- Opowiadanie: Fasoletti - Wampir - ginekolog

Wampir - ginekolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wampir - ginekolog

Krótki tekst zainspirowany shortem kolegi sinnera – http://www.fantastyka.pl/4,1683.html

Mam nadzieję że się nie pogniewa :).

 

 

 

 

 

Była już późna noc. Krysia wychodziła właśnie z dyskoteki. Doszła do przejścia dla pieszych, a gdy zapaliło się zielone światło, przeszła na drugą stronę. Nagle, sama nie wiedząc czemu, kierowana jakimś dziwnym impulsem, spojrzała za siebie. Na końcu alejki stał jakiś mężczyzna. Wiatr poruszał połami jego płaszcza, spod którego prześwitywał nagi tors. Twarz zakrywało mu rondo starego kapelusza, wyglądającego jak te noszone przez gangsterów w latach trzydziestych. Plecy dziewczyny oblał zimny pot.

– Gwałciciel – pomyślała i chciała szybko odejść.

Nagle nieznajomy podniósł głowę, odsłaniając twarz. Miał ohydną, pooraną zmarszczkami mordę. Wiejący zza jego pleców wiatr doniósł do nosa Krysi wyraźną woń alkoholu. Dziewczyna chciała pobiec, byle dalej od tej kreatury, ale gdy spojrzała w jej oczy, poczuła, że nie może się ruszać. Nie potrafiła oderwać wzroku od pięknych, głębokich źrenic, przypominających toń jeziora. Mężczyzna powoli podszedł do niej. Im był bliżej, tym bardziej zalatywał tanim winem. Ujął jej dłoń w swoje zimne i kościste palce, nie przestając patrzeć w oczy.

Kim jesteś nieznajomy? – zapytała nieobecnym głosem.

– Mam na imię Francis i jestem doktorem, a teraz pójdziemy się przebadać. – Wymówiwszy te słowa delikatnym szarpnięciem ponaglił ją by za nim ruszyła.

Mijali kolejne domy, przechodzili obok młodych, pijanych punków, którzy jednak nie zwracali na nich uwagi, jakby Francis i Krystyna w ogóle nie istnieli. On prowadził ja wąskimi uliczkami o których istnieniu, pomimo dwudziestu lat mieszkania w tym mieście, nie miała pojęcia. Wreszcie stanęli przed starym, rozpadającym się budynkiem. Francis otworzył drzwi i weszli do środka. Umysł Krystyny został jakby przytłumiony. Gdy tylko choć trochę wracała jej orientacja, nieznajomy wyczuwał to i znów spoglądał jej w oczy, wpędzając w stan błogiej półświadomości. Powoli schodzili po stromych schodach, ciągnących się chyba w nieskończoność. Ciemność rozpraszało jedynie wpadające tutaj przez niewielkie okienka nikłe światło stojącego w pełni księżyca, jednak Francis szedł tak pewnie, jakby był dzień. W końcu dotarli do niewielkiego, osnutego mrokiem pomieszczenia. Tajemniczy doktor nacisnął przycisk na ścianie i blask migającej jarzeniówki rozproszył cień. Krysia jak przez mgłę widziała stojące przy ścianach drewniane, zalatujące zgnilizną szafki. Niektóre z nich były rozklekotane i chyba tylko cudem jeszcze się nie rozpadły. W każdym kącie było pełno pajęczyn. Po środku pokoju stało wielkie, metalowe łóżko, takie, na jakim chirurdzy przeprowadzają operacje w szpitalach.

– Będzie pan operował? – zapytała znów beznamiętnym głosem.

– Spokojnie kotku, tylko cię przebadam – odparł Francis.

Krystyna sama nie wiedząc dlaczego, zaufała mu bezgranicznie. Nie protestowała nawet wtedy, gdy kazał jej położyć się na stalowym blacie.

– Zgwałci mnie! – do jej umysłu wpełzła nagle ta straszna myśl, ale spojrzenie doktora niemal natychmiast ją odegnało.

Lekarz zatarł kościste ręce.

– No to teraz rozłóż nogi kochanie – syknął. – Nie bój się, jestem ginekologiem.

– Ale ja mam okres… – odparła nieśmiało pacjentka.

Poważną dotąd twarz Francisa rozpromienił radosny uśmiech.

– Wiem… – mruknął tylko i delikatnie rozchylił uda dziewczyny.

Następnie wsadził ręce pod krótką miniówkę i zdarł z Krysinego tyłka majtki. Nie oponowała. Zaciągnął się głęboko zapachem narządów rodnych, po czym wpakował głowę między jej nogi. Delikatnie rozchylił wargi sromowe. Zobaczył wystający z pomiędzy nich sznureczek. Chwycił go zębami i powoli wysunął, ciągle delektując się wonią sromu. Tampon był cały we krwi. Najpierw oblizał go kilkakrotnie, a po chwili wsadził cały do ust. Ssał go niczym cukierka, a jego twarz nabrała błogiego wyrazu. Gdy skończył, ponownie wpakował czerep pod kieckę. Muskał językiem poskręcane, umazane wydzieliną włosy łonowe, by po chwili wpakować go najgłębiej jak tylko było to możliwe w waginę. Tak, to było to. Trafił na pierwszy dzień. Poczuł na kubkach smakowych gąbczastą strukturę złuszczającej się błony śluzowej. Przeżył niemalże orgazm psychiczny. Wycofał język i do warg sromowych Krystyny przystawił usta. Najpierw spijał delikatnie wypływający z wnętrza purpurowy nektar, potem jął ssać tak mocno, że w końcu wyciągnął wymieszane z krwią endometrium i począł przeżuwać je z nieludzką rozkoszą. Całą twarz miał ubabraną śluzem i posoką. Małe, brunatne skrzepy pooblepiały jego kilkudniowy zarost. Dziewczyna jęknęła cicho, gdy energicznie wepchnął jej prawie całą dłoń w pochwę. Wyszarpnął najpierw błonę dziewiczą. Było to dla niego miłe zaskoczenie. Ją także wpakował do ust i dokładnie pogryzł. Potem ostrym jak szpon pazurem zabrał się do rozcinania brzucha swej ofiary. Tam czekało na niego to co najlepsze. Jajniki. Kochał miętosić je między zębami, a ich smak był niepodobny do niczego innego na świecie.

– Tak – myślał – niech inni wysysają krew z szyi swych ofiar, ale kiedy raz zaznają smaku cipki, nie będą chcieli się z nim rozstać…

Rozmyślania przerwał mu łoskot. Odsunął szpon od skóry Krystyny i nasłuchiwał. Jakieś kroki ozwały się w górze. Spanikował. Znaleźli go. Nie myśląc wiele wbił dłoń w bebech leżącej na stole kobiety. Z nerwów zerwał z nią psychiczny kontakt , a ta wrzasnęła dziko gdy wyszarpnął z jej brzucha wstęgę jelit. Jucha chlusnęła na ziemię, a Krysia zadrgała konwulsyjnie i spadła na posadzkę. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Zostawiając za sobą krwawe pasmo, jęła czołgać się w stronę wyjścia. Nagle, półprzytomnym wzrokiem zobaczyła, jak do pomieszczenia wpada kilku mężczyzn. Szybko powalili Francisa na ziemię.

– W końcu mamy cię ty pojebie! – wrzasnął jeden. – Zabawa skończona! Jesteś naszym bratem, ale to co robisz przekracza wszelkie pojęcie! Te tanie wina całkiem wypaliły ci twój wampirzy mózg!

– Spróbujcie, a sami się przekonacie… – nie dokończył.

Jeden z napastników zakneblował go kawałkiem szmaty. Inni przytrzymali ręce i rozciągnęli Francisa na podłodze. Jeszcze kolejny, widząc zwinięta pod ścianą, okaleczoną kobietę, podszedł do niej i wyciągnąwszy niewielki rewolwer, zakończył jej cierpienia. Mózg Krystyny ozdobił brudną ścianę. Do miejsca kaźni wkroczył wysoki, przystojny wampir. Ubrany w staromodny płaszcz, z wyżelowanymi włosami, przypominał szlachcica sprzed kilkuset lat. Pozostali skłonili się przed nim nisko. Francis, gdy go zobaczył, próbował się uwolnić, jednak bezskutecznie.

– Po raz pierwszy w naszej historii brat zabije brata – odparł spokojnym głosem przybysz. – Jesteś zakałą wampirzego rodu, Francis. To co wyrabiasz, nie mieści się w głowie nawet najokrutniejszym z nas. Porozumiałem się w tej sprawie z królową matką i to ona sama wydała wyrok. Wykonać – dodał i wyszedł.

Francis próbował coś zrobić. Szarpał się, wyrywał, ale silne ręce innych wampirów trzymały go mocno. Jeden z nich podszedł do nieszczęśnika i przystawił mu do piersi kołek osinowy. Francis struchlał. Szpikulec ledwo dotykał jego ciała, ale on czuł, jak gdyby na jego żebrach leżało kilka ton. Gdy drewno, po uderzeniu młotem, weszło w ciało, wrzasnął straszliwie wypluwając knebel. Ciarki przechodziły po jego ciele, a im głębiej kołek wchodził, ty większy paraliż obejmował ciało wampira. Gdy w końcu przebito serce, nieszczęśnik nie mógł poruszyć nawet palcem u stopy. Następnie kaci odrąbali mu głowę, oraz polali ciało benzyną. Podpalili i wyszli. Nocne niebo nad miastem rozświetliła łuna pożaru. Straż pożarna nie spieszyła się z gaszeniem. Budynek stał na odludziu i i tak był przeznaczony do rozbiórki.

Koniec

Komentarze

Czyta się dobrze. Pomimo odpychającego opisu 'badania', tekst wciąga.

Fasoletti, no co ty!

Czy jest na forum lekarz?

Przekuwasz skojarzenia we własne teksty...Jestem pod wrażeniem, sprawnie napisane. I choć wypada powtórzyć za AdamemKB  Czy jest na forum lekarz? to... brawo!

Wow... Opis badania jest jednym z najobrzydliwszych, jakie czytałam. I jest super! Brawo!

Mam w sumie tylko jeden zarzut - momentami nie pasuje mi używany język.

"Następnie wsadził ręce pod krótką miniówkę i zdarł z Krysinego tyłka majtki. Nie oponowała. Zaciągnął się głęboko zapachem narządów rodnych, po czym wpakował głowę między jej nogi." - wg mnie pierwsze zdanie jest takie dość potoczne, natomiast trzecie bardziej "naukowe" (chodzi o te nieszczęsne narządy rodne;)).

Ale ja się pewnie czepiam, więc przepraszam. Podobało mi się bardzo.

dobrze... fajne... acz w niektórych miejsca obrzydliwe : ) .../ Te opisy, dobry klimat. / 5 ; )

Bardzo mi się spodobało to opowiadanie, lubię takie :) Ale zakończenie trochę mnie rozczarowało - osinowy kołek? Takie to sztampowe... Myślałem, że za karę wampiry odgryzą mu... język, a potem królowa matka da mu posmakować tego, co tak bardzo lubi, aż do przesytu, i udusi go, czy może utopi... eee, nieważne. Jeśli opowiadanie wywołuje takie myśli, to musi być dobre :)

Fasoletti, jak zwykle się uśmiałem. Brawo. :)
Pozdrówka.

Amarok, nie chciałem przesadzić z obrzydliwościami jak na jeden tekst, wolałem zobaczyc narazie jak to się przyjmie:P Yenfri, taka mieszanka języka naukowego z potocznym była zamierzona, ale jeśli jednak nie wypadło to dobrze, następnym razem, o ile jeszcze coś takiego napiszę :P, zmienię to.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Odpychające, wstrętne, naturalistyczne... i podobało mi się. Chyba też potrzebuję lekarza.

Obrzydliwie przepyszne.

Anne Rice by się na taki opis nie poważyła. Zasłużyłeś sobie na mój szacunek, drogi panie Fasoletti.

Twarde 4 (bo przed chwilą jadłam ;P)

Jestem pod wrażeniem obrzydliwości, perwersyjności, naturalizmu i wszelkiej ochydy, która spływa z Twojej chorej, pokręconej jak brudne, skołtunione włosy łonowe psychiki. Fasoletti: You sick fuck! - to był komplement.
5/6

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

No Fasoletti ostatnio dałeś mi znać, że lubisz filmy, w których okładają się po mordach, a teraz już kolejny raz zauważam, że co u Ciebie najlepsze, to właśnie często bardzo brutalne, ale zarazem realistyczne opisy. Podobnie było chociażby w "Zemście zza grobu" gdzie wspaniale opisałeś wygląd zmasakrowanego skazańca. Mnie się to podoba, też mnie to pociąga i takie teksty mogę czytać, chociaż to wszystko kipi humorem - zwłaszcza to wzorowanie się na tekscie kolegi, który sam przyznaje, że tekst jest bez sensu, a ja nie mogę się wreszcie doczekać na tekst w Twoim wykonaniu, który będzie śmiertelnie poważny, wyjątkowo brutalny i ociekający krwią.
Pozdrawiam serdecznie.

Jak dla mnie zbyt wiele momentów naciąganych, ale miło, że kogoś zainspirowałem :) Natomiast zakończenie dałbym takie:  Francis po spotkaniu z Krysią zaczyna chorować na AIDS zarażony przez nią, a jego oprawcy zabijając go również go łapaią, gdy krew zalewa im twarze. Ale to tylko taka moja drobna sugestia.

O, brązowe piórko załapałem to i jedynkowicze się widze uaktywnili.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

O kurde, pomyliłem z "Ręka", myslałem ze nota tak drastycznie poszła :P

Sinner wiem, ale jak wczesniej pisałem nie chciałem już tyle paskudztw pchać w jeden tekst. Skupiłem się poprostu na opisie badania, a reszta to taka otoczka do niego.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Potem ostrym jak szpon pazurem zabrał się do rozcinania brzucha swej ofiary. Tam czekało na niego to co najlepsze. Jajniki. Kochał miętosić je między zębami, a ich smak był niepodobny do niczego innego na świecie." Nie wiem czemu ale ten  opis mi się najbardziej spodobał,aż poczulam te jajniki w zębach czytając.A reszta to tak nie za bardzo,ogólnie liczyłam  na więcej,troche mało się tym razem uśmiałam czytając twoje opowiadanie.

P.S.Gratuluję awansu do loży^^

O mój Boże :D
Po tym opowiadaniu stan mojej psychiki nie powróci do normy. W każdym ginekologu będę widziała wampira :D
niesamowita zdolnoc mieszania dramatyzmu z humorem.

Ażem się uśmiał. Teraz to mam humor.

- Tak - myślał - niech inni wysysają krew z szyi swych ofiar, ale kiedy raz zaznają smaku cipki, nie będą chcieli się z nim rozstać...
Rozwaliło mnie to HaHa!

Fajny short. Dałbym 5, ale nie mogę...

PEACE

Chyba za delikatna jestem.....

Poza "badaniem" bardzo mi się podobało.

Siądziesz przed tym przekleństwem, czytasz jak ten głupi, a tu obiad trzeba gotować. Czego Ty istoto tutaj dosypałeś, skoro nawet myśl o krojeniu świeżutkiego mięsa odsuwam na bok, bo 'muszę' sobie poczytać...

Do złego.

Nowa Fantastyka