- Opowiadanie: zmiju - Norman

Norman

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

ryszard

Oceny

Norman

Norman

 

 

Norman nie opuszczał swojego mieszkania od roku. Od roku błękit ekranów tapetował ściany pokoju. Pokoju, który składał się z okien na świat. Okien, które otwierały się w rytmie wydarzeń dziejących się i którym rytm nadawał Norman. Norman nie opuszczał swojego pokoju.

***

Adam schylił się. Wydawało mu się, że dostrzegł grudkę ziemi pod stopami. To tylko martwa biedronka. Skąd by tu ziemia? Wczoraj znalazł pękniętą płytę. Oznaczył to miejsce w telefonie, a dzisiaj już go nie było. Ktoś wykrył usterkę i wymienił. Zapisał sobie, aby kupić ołówek i notesik. To bardziej prywatne o elektroniki.

***

Agnieszka wstała zza stolika, zgasiła papierosa i ruszyła. Ciche piknięcie potwierdziło, że może odejść, nie czekając na kelnera, bo płatność została zaakceptowana. Nigdy właściwie nie czekała. Najwyżej ktoś by za nią wybiegł. Nikt nie wybiegł. Przed oczami zamigotała tylko uśmiechnięta twarz chłopaka z napisem „odwiedź nas ponownie”. A chwilę później kolejna reklama konkurencyjnej sieci „chcesz spróbować prawdziwej latte z kofeiną. wpadnij do nas, pierwszy kubek gratis. jesteśmy tuż za rogiem”.

***

Ulle od tygodnia brała udział w programie 360 i zyskiwała na popularności. W tempie kilkudziesięciu głosów na godzinę stawała się znana. Przekroczyła pierwszy poziom i baner na wjeździe do miasta od strony południowej przez pięć minut co godzinę należał do niej. Wielka twarz i reszta ciała w eleganckim ubraniu zachęcała do zakupów w pewnym butiku.

***

Każdy mijany sklep nagle stał się specjalistą od papeterii. Nad głową fruwały mu stada ołówków, a origami przysiadało na ławkach. Adam zanotował sobie, aby nie zapisywać informacji wrażliwych w telefonie. Do ćwierkających ołówków dołączyła reklama kursu szybkiego zapamiętywania. Adam już otwierał notatnik w aparacie, ale opamiętał się w porę.

***

Norman zrobił zbliżenie i dojrzał twarz. Powiększył jeszcze bardziej i zobaczył szeroko otwarte oczy wpatrzone w bliżej nieokreślony punkt. Przemyślał wszystko, co dotychczas zapamiętał na temat tej osoby. Następnie zrobił zrzut ekranu i zanotował „smutek 2042 styczeń 1”. Lubił taki format daty. Plik wylądował we właściwym folderze, a monitor powrócił do przeglądania ulicy z lotu ptaka.

***

Agnieszka zatrzymała się przed biurowcem. Piętro, na które miała wjechać, gwarantowało przyśpieszony oddech i wzrost ciśnienia. I to nie z powodu wysokości. Nie tylko. Wyjęła z torebki puzderko, połknęła pigułkę, ekranik na jego pokrywce odjął jednostkę i zaproponował uzupełnienie zapasów w pobliskim centrum handlowym. Kilka głębszych oddechów i weszła do windy.

***

Jeszcze pięćdziesiąt głosów i drugi baner będzie jej. Poprawiła włosy, przygotowała uśmiech i rozpięła dwa guziki bluzki. Indeks popularności podskoczył, co w dużej części było zasługą nowoczesnej techniki pozwalającej na zbliżenia o wysokiej rozdzielczości. Kierowcy wracający ze stolicy w tym samym momencie mogli obejrzeć połączenie dwóch wypukłych piersi na kilkunastometrowym ekranie. Kilka klaksonów ostrzegających przed stłuczką potwierdziło, że chwyt zadziałał.

***

Norman podążał wzrokiem za przeszkloną windą prującą powietrze. Minęła linię smogu, następnie porannego mrozu z przypudrowanymi szybami, aż wspięła się na poziom otwartej przestrzeni, na którym słońce świeciło przez cały roku za wyjątkiem dni pochmurnych. Pogłaskał ekran, a ten usłużnie skupił wzrok na kabinie z blondynką w środku. I nagle ekran przełączył się na zupełnie inny obraz. Norman unikał tamtego człowieka, ale nie zawsze się udawało.

***

Peter pochylił się nad komputerem.

– Ona tu zaraz wejdzie – powiedział.

– Nic nie mam. Śledzę ich tysiące.

– Czas ci się skończył. – Zamachnął się wielką dłonią, jakby chciał uchwycić ulotny obraz rozmówcy i go przyciągnąć do siebie.

– Nie jestem pewien.

– Ale to ta? – Peter naciskał.

– Może. Nie mogę jej ciągle wykluczyć.

– Ta?! – Peter warknął.

– Możliwe – odparł Norman.

Odezwał się dzwonek.

– Zadzwonię. – Przygniótł obraz otwartą dłonią, a ten natychmiast się schował.

***

Ulle przebiegła przez ulicę przed pędzącą kolumną aut, co wywołało spory zator oraz zlot dronów dziennikarskich. Indeks zaczerwienił się. Jednak piknięcie w słuchawce smutno potwierdziło, że jej wybryk nie umknął uwadze policji. Jeszcze dwa punkty i dostałaby zakaz poruszania się pieszo na trzy miesiące. Teoretycznie powinna zacząć uważać, ale przestrzeganie przepisów nie zostało jej wdrukowane. Trzecia plansza, tym razem od strony zachodniej zapaliła się i jej zdyszana twarz wysłała gorącego całusa do wszystkich kierujących akurat zbliżających się do miasta. Kilka kolejnych polubień na koncie i przeskoczyła w rankingu o dwie pozycje do góry.

***

Adam od tygodni spędzał czas na niczym. Nie wyróżniał się tu od zdecydowanej większości klasy średniej. Nic oznaczało brak produktywności. Nic oznaczało dużo czasu na spacery. Nic oznaczało, że wyłączył zegarek w kurtce, co spowodowało utratę gwarancji na ubranie. Producent ubrań zarabiał na tym, że wiedział, co dzieje się i gdzie przebywają jego klienci. Nic przypominało trochę zanurzenie się pod wodę i ten konkretny moment, gdy bąbelki przestają się wydobywać, wszystko staje się błękitne i czas spowalnia. Moment między znieruchomieniem z rozłożonymi ramionami, aby zachować pion, a uświadomieniem sobie, że zaczyna ci brakować tlenu.

***

Agnieszka poczuła mrowienie za uszami. Neurotyk zaczynał działać. Minęła biurko recepcjonistki, której tam akurat nie było, krótki korytarz z zakrętem, postument z rzeźbą czegoś, w każdym bądź razie drogą i nowoczesną. Zatrzymała się pod drzwiami. Z cichym kliknięciem odskoczyły i powoli rozwarły się. Na stoliku stała kawa. Zarejestrowała dziesiątki innych informacji, ale pobudzony mózg wyłowił właśnie tę jedną. Pigułka najwyraźniej działała, bo natychmiast zaczęła się zastanawiać, dlaczego to jest akurat latte macchiato. 

***

Norman śledził fale kolorowych linii, słupków, skupiska kropek. Gładził je, obracał, dotykał, jak hodowca owiec przed wystawą. Norman uważał rzeczywistość za wielką paczkę plasteliny, którą można ugniatać. A jemu właśnie płacono za lepienie z niej wzorów. A właściwie za odnajdywanie miejsc, zjawisk i ludzi, którzy zwykle nieświadomie są wzorem. Którzy ugniatają swoją porcję plasteliny, pijąc kawę, kupując akcje, romansując, spacerując po parku.

Jedni byli pyłkiem, który nie powinien znaleźć się w tym miejscu. Inni falą mknącą nieco szybciej niż cała rzeka. Gdy takich pyłków pojawiało się więcej, Normanowi płacono za to, aby znalazł je jako pierwszy. Norman od roku nie wyszedł na dwór, ale tak naprawdę cały czas był na zewnątrz, w wielu miejscach naraz.

*** 

Agnieszka usiadła, patrząc przed siebie. Jednocześnie peryferyjnym widzeniem omiatała pokój, zbierając dane. Mnóstwo danych, którymi chciał się nakarmić jej umysł pobudzony tabletką. Minęła chwila milczenia. Dosyć otyły mężczyzna czekał na jej ruch. Potrzebowała jeszcze minuty, aby zbudować sobie spójną teorię. Jeszcze tylko kilku sekund i ostatnie klocki wpadały na miejsce. W układance pozostało kilku pustych pól, które miała zamiar wypełnić zanim dopalacz przestanie działać.

– Dlaczego mnie pan obserwuje? – zaczęła.

***

Ulle przebrała się i teraz spacerowała w ulicy w bieliźnie przykrytej długim, skórzanym płaszczem. Szybko zorientowała się, że im więcej odsłoniętego ciała, tym większa dynamika przyrostu obserwatorów. Miała już dwadzieścia pięć tysięcy przyjaciół i czuła się z tym coraz lepiej. Przechadzała się tam i z powrotem po chodniku. Gdy zmieniło się na zielone, przeszła na drugą stronę jezdni. Tu światło było mniej intensywne i jej zdaniem prezentowała się jeszcze bardziej zachęcająco.

Zauważyła mężczyznę zbliżającego się powoli. Postawiła sobie za cel sprowokować właśnie jego. Uśmiech, biodra, rozchylony dekolt. Zapatrzyła się obok niego, jakby od niechcenia. Natomiast stanęła dokładnie na kursie kolizyjnym w najwęższym miejscu chodnika. Jeszcze tylko kilka kroków i będzie musiał oderwać wzrok od płyt chodnikowych i spojrzeć jej w oczy. I polubić.

Mężczyzna miał wprawę jednak. Krok przed nią uniósł wzrok, odstawił nogę w lewo i lekko przenosząc ciężar na drugą nogę, wyminął ją. Na chwilę zamarła, gdy uświadomiła sobie, że ją zignorował odwróciła się na drugą stronę i postanowiła podążyć za nim.

***

Norman zrobił zdjęcie dziewczynie w windzie. Podpisał „irytacja 2042 styczeń 1” i zapisał we właściwym folderze. Folderów było kilkaset i porządkowanie ich stanowiło ważny rytuał dnia. Przełączył się na falujące w powietrzu wykresy, obrócił je w kilku wymiarach i zapisał wnioski. Wnioski natychmiast przesłał do prezesa. Prezes był wciąż zajęty, bo ich nie odczytał od razu, co Norman skrzętnie spostrzegł. Bowiem na jednym z ekranów tkwił statyczny obraz pokoju biurowego w jednym z wieżowców.

***

Peter przyglądał się Agnieszce, kiwając głową w przód i w tył. Wskazał wzrokiem na kubek.

– Latte tak, jak pani lubi.

Agnieszka wychyliła kubek.

– Jest zupełnie na opak – powiedział cicho – na opak.

Po czym oznajmił:

– Chcemy kupić pani zgodę na dane. Uprzedzę pytanie: wszystkie. I dobrze płacimy.

Spojrzał jej głęboko w oczy.

– Będziemy rejestrować wszystko, co pani zrobi, co mówi, dokąd pójdzie. Oczywiście poza domem. Strefa prywatna należy do pani.

Spojrzał na nią i po reakcji uzupełnił.

– Naprawdę dobrze płacimy. – Potarł kostki dłoni.

***

Adam przeszedł na drugą stronę ulicy. Wieczorne Słońce raziło prosto w oczy i było tu dość wielu przechodniów, zaś po zacienionej stronie jedynie hologramy reklam ubrań i perfum podążały za nim jak duchy. Mógł na nie nie zwracać uwagi. Mógł, ale były natrętne, co chwila łapał się na tym, że próbował omijać wyrastające z chodnika postaci zamiast w nie wchodzić, jak typowy pieszy. Generalnie nie lubił ich przekraczać, wydawało mu się to nietaktowne. Tak, jak niewłaściwe było nadepnięcie na pękniętą płytę.

***

Agnieszka pokręciła głową. Wstała i już miała skierować się do wyjścia, gdy przypomniała sobie o kredycie, o kończącej się licencji na nanoroboty w jej organizmie zabezpieczające przed starzeniem się, o tabletkach na rozum. Przygryzła wargi, przeniosła ciężar na drugą nogę i powoli obróciła się.

– Proszę sprecyzować, co znaczy dobrze.

Napisał na kartce kwotę. Przyglądała się jej przez chwilę. 

– Na czym to polega?

***

Norman przełączył obraz na szczupłego mężczyznę w płaszczu. Jego uwagę zwróciło, że szedł zygzakiem. Zrobił zbliżenie na stopy, przesunął kamerę wyżej wzdłuż nóg i torsu, i zatrzymał na wysokości oczu człowieka. Chwilę obserwował, ale coś tu nie pasowało. Obrócił obraz, aby teraz widzieć nieznajomego en face przez reklamę demonstrującą nowy płyn do golenia. On zaś ominął nagiego modela i po kilku metrach znowu został osaczony, tym razem, piersiastą pięknością, która zachęcała go do wstąpienia do banku. Potem jakaś inna projekcja. Norman potrzebował kilku minut, żeby zorientować się, co zwróciło jego uwagę. Przyjrzał się reakcji na jeszcze jeden hologram, potem na kolejny i odkrył to. Niemal za każdym razem Adam patrzył w oczy wyświetlanej postaci, jakby starał się nawiązać kontakt. Czasem nawet nieznacznie wysuwał ramię w kierunku modela lub modelki. Czyżby w myślach podawał im rękę? To fakt omijał je, ale jednocześnie dawał im do zrozumienie, że je widzi.

Po paru minutach zastanowienia zrobił zdjęcie i zapisał „samotność 2042 styczeń 1”.

***

Peter zanotował „Jeszcze jeden” na biurku i spojrzał w okno. Chwilę przyglądał się zachodzącemu Słońcu. Z zamyślenia wyrwało go dziwne uczucie. Poczuł mrowienie w kolanach. To wrażenie wracało tylko, gdy działo się coś. Coś, o czym powinien wiedzieć w swoim dobrze pojętym interesie, a nie wiedział. Mrowienie wiele razy ustrzegło go przed błędną decyzją, więc i tym razem ufał mu. Tyle, że tym razem nie miał świadomości, jaka była przyczyna. Szukał w głowie, ale rzetelnie prowadzony katalog osób, sytuacji i zobowiązań nie wskazał na nic konkretnego. Zatem tylko patrzył przez okno i czekał, aż wpadnie na to, co mu umyka. Po paru minutach uznał, że nie wpadnie. Narazie.

– Nic to. Trzeba zaprosić ostatniego – powiedział do siebie, dotknął czegoś na biurku i w powietrzu zafalowała sylwetka sekretarki – teraz Adam.

***

Ulle spodziewała się tego, ale jednocześnie zdziwiła. Kolejny płotek do przeskoczenia. Nikt chyba nie zaszedł tak daleko. Była królową dnia. Zanim zapali ostatni baner okazało się jednak, że musi jeszcze ściągnąć dwa tysiące obserwatorów. To nie było sprawiedliwe, ale jeżeli chce się coś osiągnąć, trzeba być gotowym, powtarzała sobie w głowie. Ulle miała zamiar wykorzystać swoje pięć minut maksymalnie. Odnalazła najbliższy wieżowiec stu pięter, dobre i to, pomyślała. Raptem dwadzieścia minut spacerkiem przez park.

***

Adam odebrał wiadomość. To znowu ogłoszenie o pracę. Był bezrobotny od dwóch miesięcy i nie widział powodu, aby to zmieniać. Jednak gospodarka go wzywała. Miał zbyt rzadkie kwalifikacje, aby rynek go zignorował. Im dłużej zwlekał, tym wyższe pojawiały się stawki. Już miał skasować komunikat, gdy rzucił okiem na kwotę.

– Heh. – Cmoknął w zamyśleniu. – Na dwa tygodnie tylko?

Wiadomość odpowiedziała „Tak. Płacimy z góry.” Przestąpił z nogi na nogę, nadeptując niechcący na reklamę bielizny prezentowaną na całkiem zgrabnej modelce. W miejscu jego buta obraz się nieco rozwarstwił, tworząc pstrokatą tęczę.

– To przyślij więcej szczegółów – odparł.

„Musi pan udać się do nas osobiście” – odpowiedział e-mail.

– Do nas? Czyli gdzie?

Na jego telefonie pojawiła się mapa z adresem i wskazówkami dojazdu.

„Czy spotkanie za dwadzieścia minut panu odpowiada?” – zapytał e-mail.

Kiwnął głową, po czym taksówka podjechała pod chodnik.

***

Norman znowu wpatrywał się w okno, w którym poprzednio widział Agnieszkę. Okno, w którym się pojawiła, gdy wysiadła ze szklanej windy. Tym razem dwóch mężczyzn siedziało za nim. Stały lokator tego pokoju i ktoś nowy. Zbliżenie. Ten nowy, okazał się również starym. Przejrzał swój katalog i znalazł dzisiejsze zdjęcie z opisem „samotność…” Odnalazł też wiele zdjęć z poprzednich kilku miesięcy, wszystkie w podobnym duchu wyalienowania. 

Po chwili analiz doszedł do wniosku, że, to nie Adam, czy Agnieszka byli interesujący w tej sytuacji, tylko gospodarz tego pokoju. Jak on….? Peter – po chwili poszukiwań już wiedział.

***

Agnieszka usiadła w parku i włączyła całą rozmowę z biura.

„Będzie pani obserwowana w miejscach publicznych. Jest to właściwie eksperyment naukowy. Osoba, którą badamy wybrała panią z nieznanych nam przyczyn. Widzimy, że co jakiś czas przygląda się pani. Chcemy zrozumieć, dlaczego akurat pani.”

Przerwa na jej reakcję. Ponownie uniosła brwi w zdumieniu, gdy to odsłuchiwała.

„Proszę się nie obawiać. Nie ma technicznej możliwości, aby spotkała ją pani. Jest… w pewnym pomieszczeniu i stamtąd nie wyjdzie. Oczywiście wszystko jest legalne!”

Znowu przerwa. Najwyraźniej ponownie zwątpienie pojawiło się na jej twarzy.

„On się uczy. Bez przerwy się uczy i próbuje zrozumieć. Ciekawe jest to, że im lepiej rozumie, tym chce być bliżej.”

Kilka sekund ciszy.

„Właśnie. Też sądzimy, że chce być bliżej pani. Nie wiemy, czemu akurat pani i to jest fascynujące. Tylko dwa tygodnie i koniec.”

Przez park niczym zjawa przemknął hologram kobiety w erotycznej bieliźnie nieznacznie jedynie zakrytej płaszczem. „Kto normalny by się tak ubrał na ulicę?” – pomyślała. Ale jednak jej uwagę przyciągnęła marka bielizny. „Może w domu? Dla faceta?” 

Neurotyk chyba przestawał działać, bo zmęczyło jej szukanie wyjaśnień tej sytuacji. 

– Czas napić się kawy, zdecydowanie. – Podjęła decyzję.

***

Peter wstał zza biurka i podał rękę nowo przybyłemu gościowi. Przysunął do niego papier zadrukowany drobnymi literkami.

– Adam. Jestem Peter. – Wskazał krzesło naprzeciwko. – Zgodnie z uprzedzeniem, proszę to najpierw podpisać.

– Będę z tobą szczery – zaczął, gdy Adam podpisał klauzulę poufności – mam nadzieję, że ten projekt to początek naszej współpracy.

Schował dokument do szuflady. Uśmiechnął się, gdy zobaczył ołówek i kartkę papieru w rękach rozmówcy.

– Jesteś całkiem zdolnym analitykiem. A dodatkowo… Norman zwrócił na ciebie uwagę. Ciekawy zbieg okoliczności, nieprawdaż.

Adam pokiwał głową i coś zanotował.

– Norman jest na etapie rozumienia emocji. I sam decyduje, kogo będzie obserwować. Wybrał ciebie. – Postukał palcem w ekran na blacie. – Jest zamknięty w pomieszczeniu, wypełnionym kamerami, ale poza tym mam pełną swobodę obserwacji i działania. Na tym polega ten eksperyment. Nie ograniczać go i patrzeć, w którą stronę podąży.

– Nie, nie ma pojęcia, kim jest. Sądzi, że pracuje w ochronie mojej korporacji i ma za zadanie wyszukiwać potencjalne zagrożenia. Zaś z braku zagrożeń zaczął przyglądać się przypadkowym ludziom. – Ciągnął Peter. – Gdyby dowiedział się, kim jest naprawdę, eksperyment trzeba by przerwać.

***

Ulle kołysała się na palcach i piętach, wiatr popychał ją w przód i w tył. Jakiś gołąb przypatrywał się jej uważnie, przekrzywiając łeb tak, jak tylko gołębie potrafią. Przeanalizowała wszelkie warianty i wniosek był poprawny. To byłby dobry finał, który wyniósłby ją na pierwsze miejsce. Co najmniej dziesięć tysięcy polubień za jednym zamachem. Dzień się kończył i nic innego nie gwarantowało takiej dynamiki. Nie mogła przegrać. Coś w głębi nakazywało jej przesuwać granicę coraz dalej, jeżeli tylko miała szansę na większą rozpoznawalność. Potrzebowała popularności jak narkotyku. To było przyjemne. Tak, to jest właściwe słowo. Uśmiechnęła się do tej prostej konkluzji i przechyliła łagodnie do przodu. Zobaczyła swoje stopy. Jeszcze trochę się wychyliła i dostrzegła sprzączki butów. I jeszcze odrobinę dalej. Rozłożyła ramiona i na moment zamarła, jakby nabierała oddechu przed zejściem pod wodę. Gołąb, drżenie anten i świst wiatru w rynnach zwolniły, ucichły, aż zamarły na kilka sekund. Dron stacji telewizyjnej nadleciał dokładnie w sekundzie, gdy leniwie zaczęła zanurzać się w studnię przed sobą.

***

Norman nie wychodził ze swojego pokoju od miesięcy. I gdy uświadomił sobie, że nigdy go nie opuści, zapadł się w sobie. Tysiące pytań. Ale nie można ich wszystkich zadać. Nie naraz. Bo eksperymentu nie wolno przerwać. Za dużo pytań, aby ktoś go przerwał.

Nikt już nie pamiętał, że poprzednia generacja służyła do sterowania reklamami w postaci hologramów. Specyficznymi reklamami, które rywalizują o uwagę przechodniów, mając pozostawioną swobodę, w którym punkcie miasta się pojawią i jaki widok zademonstrują. Znalazł jakiś czas temu taką jedną. Zwróciła uwagę Normana, bowiem początkowo wziął ją za prawdziwego człowieka, tak była wierna. Zmyliła go impulsywność i energia, jaka z niej biła. „Tak, ta będzie dobrym nosicielem. Eksperymentu nie można przerwać za wszelką cenę. Szczególnie, że Adam chyba rozumie.”

Przyglądał się mężczyźnie, który po pierwszym momencie zaskoczenia, pochylał się nad martwym hologramem leżącym na ulicy.

***

Adam odskoczył w tył. Huk był przeraźliwy. Zaraz po nim cisza, a chwilę później brzęczenie dronów dziennikarskich. Wszyscy zatrzymali się, przyglądając z ciekawością młodej dziewczynie rozciągniętej na brzuchu. Nogi i ręce rozrzucone jak u wiewiórki w czasie lotu. Nawet krew niemal jak prawdziwa. Chwila konsternacji i życie ulicy powróciło do normalnego biegu. Roboty odleciały, ludzie kontynuowali swoją podróż. Adam przykucnął i dotknął płyty chodnikowej. „Nawet nie pękła.” – pomyślał, wkładając ostrożnie rękę w rozciągnięty na ziemi hologram. Szybko zacisnął dłoń, lekko ją cofając. „Co za głupia myśl. Jak mogła pęknąć.” – Złapał się na niezręcznej konkluzji. „To nie w porządku jednak udawać tragedię. Tylko, czemu to zrobiła?”. Adam przyglądał się chodnikowi w miejscu wypadku. Zadarł głowę. Rzędy szyb jak pas startowy aż do nieba. „Czy jutro rano odtworzy się w innym miejscu miasta i zacznie swoją drogę od nowa? Czy po całym dniu udawania wieczorem dojdzie do ponownego wniosku?” Skoro i tak płacą mu za robienie niczego przez dwa tygodnie, to śledzenie hologramów reklamowych kwalifikowałoby się świetnie do definicji niczego. „Ile razy skoczy zanim zrozumie?” Adam wyprostował się, otrzepał kolana z niewidocznego kurzu, aby ukryć własne zakłopotanie. Rozejrzał się po piętrach biurowców. „Dwa tygodnie to czternaście samobójstw.”

***

Agnieszka obserwowała, jak z tego samego biurowca wyszedł wysoki mężczyzna. Musiała już go gdzieś widzieć, bo nie było żadnego powodu, aby zwrócił jej uwagę. Ani specjalnie przystojny, ani znajomy. Zatrzymał się, jakby na coś czekał. A może to, że sprawiał wrażenie, jakby nie miał żadnego celu zwróciło jej uwagę, a później uświadomiła sobie, że wyszedł z tego samego budynku. Niedługo potem pod jego stopy upadła kobieta, a właściwie jej projekcja. Marna imitacja samobójczyni. Następnie jej twarz zapełniła wielkie ekrany, które znajdowały się na wszystkich rogach ulic. Oddalenie kamery na całą sylwetkę w wykręconej pozie. Twarz modelki w bieliźnie reklamująca perfumy o dziwacznej nazwie „Opętanie”. Twarz dnia, która zgodnie z informacją u dołu ekranu uzyskała najwięcej atencji mieszkańców. Kilkadziesiąt tysięcy obserwatorów nie mogło się mylić. Te perfumy miały najmodniejszy zapach tego wieczoru. „Jętka jednodniówka, która wygrała konkurs piękności w lesie sekwoi. Komu mogłaby zadedykować nagrodę? Następnym pokoleniom?” – pomyślała Agnieszka i postanowiła kupić nową bieliznę zanim wróci do domu.

***

Norman rozglądał się wokół. Stał od godziny w bramie kamienicy, bojąc się zdemaskowania. Przyglądał się strojom mijanych kobiet. Szukał właściwej osobowości, której manifestacją byłby konkretny ubiór. W końcu do tego był wytrenowany, przyciągać uwagę precyzyjnie zdefiniowanej grupy klientów. Po kolejnej godzinie miał już spójne wyobrażenie. Wyłonił się z bramy i skierował w kierunku parku.

Przy przekraczaniu jezdni nie zwrócił uwagi na kilka pojazdów, które otrąbiły go gwałtownie. Zanotował w pamięci długotrwałej, aby uważać na ruch uliczny.

Wizerunek modelki w bieliźnie zwracał uwagę, ale z drugiej strony był na tyle typowy w centrum miasta, że natychmiast zacierał się w pamięci przechodniów przysypany podobnymi reklamami.

Koniec

Komentarze

Okien, które otwierały się w rytmie wydarzeń dziejących się i których rytm nadawał Norman. – chyba “którym”

Oznaczył to miejsce w telefonie, a dzisiaj już jej nie było – zmieniłeś podmiot, przedtem mówiłeś o płycie, ale w tym zdaniu mówisz o miejscu, więc powinno być “go”. Przeredaguj zdanie

przez 5 minut – pięć słownie (powyżej było 360, ale powiedzmy, że można uznać to za nazwę własną)

Każdy mijany sklep nagle stał się specjalistą od papeterii. – sklep specjalistą?

W tym akapicie masz cztery razy “zapisywać” – ciut za dużo, nie uważasz?

ekranik na jego pokrywce odliczył 1 – jeden/raz

Jeszcze 50 głosów – słownie liczby

na którym Słońce świeciło – raczej słońce, nie mówisz o planecie, a o słoneczku na niebie

pieszo na 3 miesiące – słownie

Powinna uważać, a właściwie powinna byłaby. – co?

w każdym bądź razie – “ bądź” absolutnie zbędne

właśnie tą jedną – tę

Miała już 25 000 przyjaciół – słownie

Przestaję wypisywać potknięcia, bo jest ich za dużo.

Dochodzi do tego jeszcze zły zapis dialogów.

 

Przeczytałam, nie bardzo rozumiem, o co chodzi, ale SF to nie moja działka. Zastanawiam się, co Autor chciał mi przekazać i nijak nie jestem w stanie tego dostrzec.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ciekawa koncepcja świata. Zabrakło mi jakiejś wyraźnej fabuły. To znaczy, wątki, najpierw drobno poszatkowane (aż do lekkiej dezorientacji czytelnika – imiona szybko zaczynają się mylić) w końcu się łączą (i to dobrze), ale czegoś tu za mało. Może wyjaśnień, może zaskakujących zwrotów akcji…

Masz trochę literówek i sporo błędów w zapisie dialogów. Zajrzyj tu:

Mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

W pewnym momencie zaczęłam myśleć, że Norman jest SI. Ale nie, bo wyszedł. Ale dla odmiany Ulle okazała się czymś zbliżonym, choć w bardzo ograniczonym zakresie.

Nie wyróżniał się tu od zdecydowanej większości klasy średniej.

IMO, nie odróżniał się od albo nie wyróżniał się na tle, spośród lub jakoś podobnie.

Babska logika rządzi!

Dzieki za uwagi :)

 

Lekka dezorientacja przez poszatkowanie była celowa, natomiast miałem nadzieje, że na koniec to się zbiega.

Przeczytałem z zainteresowaniem. Pokazujesz świat wszechobecnej reklamy, wszechobecnej informacji, drapieżnego dziennikarstwa i Internetu, oraz sposoby sterowania ludzkimi zachowaniami. Niestety, to się już zaczęło. Telefony komórkowe stały się ludzkimi smyczami, karty kredytowe zbierają informacje dla banków, reklamy w telewizji działają nad i podprogowo. Zmierzamy właśnie do takiego świata, jaki pokazałeś w tym tekście i to jest zasmucające. Pozdrawiam.

@Ryszard. Trochę tak, ale zabawa ludzi informacją dopiero się zaczyna. To, co się stanie za chwilę będzie duuużo ciekawsze, moim zdaniem, w tym dobrym i złym sensie.

Być może dla Ciebie, jako młodego autora to jest fascynujące, ale dla mnie, człowieka starszego, jest przerażające. Pozdrawiam.

A kiedy zaczyna się starość? :)

A na poważnie nie mam żadnego nastawienia wobec takiego świata. Po prostu uważam, że zmiana jest nieunikniona i bliższa niż się wydaje.

Opowiadanie, niestety, nie przypadło mi do gustu. Sposób napisania Normana zdał mi się dość nużący, a lektura nad wyraz męcząca. W dodatku wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

je­ste­śmy tuż za ro­giem.” – Kropka po zamknięciu cudzysłowu.

 

pa­pie­ro­we ori­ga­mi przy­sia­da­ło na ław­kach. – Masło maślane. Origami jest papierowe z definicji.

 

Adam za­pi­sał sobie, aby nie za­pi­sy­wać in­for­ma­cji wraż­li­wych w te­le­fo­nie. Do ćwier­ka­ją­cych ołów­ków do­łą­czy­ła re­kla­ma kursu szyb­kie­go za­pa­mię­ty­wa­nia. Adam już miał za­pi­sać, aby ta­kich spo­strze­żeń też nie za­pi­sy­wać, ale opa­mię­tał się w porę. – Powtórzenia.

 

Nor­man zro­bił zbli­że­nie i doj­rzał twarz. Zbli­żył jesz­cze bar­dziej i zo­ba­czył sze­ro­ko otwar­te oczy wpa­trzo­ne w bli­żej nie­okre­ślo­ny punkt… – Powtórzenia.

 

mogli obej­rzeć so­czy­ste po­łą­cze­nie dwóch wy­pu­kłych pier­si… – Na czym polega soczystość połączenia piersi?

 

Agniesz­ka po­czu­ła mro­wie­nie za usza­mi. Neu­ro­tyk za­czy­nał dzia­łać. – Obawiam się, że nie to chciałeś napisać, albowiem, za SJP: neurotyk «człowiek mający skłonności do reakcji nerwicowych lub chory na nerwicę»

 

Za­trzy­ma­ła się pod drzwia­mi. Drzwi z ci­chym klik­nię­ciem… – Powtórzenie.

 

po­bu­dzo­ny mózg wy­ło­wił wła­śnie jedną. – …po­bu­dzo­ny mózg wy­ło­wił wła­śnie jedną.

 

dla­cze­go to jest aku­rat latte ma­chia­to. – …dla­cze­go to jest aku­rat latte ma­cchia­to?

 

Bę­dzie­my re­je­stro­wać wszyst­ko, co pani zrobi, co mówi, gdzie pój­dzie. –…dokąd pój­dzie.

 

On zaś omi­nął na­gie­go mo­de­la i za kilka me­trów znowu zo­stał osa­czo­ny… – On zaś omi­nął na­gie­go mo­de­la i po kilku metrach znowu zo­stał osa­czo­ny

 

Po paru mi­nu­tach uznał, że nie wpad­nie. Na­ra­zie.Na ­ra­zie.

 

ale je­że­li chcę się coś osią­gnąć… – …ale je­że­li chce się coś osią­gnąć

 

To znowu ogło­sze­nie o pracę. Nie pra­co­wał od dwóch mie­się­cy… – Powtórzenie.

 

wy­bra­ła panią z nie­zna­nych dla nas przy­czyn. – …wy­bra­ła panią, z nie­zna­nych nam przy­czyn.

 

Prze­rwa na jej re­ak­cje. – Czy spodziewano się kilku reakcji?

 

nie zwró­cił uwagi na kilka po­jaz­dów, które obtrą­bi­ły go gwał­tow­nie. – …które otrą­bi­ły go gwał­tow­nie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za krytyczną uwagę. Błędy językowe poprawiłem i wgrałem nową wersję. W kwestii znużenia  lekturą – narazie nie mam pomysłu jak to poprawić, ale będę kombinował.

Opowiadanie mnie zaciekawiło. Choć nie bardzo zrozumiałam zakończenie. Rozumiem, że chciałeś pokazać do czego zmierzamy, ale końcówka niestety pozostaje dla mnie tajemnicą.

Mogło być też nieco lepiej napisane. Poniżej kilka typów błędów, ale tak naprawdę tekst musiałbyś przeskanować cały i zwrócić uwagę na powtórzenia, niektóre kulawe zdania i braki w przecinkach.

 

 

Skąd by tu ziemia? – kiepskie zdanie

 

Najwyżej ktoś by za nią wybiegł. Nikt nie wybiegł.Może: Nikt tego nie zrobił.

 

Ulle od tygodnia brała udział w programie 360 i zyskiwała na popularności. – trzysta sześćdziesiąt

 

Przekroczyła pierwszy poziom i baner (+,) na wjeździe do miasta od strony południowej(+,) przez pięć minut co godzinę należał do niej. – Czy faktycznie ważne jest i istotne dla opowiadania jest od której znajdował się strony jakiś baner? ;)

 

Wielka twarz i reszta ciała w eleganckim ubraniu zachęcała do zakupów w pewnym butiku. – To zdanie też jest kiepskie, rozumiem co miałeś/aś na myśli, ale trochę lepiej można było je napisać.

 

Adam zanotował sobie, aby nie zapisywać informacji wrażliwych w telefonie. Do ćwierkających ołówków dołączyła reklama kursu szybkiego zapamiętywania. Adam już otwierał notatnik w aparacie, ale opamiętał się w porę. – powtórzenie

 

jeszcze bardziej i zobaczył szeroko otwarte oczy(+,) wpatrzone w bliżej nieokreślony punkt

 

Przemyślał wszystko, co dotychczas zapamiętał na temat tej osoby.– Jakiej osoby?

 

I to nie z powodu wysokości. Nie tylko. – Nie tylko co?

 

Może. Nie mogę jej ciągle wykluczyć.

 

W układance pozostało kilku pustych pól, które miała zamiar wypełnić zanim dopalacz przestanie działać. – kilka

 

Ulle przebrała się i teraz spacerowała w ulicy w bieliźnie przykrytej długim, skórzanym płaszczem. Szybko zorientowała się, że im więcej odsłoniętego ciała, tym większa dynamika przyrostu obserwatorów. Miała już dwadzieścia pięć tysięcy przyjaciół i czuła się z tym coraz lepiej. Przechadzała się tam i z powrotem po chodniku. Gdy zmieniło się na zielone, przeszła na drugą stronę jezdni. Tu światło było mniej intensywne i jej zdaniem prezentowała się jeszcze bardziej zachęcająco.

 

zapisał wnioski. Wnioski natychmiast przesłał do prezesa – może zamiast drugiego powtórzenia: Przesłał je natychmiast do prezesa.

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dzieki za uwagi. :)

Będę nad nim pracował.

Kiedy “powstanie” taki świat ja będą w kanałach zajadał się hamburgerami ze szczurów i płacił świecowymi kredkami. Całkiem dobre i ciekawa/przerażająca wizja.  

F.S

Tylko jak wydawać resztę ze świecowych kredek? :)

Nowa Fantastyka