- Opowiadanie: zapomnialemhasla - Radio

Radio

Krótkie takie wyszło. Niepisana zasada mówi, że każdy tekst fantastyczny można zgrabnie wydłużyć, dorzucając scenę erotyczną, ale jakoś nie mogę wykoncypować, w którym miejscu będzie najlepiej pasowała... Więc wrzucam poza konkursem :)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

zygfryd89

Oceny

Radio

Bałem się strychu.

Kiedy miałem kilka lat, po raz pierwszy samotnie wszedłem po drewnianych, próchniejących schodach ciągnących się ukosem wzdłuż zewnętrznej ściany domu. Popchnąłem uchylone drzwi i znalazłem się wśród starych, woniejących kurzem ubrań, mebli i zielonych butelek, zajmujących przestrzeń ograniczoną nieotynkowanymi ścianami. Przechodziłem pomiędzy wysłanymi na emeryturę przedmiotami, wsłuchując się w skrzypienie deptanych desek. Stąpałem ostrożnie, a mimo to dźwięk roznosił się po całym strychu, grożąc obudzeniem drzemiących w półmroku istot.

Zatrzymałem się, ale trzeszczenie nie ustawało; przycichło trochę. Poczułem czyjś wzrok. Odwróciłem się, nikogo nie zauważyłem, ale wiedziałem, że ktoś jest ze mną, patrzy z wysuszonych na wiór desek i spękanych cegieł. Lęk narastał powoli, szepcząc wprost do głowy, że patrzy na mnie już nie jedna, a wiele par oczu; otaczały mnie natarczywe, niewidoczne spojrzenia. Skrzypienie potężniało, choć zamarłem w zupełnym bezruchu.

Zerwałem się i zacząłem biec. Istoty zostały za mną, ale po chwili rzuciły się w pogoń, zapędziły w róg, otoczyły, odcięły drogę ucieczki. Skuliłem się, dygocząc. Palcami prawej dłoni bezwiednie chwyciłem kant stojącej obok drewnianej szafki.

Zabrzmiała muzyka, rozżarzyły się słabe światła. Cofnąłem rękę, ale muzyka, cicha i kojąca, nie milkła. Strachy powoli rozchodziły się ku swoim legowiskom i zapadały w sen.

Przyjrzałem się grającej szafce. Pod moim spojrzeniem z mroku wyłoniło się staroświeckie radio, bez tylnej ściany, przez którą wypadały zwoje drutów, przewody i świecące lampy. Muzyka powoli ucichła, ustąpiła płynącej opowieści. Siedziałem zasłuchany, chłonąc płynące z odbiornika słowa.

Potem znów zabrzmiała muzyka. Dotknąłem zakurzonego drewna. Lampy zgasły i zrobiło się cicho. Ostrożnie przeszedłem przez strych, uważając, by nie zezłościć istot.

Dopiero za drzwiami odetchnąłem głębiej.

***

Przebiegałem przez strych niemal z zamkniętymi oczyma, potykając się i podnosząc kurzową mgiełkę. Istoty goniły mnie, ale odstępowały, kiedy zdyszany dobiegałem do radia i budziłem je, dotykając drewnianej obudowy. Spokojna muzyka towarzyszyła mi, kiedy łapałem oddech i krztusiłem się od unoszącego się w powietrzu kurzu.

Potem radio powracało do snucia opowieści. Wydawało mi się, że trwa to godzinami, że spędzam przy odbiorniku całe dnie, wdychając kurz, zapach starości i chłonąc słowa zapomnianej historii… Nie mogło tak być; gdybym zniknął na zbyt długo, zaniepokoiłbym rodziców, a nikt nigdy mnie nie szukał. Nikt nie wiedział, że bywam na strychu, nikomu nie mówiłem, co dzieje się pod samym dachem. Nie rozważałem wtedy, czy ktoś w to uwierzy, ale przede wszystkim nie chciałem, by ktokolwiek towarzyszył mi w wyprawie. Miałem radio tylko dla siebie, chronione gąszczem zielonych butelek i zwałami starych mebli.

***

Opowieść dobiegała kresu. Czułem to bardzo wyraźnie, chodziłem na strych coraz rzadziej, by odwlec jej zakończenie.

Tamtego dnia wspinałem się po schodach wolno, uważając by nie poślizgnąć się na wilgotnych od mżawki, butwiejących deskach. Od jakiegoś czasu nie przebiegałem dzielącej mnie od radia przestrzeni, szedłem spokojnie, rozglądając się na boki. Istoty nie budziły się już tak łatwo, przygniecione coraz większą ilością odesłanych w niepamięć rzeczy. Być może karmiły się lękiem, a ja z każdymi odwiedzinami czułem go coraz mniej.

Radio, dotknięte dłonią, budziło się długo. Muzyka grała cicho, lampy świeciły słabo, żółtawym, drżącym blaskiem. Kiedy w końcu popłynęła opowieść wiedziałem, że słucham ostatniego rozdziału. Siedziałem potem w ciszy zapadłej po zakończeniu historii, niepomny na śpiące, ale wciąż groźne strachy.

Nie wyszły zza szaf, kiedy powoli wracałem do świata.

***

Wchodziłem nieraz na strych, odprowadzając na spoczynek kolejne rzeczy. Zielone butelki blakły z czasem, stając się bladymi słoikami, stare meble brzydły i słabły, wielodrzwiowe szafy zamieniały się w biurka i taborety. Schody ze spróchniałych, drewnianych zamieniły się w solidne, metalowe, o ładnej, ciemnowiśniowej barwie. Z czasem i ona poszarzała i pokryła się rdzą.

Bywałem na strychu, ale nie musiałem docierać do zajmowanego przez odbiornik kąta. Na wiele lat pozostawiłem radio w samotności.

***

Mimo, że coraz słabsze i bledsze, skurczone – wysłużone przedmioty i sprzęty zapełniły strych. Nadszedł jesienny dzień, w którym do podstawionego u stóp schodów kontenera trafiły groźne istoty uwięzione w swoich legowiskach, blade słoiki i nieliczne zielone butelki. Przestrzeń strychu oczyściła się, utraciła mroczną poświatę.

Kiedy już wszystko znalazło swoje miejsce w kontenerze, znów otworzyły się drzwi. Stare, drewniane radio, zakreśliwszy w powietrzu łuk, uderzyło o ziemię. Nie rozbiło się. Po kilku ciężkich obrotach zamarło w trawie. Podszedłem, po raz pierwszy oglądając je dokładnie. Wszystkie lampy przetrwały upadek, a przewody tworzyły znajome kłębowisko. Ustawiłem odbiornik pod ścianą. Chciałem ożywić go nazajutrz.

Kolejny dzień wstał ponury, mżawy, zniechęcający do wszelkiej aktywności. Kiedy wreszcie wyszedłem przed dom, radia nie było.

***

Pomieszczenie wypełniał zapach alkoholu, wymiocin i przypalonego mleka. Dwie osoby, zniszczone tak, że niemożliwe było nawet odgadnięcie ich płci, pochrapywały leżąc na zapadniętej wersalce. Na podłodze poniewierały się butelki, stare gazety i drobne, błyszczące szkiełka. W stojącej w kącie węglowej kuchni dogasał ogień. Na fajerkach leżała osmalona drzazga. Dopiero dotknąwszy jej rozpoznałem resztki niezapomnianej faktury.

Starannie ukryłem drewienko w portfelu i wyszedłem w mżawkę.

Koniec

Komentarze

Wiesz, całkiem ładnie Ci to wyszło. Takie nostalgiczne spojrzenie na życie, na przemijanie.

Nie wiem, czy dobrze zinterpretowałam Twój tekst, ale tak jakoś mi to pasuje.

Aha, dobrze że nie wrzuciłeś scen erotycznych, faktycznie nie było dla nich miejsca.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

O, prawdziwe stare strychy są szalenie tajemnicze. Z prawdziwym strychem nie mogą się równać żadne komórki ani inne lamusy czy składy rzeczy niepotrzebnych. Prawdziwy strych budzi  niepojęty strach, tym większy, im młodszy jest człowiek, który się nań wdrapuje.

Strych ze starym radiem opowiadającym ciekawe historie i nadającym muzykę jest chyba najbardziej magiczny ze wszystkich strychów.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne, być może dlatego że sam mam podobne wspomnienia. Choć najbardziej pamiętam stary gramofon, nie radio. Chyba Bambino mu było…

Z ta sceną erotyczną, to bemik ma rację – nie za bardzo było gdzie. Choć jak sam napisałeś “każdy tekst fantastyczny“… a twój jest mało fantastyczny. Bo fantazje dziecka to chyba nie do końca… albo nie zrozumiałem.

Czy to jest sygnaturka?

Nostalgiczne, ładnie napisane, chociaż wydaje mi się, że początek najsłabszy (dużo czasowników dokonanych). Później, jak się rozkręciłeś opowieść pięknie popłynęła.

A erotyka byłaby tutaj jak kwiatek do kożucha.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

No dobra, dobra, żartowałem z tą wstawką erotyczną… aż takim zwyrodnialcem nie jestem ;)

 

Wydaje mi się, że mieliście podczas czytania podobne odczucia, jak ja podczas pisania – uznaję to za sukces na miarę swoich możliwości :)

nie da rady

Gęsty, nostalgiczny klimat. Fantastyka umowna, ale nie przeszkadzało mi to. Życzę autorowi, żeby jego radyjko nigdy nie skończyło na bruku ;)

No nieźle.

Skoneczny – dzięki; nie siliłem się na nadmierną fantastykę, bardziej zależało mi na klimacie i chyba się udało :)

nie da rady

Właśnie przeczytałem drugi raz i… znalazłem fantastykę. Stare, lampowe radio po locie ze strychu, się wzięło i nie roztrzaskało – toż to fantastyka w czystej postaci :)

Swoją drogą dupek z tego Twojego bahatera – rzucać takim fajnym radiem.

Czy to jest sygnaturka?

Kchrobak – nie jest powiedziane, kto potraktował radio w taki sposób – zważywszy na całokształt, bohater był tylko świadkiem…

nie da rady

OK – przyjmuję. Jakoś tak zrozumiałem, że to bohater zaczął jakieś porządki na strychu robić. Ale jeśli nie on rzucał, to odszczekuję.

Czy to jest sygnaturka?

On widział, ale uroczyście zapewniam, że nie rzucał.

I żadne porządki mu nie w głowie, bohater ma głębokie przekonanie, że na strychu panować ma wielowarstwowy bałagan.

:)

nie da rady

Podobało mi się, podobało… aż do końcówki. Taka straszliwie prozaiczna. I nie bardzo skumałam, jak bohater w końcu odnalazł to radio.

Co do fantastyki… Jakoś tak przez cały czas byłam święcie przekonana, że radio gra bez podłączenia do prądu. No bo kto wkładałby do kontaktu kabelek od czegoś wyniesionego na strych?

Babska logika rządzi!

Finkla – końcówka musiała być do bólu prozaiczna. Planowałem, żeby jeszcze była naturalistyczna, ale w końcu zdecydowałem się aż tak jej nie podkreślać.

Też nie wiem, jak bohater odnalazł radio :) Jest kilka prawdopodobnych scenariuszy – np. wiedział, bo zwykle na dzielni wiadomo, gdzie znikają fanty ;)

Byłaś słusznie przekonana, że grało bez podłączenia do prądu. Na starych strychach ciężko o gniazdka ;)

nie da rady

Ładne, podobał mi się uchwycony klimat i ogólnie scenografia. Mam też swoją interpretację, ale zachowam ją dla siebie :)

Zygfryd89 – dzięki :) Teraz będę się zastanawiał “co poeta miał na myśli” myśląc o własnym tekście ;)

nie da rady

Ładne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka