Jasiu i smok
Rozdział jeden:
Dawano dawno temu za górami za lasami za 7 rzekami było sobie miasto dajmy NATO KombajnWill (bo dobre bajki mają dobrą ksywę dzielni, a wiadomo że kombajn jest cool). Mieszkał tam sobie Jasiu, który bardzo lubił kozy ponieważ iż był młuzumanem. A że było to w ciul dwano temu to było to średniowiecze. A Jasiu był rycerzem i był ze szlacheckiej rodziny i bardzo lubił walki wtedy kiedy walczył mieczami które zawsze nosił przy sobie w pochwie która była ze skory węża a sam miecz był ze stali nie rdzewnej i był dobry do walczenia. Dlatego Jasiu lubił walczyć.
Pewnego słonecznego dnia gdy padał deszcz do drzwi Jasia zapukali rycerze. Jasiu otworzył im a oni wymierzyli w niego Akacza, ale szybko go opóścili gdy się okazało, że Jaś był rycerzem.
-Siema Jasiek! – powiedział rycerz porucznik tej wyprawy. Jasiu odgadł to po jego odznakach na blaszanej tarczy, którą miał przewieszoną przez plecy w razie ataku gradu strzał.
– Siema Eurefogeniusz! – powiedział Jaś ponieważ go znał.
-Co tam u Cb? – powiedział Eurefogeniusz.
-Spoko, a tam ? – powiedział Jasiek.
– A ok. – odpowiedział po wyświetleniu Eurefogeniusz. – Król wzywa cię do królestwa gdyż jest pilna sprawa.
-Daj mi się ubrać i walimy. – Powiedział Jasiu i się ubrał w swoją najlepsiejszą zbroję. Wkońcu to był Król.
Potem pojechali do królestwa nucąc Gang z Albanii pod nosem ukrytym w hełmie który w czasie podróży trzymali w ręku.
Gdy zajechali do królestwa poszli długimi schodami. Wszedli przez drzwi do dużej Sali w której był tylko duży stołek na którym zasiadał król. Po bokach stały stoły z jedzeniem i piciem a nad głowami rycerzy zwiszony był żerandol z diamentów. Jasiu zastanawiał się co król musiał zrobić by mieć tyle diaxów.
– Witaj królu ! – przywitali się rycerze wraz z Jasiem i uklęknęli na jedno kolano nisko zawieszając głowę.
– Elo ! – Przywitał ich król.
– Oto znaleźliśmy ci rycerza który jest męski i się niczego nie boi. – powiedział Eurefogeniusz.
– Jasiek ! – krzyknął do Jasia król.
– Królu! – krzyknął do króla Jaś.
– Mam dla ciebie questa, który nie jest taki prosty. Level hard. – Jasiek wiedział o co chodzi wkońcu był rycerzem.– Po naszych podgrodziach lata smokeł, który plondruje wioski i kradnie kozy i owce i podpala pola i jest zły. Musisz go powstrzymać i tylko ty to możesz zrobić bo jesteś wyjebiaszczy w kosmos.
– Ogarniam królu. Przyjmuję wyzwanie. – Jasiu przyjął wyzwanie.
– Ale to nie wszystko. Jest jeszcze nagroda równie wyjebiaszcza jak ty. Jeśli pokonasz smoka i przyniesiesz mi jego głowę to dostaniesz pół królestwa i rękę mojej córki. Pasi? Chcesz tego rycerzu!
-Chcem kurde! – zgodził się Jasiek.
– No to w drogę rycerzu. Avidederci Roma!
– Niech moc będzie z tobą królu!
– Jolo!
Jasiek znów klęknął na kolano i wyszedł z sali i odrazu usiadł na konia i popędził do groty smoka. Jego miecz już był przewieszony na jego boku i tylko czekał na walkę.
Rozdział dwa:
Podczas podróży Jasiek myślał o różnych rzeczach np.: o nagodzie. Dlaczego król taki skąpy jest. Chciał mu dać połowę zamku i rękę księżniczki. Jeszcze mógł się zgodzić z zamkiem ale na ciul była mu ręka księżniczki. Albo daje całą albo elo wypad z baru.
Tak myśląc nawet się nie spostrzegł kiedy dojechał do groty smoka. Dziura była duża jak wieża ajfla i czekała i zapraszała na ostrą wyjebiaszczą walkę. A Jasiu lubił wszystko co wyjebiaszcze. Bo sam był ziomkiem wychowanym na dzielni wyjebisztości.
Zsiadł z konia i klepnął go w tyłek tak jak robią to na filmach, ale koń kopnął go mocno w przednią część armora która jest napierstnik i uciekł. Siła dupnięcia była tak mocna że Jasiek upadł na podłogę ale nie czuł bólu bo jego zbroja dobrze chroniła jego ciało od ran.
-Jeszcze zrobię z ciebie koninę! – krzyknął Jaś za uciekającym koniem.
-Hau hau! – zakoniował w galopie uciekający koń nawet na biednego Jasia nie patrząc.
Jasiek wstał i wyciągnął z pochwy miecz a ten wyciągając zrobił taki dźwięk jak brzmią wyciągane miecze z pokrowca. Takie *Ziuuuł*.
Raźnym krokiem pomaszerował w stronę groty. I gdy był u stóp dziury krzyknął żeby smok wyłaził bo inaczej go zaciupa jak Adamek Gołotę.
Jasiek patrzył w górną część groty ponieważ myślał że smok będzie w ciul duży ale zauważył niżej ruch i popatrzył tam. Z ciemności wyłonił się zielony smok z fioletowymi plamami i długim ogonem i był wysokości o głowę większy i szerszy niż Jasiek i szedł na dwóch nogach.
– Wynocha! – krzyknął smok ziojąc ogniem. Głos miał tak piskliwi jak Doda Elektroda podaczas darcia japy.
– Jeste rycerze! I przyszedłem cię ubić paskudo!
– Tylko kurde nie to !
Jasiu nie wiedział co powiedzieć to rzucił się na smoka unosząc do góry miecz i krzycząc: Allah Akbar! Gdyż był młuzumaninem i lubił kozy.
Gdy nagle smok skoczył na niego. Rozpoczęła się straszliwa bitwa. Krew flaki i inne rzygi. Wkońcu Jasiu się zmęczył i postanowił wykończyć smoka. Krzyknął „Cios wyjebistości!” i walnął z pół obrotu niczym Czak Norris. Smok dostał w ramię ale nic się nie stanęło. Jasiu wykończony ciosem wyjebistości upadł na podłoge.
Smok też upadł i zaczął płakać.
– Co się mażesz lamusie? – powiedział zdyszany Jasiu który jeszcze mógł walczyć ale mu się nie chciało bo bym zmęczony.
– Tylko nie w szczepionkę kurde! – powiedział smok.
– Kto wygrał? – powiedział Jasiek który był zmęczony ale już to wcześniej mówiłem.
– Niestety ty!
– CHA! Tak to się robi! Mam do ciebie parę pytań.
– Wygrałeś ze mną rycerzu wyjebistości kurde. Pytaj.
– Jak się nazywasz? Czemu kradniesz kozy i owce i palisz pola?
– Na imię mam zwyczajnie kurde po tacie Stachu. A kradnę owce i kozy bo głodny byłem. A te wasze kozy takie 2/10 i dostałem zgagi i rzygnąłem ogniem przez przypadek. Sorry kurde
– Twoja historia mnie wzruszyła. I tego bo mam miękkie serce to ci wybaczę jak na filmach i przeżyjesz.
– Super kurde! Dzięki wybawicielu!
– Ale Stachu! Przyjacielu! Chodźmy do króla! Uzgodnimy umowę i będziesz miał żarcie np za pilnowanie pól od wilków!
– Dobra Jasiek! – powiedział smok który wiedział jak Jasiek miał na imię bo był smokiem mądrym i miał moce wyjebiaszcze i to tak wykminił. Nie wiem czy zrozumieliście. To jest trudna lektura nie dla byle kogo!
– Chodźmy!
Jak powiedzieli tak zrobili. Poszedli do miasta KombajnWill na piechotę bo koń Jaśka spitolił. Tak idą nucili sobie różne melodyje i żartowali.
– Znasz taki żart kurde – mówi smok do Jasika.– Jest 2 kanibali i pieką cygana na ogniu. Przychodzi 3 i mówi „ej ziomale co wy go tak szybko kręcicie?” a tamci odpowiadają „Jak kręcimy nim wolniej to nam ziemniaki podpierdziela!” HAHAAHAHHAAH!
-AHHAHAHAHAAHH!
AHAHAHAHHAHA. Te żarty z neta są wyjebiaszcze!
I tak szli opowiadając sobie żarty z ajfona bo smok dostał go na urodziny z pakietem neta od Pleja.
Rozdział tszy:
Wkońcu Stachu i Jasiek dotarli do miasta. Po drodzę ludzie patrzyli na smoka dziwnie. Stachu się wkurzył i kopnął stoisko z kapustą śmiertelnie raniąc sprzedawcę który przeżył i uciekł. Ludzie krzyczeli „Tylko nie kapusta” ale Stachu za namowami Jaśka ogarnął się. Zjadł snickersa i już nie gwiazdorzył.
Wkońcu dotarli do zamku. Weszli do sali tronowej i zaczęli gadkę z królem.
– Co to jest? – powiedział król.
– Smok zwany Stachem– powiedział Jasiek.
– Elo – powiedział Stachu
– Elo – powiedział król. – Ale miałeś go zabić. Za to nie będzie nagrody.
– Ale królu złoty który nasrałeś w galoty! Nie rób tego on jest nie winny. Był głodny i sobie wszamał kozę. On ma dobre serce.
– Nie ma takiej mowy. Dawać tu szewca i niech zabiję kozę i niech wypchnie ją siarką.
Przyszedł szewc i omówili sprawę. Szewc się zgodził i zrobili płapkę.
– O nie! – powiedział Stachu który się ogarnął w płapcę.– Nie zjem tego ale jeśli taka wasza wola królu to wypije rzekę Chemię i pęknę.
Nastąpiły godziny grozy. Stachu szedł po ulicach KombajnWill w stronę rzeki Chemii, królowej rzek. Jasiek ze łzami podążał za nim wiedział że nic nie zrobi w tej sprawie. Przy bokach drogi stały płaczące dziewki i rzucały w niego chusteczkami wszystkie ze łzami w oczach. Mężczyźni gratulowali Stachowi jego wyjebistości. Bo Stachu był wyjebisty. Jak Jasiek kurde. W całym mieście było czuć żałobę. Szli tak przez uliczki jak bohaterowie. Bohaterowie na śmierć skazani.
Wkońcu doszedł Stachu do rzeki i zaczął pić wodę. Chlał ją przez bite 30 minut.
Nagle gdy oderwał mordę od rzeki z której pił straszliwie beknął i pierdnął soczyście z kleksem. Powiedział:
– Nie dobrze mi!
I się wyrzygał do rzeki znów (dlatego nasze rzeki są takie brudne. To jest MIT O BRUNDOŚCI RZEK! ).
Król popatrzył zdziwiony i nie mógł uwierzyć, że Stachu nie zginął. Ludność nie odezwała się słowem i paczała na smoka dziwnie.
Stachu zrozumiał, że chcieli go wyczaskać i zabić. Ze łzami w oczach popatrzył na patałachów.
– Jeśli nie mogę żyć tutaj żyć nie będę tutaj bo nie chcem wam życia zatruwać swoim życie– Stachu pierdyknął sekwencje, którą potem każdy używał jako cytat.– Idę sobie z tąd. Pa
– STACHU NIE!!! – Jasiek wybiegł z tłumu ze łzami w oczach. – Nie odchodź. Jesteś moim BFF. Nie rób mi tego kumplu.
Motłoch westchnął: oohhhhhhhhh. Ale Stachu smutnym wzrokiem popatrzył na Jaśka i wzbił się w powietrze i odleciał w kierunku zachodzącego słońca. Wyglądał jak pieprzyk na gołej dupie lecąc tak.
Jasiek odwrócił się do króla i podszedł do niego. Ten nawet nie drgnął osupiały. Jasiek wyciągnął go za szmaty i skierował do rzeki. Gdy doszedł rzucił go do niej.
Tłum nie ruszył się ani nawet nie drgnął i nic nie powiedział. A Jasiek usiadł i szlochał. Podszedł do niego rybak i powiedział mu:
– Miłość jest jak wiatr. Nie wiesz skąd przychodzi ani dokąd zmierza. Jest chwilą, która mija i nie trwa wiecznie.
Jasiek oderwał wzrok od słońca i popatrzył na rybaka. Patrzył się długo i wkońcu odpowiedział:
– Co ty pierdzielisz kajaku ?
Rybak odszedł.
Stachu odszedł.
Miłość odeszła.
Jasiek został.
Nie wytrzymywał presji psychicznej. Czuł się jak ptak w klatce. Wiedział co musi teraz zrobić.
I zrobił to.
Poszedł się bawić z kozą bo był ciapaty i muzułmaninem.
Gdy szedł zastanawiał się czy córka króla jest ładna. Nie wiedział, że za rogiem czeka na niego przygoda.
Kolejna. Wielka. Przygoda.
KONIEC