Tekst po korekcie:)
Tekst po korekcie:)
Ostatni Kieliszek
Ostatni kieliszek wódki smakuje najlepiej. Sięgnąłem po kolejną butelkę z barku i tym razem napełniłem szklaneczkę bursztynowym płynem. Pewnie jeszcze z pięć lat temu byłaby to martini. Obecnie gustowałem w mocniejszych trunkach. Rozłożyłem się na swoim starym, rozklekotanym fotelu i słuchałem jakiejś muzyki z radia. W końcu zasnąłem.
Stary i prawie ślepy kot, którego niedawno przygarnąłem sprzed dworca centralnego, obudził mnie z mojej pijackiej drzemki. Jedyny przyjaciel moich ostatnich dni. Ciekawe, czy też zdechnie razem ze mną.
Mam marskość wątroby. Zostało mi najwyżej kilka tygodni życia, a mój organ ma wielką ochotę zamknąć mnie w drewnianej skrzynce, by po jakimś czasie zeżarły mnie robaki. Wprawdzie mam jeszcze jedną szansę, przeszczep cyber organu, bionicznej i cholernie drogiej wątroby, ale zawsze jest jakieś ale. Sami wiecie, pieprzona operacja, cholerni rzeźnicy wyprują ze mnie flaki, pogadają o pogodzie, by po kilku godzinach wszystko włożyć z powrotem przy muzyce "Modern’s Talking”.
– Pieprzyć życie! – Wstałem i chciałem pociągnąć z laczka kocura, ale trafiłem kością piszczelową w rurę od grzejnika. Całe szczęście, że leki przeciw bólowe jednak działają.
– Zgadza się! Mam dwadzieścia pięć lat i raczej nie będę miał więcej! Game over!
Jedyną ciekawostką w moim nędznym życiu, była wódka. Wiecie, mówią na mnie per człowiek wódka. Całe szczęście, że chociaż mam spokój i mogę ostatnie dni spędzić w samotności.
Zapomniałem, przecież mam cholernego ślepego kocura. Może jakoś go nazwę?
– Tanatos, chodź tutaj ty pieprzony worku na pchły!
Tanatos to dobre imię w mojej obecnej sytuacji, ale czy nie lepsze będzie imię Charon? Wiecie, o co mi chodzi.
Siedzę tak sobie na ganku mojego rozpadającego się domu, bo muszę. Dziś jest dzień wizytacji. Cholerna pani doktor przychodzi i sprawdza moje samopoczucie. Kobieta jest całkiem w porządku, ułożona, wykształcona i całkiem seksowna. Szkoda tylko, że dziś nie mogę przeginać, dlatego włożyłem czystą koszulę i spodnie. Nawet wyrzuciłem butelki walające się po moim pokoju i kuchni. Lekarka przychodzi, daje mi kroplówkę, leki oraz informuje mnie o kolejce do mojej cybernetycznej wątroby. Tydzień temu usłyszałem, że podobno jestem o dwie osoby wyżej w kolejce. Teraz mam tylko siedemset osób przed sobą, co oznacza jakieś trzy lata czekania.
– Nie wytrzymam tyle, nie wytrzymam kurwa!
Lekarka dobrze mnie traktuje, więc nie przesadzam przy niej z piciem i wypijam tylko jedną whisky, i nawet czasem złapię ją za cycuszki. Szkoda tylko, że to implanty, jak i reszta pani doktor. Przysyłają do mnie pierdolonego cyborga…
Więc dziś tylko jedna whisky, muszę być przecież przytomny. Kobieta złości się na mnie, że piję, ale nic na to nie poradzę, bo kto by nie pił w mojej sytuacji. Chorując na zaawansowaną marskość wątroby, żyje się bardzo krótko i wcale nie trzeba pić, by zejść z tego świata, a jedynym lekiem jest cybernetyczny organ produkowany przez jakiegoś pieprzonego monopolistę z USA. Szkoda tylko, że stać na niego, wyłącznie kogoś z dochodami powyżej miliona dolarów rocznie.
– Pierdolić cały ten syf dwudziestego drugiego wieku!
Więc dzisiaj przychodzi lekarka, a ja mam już mocno w czubie. Wiecie, dziś jest wielkie święto, dlatego otworzyłem drugą buteleczkę whisky.W końcu są moje dwudzieste piąte urodziny, ostatnie, które będę obchodził!
Nalałem sobie szklaneczkę whisky. Nalałem trochę do zakrętki od słoika i dałem kocurowi.
– No masz, no masz. – Zachęcałem sierściucha. Kot wskoczył na mój stolik, powąchał nieufnie zawartość zakrętki, prychnął i uciekł przez okno werandy. Przy okazji potrącił butelkę z trunkiem, a ja w desperackiej próbie ratowania złotego trunku, wypadłem z werandy na podwórze i wylądowałem w wielkiej kałuży. Byłem wściekły na kocura i na siebie.
– Cholera! Co mi odbija, muszę się otrząsnąć. Przecież nie mogę umrzeć z przepicia! Wygram tę walkę i odzyskam swoje życie!
Wstałem i otrzepałem się z błota, gdy nagle usłyszałem warkot silnika. Policyjny radiowóz wjechał na teren mojej posesji. Dwa psy wysiadły z wozu i przyczłapały się pod moją werandę.
– Przepraszamy, że niepokoimy… w takiej sytuacji. Wiemy o pana problemach zdrowotnych – powiedział starszy gliniarz. Młodszy pies tymczasem węszył. Najpierw zaglądał do wnętrza mojej werandy. Nie ukrywam, że działało mi to na nerwy. Niestety młodzi policjanci mają tak we krwi. Chcą zabłysnąć i szybko awansować, więc szukają dziury w całym.
– Hej, może chcesz wejść do mojego domu i pomacać? – zaproponowałem.
Młodszy policjant zrobił kwaśną minę i wrócił do radiowozu.
– Przepraszam za partnera, jest w moim wydziale dopiero od miesiąca, ale to jest taki zły chłopak.
– Dobry pies musi szczekać kapitanie. Napije się Pan whisky? – Nalałem szklaneczkę do pełna i podałem kapitanowi.
– Nie dzięki, jesteśmy na służbie. Zresztą ty także nie powinieneś pić, bo miasteczko zrzuciło się na ten sztuczny organ dla ciebie.
– Kurwa, kapitanie, dopiero teraz mi to mówisz? – Wyrzuciłem butelkę z obrzydzeniem.
– Ale jak to możliwe. Przecież kolejki są olbrzymie i do tego ubezpieczenie społeczne, które pokrywa transplantacje tylko najbogatszym! Skąd u licha, stuosobowe miasteczko skołowało ponad milion dolarów. Zresztą, to dziwne, bo nikt mnie tutaj nie trawi oprócz pana kapitanie, więc niby dlaczego mieliby to dla mnie zrobić?
Kapitan zbliżył się do mnie i powiedział coś, czego nie powinien nigdy ujawniać.
– Sprzedaliśmy prochy z policyjnego magazynu, ale nikt ci tego nie mówił. To nasza tajemnica.
Opisana sytuacja może wydarzyć się w przyszłości wielokrotnie, jeśli społeczeństwo nadal będzie podążać w stronę destruktywnego i złodziejskiego kapitalizmu.
Koniec
A klikasz kopia robocza?
F.S
Kurde, wiem co jest grane. Nie wyświetla mi niektórych pól.
Może opera rozwiąże sprawę.
KrystynaUczySięPisać
Ja na chrómie i lisowej mam wszystko. Sprawdź czy masz aktualną przeglądarkę.
F.S
Czy to rozsądne, ssj333, wrzucać kolejny źle napisany tekst, zamiast najpierw poprawić wcześniejsze?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jeśli chciałeś dać tekst do betowania, to nie powinien pojawiać się w poczekalni.
Pytanie kontrolne: czytałeś poradnik o betowaniu?
Pewnie jeszcze z pięć lat temu była by to martini.
Byłaby – w trybie przypuszczającym to jest jedno słowo.
Babska logika rządzi!
Mieliby, byłaby – proszę o jakiś poradnik, kiedy piszemy razem i osobno.
Akurat tego nie mogę znaleźć w google.
KrystynaUczySięPisać
Tu znajdziesz wszystko. Polecam.
A czy w tym tekście są jeszcze jakieś błędy?
KrystynaUczySięPisać
“byłaby to martini” – byłoby (martini jest rodzaju nijakiego)
“Dobry pies musi szczekać kapitanie.” – moim zdaniem, przed “kapitanie”, powinien być przecinek
“Zresztą ty także nie powinieneś pić” – moim zdaniem, po “zresztą”, powinien być przecinek
“Skąd u licha,” – moim zdaniem, po “skąd”, powinien być przecinek
O przecinkach niech się wypowie ktoś bardziej kompetentny. Sama mam z nimi problemy.
Masz bardzo dużo powtórzeń. Nieciekawe dialogi. Fabuła szczątkowa i właściwie o niczym. Brak jakiejkolwiek logiki w poincie (dlaczego policjanci ratują życie jakiegoś menelika?). Ostatni akapit jest taką pałą ideologiczną, że całość historii można traktować tylko jako nieudolną agitkę.
Stary i prawie ślepy kot, którego niedawno przygarnąłem sprzed dworca centralnego, obudził mnie z mojej pijackiej drzemki. Jedyny przyjaciel moich ostatnich dni. Ciekawe, czy też zdechnie razem ze mną.
To zdanie chyba najlepiej świadczy o skali powtórzeń jakie występują w tekście. Poza tym nie ma on żadnej fabuły. Ot pijaczyna, pił i pił a potem przyszedł dobry pan policjant i obwieścił mu że sprzedawali dragi żeby zebrać hajs na nową wątrobę dla protagonisty. Słabe…
Następnym razem Autorze, wymyśl tekst z dobrze skonstruowaną fabuła, który opowiada o czymś konkretnym, wrzuć go na betalistę i ktoś zawsze pomoże ci w wyeliminowaniu błędów.
Dlaczego po ““Skąd u licha,” – powinien być przecinek?
KrystynaUczySięPisać
Bo to wtrącenie:)
I nie tylko po, ale i w środku. Wtrącenie to “do licha”.
Babska logika rządzi!
Tak też napisałam :)
thanx:)
KrystynaUczySięPisać
Hm… Nie ogarniam tego opowiadania. Znaczy, rozumiem, co chciałeś powiedzieć, rozumiem, co dzieje się w tekście, ale mimo wszystko całość tego tekstu wymyka się mojemu ogarnięciu. Jeden Bóg z maszyny za drugim.
Jedyną ciekawostką w moim nędznym życiu[,-] była wódka.
Masz później jeszcze w co najmniej jednym miejscu nadmiarowe przecinki. Przejrzyj sobie proszę zasady przecinkologii na sjp.pwn.pl
mówią na mnie per człowiek wódka.
może: mówią na mnie “człowiek-wódka”. Miło mi, na mnie z kolei mówią “Ryba”, “Fiszu” albo “polej, chłopie” i na marskość wątroby nie narzekam… ;-P
Zapis dialogów sobie przejrzyj, bo jak dla mnie, jest miejscami błędny. Interpunkcja – np. brakuje znaku zapytania przy zdaniu pytającym. To nie jest list, więc “pan”, nie “Pan”.
Moim zdaniem bardzo słaby moralitecik, z dużą ilością błędów w krótkim tekście. Trochę lipa. Dlaczego śmiecisz w ten sposób? Dopracuj te teksty przynajmniej, żeby serce nie bolało przy czytaniu.
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Ojj, na ostatnim zdaniu strasznie mi zęby zgrzytnęły. Morał, i to zapodany łopatą, brr.
O błędach już pisali poprzednicy – interpunkcja, powtórzenia. Zobacz na przykład tutaj:
Kot wskoczył na mój stolik, powąchał nieufnie zawartość zakrętki, prychnął i uciekł przez okno werandy. Przy okazji potrącił butelkę z trunkiem, a ja w desperackiej próbie ratowania złotego trunku, wypadłem z werandy na podwórze i wylądowałem w wielkiej kałuży.
Scenka raczej mało ciekawa, choć te przemycane detale dotyczące świata zapowiadały, że może dokądś to pójdzie. Doszło tylko do tego zakończenia, które dla mnie tez pozostaje niejasne – dlaczego? A mógłby w tym być jakiś potencjał, jakaś ciekawa tożsamość pijaczka i jakiś wynikajacy z niej ciekawy twist w końcówce – ale zamiast tego jest morał.
Jeszcze z technikaliów dotyczących struktury i kompozycji, przeanalizuj sobie ten akapit:
Więc dziś tylko jedna whisky, muszę być przecież przytomny. Kobieta złości się na mnie, że piję, ale nic na to nie poradzę, bo kto by nie pił w mojej sytuacji. Chorując na zaawansowaną marskość wątroby, żyje się bardzo krótko i wcale nie trzeba pić, by zejść z tego świata, a jedynym lekiem jest cybernetyczny organ produkowany przez jakiegoś pieprzonego monopolistę z USA. Szkoda tylko, że stać na niego, wyłącznie kogoś z dochodami powyżej miliona dolarów rocznie.
Wytłuszczone zdania są powieleniem informacji, które podałeś już wcześniej, powtórzenie ich jest zbędne, a w tak krótkim tekście – tym bardziej.
Gdzie w tym tekściku kryje się prawdziwa fantastyka? Czyli taka, której nie trzeba szukać ze szkłem powiększającym. Na czym polegała, w czym kryła się ważność protagonisty aż taka, że policjanci popełnili przestępstwo, byle ratować gościa?
Pozostaję z nadzieją, że w końcu napiszesz coś lepszego pod każdym względem. Czego Tobie szczerze życzę.
Zaczęłam czytać z pewnym zainteresowaniem, jednak koniec srodze mnie rozczarował. Szkoda. Pomijając pewne mankamenty techniczne (tu powtórzenie, tu błąd w zapisie dialogu, tu cośtam…) zapowiadało się całkiem nieźle… a zakończenie wyszło takie bezsensowne i nielogiczne.
Nie miałam okazji czytać innych tekstów Autora, po komentarzach jednak wnoszę, że nie wzbudziły one entuzjazmu. Czemu nie betować? O ile, drogi SSJ333, faktycznie chciałbyś zaprezentować tekst przemyślany, poprawiony i dopieszczony, przysiądź przysłowiowych fałdów i faktycznie go dopieść. Mogę spróbować pomóc.
Pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr