- Opowiadanie: zapomnialemhasla - Operacja

Operacja

Z dedykacją dla tych, co na Święta w pracy :)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Operacja

Skalpel przeciął twardą, zasinioną skórę. Tkanka podskórna była gruzłowata, tłuszcz oporny, zimny, włókniście poprzerastany. Brogo pomyślał, że przydałby się nóż elektryczny, taki, jakiego używa się operując pacjentów w szpitalu. Oczywiście w obskurnej, niewykończonej piwniczce pod garażem stosowanie go nie wchodziło w grę, nie było zresztą potrzebne z praktycznego punktu widzenia – zwiększyłoby co najwyżej komfort pracy.

Mostek był szeroki i dość twardy. Brogo odsłonił kość i głęboko naciął okostną, zaznaczając ścieżkę piłowania. Odłożył skalpel. Grubymi nożycami przeciął wyrostek mieczykowaty. Odbezpieczył spoczywającą na podręcznym stoliku piłę, na próbę nacisnął spust – brzeszczot chodził energicznie, z delikatnym, metalicznym pogłosem. Umieścił go pomiędzy przeciętymi częściami wyrostka, włączył urządzenie. Stal wgryzła się w kość, ale zanim pokonał pierwszy opór ciało szarpnęło się i wyprężyło. Brogo skorygował drogę piły; klamry unieruchamiające nie pozwalały na zbyt zamaszyste ruchy, ale zależało mu na w miarę równym przecięciu mostka – był profesjonalistą. Po parunastu sekundach i kilku korektach metal opuścił kość prawie pośrodku wcięcia szyjnego. Brogo uśmiechnął się z satysfakcją. Ciało nieco zwiotczało; wykorzystał chwilę spokoju na założenie haka rozszerzającego ranę. Kiedy kręcił korbką powiększając uzyskany otwór, operowany znów zaczął walczyć, jednak ze znacznie mniejszym animuszem.

Rozkręcił hak mniej więcej na szerokość półtorej dłoni. Płuca, sztywne, nieruchome, marmurkowo-czarne, czaiły się pod przeciętymi częściami mostka, ale nie wchodziły w pole operacyjne. Napięte osierdzie było podbiegnięte krwią. Samym czubkiem skalpela naciął je lekko po stronie przepony i nożyczkami, jednym płynnym ruchem, przeciął aż zobaczył zapadniętą aortę.

Serce, rzecz jasna, nie biło i Brogo jak zwykle musiał powstrzymać ratownicze odruchy z czasów pracy w szpitalu; nie przechodziły mimo upływu lat. Popatrzył na nieruchome komory i dopiero wtedy przeniósł wzrok na operowanego.

Blada twarz kontrastowała z czarnymi, miotającymi wściekłe spojrzenia oczyma. Młody, niezbyt jeszcze zorientowany wampir chyba zaczął pojmować, że tym razem się nie wywinie. Brogo nie opuścił wzroku; w pracy likwidatora najważniejsze było przekonanie o słuszności tego, co się robi. Świat nie był czarno-biały, nawet od czasu, gdy zagnieździło się na nim wcielone zło i jego pomioty; nawet wampiry bywały godne współczucia. I nawet likwidatorzy w końcu zaczynali współczuć, zaś chwila, w której do tego dochodziło była najlepszą chwilą na zmianę zawodu. Zwykle nie tylko najlepszą, ale i ostatnią.

Likwidator skinął głową, potwierdzając myśli wampira. Odczekał parę chwil, kiedy tamten rzucał się w okowach; właściwie nie musiał tego robić, klamry trzymały wystarczająco mocno, ale uważał, że ten etap operacji należy wykonać precyzyjnie.

W końcu wampir zmęczył się, zwiotczał, przymknął oczy. Brogo, pomimo wieloletniego doświadczenia, nigdy nie potrafił odgadnąć, którzy operowani poddadzą się na tym etapie, a którzy podejmą ostatnią, rozpaczliwą próbę podczas przecinania górnej żyły głównej. Nie miało to jednak większego znaczenia – kluczowy ruch opanował do perfekcji i uważał, że potrafiłby wykonać go precyzyjnie, nawet gdyby nagle i niespodziewanie szlag trafił całe unieruchomienie.

Równo odciął aortę nieco powyżej tętnic wieńcowych; płynnie przeszedł na pień płucny, potem przeskoczył na dolną żyłę główną. Pewnym ruchem, nie pozwalając na zawahanie, odciął górną – wampir jednak nie walczył; Brogo poczuł tylko coś, jakby resztkę powietrza uchodzącego z flaczejącej dętki. Wzruszył ramionami – to mogła być dusza. Jeden pies.

Najważniejsze, że i z niego uszło całe napięcie. Po kilkunastu latach pracy wciąż odczuwał emocje, ale nie wiedział czy to dobrze czy źle – o tym w środowisku nie rozmawiano. Miał nadzieję, że zbytnio nie odbiega od normy. Z opowieści wiedział, że najlepiej być tym, który reaguje typowo i dzięki analogii wie, kiedy wycofać się z zawodu.

Ci, którzy nie wiedzieli, zwykle nie kończyli dobrze.

Już na zupełnym luzie odciął żyły płucne, uwolnił kilka zrostów, usunął skrzepy i wrzucił serce do spalarki. Ponoć niektórzy kolekcjonowali usunięte organy, ale Brogo uważał to za niebezpieczne wynaturzenie; serce nawet przed czasami zagnieżdżenia było elementem zbyt ważnym, by wiązać z nim niepotrzebne ryzyko, zaś po przybyciu wcielonego zła… Nigdy nawet nie pomyślał o tworzeniu własnej kolekcji.

Pusta klatka piersiowa wyglądała obco, nienaturalnie. Kolejny psychiczny relikt. Odetchnął głęboko. Ostrożnie, z namaszczeniem zaszył worek osierdziowy. Mostek ściągnął kilkoma plastikowymi cybantami, w które zaopatrywał się u znajomego mechanika samochodowego, używającego ich do mocowania felg. Grubszym szwem zaszył tkankę tłuszczową, a cienką, przezroczystą żyłką skórę tak, że po wielkiej, ziejącej ranie pozostała tylko delikatna linia cięcia, w słabym świetle piwnicy prawie niewidoczna.

Estetyka nie była istotna ze względu na efektywność, ale najważniejsza z powodów ekonomicznych. Bliskim wampira należało oddać ciało wyglądające w miarę możliwości porządnie. Brogo doskonale wiedział, że zadowolenie klienta jest rzeczą bardzo istotną, tym bardziej, że niezwykle rzadko spotykało się izolowane przypadki wampiryzmu – zwykle w rodzinie wybuchała mała epidemia.

Zadowolony klient to stały klient. Prawa rynku są nieubłagane, a koniec końców każdy chce jakoś wyglądać.

Koniec

Komentarze

A fuj, zapomnialemhasla, a niech Cię gęś kopnie. Obrzydlistwo. Jak mogłeś mi coś takiego zrobić?! 

Ale pomimo tych flaków uśmiechnęło mnie na końcu. 

 

Już na zupełnym ludzie odciął żyły płucne, – luzie

 

Jeszcze gdzieś wyżej była literówka, ale nie mogę teraz znaleźć.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik – tylko nie flaki, tylko nie flaki, rzecz o szlachetnych podrobach traktuje ;)

Literówka poprawiona, szukam tej drugiej, dzięki :) (znalazłem)

nie da rady

Przeczytałam relację z operacji przypominającej sekcję, ale nie pojmuję o co tu chodzi i dlaczego zdarzenie było warte opisania. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajne, podobał mi się szczegółowy opis zabiegu, choć momentami był nieco drastyczny :). Wygląda na to, że się na tym znasz, choć zakładam, że raczej w odniesieniu do ludzi, a nie wampirów (chociaż kto Cię tam wie?).

Jednakowoż, po szorcie spodziewałbym się jakiejś wyraźniej puenty, a tutaj takiej nie ma (albo jest, ale nie załapałem).

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Regulatorzy – ot, coś zobaczyłem, zrobiło na mnie wrażenie, obrosło w wyobrażenie… Tyle, że wrażenia trudno uchwycić, najwyraźniej mi się nie udało ;)

 

El Lobo Muymalo – faktycznie, puenta byłaby nie od rzeczy – tekścik pisałem ciurkiem, pod wpływem pojedynczego wrażenia i jakoś się nie urodziła… Ale może wpadnie mi jeszcze do głowy ;)

nie da rady

Makabryczne i obrzydliwe… ale podobało mi się :)

Belhaj – w sumie miało takie być… Piszę ostatnio krótkie teksty mające wywołać określone wrażenie (tak dla rozrywki i trochę dla nauki) i niektóre wrzucam, żeby zobaczyć na ile się udało… “Operacja” wyszła gorzej, niż powinna, ale spodziewałem się tego, bo opisywać obrzydliwość tak, żeby było i obrzydliwie i nieprzesadnie to nie jest tak łatwo ;)

nie da rady

 

Dobrze napisane, ale zdecydowanie przdałaby się jakaś puenta lub jakiś story background, bo rzeczywiście nie do końca wiadomo o co kaman. Niemniej jako wprawka niezłe.

Czy to jest sygnaturka?

Tekst nie obrzydził mnie ani nie zniesmaczył. Z uśmiechem czytałam opis operacji – ​jak miło dla odmiany poczytać sensownie przedstawione detale anatomiczne!

Nie wiem, czy coś mi umknęło, czy też Autor pominął ten szczegół, ale nie rozumiem po co rodzinie wampira wampir bez serca?

Hmm... Dlaczego?

Kchrobak – trudno się nie zgodzić w kwestii puenty, zgodnie z wcześniejszą deklaracją – dopiszę, jak się jakaś nawinie.

 

Drewian – wolałbym, żeby jednak trochę obrzydził ;) oczywiście, gdybym chciał obrzydzić bardzo, napisałbym o operowaniu brzucha ;)

Co do pobudek rodziny – starałem się zasugerować, że wampira trzeba unieszkodliwić i Brogo robi to estetycznie, bez nadmiernego masakrowania osobnika. W końcu cienka blizna wygląda nieco lepiej niż dziura po osikowym kołku ;)

nie da rady

jakiego używa się(+,) operując pacjentów w szpitalu.

 

nie było zresztą potrzebne z praktycznego punktu widzenia – zwiększyłoby co najwyżej komfort pracy. ← z praktycznego punktu widzenia nie było zresztą potrzebne/zresztą, z praktycznego punktu widzenia nie było…

 

pokonał pierwszy opór(+,) ciało szarpnęło się i wyprężyło.

 

Kiedy kręcił korbką(+,) powiększając uzyskany otwór

 

po stronie przepony i nożyczkami, jednym płynnym ruchem, przeciął aż zobaczył zapadniętą aortę. ← i jednym, płynnym ruchem ciął nożyczkami, aż zobaczył…

 

najważniejsze było przekonanie o słuszności tego, co się robi. Świat nie był czarno-biały, nawet od czasu, gdy zagnieździło się na nim wcielone zło i jego pomioty; nawet wampiry bywały godne współczucia. I nawet likwidatorzy w końcu zaczynali współczuć, zaś chwila, w której do tego dochodziło(+,) była najlepszą chwilą na zmianę zawodu.

 

nie wiedział czy to dobrze(+,) czy źle

 

rzeczą bardzo istotną, tym bardziej

 

 

Oblecha, ale mimo to gustownie opisana ;) Ciekawy pomysł.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

C21h23no5.enazet – dzięki za sugestie i zwrócenie uwagi na błędy; aż wstyd, że tyle tych przecinków i powtórzeń się uchowało mimo kilkukrotnego sprawdzania :/

Gdyby moja polonistka z liceum przeczytała akapit z wariacjami na temat “być”, prawdopodobnie zwątpiłaby w sens swojej pracy ;)

nie da rady

Kurczę, podobało się. Głównie te opisy, bo sensu zakończenia też nie byłam pewna. Nie odebrałam ich może jako obrzydliwe, raczej w jakiś chory sposób podobało mi się wejście w takie szczegóły – dawno nie czytałam tekstu w tym stylu. Btw. Jakieś wykształcenie w tym kierunku?

Teyami – niepewność uzasadniona, zakończenie nie ma żadnego głębszego sensu – póki co nie urodził się żaden pomysł na wystrzałową puentę ;)

Żeby się za bardzo nie rozpisywać na swój temat wspomnę jedynie, że chociaż jestem tylko prostym pracownikiem fizycznym, to anatomię znam trochę lepiej, niż przeciętny obywatel (no dobra, we własnym mniemaniu to nawet dużo lepiej ;P).

nie da rady

Fachowo napisana operacja, ciekawy pomysł na unieszkodliwienie pacjenta. Ale to tylko scenka. Dobrze byłoby obudować ją fabułą albo chociaż dołożyć coś do postaci bohatera. Widoczna znajomość tematu na plus, ale goła anatomia jeszcze nie robi opowiadania.

Babska logika rządzi!

Całkiem przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka