- Opowiadanie: adonis - Eden

Eden

Moją historię przekazuję dla przestrogi potomnych

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Eden

Moją historię przekazuję dla przestrogi potomnych:

Nasz kraj nazywał się Eden. Byliśmy społeczeństwem pokojowo nastawionych wężowych istot zwanych Reptilianami. Wszyscy szanowali się nawzajem i nikt nie robił drugiemu krzywdy aż do momentu, gdy wynaleziono komputery. Co one zmieniły? Wszystko. Z jednej strony ułatwiały wiele spraw, ale z drugiej przestaliśmy czuć się bezpieczni. Po kilkudziesięciu latach od ich wynalezienia każdy był kontrolowany. Powstały prawa dotyczące rzeczy o których nikt wcześniej by nie pomyślał. Na przykład dawniej można było chodzić sobie gdzie się żywnie chciało, cieszyć się przyrodą, a potem nowe prawo określało dokąd wolno chodzić i jak długo.

Jak mieli system kontroli?

Każdy z nas w momencie urodzenia otrzymywał mikrochip, który o wszystkim powiadamiał centralę.

Muszę teraz powiedziec kilka słów o centrali. Jej nazwa to Generalna Organizacja Dobroczynienia, w skrócie GOD. Powstała po to żeby uczynić świat pięknym i bezpiecznym, żeby nie było więcej wojen, głodu i chorób. Kontrolowała wszystko i wszystkich i w momencie gdy napotykała niezgodność z ustalonym schematem ingerowała wprowadzając to, co określała jako pokój, a co najczęściej sprowadzało się to do pobić i aresztowań, a niejednokrotnie niektórzy znikali i słuch o nich ginął. Z czasem GOD zaczął kontrolować każdy najmniejszy aspekt naszego życia i wszysko sobie podporządkowywać. Wszelkie firmy musiały być pod jego egidą, szkoły, uniwersytety, banki, służba zdrowia, nawet mianował polityków. Nie było już prywatności ani wolności, życie stało się torturą. Mikrochip informował centralę o każdym naszym kroku. Gdy ktoś spóźnił się do pracy pół minuty to brano go na specjalne szkolenie, a gdy to się powtórzyło, kwalifikował się na leczenie. Czym ono było? Nie będę tu opisywać szczegółów, ale odbywało się w szpitalu psychiatrycznym, z którego nikt nie wracał normalny. Więzienia i zakłady psychiatryczne zaczęły się zapełniać i wszyscy mieli już dość. Ale przełom nastąpił wtedy, gdy wynaleziono urządzenie do konroli myśli. Wtedy każdemu z nas wszczepiono kolejny mikrochip przez który GOD był informowany o tym co myślimy. Wtedy zaczęły się kolejne aresztowania i nawet wprowadzono karę śmierci, czego przedtem nie bylo. Świat stał się koszmarem.

Muszę się tu przyznać, że sam nieświadomie włożyłem własną cegiełkę do tego horroru. Jak to było? Otóż z zawodu byłem progrmistą. Rozwój komputeryzacji spowodował powstanie maszyn zdalnie sterowanych i właśnie ja je programowałem. Lubiłem moją pracę. Nawet twierdzono, że jestem nieprzeciętnie zdolny. I właśnie moim niechlubnym wynalazkiem było stworzenie mikochipa umożliwiającego czytanie myśli. Początkowo chciałem całą dokumentację zniszczyć, ale było już za późno. Komputery wszystko przechwyciły i GOD rozpoczął wdrażanie mojego projektu. Stałem się najbardziej nielubianą jednostką w społeczeństwie. Nie mogłem wyjsć na ulicę bo zostałbym zlinczowany. Siedziałem więc w instytucie pod nadzorem ochrony i nadal pracowałem. Ale teraz postanowiłem zrechabilitowac się i stworzyć coś, co zniszczy ten system.

Tak się złożyło, że w tym samym czasie moja przyjaciółka Eva, niezwykle uzdolniona pani konstruktor, stworzyła nowy projekt robota, który mógł wykonywać wiele przydatnych dla nas prac. My, jako gatunek pełzający nie mamy dużych możliwości motorycznych, więc każda maszyna była dla nas ułatwieniem. Pomysł Ewy był o tyle rewelacyjny, że stworzony przez nią robot poruszał się bez kół. Po prostu kroczył na dwóch niezależnych podporach, które Eva odpowiednio ukształtowała. Dotychczas sądzono, że nie da się poruszać na dwóch podporach, że robot musi albo mieć ich cztery, albo posiadać koła. Eva zmieniła ten paradygmat. Również do robota zaimplementowała niespotykane dotąd chwytne wysięgniki i wiele czujników. Nazwała go Ambivalent Deamon Artyficial Mechanizm, w skrócie ADAM.

My nie używaliśmy sztucznych materiałów do produkcji czegokolwiek. Z wykopalisk dowiedzieliśmy się, że poprzednie cywilizacje stosowały kamień, metal i inne meteriały zarówno naturalne jak i sztuczne. My nie potrzebowaliśmy tego bo wszystko potrafilimśmy wytworzyć modyfikując żywe organizmy. Dlatego nasze domy, pojazdy, czy roboty to żywe, rozmnażające się naturalnie formy. Potrafiliśmy nadawać im najprzeróżniejsze kształty i programowac funkcje.

GOD zaakceptował projekt ADAM i nawet poproszono Evę o stworzenie drugiego osobnika przeciwnej płci, żeby była możliwość powielania. Natomiast ja wpadłem na szalony pomysł. Gdy zobaczyłem robota ADAM wiedziałem, że to jest to. Ma w sobie wszystko czego potrzebuję oprócz jednego: mojego programu.

Na środku Placu Zwycięstwa (tak nazwano centralne miejsce w instytucie GOD) stała antena służąca do odbioru wszelkiej aktywności pochodzącej od mikrochipów. Miała kształt drzewa więc nazwano ją Drzewem Życia. Niektórzy nazywali ją drzewem poznania dobra i zła. Mój plan polegał na tym, żeby po przez tą antenę dać robotowi ADAM dostęp do wszelkich informacji. Dlaczego właśnie temu robotowi? Bo razem z Evą zbudowaliśmy wewnątrz niego niewielkiego pomieszczenia gdzie mogłem się ukryć i kontrolować całość systemu GOD. Drugiego robota nazwaliśmy Eva od imienia konstruktorki i w nim również wydzieliliśmy pomieszczenie na kryjówkę, tym razem dla Evy. Planowaliśmy zrobić to wspólnie. Oczywiście możesz zapytać czemu nie zostaliśmy wykryci przez chipy czytające myśli. Otóż dlatego, że te chipy to ja programowałem i miałem nad nimi kontrolę.

Nasz plan wyglądał w ten sposób, Eva miała wejść do robota EVA, podejść do drzewa i wyrwać

 z niego układ scalony odpowiadający za całokształt kontroli. Był on jak wszystko elementem organicznym i wyglądał jak owoc na drzewie dlatego nazywano go jabłkiem. Było to jednak zadanie niebezpieczne bo drzewo było strzeżone. Jednak tylko po przez ten układ mogłem mieć dostęp do systemu. Przygotowałem więc odpowiednie wirusy. Oczywiście nie mogliśmy być pewni czy wszystko pójdzie po naszej myśli więc mieliśmy przygotowany plan awaryjny, który polegał na ucieczce. Do tego mieliśmy użyć nasze roboty. Były one szybsze od wszystkiego czym dysponowali nasi przeciwnicy. A w razie gdyby nas złapali mieliśmy kolejny plan: otóż będąc wewnątrz organicznego robota moglibyśmy dokonać neurogenotypowej modyfikacji, czyli stać się jednością z robotem. Polegało to na połączeniach naszego systemu nerwowego z systemem nerwowoym robotów. Kilka lat temu Eva opracowała ten projekt i dokonała wielu udanych eksperymantów. Było to jednak nieodwracalne. Gdybyśmy więc podjęli decyzję i tego dokonali otrzymalibyśmy nowe ciała. Wiele razy zastanawialiśmy się czy tego nie zrobić, ale w warunkach w jakich żyliśmy nie miało by to sensu. Stalibyśmy się dziwolongami i moglibyśmy żyć jedynie jako okazy w zoo. Ale z uwagi na funkcjonalność ciał robotów idea ta bardzo mnie pociągała.

 

Nadeszła godzina zero. Włączyłem urządzenia monitorujące i zobaczyłem jak Eva powoli podchodzi do drzewa. Jeszcze kilka kroków i będzie miała jabłko w zasięgu. Nagle włączył się alarm. Straciłem kilka sekund żeby go wyłączyć. Ale bylo już za późno. Pojawiła się straż.

„Test urządzenia” zawołałem przez megafony. „proszę się odsunąć, test urządzenia” – powtarzałem. Strażnicy nie wiedzieli co robic i odsunęli się nieco. Wtedy Eva szybkim ruchem zerwała jabłko i włożyła do wcześniej zainstalowanego slotu w ustach. W tym momencie wprowadziłem do systemu wirusy.

Nie wiedziałem jednak o tym, że GOD zatrudniał programistów, którzy kontrolowali nas. Oni z kolei stworzyli zabezpieczenia, które nie pozwalały na to, żeby ktoś mógł mieć pełną kontrolę nad systemem. A więc moje działanie miało tylko częściowy skutek. Wyłączyłem kilka obwodów, ale całość pozostała nienaruszona. Zostaliśmy złapani. Myślałem że zostaniemy skazani na śmierć. Ale GOD okazał łaskę. A może niełaskę. Wiedział, że gdy wykluczą nas ze społeczeństwa i skarzą na banicję to będziemy cierpieć i to miało było naszą karą. Oczywiście włączyliśmy funkcję neurogenotypowej modyfikacji i staliśmy się jednością z naszymi robotami. Potem Ewa stwierdziła, że nie zabili nas tylko dlatego, że nie wiedzieli jak to zrobić. Po prostu nie mieli procedur ani urządzeń do zabijania biorobotów, a zwłaszcza tak zaawansowanych jak te, którymi staliśmy sie my.

Na koniec gdy opuszczaliśmy Eden usłyszeliśmy ostatni przekaz z centrali GOD:

W trudzie będziesz zdobywał pożywienie

po wszystkie dni twego życia. 

Cierń i oset będzie ci ziemia rodziła, 

a przecież pokarmem twym są płody roli. 

W pocie więc oblicza twego 

będziesz musiał zdobywać pożywienie, 

póki nie wrócisz do ziemi, 

z której zostałeś wzięty; 

bo prochem jesteś 

i w proch się obrócisz

Nie wiemy co teraz z nami będzie. Świat poza granicami Eden jest dziką pustynią na której rosną tylko osty. Nasze ciala wymagają więcej pożywienia niż wtedy gdy byliśmy niewielkimi wężami. Ale wierzę, że damy sobie radę. Znajdziemy wodę, nauczymy się uprawiać ziemię. Tak, to będzie cieżka praca, ale mamy do tego dobrze przystosowanie ciała. Czym jesteśmy? Połączeniem Reptilianina z organicznym robotem. Nazwaliśmy to Człowiek. Staliśmy się Ludźmi. Wygnano nas z Edenu, który nazywano ironicznie rajem, ale teraz widzę, że była to dla nas raczej nagroda a nie kara. Warunki życia w Edenie stały się nie do wytrzymania. Zaczniemy z Evą nowe życie w nowym świecie.

Stałem się Adamem, ale moje prawdziwe reptiliańskie imię to Szatan.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć.

Mniej więcej w połowie (a może trochę przed nią) znudziłem się czytaniem i przestałem to robić.

A do tego momentu:

  1. widziałem nienajlepszą interpunkcję. Dość często brakowało jakiegoś znaku,
  2. widziałem literówki. Przykład: “progrmistą“. Pisz najpierw w OpenOffice (czy stale aktualizowanym LibreOffice). Poprawi takie błędy,
  3. męczyły mnie trochę dziwne zdania. Gdy dwie niepowiązane ze sobą myśli zawierasz w jednym zdaniu, to jest to niepotrzebne i utrudniające zrozumienie: “Kontrolowała wszystko i wszystkich i w momencie gdy napotykała niezgodność z ustalonym schematem ingerowała wprowadzając to, co określała jako pokój, a co najczęściej sprowadzało się to do pobić i aresztowań, a niejednokrotnie niektórzy znikali i słuch o nich ginął“; “Wszelkie firmy musiały być pod jego egidą, szkoły, uniwersytety, banki, służba zdrowia, nawet mianował polityków“,
  4. kolejny raz przekonywałem się, że wymyślanie źle brzmiących nazw tylko po to, aby ich akronim zwalał mnie z nóg jest po prostu wymyślaniem źle brzmiących nazw.

