- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Chować - czy nie chować?

Chować - czy nie chować?

Oceny

Chować - czy nie chować?

Scena prawie pusta, krzesło na podwyższeniu, kolumna klasyczna z jakimś stylowym kobiecym lub męskim posągiem. Na krześle młody człowiek w fantazyjnym kostiumie i makijażu arlekina.

 

SCENA I

 

KSIĄŻĘ

(wyrywając sobie włosy z czubka głowy)

 

Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha, kocha, nie kocha…

 

DWORZANIN

(wpadając na scenę w wielkim wstrząsie i aplauzie, całuje księcia po dłoniach – i nie tylko)

 

Książę, ach książę! Książę! Ach! Książe!

 

KSIĄŻĘ

(oficjalnie)

Co tam, Alojzy… Już dobrze, Alojzy … Spokój, spokój… Ileż to razy będziesz mnie męczył tym swoim wymiętolonym lizuzostwem? Powiedziałem ci już, co o tym myślę.  Nie zamierzam się więcej powtarzać. Uniżoność twoją, owszem, i lubię – i nawet szanuję – ale nie na tyle, bym głowę tracił. Każdy człowiek, ty nawet, powinien znać miarę. Ogarnij się zatem, Alojzy.

 

DWORZANIN

Ależ, Książę! Książę, ja nie z tym! Nie z tym!

 

KSIĄŻĘ

Nie z tym, mówisz?! Ech, ty przecież – zawsze z tym! Alojzy, co się z Tobą dzieje!? Ty przecież zawsze z tym!!! Ogarnij się, niecnoto.

 

DWORZANIN

Książę, ach Książę… Miły, zacny, mądry Książę, nie z tym ja. Dziś nie z tym. (płacze prawie)

 

KSIĄŻĘ

Jak nie z tym –  to z czym?!

 

DWORZANIN

(uroczyście i wielką powagą)

Książę, król umarł.

 

KSIĄŻĘ

(Cisza. Młody Książę wstaje. Chodzi. Najpierw powoli, potem coraz szybciej i szybciej. Po dwóch minutach mówi wreszcie)

Umarł mówisz?

 

DWORZANIN

(kiwa głową)

Umarł.

 

KSIĄŻĘ

(po kolejnej wymownej pauzie)

Jak to?!!

 

DWORZANIN

(po jeszcze dłuższym milczeniu)

 Tak to. Umarł sobie, niebożę. Zbierało się mu się ostatnio. Tak więc i umarł był.

 

KSIĄŻĘ

Doprawdy? Umarł. Zacna to nowina! Umarł był? A to jest już, Alojzy, jakaś większa bezczelność! Tak, to jest gruba bezczelność. Bez – czel – ność. Dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział, nie poinformował – że królowie umierają? To ci dopiero nowina. Tato umarł. Jakoś bym się do tego przygotował. Zasięgnął bym porady, podgolił bym to i owo, założył zgrzebne szaty. A tak… to… (po pauzie) A tak… to… mój Alojzy…(zaczynając nerwowo chodzić)

 

DWORZANIN

A tak to – co?

 

KSIĄŻĘ

A tak, to lipa. Lipa! Lipeczka! Lipunia! Lipa! Lipa, mówię przecież! Mówię ci przecież, że lipa Lipa! Lipa! Lipaaa! (histeryzuje) Lipka! Lipa! Lipa!

 

DWORZANIN

(spokojnie nad wyraz)

 

Panie, król umarł! Ta wieść wymaga powagi. Weź się w garść, gówniarzu!

 

KSIĄŻĘ

Masz ci los, ten znów swoje. Na co mi to mówisz raz drugi?! Czy ty mnie masz za durnia kompletnego?! Za osła?! Czy ty myślisz, że ja nie myślę?! Przecież ja się właśnie ogarniam. Integracja przez dezintegrację. Muszę jakoś przepracować w spokoju tę traumę. Daj mi wódy, Alojzy. Niech odpocznie moja dusza.

 

DWORZANIN

Nie myślę, że Książe nie myśli. Ja myślę tylko tak prywatnie, na własny użytek. A myśli moje – to puch i szczaw, co wiatr rozwieje.

 

KSIĄŻĘ

On nie myśli! Nie myślisz? A jak myślisz, to co?!!

(długa pauza)

 

DWORZANIN

Nie myślę, klnę się na mojego ojca! Nie myślę!

 

KSIĄŻĘ

(zamyślając się)

 

Nie myślisz, że myślisz. Sam przyznać musisz, że w tym koncepcie jest jakaś zawiłość, sprzeczność, niedopowiedzenie…

 

DWORZANIN

Panie! Ja nie myślę, jeno informuję. Przekazuję. Donoszę. Spieszę donieść. Wyjaśnić. Opowiedzieć. Wyłuszczyć. Opisać. Naświetlić. Powiedzieć…

 

KSIĄŻĘ

(przerywając mu w pół zdania, unosząc dłoń we władczym geście, tonem oficjalnym)

Alojzy, ileż to razy nachodziłeś mnie z próżnymi bajkami, z jakimiś fantastycznymi historiami wyssanymi z brudnego, slużalczego palca. Ileż to razy psułeś mi najodpowiedniejszą atmosferę tymi swoimi drobnymi uwagami na temat spisków, knowań, rewolucji wrogich frakcji. A przecież ja wiedziałem, że to wszystko po to tylko, żeby mnie jakoś zabawić, żeby – zmęczyć, znudzić, złachać, zeszmacić, a teraz, gdy rzeczywiście sprawy poszły bardzo daleko, trzęsiesz się jak galareta i nawet składnie jednego zdania powiedzieć nie umiesz! Jakie to bezczelne i małostkowe z twojej strony!

 

DWORZANIN

(krzyczy do ucha)

Panie, król umarł!

 

KSIĄŻĘ

(w furii)

 

I cóż z tym?!!! Ileż razy to ścierwo będziesz jeszcze pod nos mi podstawiać?!

 

DWORZANIN

 

Panie, król umarł. Co z tym zrobić?

(zapada dłuższa cisza. Książę znów zaczyna nerwowo chodzić)

 

KSIĄŻĘ

 

Dobrze powiedziane: co z nim zrobić? Dobrze powiedziane. Powiedziałbym nawet więcej: dobrze zapytane! Tak! Tak, tak, tak. Dobrześ zapytał. Jak zawsze. Jak zawsze. No, Alojzy, widzę że jednak myślisz! Doszłeś do czegoś (klepie go po ramieniu)… Dobrze cię mieć przy sobie. Kocham cię.

 

DWORZANIN

 

Doszedłem.

 

KSIĄŻĘ

Doszłeś!

 

DWORZANIN

 

Doszedłem.

 

KSIĄŻĘ

Doszłeś.

 

DWORZANIN

 

Panie, król umarł.

 

KSIĄŻĘ

Ba! (po długiej pauzie wypełnionej chodzeniem i podziwianiem posągu) Wiem już, co powiesz! Wiem , co powiedziałeś i wiem, co powiesz! Zobacz, jakiż to mam przenikliwy umysł. Nie lotny może, ale jak przenikliwy! (parska śmiechem) Co z nim zrobić? Co z nim zrobić (przedrzeźnia) Zostawić! Tak, zostawić! To będzie najlepiej.

 

DWORZANIN

(w zdumieniu)

Zostawić?!

 

KSIĄŻĘ

A tak. Naturalnie. Zostawić. Niech sobie będzie! Naturalnie. Tak.

 

DWORZANIN

Ależ, książę, jak to? Jak to zostawić?  Jak to będzie wyglądać?!

 

KSIĄŻĘ

Fakt – trochę „nijako”. Tak, Alojzy. Będzie wyglądać nijako, bez wyrazu, nawet trochę chamsko. Mój ty wierny dupowlazie, będzie wyglądać smętnie i nie po bożemu. Ale: zostawić go – to najlepsze, co możemy zrobić. Bo i jak zostawimy, to i zaraz zamienimy w relikwię, symbol, skałę, opokę, fundament, kamień węgielny…

 

DWORZANIN

Zostawić? Nie pochować? Zostawić?

 

KSIĄŻĘ

 

A po co chować? Po co chować to, co zawsze tak piękne było, nieskalane? Po co chować, jak można zostawić? Durniu jeden! (parska, śmieje  i klepie Alojzego po ramieniu)

 

DWORZANIN

(zaczyna chodzić po komnacie zamyślony)

 

KSIĄŻĘ

 

Niech sobie nasz król jeszcze świata poużywa! Po cóż go chować? Chowanie to czynność nader wstydliwa. Wiadomo bowiem, że kto chowa, ten wstydzi się tego, co schował – i włąśnie dlatego chowa. Nie tak? A na dodatek dochodzą jeszcze inne, bardziej bzdurne rzeczy. Bzdurne, ale warte przemyślenia – właśnie dlatego, że na pozór bzdurne, mało znaczące, wstydliwe. Po cóż wystawiać kosztowny bankiet, zapraszać żałobników, zwoływać gości z całego świata, o obtrambiać wszystki cnoty i zalety chowanego? Po cóż robić taki rozgłos, raban o byle co? (bierze Alojzego na stronę, siadają razem na stopniach tronu. Książę obejmuje po przyjacielsku Alojzego ramieniem i pyta) No, stary, wierny dupowlazie, który to już nasz król w tej dekadzie?

 

DWORZANIN

Trzeci, miłościwy panie, trzeci.

 

KSIĄŻĘ

I co? Z tamtymi się udało?

 

DWORZANIN

(kiwa głową)

Udało się

 

KSIĄŻĘ

Z tamtymi się udało, to i z tym się uda! Alojzy, ty wiesz najlepiej. Ja ciebie o nic pytać nie muszę. Z tamtymi poszło gładko… Z tym jeszcze gładziej. Bo ten był, wybacz mi tę reminiscencję, ten był jakiś taki… jakiś taki… niewyraźny.

 

DWORZANIN

Ale to był twój ojciec. Jednak to do czegoś zobowiązuje.

 

KSIĄŻĘ

(jakby nie słyszał słów dworzanina)

Ta sprawa ma już swoje ugruntowane korzenie. Chowanie nic tu nie da. Powiem więcej: chowanie pognębiło by, popsuło wszystko. Bo też wystaw, sobie, Alojzy, ileż na tej operacji możemy zyskać. Król był niewyraźny, po śmierci będzie jeszcze bardziej niewyraźny. Ale – i tu ważna uwaga – jest wyraźniejszy znacznie, bo śmierć go podniosła, nadała mu godności i piękna. Przed śmiercią był takim, sobie, zwykłym facetem przeciętnym, a po śmierci – panisko! Panisko!! PANISKO!!!

 

DWORZANIN

(kiwa głową)

Po za tym tradycja. Nie ma to jak tradycja. Tradycja jest najważniejsza. To ona trzyma ten naród w ciepłej kupie. I ta kupa, choć śliska, śmierdliwa jak sto tysięcy nabitych na hak Tatarów, to jednak spajająca, spinająca pośladki na wskroś. I w kupie tej siła, moc, dziękczynienie, dar, więź, mistyczna jedność. Więc po co psuć? Nie chowamy? Nie chowamy! Bo się i niczego nie wstydzimy! Bo i zamiast zakopać, schować – chcemy wywyższyć, do rangi symbolu podnieść. Tradycja! Kupa! Relikwia! Po co psuć?

 

DWORZANIN

(kiwa głową)

 

KSIĄŻĘ

Nie psujmy tej kupy, Alojzy. Po cóż nam spory, swary, kłótnie. Po co nam rozbabrane do granic przyzwoitości katakumby podświadomości?! Pochować, czy nie pochować? Z pompą, czy bez pompy? A nawet, jeśli by i nawet chować, to gdzie? Gdzie chować, żeby nie schować? Nie da się! Mówię ci, nie da się! Tak jak i zawsze, będą ci przeciw, tamci za, albo i na odwrót. I chryja gotowa. Po co nam te sążniste dysputy, kłótnie przy nocnych lampach, nad czarnymi stołami? Po co nam te przebrzydłe twarze ministrów, którzy tylko z nazwy są ministrami, a z powołania jeszcze większymi i bardziej niezdarnymi dupowlazami, co ty, mój drogi Alojzy. Zostawmy… Zostawmy… Niech samo przyschnie… Jak przyschnie, to i przycichnie. Jak przycichnie, to i samo w sobie uświęci. A my będziemy uświęceni razem z tamtym. Bo my z narodem. Naród z nami. I wszyscy będą szczęśliwi! Umarł król, niech żyje król! Niech nam panuje miłościwy, oby żył wiecznie! I nic zupełnie nic się nie zmieni.

 

DWORZANIN

Ale tradycja, tradycja zostanie zeszmacona.

 

KSIĄŻĘ

Dokładnie, Alojzy. Dokładnie. Ale mało z tym. Z tym mało, że zeszmacona, to jeszcze podniesiona, wywyższona, upersonifikowana! Bo nic tak nie podnosi ducha jak bunt przeciw tradycji. Nie jakaś tam anonimowa tradycja, ale tradycja z krwi i kości, ze smrodu ciała! Prawdziwa do bólu.

 

DWORZANIN

(jeszcze niepewnie)

A więc, nie chować? Zostawić?

 

KSIĄŻĘ

Dokładnie, Alojzy, mordo ty moja pluszowa. Zostawić. Mało – zostawić. Pokazać. Pokazać narodowi, pokazać światu! Niech widzą, że u nas władza ma charakter boski, transcendentny, nieśmiertelny, wieczny. Nie wolno nam tego chować, ukrywać. Bo i co tu chować, co ukrywać? (w uniesieniu wielkim) To się domaga pokazania! To się domaga adoracji! To jest droga do nieśmiertelności! To jest droga do zjednoczenia! To jest droga do oświecenia!

 

DWORZANIN

(na stronie – najwyraźniej w kierunku widowni)

Zwariował. To pewne. To za dużo jak dla niego.

 

(oficjalnie do Księcia)

A więc, zrobimy tak, jak i tamtymi razami?

 

KSIĄŻĘ

Rzekłeś. Tak jak wtedy. Dostawimy go do tamtych. No tam, co prawda jest już trochę ciasnawo, ale zrobimy jakąś małą dostawkę, jakieś małe, gustowne qui pro quo. Czego się nie robi dla króla? Ale i czego, czego się nie robi dla naszych najbliższych, dla naszych milusińskich? Zrobimy dostawkę. Tam jeszcze trochę się zmieści. Kochanego ciała nigdy za mało. Klymatyzację lepszą zrobimy, żeby się tam nie podusili od tego smrodu – i już!

 

DWORZANIN

Tam trzech już. Czwarty nie zrobi różnicy?

 

KSIĄŻĘ

Zapewniam cię, że nie zrobi. A jeśli nawet zrobi, to tylko małą różnicę. Małą, malutką… Taką, co koń napłakał… I to na plus. Na plus!

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Pytasz, Anonimie, czy pisać dalej. No cóż, jeśli lubisz, to pisz, oczywiście, pisz, ale raczej nie publikuj.

No tak. Przeczytałam i nie wiem, co rzec dalej. Nie rozbawiło, nie zmusiło do refleksji, nie wywołało uczuć. Niestety.

Cześć.

Nie udało mi się. Nie przebiłem się przez formę dramatu. Wybrałeś zachwycająco skuteczny sposób na zniechęcenie wszystkich, którzy nie lubili szkolnych lektur (sądzę, że prawie wszystkich Polaków).

E tam… nie znacie się;P Pisać, pisać… broń boże chować;) Tragikomedia w nienajgorszym wydaniu. Ciekawie się zapowiada. Miejscami niezły ubaw:D

Tomilicz – ty nie lubiałeś czytać lektur?

ja (nie)

por. gombrowicz, mrożek, ionesco, becket

całe nowe pisanie – znaczy groteskowe ; )

Nowa Fantastyka