- Opowiadanie: Aithne - Ofiara

Ofiara

Przy­po­mnia­ło mi się o kon­kur­sie “Macki 2016” (dziś zo­ba­czy­łam, iż się za­koń­czył), na­pi­sa­łam wczo­raj wie­czo­rem opo­wia­da­nie, jak zwy­kle – na szyb­ko, i stwier­dzi­łam, że prze­cież nic się nie sta­nie jeśli ktoś, ewen­tu­al­nie, ude­rzy kry­ty­ką, wręcz prze­ciw­nie, po­mo­że mi to w do­sko­na­le­niu sie­bie jako czło­wie­ka! Ehm, kli­mat mnie ude­rzył aż na­zbyt...

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ofiara

Prawo jest jak pa­ję­czy­na, w któ­rej małe muchy grzę­zną, a osy i trzmie­le przez nią prze­la­tu­ją.

 Jo­na­than Swift

 

Stru­my­ki krwi zgrab­nie prze­pla­ta­ły się po jej śnież­no­bia­łej skó­rze, le­d­wie od­dy­cha­ła, a mimo to, pa­trzy­ła ze współ­czu­ciem, za­wio­dła mnie. Ocze­ki­wa­łem prze­ra­że­nia. Ten głos, on… obie­cy­wał mi sa­tys­fak­cję, kła­mał, po­nie­waż wcale jej nie mia­łem. Ostat­ni raz spoj­rza­łem na jej twarz, po czym bez­na­mięt­nie prze­bi­łem ko­bie­cie tęt­ni­cę szyj­ną, try­ska­ją­ca ciecz była już bar­dziej sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca. Są­dzi­łem, iż po ode­bra­niu życia bę­dzie mną tar­gać, ale ja wła­ści­wie nie ro­zu­mia­łem czym różni się pac­nię­cie muchy od, po­wiedz­my, pac­nię­cia czło­wie­ka. Obie­cał mi. Kła­mał. Sto­jąc przed cia­łem za­sta­na­wia­łem się co mam z nim zro­bić, po chwi­li po­czu­łem chłód, który z każdą se­kun­dą na­ra­stał. ON był za mną, czu­łem tę przy­tła­cza­ją­cą obec­ność. Chwy­cił stopę – jesz­cze cie­płe­go trupa – czar­ną, ga­la­re­to­wa­tą dło­nią i mocno po­cią­gnął, ciało wy­gię­ło się w łuk. Gdyby nie fakt, iż mia­łem pew­ność o braku nawet skraw­ka życia w ko­bie­cie, po­my­ślał­bym, że jęk­nę­ła prze­raź­li­wie. Dla­cze­go wła­ści­wie to ją wy­bra­łem? Mogła być każda inna i w ogóle, mógł być to męż­czy­zna. Pierw­sza OFIA­RA. Nie miała celu, może dla­te­go… nic nie po­czu­łem. Po chwi­li ciało znik­nę­ło, nie od­wra­ca­łem się, sta­łem w tym samym miej­scu co dzie­sięć minut wcze­śniej i wle­pia­łem wzrok do­kład­nie w ten sam punkt. Za kogo ja wła­ści­wie uwa­ża­łem tę isto­tę? Bałem się czy ra­czej pra­gną­łem jej uwagi? W końcu stwór prze­mó­wił. Nie wiem w jakim ję­zy­ku, ale jego słowa ro­zu­mia­łem do­sko­na­le, jakby jakaś część jego była we mnie, jakby jakaś część była w ludz­kiej isto­cie. Po­wie­dział, że jest za­chwy­co­ny moim bra­kiem emo­cji. Tylko tyle, i znik­nął. Krzy­cza­łem czy mam zro­bić coś jesz­cze, czy cze­goś ode mnie ocze­ku­je. Od­po­wie­dzi nie uzy­ska­łem. Skie­ro­wa­łem się więc w stro­nę wyj­ścia.

Sie­dzia­łem w barze po­pi­ja­jąc whi­sky, ob­ser­wo­wa­łem ludzi, brzy­dzi­ło mnie ich za­cho­wa­nie. Bez­sen­sow­ne bójki czy awan­tu­ry o byle ły­czek piwa. Do­sze­dłem do wnio­sku, że czło­wiek, isto­ta nie­do­sko­na­ła, jest już upa­dła. Nie ma ra­tun­ku. Nie istot­ne, czy czy­tasz w ga­ze­cie, iż ktoś zro­bił „dobry uczy­nek” – uczy­nił to, tylko i wy­łącz­nie dla sie­bie, dla spo­ko­ju swej plu­ga­wej duszy. Jesz­cze raz prze­le­cia­łem oczy­ma po pi­jac­kich mor­dach, po czym uzna­łem, iż żaden z tu zgro­ma­dzo­nych nie jest go­dzien do­stą­pić łaski śmier­ci, którą mogę mu ofia­ro­wać. Wsta­łem, rzu­ca­jąc w bar­ma­na setką, z pew­no­ścią bę­dzie ura­do­wa­ny z hoj­ne­go na­piw­ku.

Sta­ra­łem się wy­wo­łać mrocz­ną po­stać, pro­sić ją, aby wska­za­ła mi drogę. Nada­rem­no, nic się nie dzia­ło. Za­sta­na­wia­łem się, czy aby na pewno ON ist­niał, czy nie był je­dy­nie wy­two­rem mojej wy­obraź­ni. Skie­ro­wa­łem się więc do opusz­czo­ne­go bu­dyn­ku, w któ­rym wy­zwo­li­łem ko­bie­tę, je­że­li ciało nadal by tam było, ozna­cza­ło­by to, iż mój umysł błą­dzi. Pew­nym ru­chem otwo­rzy­łem znisz­czo­ne drzwi, za­wy­ły nie­mra­wo, po czym uka­za­ły mi pusty pokój – bez ciała. Ist­niał. Wy­brał mnie, abym go uj­rzał jako pierw­szy z ludzi, dla­cze­go mnie teraz zo­sta­wił? Spraw­dza mnie… Z pew­no­ścią…

Kocim kro­kiem sze­dłem za na­stęp­ną ofia­rą, wy­bra­łem ją, po­nie­waż była zbyt „prawa” do tego świa­ta, a świat ów nie po­wi­nien rzą­dzić się pra­wa­mi ogól­ny­mi, każdy po­wi­nien mieć wła­sne. Jak ja. Obej­rza­ła się, jakby czu­jąc moją obec­ność. Strach. Nie zo­ba­czy­ła mnie, bo, jako wy­bra­niec, mia­łem dobry re­fleks i scho­wa­łem się szyb­ko w ulicz­ce. Przy­śpie­szy­ła kroku i, po­ty­ka­jąc się o stu­dzien­kę ka­na­li­za­cyj­ną, upa­dła. To była szan­sa. Pod­bie­głem i chwy­ci­łem jej włosy, wrzesz­cza­ła, a jej wrzask był ni­czym me­lo­dia dla mych uszu. Za­czy­nam… coś… czuć. – Zjaw się! – Krzyk­ną­łem do Stwo­ra, ale je­dy­ne co zo­ba­czy­łem, to nie­bie­skie świa­tła w od­da­li, które mnie wo­ła­ły.

Ka­za­li mi opu­ścić nóż, dla­cze­go miał­bym to zro­bić, bo lu­dzie – ni­czym nie róż­nią­cy się ode mnie, nawet słab­si, niżsi, pod wzglę­dem sa­mo­świa­do­mo­ści – ka­za­li mi to zro­bić? Nie. Naj­wy­żej do­znam łaski śmier­ci… Zaraz, wtedy, być może, go zo­ba­czę! Za­sta­na­wia­łem się przez chwi­lę nad tym, co się wła­ści­wie stać może jak oni mnie za­bi­ją, stwór zjawi się albo nie. Moż­li­we, iż tylko isto­ta, która ginie z mej dłoni jest godna go uj­rzeć… Co ozna­cza… Przy­ło­ży­łem nóż do wła­sne­go gar­dła, i… bałem się. Nie. Nie śmier­ci, ale tego, że… mój po­mysł może za­wieść. Jeden ruch, tylko jeden i się o tym prze­ko­nam. To chyba jed­nak bez sensu… Zbyt ry­zy­kow­ne, je­stem wy­brań­cem, muszę dawać łaskę innym, mój umysł krą­żył wokół wielu myśli i wtedy, gdy chcia­łem zdjąć ostrze ze swej skóry, po­czu­łem chłód, zimna dłoń chwy­ci­ła za moją i po­cią­gnę­ła… Umar­łem, a przy­naj­mniej tak mi się wy­da­wa­ło. Ciało umar­ło, moja dusza żyła. Żyła w kimś innym, z ty­sią­ca­mi in­nych… wy­brań­ców.

 

Koniec

Komentarze

Cześć.

Skoro piszesz, że opowiadanie jest “pisane na szybko” i zakładasz, że ktoś być może skrytykuje coś, a widać tu sugestię do tego, że być może zaatakuje podawanie tekstu pisanego naprędce, to czemu to tak naprawdę zrobiłaś (to = wrzucenie tak nieprzygotowanego tekstu)? Nie chciało się sprawdzać? Lubisz, gdy zwracają Ci uwagę na niechlujne obchodzenie się z czytelnikiem?

Trochę obrażony na taką postawę przeczytałem 2/3 pierwszego akapitu. Introspekcja mnie zmęczyła. Nudna i nic nie wnosząca. Da się napisać w jednym akapicie to, że X zabił Y, a potem w dziesięciu tysiącach wyrazów o tym, jakie emocje panowały w X.

Tylko po co?

Interpunkcja przeciętna: ilość błędów mieszcząca się w jakiejś mojej normie dla tego forum.

Patrzenie na czyjś wzrok trochę zbyt abstrakcyjne.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wzrok

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Nie mam wspomnień związanych z konkursem Macki 2016 (wiem, kiedy się skończył). Przeczytałam dziś rano opowiadanie, w nietypowy dla mnie sposób – na szybko i stwierdziłam, że chyba nic się nie stanie, jeśli nie uderzę krytyką. Wręcz przeciwnie, może skłoni to Autorkę do wysiłku w doskonaleniu siebie jako człowieka…

Ehm, nie dostrzegłam żadnego klimatu.

 

Nie istot­ne czy czy­tasz w ga­ze­cie… – Nieistot­ne, czy czy­tasz w ga­ze­cie

 

Sta­ra­łem się wy­wo­łać mrocz­ną po­stać, pro­sić go, aby wska­zał mi drogę. –  …pro­sić , aby wska­zała mi drogę.

Piszesz o postaci. Postać jest rodzaju żeńskiego.

 

Na da­rem­no, nic się nie dzia­ło.Nada­rem­no, nic się nie dzia­ło.

 

a świat owy nie po­wi­nien… – …a świat ów nie po­wi­nien

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć! Zawsze zakładam, iż ktoś skrytykuje moje opowiadanie, nie rozumiem co w tym złego. Jeżeli uraziłam kogoś tym, iż po prostu napisałam prawdę ( a w życiu mam takowy zwyczaj, “mówię jak jest”) pisząc, że napisałam opowiadanie “na szybko”, to przepraszam. Nie dostrzegłaś klimatu – nie musiałaś. Nie, nie da się napisać tego w jednym akapicie. “Tak nieprzygotowanego tekstu” – czyli jak? To, że ktoś napisze opowiadanie w pół godziny czy w dwie, a nie tygodniami, ponieważ ma “coś” w głowie i jakiś bohater mu zaprząta myśli, nie oznacza, iż jest od razu niechlujne. Na razie z mojej strony tyle. Dziękuję za zwrócenie uwagi na błędy stylistyczne czy int. ;)

Nie, Aithne, nie uraziłaś mnie. Postąpiłaś tak jak masz w zwyczaju, a ja, jak również mam w zwyczaju, dałam wyraz temu, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu tego, co napisałaś.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Szczerze powiedziawszy dotrwałem mniej więcej czwartej liniki. Oczywiście nie chcę cię urazić, ale jeśli coś piszesz to to przeczytaj. Czy pierwsze zdanie brzmi dla ciebie naturalnie? Jak STRUMYKI mogą się ZGRABNIE PRZEPLATAĆ i to jeszcze PO czymś? (Jak bym musiał to bym napisał np. “Krew spływała wijącymi się strumieniami po jej szyi(czy czymkolwiek innym). I wiem, że bardziej doświadczony pisarz potrafiłby to zrobić jeszcze lepiej) Albo to, jak można spojżeć na czyjś wzrok. Nawet mając niesamowicie oryginalny pomysł nie stworzysz niczego “czytalnego” bez podstaw warsztatu. Kiedyś też tak robiłem, brakowało mi cierpliwości na czytanie swoich opowiadań i wychodziły takie “ciekawostki’. Co więcej, bez odpowiedniego stylu nie stworzysz odpowiedniego klimatu, który jakobyś poczuła. Rada ode mnie: przeczytaj dokładnie linika po linicje swoje opowiadanie i popraw wszystko to co brzmi dziwnie i nienaturalnie. 

Powodzenia! :)

Wolność.

Podoba mi się zdanie “Strumyki krwi…”, tyle, nie jest nudne i ”takie samo jak wszyscy by pomyśleli”. Z tym wzrokiem, rzeczywiście “odwaliłam lipę”, ale się uczę. Szczerze mówiąc, tak myślałam, że moje opowiadanie może być dla większości niezrozumiałe pod każdym względem, zarówno przekazu czy zdań. Być może, wynika to z tego, iż czytam za dużo poezji, również piszę, a poezja rządzi się własnymi prawami. Nie muszę się martwić o “niezrozumienie”. Klimat… może i mogłabym stworzyć… lepszy, ale i tak będę się bronić, ponieważ ja go czuję, być może nikt inny nie, ale jak mówiłam, dopiero się udoskonalam :) Dziękuję za uwagi, zawsze są dla mnie mile widziane i motywują mnie, abym pisała więcej, wcale nie zniechęcają!

P.S. Spojrzenie na wzrok – edytowane!

Wybrał mnie, abym go ujrzał jako pierwszy z ludzi

Skąd taki wniosek?

 

Zdania mają dziwny rytm. Dość trudno się je czyta. Często są długie i tam gdzie mogłaby pojawić się kropka, jest kolejny przecinek. Myślniki pojawiają się czasem w średnio uzasadnionych miejscach. Ogólnie nie najgorzej. Treść przedstawia jednak trudny temat z dość oklepanej strony.

„ Wybrał mnie jako pierwszego z ludzi…”, to nie jest żaden logiczny wniosek, który wysunęła Ofiara. Zauważ, iż mówiąc to, jest w stanie psychozy, radzę dostrzec pewne psychologicznych powiązania (nawet, może zbyt krótkie, myślenie o „błędach umysłu” to ukazuje), jednakże, wgłębiając się – narrator, w swoim umyśle, już od chwili, gdy usłyszał „Istotę” uznał się za Nadczłowieka. Niewiedza z jaką musi się borykać podpowiada mu najbardziej słuszne, w jego mniemaniu, fakty:  Nie – zostawił mnie; nie – jestem zbyt słaby, ale – wybrał MNIE, sprawdza MNIE. Strach o to, iż zapadł na chorobę psychiczną czy niezrozumienie, którego do siebie nie dopuścił, doprowadza go, do postawienia siebie na piedestale i myślenia w kategoriach nadludzi. Nie wiem, czy odpowiedziałam Ci na pytanie i czy dość zrozumiale zobrazowałam o co chodziło w tym zdaniu, akapicie. Co do kropek i przecinków – przyznam, iż mam z tym mały problem, zastanawiam się czy już postawić kropkę, ale niee… z jakiegoś powodu, który nie istnieje stawiam przecinek ;)

Z kropką i przecinkiem to dość subiektywne, po prostu niektóre zdania wydały mi się zbyt przeciągnięte.

Nowa Fantastyka