Większości fabuły nie znam, morału także.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Wersji tej historii to już było a było… Doceniam nagięcie do SF, ale nadal każdy wie, jak to wszystko się skończy.

Dlaczego węże nazwałeś Reptilianami?

Masz trochę literówek, ale nie jest źle.

żeby po przez tą antenę dać robotowi

Tę antenę. I poprzez.

Babska logika rządzi!

Mam wrażenie, że tekst został wymyślony, natychmiast napisany i jeszcze szybciej zamieszczony na stronie, skutkiem czego przeczytałam opowiadanie pełne błędów, literówek i nie najlepiej skonstruowanych zdań, że o fatalnej interpunkcji nie wspomnę.

Opowieść wtórna i dość przeciętna, raczej mało interesująca. Zaliczyłabym do kategorii nic nowego pod słońcem.

 

Jak mieli sys­tem kon­tro­li? – Pewnie miało być: Jaki mieli sys­tem kon­tro­li?

 

Z cza­sem GOD za­czął kon­tro­lo­wać każdy naj­mniej­szy aspekt na­sze­go życia wszy­sko sobie pod­po­rząd­ko­wy­wać. – Skoro GOD była organizacją, to: Z cza­sem GOD za­częła kon­tro­lo­wać

Czy życie ma aspekty?

Literówka.

 

czego przed­tem nie bylo. – Literówka.

 

Otóż z za­wo­du byłem pro­gr­mi­stą. – Literówka.

 

Nie mo­głem wyjsć na ulicę… – Literówka.

 

Ale teraz po­sta­no­wi­łem zre­cha­bi­li­to­wac się… – Ale teraz po­sta­no­wi­łem zre­ha­bi­li­to­wać się

 

metal i inne me­te­ria­ły… – Literówka.

 

wszyst­ko po­tra­fi­lim­śmy wy­two­rzyć… – Literówka.

 

kształ­ty i pro­gra­mo­wac funk­cje. – Literówka.

 

Jed­nak tylko po przez ten układ… – Jed­nak tylko poprzez ten układ

 

z sys­te­mem ner­wo­woym ro­bo­tów. – Literówka.

 

i do­ko­na­ła wielu uda­nych eks­pe­ry­man­tów. – Literówka.

 

Sta­li­by­śmy się dzi­wo­lon­ga­mi… – Sta­li­by­śmy się dzi­wo­ląga­mi

 

Ale bylo już za późno. – Literówka.

 

Straż­ni­cy nie wie­dzie­li co robic… – Literówka.

 

jak te, któ­ry­mi sta­li­śmy sie my. – Literówka.

 

Nasze ciala wy­ma­ga­ją wię­cej po­ży­wie­nia… – Literówka.

 

Tak, to bę­dzie cież­ka praca… – Literówka.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za ocenę i korektę mojego tekstu. To jest dla mnie bardzo cenne, zarówno te pozytywne jak i negatywne komentarze. Chociaż osobiście uważam, że nie ma czegoś takiego jak negatywna ocena, bo z oceną jest jak z kobietą: gdy na ciebie się wścieka i krytykuje to jeszcze nie jest źle. Prawdziwy problem zaczyna się wtedy, gdy zaczyna Cię ignorować. A więc dziękuje Wam za to, że nie zignorowaliście mojego tekstu.

Piotr – dziękuję i zrozumiałem między wierszami co chcesz powiedzieć. Jesteś mistrzem i traktuję Twoją wypowiedź jako koan.

Finkla – masz bardzo dobrą intuicję, dziękuję za zrozumienie. A Reptilianami nazwałem ich dlatego, że planowałem (może jeszcze planuję) napisać dalszą część tzn „zgodnie z Biblią” kontynuować sagę aż do dzisiejszych czasów i włączyć w to koncept Davida Icke o Reptilianach. Oczywiście będę musiał ich trochę zmodyfikowac, bo Icke mówi, ze to jaszczury a u mnie są węże, ale to niewielki problem przykleić im łapki.

Regulatorzy – bardzo słusznie, tekst świeżo napisany i wklejony. Jestem w podróży i nie mam zbytnio czasu na szczegóły, a więc przepraszam za błędy. Może i nic nowego, ale chciałem od nowej strony pokazać stare sprawy.

I jeszcze pytanie do wszystkich: czy uważacie że jest sens kontynuować, czy raczej zająć się hodowlą kanarków.

Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za błędy, tym razem te, które popełniłem teraz odpowiadając Wam.

I jeszcze pytanie do wszystkich: czy uważacie że jest sens kontynuować, czy raczej zająć się hodowlą kanarków.

A to zależy. Czy jest sens kontynuować tę konkretną opowieść? No, nie wiem. Musiałbyś mieć naprawdę świetny pomysł. Bo wiesz, już sama Biblia jest raczej nudna w czytaniu. A coś do niej wtórnego…

Czy jest sens kontynuować pisanie? Sądzę, że tak. Przynajmniej mi to hobby dostarcza sporo przyjemności. Ale doradzałabym raczej najpierw poszlifować warsztat na krótkich opowiadaniach, a nie od razu porywać się na powieść. Wtedy za dwa lata nie okaże się, że masz kilkaset stron do żmudnego poprawiania.

Babska logika rządzi!

Cześć ponownie.

Adonis, gdybym był mistrzem, to smutny byłby mój los. Daję tylko rady i umieszczam sugestie w sposób, który uważam za zrozumiały. A staram się, aby było to mniej techniczne, a bardziej pragmatyczne: wolę zrozumienie problemu niż poprawianie błędów.

Regulatorzy, jeżeli jakiś akronim spowszedniał tak bardzo, że może pełnić samodzielnie funkcję wyrazu, to można go traktować jako wyraz, nadać mu najbardziej prawdopodobny rodzaj i odmieniać inaczej, niz wskazywałaby na to pełna nazwa.

Polskie PKO (jak już sugeruje przymiotnik) jest “tym Pekao”, a nie “tą Pekao”. BIK to “ten Bik”, a ZOMO odmieniamy jak “okno”.

Dlatego “GOD zaczął kontrolować” jest zupełnie w porządku (prywatnie uważam, że lepsze niż zaczęła [choć wg profesora Miodka obie formy są poprawne], gdyż nie wymusza ani znania, ani pamiętania rozwinięcia tego [i jakiegokolwiek innego] akronimu).

Dla czytających: akronim to po prostu skrót, w którym nie ma kropek, a jego litery (na ogół tylko wielkie, czasami jakaś mała gdzieś w środku) pochodzą od pierwszych liter wyrazów, od których pochodzi). Gdy widzicie ONZ, ZUS czy USB, to już wiecie, że to akronimy. I możecie je odmieniać tak, jak sugeruje rozsądek: ten/to ONZ, ten ZUS i – no właśnie – według mnie to USB (ale nie będę się upierać).

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Niewątpliwie, Piotrze, słusznie prawisz, tyle że kilka zdań wcześniej, Adonis napisał: Muszę teraz powiedziec kilka słów o centrali. Jej nazwa to Generalna Organizacja Dobroczynienia, w skrócie GOD. Powstała po to żeby uczynić świat pięknym i bezpiecznym, żeby nie było więcej wojen, głodu i chorób. Kontrolowała wszystko i wszystkich i w momencie gdy napotykała niezgodność z ustalonym schematem ingerowała wprowadzając to, co określała jako pokój, a co najczęściej sprowadzało się to do pobić i aresztowań, a niejednokrotnie niektórzy znikali i słuch o nich ginął. – i trochę mnie wytrąciło z rytmu kolejne zdanie:

Z czasem GOD zaczął kontrolować

 

Dobrze, Piotrze, że trzymasz rękę na pulsie i wyławiasz usterki także w komentarzach. Dziękuję.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Masz rację Finkla, Biblia jest trochę nudna i ciężka w czytaniu, dlatego chciałem ją trochę utatrakcyjnić i przekazać w bardziej strawny sposób. Oczywiście ci, co wierzą w jej święte przesłanie nie będą zachwyceni:(, ale jak mawiali starożytni: „nigdy wszystkim nie dogodzisz”. Masz rację, powinienem dla treningu zająć się mniejszymi formami. A więc wklejam kolejny kawałek. Również jest to fragment większej całości, której jeszcze nie skończyłem. Dam na razie dwa pierwsze rozdziały i jak ocena wypadnie pozytywnie to dam więcej.

Jeszcze raz chciłem Wam wszystkim podziękować, bo jeszcze nigdy nikt nie robił mi korekty tak wyraźnie pokazując co robię źle. Naprawdę dużo się nauczyłem.

Piotr, wiem, że jestes skromny, ale naprawdę jesteś mistrzem

A Regulatorzy wykonali kawał dobrej roboty

Dziękuję

Aktualnie jestem w trasie pomiędzy Australią a Peru i wkrótce się odezwę.

O, kurczę! To ja poproszę chociaż o pocztówkę! I garść tej ziemi… <zazdroszczę>

Off-topic, można usunąć.

(Ale i tak zazdroszczę.)

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

To z okna samolotu gdzieś pomiędzy Chile a Peru.

Pozdrawiam Cię Piotr

Piękny napis. Zapewne nabiera wyrazistości, kiedy człowiek widzi powstający w oddali korek. ;-)

Babska logika rządzi!

Z tymi korkami to masz rację. Lima to z jednej strony bardzo policyjne miasto. Na każdym skrzyżowaniu po kilku gliniarzy, bez przerwy jeżdzą na sygnale, a z drugiej ludzie wogule nie przestrzegają przepisów: wpychają się na chama, przekraczają prędkość, jadą na czerwonym, po krawężnikach itp i prawie wszędzie korki.

Zdjęcia miażdżą (mnie). Szczególnie pierwsze.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Sporo literówek i trochę brakujących przecinków. Niektóre elementy, szczególnie dotyczące opisu totalitaryzmu na początku, wydały mi się nie do końca przemyślane i spójne. Sam pomysł jest niezbyt odkrywczy, ale za to dość złożony i sprawnie skonstruowany fabularnie.

Wersja sama w sobie może niezła, ale opowiadanie nie bardzo mnie ujęło. Może to wina nużącej jak dla mnie formy (dosyć bezbarwna opowieść), może po prostu wtórności tematu.

Za to zdjęcia ładne :) 

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Przepraszam, że nie pisałem, ale byłem w amazońskiej dżungli na indiańskiej ceremonii ayahuasca i nie miałem kontaktu ze światem. Mam w związku z tym pytanie: czy jest sens żeby dać tu opis tego, co tam przeżyłem? Nie będzie to fantastyka, tylko fakty, ale świat jest niesamowity, a życie często bywa bardziej fantastyczne niż fantastyka:)

Wklejam jeszcze dwa zdjęcia:

Na pierwszym jestem z uśmiechniętym leniwcem a na drugim z indiańskimi dziećmi.

Serdecznie pozdrawiam

Ja tam nie lubię czytać tutaj opowiadań bez fantastyki, więc odradzam. Ale jakbyś wykorzystał na przykład wierzenia Indian, z którymi najwyraźniej masz kontakt albo zwyczajnie umiejscowił jakąś fantastyczną akcję w dżungli…

Babska logika rządzi!

Dzięki Finkla za odpowiedź. Zastosuję się do Twojej rady i pomyślę o akcji w dżungli:) A jeśli chodzi o Indian i ich opowieści, to jestem przekonany, że Andrzej Sapkowski tu był, albo przynajmniej tych legend słuchał. Pewien Indianin opowiadał mi, że jego plemię zna zioła, po zażyciu których otrzymują możliwość widzenia na odległość. Dawniej, kiedy walczono ze sobą używano ich do lokalizacji nieprzyjaciół.  Inna ciekawa historia to istnienie człekokształtnych istot wielkości około metra, ktore żyją w dżungli i mają twarze podobne do żabich o dużych wypukłych oczach. On sam widział taką istotę kilkakrotnie. Podobno potrafią one przyjmować różne kształty i zwodzić zabłąkanych ludzi na manowce. Gdy samotny człowiek idzie przez las to zdarza się że spotyka swojego brata lub przyjaciela i ten zaczyna z nim rozmawiać, dekoncentrować uwagę, aż tamten nie wie gdzie się znalazł. Okazuje się, że to ta istota przyjęła kształt brata i zmyliła jego drogę. I co ciekawe też nazywają go mimic. Kiedyś pewna turystka poprosiła tego Indianina (jest on przewodnikiem) o zrobienie jej zdjęcia. Gdy zostało wywołane okazało się, że z tyłu za krzakami widać właśnie tego stwora. Oczywiście Indianie czasem opowiadają zmyślone historie ku uciesze turystów, ale tak do końca to nigdy nic nie wiadomo.

No widzisz – co mit, to pomysł na opowiadanie. :-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka