- Opowiadanie: Lara - Odyseja 3000

Odyseja 3000

EDYTUJ

Fragment czegoś większego. Mój pierwszy wpis, więc nie bijcie.. ;)

Oceny

Odyseja 3000

Fakt, że odkryta cywilizacja dysponowała zaawansowaną technologią, nie oznacza, że wiedzieli wszystko o swojej przeszłości. Dlatego wnoszę o powołanie zespołów archeologów i historyków jako integralnej części wyprawy – w sali konferencyjnej narastał szum oburzenia.

To strata pieniędzy – szpakowaty profesor poderwał się ze swojego miejsca, wymachując kościstym palcem. – Nie potrzeba tam grzebologów, którzy wszystko niszczą nie wysnuwając żadnych sensownych wniosków, ani tym bardziej historyków, którzy tylko zgadują.

Zaawansowane technologicznie cywilizacje mają to do siebie, – kontynuował referent, nie zrażony stwierdzeniem profesora – że coraz bardziej polegają na maszynie i na jej pamięci, niż na własnych umiejętnościach.

Przecież to ułatwienie w życiu, a to jeden z celów nauki – odezwał się inny z uczonych.

Jednak zbytnie ułatwianie życia prowadzi do osłabienia umiejętności zapamiętywania. Dlaczego 3,5 tysiąca lat temu wędrowni pieśnierze potrafili zapamiętać utwory długości naszych książek.

Bzdury – parsknął ktoś.

A to dopiero początek – referent mówił coraz głośniej. – Osłabienie pamięci i mózgu prowadzi do obniżenia poziomu intelektualnego społeczeństwa. A to z kolei kreuje społeczeństwo podatne na ogłupienie i manipulacje.

Ma nas pan za głupców?! – oburzył sie szpakowaty profesor.

Was panowie nie, ale dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa tak.

Panie Grey – przewodniczący konferencji podniósł się ze swojego wysokiego krzesła i spojrzał wyczekująco na Greya – dlaczego twierdzi pan, ze powinny zostać powołane zespoły humanistów w ekspedycji kosmicznej?

Ponieważ – Grey wytarł spocone dłonie w spodnie – odkryta cywilizacja na takim poziomie zaawansowania, jaki widzimy teraz mogła nie zdawać sobie sprawy z ważności swojej przeszłości, szczególnie tej najbardziej odległej. Dlatego sądzę, że tym okresem dziejów powinni zająć sie archeolodzy i historycy wraz z odpowiednimi dla nich metodami. Czytając dotychczasowe raporty o odkryciach oraz wnioski socjologów uważam, że nowoodkryta cywilizacja utraciła wrażliwość na proces dziejowy ale też na wszelkie przejawy sztuki, które są sposobem na wyrażenie swojej indywidualności – szpakowaty profesor parsknął i pokręcił głową z dezaprobatą. Przewodniczący zerknął na niego niechętnie, po czym odpowiedział

Widzę, że bardzo zależy panu na dotarciu do przeszłości planety.

To może być pomocne nie tylko historii, ale też innym dziedzinom – wykrzyknął Grey.

Proszę mi nie przerywać – przewodniczący uniósł uspokajająco dłoń. – Jednak poleganie tylko na przeczuciu, że obcy stali sie nie wrażliwi na sztukę bo przeważyła u nich technologia jest trochę naciągane. Czy my Ziemianie mimo postępu cywilizacyjnego straciliśmy kontakt ze sztuka? Czyż to nie piękne? – wskazał na delikatne kolumienki z metalu i szkła, które wiły się wdzięcznie ku górze w roślinnych splotach, by przemienić się w dach ze stalowej blachy.

Tak, piękne – mruknął Grey. – To dlaczego archeolodzy nie mogą poszukać czegoś równie pięknego? Może znajdziemy klucz do ich technologii, może w końcu uda się ją jakoś wykorzystać.

Panie Grey – ton przewodniczącego stał się protekcjonalny – niech już się pan o to nie martwi. Nad przekształceniem obcej technologii pracuje sztab naszych najlepszych ludzi. Prędzej czy później dostarczą nam nowych wynalazków.

Boję się że tego nie doczekam – mruknął Grey, zbierając strony swojego referatu. Papier już dawno stał się przeżytkiem, jednak nikt nie mógł zabronić go używać, dlatego Grey używał go z premedytacją.

Łagodny damski głos oznajmił przerwę w konferencji. Przewodniczący klasnął w dłonie.

Koniec dyskusji. Zapraszam na mały poczęstunek. Rada – ukłonił się dwóm poważnym profesorom, którzy siedzieli po jego bokach – rozejdzie się bez podjęcia decyzji.

W sali wybuchł gwar i hałas odsuwanych krzeseł. Uczeni wymieniali swoje opinie oburzeni bądź zaciekawieni. Grey obserwował ich zza swoich notatek. Czuł, że to nie był jego najlepszy referat. Brakowało mu tego asa, którym mógłby zaskoczyć starych wapniaków.

Szacowni profesorowie tłumnie wysypali sie na korytarz, a potem do holu gdzie czekała na nich herbatka i ciasteczka. W niektórych grupkach oprócz szelestu herbatników było słychać ożywione dyskusje na temat referatu Greya. Większość głosów była zdecydowanie oburzona. Prym w tym oburzeniu wiódł szpakowaty profesor.

Humaniści nie wniosą nic nowego do tego projektu – perorował podniesionym głosem. – wystarczy jeden historyk i jeden archeolog na tysiąc kilometrów kwadratowych. Sieją tylko zamieszanie i zaburzają spokój w naukach właściwych. Ich gdybanie i teorie poparte wątpliwymi źródłami są hańba tak wielka, że nie powinno się tego nazywać nauką – większość szacownego grona kiwała głowami z aprobatą chociaż kilu wahało sie w podjęciu jednoznacznej decyzji.

Nagle w wejściu powstał mały szum. Profesorowie w togach rozstąpili się gwałtownie i do Sali wkroczył trójka mężczyzn w czarnych garniturach. Dwóch wyglądało prawie jak bracia bliźniacy. Czarne, gładko zaczesane włosy, okulary przeciwsłoneczne, wypielęgnowane ale silne dłonie. Trzeci, ich szef, był siwiejącym mężczyzną po pięćdziesiątce o nieodgadnionym wyrazie twarzy. W prawej ręce niósł niewielką czarną aktówkę.

Gwar ucichł do szmeru. Jeden z bliźniaków torował drogę w rozstępującym się tłumie, drugi szedł tuż za plecami swojego pracodawcy. Z nikim się nie przywitał, nikomu nie skinął głową. energicznym krokiem wszedł do sali konferencyjnej.

W holu zapanowało namacalne osłupienie. Nikt nie znał tajemniczego gościa, który z taką pewnością siebie właśnie przerwał w rozmowach Radzie.

Grey obserwował nieznajomego, stojąc nieopodal wejścia. Nie podejrzewał, żeby biznesmen mógł się okazać pomocny w jego staraniach. Zresztą tak jak reszta uczonych, nie znał go.

Po kwadransie napięcie nieco zelżało by znów wzrosnąć wraz z otwarciem się drzwi do sali konferencyjnej. Zapadła cisza, w progu stanął przewodniczący Rady. Powiódł lekko nieobecnym spojrzeniem po zgromadzonych.

Pan Abelard Grey? – zawołał nieco głośniej i piskliwiej niż było to potrzebne.

Tu jestem – wywołany zaczął przeciskać się do przodu.

Zapraszamy – przewodniczący wskazał ręką otwarte drzwi. Nieco zdziwiony Grey wszedł z powrotem do Sali.

Członkowie Rady stali, prawie na baczność. Przybyły tajemniczy gość siedział na wygodnym wyściełanym fotelu. Przed nim na szklanym stoliczku stała delikatna porcelanowa filiżanka, z której unosiła się lekka mgiełka. Gość w jednej ręce trzymał aromatyczne cygaro, w drugiej zapalniczkę. Grey jednak tylko na niego zerkną, bardziej skupiając się na dwóch ochroniarzach, którzy stali za plecami swojego pracodawcy.

Pan Abelard Grey – odezwał się gość. – Witam pana – głos miał zadziwiająco łagodny, wręcz ojcowski. – Żałuję, że spóźniłem się na pana odczyt, na pewno był porywający. Bardzo proszę o wybaczenie – nieoczekiwanie wstał i wyciągnął rękę do Greya. Ten machinalnie ją uścisnął.

Nic się nie stało – mruknął zaskoczony i kątem oka zerknął na członków Rady, którzy nadal stali jak posągi.

Czytałem pana artykuły – ciągnął gość.

Które?

Chyba wszystkie, a przynajmniej większość – zapalił cygaro i zaciągał się chwilę aromatycznym dymem. Przewodniczący skrzywił się lekko, ale nic nie powiedział. – A szczególnie uważnie te, które próbują podnieść rangę humanisty w dzisiejszym świecie.

Tak? – Grey spojrzał na niego podejrzliwie. Nieznajomy najwyraźniej tego nie zauważył, bo nie zrażony ciągnął dalej.

Ma pan bardzo logiczną argumentację i w wielu aspektach muszę się z panem zgodzić.

Miło słyszeć – powiedział Grey bez przekonania.

Sam jestem, można powiedzieć, historykiem – amatorem. Oczywiście brakuje mi warsztatu, ale podziwiam tych profesjonalnych historyków. Tyle dat do zapamiętania, oni bez mrugnięcia okiem potrafią wymieniać całe ich szeregi – odłożył cygaro na spodeczek i dwoma palcami chwycił delikatne uszko filiżanki.

Do czego pan zmierza? – Greya zaczęło nudzić to przedstawienie. Gość najpierw powąchał napój, a potem upił niewielki łyk.

Chce pan wziąć udział w programie kosmicznym.

Chcę, żeby dopuszczono do niego humanistów.

Mogę panu to umożliwić – nieznajomy odstawił filiżankę i złożył palce w piramidkę tuż przed swoim nosem.

Jak? – wyrwało mu się bezwiednie. – Przecież uczelnia się nie zgodziła.

Nieznajomy zaśmiał się. – Uczelnia – prychnął pogardliwie. – Uniwersytety zawsze były biedne. Dostarczają tylko firmom i koncernom ludzi, z których może jeden na pięćdziesięciu nadaje się do czegoś. – Przewodniczący prychnął jak kot, ale nadal nic nie mówił. Pozostali członkowie tylko skrzyli się. – Gdyby program kosmiczny był finansowany tylko przez uczelnie, ani jedna rakieta nie wyleciałaby nawet z atmosfery. To wszystko udało się dzięki sponsorom. Naukowcy powinni się teraz im odwdzięczyć.

Niby w jaki sposób? – Grey coraz mniej rozumiał tego faceta.

Na obcych planetach są dobra, których nie ma na Ziemi.

Ma pan na myśli kopaliny?

No właśnie – uśmiechnął się jak dziadek, bawiący się z wnukiem. – Ale nie mogą to być byle jakie kopaliny. Tylko takie, które będą miały jakąś wartość.

Zaraz, chce mnie pan zrobić szefem swojej prywatnej kampanii wydobywczej. Niech sobie pan górników zatrudni, a nie zawraca głowy poważnym naukowcom – Grey zaczynał tracić cierpliwość. Miała to być zwyczajna misja rabunkowa.

Gość zacmokał i wrócił do palenia cygara – Nie zrozumiał mnie pan. Tylko wy, naukowcy, potraficie ocenić czy coś jest naprawdę wartościowe.

Zespół geologów został wysłany rok temu.

Twierdzą, że na razie nic ciekawego nie znaleźli.

To spora planeta. Poszukiwania mogą potrwać lata, nawet przy użyciu najlepszego sprzętu.

Równie dobrze, mogą być w złym miejscu planety.

Może – Grey przestąpił z nogi na nogę. – To jak dokładnie widzi pan tą ekspedycję? – westchnął. Z ciężkim sercem musiał przyznać sam przed sobą, że to jego jedyna szansa na spełnienie marzenia, chociaż nie idealna.

Pan jest szefem całego projektu pod szyldem uczelni – gość po raz pierwszy spojrzał na członków Rady i skinął im nieznacznie głową. Przewodniczący zrobił się purpurowy na twarzy, pozostali dwaj zbledli. – Prowadzicie badania jakie wam się podobają, ale w zamian musicie znaleźć coś wartościowego.

Czyli? Chodzi o coś konkretnego?

Każde społeczeństwo ma coś, co uznaje za skarb. Dla nas jest to złoto, bo się błyszczy i można za nie kupić dużo luksusowych rzeczy. Dla jakieś prymitywnego plemienia będzie to stado bydła, bo daje mleko i mięso, a dla robotnika jego narzędzie bo dzięki nim może zarobić na chleb.

Chodzi panu o wartość dodaną? – Grey zmarszczył brwi.

Bystry pan jest.

A jeżeli nie uda się znaleźć czegoś takiego, albo będzie niemożliwe do uzyskania?

Ufam, że się panu uda. Pana artykuły dobrze o panu świadczą – po raz ostatni zaciągnął się cygarem, a niedopałek wrzucił do na pół opróżnionej filiżanki.

Kto to wszystko finansuje? I jakim budżetem będę dysponować? – Grey założył ręce na piersi.

Tu jest wszystko napisane – wyciągnął ze swojej aktówki plik dokumentów. Oddzielił dwa egzemplarze. Jeden przesunął w kierunku Greya drugi ku przewodniczącemu.

Mogę to najpierw przeczytać? – na oko plik liczył jakieś dziesięć kartek.

Niestety nie mam tyle czasu – gość wyciągnął w jego kierunku elegancki długopis. – Albo teraz, albo nigdy. Chce pan spełnić swoje marzenie?

Grey zacisnął usta w wąską kreskę. Miał być na usługach korporacji, jednej z tych, które walczą o najmniejszy ochłap władzy. Nie liczą się z kosztami i zwykłymi ludźmi. A jeden podpis może kosz tować nawet zagładę nieznaną, daleką planetę. Bo chce spełnić swoje marzenie, być docenionym? Czy marzenie jest tego warte?

Drżącą ręką sięgnął po długopis. Nieznajomy uśmiechnął się zachęcająco. Grey podpisał się niewyraźnie i rzucił długopis na szklany stolik. Miał wrażenie, że się dusi. Zaczął spacerować po Sali.

Teraz pan – przewodniczący podszedł sztywnym krokiem i spiorunował gości wzrokiem.

Chce pan nas zniszczyć – warknął jak wściekły pies.

Proszę się nie gorączkować, bo wstrzymamy dotacje na badania na bronią biologiczną, której szukacie.

Przewodniczący zachłysnął się powietrzem aż oczy wyszły mu na wierzch.

Myślał pan, że się nie dowiemy? Jaki pan naiwny – zaśmiał się ozięble. – Jeden podpis i więcej nie zajrzymy do laboratorium dwadzieścia poziomów pod ziemią – pomachał długopisem jak kuglarz czarodziejską różdżką. Przewodniczący wydał z siebie nieokreślony dźwięk między jękiem a próbą krzyku z zamkniętym ustami. Złożył zamaszysty podpis i wymaszerował bocznymi drzwiami z Sali.

Tu są wszystkie instrukcje – położył rękę na stercie dokumentów. Grey spojrzał na niego lekko nieprzytomnie. – Dajemy panu trzy miesiące na skompletowanie zespołu. Potem odbędzie się specjalne szkolenie, po którym będą gotowi by badać planetę.

Tak, oczywiście. A w razie problemów z kim mogę się kontaktować?

Myślę, że to nie będzie konieczne – pokręcił głową. – Zresztą tu wszystko jest – niemal pieszczotliwie pogładził pierwszą kartkę. Potem wstał, poprawił garnitur i wyszedł bez pożegnania.

Grey został sam w sali. 

Koniec

Komentarze

nie zrażony stwierdzeniem profesora – niezrażony 

Dlaczego 3,5 tysiąca lat – liczby słownie

że obcy stali sie nie wrażliwi na sztukę – niewrażliwi 

straciliśmy kontakt ze sztuka? – sztuką

zbierając strony swojego referatu. – raczej kartki 

poparte wątpliwymi źródłami są hańba tak wielka, -ą ą

chociaż kilu wahało – kilku 

 do Sali wkroczył trójka mężczyzn w czarnych – dlaczego “Sali” dużą literą? I “trzech” mężczyzn

Gwar ucichł do szmeru. – albo gwar ucichł, albo gwar zmalał/zmniejszył się do szmeru

głową. energicznym – po kropce dużą literą

przerwał w rozmowach Radzie. – albo przerywał rozmowy Rady, albo przeszkadzał Radzie w rozmowach

Grey jednak tylko na niego zerkną – zerknął 

bo nie zrażony ciągnął dalej – niezrażony 

Pozostali członkowie tylko skrzyli się. – skrzyć się oznacza świecić, błyszczeć – o co chodzi w tym zdaniu?

To jak dokładnie widzi pan tą ekspedycję? – tę

może kosz tować – kosztować – zbędna spacja

Do tego zamieszanie z przecinkami (przeważnie ich brakuje) i zły zapis dialogów – poszukaj w Hyde Parku poradników, jak poprawnie zapisywać. To dość łatwe, jeśli zrozumiesz regułę.

A poza tym trudno coś powiedzieć na podstawie tego fragmenciku. Oprócz naiwności związanej z podpisywaniem w ciemno dokumentów (tego nawet instytucje pożyczkowe nie praktykują) wszystko się może zdarzyć w dalszym tekście. 

Ale pracy przed Tobą sporo. Zanim porwiesz się na powieść, która będzie Cię kosztowała masę pracy, a efekt będzie raczej mizerny, radzę – poćwicz na zdecydowanie krótszych formach.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie najlepiej napisana scena, traktująca o jakichś podejrzanych machinacjach i nieokreślonych planach eksploatacji niezidentyfikowanych złóż na nieznanej planecie, nie wywarła na mnie większego wrażenia. W dodatku wydaje mi się, Laro, że chyba niewiele zrobiłaś, by powyższy fragment prezentował się jak najlepiej. Po ilości usterek i literówek wskazanych przez Bemik i zauważonych przeze mnie mam podstawy by sądzić, że przed opublikowaniem chyba nie przeczytałaś swojego dziełka.

 

jako in­te­gral­nej czę­ści wy­pra­wy – sali kon­fe­ren­cyj­nej na­ra­stał szum obu­rze­nia. – …jako in­te­gral­nej czę­ści wy­pra­wy.W sali kon­fe­ren­cyj­nej na­ra­stał szum obu­rze­nia.

Źle zapisujesz dialogi. Może pomocny okaże się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

pro­fe­sor po­de­rwał się ze swo­je­go miej­sca, wy­ma­chu­jąc ko­ści­stym pal­cem. – Wymachiwać można ręką, palcem, co najwyżej, można pokiwać.

 

– Za­awan­so­wa­ne tech­no­lo­gicz­nie cy­wi­li­za­cje mają to do sie­bie, – kon­ty­nu­ował re­fe­rent… – Przed półpauzą nie stawiamy przecinka.

 

Dla­cze­go 3,5 ty­sią­ca lat temu wę­drow­ni pie­śnie­rze po­tra­fi­li… – Dla­cze­go trzy i pół ty­sią­ca lat temu wę­drow­ni pie­śnia­rze po­tra­fi­li

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

obu­rzył sie szpa­ko­wa­ty pro­fe­sor. – Literówka.

 

Dla­te­go sądzę, że tym okre­sem dzie­jów po­win­ni zająć sie ar­che­olo­dzy i hi­sto­ry­cy wraz z od­po­wied­ni­mi dla nich me­to­da­mi.  – Literówka.

Archeolodzy i historycy z pewnością pracują pewnymi metodami, ale ani jedni, ani drudzy nie zajmą się żadną sprawą wraz z metodami.

 

Czy­ta­jąc do­tych­cza­so­we ra­por­ty o od­kry­ciach oraz wnio­ski so­cjo­lo­gów uwa­żam, że no­wo­od­kry­ta cy­wi­li­za­cja utra­ci­ła wraż­li­wość na pro­ces dzie­jo­wy ale też na wszel­kie prze­ja­wy sztu­ki… – Pewnie miało być: Czy­ta­jąc do­tych­cza­so­we ra­por­ty o od­kry­ciach oraz wnio­ski so­cjo­lo­gów, uwa­żam że no­wo­od­kry­ta cy­wi­li­za­cja utra­ci­ła nie tylko wraż­li­wość na pro­ces dzie­jo­wy, ale też na wszel­kie prze­ja­wy sztu­ki

 

Prze­wod­ni­czą­cy zer­k­nął na niego nie­chęt­nie, po czym od­po­wie­dział – Brak dwukropka na końcu zdania.

 

Jed­nak po­le­ga­nie tylko na prze­czu­ciu, że obcy stali sie nie wraż­li­wi na sztu­kę… – Jed­nak po­le­ga­nie tylko na prze­czu­ciu, że obcy stali się niewraż­li­wi na sztu­kę

 

nikt nie mógł za­bro­nić go uży­wać, dla­te­go Grey uży­wał go z pre­me­dy­ta­cją. – Czy to celowe powtórzenie?

 

Ucze­ni wy­mie­nia­li swoje opi­nie obu­rze­ni bądź za­cie­ka­wie­ni. Grey ob­ser­wo­wał ich zza swo­ich no­ta­tek. – Zbędne zaimki.

Czy uczeni wymienialiby cudze opinie, a Grey patrzył zza cudzych notatek?

 

Sza­cow­ni pro­fe­so­ro­wie tłum­nie wy­sy­pa­li sie na ko­ry­tarz… – Literówka.

 

cho­ciaż kilu wa­ha­ło sie w pod­ję­ciu jed­no­znacz­nej de­cy­zji. – Literówki.

 

do Sali wkro­czył trój­ka męż­czyzn w czar­nych gar­ni­tu­rach. – …do sali wkro­czyło trzech męż­czyzn w czar­nych gar­ni­tu­rach.

 

Nieco zdzi­wio­ny Grey wszedł z po­wro­tem do Sali. – Literówka.

 

Po­zo­sta­li człon­ko­wie tylko skrzy­li się. – Co robili???

Chyba miało być: Po­zo­sta­li człon­ko­wie tylko skrzy­wili się.

 

Za­czął spa­ce­ro­wać po Sali. – Literówka.

 

bo wstrzy­ma­my do­ta­cje na ba­da­nia na bro­nią bio­lo­gicz­ną… – Literówka.

 

i wy­ma­sze­ro­wał bocz­ny­mi drzwia­mi z Sali. – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka