- Opowiadanie: Vasto Lorde - Szatański Znachor

Szatański Znachor

Witam, jestem początkującym pisarzem i pragnę zagłębić się w literaturę grozy i dreszczowca całym umysłem. Zacząłem sam tworzyć i tak oto siedzę w tym od około roku. Lubię czytać opinie innych i głównie na tym mi zależy. Mam nadzieję, że ten tekst jak i inne, które wkrótce dodam, przypadną wam do gustu :) Posiadam głównie szorty, lecz pracuję nad dłuższymi formami :) W razie pytań, nie, nie jestem psychopatą :D

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Szatański Znachor

Jak co dzień wstaję z rana. Ubieram swe czarne spodnie, koszule i buty. Spoglądam na zegarek, wskazówki przedstawiają mi godzinę trzynastą. Po krótkiej chwili ocieram się o ciemną jak noc ścianę na klatce schodowej. Wychodzę zaczerpnąć świeżego powietrza. Przechadzam się uliczkami, gdy naglę mój telefon zadzwonił. Odbieram i słyszę lekki pomruk kobiecego głosu.

– Proszę, pomóż. To znów chce, chce… – nie dokończyła.

Z otwartymi ustami zrozumiałem, że już się zaczęło. Smukła, czarna nokia wypada mi z dłoni i uderza o beton, a ja cofam się pod dom w pośpiechu. Gdy jestem już na miejscu, widzę czekających ludzi. Podchodzę i z rozmów wynika, iż czekają na mnie. Wygląda na to, że kolej zaufać mi, skoro księża nie dali sobie rady. Czekając z tłumem ludzi, nagle pod moją posesje podjeżdża czarny karawan. Wsiadam do środka i wsłuchuje się w wiadomości puszczone w radiu. Po durnych informacjach przyszła pora na kabaret, ludzie zaczynają się śmiać. To nie czas i pora na takie rzeczy. Człowiekowi grozi niebezpieczeństwo, a oni nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka. Nie lubię wyróżniać się z tłumu, dlatego zachowuję lekki uśmieszek niczym wyryty na twarzy szkłem, uśmiech błazna.

W czasie podróży rozmyślam nad istotami nieczystymi. Czemu przychodzą na ziemie? Czemu odbierają nam wszystko, co mamy? Co z tego mają? Moja matka rodzicielka podarowała mi pierwszy oddech, a sam władca piekieł zabierze mój ostatni. Samochód zatrzymuje się tuż przed wielkim domem. Wysiadam i spoglądam na widok, przypominający dwór piekielnych ogarów. Płonąca stodoła i podpalone wokół niej, rosnące drzewa. Samo patrzenie mrozi krew w żyłach, a co dopiero myśl, że trzeba wejść do środka.

Nie zwlekając dłużej, narzucam czarną płachtę z bagażnika i wyruszam w stronę najciemniejszej zmory. W trakcie drogi wyczuwam, iż śmierć patrzy na mnie z niedowierzaniem, co ja wyprawiam. Zastanawia się, czy nie zakończyć mojego żywota wcześniej niż jest to przewidziane. Nie mniej jednak udaje mi się wejść do środka. Przede mną stoi kobieta przykuta nogami i rękami do metalowego filaru. Jej suknia, która kiedyś była koloru puszystej, nieskazitelnej bieli, zmieniła się na szkarłatną czerwień pochodzącą z jej żył. Nie zwlekając wyciągam małą księgę z tylnej kieszeni i czytam drobnym maczkiem zapisane wersy w języku łacińskim. Po jej twarzy widać, iż każdy kolejny wers robi z jej mózgu, miazgę. Czarna msza przeradza się w egzorcyzmy, lecz nie typowo ukazane z filmów. Zadaniem księży podczas egzorcyzmów jest wypędzenie demona. Ja zostałem zesłany prosto z piekielnych cmentarzysk na pomoc braciom uwięzionym w ludzkich klatkach. Moim zadaniem jest uwolnić te szlachetne bestie. Szybkim krokiem, znajduje się w jej zasięgu i z płaszcza udaje mi się wyciągnąć ostatnie krople Barbituranu. Wlewam jej do ust i karzę łykać, jeśli chce przeżyć.

Kobieta traci siłę, aż w końcu zamyka oczy. Jej klatka piersiowa wystrzeliwuje, a wnętrzności można podziwiać, jak w muzeum. Ogromny pomarańczowy obłok unoszący się nad nią powoduje, iż stodoła gaśnie, a dym miesza się z nim, tworząc dziwny wzór rogatej postaci.

– Kim jesteś? Czemu mnie uwolniłeś? – spytał demon.

– Ja? Zesłał mnie nasz pan, moim zadaniem jest pomagać takim jak ty – odpowiedziałem.

Lekko odwracam głowę i widzę wszędzie wokół blade twarze. Ludzie nie wiedzą co powiedzieć. Zaufali mi, a jak w taki sposób ich zawiodłem. Niestety na tym polega moja praca, muszę pomagać swoim. Gdyż w innym wypadku, nie zaznam nigdy spokoju w ciemnej matni.

Koniec

Komentarze

Hmmm. Jeszcze mnóstwo pracy przed Tobą. Nie lubię horrorów, ale wydaje mi się, że trzeba w nich zbudować nastrój, a w Twoim tekście czytelnik bez przerwy potyka się o różne błędy. Literówki, czasem nawet ortografy, dziwaczny szyk zdań, powtórzenia… Ale masz jeszcze sporo czasu na trening. :-)

Dlaczego ludzie ufali bohaterowi? W jaki sposób zapracował sobie na to, skoro zadanie ma, jakie ma.

Ubieram swe czarne spodnie, koszule i buty.

Ubrań się nie ubiera. Literówka.

Spoglądam na zegarek, wskazówki przedstawiają mi godzinę trzynastą.

Dziwnie brzmi to przedstawienie dane przez wskazówki. Lubię pospać, ale nawet ja nie nazwałabym trzynastej rankiem.

Przechadzam się uliczkami, gdy naglę mój telefon zadzwonił.

Literówka. Dlaczego zmieniasz czas?

Czekając z tłumem ludzi, nagle pod moją posesje podjeżdża czarny karawan.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to karawan czekał z tłumem ludzi.

Nie mniej jednak udaje mi się wejść do środka.

Niemniej jednak.

Wlewam jej do ust i karzę łykać, jeśli chce przeżyć.

Sprawdź w słowniku, co znaczy karzę. Możesz się zdziwić.

Babska logika rządzi!

Sporo jeszcze przede mną :) Dziękuje, to dość stary tekst, wkrótce wrzucę coś świeżego :)

Auć. Mnóstwo błędów, trzeba by tu sporo dopracować.  Treść też taka nie do końca jasna, nie wiem jak się ma ten fragment:

 

W czasie podróży rozmyślam nad istotami nieczystymi. Czemu przychodzą na ziemie? Czemu odbierają nam wszystko, co mamy? Co z tego mają? Moja matka rodzicielka podarowała mi pierwszy oddech, a sam władca piekieł zabierze mój ostatni.

 

do tego :

 

– Kim jesteś? Czemu mnie uwolniłeś? – spytał demon.

– Ja? Zesłał mnie nasz pan, moim zadaniem jest pomagać takim jak ty – odpowiedziałem.

 

Z drugiego fragmentu można wywnioskować, że narrator również był jakąś nadprzyrodzona istotą (skoro ma wspólnego pana z demonem), z pierwszego za to wynika jasno, że jest człowiekiem i nie do końca rozumie naturę tych istot. Czy jakoś po drodze zmieniłeś koncepcję? Warto sprawdzać, czy wszystko trzyma się kupy ;)

 

Ale pomysł ciekawy z tym odwrotnym egzorcystą.

Szort został oparty na ciekawym pomyśle i pewnie mógłby stanowić wprowadzenie do całkiem zajmującej opowieści, pod warunkiem, że byłby dobrze napisany. Ale niestety, opowiadanko zostało skopane fatalnym wykonaniem. Cześć błędów wskazała Finkla, ja kilka innych, ale poprawienia wymaga niemal każde zdanie, praktycznie cały tekst nadaje się do remontu.

Jak już powiedziano, mnóstwo pracy przed Tobą, Wasto.

 

Czemu przy­cho­dzą na zie­mie? – Literówka.

 

Moja matka ro­dzi­ciel­ka po­da­ro­wa­ła mi pierw­szy od­dech… – Czy miał jeszcze inne matki?

 

Nie zwle­ka­jąc dłu­żej, na­rzu­cam czar­ną płach­tę z ba­gaż­ni­ka… – To płachta nie była z tkaniny?

 

Przede mną stoi ko­bie­ta przy­ku­ta no­ga­mi i rę­ka­mi do me­ta­lo­we­go fi­la­ru. – Przykuć kogoś do czegoś można kajdankami lub łańcuchem, ale nie kończynami.

 

Jej suk­nia, która kie­dyś była ko­lo­ru pu­szy­stej, nie­ska­zi­tel­nej bieli, zmie­ni­ła się na szkar­łat­ną czer­wień po­cho­dzą­cą z jej żył.  – Co to znaczy, że kolor był puszysty? W jaki sposób suknia mieniła się na kolor?

 

Nie zwle­ka­jąc wy­cią­gam małą księ­gę z tyl­nej kie­sze­ni i czy­tam drob­nym macz­kiem za­pi­sa­ne wersy w ję­zy­ku ła­ciń­skim. – Ze zdania wynika, że czytał drobnym maczkiem.

 

Jej klat­ka pier­sio­wa wy­strze­li­wu­je, a wnętrz­no­ści można po­dzi­wiać, jak w mu­zeum. – Czy to znaczy, że wnętrzności znalazły się w gablotach?

 

Za­ufa­li mi, a jak w taki spo­sób ich za­wio­dłem. – Literówka.

 

muszę po­ma­gać swoim. Gdyż w innym wy­pad­ku… – …muszę po­ma­gać swoim, gdyż w innym wy­pad­ku

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Na obecnym etapie dobrze nie jest. Jak już drogie przedpiśczynie zauważyły, dużo błędów, w dodatku mieszasz czasy w narracji. Opowiadanie mnie też nie zaangażowało – nie byłam tam, nie czułam tego, a to w horrorach zwykle jest ważne. Mam wrażenie, że większą uwagę poświęciłeś ubieraniu butów i docieraniu na miejsce, niż samej scenie egzorcyzmu, która powinna być bardziej wyeksponowana. Ogólnie pomysł nie był zły, tylko właśnie wykonanie popsuło efekt.

 

Płonąca stodoła i podpalone wokół niej, rosnące drzewa.

Trochę dziwnie brzmi. Nie miało być "Płonąca stodoła i rosnące wokół niej, podpalone drzewa."?

Nie zwlekając wyciągam małą księgę z tylnej kieszeni i czytam drobnym maczkiem zapisane wersy w języku łacińskim. Po jej twarzy widać, iż każdy kolejny wers robi z jej mózgu, miazgę.

To, o czym napisała Reg (”zapisane” przerzuć po “czytam”), plus do usunięcia przecinek po "mózgu". I jakiej "jej twarzy"? Twarzy księgi?

Szybkim krokiem, znajduję się w jej zasięgu

Szybkim krokiem można podejść, a nie się znaleźć.

 

Nie zniechęcaj się, Autorze, krytyką. My gryziemy, ale tylko w dobrych intencjach ;)

Nie zniechęcam się, wręcz przeciwnie :) To tylko mnie motywuje do dalszej pracy. Dziękuje za komentarze :)

Wybacz, ale pierwsze skojarzenie: teksty piosenek Kata. ;)

Nie odczułem żadnego napięcia, pewnie dlatego, że próbowałeś je wtłoczyć zamiast przemycać.

Pierwszy z brzegu przykład:

Jej suknia, która kiedyś była koloru puszystej, nieskazitelnej bieli, zmieniła się na szkarłatną czerwień pochodzącą z jej żył.

Używasz porównań z gracją bejsbola. Naśladuj Kinga: w horrorze najważniejsze jest to, czego nie napiszesz, czyli co sobie czytelnik sam wyobrazi. Poza tym strasznie szarpiesz, przeskakujesz z myśli na myśl, macasz tylko ich powierzchnię. Dużo pracy przed Tobą.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Ja zostałem zesłany prosto z piekielnych cmentarzysk na pomoc braciom uwięzionym w ludzkich klatkach.

Pomijając brakujące przecinki w tym zdaniu, to koncepcja wydaje się mieć potencjał. Myślę, że na – jak to nazwać? – odwrotnych egzorcyzmach da się zbudować ciekawy tekst.

 

Ale błędów jest o wiele za wiele! Tutaj trzeba solidnej pracy, mniej pośpiechu, a więcej korekt. Bo obecnie naprawdę nieco boli przy czytaniu – nawet najlepszy pomysł nie obroni się przy tylu babolach. Także do roboty, do roboty…

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Zanim zacząłem pisać komentarz, zastanawiałem się, czego w powyższym tekście powinienem się bać. Egzorcysty a rebours? Kobiety w białej sukni? Demona, który z niej został uwolniony? Nic z tego, nie ma się kogo i czego lękać…

Pozostały błędy. Długo jestem na portalu, uodporniłem się, więc pomimo imponującej proporcji długość tekstu / ilość baboli po plecach przeszedł jeden, bardzo słaby dreszczyk.

Błędów całkiem sporo, ale nie zamierzam ich wyliczać. Chciałabym natomiast pochwalić przewrotny pomysł laugh Nieco zabrakło mi wprawdzie klimatu, jakichś wyjaśnień skąd, dlaczego, kto itd, czy chociaż kilku konkretów, które pomogłyby mi zrozumieć, co właściwie się dzieje.

Rozumiem jednak, że początki bywają trudne i czasem nawet bolesne, dlatego mocno trzymam kciuki za kolejne teksty yes

 

PS. Czyżbym wyczuwała fana pomarańczowowłosego zastępczego shinigami? laugh

She would always like to say: "Why change the past, when you can own this day?"

Ciekawy pomysł na “antyegzorcystę”, tekst jednak jest jak dla mnie zbyt krótki; mógłby być też lepiej napisany.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Lycoris nie mylisz się :D Pomysł pomysłem, ale widzę te błędy. Jeszcze raz dziękuje za miłe przywitanie i obiecuję, że postaram się kolejnych opowiadań nie spieprzyć :D

Vasto, obiecałeś…

Trzymam Cię za słowo. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Vasto, portalowa bogini ma na Ciebie oko, strzeż się! ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Pomysł nawet niezły, dużo gorzej z wykonaniem. Postaraj się uprościć styl bo niektóre zdania budujesz tak, że można się zgubić. Czytaj, pisz, publikuj a będzie lepiej.

No to przeczytałam Twój drugi tekst, Autorze :)

Masz pomysły, więc pisz dużo i ćwicz, ćwicz, ćwicz. Idea z egzorcyzmem przednia – dobrze rokuje na przyszłość. 

Niestety, klimatu grozy nie stworzą malowane czarną farbą dekoracje. O błędach było, o pomyśle było. Pozostaje mi kibicować w pracy nad warsztatem.

Nowa Fantastyka