- Opowiadanie: Selassia - Zniknąć w Deszczu

Zniknąć w Deszczu

Kiedy o drugiej w nocy budzi Cię grzmot tak potężny, że wydaje ci się, iż komin, zabierając ze sobą połowę dachu, zakończył żywot na bruku przed domem, a w pamięci nadal masz rozmowę z przyjaciółką, która twierdzi ‘że ona to wszystko pieprzy i soli, kupi sobie jedenaście (JEDENAŚCIE!) kotów i będzie miała spokój’ – masz kilka wyjść. Jedno – zrób z tego komedie! Ludzie kochają komedie, a otaczające Cię osoby to przecież taki świetny materiał! No i ta jedenastka kotów!

Jest też druga opcja – zrób z tym to:

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Zniknąć w Deszczu

Dzień był cichy, szary i mokry, nie tylko przez, wiszące na ołowianym niebie, ciężkie czarne chmury, zacinający deszcz, ale również przez wszechobecną mgłę i płynące po nierównych płytach chodnikowych strugi wody. Większość osób nazwałaby ten dzień okropnym, beznadziejnym i brzydkim, ale nie Ona.

Bez parasola, bez kaloszy, bez płaszcza przeciwdeszczowego czy choćby kaptura nasuniętego na długie, teraz przemoknięte na wskroś, czarne włosy.

Szła, patrząc w niebo, między starymi, pochylającymi się w stronę ulic budynkami, pamiętającymi czasy sprzed wojny. Bez uśmiechu, bez smutku. Po prostu szła, cały czas przed siebie, bez konkretnego celu.

Kochała deszcz. Miłością cichą, skrytą, tak, jak kochała wypijaną codziennie gorącą filiżankę herbaty.

Kochała wiele rzeczy i tylko kilku ludzi.

Wybranych.

Starannie wyselekcjonowanych.

Wśród kochanych przez nią osób był On.

Jej najlepszy przyjaciel. Powiernik sekretów, wspomnień, snów. Jej podpora. – Zanim się zorientowała był całym jej życiem.

Kochała Go nawet bardziej niż deszcz, czy codziennie wypijaną filiżankę gorącej herbaty. Żyła, oddychała, każdego ranka budziła się dla Niego i Jego szczęścia.

Nikt nie wie, ile trudu, bólu i łez kosztowało ją, by, z neutralnym wyrazem twarzy i pełnym entuzjazmu zasłuchaniem, wysłuchiwać jego problemów miłosnych. Ile wysiłku włożyła w to, by doradzać mu w sprawach sercowych. Ile nocy przepłakała z Jego powodu.

Nikt nie wiedział, a na pewno nie On.

Jego dzieci skończyły podstawówkę, gimnazjum, liceum, studia. Minęły kolejne lata, a On nadal nie mógł pojąć, czemu odmówiła przyjścia na jego ślub.

I czemu parę tygodni po nim zniknęła bez śladu.

Bez listu, bez telefonu, bez jakiegokolwiek znaku życia.

Na zawsze.

Koniec

Komentarze

Dwie możliwości to nie kilka.

I nie wiem, czy nie wolałbym jednak tej pierwszej. Bo druga, choć artystycznie ładna, jednak nie daje rady. Poza delikatnym nadmiarem przecinków nie ma w tym tekście nic, co przyciągałoby uwagę.

Albo inaczej: Twoja opowieść to tak już zgrany motyw, że mimo naprawdę ładnego, klimatycznego i cudnie emocjonalnego wykonania, po prostu nie działa. Jak piękny, nowy jaguar… na wystawie pięknych, nowych jaguarów. Albo cudowne dziecko w talent szole… przed którym wystąpiło już dziewięć podobnych. W dodatku brak tu fantastyki. Chyba, że za takową uznać fragment:

Jej najlepszy przyjaciel. Powiernik sekretów, wspomnień, snów. Jej podpora. – Zanim się zorientowała był całym jej życiem.

Bogaty w niejedno życiowe doświadczenie, stwierdzam zgorzkniale, że akurat w tą stronę to nie działa. Nie bez powodu powiedzonko: “Jeden słucha, drugi rucha” nie ma “żeńskiego” odpowiednika.^^

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cześć.

Mniejsza o fabułę, bo byłoby zbyt dobitnie.

Interpunkcja dziwna. Popełniłaś trochę błędów, ale w tak dziwacznych miejscach, że często się zastanawiam, czy nie wygląda to tak:

– W tym zdaniu powinny być trzy przecinki.

– No dobra…

I koniec. Przecinki pojawiają się w losowych miejscach.

 

Okropnie konstruujesz zdania. Coś, co pewnie brzmi fajnie i słodko, gdy się to wypowiada, wygląda koszmarnie, gdy trzeba to przeczytać. Twoje wprowadzenie w większości jest jednym zdaniem wielokrotnie złożonym. Masakra. I już miałem całkowitą pewność, że Ty po prostu tak piszesz i że dalej będzie tak samo. I było. Pierwsze cztery czy pięć zdań tekstu zasadniczego są takie same: za bardzo złożone. Znacznie gorzej się je czyta, znacznie gorzej rozumie i o wiele gorzej oddają nastrój. Kropki robią to lepiej.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Zgadzam się z przedmówcami:

Z Cieniem, że niestety w szorciku nie ma nic, co by dawało mu jakąkolwiek siłę przebicia. Ot, kolejna historia o nieszczęśliwej miłości, na dodatek z zadziwiająco nierówną konstrukcją: dziewczyna idzie w deszczu, co zajmuje połowę tekstu, a druga połowa jest o jej ukochanym i o tym, że dziewczyna znika bez śladu. Wolałabym, żeby jednak te koty i komin się pojawiły, byłoby na pewno bardziej interesująco ;)

Z Piotrem, że bardzo dziwnie konstruujesz zdania.

Z oboma, że jest deczko za dużo znaków interpunkcyjnych.

Od siebie dodam, że – poza zdaniami wielokrotnie złożonymi, przez które faktycznie raczej się człowiek przedziera, niż je czyta – stosujesz bardzo, bardzo dużo przymiotników.

 

Weźmy pierwsze zdanie:

“Dzień był cichy, szary mokry, nie tylko przez, wiszące na ołowianym niebie, ciężkie czarne chmury, zacinający deszcz, ale również przez wszechobecną mgłę i płynące po nierównych płytach chodnikowych strugi wody.“

Tylko jedno zdanie, a tyle przymiotników. Poza tym jest skonstruowane naprawdę fatalne, bo czytelnik potyka się na tym nieszczęsnym przecinku po “przez” i gubi wątek, jeszcze zanim zacznie na dobre czytać. A to nie zachęca do próbowania dalej. Innymi słowy: gdyby tekst miał dziesięć tysięcy znaków, a nie tysiąc siedemset, i cały był napisany w podobny sposób, wielu mogłoby nie dotrwać do końca.

 

Postaraj się uprościć przekaz, skracaj zdania. Można oddać nastrój innymi środkami niż przez zpaewnianie czytelnika, że coś jest “szare, mokre, ponure i okropne” – pozwól mu to sobie wyobrazić, nie zarzucaj go nadmiarem określeń, bo wówczas przekaz się rozmywa, jest papierowy. Wystarczy napisać, że np. “bohaterka drżała z zimna w zacinającym deszczu”, by mieć pojęcie, jaka jest w danym momencie pogoda i że ona prawdopodobnie nie jest zbyt ciepło ubrana i nie ma parasola ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Hmm… Nie ma fantastyki, a i czytało się niepłynnie. Zgadzam się z opiniami, że dziwna konstrukcja zdań. Ale plus za to, że klimat się pojawia.

Również zgadzam się z tym, co już zostało napisane. Masz potencjał, podtrzymuję zdanie o lekkim piórze, ale widać, że jeszcze niewprawne ;) Tak jak pisze Jose, przydałoby się to i owo powywalać, wyszlifować zdania i – tak jak w poprzednim utworze – zadbać o kompozycję całości. Tekścik taki rzeczywiście do przeczytania i zapomnienia, wygląda jak wprawka, kolejnym razem trzeba by się  więc zastanowić nad doborem tematu albo nad tym, jak taki temat ubrać, żeby nie wyszło banalnie.

Jak dla mnie najbardziej wyboiste było to zdanie:

 

Nikt nie wie, ile trudu, bólu i łez kosztowało ją, by, z neutralnym wyrazem twarzy i pełnym entuzjazmu zasłuchaniem, wysłuchiwać jego problemów miłosnych.

 

Wysłuchiwać z zasłuchaniem to bardzo kulawe powtórzenie…

Trudno też moim zdaniem o jednoczesne wyrażanie entuzjazmu i neutralny wyraz twarzy, to pierwsza sprawa, a druga, że słowo “neutralny” jakoś zupełnie mi nie gra z takim melancholijnym i impresjonistycznym wydźwiękiem całości.

Zgadzam się z przedpiścami, a najbardziej z Cieniem – też bym wolał pierwszą opcję.

Czy to jest sygnaturka?

A mogło być jedenaście kotów, a mogło być tak wesoło… Dlaczegóż, ach, dlaczegóż, Selassio, nie zdecydowałaś się na komedię?!

Dlaczego deszcz w tytule jest napisany wielką literą?

 

ko­cha­ła wy­pi­ja­ną co­dzien­nie go­rą­cą fi­li­żan­kę her­ba­ty. – Raczej: …ko­cha­ła wy­pi­ja­ną co­dzien­nie fi­li­żan­kę gorącej her­ba­ty.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładnie napisana historia nieszczęśliwej miłości. Brak fantastyki więc na ten portal nie bardzo pasuje.

Dzień był cichy, szary i mokry, nie tylko przez, wiszące na ołowianym niebie, ciężkie czarne chmury, zacinający deszcz, ale również przez wszechobecną mgłę […].

Dzień był cichy, szary i mokry nie tylko z powodu wiszących na ołowianym niebie ciężkich, czarnych chmur, zacinającego deszczu i wszechobecnej mgły […].

No coś podobnego, to się daje napisać bez użycia “przez”…

A gdzie tu fantastyka? Nawet obiecanych kotów nie ma.

No, zakochała się w ślepawym facecie. Oni wszyscy tacy, więc temat nie wygląda na ekscytujący.

Babska logika rządzi!

Brakuje mi jeszcze ośmiu kotów, kurcze, a kiedyś byłam tak blisko! Miałam dziewięć.

Za dużo akapitów, niepotrzebne pisanie różnych słów z dużej litery, przestawny szyk zdań, błędnie wstawione przecinki lub ich brak, infantylność wyzierająca z tekstu. Trochę jak ja dziesięć lat temu. A może nawet pięć. Widać pasję i umiejętność posługiwania się słowem, więc trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. A pisanie o miłości jest nudne, jeśli nie robi się tego… naprawdę umiejętnie. Do pisania o miłości raczej trzeba dojrzeć ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Hm. Jestem fanem arteterapii, wentylacji emocji poprzez tworzenie czegokolwiek, wiec nie przeszkadza mi tu brak fantastyki. A przy okazji polecam "Śmierć pięknych saren" Ota Pavla (czeski zbiór opowiadań). Co do samego tekstu, zamiast wielkiej litery przy zaimkach osobowych należałoby raczej zaznaczyć emocje i uczucia w inny sposób – może anegdotką. Puste zabiegi i słowa o umownych znaczeniach typu "kochać" są wyświechtane, a przez to bez mocy. Poza tym czasem używasz zbyt wielu przecinków.

Nowa Fantastyka