- Opowiadanie: Sebastian B. - Pilot

Pilot

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Pilot

DAWNO

Noc.

W jednej chwili metal rozciągnął się, wygiął się, nagiął się, odgiął się, oderwał się, wbił się, zakleszczył się i nagle ucichł, jakby opadł z sił po tej krótkiej acz intensywnej robocie. Wspomnieniem po tej nieoczekiwanej erupcji energii i dźwięku było tylko ciche chlupotanie płynu, wylewającego się z jakiegoś układu i para unosząca się nad pojazdem.

 

TROCHĘ PÓŹNIEJ

Głosy.

Dużo pytań. Początkowo, nie było płaczu, liczyły się tylko wyjaśnienia, które miały zahamować pracującą na najwyższych obrotach wyobraźnię i rozluźnić duszący uścisk na gardle.

Odpowiedzi pojawiły się szybko. Najpierw nastąpił wybuch radości, za którym jak skrytobójca, czaiło się ubrane w swoje plugawe szaty cierpienie, które w jednej chwili potrafi wyssać wszelkie ciepłe kolory z życia, a w miejsce słońca wstawić lunę, której światło faworyzuje czerń i szarość.

Ktoś stracił przytomność.

Pilot wiedział, że wszystko, co słyszy dotyczy jego. Zdawał sobie sprawę, że jeśli w najbliższym czasie nie uda mu się uruchomić maszyny, w której został uwięziony, będzie musiał zdać się na wolę tych na zewnątrz. Nawet nie próbował się oszukiwać, szansa, że zostanie zdezaktywowany bez możliwości zreperowania wehikułu wynosiła pięćdziesiąt procent, albo i mniej. Znał dobrze takie sytuacje. Różnie to bywało w przeszłości z jego kolegami i koleżankami.

Jednak tym razem do kokpitu zapukało szczęście. Pilot odetchnął z ulgą.

 

OBECNIE

Poczuł, że pozycja wehikułu się zmienia. „Mamy nowy dzień” – skonkludował. „Mój team pracuje nad karoserią.”

Pilot lubił swój zespół i szczerze podziwiał tych ludzi za upór, który w ich przypadku musiał karmić się jedynie niezachwianą wiarą w ostateczny sukces. „Kiedyś im podziękuję” – zapewnił sam siebie. Nie umiał, niestety, powiedzieć, kiedy to się wydarzy. Póki co, był uwięziony w zepsutej maszynie, paradoksalnie najdoskonalszym wynalazku, jaki widział świat. „Znajdę sposób, może już dzisiaj!” – dodał sobie otuchy.

Miał niewyczerpane pokłady cierpliwości i napędzał się nadzieją, graniczącą z pewnością, że uda mu się ponownie zapanować nad całą tą maszynerią.

Od katastrofy upłynęło już kilka tygodni, miesięcy, a może lat? Nie interesowało go to, bo miał inny cel. Zresztą, jeśli jego zespół nie poddawał się terrorowi Chronosa, to czemu on miałby się nim przejmować? Postanowił, że upływający czas nie może na niego wywierać żadnej presji. Najważniejsze było zadanie – odzyskać panowanie nad zniszczoną w wypadku jednostką.

„Horší už to být nemůže” – pomyślał, przypominając sobie to czeskie zdanie, które kiedyś usłyszał od kolegi w czasie gry w piłkę, kiedy jego drużyna wysoko przegrywała i nie było ważne, czy przegrają dwa do zera czy dziesięć do zera. Pozostała im wtedy jedynie walka i wiara w cud. Bardzo go to rozbawiło i zainspirowało. „Pewnie, nic gorszego mnie już nie spotka. Do dzieła bo przecież, dobre rzeczy przychodzą do tych, którzy na nie czekają. Ale nie siedzą bezczynnie na dupie” – dodał do znanego sobie cytatu i uśmiechnął się.

Paweł, bo tak na imię miał pilot, jak co dzień, z zapałem początkującego, zaczął przegląd podstawowych systemów i jak co dzień odkrył, że nic się nie zmieniło. Przystąpił więc do bardziej szczegółowego przeglądu kolejnych części komputera, w nadziei, że dzisiaj uda mu się wykryć usterkę i ją naprawić. Takich miejsc były jednak miliony i, o czym dobrze wiedział, oprócz uporu potrzebny mu był jeszcze niesamowity łut szczęścia. Nie deprymowało go to jednak, ufał, że całą życiową pulę pecha już wykorzystał. Teraz mogło być jedynie lepiej. Wierzył, nie, był przekonany, że sukces będzie jego udziałem.

 

PRZYSZŁOŚĆ

– I jak tam Pawełku się dzisiaj mamy? Dobrze? – zapytała wesoło Ania przechodząc koło łóżka. – Spadł pierwszy śnieg, wiesz? Jest ślicznie – dodała patrząc jak za oknem grube płaty białego puchu równomiernie pokrywają zielono–szary dywan trawy w ogrodzie.

–Si-a… – rozległ się cichy głos, kogoś, kto próbował powiedzieć „zima”, a nie robił tego od wielu lat i wyraźnie sprawiało mu to trudność.

Ania odwróciła się zaalarmowana i w mgnieniu oka doskoczyła do łóżka.

– Pawełku – powiedziała wyraźnie poruszona i podekscytowana głaszcząc po głowie autora komunikatu, który przed chwilą usłyszała.

Paweł uśmiechnął się lekko podnosząc lewy kącik ust. „Działa!” – wykrzyczał do siebie w myślach, próbując otworzyć oczy…

Koniec

Komentarze

Nie podobał mi się początek, a konkretnie to pierwsze pełne zdanie, w którym umieściłeś, Autorze, tę zawrotną ilość zaimków zwrotnych. Rozumiem, że był to zabieg celowy, ale efekt jest marny. Może lepiej byłoby nagromadzić tam zwroty dźwiękonaśladowcze? Z technikaliów zdarzają się powtórzenia, szczególnie zapamiętałem którym-które w trzecim akapicie. Wydaje mi się również, że tu i ówdzie szwankują przecinki, ale moja interpunkcja woła o pomstę do nieba, więc…

Aż do ostatniej sceny tekst zdawał mi się cokolwiek nieciekawy. W dodatku niektóre zwroty zdecydowanie dowodziły, że coś ukrywasz. Chodzi mi o maszyneria, wehikuł, są – jakby to ująć – wymuszone, jakby nie pasowały. To mi trochę przeszkadzało. I w końcu dochodzę do ostatniej sceny i… cały tekst ulega redefinicji. To mi się podobało. Wróciłem do początku i większość przeczytałem jeszcze raz. Efekt był ciekawy, bo to było jakbym czytał zupełnie inny tekst.

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Pomysł, Sebastianie, miałeś doskonały. Przedstawienie budzenia się ze śpiączki czy też paraliżu jako walki pilota z zepsutym sprzętem i oprogramowaniem, jest oryginalny, interesujący i daje autorowi możliwość aby naprawdę “poszaleć". Aż prosi się tutaj o wielowarstwowe metafory, wieloznaczne porównania czy też innego rodzaju zabiegi literackie, mające na celu przestawienie wewnętrznych zmagań bohatera. Niestety, Sebastianie, nie wydaje mi się, aby potencjał Twojego pomysłu został w pełni wykorzystany.

Tekst czyta się nierówno. Masz fragmenty, które napisane są gładko, płynnie, oraz takie, które zgrzytają jak zardzewiałe trybiki. Nie bardzo rozumiem, w jakim celu użyłeś kursywy w pierwszych dwóch częściach opowiadania. Ponadto tytuły części Twojego tekstu nie bardzo mi leżą. Pierwsze trzy są w porządku, ale potem masz “przyszłość", która moim zdaniem powinna się nazywać “teraz". W końcu – skąd wiesz, jak się ta historia skończy? Wcale nie jest tak oczywiste, że się Pawłowi uda.

Hmm... Dlaczego?

Celowa, jak się domyślam, siękoza w pierwszy zdaniu niemal zniechęciła mnie do dalszej lektury.

Jednak, ponieważ opowiadanie jest krótkie, czytałam dalej. No i okazało się, że pomysł miałeś całkiem niezły, a gdyby został staranniej dopracowany, Pilot byłby bardzo dobrym szortem. Ale i tak podobało mi się. ;-)

 

i roz­luź­nić du­szą­cy uścisk na gar­dle. – Czy tu nie miało być: …i roz­luź­nić du­szą­cy ucisk na gar­dle.

 

za­czął prze­gląd pod­sta­wo­wych sys­te­mów i jak co dzień od­krył, że nic się nie zmie­ni­ło. Przy­stą­pił więc do bar­dziej szcze­gó­ło­we­go prze­glą­du ko­lej­nych czę­ści kom­pu­te­ra… – Powtórzenie.

Może w drugim zdaniu: Przy­stą­pił więc do bar­dziej szcze­gó­ło­we­j kontroli ko­lej­nych czę­ści kom­pu­te­ra

 

po­kry­wa­ją zie­lo­no–szary dywan trawy w ogro­dzie. – …po­kry­wa­ją zie­lo­noszary dywan trawy w ogro­dzie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł przedni – naprawdę bardzo dobry. Doszlifować i będzie bardzo dobry szorcik. yes

Powodzenia!

F.S

Pomysł może i jakiś jest, ale z fantastyką gorzej.

Owszem, to zdanie z megapowtórzeniami mocno zniechęcało.

Babska logika rządzi!

Złoty antymedal za liczbę “się” w pierwszym zdaniu.

Nic, tylko powtórzyć za innymi: szanse nie wykorzystane, więc do roboty, Sebastianie, to jest warte poszerzenia i dopracowania.

Popieram poprzedników, pomysł ma potencjał, którego nie wykorzystałeś. Za szybko, za szybko…

Niech tekst swoje odleży, może coś Ci wpadnie do głowy. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Kurczę, naprawdę ciekawy tekst. Jak już wspomniano, trochę nierówny pod względem warsztatowym, ale pomysł pierwsza klasa. Rzadko trafia mi się opowiadanie, które potrafi tak zaskoczyć mnie zakończeniem. Ładnie.

Short oparty na niezłym pomyśle. Ogólnie na plus.

Zgadzam się z przedmówcami – ciekawy pomysł na opowiadanie.

Nowa Fantastyka