płodności kobiety, którą wybiorą.

– Znakomicie.

To powiedziawszy władca wziął w dłoń pióro i zaczął zajmować się sprawami, w których przerwał mu Lord Gastner. Był to znak, że zakończyli już rozmowę i Mistrz Nad Listami mógł już opuścić jego komnatę.

Poszło szybciej niż myślałem – ucieszył się w duchu.

Wstał, podziękował, ukłonił się Najwyższemu i ruszył w stronę drzwi.

Jednak zanim opuścił komnatę przystanął.

– Panie? – jedna sprawa wydawała mu się niedokończona.

Najwyższy podniósł głowę.

– To co teraz, przed ślubem, będzie z Arrinem? Jak mamy go traktować?

Władca zmrużył oczy.

– Nie mogę ryzykować – powiedział twardo wyprostowując się na krześle  –  Na dzień dzisiejszy, aż do narodzin mojego drugiego syna, jest Dziedzicem. Niech więc ma się za niego ma. Martwić się będziemy, gdy narodzi się prawowity następca, a miejmy nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.

Lord Gastner zawahał się.

– Co wtedy byłoby z Arrinem? – było to ryzykowne pytanie, jednak musiał je zadać.

Obawiał się, że Najwyższy się wścieknie, jednak twarz Lorda Pretriana przybrała chłodny wyraz. Ponownie odłożył pióro do kałamarza i spojrzał prosto w oczy Mistrza Nad Listami.

Ton w jakim odpowiedział był niezwykle zimny.

– W takim wypadku, byłby mi kompletnie obojętny .

 

 

Koniec

Komentarze

Fajna mapka, rysowałeś sam odręcznie, przerobiłeś z czegoś czy masz jakiś program do generowania map fantasy? :)

Jeśli chodzi o treść, to niestety, ale nie ‘złapało’. Za dużo gadania, za mało się dzieje, ten list to też mi przypomina jakieś sejmowe przemówienie i przeleciałam go tylko wzrokiem. Skoro to pierwszy rozdział Twojej powieści to chciałabym mieć jakiś powód do sięgnięcia po resztę – coś, co sprawi ‘wow, chcę poznać dalsze losy bohaterów/chcę wiedzieć co będzie dalej’. Tu miałam wrażenie przegadania i dłużyzn już w prologu, co raczej niezbyt zachęca do dalszej lektury.

Cześć.

To w końcu typowe fantasy, więc przeczytałem.

  1. Tytuł. Bardzo słaby. Zniechęcający. Sugeruje mi coś pomiędzy banałem a wynaturzeniem. Nawet jeśli jest o jakichś leworęcznych, to fakt takiego tytułu raczej Ci nie pomoże.
  2. Prolog. W tym roku miałem do czynienia z większą ilością prologów niż przez resztę życia. I każdy był zły. Jak dasz radę, to zmień “prolog” w “rozdział 1.”, a mniej zniechęcisz niektórych.
  3. To ból prologów i wielu pierwszych rozdziałów: nuda. Tak, wiem, że musisz wprowadzać czytelnika. Ale nie masz obowiązku go nudzić. Musimy poznać kupę spraw? Bzdura! Równie dobrze mogę poznać ich ćwierć. Przecież nie deklarowałem, że czytam 100k znaków, a potem zamykam książkę, prawda? To Ty dozujesz elementy ciekawe. Tu poskąpiłeś. I w żadnym razie nie zakładaj, że czytelnika obchodzi to, jak się kto nazywa, jaki ma tytuł, jaką pełni funkcję i jak się zwą okoliczne miejscowości. Nikogo – prócz Ciebie – to nie obchodzi. I jeśli nie pokażesz mi przez jakieś atrakcyjne wydarzenia, że warto się tym zainteresować, to to wszystko pozostanie dla mnie bez znaczenia.

Nawet jeżeli nie pojmujesz do końca ryzyka ujętego w punkcie 3., to popytaj i podumaj. Ty jesteś największym fanem własnej książki. A połowa czytelników ma codziennie na pęczki nudnych tekstów o czymkolwiek. Zobacz: Twoje (to arcydzieło! Powinno się sprzedać w Empiku w tonach!) kontra moje (ble. Nudy i pierdoły. A co mnie to w ogóle obchodzi!). Moje wygra, bo piszesz to dla takich jak ja. Nie dla siebie.

 

Zasada jest banalna, pięknie wyraził ją pan Hitchcock (tak, to to o trzęsieniu ziemi). Więc zaserwuj mi super akcję, fajną walkę, zaskakującą scenę, błyskotliwe spostrzeżenie i coś jeszcze, a ja już będę czekać na więcej. W tej chwili nie czekam.

 

I jeszcze coś: jeżeli masz w planach jakąś wielką intrygę, to pomyśl przez chwilę tak: czy Twoja książka w przyszłości będzie opiewać w ciekawe wydarzenia? Czy tylko z pozornie ciekawe postacie, które przez większość książki będą gadać, a to, co nie będzie dialogiem, będzie opisem miejsc i osób?

Jeżeli dojdziesz do wniosku, że głównie będą gadać (nieważne, jak ciekawie i o jak doniosłych rzeczach), to grono fanów Twojej książki wzrośnie może o kilka osób.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Mnie dla odmiany tytuł zaintrygował. Nie zachwycił może jakoś wybitnie, ale jednak przyciągnął. Jeśli zaś chodzi o mapkę to, hmmm… Nie jestem geologiem, ale te góry jakoś do siebie nie pasują. Warto by także było umieścić na niej rzeki, dwie przynajmniej. W końcu kraj nazywa się Dwurzecze. 

 

Komnata Najwyższego była przestronna i wygodna. Naprzeciw drzwi znajdował się granitowy kominek, w którym wesoło trzaskał ogień. Po prawej pokój zmieniał się w sypialnię, odgrodzoną kolumnami, między którymi zawieszono przewiewne zasłony. Po lewej stronie natomiast,  znajdowało się wielkie, ciemne, grubo ciosane biurko, pełne stert papierów i ksiąg, przy którym zwykle można było spotkać pracującego Lorda Pretriana Atrenisa.

 Szkoda, że opisy są tak mało plastyczne – mamy po prostu wymienione, co znajduje się w pomieszczeniu. Czytelnika nie obchodzi to, gdzie dokładnie znajdowała się sypialnia i czy były w niej kolumny. Pozwól zadziałać jego wyobraźni (nietrudno wyobrazić sobie komnatę władcy; to czy między pokojem do pracy a sypialnią zobaczę drzwi czy zasłony nie ma wpływu na akcję ) i skup się jedynie na najważniejszych informacjach, które są w jakiś sposób znaczące, pokazując je jakby mimochodem, spojrzeniem bohatera. 

 

Jak wielu z was – najwybitniejszych wśród głów  Dwurzecza – godzinami konstatując losy naszej skromnej ziemi…

Konstatować to znaczy “stwierdzać”. Innymi słowy: “Jak wielu z was – najwybitniejszych wśród głów  Dwurzecza – godzinami stwierdzając losy naszej skromnej ziemi…”? Musisz poszukać innego słowa.

 

Król władający ziemiami północy, jak i południa, winien posiadać wszystkie (lub chociaż większość) charyzmaty, które wymieniłem powyżej,

“Charyzmaty” to obecnie termin typowo chrześcijański i oznacza łaskę, dary Ducha Świętego. Niby kontekst poprawny, ale jednak… nie do końca. 

 

Temu człowiekowi brak jednak honoru. Woli hańbić Dwurzecze swoimi bezpodstawnymi decyzjami, które niedługo wpędzą nas wszystkich w złe czasy

Frazeologia – nie można nikogo “wpędzić w złe czasy”.

 

– I co myślisz, Panie? – zapytał odkładając list na stół.

“Panie” małą literą. To już nie list :)  To samo z “Lordem”.

 

Tekst jest niechlujny, zwłaszcza pod względem interpunkcji. Nie umiesz zapisywać dialogów, robisz literówki. Zgrzyta mi regularne używanie wielkich liter.

 

Treść nie pochłonęła mnie, ale może gdybyś udoskonalił swój warsztat i wziął sobie do serca radę Piotra to kto wie… Tylko coś mi ten status potencjalnego dziedzica przeszkadza. Niezupełnie rozumiem, co tam się dzieje, dotychczasowe postępowanie Najwyższego jest wewnętrznie niespójne. Powinni zatroszczyć się o odpowiedni PR.

 

 

Zazwyczaj nie czytam fragmentów, ale jako szmaja zainteresowałam się i zajrzałam.

Mnie również prolog nie zachęcił do przeczytania reszty. Ot, ktoś planuje rewolucję. Głupek jakiś, bo napisał listy do potencjalnych współspiskowców. Aż się prosi, żeby któreś pismo trafiło do zdradzanego władcy. Ktoś inny od czternastu lat stara się o prawego potomka, ale jeszcze nie wziął sobie żony. Też nie wygląda na spryciarza…

No i sporo usterek. Na przykład to:

wyjść z opresji i być wstanie przyznać się do popełnionych błędów. Przy czym, w żadnym wypadku, nie odkładać trudności na inną godzinę, lub zrzucać wywiązanie się z nich komu innemu

Być w stanie. Czy trudności się odkłada? Raczej zadania. Czy z trudności można się wywiązać? Jak wyżej.

Sugerowałabym potrenowanie warsztatu na krótszych formach.

Babska logika rządzi!

Powieść? Gratuluję rozmachu i dalszych publikacji. Do dalszej części raczej nie zajrzę.

Nowa Fantastyka