- Opowiadanie: shelia.lucky - Szczęście w nieszczęściu- Rozdział 3- Dzień, który zmieni wszystko

Szczęście w nieszczęściu- Rozdział 3- Dzień, który zmieni wszystko

Oceny

Szczęście w nieszczęściu- Rozdział 3- Dzień, który zmieni wszystko

Działałam pod wpływem furii. Unieruchomiłam mu ręce, zrzuciłam hełm i przyłożyłam mu pistolet do głowy. Missaki wrzeszczała, a ja nawet nie byłam w stanie rozpoznać jej słów. Nie obchodziło mnie to że postępuję wbrew zasadom. On też je złamał.  Musiał za to zapłacić. Nacisnęłam spust i zamknęłam oczy. Nic się nie wydarzyło. Skończyły mi się naboje. W gruncie rzeczy może to i lepiej. Nie wiem czy potem wybaczyłabym sobie zabójstwo. Nigdy wcześniej tego nie zrobiłam.

 

Prowadzę go przez mieszkanie. Nie opiera się zbytnio. Pewnie pogodził się już ze swoim losem. Kopniakiem otwieram drzwi. Od razu podbiega instruktor. Chce wiedzieć co się stało. Nie mogę wydusić z siebie słowa. Na pomoc przychodzi mi bardziej opanowana ode mnie Missaki. Tłumaczy mu co zaszło. Zauważam, że po moich policzkach  spływają łzy. Chcę je otrzeć, ale przypominam sobie, że muszę pilnować, aby Bence nie oswobodził się.

 

Po krótkiej chwili podbiegają do mnie dwaj mężczyźni w mundurach– zapewne ludzie z wojska. Zabierają ode mnie chłopaka, i prowadzą go do wyjścia. Mam nadzieję,że od razu znajdzie się w więzieniu.  Mam nogi jak z waty, upadam. Wybucham jeszcze większym szlochem. Nikt nie przyjdzie mnie pocieszyć. Wszyscy są w szoku i dalej nie mogą uwierzyć w to co się stało.

 

Słyszę wycie karetki. Po co przyjechali? On nie żyje. Nie rozumieją tego? Wchodzą ratownicy. Missaki nie chce, żebym zobaczyła jak go wynoszą.  Chwyta mnie pod ramię i prowadzi do domu. Każdy krok sprawia mi ból. Próbuje zająć mnie rozmową, ale kiedy widzi że nie mam na to ochoty milknie. Idziemy w ciszy. Mijamy domy jednorodzinne, bloki i strefę roślinną bez której nie przeżylibyśmy na Lua, gdyż nie ma tutaj odpowiedniej ziemi do uprawy roli.W końcu znajdujemy się przed sierocińcem. Nie zatrzymujemy się tutaj. Skręcamy w prawo. Idziemy do Missaki.

 

Jej rodziców nie ma w domu. Siadam na łóżku, a ona znika za ścianą. Moja przyjaciółka ma bardzo ładny, lecz nieco zagracony pokój. Piękne, białe szafki, wielkie drewniane łoże z baldachimem i pudrowo różowa toaletka to idealny zestaw mebli.  Pełno w nim różnych pamiątek i pięknych kamyczków, a półki uginają się pod ciężarem starych książek. Można by całe dnie oglądać jej skarby. Gromadziła je latami. Trzeba przyznać, że ma talent do znajdowania niepotrzebnych nikomu rzeczy i zamieniania je w ozdoby, które chciałby mieć każdy.

 

Missaki wraca trzymając wielki kubełek lodów. Uśmiecham się przez łzy. Zawsze mnie tak pocieszała, gdy zerwałam z chłopakiem. Ale to była przecież inna sytuacja. Teraz nawet zimny deser nie jest w stanie poprawić mi humoru. Dziewczyna siada koło mnie i obejmuje mnie ramieniem.

 

-Będzie dobrze– mówi

-Będzie dobrze– powtarzam jak echo

 

Ja wiem, że nic już nie będzie takie samo. Sean był moim najlepszym przyjacielem.

 

Budzę się rano przykryta kołdrą. Widząc że wstałam Missaki szeroko się uśmiecha.

 

-Gotowa na dzisiejsze losowanie? -mówi

 

Początkowo nie wiem o co jej chodzi. Po chwili dociera do mnie rzeczywistość to już dzisiaj. Dzień, na który ludzkość czekała dziesięć lat. Moja przyjaciółka od dawna marzyła o tym, aby to ją wybrano. Ja tego nie rozumiem. Będzie musiała opuścić przyjaciół i rodzinę, walczyć o przetrwanie i ciężko pracować na przywrócenie Ziemi starego wyglądu. Jej ciekawość jest naprawdę zadziwiająca.

 

Wstaję i patrzę na zegarek.

-O nie! Już dziewiąta! Losowanie niedługo się zacznie. Nie zdążę pójść do sierocińca żeby się przebrać!

 Na szczęście  Missaki przygotowała coś na tą ewentualność. Wyciąga z szafy długą do ziemi, pokrytą tiulem spódnicę i bluzę w czterolistne koniczynki. Trzeba przyznać, że ma dziewczyna gust.

 

Kiedy przebrałam się w nowe ubranie widzę zazdrosny wzrok przyjaciółki. Bardzo mi w tym ubraniu do twarzy. Missaki podniosła z toaletki kilka kosmetyków i zbliżyła się do mnie.

 

-O nie moja droga! Nie chcę być sztuczną lalką!

-Nie będziesz. Zrobię tylko parę kresek.

 

Dziewczyna zaśmiała się i zrobiła słodkie oczka. Wiedziała jak mnie przekonać. Zrezygnowana poddałam się zabiegom. Po pół godzinie upiększania byłam nie do poznania.

 

Wyszłyśmy na plac i zajęłyśmy miejsca dla osób biorących udział w losowaniu. Inne krzesła były już zajęte. Wszyscy długo czekali na ten dzień. Nagle głosy ucichły. Na środek wyszedł prezydent Wite, a za nim dwaj mężczyźni w garniturach nieśli ogromną kulę z karteczkami. Przyszedł czas na przemowę.

 

-Dobry wieczór państwu. Dzisiaj mam zaszczyt wylosować imiona dwudziestu uczestników wyprawy na planetę Ziemia.  Jej smutną historię z pewnością już znacie. Nie chcę przedłużać, więc przejdę do losowania.  Proszę, żeby wybrane osoby wyszły na środek.

 

Po prezydencie nie można było się wiele spodziewać. Zawsze mówił krótko i na temat nie tak jak inni politycy, którzy zanudzali publiczność swoją przedłużającą się przemową.  Zwykle mi to odpowiadało, ale teraz sprawiał wrażenie jakby uroczystość niewiele go obchodziła.

 

Prezydent wybrał już pierwszą osobę

.

-Lucas Garcia!

 

Proszę tylko nie ja.

 

-Chloe Carven!

 

I tak jej nie lubiłam

 

-William Green!

 

Nie wybierajcie mnie.

 

-Pedro Martin!

 

Coraz bliżej końca.

 

-Pol Smith!

 

Proszę, proszę.

 

-Ander Tamm!

 

Ma taką minę jakby coś zdechło…

 

-Clara Torres!

 

Nie wytrzymam tego napięcia.

 

-Alexander Becker!

 

Ściskam dłoń Missaki

 

-Marcus Levi!

 

Jaki przystojniak

 

-Grace Moore!

 

Mam złe przeczucia

 

-Missaki Saito!

 

Świat zawalił mi się już drugi dzień z rzędu. Patrzę na moją przyjaciółkę. Wygląda na zadowoloną. Może powinnam cieszyć się jej szczęściem. Nie, nie potrafię. Ona niedługo zostawi mnie na zawsze.

 

-Diana Robert!

 

Łzy ściekają mi z oczu.

 

-Mia Nielsen!

 

Missaki wyraźnie nie rozumie dlaczego się smucę. Przecież to było jej odwieczne marzenie

 

-Laura Iwanow!

 

Ocieram łzy.

 

-Logan Pawłow!

 

Zastanawiam się co wolę. Opuścić Lua czy stracić najlepszą przyjaciółkę?

 

-Adam Person!

 

Wolę stracić Missaki.

 

-Arda Cohen!

 

Coraz więcej miejsc robi się wolnych.

 

-Nico Yun!

 

Wolę polecieć na Ziemię. Nigdy nie zostawię Missaki.

 

-Mason Yang!

 

Zostało jedno wolne miejsce. Wybierzcie mnie, proszę, proszę.

 

-Shelia Lucky!

 

Podbiegam do Missaki i mocno ją ściskam.

-Tak mało brakowało, mogłam cię stracić. -szepczę

Ona tego nie rozumie. Myśli, że to tylko kilkuletnia przygoda, że nie długo wrócimy. Nawet nie wie jak bardzo się myli. Nikt stamtąd nie wraca.

~Shelia Lucky~

Koniec

Komentarze

Grochem o ścianę, co? :)

 

Serio nie mogłać tego wrzucić w całości? A może od razu idź na całość i wrzucaj każdą linijkę jako osobny tekst?

Po co ci te odstępy między każdą kwestią dialogową? Widziałaś coś takiego w jakiejkolwiek książce?

 

 

Mimo to, że chyba bardzo chcesz, żeby nikt cię nie czytał, rzuciłem jeszcze okiem na tekst:

 

hmm, czy oni na zajęciach w szkole walą do siebie z ostrej amunicji? W świecie przyszłości nie ma żadnego odpowiednika paintballa? No cóż…

Co do śmierci tego kolesia – żeby wywarła na czytelniku jakieś wrażenie, dobrze by było, żeby ten wczesniej wiedział, co to za jeden i jakie ma znaczenie dla bohaterki – a nie że w momencie jak już jest sztywny ta nas informuje z pozycji narratora jaki to on był ważny.

No i widzę, że kalkowania Hunger Games ciąg dalszy…

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Shelio, mam wrażenie, że chcąc coś udowodnić, pogrążasz się.

Co chcesz osiągnąć w ten sposób? Czy aby odpowiedzią nie jest pierwsze zdanie powyższego tekstu?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Okey może trochę przesadzam. Sama nie wiem co chcę udowodnić. Chyba liczę na to, że jakimś cudem następny fragment będzie lepszy od poprzedniego, a nie jest. Skończę na razie publikować i dopiero kiedy będę miała cały tekst i poprawię początkowe fragmenty  zamieszczę go w kilku długich częściach. Dziękuję bardzo za pozytywną krytykę i do zobaczenia kiedy skończę.laugh cheeky

Shelio, jeśli uda mi się w najbliższych dniach raz jeszcze przejrzeć wszystkie fragmenty Szczęścia w nieszczęściu, postaram się wypisać błędy. Nie obiecuję, że zrobię to jutro albo pojutrze. Proszę o cierpliwość. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję laugh

Tak czy siak, polecam samokrytycznie zapoznać się z poniższym artykułem na wikipedii:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Grafomania

 

I żeby nie było: też to mam, ale czasem zdarza mi się powstrzymać i w porę skasować swoje marne wypociny napisane dziesięć minut wcześniej.

 

Prawie każdy tekst musi sobie poleżeć. Im mniejsze masz doświadczenie, tym dłużej. Można też zacząć od Betalisty.  Powodzenia życzę.

Pozwól, że skomentuję zbiórczo wszystkie trzy fragmenty Twojego opowiadania. 

Zacznijmy od bohaterki. Jak na osobę z takim bagażem doświadczeń jest wyjątkowo infantylna i dziecinna, a przez to niewiarygodna dla czytelnika. Naiwność jest zresztą główną wadą tekstu. Na przykład: ciężko uwierzyć, że w losowaniu członków ekspedycji brano pod uwagę ludzi tak młodych – to jakby na Księżyć, zamiast specjalnie do tego szkolonych astronautów, wysyłano gimnazjalistów uczestniczących w prelekcji o kosmosie. 

Strata, której doświadcza główna bohaterka – śmierć najlepszego przyjaciela – nie wzbudza emocji w czytelniku. Nie wspomniałaś wcześniej ani słowem o Seanie, nie mieliśmy pojęcia o jego istnieniu, więc czemu miałaby nas obchodzić jego śmierć? Gdybyś wcześniej pokazała, ile znaczył dla głównej bohaterki i jak dobrze się razem dogadywali, wtedy, owszem, scena wzbudziłaby emocje. 

Kolejna rzecz, która mnie uderzyła: dokładny opis pokoju Missaki. Czy Shelia, zrozpaczona po śmierci najlepszego przyjaciela, naprawdę zwracałaby uwagę na rzeczy typu ładne meble i fikuśne dodatki? Nie wspominając już o tym, że następnego dnia całe zdarzenie zdaje się wyparowywać z jej pamięci – kiedy tylko na horyzoncie pojawia się fajna kieca i kosmetyki. 

Historia, którą przedstawiasz, jest nienowa. To nie błąd – każdy wielki pisarz czymś się inspirował i ciężko o naprawdę oryginalny pomysł. Ale wtórną historię trzeba umieć dobrze napisać. Masz pomysł i chęć, żeby go spisać. To dobrze. Super nawet. Jestem pewna, że Suzanne Collins też zaczynała od pisania prostych historyjek, garściami czerpiąc pomysły z książek ulubionych pisarzy. Każdy tak zaczynał, chociaż większość z nas pochowała te swoje pierwsze wstydliwe próby po szufladach i udaje, że nigdy nie miały miejsca ^^

Ale najlepsza droga do nauczenia się pisania to czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Podpatrywać “jak inni to robią”. A potem pisać własne teksty i prosić o pomoc w sprawdzeniu ich. I lepiej nie prosić znajomych – oni często nie mają serca, by sensownie skrytykować Twoje opowiadanie i wytknąć błędy. 

Nie zrażaj się chłodnym przyjęciem tekstu przez tutejszą społeczność. Pisz dalej, ćwicz, a na pewno z czasem będzie lepiej. 

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Nowa Fantastyka