- Opowiadanie: 75mona - Twórcy

Twórcy

Czy to jest w stanie Was zaciekawić? Dzięki(nie bądźcie zbyt okrutni)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Twórcy

TWÓRCY

I

 

Starkwood popełnił samobójstwo poprzez wysadzenie. Szczątki jego ciała zostały rozrzucone wokół Domu. Z każdej części odrodził się … Starkwood. Od tego czasu, często pojawiał się jeden ze Starkwoodow w najmniej oczekiwanej chwili i miejscu. Snuł się bez celu, potem atakował. Przez pierwsze miesiące dosłownie wymiotowaliśmy na jego widok ze strachu. Po roku, jego jawne napaści na nas nie były niczym szczególnym. Po kilku dekadach wracał do nas jak widmo przeszłych lat. Łapaliśmy go i mroziliśmy, jednak, kto wie jak wielu jeszcze Starkwoodow przebywa wśród lodowców.

On będzie kluczową postacią w naszej historii. Choć tego nie odczujecie. Będzie przestrogą w twarzach umierających. Będzie szeptem ziemskich katedr przesiąkniętych zapachem kadzideł unoszących się nad głowami rodzin opłakujących swoich bliskich. Będzie legendą opowiadaną nabożnym szeptem pośród Odzyskanych. Będzie początkiem i końcem mitu o Twórcach.

Ja jestem jednym z twórców, jak nas nazywali „odzyskani”, dopóki nie odnaleźli starego peceta. Wtedy nazwali nas Kłamcami.

Gdybym pisała pamiętniki, być może lepiej opowiedziałabym moją historię. Kiedy żyłam pierwszy raz, moje życie jak i życie wszystkich ludzi przepełniały emocje. Stres, strach, odpowiedzialność, miłość. Teraz nie czuje nawet cienia tego, co było. Jestem przeźroczysta. Spytacie, dlaczego? Bo nie ma nic ciekawego na tyle, aby się tym zainteresować. Wszystko już znam. Wszystko już wiem. Przeczytałam wszystko, co chciałam. Nauczyłam się wszystkiego, czego chciałam się nauczyć. Do niedawna moim celem byli Odzyskani, lecz odwrócili się od nas. Myślą, że już rozumieją, już wszystko wiedzą. To nie prawda. Czym jest zresztą prawda? Czy można ją zlikwidować zabijając tych, którzy ją uznają?

Odzyskani, to był wielki plan ratowania nas samych od opętania. Starkwood nie bez powodu, wysadził się Eierhandgranate znalezionym w lesie w podwarszawskich Markach. Starkwooda pierwszego dopadło opętanie.

Wypadałoby się przedstawić, lecz nie zrobię, przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze– nie jest to istotne dla naszej historii, po drugie– ostatnio przyłapałam się na tym, że już nawet w 1 % nie utożsamiam się z tamtą osobą, którą byłam w 2016 roku.

Tomasz, Starkwood i ja często siadywaliśmy na zewnątrz Domu, obstawiając ile zdołamy wysiedzieć nim skostniejemy na tyle, by nie móc wrócić do środka o własnych siłach. Ja przegrywałam zazwyczaj. Musiałam. Nigdy nie lubiłam ryzyka. Mróz robił swoje i już po 4 godzinach żadne z nich się nie ruszało. Starkwood lubił ten moment braku czucia, braku czasu. Tacy byliśmy. Po około 7 godzinach wychodziłam i mozolnie, po kolei ciągnęłam do Kopuły. Zazwyczaj to robiłam, bo częściej miałam to gdzieś. Inni byli zajęci Programem.

 

 

Koniec

Komentarze

Przykro mi, 75mono, ale nie zaciekawiłaś mnie. Zaprezentowałaś maleńki fragmencik, o którym – poza tym, że nie jest najlepiej napisany – nie potrafię nic powiedzieć, bo nie bardzo wiem, o co tu chodzi.

 

Ponieważ to nie jest opowiadanie, bądź uprzejma zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

 

Z każ­dej czę­ści od­ro­dził się … Star­kwo­od. – Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

Przez pierw­sze mie­sią­ce do­słow­nie wy­mio­to­wa­li­śmy na jego widok ze stra­chu. Po roku, jego jawne na­pa­ści… – Czy oba zaimki są niezbędne?

 

On bę­dzie klu­czo­wą po­sta­cią w na­szej hi­sto­rii. Choć tego nie od­czu­je­cie. Bę­dzie prze­stro­gą w twa­rzach umie­ra­ją­cych. Bę­dzie szep­tem ziem­skich ka­tedr prze­siąk­nię­tych za­pa­chem ka­dzi­deł uno­szą­cych się nad gło­wa­mi ro­dzin opła­ku­ją­cych swo­ich bli­skich. Bę­dzie le­gen­dą opo­wia­da­ną na­boż­nym szep­tem po­śród Od­zy­ska­nych. Bę­dzie po­cząt­kiem i koń­cem mitu o Twór­cach. – Czy to celowe powtórzenia?

 

Kiedy żyłam pierw­szy raz, moje życie jak i życie wszyst­kich ludzi prze­peł­nia­ły emo­cje. – Powtórzenia.

 

Teraz nie czuje nawet cie­nia tego, co było. – Literówka.

 

Wszyst­ko już znam. Wszyst­ko już wiem. Prze­czy­ta­łam wszyst­ko, co chcia­łam. Na­uczy­łam się wszyst­kie­go, czego chcia­łam się na­uczyć. – Powtórzenia.

 

To nie praw­da.To niepraw­da.

 

Po pierw­sze– nie jest to istot­ne dla na­szej hi­sto­rii, po dru­gie– ostat­nio… – Brak spacji przed półpauzami.

 

przy­ła­pa­łam się na tym, że już nawet w 1 % nie utoż­sa­miam się z tamtą osobą… – …przy­ła­pa­łam się na tym, że już nawet w jednym procencie nie utoż­sa­miam się z tamtą osobą

Liczebniki zapisujemy słownie, nie używamy symboli.

 

Mróz robił swoje i już po 4 go­dzi­nach… – Mróz robił swoje i już po czterech go­dzi­nach

 

Po około 7 go­dzi­nach… – Po około siedmiu go­dzi­nach

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć.

Merytorycznie.

Było intrygująco do zdania o “pececie”. Pecet przede wszystkim faktem, że jest “pecetem”, a nie inaczej opisaną maszynerią, spalił cały urok.

Interpunkcja nie najlepsza, ale daleko jej do najgorszej. To pozytyw.

Regulatorzy wskazała większość literówek, było jeszcze coś o przezroczystości (pisze się to przez “z”, a nie “ź”, a jedynie dopuszcza czytanie z “ź” zamiast “z”).

Reszta była jakimś tekstem. Za dużo danych na końcu zapisanych cyfrowo – przez chwilę miałem wrażenie, że za chwilę zaczniesz pisać o jednym procencie podatku dla jakiejś organizacji.

 

Początek był w stanie zaciekawić. Więcej niż połowa tekstu (wszystko, co było po początku) z łatwością mnie zniechęciło.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Hm, również nie wiem, o co chodzi, ale jeśli miałabym możliwość dowiedzenia się to, hm, czemu nie. W związku z tym chyba w jakimś stopniu zaciekawiło.

Czytając, miałam wrażenie – zwłaszcza na początku – że tekst nie jest ani właściwą opowieścią ani nawet fragmentem tylko jakimś szkicem, streszczeniem, uzupełnieniem Twojego pytania ze wstępu. Czy tak miało być? 

Zdaje się, że tu i ówdzie zjadłaś słowa, np:

Wypadałoby się przedstawić, lecz [tego?] nie zrobię, przynajmniej z dwóch powodów.

 

Niektóre z powtórzeń, które wskazała Regulatorzy, ja odebrałam jako zamierzone, zwłaszcza we fragmencie o Starkwoodzie. 

 

Aha, i jedno zdanie jest moim zdaniem nielogiczne:

 

Zazwyczaj to robiłam, bo częściej miałam to gdzieś. – ”Zazwyczaj” to raczej częściej niż rzadziej, w związku z czym częściej niż zazwyczaj brzmi dziwnie. 

Odpowiem na pytanie z przedmowy jak Piotr. Pierwszy akapit mnie zaciekawił, reszta zniechęciła. Po pierwszym akapicie mnożą się niewyjaśnione byty, ale nic się nie dzieje. Taki przegadany chaos.

Jeżeli to początek czegoś dłuższego – a tak wygląda – to sugeruję napisać go jeszcze raz. Początki są ważne.

Myślę, że nie powinnaś na wejściu bombardować czytelnika wszystkimi koncepcjami, które pojawią się potem. Fragment o mnożeniu się Starkwoodów (nie Starkwoodow) jest dobry o tyle, że przykuwa uwagę – w końcu takie rzeczy nie dzieją się codziennie. Dalsza część usypia, bo narratorka pozostaje dla nas anonimowa, a jej wynurzenia bardzo abstrakcyjne. Być może, gdyby pojawiły się w tej formie na samym końcu dłuższego tekstu, który masz w głowie, to byłyby bardziej zrozumiałe. Samym kunsztem pisarskim nie porywają.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przede wszystkim, skoro to kawałek dłuższej opowieści, to należałoby oznaczyć jako fragment.

Nie wciągnęło. Pierwszy akapit jeszcze ma coś w sobie, ale potem już tylko jakaś opowieść kogoś, kto coś tam przeżył. Obawiam się, że takie przemowy bywają równie fascynujące jak podręczniki historii. Jeśli ktoś to lubi, to owszem, przeczyta bez odrywania wzroku. Ale takich ludzi wielu nie ma… Chyba ciekawiej wyszłoby, gdybyś skróciła perspektywę, pokazała konkretne sceny, wzbogaciła je o szczegóły…

Starkwood popełnił samobójstwo poprzez wysadzenie. Szczątki jego ciała zostały rozrzucone wokół Domu.

Chwilę się zastanawiałam nad tym fragmentem. Przy wybuchu szczątki raczej rozlatują się we wszystkie strony, więc jak Starkwood osiągnął ten efekt? Wysadził się wewnątrz Domu, razem z nim? Na dachu? Ktoś mu pomógł i pośmiertnie porozrzucał kawałki?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka