- Opowiadanie: Kamahl - Pomocy

Pomocy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pomocy

Pomocy.

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Nie wiem gdzie jestem.

Nie wiem co się dzieje dookoła.

Nie wiem jak się nazywam.

Czy to ważne?

Idę. Przed siebie. Muszę iść.

Nic mi więcej nie zostało.

Krok za krokiem, noga za nogą, metr za metrem.

To ja idę, czy to ziemia ucieka mi spod stóp?

Co się stanie jak się zatrzymam?

Nie chcę wiedzieć.

Pomocy.

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Otrząśnij się człowieku.

Jestem taki malutki.

Ziemię, po której idę pokrywają rośliny. Tak jak ja, oddychają, jedzą i wydalają. Czym się różnią ode mnie. Tym, że nie mogą uciec, gdy ktoś próbuje na nie nadepnąć.

Przepraszam.

Nie chciałem zniszczyć twoich listków.

Pomożesz mi?

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Mamo? Gdzie jesteś kiedy cię potrzebuję?

Ziemią, po której idę chodzili tez inni ludzie. Setki, tysiące stóp, bez przerwy depczące biedną trawę. Czy ona kiedykolwiek, któremukolwiek z was cokolwiek zrobiła? Macie ją przeprosić, każde pojedyncze źdźbło, których zdeptałem już ponad sześć milionów w trakcie dzisiejszej wędrówki.

Wszyscy. Czyli ja też. Przyklękam. Patrzę na ślad, który odcisnąłem w zielonym poszyciu. Biorę w dłoń pierwsze zielone źdźbło, przepraszam je i próbuję prostować. Staram się, jak tylko mogę, jednak efekt jest mizerny. Zielony zdobywca łamię się w moich palcach. Co z tego, że jest są ich tej planecie miliardy. Mnie obchodzi ten jeden, którego właśnie zabiłem.

Płaczę. Przytulam jego zimne ciało do policzka. Nie jest to już zwykły kawałek trawy. Jest wędrowcem, wojownikiem, któremu zły los kazał wyrosnąć na drodze okrutnego potwora. Bestia ta, jak na naturę szkarad przystało, zaraz pożre śmiałka.

Otwieram usta. Wkładam, zaczynam żuć.

Wstaję. Idę dalej.

Pomocy.

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Jestem na ulicy.

Towarzyszą mi asfalt i krawężnik. Idą ze mną cały czas, nie odstępując mnie ani na krok. Powoli przyzwyczajam się do ich towarzystwa. Po kilku minutach, a może godzinach są jak moi najlepsi przyjaciele.

Pomożecie mi?

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Noc.

Ciemność niepodzielnie panuje nad okolicą.

Przystanek.

Mój? Mam się zatrzymać?

Stanąłem. Asfalt i krawężnik poszli dalej, zostawiając mnie samego na pastwę losu. Dziękuję za takich przyjaciół.

To mojawina , że wszyscy mnie zostawiają. Nawet moja mama, ode mnie odeszła. To też była moja wina. Moja i nikogo innego. Nie mogę obwiniać innych ludzi, za to, co sam spowodowałem.

Ale chciałbym

Tak byłoby prościej.

Dziś rano, znów próbowałem się zabić. Mam jeszcze świeże ślady krwi na rękach. Trudno było znaleźć miejsce, którego nie znaczyłaby seria podłużnych blizn, jednak jakoś mi się udało. Kilka szybkich cięć żyletką przyniosło natychmiastową ulgę. Czułem, jakby z krwią uchodziły ze mnie żal i zmęczenie. Skończyło się tym, że straciłem przytomność.

Pomocy.

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Mama zawsze powtarzała, że życie jest piękne, tylko trzeba ja wziąć, we własne ręce. Patrzę na palce. Są takie chude i słabe. Nie wygląda na to, że są w stanie udźwignąć moje życie. Co mi więc zostaje? Samobójstwo, tego już próbowałem i mi nie wyszło. Jak zawsze, nic mi nigdy nie wychodzi. Tak bardzo nie chcę tu być, mam już dość tego wszystkiego, jeśli jednak staram się stąd uciec, to coś mi na to nie pozwala. Coś każe mi zostać. Tylko co to jest? Nie wiem nawet, czy chcę wiedzieć. Czy cokolwiek byto zmieniło?

To jest dobre pytanie.

Czy prawda jest w życiu najważniejsza? Czy ludzie chcą znać prawdę? Czy ja chcę ją znać.

Ludzie jej nie chcą, nie potrzebują, zawadza im. Wolą żyć w świecie pełnym słodkich kłamstewek, który będzie klepał ich po główce, wypłacał odszkodowania, a każdą złą rzecz wytłumaczy błędami wychowawczymi rodziców i nadopiekuńczością matki.

Trzeba się było wcześniej puścić matczynej spódnicy! Ja nie musiałem robić nawet tego. Matka sama ode mnie odeszła.

Mamo.

Pomożesz mi?

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Czy ja się kiedyś odnajdę? Czy chcę się odnaleźć? Czy jest mi to potrzebne?

Może kiedyś tak, ale po co? Pięć minut później znowu się gubię. Ja już tak mam. Nie chcę ładu i porządku. Wolę chaos. Nie muszę się bać, że coś źle zrobię, że coś pójdzie nie tak jak powinno. To jest chaos, tam wszystko jest źle. I to jest w nim najpiękniejsze. Tylko w chaosie czuję się bezpieczny.

Dlatego idę.

Przed siebie, na wprost.

Nie skręcam. Zakręty są bez sensu. Zrobisz jeden, to jeszcze pół biedy, ale jeśli zrobisz dwa, to zaczynasz wracać. Tego chyba bym nie chciał. Wracać tam. Tam, czyli gdzie? Gdzie ja idę, przed czym uciekam?

Nie chcę wracać.

Gdzie?

Do domu.

Ona tam jest.

Ale ona odeszła.

Jest tylko to, co z niej zostało.

Mamo.

Czemu mnie zostawiłaś?

Pomocy.

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

Idę.

Sam. Nikt mi nie towarzyszy. Nikt mnie nie chcę, nikt mnie nie potrzebuje. Jestem tylko ciężarem dla tych, którzy muszą ze mną żyć.

Nie chciałem tu być. Ciągle nie chcę. Dlatego uciekłem. Chyba.

Mamo.

Nie musisz nawet przestać pić, wystarczy, że mnie zabierzesz. Będę zbierał puszki, złom, roznosił gazety, tylko zabierz mnie stąd. Oddam ci wszystko co zarobię, a potem zamknę się w pokoju i będę siedział tam cichutko. Dam ci święty spokój, będziesz mogła bawić się z wujkami. Nawet nie zauważysz, że jestem w domu. Sam zrobię sobie kolację, potem pójdę spać. Wstanę rano, pocałuję cię w policzek i pójdę znowu zbierać puszki. Co tam szkoła, zawsze powtarzałaś, że nauczycielki są głupie, a podręczniki drogie.

Mamo.

Pomożesz mi?

Chyba się zgubiłem.

Znowu.

– Tu jestem kochanie.

Mamo, ja cię słyszę, ja cię widzę, ja cię czuję! Jesteś tutaj, wróciłaś po mnie. Jesteś taka piękna. Skąd masz taką piękną białą suknię? Mamo, ty masz skrzydła! Jesteś najpiękniejsza! Zabierz mnie ze sobą! Proszę cię, obiecuję, że będę grzeczny. Nigdy już o nic cię nie poproszę. Ja wcale nie muszę jeść, jestem malutki, wystarczą mi resztki tego, co ty zostawisz.

– Chodź ze mną.

Mamo, naprawdę. Mogę z tobą iść? Dziękuję! Kocham cię mamo! Kocham cie najmocniej na świecie! Jesteś najwspanialsza!

Czekaj, nie odchodź, daj mi rękę.

Pomóż mi.

Bo się zgubię.

Znowu.

Mam tam wejść, za tobą? Tak rozumiem. Już biegnę. Czekaj na mnie, mamo!

………………………………………

 

– Doktorze, co z nim? – pyta właścicielka domu dziecka.

– Niestety nie mam dobrych wieści. Chłopiec nie żyje, żadne dziecko nie wytrzymałoby takiej ilości alkoholu we krwi, do tego te rany. Kto go tak skatował?

– Własna matka – odpowiada kobieta. – Mały chciał zabrać jej wódkę, dlatego sam spróbował ją wypić. Pił tak długo, aż się przewrócił i stracił przytomność. Jego matka wściekła się i zaczęła go kopać. Sąsiedzi zadzwonili po policję, a oni po nas. Ta rodzina miała w naszych kartotekach długą historię.

– To straszne – odparł lekarz. – Co można zrobić swojemu dziecku. Ale widać, że chłopiec bardzo ją kochał. Chciał przecież jej bronić przed nią samą.

– Tak, to było kochane dziecko.

 

………………………………………..

 

 

Mamo, gdzie my jesteśmy? Gdzie ty jesteś? Nie widzę cię! Mamo!

Pomóż mi! Nic nie widzę.

Mamo!

Tutaj jesteś. Daj mi rękę. Boję się. Nic chcę tu być sam. Zostań ze mną. Mieliśmy już na zawsze być razem.

– Ależ będziemy razem kochanie, już na całą wieczność.

Mamo, gdzie my jesteśmy? Gdzie twoje skrzydła? Czemu tu jest tak gorąco?

– Nieważne kochanie, liczy się to, że jesteśmy razem.

Dobrze. Mogę się do ciebie przytulić?

– Tak tylko się nie oparz.

Dziękuje.

Mamusiu, twoje oczy krwawią.

– Nie przejmuj się tym.

Mamusiu.

– Tak słoneczko?

Kocham cię.

Koniec

Komentarze

Zatrważające. / Nie chwyta mnie za serce w niektórych momentach. Lecz podtrzymuje stan duchowy dziecka. : )

Daję 5. ; )

Kamahlu, zaczynasz mnie przerażać.
5/6

Powiem tyle : niesamowite.
6/6

Życie czasami bywa przerażające.
Dziękuje za pozytywny odbro tego, jakże niepozytywnego dzieła.

Jak dla mnie rewelacja. Świetnie oddane pomieszane myśli dziecka, które mysli na przemian jak dziecko i jak dorosły. Poruszający efekt. W ogóle piszesz opowiadania z rzędu tych, nad którymi myśli się długo po przeczytaniu. 
Ale wydaje mi się, że mogłoby się obyć bez tego "realistycznego" fragmentu, który narzuca tylko jedną interpretację, bez niego mógłby pozostawić więcej pola dla wyobraźni. Dokąd idzie dziecko? Co mu zrobiła matka? Może lepiej pozwolić, żeby czytelnik sam dochodził do własnych wniosków?

Popraw tylko błąd ortograficzny ;) Coś "karze mi zostać" --> Coś każe mi zostać.

W każdym razie daję 6.

Poprawiłem dzięki za wyłapanie.
Wydawało mi się, że bez owego wyjaśnienia byłoby jednak zbyt wiele pytań, niektórzy czytelnicy lubią sami dochodzic, inni wolą mieć podane na tacy.

Brr. Dałabym cztery, ale nie będę psuła ładnej statystyki. Chyba, że coś mnie napadnie i jeszcze tu zajrzę.

Nie statystyki są najważniejsze, jeśli uważasz, że tekst jest na cztery, to czwórkę postaw.

Dadaj jeszcze tylko "wina" we fragmencie, w którym dziecko zaczyna się obwiniać:

To moja, wina, że wszyscy mnie zostawiają.

 

I wytnij "się" z innego miejsca, bo niepotrzebne:

Zrobisz jeden, to jeszcze pół biedy, ale jeśli zrobisz dwa, to zaczynasz się wracać

Tak, czy tak, masz szóstkę. Świetna narracja. Ryzykowna, ale dałeś sobie radę po mistrzowsku.

 

 

oops przed "winą" nie ma przecinka...

Ja tam od początku wierzyłem w talent Kamahla. Czyste 6 daję. :))

Kamahl też od początku wierzył w swój talent i wieży wciąż:)
Dzięki za wyłuskanie błeów terebko, już poprawiłem.
Dziękuję wam wszystkim.

Mówisz i masz. Zaniżona ocena jest naturalnie spowodowana tym fragmentem... Wiesz którym ;) Można było ciut bardziej w stylu reszty opowiadania i byłoby idealnie.

Rozumiam, rozumiem. Można było, ale się nie zrobiło. Następnym razem będzie lepiej.

ale słitaśne, dałem 5

Troszkę za łzawe jak dla mnie, ale końcówka nadrobiła łzawość uprzednią całkowicie, więc reansumując 6 :D

Nastrojowe, nietypowe i naprawdę niepokojące. A sama końcówka? Istny miodzio :)

Lubimy takie teksty. Definitywne 5

Niesamowite, przerażajace, niepokojące.
 Pokłon.

Opowiadanie naprawde godne uwagi, ode mnie 5

bardzo dobre. ścisnęło mnie za gardło. bardzo mocne 5.

Bardzo dobre. Dobranie tej formy do przedstawionej treści było świetnym pomysłem.

Podobało mi się :).

Bardzo poruszające.

Stylowo super. Choć lepiej by było, gdyby fragment zaczynający się od "Doktorze.." został utrzymany w tym samym stylu co reszta.

Na 5.

No, dobra autoreklama zachęciła ;) "Short, po którym kilka minut siedzisz i nie możesz dojść do siebie." - co prawda doszłam do siebie spokojnie, ale tekst napisany sprawnie i plastycznie, na pewno wart przeczytania.

pozdrawiam,
B

sa sa sa sa, zadziałało:P

Tekst absolutnie mi się podobał, i to bardzo! Ciekawy sposób prowadzenia narracji.

Ciarki mnie przeszły. Rewelacja!

Nowa Fantastyka