- Opowiadanie: Sebastian B. - Wazon w kształcie ryby

Wazon w kształcie ryby

Kiedy w małżeństwie coś szwankuje... 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Wazon w kształcie ryby

Ranek.

Adam siedzi w kuchni. Pije kawę. Intensywnie próbuje przypomnieć sobie dzisiejszy sen, w którym oślepiło go jakieś światło. "Co to mogło być?" Niestety, czym bardziej wytęża umysł, tym bledsze staje się to wspomnienie, jak na złość. Czuje, że to jednak z jakiegoś powodu ważne. Pociąga kolejny łyk kawy z kubka z napisem ZACZNIJ OD NOWA i patrzy za okno, gdzie świat tonie jeszcze w ciemnościach styczniowego poranka. Kawa jest jakaś taka bez smaku. "Światło, światło, światło, światło, światło?" Nadal pustka. Kolejny łyk ciemnego napoju, po którym odkłada kubek na stół. Wracająca ręka zahacza o łyżeczkę, a ta spada na podłogę, odbija się kilka razy i leży bez ruchu, jakby chciała, żeby nikt jej nie zauważył. "Potem podniosę."

Pociera oczy, a następnie przeczesuje włosy. Słyszy żonę, którą, o czym jest przekonany, budzi dźwięk spadającej łyżeczki. "Eee, i tak miała zaraz wstawać. Pójdę się przywitać."

Idzie do niej, otwiera drzwi sypialni, które uderzają o ścianę, a kobieta podskakuje zlękniona.

– Jak się spało, Kitek?

– Adamie, nie wiem jak długo to jeszcze wytrzymam! – oświadcza żona błądząc wzrokiem po ścianach sypialni jakby nie chciała go zauważyć.

– Ale, najdroższa, chciałem tylko…

Nie kończy bo widzi, że zbiera jej się na płacz. Patrzy na nią jak wstaje i idzie do łazienki. Tam wyciąga z szuflady paczkę chusteczek. Nie wraca już do sypialni tylko człapie do dużego pokoju i zrezygnowana siada na sofie. Płacze. On stoi nad nią.

– Czy to, że cię kocham nic już dla ciebie nie znaczy? – łzy podkreślają dramaturgię jej pytania.

Adam nie wie, dlaczego Basia się złości, ale jest mu smutno z tego powodu. Chciałby to naprawić, lecz nie wie dokładnie co. Widzi, jak kobieta sięga po telefon.

– Do kogo dzwonisz? – pyta, ale jest ignorowany.

Taka reakcja sprawia, że jego duma zostaje urażona. Zaczyna wzbierać w nim gniew. Daje żonie kolejną szansę na odpowiedź.

– Powiesz mi do kogo dzwonisz?

Nadal cisza. 

Słyszeć szmery w słuchawce, sugerujące, że ktoś odebrał połączenie.

– Cześć. Obudziłam cię? To dobrze. Widzisz… – przerywa na chwilę i pociąga nosem – …on znowu zaczyna. Przyjedziesz? – pyta błagalnie.

– Kto ma przyjechać. Co to ma znaczyć, do cholery? – pyta głośno i wali w drzwi, a mała, mrożona szybka pęka.

Żona płacze jeszcze głośniej, a przez łzy pyta:

– Dlaczego mi to robisz? Dlaczego?

Mężczyzna nie wytrzymuje. Wraca nabuzowany do kuchni. Czuje skumulowaną energię, która potrzebuje się uwolnić. Nie namyśla się. Bierze miskę z owocami, leżącą na stole i ciska nią o ścianę. Szkło rozpada się na setki małych kawałków. Jest mu jednak mało. Raz za razem stuka szafami jakby czegoś szukał, byle tylko narobić hałasu. Sztućce dzwonią w szufladach, które otwiera i zamyka. W pewnym momencie do kuchni wchodzi żona i krzyczy.

– Przeeestaaań!

Przestaje.

– Skończ wreszcie! Czy ja już nic dla ciebie nie znaczę? – pyta płacząc.

Najbardziej w tej sytuacji denerwuje go to, że nie wie, czym zawinił. Próbuje sobie przypomnieć, ale nic nie przychodzi mu do głowy, jak to światło ze snu. "Za babami nie trafisz." – myśli zrezygnowany i wychodzi z kuchni. Mijając żonę czuje jak ta drży, co go dodatkowo złości. Idzie do sypialni, a tam od razu podchodzi do okna łaknąc większej przestrzeni w tej dusznej atmosferze. Chcąc przewietrzyć umysł i uspokoić się. Patrzy na mały skwerek. W pewnym momencie coś zauważa. W słabym świetle budzącego się zimowego poranka, na tle wycofującej się nocy zaczyna rysować się sylwetka jakiegoś człowieka. Zdaje się on obserwować Adama. "Dziwne." Mężczyzna, jak zakłada, patrzy jeszcze przez chwilę, a następnie robi kilka kroków do przodu, pozwalając, żeby światło, bijące od niedaleko stojącej latarni, zdradziło jego powierzchowność. Macha ręką do Adama. Zachęca, żeby ten wyszedł.

– Co to za wariat? – pyta Adam na głos. – Baśka, widziałaś? – pyta żonę, ale ta konsekwentnie nie odpowiada.

Nieznajomy za oknem wytrwale macha ręką. Adam mieszka na parterze więc otwiera okno i woła:

– O co chodzi?

– Mam sprawę do ciebie – słyszy w odpowiedzi.

– Do mnie? My się znamy?

– Tak – odpowiada mężczyzna i uśmiecha się. – Zejdziesz?

– Nie dzięki – odpowiada Adam i chce zamknąć okno uznając, że to jakiś żart.

– To dotyczy twojej żony – oznajmia nieznajomy, rozbudzając tym komunikatem zainteresowanie swojego rozmówcy.

Adam ponownie otwiera okno na oścież, rozgląda się, ale nie widzi nikogo oprócz rozmawiającego z nim człowieka.

– Słucham – mówi i czeka na wyjaśnienia.

– Zejdź do mnie to pogadamy o żonie, o świetle, które nie daje ci spokoju.

– Co, nie możesz mi tego powiedzieć tutaj? – pyta Adam broniąc się przed wyjściem na styczniowy chłód.

– Nie da rady, przyjacielu.

Adam musi zejść. 

– No dobra, daj mi sekundę.

Zamyka okno. "Trzeba się ubrać." Otwiera szafę, wyciągając z niej kilka wieszaków z koszulami, które rzuca na łóżko. Z drugiej szafy wydobywa szybko kilka par spodni i wybiera stare dżinsy. Otwiera szufladę ze skarpetami, a po krótkiej selekcji przygotowuje jedną parę. W końcu dochodzi do wniosku, że zaraz i tak wraca, a więc wystarczy mu to, co już ma na sobie. Rezygnuje z przebierania się.

Zostawiając bałagan szybko wchodzi do przedpokoju. Idzie do żony.

– Słuchaj, muszę wyskoczyć na chwilę – informuje, jednak Basia nie reaguje, siedząc na sofie z telefonem w ręku, kołysząc się do przodu i do tyłu. – Zaraz będę.

Wychodzi z domu, a drzwi wejściowe wyślizgują mu się z rąk i zamiast delikatnie je zamknąć, trzaska nimi. 

– Trudno – mówi do siebie i zbiega po schodach.

Wychodząc na zewnątrz stwierdza, że nie jest tak zimno jak podejrzewał. Rozgląda się w poszukiwaniu nieznajomego. Dostrzega go stojącego kilkadziesiąt metrów od bloku. Idzie za nim, a człowiek ów zaczyna się oddalać.

– Hej, no poczekaj – woła Adam. – Nie mam zamiaru spacerować tu zbyt długo.

Mężczyzna nie zatrzymuje się, a wręcz przeciwnie, zaczyna iść szybciej. Adam próbuje go dogonić.

Ewelina, siostra Adama, do której przed chwilą telefonowała Basia, stoi przed drzwiami głównymi i naciska guzik domofonu. Po chwili w głośniku słychać zapłakany głos:

– Tak?

– To ja, Basiu, otwórz.

Mechanizm zamka brzęczy, mówiąc w swoim mechanicznym języku "Można wejść" i kobieta jest już w środku. Szybko wbiega po kilku schodkach do mieszkania numer trzy, gdzie za uchylonymi drzwiami stoi szwagierka, pociągając nosem.

– Wejdź, proszę – zaprasza gospodyni, otwierając szerzej.

Ewelina wchodzi domyślając się, co za chwilę zobaczy.

– Czekaj!

Pomimo tego, że Adam prawie już biegnie, nie może dogonić mężczyzny, jednak o dziwo, nie czuje zmęczenia. Nachodzi go myśl, że coś jest nie tak. Rozglądając się stwierdza, że wokół, nie panuje zima, a raczej można zauważyć ostatnie podrygi lata.

– Co jest? – pyta sam siebie, a w oddali widzi, że nieznajomy zatrzymuje się. – O co chodzi?

Mężczyzna wyciąga rękę i wskazuje na lewo od Adama. Kiedy ten przenosi tam wzrok ogarnia go przerażenie.

Siostra Adama wchodzi do mieszkania szwagierki. Jej oczom ukazuje się pobojowisko w sypialni, gdzie ubrania Adama walają się na łóżku i na podłodze. Następnie przechodzi do kuchni, w której pootwierane są szafy i szuflady, a na podłodze leżą kawałki miski na owoce. Widzi też pękniętą szybę w drzwiach pokoju.

– Tobie coś się stało? – pyta Basię.

– Nie, on by mnie nigdy nie skrzywdził.

Basia łka. 

– Już, dobrze – zapewnia Ewelina chociaż wie, że nie jest dobrze, ale zawsze mówi, że "już dobrze".

Obie siadają na sofie. Basia osusza twarz chusteczką.

– Słuchaj, a może rozważysz…

Szwagierka nie pozwala skończyć bo wie, jaka propozycja wisi w powietrzu.

– Nie! Nie wyprowadzę się!

Wobec takiej postawy Ewelina jest bezsilna bo nie ma innych pomysłów, a więc siedzą w pokoju. Basia przytula się do Eweliny.

Adam nie może uwierzyć własnym oczom.

– To jakiś żart, nie? – mówi na głos, ale w okolicy nie ma żywej duszy. Tajemniczy mężczyzna zniknął. 

Wiatr strąca pierwsze jesienne liście, a kilka z nich upada na kamienną płytę, którą Adam ma przed sobą i wtedy wszystko sobie przypomina.

– Coś się chyba jednak zmieniło? – zauważa Ewelina.

– Co masz na myśli? – pyta Basia.

– Popraw mnie, jeśli się mylę, ale chyba pierwszy raz zdarzyło się to nad ranem?

– Racje, w sumie jeszcze było ciemno, kiedy to się zaczęło, jak przy okazji poprzednich wybuchów, ale po wszystkim, rzeczywiście było już jasno. Dzisiaj też pierwszy raz trzasnął drzwiami wejściowymi, jakby wychodził.

Taka zwyczajna sobota – kino i restauracja. Później Adam i Basia wracają do domu. Tego dnia pada deszcz, a nocą, kiedy są w drodze, temperatura spada poniżej zera, zmieniając mokrą szosę w lodowisko. Adam jedzie ostrożnie, ale w pewnym momencie na drogę wpada jakieś zwierzę. Kierowca hamuje odruchowo i auto wpada w poślizg. Tańczą przez chwilę na lodowej tafli, wypełniając kabinę modłami i przekleństwami, a zaraz potem spadają ze skarpy. Adam uderza głową w metalowy słupek. Pęka mu czaszka.

Światło. 

Adam widzi lampę w szpitalu nad łóżkiem. Widzi lekarzy, którzy próbują go ocalić. Nagle ogląda to z boku. "Nic tu po mnie" – myśli i postanawia wrócić do domu, do żony. Nie pojmuje, że właśnie umarł. Uświadamia sobie ten fakt teraz, patrząc na grób ze swoim nazwiskiem. Czuje się nienazwanie i nagle jest z powrotem w swoim mieszkaniu. Widzi Basię i siostrę, które rozmawiają.

– Ile to już czasu? – pyta Ewelina, chociaż zna odpowiedź, chce jednak przerwać ciszę.

– Dokładnie pół roku mija dzisiaj – odpowiada Basia bez namysłu. – Nawet nie wiesz, jak mi go brakuje. Właściwie to jestem zła na siebie, że pragnę by sobie odszedł na zawsze. Wiem, że to on cały czas tu jest i…. Ja tak nie mogę. Nie mam już siły, wierz mi. To mnie przerasta.

– To zrozumiałe. Ja również za nim tęsknię, to był mój brat, a jednak też chciałabym, żeby już odszedł na dobre i znalazł spokój. Nie wiem jak ci pomóc, a tak bardzo bym chciała.

– Wiesz, czasami rozmawiam z nim. Właściwie, to nie rozmawiam, a mówię do niego. Chciałabym, żeby mógł mi odpowiedzieć. Tak sobie myślę – Basia zawiesiła głos jakby chciała powiedzieć coś w sekrecie i nagle odkryła kogoś, kto podsłuchuje za drzwiami – myślę, że on chyba nie zdaje sobie sprawy ze swojej śmierci. Sprawia wrażenie jakby się kłócił ze mną, a ja już jestem tak tym wszystkim zmęczona, że też chciałabym umrzeć.

– Nie wolno ci tak mówić.

Ewelina głaszcze płaczącą Basię, a Adamowi kraje się serce bo wie, że jedyny sposób, w jaki może uszczęśliwić osobę, którą kocha jest odejście od niej. Wie, co musi teraz zrobić.

– Patrz – szepcze Ewelina szturchając Basię.

Na półce przed nimi, zaczyna ruszać się kryształowy wazon w kształcie ryby. Niewidzialna siła przesuwa go powoli w stronę krawędzi, by ostatecznie pozwolić grawitacji dokończyć dzieła. Ewelina nie kryje przerażenia, natomiast Basia ogląda tę scenę z zainteresowaniem, a po głośnym finale zaczyna rechotać. Najpierw nieśmiało, przez łzy, by po chwili otwarcie śmiać się już na głos, jakby zobaczyła coś śmiesznego. Jakby oszalała.

Dziewięć lat wcześniej.

Adam i Basia piją wino, oglądając film UWIERZ W DUCHA. W pewnym momencie Basia, już trochę wstawiona, pyta męża:

– Kochanie, a gdybyś umarł i nie mógł się ze mną pożegnać to, jak byś był duchem, coś by, coś, co byś zrobił?

– Ty już nie będziesz piła więcej dzisiaj, dziewczynko, wiesz – odpowiada Adam wyraźnie rozbawiony.

– No ale poedz, poedz, poedz, co byś zrobił – nie daje za wygraną Basia.

– Hm, co ja bym zrobił? – powtarza pytanie Adam wiedząc, że się nie wymiga od odpowiedzi. – Wiesz co, chyba rozwaliłbym ten cholerny wazon rybny, który dostaliśmy w prezencie od twojej ciotki bo mnie strasznie denerwuje. Chociaż całkiem możliwe, że nie będzie on musiał czekać aż do mojej śmierci.

– Umowa, hik, stoi! – mówi Basia przedzielając zdanie odgłosem czkawki, która się właśnie w niej uaktywniła.

Koniec

Komentarze

Autorowi musi wystarczyć świadomość, że opowiadanie przeczytałam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, trochę bez polotu to opowiadanie – na poziomie narracji, ale przede wszystkim przy zakończeniu. To pójście na  łatwiznę, że wyjaśniasz końcówkę retrospekcją z kapelusza. Byłoby chyba kunsztowniej, gdybyś wplótł rozwiązanie mimochodem, a nie łopatologicznie podawał czytelnikowi.

Mnie przeszkadzały też trochę te krótkie zdania, taka relacja wyszła.

 

W każdym razie jest zupełnie poprawne, tylko pamiętaj, że imiesłowy przysłówkowe ( –ąc, -awszy) zawsze oddziela się przecinkiem.

Asia wchodzi domyślając się, co za chwilę zobaczy. – zdaje się, że później jest Ewelina.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Gubisz przecinki. Podaję tylko przykłady – wybacz mi z racji świąt. 

 

oświadcza żona(+,) błądząc wzrokiem po ścianach sypialni(+,) jakby nie chciała go zauważyć.

 

Chciałby to naprawić, lecz nie wie dokładnie(+,) co.

 

Kiedy ten przenosi tam wzrok(+,) ogarnia go przerażenie. ← tutaj w dodatku jest zamikoza

 

Poza tym jeszcze takie kwiatki:

 

Czuje się nienazwanie i nagle jest z powrotem w swoim mieszkaniu. – co to za uczucie, nienazwanie?

 

Mężczyzna, jak zakłada, patrzy jeszcze przez chwilę, a następnie robi kilka kroków do przodu, pozwalając, żeby światło, bijące od niedaleko stojącej latarni, zdradziło jego powierzchowność. ← potwór jakiś, za długie. Jak kto zakłada? I ta powierzchowność jest tutaj nieszczęśliwie użyta, można mieć np. odstręczającą powierzchowność, albo miłą… Ale nie dotyczy to stanięcia w świetle i ukazania swojego wyglądu. Przynajmniej moim zdaniem.

 

Czasem masz problem ze zmianą podmiotu, na przykład w powyższym zdaniu albo tam, gdzie piszesz o spadającej łyżeczce (podmiot), a potem nagle zachowujesz się tak, jakby podmiotem znów był bohater. To nie jest oczywiste dla czytelnika i przeszkadza mu w odbiorze, ten podmiot należy podać, jeśli uległ zmianie.

 

Opowiadanie zdawało się do połowy na tyle intrygujące, że byłam ciekawa, jak się skończy. Potem, dokładnie od momentu, gdy jakiś nieznajomy mówi o świetle ze snu, czar prysł. Można byłoby to dopracować i dać nieco innowacyjności, bo brzmi to jak “Szósty zmysł”, który był już powielany w nieskończoność.

 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

A co, to ten Autor, który milczy w odpowiedzi?

 

Interpunkcja szwankuje, a sam temat dałoby się rozegrać ciekawiej. Tyle.

Milczy w sposób szalenie wymowny. Do tej pory nie splamił się choćby jedną odpowiedzią.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałem opowiadanie. Niestety bez przyjemności. Piszesz, Autorze, bardzo sucho – jakby to był scenariusz do filmu. Dialogi wysuwają się na pierwszy plan, a opisy… zrobił to, poszedł tam. Niestety nie podobało mi się ani wykonanie, ani historia.

Pozdrawiam. B.

A mnie mogłoby się spodobać, gdyby nie to, że nie przepadam za narracją w czasie teraźniejszym (uważam, że można tak pisać krótkie fragmenty dla podkreślenia napięcia, ale nie całe teksty – oczywiście to tylko moja opinia, proszę nie uważać, że próbuję tutaj głosić jakieś zasady ;)). Zdecydowanie najsłabszym fragmentem jest dialog z człowiekiem za oknem.

 

Co do milczenia Autora – być może wynika ono z braku orientacji na portalu (wiem po sobie, że można się tu pogubić – sam loguję się dość regularnie, a nie wszystko jestem w stanie odnaleźć).

nie da rady

SebastianB nie jest nowicjuszem. Opowiadania zamieszcza, ale nie zaszczyca nikogo komentarzem. A migające gwiazdki widać bez specjalnego szukania. Taka widać jego metoda na czytelników, tyle że tym sposobem coraz ich mniej :-(

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jest jakiś pomysł na historię, może nie szalenie oryginalny, ale może być. Niestety, zgadzam się z przedpiścami, że podany jakoś bezpłciowo.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka