- Opowiadanie: klm89 - Kasandra

Kasandra

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Kasandra

Potężne, mosiężne wrota otworzyły się na oścież z przenikliwym piskiem. Do ogromnej sali, godnym krokiem wszedł Najwyższy Kapłan. Okrywająca go od stóp do głowy szata powiewała w utworzonym przeciągu. Kilka metrów za nim, niechlujnie podążał młodzieniec w towarzystwie dwóch Wron.

– Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem – odezwał się Kapłan. – Mało kto spokojnie reaguje na widok Wron, a zwłaszcza hakerzy, którzy usiłują wykraść dane Bractwa.

– Cóż, Wrony wyglądają dość paskudnie – mówiąc to spojrzał w lewo. Smukła istota szła z nim równo, krok w krok. Chromowane ciało mieniło się w jasnym świetle jarzeniówek zawieszonych pod łukowatym sklepieniem. Dźwięk każdego uderzenia metalowej stopy o kamienną podsadzkę rozchodził się po całym pomieszczeniu. – Wyglądają dość paskudnie – powtórzył. – Ale słyszałem już o nich. Wiedziałem, czego mogę się spodziewać.

– Doprawdy? – Kapłan odwrócił nieco głowę, jednak to wystarczyło, aby rozmówca ujrzał skrawek bladej twarzy o zamglonych oczach i sinawych ustach. – Ale to dobrze. Spokój oraz opanowanie to cechy, które Bractwo wysoko sobie ceni. Niezmiernie cieszy nas fakt, że nie musieliśmy cię zabić.

– Mnie również – wtrącił bez większego entuzjazmu.

– Odkąd spróbowałeś się włamać do systemu po raz pierwszy, cztery lata temu, zaczęliśmy ci się bacznie przyglądać. Muszę przyznać, że była to owocna obserwacja. Od tego czasu zdołałeś złamać pięć pierwszych kombinacji zabezpieczających, a to spore osiągniecie.

– Cóż, może jestem wyjątkowy?

– Zaiste. Jak dotąd nikomu się to nie udało.

– Nikomu? Jesteś pewien?

– Pewien? Ależ oczywiście. Bractwo ma najlepszy system zabezpieczający. Kontrolujący go komputer posługuje się najpotężniejszym procesorem, jaki możesz sobie wyobrazić. Nikt nie jest w stanie poradzić sobie z wszystkimi kombinacjami.

– A Kasandra? – zapytał nagle.

– Kasandra? – Najwyższy Kapłan wydał się rozbawiony. – No tak. Tajemniczy haker, przed którym sieć nie miała żadnych tajemnic. Mówią, że udało mu się nawet przedostać do systemów Rządu, Komitetu Bezpieczeństwa oraz Rady Wsparcia.

– I Bractwa, prawda?

– Tak, tak, i Bractwa. – Roześmiał się. – Guru hakerów, geniusz, samozwańczy władca sieci, niedościgniony wzór, a dla niektórych nawet bóg. – Westchnął. – Naprawdę myślisz, że tak potężna organizacja jak Bractwo mogłaby sobie pozwolić na istnienie kogoś takiego i tolerować jego wybryki?

Grupa zatrzymała się przed kolejnymi wrotami. Młodzieniec chciał coś odpowiedzieć rozmówcy, lecz nie zdążył. Kapłan bowiem szybko podjął urwany wątek:

– Kasandra to dla was – hakerów – piękna ideologia, prawdziwa legenda. – Pokręcił głową – Doprawdy szkoda, że to tylko mit.

– Mit? Co masz na myśli?

Najwyższy Kapłan nic nie odpowiedział. Pchnął rękoma wrota, a te, w porównaniu do poprzednich, otworzyły się gładko i cicho. Mężczyzna odsunął się na bok, po czym wykonał ręką serdeczny gest, zapraszając młodzieńca do środka. Ten, nie zwlekając ani chwili, ruszył przed siebie.

Pomieszczenie nie różniło się znacząco od poprzedniego. Kamienna podsadzka, łukowate sklepienie oraz pogrążone w mroku nawy boczne oddzielone od reszty sali potężnymi kolumnami. Jedyne, co się wyróżniało, to kolosalnych rozmiarów czarny walec o metalicznym połysku, usytuowany na samym środku ogromnej sali.

– A cóż to takiego? – wykrztusił młodzieniec.

– Oto, mój drogi, jest Kasandra. Wasz bóg hakerów. Komputer, sztuczna inteligencja stworzona przez Bractwo. Najpotężniejsze narzędzie do walki z Państwem.

– Ale… ale jak to w ogóle możliwe? To kłamstwo – oburzył się. – Przecież niektórzy widzieli Kasandrę! Rozmawiali z nią. Są na to dowody!

– Widzieli ją? A jak wyglądała? – Kapłan wskazał palcem jedną z przestrzeni między kolumnami. Nagle zapaliło się w niej światło. Młodzieniec dostrzegł młodą kobietę siedzącą na dziwacznym siedzisku. Była naga i strasznie wychudzona. Skóra zwisła jej niemalże na samych kościach. Na jej głowie tkwił hełm, z którego wychodziło kilka wiązek przewodów, wchodzących bezpośrednio do ściany. Spod hełmu wysuwały się wysuszone blond włosy, które opadały wprost na podłogę. – Czyż tak wyglądała Kasandra? Co? A może była brunetką? – Wskazał ręką inną wnękę, w której natychmiast zapaliło się światło. Podobnie jak w poprzedniej, tu również znajdowała się kobieta, tyle tylko, że starsza. – To Kasandra? A może Kasandra, to przydomek mężczyzny? – Już wyciągał ręką, aby wskazać kolejną wnękę, lecz młodzieniec chwycił go za ramię. – Wierzysz mi?

– Co to ma znaczyć? Kim są ci ludzie? Ile ich tu trzymacie?

– To hakerzy. Tacy jak ty. Są ich tu tysiące.

– Tysiące? Po co wam oni? Jaki macie w tym cel?

– Jak wspominałem wcześniej, komputer posiada najpotężniejszy procesor, jaki możesz sobie wyobrazić. Tym procesorem są ludzkie umysły połączone w jeden system. Mózg bowiem jest najlepszym komputerem, jaki dotąd został stworzony. Natura dobrze się spisała konstruując go.

– Czyli wszystkie plotki o Kasandrze są kłamstwem?!

– Nie, skądże znowu. Kasandra naprawdę posłużyła do inwigilacji wszystkich instytutów Państwa. Dzięki niej Bractwo niesamowicie urosło w siłę.

Młodzieniec zrobił kilka kroków w przód, po czym, ku wielkiemu zdziwieniu Kapłana, zaśmiał się głośno.

– To niesamowite! – wykrzyczał. – Nie chciałem w to wierzyć, ale to prawda. Kasandra to narzędzie propagandy oraz broń Bractwa. – Włożył rękę pod marynarkę i wyciągnął broń. – Trzeba było mnie przeszukać w starodawnym stylu. – Dwoma celnymi strzałami zniszczył generatory napędzające Wrony, umieszczone w ich klatkach piersiowych.

– Jak? Jak to możliwe? – zapytał przerażony Kapłan. – Jak udało ci się wnieść tutaj broń? Nasz system powinien ją wykryć.

– Niedoinformowany jesteś starcze. – Młodzieniec szybko obalił przeciwnika i przyłożył mu broń do skroni. – Państwo już dawno znalazło sposób na obejście waszego systemu bezpieczeństwa.

– Państwo! – wykrzyczał oburzony Kapłan. – To niemożliwe! Obserwowaliśmy cię przez cztery lata. Nie ma możliwości, abyś był powiązany z Państwem!

– Widzieliście tylko to, co pozwolono wam zobaczyć.

– Kłamstwo! Kłamstwo! Nie ujdzie ci to na sucho! Zginiesz!

– Może i tak – powiedział nad wyraz spokojnie. – Ale najpierw zniszczę Kasandrę.

W jednej chwili krzyki Najwyższego Kapłana przerodziły się w przeraźliwy śmiech.

– Nie dasz rady, nie dasz rady… – zaczął powtarzał.

– Może byś się już zamknął?

Szybki strzał zakończył życie Kapłana. Młodzieniec schował broń i odszedł na kilka kroków od leżącego we krwi ciała. Z kieszeni spodni wyjął niewielkie urządzenie, po czym ruszył w stronę Kasandry. Dotknął jej powierzchni. Była zimna, tak jak się tego spodziewał, ale gdzieś w podświadomości pragnął, aby było inaczej. Chciał poczuć ciepło, ruch, cokolwiek chociaż nie potrafił sobie wytłumaczyć dlaczego. Tak, czy inaczej nie miał już czasu, aby roztrząsać ten temat.

EMP powinien załatwić sprawę, pomyślał.

Przymocował urządzenie do ogromnego walca i trzykrotnie wcisnął przycisk, a następnie oddalił się. Chwilę później setki błękitnych iskier zatańczyło na czarnej powierzchni taniec śmierci. Zapadła ciemność.

Młodzieniec poprawił marynarkę i już miał zamiar ruszyć w stronę wyjście, kiedy w mroku rozległo się monotonne klaskanie. Szybko chwycił broń, jednocześnie obracając się w stronę, z której dochodził dźwięk.

– No proszę – usłyszał kobiecy głos. – Nie sądziłam, że ktoś mnie wyręczy w pozbyciu się tego starego durnia. Dziękuję ci – mowa aż nadto przepełniona była ironią oraz pogardą – ale chyba nie myślałeś, że tak łatwo można zniszczyć Kasandrę?

Światło zapaliło się ponownie. Przed jedną z naw stała dziwaczna istota w otoczeniu kilkunastu Wron. Wysokie, smukłe ciało, o raczej kobiecych kształtach odziane było w obcisłą, czerwoną suknię. Podłużna, owalna głowa wieńczyła długą, cienką szyję. Młodzieniec dokładnie przyjrzał się istocie, i mimo białej maski zasłaniającej jej twarz, rozpoznał ją bez trudu.

– Ayu – wyszeptał. – Mogłem się tego domyślić. Zwykli ludzie nie byliby w stanie stworzyć tak potężnego komputera.

– Oh, pochlebiasz mi – ironia zmieszana z pogardą zdawała się być jej naturalnym sposobem mówienia. – Nie sądziłam, że o mnie słyszałeś agencie Sirnof.

– Wiem o wszystkich Długowiecznych, Ayu. Po Bractwie przyjdzie kolej i na was. Państwo nie będzie tolerować waszej obecności. Zhańbiliście gatunek ludzki poddając się procesom transhumanizacyjnym.

– I kto to mówi? Co? Osiemdziesięciolatek wyglądający jak młodzieniec? Jesteś tak samo zaślepiony, jak poprzedni agenci, których spotkałam przez minione tysiąclecie. Wierzycie w Państwo i bez szemrania wypełniacie każdy jego rozkaz. Jesteście zwykłymi marionetkami, nie mającymi pojęcia, że ktoś inny, znacznie od was, i zapewne ode mnie potężniejszy, pociąga za sznurki.

– Skończ chrzanić! Twoje słowa nic dla nie nie znaczą! Państwo was wytępi!

– Nie zdajesz sobie nawet sprawy, czego naprawdę pragnie Państwo.

– Milcz! – krzyknął, po czym ruszył w stronę Ayu.

Wrony ustawiły się w szyku bojowym. Czerwonymi ślepiami, a każda posiadała ich aż czworo, obserwowały napastnika nie okazując jakichkolwiek emocji.

Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył Sirnof był uśmiech na twarzy Długowiecznej, kiedy resztkami sił zdołał zdjąć jej maskę. Piękny, szczery uśmiech, młodo wyglądającej dziewczyny o zielonych oczach, tak bardzo różniącej się od bladych, ponurych i zmęczonych życiem ludzi, których widywał na co dzień.

Koniec

Komentarze

Tak dawno nie komentowałem żadnego opowiadania, że prawie zapomniałem, jak to się robi :P. Zaczynając od świata przedstawionego: fajny motyw połączenia religii z cyberpunkiem, powiało mi nieco Warhammerem 40 000, oraz trochę Zakonem Żelaznej Panienki z Wolsunga. W tak krótkim opowiadaniu ciężko było zmieścić skomplikowaną fabułę , więc jest to jakieś usprawiedliwienie dla jej liniowości i potężnej prostoty, ale spodziewałem się jakiejś pointy albo naprawdę zaskakującego zakończenia. Dialogi i ekspozycja jako taka wydały mi się nieco drewniane, nie na miejscu – chcąc przekazać informacje o świecie ustami bohaterów, zmusiłeś ich do wypowiadania kwestii, na które sami by raczej nie wpadli. Oni żyją w tych realiach, agent nie musi tłumaczyć Najwyższemu niuansów uniwersum i vice versa. Na błędy interpunkcyjne nigdy nie patrzę, bo jakoś mi nie przeszkadzają, jeśli przecinek dobrze dzieli zdanie i tutaj chyba się machnąłeś:

 

“Do ogromnej sali, godnym krokiem wszedł Najwyższy Kapłan”

 

“Nie sądziłam, że o mnie słyszałeś agencie Sirnof.” – przed “agencie Sirnof” powinien chyba znaleźć się przecinek.

 

 

Kilka razy zgrzytnęło mi też, gdy czytałem tekst, ale specem nie jestem, może nie są to potężne błędy:

 

“niechlujnie podążał“ – nie wiem, czy można poruszać się schludnie lub niechlujnie

 

“– Cóż, Wrony wyglądają dość paskudnie – mówiąc to spojrzał w lewo.” – nie do końca wiadomo, kto to mówi. Niby można się domyślić – młodzieniec, ale coś mi zgrzytnęło, jak już mówiłem.

 

“– Doprawdy? – […] – Ale to dobrze.” – zgrzyt, sugerowałbym pozbycie się “ale”

 

“– To Kasandra? A może Kasandra, to przydomek mężczyzny? – Już wyciągał ręką, aby wskazać kolejną wnękę, lecz młodzieniec chwycił go za ramię. – Wierzysz mi?“oprócz literówki, kolejny zgrzyt. Zabrzmiało to tak, jakby Najwyższy wręcz błagał o zaufanie młodzieńca.

 

 

 

yes

Przeczytane i to bez przykrości! Mniej lakoniczną opinią z przyjemnością podzielę się po zakończeniu konkursu.

na emeryturze

Historia dość prosta, ale zasobna w szczegóły o świecie, w którym się dzieje. Czytało się całkiem nieźle, jednak rozczarowało mnie miałkie zakończenie; po tak nieskomplikowanej opowieści spodziewałam się mocniejszego akcentu w finale.

 

roz­mów­ca uj­rzał skra­wek bla­dej twa­rzy o za­mglo­nych oczach i si­na­wych ustach. – Skoro zobaczył i zamglone oczy, i sinawe usta, chyba widział znacznie więcej niż skrawek twarzy.

 

Na jej gło­wie tkwił hełm, z któ­re­go wy­cho­dzi­ło kilka wią­zek prze­wo­dów, wcho­dzą­cych bez­po­śred­nio do ścia­ny. – Nie brzmi to najlepiej.

 

Już wy­cią­gał ręką, aby wska­zać ko­lej­ną wnękę… – Literówka i niezamierzony rym.

 

Kim są ci lu­dzie? Ile ich tu trzy­ma­cie?Ilu ich tu trzy­ma­cie?

 

Oh, po­chle­biasz mi… – Och, po­chle­biasz mi

 

Twoje słowa nic dla nie nie zna­czą! – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czy to cyberpunk?

Poddaję w wątpliwość i pewien odpowiedzi nie jestem.

Państwo (jakie by nie było) – jako silny twór nie pasuje mi.

Zakończenie nie przekonuje.

 

 

Ignorancja to cnota.

Mam wrażenie, że problemem tekstu jest mnogość wątków. Gdy pojawili się hakerzy tworzący Kasandrę, czytałam z dużym zaangażowaniem – twist, choć znany, zaskoczył mnie, a sama obecność tych hakerów w scenie uczyniła ją rzeczywistą, w jakiś sposób ważną. Ale kolejne fabularne wolty – tu jakieś Państwo, tam Bractwo, tam Długowieczni, w tym wszystkim jacyś agenci i walka nie wiadomo tak naprawdę o co – raczej nużyły. W tak krótkim tekście trudno sprawić, by czytelnik się wszystkim przejął, szczególnie że używanie rzeczowników pospolitych pisanych wielką literą to raczej wyświechtana technika. Sam pomysł nie jest zły, choć dla mnie najciekawsze było osobiste starcie, bez wielkich organizacji i agencji.

Jak się podąża niechlujnie?

 

“– Cóż, Wrony wyglądają dość paskudnie[+.]mMówiąc to [KTO?] spojrzał w lewo.“ – brak dookreślenia podmiotu. Ostatnim był kapłan, ale teraz najwyraźniej mówi ktoś inny.

 

“– Mnie również – wtrącił bez większego entuzjazmu.“ – Znowu: kto to mówi?

 

“– A Kasandra? – zapytał nagle.“ – Kto zapytał?

 

Problem z niedookreślaniem podmiotu mówiącego powtarza się jeszcze kilkukrotnie później.

 

“– Kasandra to dla was – hakerów – piękna ideologia, prawdziwa legenda. – Pokręcił głową[+.] – Doprawdy szkoda, że to tylko mit.“

 

“– Co to ma znaczyć? Kim są ci ludzie? Ile ich tu trzymacie?“ – Ilu, a nie ile.

 

“– To niesamowite! – wykrzyczał. – Nie chciałem w to wierzyć, ale to prawda. Kasandra to narzędzie propagandy oraz broń Bractwa. – Włożył rękę pod marynarkę i wyciągnął broń.“ – powtórzenie. A potem w niewielkich odstępach “broń” pojawia się jeszcze dwukrotnie.

 

“– Niedoinformowany jesteś[+,] starcze.”

 

Takie zaawansowane technologicznie społeczeństwo, a wpuszczają obcego z jednym kapłanem do ściśle strzeżonego miejsca? Żadnych kamer, żadnych alarmów, żadnych strażników, żadnych systemów zabezpieczających?

 

“Młodzieniec poprawił marynarkę i już miał zamiar ruszyć w stronę wyjście” – literówka: wyjścia

 

“– O[+c]h, pochlebiasz mi[+.]iIronia zmieszana z pogardą zdawała się być jej naturalnym sposobem mówienia. – Nie sądziłam, że o mnie słyszałeś[+,] agencie Sirnof.“

 

Tekst do mnie nie przemówił zbytnio, nie postrzegam go też zanadto jako cyberpunkowy. Nie zdołałam się wczuć w przedstawione wątki, jak napisał Ślimak. Jakoś nie przejęłam się ani losem hakerów podłączonych do Kasandry, ani losem zabitego kapłana, nie odczułam, dlaczego Bractwo jest złe, ostateczne starcie z Ayu też nie wzbudziło we mnie emocji.

Z technicznego punktu widzenia: w sumie nie jest źle, ale przecinki Ci pływają po tekście i niekoniecznie zawsze stoją tam, gdzie trzeba.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Mnie się, niestety, nie spodobało :(

Chociaż zarzuty, które mam, zostały już wymienione przez przedmówców: nienaturalne dialogi, zbyt wiele szczegółów świata, które bez rozwinięcia nie mają szans, by wzbudzić zaangażowanie czytelnika, mało poruszające zakończenie. Na cyberpunku się nie znam, więc trudno mi ocenić, na ile tekst wpisuje się w założenia gatunku.

Dodałabym jeszcze, jako punkt do przemyślenia, płaskość bohaterów, zwłaszcza pierwszoplanowego. Trudno jest przejąć się jego losem, nic nie wiedząc o tym, co właściwie jest jego celem, motywem, konfliktem.

Na plus – twist z Kasandrą.

Dzięki za opinie i poprawki.

Zgodzę się ze ślimakiem, trochę za dużo wątków wrzucone jak na tak krótki tekst. Trochę schematyczna fabuła.

Na plus fajny pomysł z superkomputerem będącym klastrem ludzkich mózgów i Długowiecznymi.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Sam nie wiem.

Napisane dobrze, skoro i czytało się dobrze. I to jest dobre. Choć są pewne “brzydkie literki” i jeszcze brzydsze przecinki. Sam pomysł – przynajmniej póki nie zamordowałeś go brakiem pomysłu na coś naprawdę ciekawego – też spoko. Do momentu pojawienia się tej żyrafy, wszystko wydawało się całkiem spoko, choć wymiana zdań między Kapłanem a Hakerem jednak trąci lipą (czy oni nigdy nie nauczą się, ci wszyscy bad boys, że najpierw się strzela, a dopiero potem tłumaczy?). Ot, komiksowa klisza, będąca dla mnie groteską. Potem jest już tylko gorzej. Sztuczność wkracza na nowy poziom, ciekawa historia przekształca się w nieciekawą scenkę (i nic ponad scenkę), która nic nie wnosi.

Może poza rozczarowaniem i niedosytem.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

– Kasandra to dla was – hakerów – piękna ideologia, prawdziwa legenda.

– Kasandra to dla was, hakerów, piękna ideologia, prawdziwa legenda.

 

Nie używanie pauz/półpauz wewnątrz kwestii dialogowej czyni je czytelniejszymi.

 

Za dużo napakowane w za krótką objętość. Protagonista, agent, opowiada o realiach świata, podobnie kapłan. Sądzę, że te postacie by to wiedziały… Ten infodump można zorganizować inaczej.

Zakończenie nie ma w sobie ani zaskoczenia, ani mocnego wybrzmienia któregoś z akcentów zarysowanych w konflikcie Państwo-Bractwo. Długowieczni pojawiają się jak diabeł z pudełka i rozwalają tekst, imho ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Powracam z obiecanym rozwleklejszym komentarzem i rozpoczynam od wystrzału z grubego kalibru (w dodatku z obrzyna niegdyś będącego dwururką): mam wątpliwości, czy ten tekst jest pełnoprawnym opowiadaniem, mam też wątpliwości, czy można z czystym (choćby i metalowym) sercem zaliczyć go nurtu cyberpunku.

“Kasandrę” czytało mi się trochę jak konspekt: skrótowe przedstawienie ciekawego pomysłu z nieokreślonymi, prawie że anonimowymi bohaterami, drewnianymi dialogami i pędzącą na łeb, na szyję akcją – byle szybciej do finału. Owszem, znalazłem tutaj cyberpunkowe rekwizyty: hakerów, roboty, potężne organizacje, ale zabrakło mi w tym wszystkim człowieka i opisu jego roli w świecie przedstawionym. Dowiedziałem się, że jest Bractwo, jest Państwo, są Hakerzy i Długowieczni, mogę się domyśleć w jakich pozostają relacjach, ale chętnie poznałbym więcej faktów ze świata przedstawionego. Sądzę, że bardziej szczegółowy zarys społeczeństwa przyszłości (i jego podziałów) i/lub wyostrzenie rysów postaci, nadanie im własnych rysów i charakterów, bardzo by się “Kasandrze” przysłużył.

Podoba mi się natomiast sam pomysł. Może niekoniecznie idea komputera zbudowanego z ludzi, bo raz, że to już bardziej fiction niż science, a dwa, że już było wałkowane (w dodatku do nowego Deus Exa i w filmowym Raporcie Mniejszości na pewno, kołacze mi się po głowie, że gdzieś jeszcze). Podoba mi się próba pokazania zależności między duchowością (czy też powiedzmy: aktywnością religijną) a rozwojem technologii i żałuję, że nie popchnąłeś tekstu bardziej w tym kierunku. Całkiem do gustu przypadły mi też zwroty akcji: liczne i karkołomne, tak jak lubię, ale niestety też zbyt chaotyczne i zupełnie niemożliwe do przewidzenia.

“Kasandra” ma potencjał, ale wymaga jeszcze sporo rzemieślniczej dłubaniny (narracja, kreacja bohaterów, dialogi, dynamika wydarzeń), żeby mogła zachwycić czytelnika. Na razie jest bardzo atrakcyjnym, chromowanym szkieletem, warto by było obudować ją równie fajnym ciałem.

na emeryturze

Zgadzam się z wieloma powyższymi zarzutami, jeszcze dodatkowo podkreślę szwankującą interpunkcję, ale pomysł na taki cyberpunk mi się spodobał.

Babska logika rządzi!

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka