- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Reporter

Reporter

 Poniżej zamieszczone fragmenty są jednocześnie dwoma pierwszymi rozdziałami mojego opowiadania. 

Oceny

Reporter

Nazywam się Aaron Browek. Lubię określać się mianem reportera, chociaż i tak dla większości będę zwykłym dziennikarzem piszącym do szmatławców…

 

I

 

Obudził mnie potężny ból głowy, najprawdopodobniej dokuczliwa migrena. Podniosłem się z kozetki, którą trzymałem na zapleczu biura, i udałem do barku, by zwilżyć usta porcją burbonu. Wspomnienia minionego tygodnia wzbudzały we mnie dreszcz – najchętniej wymazałbym je z pamięci. Opróżniwszy butelkę, po powrocie w rodzinne strony rzadko poprzestawałem na jednej szklaneczce, zatoczyłem się do biurka, gdzie zasiadłem do nieskończonego jeszcze reportażu, a raczej powieści grozy, którą pomimo wiążącego mnie z redakcją kontraktu, najchętniej spaliłbym w kominku, by nie ujrzała światła dziennego. Ludzkie oko, w trosce o zdrowe zmysły, nie powinno czytać, ba nie powinno nawet znać, dla własnego bezpieczeństwa tejże relacji. Oczywistym jest, iż ludzkość dopóty jest bezpieczna przed światem astralnym, dopóki nie zdaje sobie sprawy z jego złowieszczości.

Za oknem świecił już księżyc. Rozsiadłszy się wygodnie w fotelu, przejrzałem zapisane do tej pory papiery. Tylko dzięki krążącemu po mym organizmie alkoholowi potrafiłem ponownie, bez obaw zagłębić się w morzu wspomnień tak przytłaczająco intensywnych i nierealnych, iż każdy przy zdrowych zmysłach stwierdziłby, że wyśnionych w szaleńczych, pijackich fantazjach.

Wszystko zaczęło się niespełna dwa tygodnie temu, gdy w drzwiach stanęła ona – długonoga szatynka o karminowych ustach.

– Witam panie Browek – powiedziała, zamykając za sobą drzwi. Następnie, nie czekając nawet na moją odpowiedź, usiadła przy biurku. – Mam dla pana intratną propozycję – dodała, zakładając nogę na nogę. Długie, zgrabne i subtelnie opalone, z pewnością przykuły tego dnia wzrok niejednego mężczyzny. Luźna, letnia sukienka podwinęła się przy udzie, skupiającym na sobie moją uwagę.

Być może był to celowy zabieg z jej strony, którego jednak nie mogłem mieć za złe.

– A więc słucham panno… ? – odpowiedziałem, przepędziwszy z głowy kosmatą myśl.

– Wilczek. Anna – przedstawiła się, wyciągnąwszy rękę w moją stronę. Musnąłem ustami gładką, przyjemnie pachnącą, skórę jej dłoni. – Przejdę od razu do sedna sprawy. Mój brat, Tomasz, został niesłusznie oskarżony o morderstwo. – W jej głosie słychać było godną podziwu stanowczość i determinację, ale niestety była to wciąż ta sama historia.

– Rozumiem… Ale zdaje sobie pani sprawę z tego, iż nie jestem detektywem? Wydaje mi się, że w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby zwrócić się o pomoc kogoś, kto ma większe doświadczenie w kwestiach tej materii. – Pociągała mnie, rzadko w ostatnim czasie spotykałem kobiety tak urodziwe, aczkolwiek nie chciałem wplątywać się w sprawę, która mogłaby przysporzyć mi problemów z policją.

– Jestem w pełni świadoma pańskiej profesji, dlatego też tutaj przyszłam – powiedziała lekceważąco, następnie wzięła leżący na biurku długopis i ująwszy mą dłoń napisała wewnątrz niej liczbę. – Tyle jestem gotowa panu zapłacić za podjęcie trudu. Mogę przypuszczać, iż domyśla się pan, że sprawa nie należy do najprostszych?

– Tym bardziej powinna pani powierzyć ją w ręce specjalisty – odpowiedziałem, oszołomiony zaproponowaną kwotą.

 – Cóż… Może powinnam, ale czy detektyw zrozumiałby kompleksowość owej sprawy? Nie sądzę. Nawet policja poczyniła wszystko, by ją możliwie jak najszybciej zamknąć. Nie przeczę w ich umiejętności i dobre chęci, ale potrzebny tutaj jest otwarty umysł, który zechce podjąć ryzyko poznania prawdy. Ponadto jeżeli sprawa okaże się dla pana wystarczająco interesująca… Będzie mógł pan napisać reportaż swojego życia.

Przez moment wpatrywałem się brązowym, niemalże czarnym, oczom. Nie byłem pewnym prawdziwości jej słów, aczkolwiek przystałem na tę szaloną propozycję. Odmówiwszy, z pewnością później plułbym sobie w brodę, gdyż żyłka poszukiwacza żądnego przygód górowała nad mym zdrowym rozsądkiem. Anna uśmiechnęła się słysząc odpowiedź. Na pożegnanie oznajmiła, iż jeszcze dziś przyśle akta sprawy i pierwszy czek – zaliczkę.

 

II

 

Resztę dnia spędziłem oczekując zapowiedzianych dokumentów, w międzyczasie nie omieszkałem też przejrzeć internetu, by dowiedzieć się czegoś więcej na temat mojej klientki. Dość szybko znalazłem pierwsze wzmianki na temat Anny Wilczek. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, iż jest córką właściciela popularnej gazety, do której niegdyś pisywałem felietony – zapewne stąd mogła o mnie słyszeć. Teraz przynajmniej wiedziałem, iż mam do czynienia z osobą poczytalną, a przede wszystkim realną, dlatego też przepędziłem z głowy zbędne wątpliwości wobec niej. Następną pozycję na mojej liście zajmował Tomasz Wilczek. Na jego temat również znalazłem trochę ciekawych informacji, głównie zatrważających. Wyczytałem, iż brat Anny nieraz miał już problemy z prawem. Pobicia i napaści to tylko pierwsze z brzegu przewinienia, których dopuścił się w przeszłości.

Na co dzień, gdy nie łamał prawa, studiował filozofię na jednym z prywatnych uniwersytetów, zapewne uczelnia publiczna nie chciała przyjąć w poczet swych studentów kogoś z tak bujnym życiorysem. Wcale mnie to nie dziwiło, aczkolwiek przeglądając jego fotografie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż jego buntowniczość była zaledwie pozorem. W żaden sposób nie przypominał on swoją osobą kryminalisty, wręcz przeciwnie. Przypatrując się jego zdjęciom odnosiłem wrażenie, iż jest to człowiek cichy, o aparycja modela. Przystojna twarz bez wątpienia sugerowała pokrewieństwo z Anną. Podobieństwo było aż nadto widoczne, aczkolwiek oczy, tęczówki wręcz zionęły pustką, miał jeszcze ciemniejsze niż u siostry. Budziły one we mnie bliżej nieopisany, niespotykany dotąd, niepokój. Nieraz już przekonałem się, iż pozory zawsze mylą, dlatego też, nie rozwodząc się dłużej nad głupotami, postanowiłem poszukać wzmianek na temat jego ostatniego wyczynu.

Bogaty ojciec musiał zadbał o wyciszenie sprawy, gdyż znalazłem bardzo niewiele, by nie napisać nic. Po niemalże godzinie wpisywania różnych fraz i błądzenia od linku do linku, w końcu natrafiłem krótką notatkę na stronie lokalnej gazety. Oczywiście żadnych imion, zdjęć czy też nawet konkretnych informacji, które rzucałyby jakiekolwiek światło na temat morderstwa. Jak gdyby chciano, by sprawa szybko została zapomniana.

 

„Dnia 12.06.2016 roku  w miejscowości Wrotnów doszło do morderstwa. Ofiarą była młoda dziewczyna. Zamordowana przez swojego chłopaka, za którym został wysłany list gończy. Wszystkie informacje zostały utajnione dla dobra śledztwa. Rodzinie i bliskim składamy głębokie wyrazy współczucia.”  

 

Przed godziną szesnastą przyszedł zapowiedziany mężczyzna, niosąc ze sobą neseser wypełniony teczkami i czek, który wręczył mi przed wyjściem. Odprowadziwszy gościa do drzwi, niezwłocznie zabrałem się za przeglądanie dokumentów. Były to nie tylko policyjne akta i przerażające zdjęcia z miejsca zbrodni, ale również sporządzone przez Annę notatki i komentarze podważające oficjalne stanowisko władzy w tej sprawie. Niestety w świetle nowych, nieujawnionych przez gazetę – wcale się temu nie dziwię – faktów, byłem wręcz przekonany o winie Tomasza. Zgodnie ze słowami spisanymi przez aspiranta Jaskółkę, wyjątkowo bestialskie morderstwo miało aspekt rytualny.

Następne dwa dni spędziłem nieprzerwanie studiując dokumenty, by pojąc naturę i motyw tego potwornego czynu. Wykonałem również kilka telefonów, by zasięgnąć języka. Z racji, iż nie zamierzam tutaj opisywać dłużyzn związanych z procesem badawczym, przejdę do następnego etapu tej historii, czyli impulsu który spowodował, iż zapałałem chęcią pomocy Annie, bynajmniej nie w celach zbieżnych z jej oczekiwaniami. Dostatecznie, na tyle na ile mogłem sobie oczywiście pozwolić, uzbrojony w wiedzę postanowiłem, iż dorwanie Tomasza Wilczka nie będzie motywowane wyłącznie napisaniem mego magnum opus, ale chęcią wymierzenia sprawiedliwości. Było mi szkoda tej młodej dziewczyny, było mi żal jej pogrążonych w rozpaczy rodziców, dlatego też chciałem ze wszystkich sił złapać nieuchwytnego mordercę, który do tej pory cieszył się wolnością.

Koniec

Komentarze

A gdzie tu jest fantastyka? Tak, pewnie w następnych rozdziałach. Lepiej wstaw cały tekst, więcej osób zajrzy.

Interpunkcja kuleje – w zdaniach złożonych z imiesłowami powinny być przecinki. Czasami masz literówki albo brakuje jakiegoś małego słówka.

Nie przeczę w ich umiejętności

Przeczy się komuś lub czemuś, nie w coś. A i tak przeczenie w tym kontekście słabo brzmi. Odmawiać, negować, wątpić?

przepędziłem z głowy zbędne wątpliwości wobec niej.

A “niej” to co/ kto? Bo wygląda na to, że głowa…

Nieraz już przekonałem się, iż pozory zawsze mylą,

Nie można się przekonać, że coś dzieje się zawsze. To bardzo mocne uogólnienie.

by nie napisać nic. Po niemalże godzinie wpisywania różnych fraz

Powtórzenie.

Obudził mnie potężny ból głowy, najprawdopodobniej dokuczliwa migrena.  ==>  migrena zawsze jest dokuczliwa, Zbędne słowo

Podniosłem się z kozetki, […] i udałem do barku, by zwilżyć usta porcją burbonu.  ==> burbona, bo rodzaj męski. Udanie się brzmi w tym kontekście nieudanie, prościej i lepiej ‘podszedłem, poszedłem’ – daleko nie miał, barek też miał w biurze

Opróżniwszy butelkę, po powrocie w rodzinne strony rzadko poprzestawałem na jednej szklaneczce, zatoczyłem się do biurka, gdzie zasiadłem do nieskończonego jeszcze reportażu, a raczej powieści grozy, którą pomimo wiążącego mnie z redakcją kontraktu, najchętniej spaliłbym w kominku, by nie ujrzała światła dziennego.  ==>  przekreślona fraza całkowicie zbędna, spalenie w kominku (kominek w biurze? ciekawe…) sprawi, że powieść nigdy i tak dalej. Fraza podkreślona jest wtrąceniem na tyle charakterystycznym, że należałoby wydzielić ją nie przecinkami, a silniej, myślnikami. Brak przecinka po ‘którą’.

 Ludzkie oko, w trosce o zdrowe zmysły, nie powinno czytać, ba nie powinno nawet znać, dla własnego bezpieczeństwa tejże relacji.  === a mogłoby znać bez przeczytania? Mało sensowna redundancja.

>>>>>>>>><<<<<<<<

To z pierwszego akapitu. Sądzę że wystarczy na poparcie podpowiedzi, by Autor albo lepiej poznał język polski, albo staranniej poprawiał teksty.

Sam tekst, cóż, w tej chwili nic rewelacyjnego w nim nie ma. Morderstwo, piękna dziewczyna, prowincjonalny dziennikarz, książka o przerażającej treści – same zapowiedzi, że potem coś się zacznie dziać.

Pożyjemy, zobaczymy…

Bardzo typowy początek, bardzo typowej sprawy. To wszystko co mogę powiedzieć, przeczytawszy zaledwie krótki fragment. Owszem, jest zapowiedź czegoś, ale jaką mam gwarancję, że to coś, będzie czymś ciekawym i fantastycznym?

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

Pod­nio­słem się z ko­zet­ki, którą trzy­ma­łem na za­ple­czu biura… – Dlaczego trzymał kozetkę, czy sama nie mogła ustać? Czy można podnieść się z kozetki, którą się trzyma?

 

Witam panie Bro­wek – po­wie­dzia­ła, za­my­ka­jąc za sobą drzwi. – Przybyła jest gościem, więc to nie ona wita. Wita gospodarz.

 

– A więc słu­cham panno… ? – Zbędna spacja po wielokropku.

 

Tym bar­dziej po­win­na pani po­wie­rzyć ją w ręce spe­cja­li­sty… – Powierzamy komuś, nie w coś, więc: Tym bar­dziej po­win­na pani po­wie­rzyć ją spe­cja­li­ście

 

Przez mo­ment wpa­try­wa­łem się brą­zo­wym, nie­mal­że czar­nym, oczom. – Wpatrujemy się w coś, nie czemuś, czemuś można się przypatrywać, więc: Przez mo­ment wpa­try­wa­łem się w brą­zo­we, nie­mal­że czar­ne, oczy.

 

Nie byłem pew­nym praw­dzi­wo­ści jej słów… – Nie byłem pew­ny praw­dzi­wo­ści jej słów

 

w mię­dzy­cza­sie nie omiesz­ka­łem też przej­rzeć in­ter­ne­tu… – …w mię­dzy­cza­sie nie omiesz­ka­łem też przej­rzeć In­ter­ne­tu

 

Ku mo­je­mu zdzi­wie­niu oka­za­ło się, iż jest córką wła­ści­cie­la po­pu­lar­nej ga­ze­ty, do któ­rej nie­gdyś pi­sy­wa­łem fe­lie­to­ny – za­pew­ne stąd mogła o mnie sły­szeć. Teraz przy­naj­mniej wie­dzia­łem, iż mam do czy­nie­nia z osobą po­czy­tal­ną… – Czy bycie córką byłego pracodawcy bohatera, jest automatycznie gwarancją jej poczytalności?

 

Ro­dzi­nie i bli­skim skła­da­my głę­bo­kie wy­ra­zy współ­czu­cia.” – Głębokie jest współczucie, nie wyrazy, więc: Ro­dzi­nie i bli­skim skła­da­my wyrazy głę­bo­kiego współ­czu­cia”.

 

przy­szedł za­po­wie­dzia­ny męż­czy­zna, nio­sąc ze sobą ne­se­ser… – Masło maślane; czy mógł nieść neseser nie ze sobą?

 

nie­zwłocz­nie za­bra­łem się za prze­glą­da­nie do­ku­men­tów. – …nie­zwłocz­nie za­bra­łem się do prze­glą­da­nia do­ku­men­tów.

 

by pojąc na­tu­rę i motyw tego po­twor­ne­go czynu. – Literówka.

Anonimie – w moim osobistym rankingu Najdłuższych Zdań Jakie Przeczytałam Gdziekolwiek poniższe zdanie wskoczyło do pierwszej dziesiątki:

Opróżniwszy butelkę, po powrocie w rodzinne strony rzadko poprzestawałem na jednej szklaneczce, zatoczyłem się do biurka, gdzie zasiadłem do nieskończonego jeszcze reportażu, a raczej powieści grozy, którą pomimo wiążącego mnie z redakcją kontraktu, najchętniej spaliłbym w kominku, by nie ujrzała światła dziennego.

Poza tym – fragment nie zraził mnie, ale również nie zachęcił do zapoznania się z resztą dzieła. Daj znać, jak całość będzie gotowa.

Nowa Fantastyka