- Opowiadanie: czoporka - Jo /part1/

Jo /part1/

Oceny

Jo /part1/

Cześć, jestem Jo. Jo Colly. Mam 19 lat. Miesiąc temu skończyłam szkołę i mogłam się wyprowadzić. Spytacie “dlaczego? przecież home, sweet home, domowe ognisko”, a ja wam odpowiem, że w tym przypadku, nawet nie zostało ono rozpalone. Otóż, od kiedy nauczyłam się chodzić, byłam wykorzystywana do granic możliwości. Nie, nie… nie byłam gwałcona. Gwałcony za to był mój czas wolny. Czas dla siebie. Ile go miałam? Tyle, że marzyłam o wyprowadzce. Rozumiem, że trzeba pomagać w domu, rodzicom, rodzeństwu. Ale istnieje pewna granica, prawda? Myślę, że w moim przypadku została ona o wiele za dużo przekroczona, powiedziałabym wręcz, że zlekceważona, znieważona, zignorowana. Zatem stwierdziłam : nie mam wyboru, biorę życie w swoje ręce. I tak też zrobiłam. Patrząc dzisiaj na to, co wywołałam swoimi, jak to określili w domu, durnymi zachciankami, myślę, że tak nie do końca udało mi się ze wszystkim. Ale dzięki temu dowiedziałam się wiele ciekawych rzeczy na temat mojej kochanej rodzinki. 

Wszystko zaczęło się od ostatniego dnia szkoły. Moja mamusia stwierdziła, jak to zwykle, że nie mogę ubrać na siebie czegokolwiek i kupiła mi sukienkę. Cieszyłabym się, gdyby odpowiadała moim standardom, jednak wyglądała jakby ktoś ją ściągnął z przerośniętego dziecka i wcisnął mojej mamie do torby “pani kupi! na pewno się dziecku spodoba!”. Kolor – wściekła róż. Do tego poprzypinane, za pomocą rzepy, małe kwiatuszki, a w okół nich świecące i mieniące się do światła cekiny. Wyglądałam jak miniaturowa choinka. Oczywiście musiałam w niej pójść po odbiór świadectwa, nie miałam wyboru. Zgadnijcie jaka była reakcja mojej klasy i każdego kto mnie zobaczył. Myślałam, że ludzie popłaczą się ze śmiechu za moimi plecami. Na szczęście miałam opokę w postaci mojego klasowego przyjaciela – Paul’a. Wysportowany, wysoki, przystojny, niebieskooki blondyn o zabójczym spojrzeniu. Może brzmi  pospolicie, ale na pewno nie robiło takiego wrażenia. Pewnie dlatego, że z jego oczu można było odczytać dobroć i ukrytą inteligencję, którą nie lubił się chwalić. Wolał udawać przed klasą. Myślę, że się bał krytyki. Ludzie chwalący się swoją mądrością nie byli pozytywnie przyjmowani. Elita klasowa była “na lajcie”, co oznacza poprawianie wszystkich ocen pod koniec roku, by przejść do kolejnej klasy. Także no.

Po uroczystości wszyscy zbierali się do parku na wspólne świętowanie. Mnie czekało co innego. Musiałam jak najszybciej zabrać swoje walizki i uciec z tego więzienia. 

– Chodź z nami Jo, zobaczysz, będzie świetna zabawa – zachęcał mnie Paul. – Mamy alkohol – dodał z głupawym uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym i dodałam :

– Bardzo chętnie bym z wami poszła, ale najpierw muszę się przebrać, już dość osób rozbawiłam dziś swoim strojem. – oboje się roześmialiśmy. – Później mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Będę się odzywać, obiecuję.

– OK, trzymam cię za słowo!

– Obiecuję! – i szybko wybiegłam z sali prosto na parking, gdzie czekał na mnie mój chłopak – Jack. 

– Hej skarbie, długo czekasz? – zaczęłam. Musiałam go jakoś skłonić do niekomentowania mojego stroju.

– Hej, nie, niedługo. Właściwie dopiero zajechałem i już miałem ci pisać, ale zaciekawiła mnie idąca dziewczyna z naprzeciwka. Przypominała mi ciebie, wiesz? Tylko, że chyba pomyliła sukienki z młodszą siostrą. Była cała w różu, kwiatuszkach i cekinach. – Jack wybuchł radosnym śmiechem, a we mnie obudził się instynkt zabójcy. Miałam nadzieję, że moje spojrzenie nie może zabić, ale na pewno strzelały mi z oczu pioruny. – No tylko żartuję, ślicznie wyglądasz. Powiem ci, ładnemu we wszystkim ładnie. Więc nie masz się o co martwić, jedziemy?

Kilka minut później znajdowaliśmy się już u mnie na parkingu. Jednak nie tego się spodziewaliśmy. Obok nas stał samochód policyjny, a dalej pojazd mojej matki, chociaż powinna ona być teraz w pracy. 

– Idę sprawdzić co się dzieje, poczekaj tu na mnie. – powiedziałam do Jack’a i wysiadłam z auta.

– Jesteś pewna, że nie powinienem pójść z tobą?

– Nie, siedź i czekaj. – Drzwi frontowe były uchylone, więc weszłam do domu bez hałasu. Po prawej stronie miałam wejście do kuchni, lecz odgłosy rozmowy wychodziły z salonu, po lewej stronie. Szłam powoli korytarzem, mając nadzieję, że uda mi się coś usłyszeć. Wypytywanie mamy nie wchodziło w grę.

– Ona nie może się wyprowadzić! Nie z nim! – Wait, what? Ja?

– Proszę nas zrozumieć. Pani córka jest dorosła. My możemy ją zatrzymać, tylko wtedy jeśli złamie prawo, bądź się do tego przyczyni. – moja matka znowu histeryzuje. Nie chce mnie z domu wypuścić, ja jej jeszcze pokażę – pomyślałam. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do auta.

– Jedziemy, szybko, wyjaśnię ci za chwilę. – powiedziałam do  Jack’a i ruszyliśmy z miejsca. – moja matka próbowała mnie tu zatrzymać z pomocą policji. – takiej zdziwionej twarzy jeszcze nigdy w życiu nie wdziałam. – Na szczęście, z tego co słyszałam odmówili jej. Więc teraz wystarczy, że poczekamy aż wszyscy pojadą, zabierzemy to co moje i uciekniemy. Co ty na to? – spytałam.

– No ok, raczej nie mamy wyboru, jeśli chcemy wyciągnąć cię z tego bagna. 

Po 20 minutach byliśmy z powrotem na miejscu. Parking był już pusty, oba auta odjechały. Weszliśmy do środka, Jack poszedł po moje walizki, ja zdecydowałam, że przebiorę się później, wtedy potrzebne nam było jedzenie, więc udałam się do kuchni. Lodówka jak zawsze była pełna. Aż się prosiła, żeby coś z niej wyciągnąć. Zaczęłam od owoców, oboje zawsze lubimy zjeść coś świeżego. Spakowałam jabłka, mandarynki, gruszki, morele, pomarańcze, winogrono i brzoskwinie. Do drugiej reklamówki wsadziłam dwie butelki czystej wody i zabierałam się za przygotowywanie kanapek. W tym czasie Jack wrócił się po moją, już ostatnią, walizkę. Właśnie brałam nóż do ręki, kiedy usłyszałam urwany krzyk mojego chłopaka, z mojej sypialni. Zdziwiona poszłam zobaczyć co się tam stało. Zastałam jedynie pusty pokój. Jack’a nigdzie nie było widać. Byłam mocno zdezorientowana, on nawet nie lubi gry w chowanego. Zaczęłam go wołać. Wykrzykiwałam jego imię przez kilka minut, ale nie dawał za wygraną. Znam ten dom na pamięć, więc szybko zaczęłam go sprawdzać z myślą, że może faktycznie gdzieś się schował. Po 15 minutach walki z wieloma kryjówkami dałam sobie spokój. Pomyślałam : “jak będzie chciał to wyjdzie, nie, to wyskoczy na pole, kiedy odpalę samochód” i uśmiechnęłam się na wizję wybiegającego Jack’a, jakby się bał, że ukradnę mu auto i go tu zostawię. Wróciłam do robienia kanapek, z pozytywnym nastawieniem, jednak ustająca cisza nie dawała mi spokoju. Zaczęłam się niepokoić. Kiedy skończyłam pakowanie jedzenia byłam już mocno zaniepokojona. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zdecydowałam się przeszukać dom jeszcze raz. Sprawdziłam każdy kąt. Wpadłam na pomysł, żeby do niego zadzwonić, niestety nie zabrał ze sobą telefonu – leżał na stoliku w mojej sypialni. Poszłam odpalić samochód. “Kiedy usłyszy pracujący silnik, na pewno da sobie spokój”– pomyślałam. Siedziałam za kierownicą około 10 minut. Nawet podjechałam kawałek mając nadzieję, że to go wywabi z domu. Nic. Zero reakcji. Strach ustąpił złości. Wpadłam do domu i zaczęłam krzyczeć, że jeśli nie wyjdzie natychmiast to pojadę sama. W odpowiedzi usłyszałam jedynie narastającą ciszę. 

Koniec

Komentarze

Przeczytałam w całości, ale bez wielkiego zainteresowania. Właściwie o tym fragmencie mogę powiedzieć tylko tyle, że jest w miarę poprawny – za wyjątkiem stosowania apostrofów (Jack – Jacka, Paul – Paula) oraz zapisu dialogów:

 

– Jedziemy, szybko, wyjaśnię ci za chwilę. – powiedziałam do  Jack’a i ruszyliśmy z miejsca. – moja matka próbowała mnie tu zatrzymać z pomocą policji. – takiej zdziwionej twarzy jeszcze nigdy w życiu nie wdziałam.

– Jedziemy, szybko, wyjaśnię ci za chwilę (kropka) – powiedziałam do  Jacka i ruszyliśmy z miejsca. – Moja matka próbowała mnie tu zatrzymać z pomocą policji.

Takiej zdziwionej twarzy jeszcze nigdy w życiu nie wdziałam (lepiej by mi to zdanie wyglądało w następnym akapicie).

 

– Proszę nas zrozumieć. Pani córka jest dorosła. My możemy ją zatrzymać, tylko wtedy jeśli złamie prawo, bądź się do tego przyczyni. – moja matka znowu histeryzuje. Nie chce mnie z domu wypuścić, ja jej jeszcze pokażę – pomyślałam. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do auta.

– Proszę nas zrozumieć. Pani córka jest dorosła. My możemy ją zatrzymać, tylko wtedy jeśli złamie prawo, bądź się do tego przyczyni.

Moja matka znowu histeryzuje. Nie chce mnie z domu wypuścić, ja jej jeszcze pokażę. – Pomyślałam. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do auta.

 

 

Oprócz tego liczebniki w tekście literackim zapisujemy słownie. Poza tym tylko drobne wpadki. Czasem tworzysz zbyt rozwlekłe zdania, kiedy lepiej brzmiałyby zdania krótsze, porozdzielane. Ale może to tylko kwestia gustu.

 

Według mnie tekst brzmi sztucznawo, zwłaszcza w początkowej części. Warto by jakoś spersonalizować sposób wypowiadania się bohaterki, sposób myślenia, bo zupełnie jej nie czuję. Bohaterowie są papierowi. Szkoda też, że nie pokazałaś nam, jak wykorzystywana była Jo – na dowód mamy tylko jej słowa, że tak faktycznie było. Z akcji dowiadujemy się tylko, że jej matka była nadopiekuńcza. 

I jeszcze tak na koniec – chciałabym, żeby opowiadanie było bardziej obrazowe. Opisów jest niewiele i z reguły są dość toporne; po prostu mamy wymienione po kolei cechy wyglądu. Mam poczucie, że akcja dzieje się niemalże w próżni, nie wizualizuje mi się prawie otoczenie bohaterki. Brakuje też doznań  zmysłowych innych niż wzrokowe. 

Mimo wszystko nie czytało się trudno. Powodzenia w pisaniu następnej części. Zerknę, jak się pojawi :)

 

edit: o takiej godzinie to nawet nie dostrzegłam połowy błędów wskazanych przez regulatorzy… Ale wydaje mi się, że są one trochę kwestią niechlujności. 

 

Być może Twoja opowieść, Czoporko, przekształci się w coś interesującego, ale trudno to orzec na podstawie niewielkiego fragmentu. Mam nadzieję, że się mylę, ale na razie ta dość prosta, miejscami naiwna i pozbawiona fantastyki historyjka, nie jest dobrą zapowiedzią dalszego ciągu.

Wykonanie, delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia. Źle zapisujesz dialogi, interpunkcja czasami szwankuje, zdarzają się mało czytelne, nie najlepiej skonstruowane zdania, powtórzenia, literówki, zbędne zaimki, źle odmieniasz imiona Paul i Jack. Innymi słowy – masz przed sobą sporo pracy.

Dlaczego w tytule, zamiast część I, napisałaś part I?

 

Mam 19 lat.Mam dziewiętnaście lat.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Myślę, że w moim przy­pad­ku zo­sta­ła ona o wiele za dużo prze­kro­czo­na… – Nie brzmi to najlepiej.

Może: Myślę, że w moim przy­pad­ku zo­sta­ła ona mocno/ bardzo prze­kro­czo­na

 

Zatem stwier­dzi­łam : – Zbędna spacja przed dwukropkiem. Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

 

Moja ma­mu­sia stwier­dzi­ła, jak to zwy­kle, że nie mogę ubrać na sie­bie cze­go­kol­wiek i ku­pi­ła mi su­kien­kę.Moja ma­mu­sia stwier­dzi­ła, jak to zwy­kle, że nie mogę ubrać się w co­kol­wiek i ku­pi­ła mi su­kien­kę.

Ubrań się nie ubiera! Ubranie się wkłada, zakłada, przywdziewa, można się w nie ubrać, odziać, wystroić, ale nigdy, przenigdy, nie można ubrać ubrania!!!

Za ubieranie ubrań grozi surowa kara – trzy godziny klęczenia na grochu, twarzą do ściany i z rękami w górze!

 

Kolor – wście­kła róż.Kolor – wście­kły róż.

Róż jest rodzaju męskiego.

 

Do tego po­przy­pi­na­ne, za po­mo­cą rzepy, małe kwia­tusz­ki, a w okół nich świe­cą­ce i mie­nią­ce się do świa­tła ce­ki­ny.Do tego po­przy­pi­na­ne, za po­mo­cą rzepów, małe kwia­tusz­ki, a wokół nich  mie­nią­ce się ce­ki­ny.

Cekiny nie mienią się do światła, cekiny błyszczą, bo odbija się w nich światło.

 

Na szczę­ście mia­łam opokę w po­sta­ci mo­je­go kla­so­we­go przy­ja­cie­la – Paul’a. – Ktoś może być czyjąś opoką, ale nie można mieć opoki w kimś.

Zbędny zaimek. Czy wspierałby ją cudzy przyjaciel?

Proponuję: Na szczę­ście mia­łam oparcie w kla­so­wym przy­ja­cie­lu – Paulu.

 

Wy­spor­to­wa­ny, wy­so­ki, przy­stoj­ny, nie­bie­sko­oki blon­dyn o za­bój­czym spoj­rze­niu. Może brzmi  po­spo­li­cie, ale na pewno nie ro­bi­ło ta­kie­go wra­że­nia. – Co nie robiło wrażenia?

 

Także no. – Literówka.

 

Po uro­czy­sto­ści wszy­scy zbie­ra­li się do parku na wspól­ne świę­to­wa­nie.Po uro­czy­sto­ści wszy­scy wybie­ra­li się do parku na wspól­ne świę­to­wa­nie. Lub: Po uro­czy­sto­ści wszy­scy zbie­ra­li się w parku na wspól­ne świę­to­wa­nie.

 

– Bar­dzo chęt­nie bym z wami po­szła, ale naj­pierw muszę się prze­brać, już dość osób roz­ba­wi­łam dziś swoim stro­jem. – oboje się ro­ze­śmia­li­śmy.– Bar­dzo chęt­nie bym z wami po­szła, ale naj­pierw muszę się prze­brać, już dość osób roz­ba­wi­łam dziś swoim stro­jem. – Oboje się ro­ze­śmia­li­śmy.

Źle zapisujesz dialogi. Zajrzyj do tego wątku:  http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

za­cie­ka­wi­ła mnie idąca dziew­czy­na z na­prze­ciw­ka. – Ze zdania wynika, że zauważył znajomą, dziewczynę z naprzeciwka. ;-)

Proponuję: …za­cie­ka­wi­ła mnie dziewczyna idąca z naprzeciwka.

 

Tylko, że chyba po­my­li­ła su­kien­ki z młod­szą sio­strą. – Sukienka i siostra były aż tak podobne do siebie? ;-)

Proponuję: Tylko chyba przez po­my­łkę włożyła su­kien­kę młod­szej sio­stry.

 

Jack wy­buchł ra­do­snym śmie­chem… – Jack wy­buchnął ra­do­snym śmie­chem

 

więc we­szłam do domu bez ha­ła­su. Po pra­wej stro­nie mia­łam wej­ście do kuch­ni, lecz od­gło­sy roz­mo­wy wy­cho­dzi­ły z sa­lo­nu, po lewej stro­nie. Szłam po­wo­li ko­ry­ta­rzem… – Powtórzenia.

Odgłosy mogą skądś dochodzić, nie wychodzić.

 

po­wie­dzia­łam do Jack’a i ru­szy­li­śmy z miej­sca. – …po­wie­dzia­łam do Jacka i ru­szy­li­śmy z miej­sca.

 

Po 20 mi­nu­tach by­li­śmy z po­wro­tem na miej­scu.Po dwudziestu mi­nu­tach by­li­śmy z po­wro­tem.

 

i za­bie­ra­łam się za przy­go­to­wy­wa­nie ka­na­pek. – …i za­bie­ra­łam się do przy­go­to­wania ka­na­pek.

 

W tym cza­sie Jack wró­cił się po moją, już ostat­nią, wa­liz­kę.W tym cza­sie Jack wró­cił po moją, już ostat­nią, wa­liz­kę.

 

usły­sza­łam urwa­ny krzyk mo­je­go chło­pa­ka, z mojej sy­pial­ni. – Czy oba zaimki są niezbędne?

 

Jack’a ni­g­dzie nie było widać.Jacka ni­g­dzie nie było widać.

 

Po 15 mi­nu­tach walki… – Po piętnastu mi­nu­tach walki

 

“jak bę­dzie chciał to wyj­dzie, nie, to wy­sko­czy na pole… – Na pewno na pole? Rzecz nie dzieje się w Polsce, więc skąd ten regionalizm?

 

uśmiech­nę­łam się na wizję wy­bie­ga­ją­ce­go Jack’a… – Można mieć wizję, ale nie można uśmiechać się na wizję.

Proponuję: …uśmiech­nę­łam się na myśl o wy­bie­ga­ją­cym Jacku… Lub: …uśmiech­nę­łam się, wyobrażając sobie wy­bie­ga­ją­ce­go Jacka

 

jed­nak usta­ją­ca cisza nie da­wa­ła mi spo­ko­ju. – Pewnie miało być: …jed­nak usta­wiczna cisza nie da­wa­ła mi spo­ko­ju.

Sprawdź znaczenie słów ustającyustawiczny.

 

Sie­dzia­łam za kie­row­ni­cą około 10 minut.Sie­dzia­łam za kie­row­ni­cą około dziesięciu minut.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Regulatorzy i Mer za wypisanie moich błędów. Wiedziałam, że opowiadanie nie będzie bezbłędne, ale nie zdawałam sobie sprawy, że jest ich tak wiele. Spróbuję jeszcze to poprawić zanim przejdę do kolejnych części. Może wtedy ten wstęp bardziej zaciekawi do dalszej lektury. smiley

Dlaczego napisałam part1? Wprowadziłam anglojęzyczne imiona i zdaje mi się, że “część 1” po prostu mniej pasuje. 

Czoporko, w opowiadaniu napisanym po polski, część 1 pasuje jak najbardziej, natomiast part 1, delikatnie mówiąc, zdumiewa. 

Cieszę się, że mogłam pomóc. Mam nadzieję, że kiedy poprawisz warsztat, Twoje opowiadania będą prezentować się znacznie lepiej. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pozostawię to opowiadanie z narastającą ciszą (jak w ostatnim zdaniu)… przez co będzie tak… przerażająco.

 

Albo nie.

Nic ciekawego- poza niezrozumiałą przyczyną powstania niezdrowej domowej sytuacji naszej bohaterki (co mogłoby zainteresować, ale nie dowiedziałem się). Cóż, nastolatkowo-dorosły bunt przeciw rodzicom (mamie) jest przedstawiony nieudolnie. Dla autora to może i ciekawy opis niedawnych/obecnych przemyśleń,​ ale dla czytelnika raczej nie. Nawet gdyby zdania były poprawne.

Zniknięcie “bojfrienda” – słabe i rozwleczone.

Bohaterka odrzuca infantylizmem.

 

.

 

Ignorancja to cnota.

Musisz jeszcze trochę poćwiczyć, Autorko. Dużo pisać i dużo czytać (nie wiem, czy to pomoże, ale wszyscy zawsze udzielają tej rady, więc coś w tym musi być ;) ).

Odstawiając na bok problemy z warsztatem, których nie sposób zignorować, z przykrością muszę stwierdzić, że historia mnie nie porwała. Gdy bohaterka wspomina o rodzinnych tajemnicach, jeszcze jako tako wzbudziła moje zainteresowanie. Potem miałem wrażenia przypominające opisane przez Katastrofa – sposób opisywania przeżyć Jo nie zachęcał mnie do zaangażowania się w jej opowieść.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka