- Opowiadanie: Tudu - Gwiezdny łowca

Gwiezdny łowca

Być może, opowiadanie wygląda na niedokończone, jednak zapewniam, że takie jest(taki krótki rozdział).  Powiedzmy, że to taka moja próba napisania science fiction, którą być może będę kontynuował. Proszę tych, którzy przeczytają, aby wyrazili swoje opinie. Z góry dziękuje.

Oceny

Gwiezdny łowca

Bar był dzisiaj pełen ludzi. Główną część klientów stanowili robotnicy z pobliskiej fabryki. Dzisiaj dostali wypłatę i wygląda na to, że mieli zamiar wydać większość polorów jeszcze tego samego dnia. Glavo siedział przy barze i małymi łyczkami popijał swój drink, o wdzięcznej nazwie „królowa zatoki”. Do środka weszła kolejna grupka robotników. Pomiędzy nimi znajdował się mężczyzna, ubrany o wiele inaczej, niż cała reszta. Od razu widać było, że jest nietutejszy. Nosił skórzaną kurtkę i czarne bojówki. Usiadł przy barze, zaledwie krzesło od Glavo. Stuknął pięścią w blat. Gdy barman zwrócił na niego uwagę, powiedział:

– Poproszę owoc Nerodanu.

“Owoc Nerodanu” to drink, przygotowywany z wódki, soku malinowego oraz różowego soku z owoców, o gorzko-kwaśnym smaku. Owoce te rosną nigdzie indziej jak właśnie na planecie Nerodan. Gdy barman odszedł, żeby przygotować drink, Glavo odwrócił się do przybyłego i powiedział:

– I pomyśleć, że te owoce przylatują aż z Nerodanu, żeby skończyć w drinku.

Przybyły spojrzał na mówiącego. Po jego oczach widać było, że wie, o co chodzi. Odezwał się głośno:

– Taki już musi być ich los.

Po czym dodał, bardzo, bardzo cicho:

– Słuchaj łowco. Będzie dziś wieczorem, w hotelu la plaza. Prawie codziennie, o dziewiętnastej, przychodzi tam z inną panienką.

– Dzięki. – Powiedział Glavo i wstał od baru.

– Czekaj. To nie działa w ten sposób. A gdzie pieniądze za informacje?

Łowca nagród położył na barze kilka polorów.

– Co to ma być?

– Drink na mój koszt. Za informację zapłacę ci, jeśli okażą się prawdziwe. Przyjdź do portu, jutro po południu. Dokuje w szesnastce.

Informator splótł ręce, na klatce piersiowej.

– Moje informację zawsze się sprawdzają.

 

Glavo zapłacił taksówkarzowi i wysiadł z pojazdu. Wielki napis „la plaza” świecił na dachu budynku. Nie było wątpliwości, że to ten hotel. Glavo wyciągnął niezbędnik. Zegar wskazywał wpół do dziewiętnastej. Chwilę będzie musiał zaczekać.

We wnętrzu, tuż przy hotelowych drzwiach, umieszczony został wykrywacz broni. Gdy Glavo wszedł do środka, zatrzymał go ochroniarz.

– Proszę się nie ruszać.

– Pan wybaczy, ale na terenie hotelu broń jest zabroniona. Otrzyma ją pan z powrotem, gdy będzie pan wychodził.

– Rozumiem.

Glavo sięgnął za lewą połać kurtki i wyciągnął z kabury kolta. Wyjął magazynek i oddał wszystko ochroniarzowi.

– Coś takiego. Nieczęsto widuje tak starą broń. Goście korzystają raczej z blasterów.

– Wolę klasykę. Pistolety niosą śmierć równie skutecznie, a tutaj przynajmniej mam pewność, że broń nie wybuchnie mi w ręce.

Prawda jest taka, że blastery to nadal nowość. Wciąż miewają „drobne problemy” z niezawodnością. Przy nazbyt intensywnym użytkowaniu potrafią przegrzać się i w skrajnych wypadkach wybuchnąć. Jednak dzięki swojej mocy oraz dostępności, szybko zyskały popularność. Ponoć inżynierzy pracują już nad ich usprawnieniem.

Skanery ponownie przeskanowały Glavo, a gdy lampka zaświeciła na zielono, był wolny.

Hotelową podłogę pokrywał krótkowłosy czarny dywan, w białe paski. Pod ścianami stały kanapy obite szorstką, czarną skórą, zdartą z upolowanych na Flako Bestów. Na ścianach wisiało kilka obrazów, przedstawiających panoramy różnych planet. Między innymi zielone wzgórza Daroddi oraz widok z klifu, na jeden z ogromnych oceanów księżyca Harindi. Glavo podszedł do recepcji. Recepcjonistą był mężczyzna, na oko, trzydziestokilkuletni. Miał czarne, krótko przystrzyżone włosy oraz zadbaną, również krótko przystrzyżoną, kozią bródkę.

– Dobry wieczór. Chciałbym wynająć pokój na jedną noc.

– Jedno, czy…może dwuosobowy?

– Dwu.

– Dobrze. Należy się czterdzieści polorów. Pokój numer dwieście dwadzieścia. Czeka pan na kogoś, czy może przysłać towarzystwo?

– Czekam.

– Dobrze więc. Proszę włożyć prawą dłoń do skanera, tak aby nadgarstek znajdował się w środku.

Na blacie recepcji stało kwadratowe urządzenie z otworem na dłoń. Glavo odwinął rękaw i włożył rękę do środka. Poczuł ciepło, gdy urządzenie pracowało.

– Proszę być cierpliwym. Jedynie pierwszy raz jest tak długi.

Gdy proces się skończył, recepcjonista powiedział:

– Teraz pański pokój może zostać otworzony jedynie przez pana. Skaner pozyskał dokładne informacje o pana dłoni, wliczając w to nawet ilość centymetrów kwadratowych skóry oraz liczbę włosków. Proszę pamiętać, aby zawsze wkładać rękę ponad nadgarstek. Może Pan włożyć nawet więcej ręki, ale na pewno nie mniej. Skaner zawsze zeskanuje dłoń jedynie od nadgarstka w górę.

– Będę pamiętał.

Glavo odszedł od recepcji i usiadł na jednej z kanap. Ponownie wyjął niezbędnik i sprawdził godzinę. Osiemnasta czterdzieści pięć. Jeszcze tylko kwadrans. Wziął jedną z gazet, leżących na stoliku obok kanapy i zaczął czytać, aby zabić czas.

Równo o dziewiętnastej, do hotelu wszedł wysoki mężczyzna, o przeciętnej posturze. Miał długie, proste kasztanowe włosy i krótką, zaplecioną w warkocz brodę. Ubrany był w garnitur. Miał rozluźniony krawat. Razem z nim, do środka weszła młoda, drobna dziewczyna, ubrana w futro. Nosiła czerwoną torebkę. Miała dosięgające łopatek, blond włosy i mocny makijaż. Glavo zerknął na projekcie 3D, w niezbędniku. Nie było wątpliwości. Mężczyzna to jego cel, Taro Granda. Glavo wstał z kanapy i podszedł do windy, przy której stał Taro z dziewczyną. Winda przyjechała i wszyscy weszli do środka. Jechali na dwudzieste piętro. Gdy wysiedli, znaleźli się na korytarzu pokrytym takim samym dywanem, jak w recepcji. Taro, ze swoją towarzyszką, skręcili w lewo, a Glavo w przeciwną stronę. Jednak, gdy tylko Taro i dziewczyna zniknęli za rogiem, Glavo podążył za nimi. Śledził ich, dopóki nie weszli do pokoju numer trzysta osiemnaście. Wyjął niezbędnik. Sprawdził, czy proces hakowania już się skończył. Zadziwiające, jak łatwo jest obejść to, wydawałoby się, niezawodne hotelowe zabezpieczenie. W prawej ręce, Glavo miał podskórny chip, wielkości ziarenka piasku. Był właściwie niewykrywalny. Gdy skaner skanował jego dłoń, chip wprowadził do hotelowego systemu wirusa, który wyciągnie dla niego potrzebne informacje. Po znalezieniu ich sam się skasuje, zacierając za sobą wszelkie ślady. Jest praktycznie niewykrywalny. Pasek postępu wskazywał dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Gdy Glavo doszedł do drzwi, proces się skończył. Wpisał w program „318”. Zamek kliknął. Drzwi do pokoju Taro stały otworem.

Glavo sięgnął za prawą połać kurtki i wyciągnął niewielki pistolecik. Kształtem przypominał literę „L”. Z boku, tuż nad uchwytem, znajdowało się gniazdo. Glavo wyciągnął z kieszeni mały, czerwony kryształ. Był przejrzysty, a w jego środku latał w kółko, jakby mały duszek. Glavo włożył kryształ do gniazda. Pistolet nagle jakby ożył. Z boku, od gniazda, do lufy, zaświecił czerwony pasek. Broń byłą gotowa. Glavo otworzył powoli drzwi. W pokoju panował półmrok. Okna zostały przysłonięte. Ze środka dobiegał śmiech dziewczyny. Gdy wszedł do środka, parka właśnie się obściskiwała. Pierwsza zauważyła go dziewczyna. W oczach pojawiło się przerażenie, gdy zobaczyła broń.

– Co jest mała? – Spytał Taro.

Odwrócił się.

– Co jest ku..a!?

– Hej! Powściągnij język. Mamy Panią w towarzystwie. Chociaż, to dziwne, obściskiwać się codziennie z inną dziewczyną. Szczególnie gdy w domu czeka porzucona żona, za której pieniądze się baluje. Dolores przesyła pozdrowienia.

– Że co? Co to ma znaczyć Taro? – Zapiszczała dziewczyna, cienkim głosikiem.

– Kiedy indziej ci to wyjaśni. – Powiedział Łowca. – A teraz prosiłbym, żebyś sobie poszła. Myślę, że Taro nie będzie mógł spędzić z tobą tego wieczoru.

Wycelował w jej stronę.

– No, dalej!

Dziewczyna złapała torebkę i futro, po czym wybiegła z pokoju.

– Jak to możliwe, że wniosłeś tu broń? Przekupiłeś ich, czy co?

– Nie mam pieniędzy, żeby przekupywać ludzi, ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to powiem ci pewną ciekawostkę. Jest taka planeta. Kristo. Jej mieszkańcy mają pewną dziwną technologie, połączoną z religią. Wierzą, że po śmierci, dusza powinna zostać zamknięta w krysztale. Zupełnie takim jak ten. Energia ich dusz zostaje wykorzystana jako źródło mocy, do prawie wszystkich urządzeń. Ponoć, w ten sposób oczyszczają się z grzechu, a gdy energia się skończy, idą prostą do swojego nieba. Zdobycie takiej broni oraz kryształu jest bardzo trudne. No, chyba że wygrasz wszystko w karty. I tu dochodzimy do sedna. Ta broń jest tak mało znana, że większość wykrywaczy broni, nie ma jej w bazie danych i nie potrafi jej rozpoznać. Koniec historii. Zbieraj się. Zabieram cię do domu.

– Ta? Ciekawe jak zamierzasz mnie stąd zabrać? Wątpię, żeby ochroniarz dał ci tak sobie pójść.

– Spokojna twoja głowa.

Glavo pociągnął za spust. Mała wiązka czerwonego lasera wystrzeliła z lufy i uderzyła Taro w pierś. Jego ciało natychmiast zwiotczało. Glavo przytrzymał go, żeby nie upadł na podłogę.

– Spokojnie. Tylko cię sparaliżowałem. Tamten Kristyjczyk nie chciał postawić w grze prawdziwej broni.

Glavo wyciągnął niezbędnik, nacisnął coś i powiedział.

– No dobra Ipp. Zabierz nas stąd.

Dookoła niezbędnika zaczęła rozszerzać się przezroczysta bańka. Gdy stała się już tak duża, że zakryła obu mężczyzn, rozbłysła jasnym blaskiem. Obydwaj zostali przetransportowani na statek Glavo. Łowca nagród zaciągnął Taro do celi i zostawił go na pryczy, za polem energetycznym.

– Spokojnie. Paraliż minie za jakieś półgodziny. Nic ci nie będzie. Być może będą cię bolały potem mięśnie, ale ogólnie, nic ci nie będzie.

Glavo przeszedł na mostek statku.

– Świetna robota Ipp.

Rozległ się łagodny kobiecy głos:

– Dziękuje Glavo. Szansa na to, że przy teleportacji zostaniecie rozerwani na atomy, wynosiła zaledwie jeden procent. To znacznie mniej niż jeszcze dwa tysiące lat temu. Wtedy, ta szansa wynosiła pięćdziesiąt procent. Twój gatunek robi duże postępy w technologii.

– Na to wygląda. Czy obiad jest już gotowy?

– Oczywiście Glavo. Jedzenie czeka już na ciebie w jadalni. Proces przygotowania zakończył się zaledwie dwie minuty temu. Pożywienie nadal zachowuje optymalną temperaturę.

– Dziękuje Ipp.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Hmmm. Zdecyduj się, czy to mały rozdział, czy zamknięte opowiadanie. Jeśli to pierwsze (a tak mi się wydaje), zmień oznaczenie na “fragment”.

Masz mnóstwo drobnych błędów – powtórzenia, literówki, zły zapis dialogów, czasami słowo użyte niezgodnie z przeznaczeniem…

Ale spodobała mi się koncepcja broni. Chociaż to bardziej fantasy niż SF.

Fajnie, że próbujesz wpleść informacje o świecie w dialogi, ale czasami to bardzo nienaturalnie wygląda. Na przykład przy skanowaniu dłoni w hotelu. To trochę tak, jakby kasjerka w hipermarkecie dokładnie tłumaczyła, co należy zrobić z kartą, którą ręką wstukać PIN…

Glavo siedział przy barze i małymi łyczkami popijał swój drink, o wdzięcznej nazwie „królowa zatoki”. Do baru weszła kolejna grupka robotników.

Powtórzenie. Jeszcze bardzo często używasz “był” i “Glavo”. Pokombinuj z synonimami.

nie często => nieczęsto

Czeka Pan na kogoś, czy może życzy sobie Pan przysłać towarzystwo?

W dialogach “ty”, “pan” itp. piszemy małą literą. Końcówka sugeruje, że to Glavo miałby przysłać kogoś recepcjoniście.

Miał długie, proste kasztanowe włosy i krótką, zaplecioną w kucyk brodę.

Hmmm. Co według Ciebie znaczy “kucyk”?

Zadziwiające, jak łatwo było obejść te, wydawałoby się, niezawodne hotelowe zabezpieczenie.

Te zabezpieczenia albo to zabezpieczenie.

Babska logika rządzi!

Wielkie dzięki za komentarz. Rozumiem, że mam lekkie błędy i powtórzenia. Postaram się to poprawić. Po prostu czasem trudno jest samemu to wyłapać, dlatego też wrzuciłem tu ten fragment. A jeśli chodzi o “zapleciony w kucyk”, to powiem, że chodziło mi o warkocz. Sam nie wiem, jak ja to tak napisałem. Być może przez zwykłe roztargnienie. Tak czy siak, już to zmieniłem.

Ślepota autorska – znana rzecz. Trochę pomaga, jeśli odłoży się tekst na tydzień albo i dłużej. Próbowałeś tego?

Babska logika rządzi!

Przyznam, że nie próbowałem, ale może powinienem. Zdaje sobie sprawę z tego, że dzięki temu można podejść do tekstu na świeżo. Takie udawanie, że nie jest się autorem.

Jakiś zarys opowieści kształtuje się, ale fragment jest na tyle krótki, że wstrzymam się z jego oceną.

 

Po­mię­dzy nimi znaj­do­wał się męż­czy­zna, ubra­ny o wiele ina­czej, niż cała resz­ta.Po­mię­dzy nimi znaj­do­wał się męż­czy­zna, ubra­ny zupełnie/ całkiem ina­czej, niż cała resz­ta.

 

Owoce te rosną ni­g­dzie in­dziej jak wła­śnie na pla­ne­cie Ne­ro­dan. – Pewnie miało być: Owoce te nie rosną ni­g­dzie in­dziej, jak wła­śnie na pla­ne­cie Ne­ro­dan.

 

Bę­dzie dziś wie­czo­rem, w ho­te­lu la plaza.Bę­dzie dziś wie­czo­rem, w ho­te­lu La Plaza.

 

– Dzię­ki.Po­wie­dział Glavo i wstał od baru.  – – Dzię­ki – po­wie­dział Glavo i wstał od baru.

Źle zapisujesz dialogi. Zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Glavo się­gnął za lewą połać kurt­ki i wy­cią­gnął z ka­bu­ry kolta. – Kurtki nie mają połaci. Połać, to duża część jakiejś przestrzeni.

Proponuję: Glavo się­gnął za lewą pazuchę kurt­ki i wy­cią­gnął z ka­bu­ry kolta.

 

Jedno, czy…może dwu­oso­bo­wy? – Brak spacji po wielokropku.

 

Glavo zer­k­nął na pro­jek­cie 3D, w nie­zbęd­ni­ku.Glavo zer­k­nął na pro­jek­cję 3D, w nie­zbęd­ni­ku.

 

Glavo się­gnął za prawą połać kurt­ki i wy­cią­gnął nie­wiel­ki pi­sto­le­cik. – Jak wyżej.

 

Co jest ku..a!?Co jest, kurwa!?

Zbędna autocenzura.

 

Jej miesz­kań­cy mają pewną dziw­ną tech­no­lo­gie, po­łą­czo­ną z re­li­gią. – Literówka.

 

a gdy ener­gia się skoń­czy, idą pro­stą do swo­je­go nieba. – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Usuń kropkę z tytułu! :) Nie stawia się kropki w tytule. No chyba, że tytuł ma więcej niż jedno zdanie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dzięki za wszystkie komentarze. Aż sam się dziwie, że aż tyle literówek pojawiło się w tym fragmencie.  Dzięki też za link do tego prostego, ale przydatnego poradnika. Wygląda na to, że mam przed sobą trochę pracy. Dopiszę dalszą część opowiadania i ponownie tutaj umieszczę. Tym razem, po ukończeniu, odstawie na trochę tekst i dopiero wtedy postaram się dokładnie go sprawdzić. 

I to jest słuszna decyzja!

Cieszę się, iż zdajesz sobie sprawę, że nic nie zrobi się samo, że praca jest przed Tobą. Ale nie śpiesz się, daj sobie czas na należyte przygotowanie i opracowanie tekstu, a potem zaskocz wszystkich świetnym opowiadaniem. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka