- Opowiadanie: Fosken - Zdążyć na czas

Zdążyć na czas

Witam. Przerobiłem – a właściwie to zmieniłem całkowicie – szorta, którego wrzuciłem wcześniej pt. Złapać i nie puścić. Dlatego że spotkał się on z fatalnym odbiorem ( co tak czy inaczej jest konstruktywne ;-). Jeżeli to kolejna ‘wtopa’ to trudno. Jeżeli nie to fajnie.

Gorąco pozdrawiam ;-) I za błędy przepraszam, bo jest ich pewnie całkiem sporo.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Zdążyć na czas

Wtorek.

 

Wracam pociągiem z wykładu poświęconego percepcji. I jak to mam w zwyczaju – przypominam sobie, jak na nim było.

 Pamiętam, że dyskutowaliśmy o tym, czy fikcja może posłużyć jako zabieg terapeutyczny. A pod koniec wykładu wszyscy studenci otrzymali proste zadanie, które brzmiało mniej więcej tak:

Usiądźcie w zaciszu domowym i zamknijcie oczy. Wyobraźcie sobie, że jesteście jakąś wyimaginowaną istotą, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, kimkolwiek byle nie sobą. Ot, na przykład: stańcie się mechanicznym owadem, który kradnie śrubki z warsztatu, albo zaczarowaną postacią z kreskówki, która uprawia marihuanę, i odurza się nią.

 Później na tej podstawie napiszcie krótką historię, opowiadanie, w którym chcę poczuć powiew świeżości.

 Zastanawiam się, czy aby na pewno dobrze zrobiłem, chcąc pobudzić w ten sposób ich kreatywność.  Po chwili uśmiecham się jednak, bo stwierdzam, że w przyszłym tygodniu, jak już odbiorę te prace od swoich studentów, to będę miał ubaw po pachy.

Jakkolwiek, dałem im ultimatum – historia, która porwie mnie na tyle, że stracę poczucie rzeczywistości – zostanie zaliczona na poczet egzaminu.

Już nie mogę się doczekać tego, co tam nawymyślają – mamrotam pod nosem.

Tymczasem jednak mam własne problemy. Redakcja czasopisma poświęconego fantastyce zagroziła że nigdy nie kupi mojego tekstu, jeżeli będzie on tak nudny i przewidywalny, jak te, które mieli już okazję przeczytać.

Taki paradoks – mam doktorat z imaginacji, i wykładam o wyobraźni, ale nie potrafię wymyślić jakiegoś porządnego opowiadania, na tyle dobrego, że czytelnik je ‘kupi’.

Jadę tym pociągiem i nudzę się strasznie, bo mój przedział jest pusty. Nie mam nawet do kogo się odezwać. A tego nie cierpię najbardziej.

Podchodzę – sam nie wiem czemu – do okna. I przecieram oczy, bo nie mogę uwierzyć w to, co przez nie widzę – w oddali zwierzęta biegają po lesie, i rzucają w siebie puszkami po piwie.

Chcę im się przyjrzeć, upewnić się, że są tam naprawdę, zobaczyć, jak wyglądają.

Ale nie mogę, bo pociąg pędzi przed siebie i zostawia ten widok gdzieś z tyłu.

Chyba mi odbija, mówię do siebie siadając z powrotem.

Zamykam oczy i w myślach przywołuję swojego dobrego kompana, wyimaginowanego przyjaciela, który pomaga mi przy tworzeniu tekstów. Wołam do niego tak, jak to już mam w zwyczaju:

– Muza! Jesteś potrzebny! Na już!

Czekam na odzew w mojej głowie.

– Co się drzesz, jełopie! – odpowiada. – Czego?

– Na jutro. Opowiadanie. Dobre. O fantastyce. Poratujesz?

– Stary, urlop mam… Na imprezie jestem. Nie mogę.

– Jak to urlop?!  – już nie wytrzymuję. Ostatnio w ogóle mi nie pomaga. – Przecież żyjesz w mojej głowie. I to ja cię stworzyłem. Jesteś chorą halucynacją kretynie!

– Jak cię zaraz walnę przez łeb tą twoją inspiracją, której tak rzekomo potrzebujesz, to się ockniesz i sam coś napiszesz.

– O nie! Takiego zachowania nie będę dłużej tolerował – mówię do Muzy, ale on dalej swoje:

– Poza tym nie przeszło ci przez myśl, że to ja cię stworzyłem? Że to ty jesteś efektem ubocznym mojej wyobraźni? Pomyśl nad tym debilu.

– Że co? – rzucam całkowicie zaskoczony tym absurdalnym pomysłem.

– Słyszałeś – odpowiada.

– Dobra. Dajmy już temu spokój. Dogadajmy się jakoś – przystaję, bo dopiero teraz uświadamiam sobie to, jak jest ubrany. – Muza, ty jesteś wiewiórką…

– No i…?

– Wiewiórki nie noszą koszuli w kratę, ani butów Reeboka – przyglądam się im dokładniej. – Zresztą skądś te buty kojarzę…

 

***

 

Czwartek.

 

Nachodzi mnie pewne refleksja. Zwierzęta, na które patrzyłem przez okno w pociągu – te, które rzucały do siebie puszkami po piwie –… One przecież były całkiem podobne do Muzy.

Ale co tam, to nie istotne. Najważniejsze, że w końcu sam napisałem to opowiadanie.

 Bo Muza mi nie pomogła. Chociaż w pewnym sensie…

Tak czy inaczej puszczą je drukiem już w przyszłym numerze. Dostałem nawet pochwałę od szanownej redakcji. Powiedzieli, że piszę tak dobrze, jak kiedyś. I nawet spodobał im się mój tytuł: Zwierzęta zmyśliły człowieka.

Koniec

Komentarze

No, teraz przynajmniej jakaś fantastyka jest.

Ale “niema” zostało… Interpunkcja szaleje. Zazwyczaj brak przecinków, ale zdarzają się niepotrzebne. Wołacze, Foskenie, oddzielamy od reszty zdania przecinkami. “Stary urlop mam” oznacza, że ktoś ma niemłody urlop.

I jak to mam w zwyczaju – sięgam do wspomnień by przypomnieć sobie jak na nich było.

Zbyt podobne słowa. Przecinek po “sobie”.

Redakcja czasopisma poświęconego fantastyce, zagroziła, że przestanie kupować moje teksty, jeśli w końcu nie napiszę czegoś dobrego.

Cha, cha, cha. Naprawdę kupują złe teksty? Tacy filantropi?

 

Edit: Aha, i usuń kropkę z tytułu.

Babska logika rządzi!

Za interpunkcję mogę jedynie przeprosić i przysiąc <z ręką na sercu! :>  że się jej w końcu nauczę :)

P.S  Nie. Kupują dobre teksty. Tylko, że  ‘oni’ kupili teks o zwierzętach, a tego tu nie ma :D

Nieee. “Przestaną kupować” znaczy, że na razie kupują. Mimo, że narzekają na jakość.

Babska logika rządzi!

Racja. już rozumiem o co ci chodziło, zaraz to poprawię, dziękuje.

Nie mogę powiedzieć, że jest lepiej, bo to zupełnie inny tekst i trudno go porównywać z poprzednim, ale Zdążyć na czas, przeczytałam bez najmniejszej przykrości. ;-)

 

Wra­cam po­cią­giem z wy­kła­du po­świę­co­ne­go per­cep­cji. I jak to mam w zwy­cza­ju – przy­po­mi­nam sobie, jak na nich było. – Skoro z wykładu, to: …przy­po­mi­nam sobie, jak na nim było.

 

Pa­mię­tam do­kład­nie, że tym razem dys­ku­to­wa­li­śmy o tym… – Powtórzenie.

 

Wołam do niego tak, jak to już mam w zwy­cza­ju: – Muza! Je­steś po­trzeb­na! Na już! – Jakiego rodzaju jest ten/ ta Muza?

W dalszej części opowiadania płeć Muzy nadal nie jest ustalona.

 

Ale, co tam, to nie istot­ne.Ale co tam, to nieistot­ne.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czasem nazywasz Muzę “ona" a czasem "on". Czy jest to zamierzone?

 

Poza tym – wciąż próbuję zgadnąć o czym właściwie jest powyższy tekst. Późna pora i chyba mózg mi jeszcze nie zaskoczył. Potrawię jeszcze, to może coś wymyślę :D

Hmm... Dlaczego?

regulatorzy  Cieszę się, że tym razem, już beż żadnych przykrości :)

 A co do Muzy, to jest rodzaju męskiego, Muza! Jesteś potrzebna! Na już! Tutaj faktycznie jest błąd, poprawiam, tak jak i pozostałe.

 

 – Przecież żyjesz w mojej głowie. I to ja cię stworzyłem. Jesteś chorą halucynacją kretynie!

O nie! Takiego zachowania nie będę  dłużej tolerował – mówię do Muzy, ale on dalej swoje:

– przystaję, bo dopiero teraz uświadamiam sobie to, jak jest ubrany.

 

Tutaj chyba jednak troszkę jest wyjaśnione to , że Muza jest rodzaju męskiego . Jakkolwiek, myślę, że jak poprawię ten błąd, który mi wskazałaś, to już będzie wiadomo dokładnie :)

 

Drewian  To było zamierzone, ale nie wyszło :D. Poza tym, to z całego serca życzę rozwiązania zagadki :P :D 

Cieszę się, że mogłam pomóc. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Strumień świadomości został, jakaś paralela do poprzedniego tekstu też się znajdzie. O wiele lepiej od jazdy pociągiem, ale mnie nie porwało.

Pozdrawiam, i powodzenia przy następnej próbie!

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Już nie mogę się doczekać, tego, co tam nawymyślają – mamrotam pod nosem.

 

Skoro mamrota, to:

– Już nie mogę się doczekać tego, co tam nawymyślają – mamrotam pod nosem.

 

 

Redakcja czasopisma poświęconego fantastyce, zagroziła

Bez przecinka. To tak jakby napisać “Tomek, biegnie” :)

 

zobaczyć jak wyglądają

 

Tu z przecinkiem. Dwa czasowniki.

 

bo pociąg pędzi przed siebie, i zostawia ten widok gdzieś z tyłu.

to się ockniesz, i sam coś napiszesz

Niepotrzebne przecinki przed “i”.

 

Co się drzesz jełopie

Przecinek przed wołaczem.

 

Jest trochę lepiej, czyta się płynniej. Początek skojarzył mi się z “Teksańskim” Hey. Dobrze, że nie kazałeś czytelnikowi samemu sobie wymyślić tekstu :) Są ciekawe pomysły, ale może teraz czas na coś z większą ilością fabuły?

 

Zalth  Dzięki!

P.S Będę próbował do oporu, w końcu się uda :D

Pozdrawiam.

zygfryd89  Coś z większą ilością fabuły też się pojawi, ale kiedy dokładnie to nie wiem. Mam to cały czas na uwadze :). A błędy już poprawiam  :)

“Zwierzęta zmyśliły człowieka” podoba mi się jako tytuł dużo bardziej :D Powinieneś napisać takie opowiadanie. Sam króciak taki średniawy. Szkoda, że nie poprawiłeś błędów, które wypisali zygfryd i reg. Ogólnie interpunkcja i zapis dialogów trochę leży u ciebie. 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Leży .. owszem, ale się podniesie ! :D błędy już poprawione. Przeoczyłem je jakimś cudem :<. . Dzięki  za odzew  :)

Lepiej napisane, ale znowu nie porwało, choć zawiało czymś interesującym. Może gdyby było rozwinięte w dłuższe opowiadanie… to kto wie :D

F.S

Drogi Foskenie – jest już lepiej. Niewiele lepiej, ale… lepiej :)

Troszeczkę więcej fabuły, troszeczkę mniej “metafizyczności” – ten króciak zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu.

Wydaje mi się, że bardziej poprawnie byłoby, gdybyś napisał “mamroczę”, choć “mamrotam” też jest dopuszczalne.

No i skoro Muza jest facetem, to:

Ale co tam, to nie istotne. Najważniejsze, że w końcu sam napisałem to opowiadanie.

 Bo Muza mi nie pomogła. Chociaż w pewnym sensie…

należy zmienić :)

 

Nie wiem, czy wiesz, ale istnieje coś takiego jak betalista – można tam umieścić opowiadania i poprosić kogoś o uwagi i poprawki do tekstu. Warto skorzystać z tej możliwości, żeby podszlifować opowiadanie jeszcze przed właściwą publikacją na portalu. Sama korzystałam i jestem mega zadowolona.

Powiedzmy sobie szczerze – to opowiadanie nie jest szczytem warsztatowych możliwości literackich. Ale mimo to jest całkiem przyjemne i miłe w odbiorze. To dobry znak. Świadczy o tym, że przy odrobinie praktyki będziesz mógł robić naprawdę fajne rzeczy.

Nowa Fantastyka