- Opowiadanie: kucierek - tanie życie

tanie życie

Moja pierwsza krótka opowieść. Świat z perspektywy taniej prostytutki z problemem alkoholowym w zapomnianym mieście mistycznego imperium.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

tanie życie

Obudził mnie trzask drzwi. Otworzyłam zaspane, zmęczone oczy. To mój gość tak trzasną? Uciekł ? Poderwałam się z przerażeniem na łokieć zerkając czy zostawił zapłate za ostatnią noc.

– Skurwysyn mnie przestraszył … – zaklołam sama do siebie, z ulgą dostrzegając leżące na blacie komody 3 srebrne monety.

Usiadłam na łóżko, głowa bolała mnie od nadmiaru taniego wina wychlanego wczorajszej nocy, do tego ten idiota ugryzł mnie w cycka zostawiając wielkiego siniaka. Dorze, że chociaż zostawił więcej niż powinien…

Obok łóżka stał dzban z resztakami wody, łapczywie opróżniłam jego zawartość po czym wstałam i chwiejnym krokiem zbliżyłam sie do okna. Otwarłam okiennice.

-Psia pogoda… – była połowa października, wiatry, deszcze i wieczne błoto.

Dziś czwartek, Darrav, pracownik pobliskiego kamieniołomu, dostaje wypłate. Napewno odwiedzi mnie wieczorem i napewno zrobi to zaraz po robocie i napewno! będzie chciał zeby ssać jego zarośnięte, spocone, śmierdzące jaja…

– Ciężkie jest życie taniej kurwy … – westchnełam do swych słów wlepiając wzrok w burzowe chmurzyska wiszące nad miastem.

Mineło parę godzin zanim doprowadziłam się do jakiego takiego stanu. Wiatr nieco oczyścił niebo i nawet gdzieniegdzie udało się delikatnie przebić promieniom słońca. Ubrana w ciemną obcisłą sukienke i żółty kapelusz idę w strone bazaru po owoce, jakieś ryby czy kawałek świńskiego mięsa.

Acheron, miasto na końcu świata, siedziba tanich kupczyków, kulawych żołnierzy, niezdarnych rzemieślników i tanich dziwek. Jestem jedną z nich, jedną z dziesiątek jak nie setek plugawych kurew których najwięszym życiowym sukcesem jest brak chorób wenerycznych i żyje w tym zapyziałym mieście od sama nie wiem ilu już lat. A mogłam żyć zupełnie inaczej… gdybym tylko wtedy…

– Eeeee złotko – z rozmyślań wyrwał mnie przepity rybak – Ile taka sardyneczka weźmnie za zaspokojenie mojego węgorza ?

– Skoro jestem złotko to i złotem chcę być opłacona – odparłam z wysoko podniesioną brodą

– buhaha, aż sie ośliniłem ! Dwa srebra i 5 miedziaków, a co tam, 10 miedziwków! tylko dlatego że mnie robawiłaś. To jak rybeczko? Dasz się złowić staremu rybakowi ?

Z kąd ten dziad ma tyle pieniędzy ? Dwa srebra nie są może bajeczną sumą, ale patrząc na niego zdziwnie ogarnia że on w ogole ma srebro w kieszeni. Dwa od dziada, Darrav zostawi wieczorem trzy, hmm

– Nie dziś dziadku, idź zarzucić sieci na inną rybeczke.

Ochłapy dumy wzieły góre, mimo, że sięgnełam dna to zaspokajanie tego “węgorza” czy raczej wypadało by powiedzieć “uschłej płoteczki” jest czym czego robić nie zamierzam, a już napewno nie za 2 srebra i garstke miedzi.

Zastanawiasz się z kąd rybak wiedział że trudnie się najstarszym zawodem świata ? Czy jestem tak znana w najniższych warstwach społecznych Acheronu, że byle żebrak czy włuczęga wie czym sie zajmuje ? Otóż nie, cała sprawa tkwi w ubraniu, a dokładniej w kapeluszu, jego kolor, żółty, daje znać wszytkim w okół że oto mają przed sobą ladacznice która za pare srebrnych monet zaprowadzi ich do krainy cielesnych rozkoszy i niebiańskich uniesień, chodź częsciej po prostu klade się na plecy, rozkładam nogi i czekam aż ów spragniony doznań nachlany wieprz skończy robotę.

Pogrązona w rozmyśleniach nad mym marnym losem z koszem pełnym taniego rozcieńczonego wina wróciłam na kwatere.

Wieczór niczym mnie nie zaskoczył, wino, Darrav, wino i jeszcze więcej wina.

 

***

Zerwałam się obudzona okrótnie głośnym łomotaniem w drzwi mojej izby.

-Pan żąda zapłaty !! – chłopak służebny mojego gospodarza co piątek rano musiał walić jak opentany w drewniane drzmi i przypominać mi o czynszu. Z wyglądu wydawał się poczciwym chłopcem ale nie znosiłam go przez te piątkowe pobudki.

-Pan żąda zapłaty !! – darł sie w przerwach miedzy kolejnymi uderzeniami

Usiadłam na łóżko, głowa bolała mnie jeszcze bardziej niż poprzedniego dnia, nerwowo rozjerzałam się za dzbanem z wodą, leżał przerwurocny w rogu sieni i co gorsza był pusty.

– Żesz w mordę jebana mać – zaklełam sirczyście sama do siebie

– Pan żąda zapłaty !! – jak nie przestanie walić w te drzwi to oszaleję…

– Już ! już ide! – wyjęczałam, chłopak przestał łomotać. Zebrałam wszystkie siły by wstać i doczłapać sie na drugi koniec izby, uchyliłam skobel i otworzyłam drzwi.

– Pan żąd … – mój mały poborca czynszu urwał w pół zdania i zaczerwieniony spuścił głowe błądząc oczyma po krzywych deskach podłogi. Czyżby właśnie pierwszy raz w życiu widział nagą kobiete ? Czynsz zbiera zegularnie, co każdy piątek rano, ale pierwszy raz nie miałam siły okryć sie chodźby płaszczem.

– Coś tak zamilkł ? – zagadałam lekko rozbawiona, jednak kac nie pozwalał mi chodźby na próbe uśmiechu

– Bo ja …yyy … no ten … yyy … no, Pan żąda … – wyraźnie zawstydzony młodzik nie wiedział co zrobić z rękami wieć tylko nerwowo przebierał palcami, cały czas przglądając sie podłogowym deską jakby były co najmniej z pierwszej jakości marmuru.

– Poczekaj chwile, zaraz dam ci srebro dla pana. – miałam dobry tydzień, więc czynsz w tym tygodniu nie był dla mnie problemem. Wbrew mojemu zadowoleniu nie było to normą.

Przygotowane monety trzymałam w dolnej szufladzie komody, schylając się zakręciło mi się w głowie więc zastygłam w pozycji pół skłonu opierając głowe o ramiona a te o blat komody. Mineło kilka chwil nim doszłam do siebie, odwracając głowe zauważyłam jak młody poborca stoi wpatrzony we mnie z otwartą gębą i czerwonymi niczym dojrzałe wiśnie rumieńcami na polikach. Nie dało się też nie zauważyć jak pewna część jego ciała urosła znacznie i odznacza sie w przyciasnych pantalonach. Dzieciak miał już ze 12 może 14 lat więc widok zgrabnej, zgiętej w pół i kompletnie nagiej kobiety rozbudził w nim męski instynkt.

Wcisłam woreczek monet w rękę, teraz już nie zawstydzonego a podnieconego, młodzika i grzecznie wróciłam spać.

Ciemno ? Jak ciemno ? Przespałam cały dzień ? O dlaczego ?! Na wszystkich bogów pieprzonego Olimpu !! Przespać piątek to jak zjeść kurę znoszącą złote jaja ! Podniosłam z ziemi wczorajszą sukienke i już miałam ją na siebie włożyć ale była z boku zalepiona sam jeden belzebub wie czym… Czy jest w tym moim życiu chociaż jedna rzecz która nie doprowadza mnie do pasji !? Wina… zdecydowanie potrzebuje wina ! Wygrzebałam najmniej ubazgraną tunike ze sterty zlepionych w jedną kulkę szmat i ruszyłam na zarobek. Pięciu tej nocy, musi być co najmniej pięciu…

***

Było trzech, plus jeden tak w sztok ochlany, że nie udało mu się nawet rozpiąć pasa od spodni a już ostro chrapał, co najgorsze w moim łóżku. Przeszukałam jego rzeczy, był dość zamożny jak na kogoś kto odwiedza nasze “wspaniałe, tętniące życiem” miasto. Same jego ubranie było warte co najmniej trzy tygodniówki mojego dochodu, skórzane buty, wysokiej jakości spodnie, pas z jakimś, nieznanym mi, zielonym kamieniem i pierścienie na palcach, dwa złote wielkie jak bawole jądra pierścienie. Jak taki ktoś może nie mieć przy sobie monet ? Jak udało mu się tak upić bez srebra, tak ubrać bez złota i … dlaczego nie sprawdziłam tego zanim wpuściłam go do izby ?

Uderzenie w drzwi postawiło mnie na równe nogi, nieznane mi uderzenie, za mocne jak na chłopca na posyłki ale równierz za mocne jak na mojego gospodarza. Kto inny może chcieć coś tak rano ? Otworzyłam…

Obudził mnie rwący ból nosa, po chwili ból ten rozlał się na całą twarz. Nie mogę otworzyć oczu, i pod językiem wyczułam brak kilku przednich zębów. Mam też skrępowane ręcę za plecami i nogi przywiązane do krzesła.

– Pomocy … – chciałam krzyknąc i sama zdziwiłam się jak wątły głos wydobył się z moich ust. Poczułam też owiniętą w okół głowy chustę, to ona nie pozwalała mi otworzyć oczu. Gdzie ja jestem ? Co się stało ? Ostatnie co pamiętam to otwieranie drzwi i wielką pięść zbliżającą się do mojej twarzy.

– Eeee chyba się obudziła

-No kurwa nareszcie ! Dawaj no mi tu ją !

Energicznym ruchem zerwano chustę zasłaniającą mi oczy po czym jeden z moich oprawców chlusną mi w twarz wiadrem lodowatej wody. Zawyłam. I tym razem zdziwiłam się tonem mojego głosu, ten był nad wyraz wręcz piskliwy i pełen rozpaczy.

– Czego się drzesz kurwo, jeszcze raz odezwiesz się nie pytana to stracisz kolejne ząbki – zagroził osiłek stojący z wiadrem w jednej ręcę i nożem w drugiej

– Kim wy jest… – nie zdąrzyłam skonczyć, cios w tył głowy był na tyle silny, że przez chwile odjął mi wzrok ale na tyle lekki, że nie pozbawił mnie przytomności. Milczałam.

– Chcesz gadać, dam ci szanse gadać. Jakie informacje chciałaś wyciągnąć od Anneliva ? Kto kazał ci te informacje zdobyć i co ten zapijaczony Anneliv ci powiedział ? – Wielkolud z basowym głosem rozpoczą przesłuchanie

– Nia mam pojęcia kim jest ten cały Anneliv – odparłam, zresztą zgodnie z prawdą.

– Ostatniej nocy wymkną nam się z karczmy a rano znaleźliśmy go u ciebie, kompletnie nieprzytomnego, a my wiemy, że ten imbecyl gada jak stara zołza na straganie kiedy popije. Co ci powiedział ?

– Nic panie – koleny cios, tym razem w brzuch, pozbawił mnie oddechu

– Jestem tylko tanią ladacznicą, wasz przyjaciel to idealny dla mnie cel, w sztok pijany ze złotymi pierścieniami, chciałam tylko skorzystać z okazji – tłumaczyłam się coraz bardziej przerażona całą sytuacją.

– Przyjaciel ? Ten idiota moim przyjacielem ? Jak by nie złoto i wpływy jego ojca sam by mu łeb toporem upierdolił !

– Więc chciałaś go tylko okraść, tak ? – tym razem zapytał mniejszy z dwójki

– Tak – odparłam

– I nad wyraz dobrze ci się to udało, co ?

– A skąd panie, wasz przy… kompan nie miał przy sobie nawet jeden monety.

– Ale miał coś innego, i ty powiesz mi gdzie to coś jest, jasne ! – kolejny cios, tym razem otwartą dłonią, odskoczyła mi głowa na bok i z przerażenia zaczęłam się cała trząść.

– ale on … on nic … kompletnie nic … AAAAAA !!!!!! – Wyłam, jęczałam stękałam i bóg wie jak jeszcze nazwać dzwięki która ze mnie wychodziły, wielkiemu nie spodobało się to co powiedziałam więc wbił mi swój wielki nóż w środek stopy i powoli, tłumacząc przy tym jak bardzo nie lubi kłamców, ciągną nóż w swoją stronę.

Nic nie dały moje prośby, moje błagania,tłumaczenia, że ten cały Annaeli czy jak mu tam było nic przy sobie nie miał, nie miałam pojęcia o czym ci ludzie mówią, czego szukają a oni nie wierzyli, albo po prostu nie chciali wierzyć w to, że jestem tylko niewinna łakomą na łatwy zarobek kurwą.

Torturowali mnie długo, rechocząc pstrykali w połamany nos, miażdżyli palce u stóp, wyrywali paznokcie, wycinali kawałki skóry na udach, każdą nową rane zasypoując solą, co powodowało haotyczny ból, ból którego nie da się opisać słowami, ból który rozrywał każdą cząstke mego ciała i wdzierał się do duszy tak głęboko, że gotowa byłam oddać ją diabłu w zamian za szybką śmierć.

– Panowie mam ! –krzycząc wbiegł do pomieszczenia jakiś mężczyzna – Mam te cholerne weksle ! Możemy ruszać dalej, do stolicy jeszcze daleka droga, nic tu po nas panowie.

– A może tak jakieś wyjaśnienia nam się należą drogi Annelivie ? Jak to możliwe, że jak cie znaleźliśmy rano to nie miałeś pojęcia gdzie te weksle przepadły i nagle tak o po prostu je masz !! – wsciekły wielkolud jednym sprawnym pociągnięciem noża oddzielił mi skóre wraz z mięsem od piszczela prawej nogi, zemdlałam.

– No więc jakoś tak to było panowie – pierwsze co usłyszałam po tym jak wrócła mi świadomość to, jak przypuszczam, końcówka wyjaśnień Anneliva.

– Tak więc jak już mówiłem, w droge !! – ciągnał dalej

– A co z nią ? – zapytał drugi, mniejszy oprawca

– Ja się nią zajmę – wielki poszedł do mnie, złapał za grzywkę, odchylił mi głowę do tyłu i zdecydowanym ruchem przejechał nożem wzdłuż gardła.

Nie bolało, czyłam tylko szybkie bicie serca, łzy ciurkiem płynące po polikach, ciepło krwi zalewającej klatke piersiową i wielki żal, żal, że muszę umierać.

Koniec

Komentarze

Kucierku, starałeś się opisać smutną historię prostytutki, ale zamiar, niestety, nie powiódł się.

Przykro mi to mówić, ale opowiadanie nie nadaje się do czytania. Tanie życie, to masakra. Popełniłeś chyba wszystkie możliwe błędy, w dodatku w ilości trudnej do uwierzenia. Nawet nie próbuję wskazać, co jest napisane źle, bo źle napisane jest wszystko. Dosłownie.

Obawiam się, że brakuje Ci podstawowych, wręcz szkolnych wiadomości o języku polskim, a bez nich, pisanie mija się z celem.

Proponuję byś przygodę z pisaniem rozpoczął od nauki języka polskiego.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Słabo z ortografią, postać nielogiczna, historia nieciekawa, dialogi drętwe a przemyślenia banalne.

Ale jest coś, co mi się podoba. Ta proza, mimo wszystkich niedociągnięć, płynie. Mylę, że jeśli popracujesz nad językiem i lepiej przemyślisz fabułę, z twojego pisania może wyjść coś ładnego.

Ejkum, kejkum… Przedpiśczynie mają rację – nie jest dobrze.

A gdzie tu fantastyka?

To mój gość tak trzasną? Uciekł ? Poderwałam się z przerażeniem na łokieć zerkając czy zostawił zapłate za ostatnią noc.

Dwie literówki. Przecinki po “łokieć” i “zerkając”. Zbędna spacja przed pytajnikiem.

– Skurwysyn mnie przestraszył … – zaklołam sama do siebie, z ulgą dostrzegając leżące na blacie komody 3 srebrne monety.

Zbędna spacja przed wielokropkiem. Zaklołam? Co to ma być? Pisownia fonetyczna? Liczby raczej piszemy słownie.

Usiadłam na łóżko, głowa bolała mnie od nadmiaru taniego wina wychlanego wczorajszej nocy, do tego ten idiota ugryzł mnie w cycka zostawiając wielkiego siniaka. Dorze, że chociaż zostawił więcej niż powinien…

Chyba siada się na łóżku. I gryzie w cycek, ale nie jestem pewna. W każdym razie przecinek po nim. Literówka. Powtórzenie.

I dalej wcale nie jest lepiej. Ortografy, niektóre paskudne. Edytor Ci ich nie podkreślił?

Babska logika rządzi!

Finklo, po przeczytaniu porządnie napisanego zdania przedmowy, nabrałam podejrzeń, że chyba mamy do czynienia z trollem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak, ja też nabrałam takiego podejrzenia, droga Regulatorzy. Bo przedmowa, niestety, jest jedynym porządnie napisanym zdaniem.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Parafrazując tytuł – tani chwyt.

Mam wrażenie, że Autor chyba się nie odniesie do komentarzy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja domniemuję niewinność nietrollowatość. :-)

Babska logika rządzi!

Nie no, przepraszam, ale takie maltretowanie ludzi powinno być karalne. Chyba że błędy ortograficzne (które każdy, nawet kijowy edytor podkreśli) gramatyczne i inne, miały przybliżyć mi ból, który odczuwała torturowana bohaterka i sprawić, bym z ulgą przyjęła jej śmierć i koniec opowiadania.

Mam nadzieję, że to jednak troll.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Wraz z kolejnymi linijkami moje zdumienie rosło. JAK można NIE zauważyć (podkreślenia w dowolnym edytorze!) takich błędów? Jak można publikować taki chlewik (nie obrażając trzody). 

I po komentarzach widzę, że moje domysły podziela większość dotychczasowych czytelników. 

W związku z tym, chyba nie ma sensu się rozpisywać. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wypisywałem sobie błędy mniej więcej do połowy tekstu, ale wobec braku odzewu ze strony autora, nie widzę sensu, żeby je tutaj wrzucać – bo jest ich mnóstwo i szkoda ekranu. Pod względem poprawności jest tragicznie, dosłownie tragicznie.

Natomiast jeśli chodzi o samą historię, dostrzegam pewne walory. Wybór nietypowej perspektywy daje możliwość stworzenia ciekawej opowieści. Niektóre przemyślenia głównej bohaterki (o jajach), dialogi (np. ten ze starym rybakiem), były całkiem przekonujące i fajnie ubrane w słowa. Ostatnia myśl bohaterki też daje do myślenia.

Lepiej jednak, Autorze, nie popadaj w euforię, bo choć uważam, że umiejętność opowiadania jest w ostatecznym rozrachunku ważniejsza niż znajomość reguł interpunkcyjnych, są pewne granice tolerancji wobec błędów w tekstach. Samej historii też daleko od ideału, bo tworzą ją bardzo luźno powiązane z sobą scenki z życia nierządnicy i trudno mówić o jakiejś fabule. Gdybyś zostawił tylko ostatni fragment – zabicie przypadkowej prostytutki – zawarłbyś w nim myśl przewodnią, rozwinięcie i puentę tekstu. Wszystko inne pod kątem opowiadanej historii stanowi niepotrzebny wstęp.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka