- Opowiadanie: arcykuratorxd - Kultura kuratora.

Kultura kuratora.

Oceny

Kultura kuratora.

Sami nie wiedzieli już co mają robić. Jedno było pewne sytuacja była bardzo dziwna. Z dnia na dzień z mapy znikały kolejne wioski i małe osady. Dosłownie w całości znikały! Żaden z mieszkańców, żaden z domów i żadne ze zwierząt nie ostało się ani razu. Czyżby to czarna magia pustoszyła region Dawnputon? Wielki administrator Emilian był jak na pełniony urząd zaledwie młodym chłopaczkiem, któremu dopiero co sypnął zarost koloru tak jasnego jak jego piękne, krótkie blond włosy. Sylwetka gubernatora ledwie zaczynała przypominać męską , zwłaszcza tu w na rubieżach stanu Dawnputon gdzie warunki życia były wyjątkowo trudne, ujemne temperatury pustoszyły pola uprawne a śnieg prószył prawie codziennie. Zima była niezwykle surowa i trwała zazwyczaj dziesięć miesięcy, lato zaś chłodne i krótkie trwało tylko 2 ostatnie miesiące roku. Jednak miało to też dobre strony – cały stan ( tak nazywa się odpowiednik prowincji w Wielkim Wezyracie Południa) – był wyjątkowo piękny. Przeważały wyżynne tereny z niewielką ilością górskich szczytów i prawie brakiem nizin.

Ludzie tu żyjący trudnili się raczej pierwotnymi zajęciami – przeważało łowiectwo i uprawa roli. Ogromna większość mieszkała na wsiach a miast było niewiele , z wyjątkiem dość sporej stolicy regionu o takiej samej nazwie jak – Dawnputon – miasteczka liczyły mało osadników. Urbanizacja zatem stała w miejscu, nikt się tym nie interesował. Inteligencje stanowił dwór gubernatora, magowie Soboru, komendanci wielkiego wezyra, pracownicy urzędów i pracujący w Akademii Kształcenia Talentów, gdzie można było studiować każdy kierunek i przedmiot – począwszy od historii magii, przez socjologię a kończąc na zastosowaniu matematyki w zarządzaniu państwem. Zatem możliwości pomimo wszystko były – nie było jednak chętnych. Pomimo wprowadzonych ustaw o obowiązku chodzenia dzieci i nastolatków wszystkich ras do szkół państwowych rodzice woleli by dzieci zostawały w domach i uczyły się tego co od wiekach robiło się w danym gospodarstwie. Zaścianek , głupota i pustka szerzyła się w Dawnputon – jednym z najbiedniejszych stanów i najsłabiej zaludnionych.

Ale wróćmy do niepokojących wydarzeń dotykających ostatnio tę uroczą krainę. Młody administrator nie wiedział jak się zachować. Ledwie parę miesięcy temu zdobył fotel gubernatora miasta wyłącznie dzięki aprobacie ojca a dziś już tak poważny problem. Wieści o ginących wioskach , w których nie pozostają ani ciała, ani zniszczone domy rozeszła się już i doszła do samego wielkiego wezyra Petra Selima II.

Doradcy milczeli i nikt nie wiedział co zrobić. W końcu wszyscy przypomnieli sobie, że stosunkowo niedaleko Danwputon mieszka arcykurator Wespan. Zajmował on stale rezydencję – cytadelę zwaną „Gromadą” , gdzie jako reprezentant wezyra i Soboru oraz Instytuty Do Spraw Kultury i Rzadko Spotykanych Przedmiotów zajmował się gromadzeniem ważnym artefaktów, traktatów i ksiąg. Zbiory te zawierały tyle wiedzy ile żadna inna biblioteka czy instytucja w całym kraju – była czymś niezwykle ważnym – jej zbiory wezyr strzegł niczym oka w głowie nie dając dostępu do nich mieszkańcom a tylko wybranym i ważnym osobistościom. Pomysł by skontaktować się z tym arcykuratorem był zatem słuszny – jak tłumaczył sobie gubernator. Postanowił nie czekać i wyruszyć jak najszybciej do twierdzy „Gromada”. Zarządził zatem zbiórkę swojej doborowej gwardii, w skład której wchodziło stu najlepszych wojowników, często najemników dostających astronomiczne wynagrodzenie nawet w porównaniu ze zwykłymi żołnierzami armii wielkiego wezyra. Do ekipy zarządcy Dawnputon należał także mag uzdrowiciel o imieniu Ezrath i drugi czarodziej bitewny o imieniu Kserkes – przybył on na prośbę ojca Emiliana i miał za zadanie ochraniać jego syna. Ludzie nie do końca byli pewni kim on jest, posądzali go między innymi o czarną magię, bluźnierstwa a nawet herezje. Tak naprawdę mężczyzna ten miał około pięćdziesięciu lat, chodził zawsze w brązowo – czarnych szatach a pomarszczoną twarz i łysą czaszkę przykrywał kapturem. Mógł on poszczycić się wieloma dyplomami Soboru, aktem gwarancyjnym Rewagu – parlamentu wezyratu. Był także po prostu doświadczonym podróżnikiem, który niejedno w życiu widział i wiedział jak unikać śmierci, bo niejednokrotnie wisiała nad nim czarna osobliwość.

Całym tym małym legionem dowodził zaufany sierżant Cornelius. Zebrał on „armie” przy bramie miejskiej i czekał na gubernatora. Po trzech godzinach wszystko było już przygotowane, Emilian siedział w posrebrzanym powozie a świta była przygotowana na marsz przez lodowe pustynie Dawnputon. Przez trzy dni wędrowali i z trudem przebijali się przez śniegowe zaspy. Jednak naprawdę byli dobrze przygotowani – sierżant Cornelius wiedział co robi i jak robi. Gdy pierwsi żołnierze ujrzeli czubek twierdzy Wespana bardzo się ucieszyli i od razu zawiadomi dowódców. Jedynie wątpliwości miał czarodziej bitewny, który stwierdził iż mgła panująca na tym obszarze jest bardzo dziwnym zjawiskiem – mgły w Dawnputon nie zdarzały się prawie nigdy.

Obawy maga szybko zlekceważył włodarz miasta Dawnputon. Zarządził wejście do twierdzy arcykuratora. Wespan wiedział co się stanie i szybko otworzył wrota swojej rezydencji. Po godzinie czasu ugościł wszystkich żołnierzy w koszarach ( gdzie szkolił swoich ludzi) a gubernatora zaprosił do siebie.

Twierdza była bardzo starym, wręcz zabytkowym centrum. Przypominała muzeum – i taką w rzeczywistości miała pełnić funkcję. Arcykurator miał nieco inne plany – przez lata studiował i eksploatował wszystkie księgi i artefakty. Pojął wiedzę większą niż rada nadzorcza Soboru, niż wszyscy dyrektorzy magicznych instytutów czy uczelni.

-Zapraszam, zapraszam panie gubernatorze. Jak ma się pański ojciec? Całkiem niedawno gościłem u niego na podwieczorku. Kocham te przyjęcia – pyszna herbata z Nelwii ( stolicy kraju) i ciasto miejscowej kucharki sprawiają , że zapominam o świecie.

-Ah arcykuratorze, bardzo chciałem cie wreszcie poznać. Zarządzam tym miastem dopiero parę miesięcy i chyba nie mieliśmy przyjemności? – pyta z zaciekawieniem Emilian.

-Nie młodzieńcze nie mieliśmy. Zachcesz panie usiąść? – wskazuje palcem fotel wypchany wilczym futrem.

Oczywiście, niegrzecznością było by nie przyjąć zaproszenia tak wspaniałego mędrca jak ty. – Powiedział z lekką ironią mając wrażenie, że przyjazd tutaj był jedną wielką pomyłką.

Jak powiedzieli tak zrobili. Usiedli na przepięknie zdobionych fotelach a światło z kominka oświetlało ich twarze. Emilian widział oblicze Wespana – był to mężczyzna o pięknej jasnej cerze, miał krótkie blond włosy – podobnie jak on sam i ładną sylwetkę. Był ubrany w dziwne, runiczne szaty.

-Cóż, jak więc mogę ci pomóc? – Zapytał kurator popijając swoją ulubioną herbatę.

-Otóż chyba słyszałeś o dziwnych wydarzeniach jakie prześladują okolice mojego miasta…– Powiedział z dozą niepewności w głosie.

-A tak mówisz o tych wioskach? – Zaczął się śmiać. Naprawdę zależy ci na wieśniakach?

-Arcykuratorze wybacz, ale nie mów tak o moich poddanych.

-Jacy poddani? Kim ty jesteś żeby mieć poddanych. Powiem ci teraz prawdę – machnął ręką a wszystkie drzwi i okna pozamykały się w równym tempie. To ja i moi żołnierze niszczymy twoje wioski. Widzisz otóż to, że jesteś jeszcze gubernatorem zależy tylko i wyłącznie od mojej łaski , która właśnie się skończyła. Potrzebuje dziecka wampirzego , a dokładniej jego krwi. Jeśli mi się ją zdobyć będą mógł wykonać pradawny rytuał opisany w księdze „Potworność Nelwii”. Dzięki temu zdobędę moce, o których ani ty a ni sam wezyr nie słyszeliście. Chce władzy – ale nie takiej jaką ma wielki wezyr. Cóż mi po jedenastoletniej kadencji a potem łaskawie fotelu senatora? Chce być Cesarzem, a nie jakimś wybrykiem jak wy to nazywacie… demokracji?

-Arcykuratorze dość! Wypuść mnie stąd , o wszystkim muszę powiedzieć ojcu i Radzie Dyplomatów.

-Młody paniczu, już stąd nie wyjdziesz. Szykuj się!

Arcykurator uniósł młodzieńca do góry i rzucił go o szklaną szafkę. Gubernator szybko się ocknął, wyjął miecz i rzucił się do ataku. Arcykurator szybko wyjął również swoją broń – zwykła szpadę i rozpoczął się pojedynek. Wespan był mistrzem szpady. Kilka szybkich cięć i młody chłopak miał już poranioną twarz i nogi. Następne sekundy walki – Emilianowi broń wypada z ręki. Arcykurator zaczyna dusić go, następnie psioniczną mocą powoduje… wybuch ciała Emiliana. Krew jest teraz na każdym skrawku ubrania Wespana i na podłodze, która przybrała piękną barwę czarno – czerwoną.

Koniec części I

Koniec

Komentarze

To jest opowiadanie z cyklu, czy fragment opowiadania?

Jeżeli to samodzielne opowiadanie zmień z “fragment“ na “opowiadanie“, lub “short“. Wiele osób tutaj nie przepada za fragmentami i z różnych powodów nie poświęca im wiele uwagi. A przynajmniej wywal tagi, bo albo są z sufitu, albo spojlerują :(

W następnych komentarzach czeka cię wystarczająco porad i krytyki, więc radzę się przygotować mentalnie :P

Witam na portalu.

lol

Kultura kuratora. (w jakim celu postawiłeś kropkę?) jest tekstem słabym, nic nie wnoszącym do gatunku, nie ukazującym fantastyki w interesującym świetle. Mam wrażenie, że opowiadanie jest napisane pośpiesznie, po obejrzeniu jakiegoś filmu z pod znaku magi i miecza. Brak korekty rzuca się w oczy. Tekst nie wzbudza żadnych emocji, może tylko ironiczny uśmieszek.

 

-A tak mówisz o tym wioskach? – Zaczął się śmiać. Naprawdę zależy ci na tych wieśniakach?

-Arcykuratorze wybacz, ale nie mów tak o moich poddanych.

-Jacy poddani? Kim ty jesteś żeby mieć poddanych. Powiem ci teraz prawdę – machnął ręką a wszystkie drzwi i okna pozamykały się w równym tempie. To ja i moi żołnierze niszczymy twoje wioski. Widzisz otóż to, że jesteś jeszcze gubernatorem zależy tylko i wyłącznie od mojej łaski , która właśnie się skończyła.

Scena jest absurdalna. Kojarzyła mi się z podstępnym czarnoksiężnikiem na szczycie wieży, który śmieje się w stylu – HAHAHA!!! W tle mamy burze, a główny bohater krzyczy “Nie!”. Co za emocje!! Słabo.

 

Gubernator szybko się ocknął, wyjął miecz i rzucił się do ataku. Arcykurator szybko wyjął również swoją broń – zwykła szpadę i rozpoczął się pojedynek. Wespan był mistrzem szpady. Kilka szybkich cięć i młody chłopak miał już poranioną twarz i nogi.

Dlaczego raz piszesz w czasie teraźniejszym “pyta”, “wskazuje”, a dwie linijki dalej już “powiedział”?

 

Brak przecinków, dziesiątki nazw własnych nic nie wnoszących do tekstu na obecną chwilę, błędy w pisowni dialogów, powtórzenia. Oszczędzaj słowa “piękny” bo jest bardzo subiektywne. Z jednej strony mamy “piękną” barwę krwi, z drugiej “piękne” włosy(czemu nie np. gęste?)

Nie zachęcasz do zapoznania się z następną częścią. arcykuratorxd popracuj nad stylem i nie zapomnij o bardzo ważnej zasadzie pisania – korekta, korekta, korekta! Pisz i czytaj! Pozdrawiam :)

 

Czytałem gorzej napisane opowiadania, ale to nie znaczy, że zacznę Ciebie chwalić, arcykuratorzexd.

Żeby nie rozwlekać: podpisuję się pod komentarzem BadKida. 

Bardzo mi przykro Arcykuratorzexd, ale ten tekst jest napisany tak źle, że nie nadaje się do czytania. W dodatku nie umiem się nawet domyśleć, co miałeś zamiar opowiedzieć.

Sugeruję, byś na pewien czas zawiesił próby literackie i raczej uważał na lekcjach polskiego, starając się zgłębić tajniki naszego pięknego języka. W wolnych chwilach czytaj. Dużo czytaj.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pisz dalej, czekam na drugą część. Moim zdaniem za szybko wyjaśniłeś zagadkę tych wieśniaków.

Nie zawsze szczera prawda jest prawdą obiektywną.

Nowa Fantastyka