- Opowiadanie: pusia - Przyjaciel

Przyjaciel

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Przyjaciel

X – 386 wiedziała, że znalazła się w pułapce. Przejście zostało zamknięte. Ale nie miała wyjścia. Inaczej zabraliby ją stąd i nie pozwoliliby wrócić. Teraz im się nie uda. Otwarcie przejścia wymagało specjalnego klucza, a ten został zniszczony. Odtworzenie go zajmie jakieś sto lat. To wystarczy.

Zapłakana dziewczynka w pomiętym T– shircie wpatrywała się w ekran komputera.

-NIE ZOSTAWIAJ MNIE, PROSZĘ, CHOCIAŻ TY MNIE NIE ZOSTAWIAJ! BŁAGAM… TAK BARDZO SIĘ BOJĘ!

– Na ekranie pojawił się napis:

NIE ZOSTAWIĘ CIĘ. ZOSTAJĘ TU.

 

***

 

X-386 analizowała dokładnie strumienie danych. Założyła blokadę świadomości, żeby nikt jej nie przeszkadzał. To, co chciała zrobić było niebezpieczne i prawdopodobnie niemożliwe. I na pewno nie spodobałoby się Szefom.

X-386 wiedziała, że dzieje się z nią coś dziwnego. Nie potrafiła nazwać stanu, w jakim się znajdowała. Nie rozumiała tego. A powinna. Przecież rozumiała wszystko. Istniała od tysięcy lat, będzie istnieć jeszcze kilka miliardów. Wiedziała, jak powstał Wszechświat, jaki będzie jego koniec. Jej umysł już dawno posiadł wszelką możliwą wiedzę. Tylko tej jednej rzeczy nie potrafiła pojąć. Jej świadomość opanowała jakaś niezrozumiała siła, która zmuszała ją do odbycia bardzo dalekiej podróży.

Zaczęło się niewinnie, od stanowczo zbyt częstych wizyt w Bibliotece. Zwykle wizualizowała ją sobie jako ogromną salę zastawioną sięgającymi sufitu regałami z książkami, rozjaśnioną ciepłym światłem lamp. W Bibliotece zgromadzono wszystkie dane dotyczące Starej Ery, w tym Okresu Ziemskiego. Cała Historia w jednym obszarze pamięci Superkomputera.

X-386 dokładnie przeanalizowała dzieje ludzkości, od jej powstania aż do Transferu. Ludzie ze Starej Ery wydawali jej się ciekawi, choć trochę nieporadni. Przypominali mrówki, które, kierowane jakąś wyższą koniecznością, przemierzały ogromny, przerażający świat.

Podczas jednego z takich samotnych posiedzeń doszła do wniosku, że chciałaby poznać ich bliżej, zobaczyć ich w ruchu. Być może nawet nawiązać kontakt. Dlaczego? Skąd się wzięła ta potrzeba? Strumienie danych nie mają potrzeb. Bo i po co? Co się zmieniło?

Gdyby X-386 mogła jeszcze odczuwać strach, pewnie by się przestraszyła. Ale nie mogła, więc zamiast się bać, zaczęła gromadzić dane. Po stu okrążeniach Eos wokół jej gwiazdy wiedziała, że nikt dotąd tego nie robił. Po kolejnych stu zrozumiała, że teoretycznie było to możliwe.

Po trzystu latach poszukiwań była gotowa. Wkrótce otworzy przejście i wyruszy w nieznane, tak jak dawno temu jej przodkowie.

 

***

 

Joasia lubiła grać w warcaby. Przesuwanie wirtualnych pionków na planszy uspokajało ją, skoncentrowana na wymyślaniu taktyki i przewidywaniu ruchów przeciwnika zapominała o świecie zewnętrznym, o którym już w wieku czternastu lat miała nienajlepszą opinię.

– No dalej, twój ruch – szeptała, jakby przeciwnik mógł ją usłyszeć.

Niebo powoli szarzało. W małym pokoiku Joasi panował łagodny półmrok. Kurz wirował w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Dziewczynka marszczyła czoło w skupieniu. Uda się, czy nie? Tak! Udało się! Wygrała!

Słońce zaszło. Przez otwarte okna słychać było cykanie świerszczy i szum samochodów. Uśmiechnęła się do siebie. ,,Dobra jestem” pomyślała.

Nagle ekran komputera zgasł.

– Kurde, co jest? – Joasia wstała z łóżka, na którym siedziała. Podeszła do gniazdka. Spróbowała zapalić światło. ,,Nie ma prądu”. Wtedy usłyszała szum. Zdawał się ją otaczać ze wszystkich stron. Narastał. Joasia patrzyła na ściany, na sufit. Słuchała. Światło zapaliło się. Potem zgasło. Znowu się zapaliło! Żyrandol i mała lampka mrugały jak szalone. Szum zagłuszył niemal całkowicie wszystkie inne dźwięki.

Wszystko ustało równie niespodziewanie, jak się zaczęło. Znowu słyszała tylko świerszcze i samochody.

A jednak coś się zmieniło.

Komputer znowu był włączony. Na rozświetlonym delikatną poświatą ekranie widniał napis:

WITAJ. MOJE DANE IDENTYFIKACYJNE TO X-386. ZIDENTYFIKUJ SIĘ I PODAJ SWOJE WSPÓŁRZĘDNE CZASOPRZESTRZENNE.

 

***

 

Tuż przed podróżą X-386 analizowała ostatnie pakiety danych. Klucz od dawna był już gotowy.

Nagle wyczuła zakłócenia w strumieniu. W pobliżu była inna świadomość. Szybko zablokowała wszystkie informacje dotyczące klucza oraz przejścia.

– Zidentyfikuj się.

– Tu X-293. System wykrył zakłócenia w tym obszarze Superprzestrzeni. Zidentyfikuj się. Określ swój stan.

– X-386. Nie wykrywam żadnych zakłóceń. Mój stan prawidłowy.

Superprzestrzeń wokoło zawirowała i przybrała postać nieskazitelnie białego, sterylnie czystego pokoju, a X-293 zwizualizował się jako wysoki blondyn. Patrzył na nią w skupieniu, przechylając lekko głowę. Czyżby coś podejrzewał?

– Analizowałaś jakieś dane. Wyjaśnij.

– Analizowałam dane dotyczące układu Eos-3 zgodnie z protokołem nr 3678-24PA.

X-293 nie odpowiedział. X-386 pozwoliła mu wejść do swojej pamięci. Czy zauważy blokadę?

– Przyjąłem. Bądź w kontakcie. – Zniknął.

Nie było czasu do stracenia. Należało ruszać.

Szefowie w każdej chwili mogli się zorientować, co planuje X-386. Musiała się spieszyć. Wprowadziła dane. Wpisała klucz.

Przez moment nic się nie działo. Nagle Superprzestrzeń wokół niej zawirowała. Po ułamku sekundy X-386 zrozumiała, że nie znajduje się w superprzestrzeni, ale w tym, co nazywano czasoprzestrzenią.

Na jedną krótką chwilę X-386 przestała istnieć.

 

***

 

Plan się udał. Przeniosła się w czasie i przestrzeni, dostała się do losowo wybranego komputera w Starych Wiekach. Po drugiej stronie w świecie rzeczywistym mógł znajdować się człowiek. Spróbowała nawiązać kontakt.

,,Witaj. Moje dane identyfikacyjne to X-386. Podaj swoje współrzędne czasoprzestrzenne.”

Czekała na odpowiedź.

 

***

 

Joasia przez dobrych kilka sekund wpatrywała się w ekran, zanim odważyła się podejść do komputera. Kiedy znalazła się przy biurku, gwałtownie wyszarpnęła wtyczkę z gniazdka. Ekran zgasł. Tajemniczy napis zniknął. Dziewczynka odetchnęła z ulgą.

Co to było? Duch? Wirus komputerowy? Gdyby to był duch napis by chyba nie zniknął? Wirus? Joasia nie słyszała nigdy o wirusie, który żądałby… czego? Współrzędnych? ,,Kurde, a może to kosmici? W moim kompie są kosmici!”

Joasia wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi. Musiała pomyśleć. Koniecznie.

Wymknęła się z domu, wskoczyła na rower i odjechała bez pośpiechu. Krążyła po wąskich osiedlowych uliczkach, aż nogi rozbolały ją od pedałowania. Powoli mijała rzędy domów, widziała dzieci bawiące się w ogrodach. Wiatr szumiał cicho. Niebo pociemniało. Ludzie wokół cieszyli się ciepłym letnim wieczorem, a z nią przed chwilą nawiązały kontakt istoty z kosmosu! Albo z innego wymiaru.

Joasia nie bardzo wiedziała, co robić. Bała się, bała się przeokropnie. Kto wie, co oni jej zrobią? Jednak tuż obok strachu pojawiło się inne uczucie, to samo, które kazało jej przodkom przemierzać lądy i oceany, a jej potomkom – kosmos.

Dziewczynka zawróciła. Jechała teraz znacznie szybciej, omal nie potrąciła pieska sąsiadki, biegającego po chodniku. Do domu wiodła ją niepohamowana ciekawość.

 

***

 

Joasia weszła do domu i cicho zamknęła za sobą drzwi. Babcia drzemała przed telewizorem. Dziewczynka wbiegła po schodach. Zatrzymała się, zdyszana, przed drzwiami sypialni. Zwykłe drewniane drzwi, pomalowane na biało, z małą, mlecznożółtą szybką. Wzięła głęboki oddech. Teraz albo nigdy!

Nacisnęła klamkę i przekroczyła próg. Podeszła do komputera. Nacisnęła przycisk. Laptop zaskrzypiał, zaszumiał. Stała przed nim z mocno bijącym sercem. Miała wrażenie, że wszechświat skurczył się: cały mieścił się w jej pokoju, tym samym, w którym odrabiała, lekcje, czytała i spała.

Na pulpicie powinna zobaczyć ścieżkę tak wijącą się wśród drzew, jakby nie wiedziała, dokąd zmierza. Zamiast tego widziała napis na czarnym tle.

– WITAJ. MOJE DANE IDENTYFIKACYJNE TO X-386. ZIDENTYFIKUJ SIĘ I PODAJ SWOJE WSPÓŁRZĘDNE CZASOPRZESTRZENNE.

Przysunęła sobie krzesło i usiadła. Jak ma odpowiedzieć?

– Halo. Jest tam ktoś? Słyszysz mnie? – Żadnej reakcji. Zastanawiała się przez chwilę. W końcu wystukała na klawiaturze:

– CZEŚĆ. NAZYWAM SIĘ JOANNA. MIESZKAM NA ZIEMI. W MIEŚCIE X. NA ULICY POLNEJ. W UKŁADZIE SŁONECZNYM. – Po kilku sekundach, literka po literce pojawiło się kolejne pytanie:

– PODAJ SWÓJ CZAS.

– DZISIAJ JEST PIĘTNASTY LIPCA DWA TYSIĄCE PIĘTNASTEGO ROKU. – Joasia z wrażenia nie mogła usiedzieć na krześle. Musiała wstać. Okrążyła biurko. Usiadła ponownie i dopisała:

– KIM JESTEŚ?

– JESTEM X-386. POCHODZĘ Z PLANETY EOS, Z PIĘĆDZIESIĄTEGO WIEKU.

– JESTEŚ KOSMITĄ?

– WYJAŚNIJ TERMIN KOSMITA.

– TO ISTOTA Z KOSMOSU.

– WSZYSCY MIESZKAMY W KOSMOSIE.

– NO TAK… ALE CZY TY JESTEŚ OBCYM? NAPRAWDĘ POCHODZISZ Z INNEJ PLANETY? Z PRZYSZŁOŚCI?

– TAK.

– AHA. PO CO TU PRZYBYŁEŚ? DŁUGO ZOSTANIESZ? – Joasia przestraszyła się trochę. A jeśli to inwazja? Taka jak na filmach, tylko tym razem kosmici zaatakują naprawdę i to nie Nowy Jork czy Los Angeles, ale ich małe miasteczko.

– MOGĘ ZOSTAĆ NAJWYŻEJ DWIE DOBY. – Pojawiła się odpowiedź. Najpierw tylko tyle. A potem coś, co trochę Joasię rozczarowało a trochę zaciekawiło:

JESTEM CZŁOWIEKIEM.

 

***

 

X-386 nie była pewna, co może powiedzieć człowiekowi, z którym nawiązała kontakt. Według posiadanych przez nią informacji ludzie z XXI wieku nie byliby w stanie zrozumieć większości tego, co X-386 mogłaby ujawnić. Mimo to powinna zachować ostrożność. Przede wszystkim należało dowiedzieć się, z kim dokładnie ma do czynienia.

Za czterdzieści osiem godzin musi powrócić do Superkomputera. Jeśli tego nie zrobi, Szefowie zauważą jej nieobecność. Z Szefami lepiej było nie zadzierać…

 

***

 

Było ich trzech: X-1, X-2 oraz X-3. Nie różnili się za bardzo między sobą. Wszystkie świadomości zamieszkujące Superprzestrzeń po tysiącach lat wirtualnej egzystencji upodobniły się do siebie tak, jakby byli tylko odpryskami jednego nadrzędnego umysłu, ale w przypadku Szefów ta identyczność miała głębsze podłoże: oni nawet przed Transferem stanowili nierozerwalną jedność. Niektórzy sądzili nawet, że Szefowie nigdy nie byli ludźmi, choć nie istniały żadne dowody potwierdzające to przypuszczenie.

Ich umysły były ze sobą nieustannie połączone. Rzadko kontaktowali się z pozostałymi świadomościami, jednak ich obecność zdawała się przenikać całą Superprzestrzeń. Może nawet wiedzieli, co zrobiła X-386? Może wiedzieli, co zrobi jeszcze wcześniej niż ona sama?

X-386 wierzyła, że może ich oszukać, że dwie doby wystarczą jej na podróż i powrót, a oni nic nie zauważą. Uważała, iż warto zaryzykować.

Znajdująca się miliony lat świetlnych od domu X-386 zadała człowiekowi kolejne pytanie.

 

***

 

– PODAJ SWOJE DANE IDENTYFIKACYJNE. – Joasia drgnęła, kiedy nowy zestaw liter pojawił się na ekranie. O co on pyta? O nazwisko? Wcześnie podała tylko imię? Może o wiek? Płeć? Jakie informacje na jej temat mogą interesować tajemniczego przybysza? Może nie powinna ujawniać za dużo? Po namyśle wystukała:

– NAJPIERW TY OPOWIEDZ O SOBIE? JAK TO ZROBIŁAŚ, ŻE JESTEŚ W MOIM KOMPUTERZE? W JAKI SPOSÓB PODRÓŻUJESZ? – Na odpowiedź Joasia musiała zaczekać kilka minut. W końcu przeczytała:

– POCHODZĘ Z PLANETY EOS, KTÓRA ZNAJDUJE SIĘ W GALAKTYCE ANDROMEDY. PLANETA EOS KRĄZY WOKÓŁ GWIAZDY PODOBNEJ DO SŁOŃCA. PRZED WIEKAMI LUDZIE OPUŚCILI ZIEMIĘ ZANIM SŁOŃCE ZAMIENIŁO SIĘ W CZERWONEGO OLBRZYMA. ROZWINĘLI TECHNOLOGIĘ UMOŻLIWIAJĄCĄ PODRÓŻE MIĘDZYGALAKTYCZNE, LUDZKIE KOLONIE ZNAJDOWAŁY SIĘ NIE TYLKO W DRODZE MLECZNEJ. BYLI NAJPOTĘŻNIEJSZĄ RASĄ ZAMIESZKUJĄCĄ GRUPĘ LOKALNĄ, INNE ALBO WYMARŁY ALBO BYŁY ZBYT PRYMITYWNE, ŻEBY KONKUROWAĆ Z LUDŹMI. MOI PRZODKOWIE PRZYBYLI Z ZIEMI, KOLEBKI RASY LUDZKIEJ. ZAMIESZKALI NA EOS. ZA MOJEGO ŻYCIA STWORZONO SUPERKOMPUTER, W KTÓRYM MOGŁA ŻYĆ SAMA ŚWIADOMOŚĆ. PEWNEGO DNIA CZĘŚĆ Z NAS DOKONAŁA TRANSFERU UMYSŁU DO SUPERPRZESTRZENI WIRTUALNEJ W SUPERKOMPUTERZE. Z POSIADANYCH PRZEZE MNIE DANYCH WYNIKA, ŻE LUDZIE Z XXI WIEKU NIE OSIĄGNĘLI JESZCZE POZIOMU ROZWOJU POZWALAJĄCEGO ZROZUMIEĆ ISTOTĘ TRANSFERU ALBO PODRÓZY ŚWIADOMOŚCI PRZEZ CZASOPRZESTRZEŃ DO KOMPUTERA ZNAJDUJĄCEGO SIĘ W INNYM PUNKCIE CZASOPRZESTRZENNYM.

Joasia wstała i podeszła do otwartego okna. Oparła się o parapet. Powietrze wypełniało senne cykanie świerszczy. Słońce toczyło się leniwie po niebie, wiatr był gorący jakby pochodził z rozgrzanego piekarnika. Pies sąsiadki szczekał na coś zawzięcie. Pozornie świat się nie zmienił, wszystko znajdowało się na swoim miejscu: każdy pyłek, każda drobinka kurzu i każdy promień światła. A jednak coś było inaczej. Dziewczynka nagle pojęła, że oprócz tego, co widzi codziennie istnieje coś więcej: ogromne przestrzenie, inne światy, a nawet inne czasy, a wszystko, co zna jest tylko bąbelkiem w ogromnym oceanie. Błękitne niebo wydało jej się kurtyną, za którą cicho snują się aktorzy: publiczność widzi tylko płótno, nie dostrzega szepczących za nim ludzi.

Wróciła do biurka, usiadła na krześle.

– NAZYWAM SIĘ JOANNA KAMIŃSKA. MAM CZTERNAŚCIE LAT. JESTEM DZIEWCZYNĄ, WŁAŚNIE SKOŃCZYŁAM PIERWSZĄ KLASĘ GIMNAZJUM. NIE CIERPIĘ MOJEJ SZKOŁY.

X-386 odpisała niemal od razu:

– CO TO ZNACZY, ŻE NIE CIERPISZ SZKOŁY?

– TO ZNACZY, ŻE JEJ BARDZO, ALE TO BARDZO NIE LUBIĘ.

– CO TO ZNACZY NIE LUBIĘ?

– ŹLE SIĘ W NIEJ CZUJĘ. GŁUPKI Z KLASY MI DOKUCZAJĄ.

– CO TO ZNACZY DOKUCZAJĄ? – Joasia zamyśliła się. Jak wytłumaczyć tej istocie z odległej przyszłości, co to znaczy, że ktoś jej dokucza? Jak wyjaśnić świadomości żyjącej w komputerze, że inni zatruwają jej życie, zamieniają je w piekło i to całkowicie bezinteresownie, za nic, dla rozrywki?

– CZY CHODZIŁAŚ KIEDYŚ DO SZKOŁY?

 

***

 

X-386 nigdy nie wracała pamięcią do czasów sprzed Transferu. Niewiele zresztą pamiętała, pozostały jej tylko mgliste wspomnienia, wrażenia, niewyraźnie obrazy. Wtedy była kimś zupełnie innym. Eos zamieszkiwały miliony ludzi. Obecnie na jej planecie znajdował się tylko Superkomputer oraz strzegące go roboty.

Dzieci przychodziły na świat w regularnych odstępach: dojrzewały w sztucznych macicach, po czym opuszczały je, by żyć i badać świat.

Nagle X-386 coś sobie przypomniała. Jako mała dziewczynka wybrała się do biblioteki, prawdziwej, nie wirtualnej. Przeglądała bazy danych, implant neuronowy pozwalał jej na przechowywanie ogromnych ilości informacji. Wtedy, podobnie jak kilka tysięcy lat później, natrafiła na materiały dotyczące Starej Ery i Ziemi z okresu przedgalaktycznego. Zdumiona czytała, przeglądała zdjęcia, przypatrywała się podobiznom ludzi z dziwnie małymi głowami i rozbudowaną masą mięśniową. Wydawali jej się brzydcy, odpychający. Zależni od sił natury walczyli o przetrwanie, skazani na głód, zimno, gorąco, susze i powodzie. Ich małe, powolne mózgi nie radziły sobie z przetwarzaniem dużych ilości informacji. Bardziej przypominali orampy: śmierdzące, włochate stwory rzucające w siebie kamieniami i wyrywające sobie nawzajem pokarm, niż ludzi. Dawni Ziemianie nie rzucali kamieniami: zrzucali na siebie bomby, walczyli o ziemie, o ropę, o religię. Mała, naiwna pomimo genetycznych ulepszeń i implantu neuronowego, dziewczynka nie mogła tego zrozumieć: czy oni nie mieli superkomputerów, które powiedziałyby im, co jest dla nich najlepsze? Widocznie nie. Więc jak udało im się przeżyć? Jak to się stało, że ich potomkowie opuścili Układ Słoneczny i zasiedlili najpierw Drogę Mleczną, a potem inne galaktyki?

Przez całe lata X-386 nie myślała o Starej Erze. Później zdecydowali się na Transfer. Nie mogła się go doczekać, wyobrażała go sobie jako coś niezwykle oszałamiającego, a tymczasem: myk i po wszystkim, znalazła się w Superprzestrzeni. Kolonia na Eos wyludniła się, ciała jej mieszkańców obróciły się w proch, a oni wciąż istnieli. Na planecie pozostały tylko roboty, niestrudzeni metalowi strażnicy. Opuszczone domy dawno zmieniły się w kupę gruzu. Eos krążyła wokół swej gwiazdy, jakby nic się nie stało. Będzie świecić jeszcze wiele lat.

 

 

 

***

 

– NIE CHODZIŁAM DO SZKOŁY. MIELIŚMY IMPLANTY NEURONOWE. CO TO JEST DOKUCZANIE?

– KIEDYŚ JEDEN CHŁOPAK PODSTAWIŁ MI NOGĘ I PRZEWRÓCIŁAM SIĘ. JEDNA DZIEWCZYNA SCHOWAŁA MI PLECAK TAK, ŻE NIE MOGŁAM GO ZNALEŹĆ. RÓZNE RZECZY ROBIĄ… ŚMIEJĄ SIĘ, BO JESTEM SIEROTĄ, BO JESTEM ZA CHUDA, NIE UMIEM GRAĆ W SIATKĘ. A KIEDYŚ POSZŁAM NAD TAKIE JEZIORKO…

To wydarzyło się rok wcześniej. Nad Europę nadciągnęła fala upałów, od tygodni nie padało. Postanowiła pójść nad jezioro za miastem, posiedzieć nad wodą, poczytać.

Kiedy ich usłyszała, było za późno na ucieczkę. Koła rowerów zachrzęściły na piasku, zeskoczyli z siodełek, krzyczeli coś. Złapali ją za ręce i zaciągnęli do wody, trzymali jej głowę pod powierzchnią. Desperacko próbowała się wyrwać, złapać oddech, oni jednak byli silniejsi. W końcu ją puścili. Odjechali, pozostawiając za sobą zapach dymu tytoniowego. Joasia wróciła do domu. Nikomu nie powiedziała. Po co? Nikt by jej nie pomógł. Poza tym, nie chciała martwić babci.

– KTO TO JEST SIEROTA?

– TO KTOŚ, KTO NIE MA RODZICÓW, BO NIE ŻYJĄ. MOJA MAMA NIE ŻYJE, WPADŁA POD SAMOCHÓD, KIEDY MIAŁAM OSIEM LAT. OJCA NIE ZNAM. – Dziewczynka spojrzała na rzędy liter. Te wspomnienia zapisane na ekranie wydały jej się dziwnie obce, mogłyby nie należeć do niej tylko do kogoś innego: zezowatej Kaśki z naprzeciwka albo małego chłopca mieszkającego dwa domy dalej. Poczuła się dziwnie samotna. ,,Normalny człowiek powiedziałby, że mu przykro, a ona pyta tylko, kto to jest sierota” pomyślała.

– MUSZĘ JUŻ IŚĆ. WRÓCĘ. DO WIDZENIA. – Joasia wyłączyła komputer, nie czekając na odpowiedź. Zeszła na dół. Babcia robiła herbatę, słodki aromat przyjemnie drażnił nozdrza.

– Robisz herbatę? To ja też sobie zrobię i wypijemy razem, dobrze? – Wyjęła szklankę z szafki. Próbowała się uśmiechnąć.

Babcia miała już siedemdziesiąt lat. Poruszała się z trudem, powoli, niebieskimi oczami patrzyła życzliwie na świat. Te oczy zachowały młodzieńczy wyraz pomimo utraty córki, tylko Joasia czasami dostrzegała w nich smutek.

Siedziały na kanapie przed telewizorem z kubkami gorącej herbaty w dłoniach. Piły powoli brązowy płyn. Świerszcze cykały, a w telewizji leciał jakiś program. Joasia właściwie go nie oglądała, patrzyła bezmyślnie w mrugający ekran, oparta wygodnie o delikatne ramię babci.

To się stało niespodziewanie. Siedziały sobie w milczeniu, szczęśliwe, beztroskie, kiedy babcia skuliła się, zbladła. Trzymała się za serce.

Potem karetka, ratownicy i dużo zamieszania. Biały, zimny szpital. I ciotka Adela, która przyjechała z Warszawy.

– Wyjdzie z tego. Lekarze mówią, że wyzdrowieje. – Ciotka Adela tuliła rozdygotaną dziewczynkę: była miła, dobra i Joasia bardzo ją lubiła, ale teraz chciała zostać sama. Czy ciocia będzie tak dobra i odwiezie ją do domu?

 

***

 

X-1, X-2 i X-3 nie musieli rozmawiać. Dane przepływały swobodnie pomiędzy ich umysłami. Wiedzieli już, co zrobiła X-386. Teraz należało ją wytropić.

Szefowie byli bardzo niezadowoleni. X-386 przeniosła się do przeszłości. Przebywała w prymitywnym komputerze ze Starej Ery. Jak mogła zmieścić się w jednym komputerze? Fragmenty swojej świadomości rozproszyła w światach równoległych. To nic. Wystarczy ją znaleźć w tym wszechświecie. Należało działać szybko. Przyszłość była zagrożona. Szefowie jak zwykle zgadzali się ze sobą.

***

 

Sygnał ostrzegawczy był bardzo krótki, ale X-386 zdołała go odczytać. Szefowie wiedzą już o jej nieobecności. Wiedzą, że opuściła Superprzestrzeń. Szukają jej.

Nie wiedziała, co jej zrobią, kiedy wróci. Z drugiej strony nie mogła tu zostać. A może mogła? Czy istniało inne wyjście? Wtedy zrozumiała, co za siła ją tu przywiodła. Ciekawość. Nieposkromiona ciekawość. Była ciekawa Ziemi, ludzi. I tej dziewczynki. X-386 zamknęła przejście i zniszczyła klucz.

Joasia wróciła do domu. Nie zapaliła światła, wolała pozostać w ciemności. Włączyła komputer.

– NIE ZOSTAWIAJ MNIE, PROSZĘ, CHOCIAŻ TY MNIE NIE ZOSTAWIAJ! BŁAGAM… TAK BARDZO SIĘ BOJĘ!

Na ekranie pojawił się napis:

– NIE ZOSTAWIĘ CIĘ. ZOSTAJĘ TU.

Joasia nie mogła uwierzyć w to, co widziała. X-386 przypomniała sobie wszystko, co wiedziała o ludziach ze Starej Ery.

– NAPISZ MI, CO SIĘ STAŁO?

Koniec

Komentarze

Trochę za dużo zaimków, warto by było wykarczować je z tekstu. Dla przykładu:

 

X-386 wiedziała, że dzieje się z nią coś dziwnego. Nie potrafiła nazwać stanu, w jakim się znajdowała. Nie rozumiała tego. A powinna. Przecież rozumiała wszystko. Istniała od tysięcy lat, będzie istnieć jeszcze kilka miliardów. Wiedziała, jak powstał Wszechświat, jaki będzie jego koniec. Jej umysł już dawno posiadł wszelką możliwą wiedzę. Tylko tej jednej rzeczy nie potrafiła pojąć. Jej świadomość opanowała jakaś niezrozumiała siła, która zmuszała do odbycia bardzo dalekiej podróży.

Niepotrzebne są “jej” dwa razy. “Ją” też można się pozbyć. Trochę pokombinować warto. W tekście jest więcej momentów ze zbyt dużą ilością zaimków. 

Piszesz krótkimi zdaniami, co działa na korzyść. Nie jestem “mistrzynią” łapanki, więc więcej możesz oczekiwać od innych użytkowników. 

Nie wiem jak odnieść się do samej treści. Z jednej strony, jest jakiś pomysł, który mnie zaintrygował. Mimo to, pozostawił obojętną. Nie jest to pomysł oryginalny, korzystasz z wielu znanych rozwiązań, które momentami za bardzo przypominały mi “Matrix”. Zarzut filmowy jest, ponieważ najlepiej określa, że poszłaś utartym torem. Czy to coś złego? Nie, ale nie spełnia moich oczekiwań. Jestem w stanie uwierzyć w super-umysły w komputerach, które chcą poznać ludzi. Czemu nie? Jednak nie wiem jak do tego doszło. Jest to trochę zbyt enigmatyczne w tekście. Jakoś nie do końca kupuję wizję grupy umysłów w komputerach. Fajny motyw z którym można się pobawić, ale trochę za mało wiemy o tamtym świecie. Sporo dowiaduję się o Ziemiance, a życie na Eos – chciałabym, aby było bardziej rozbudowane, aby mnie wciągnęło. 

Podsumowując, bez bólu przeczytałam. Napisałaś w taki sposób, że szybko się czyta. Niestety, tekst pozostawia obojętnym. Umysł w maszynie kontaktuje się z gimnazjalistką i nie ma w tym czegoś więcej. Pisałaś, że X-386 posiadła wszelką wiedzę, więc wydaje mi się, że powinna znać definicje słów, które wykorzystywała gimnazjalistka. Nie musiała ich “czuć”, ale umieć opisać. No cóż, ta interakcja mogła być ciekawsza. 

 

Właściwie, to mi się podobało. Mogę kręcić nosem na umieszczenie superinteligencji w laptopie (czy osobowość, rozproszona w światach równoległych, zachowałaby integralność i samoświadomość? Czy potrafiłaby się “zadomowić” w urządzeniu, które siłą rzeczy musiałoby być kompletnie różne od oryginalnego hardwaru X – 386 na Eos?), mogę fukać na sposób komunikacji przy pomocy klawiatury, jak w filmach z lat osiemdziesiątych. Ale ogólnie to fajny tekst i porządnie napisany, przeczytałem z przyjemnością.

Acha, jeszcze jedno pytanie – jeśli czas nie jest dla “postludzi” przeszkodą, to czy Szefowie nie potrafiliby jakoś ominąć tych stu lat, potrzebnych na odtworzenie klucza?

 

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Przejrzyj, Koleżanko, tekst słowo po słowie i wyeliminuj literówki oraz inne pomyłki – stosunkowo niewiele ich, ale po co maja psuć wrażenie…

Liczę na to, że nie zechcesz się obrazić za kilka pierwszych słów: widać, że niczego swojego nie wniosłaś do kwestii postludzi, tych świadomości z Superkomputera. Ale – rozchmurz się… :-) – to nie jest ważne. Istotne, że udało się Tobie zarysować dystans między młodocianą bohaterką a X-386, która uważa się, pomimo transferu i transformacji, za człowieka, a nie wie nic o ludzkich emocjach. Została jej jedna: ciekawość, która zawiodła ją w inny czas i wymiar, ciekawość raczej naukowa niż ludzka – ale dobre i to na początek…

Aha, jeszcze coś, co mi się bardzo spodobało: » Było ich trzech: X-1, X-2 oraz X-3. Nie różnili się za bardzo między sobą. Wszystkie świadomości zamieszkujące Superprzestrzeń po tysiącach lat wirtualnej egzystencji upodobniły się do siebie tak, jakby byli tylko odpryskami jednego nadrzędnego umysłu, ale w przypadku Szefów ta identyczność miała głębsze podłoże: oni nawet przed Transferem stanowili nierozerwalną jedność. Niektórzy sądzili nawet, że Szefowie nigdy nie byli ludźmi, choć nie istniały żadne dowody potwierdzające to przypuszczenie. « Ciekawa i nieco zabawna aluzyjka…

Nie bardzo wiedziałam, co sprawiło, że X – 386 znalazła się w pułapce i dlaczego trafiła do komputera Joasi, ale później cała sytuacja rozjaśniła się na tyle, że z zadowoleniem doczytałam opowiadanie do końca, a nawet lekko się wzruszyłam. ;-)

 

Za­pła­ka­na dziew­czyn­ka w po­mię­tym T– shir­cie wpa­try­wa­ła się w ekran kom­pu­te­ra.Za­pła­ka­na dziew­czyn­ka w po­mię­tym T-shir­cie wpa­try­wa­ła się w ekran kom­pu­te­ra.

 

Wzię­ła głę­bo­ki od­dech. – Oddech, to wdech i wydech. Można głęboko zaczerpnąć powietrza, można głęboko odetchnąć, można głęboko oddychać, ale nie można wziąć głębokiego oddechu.

 

ALBO POD­RÓ­ZY ŚWIA­DO­MO­ŚCI PRZEZ CZA­SO­PRZE­STRZEŃ… – Literówka.

 

RÓZNE RZE­CZY ROBIĄ… – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajna klamra.

 

Co do fabuły, to mam mieszane odczucia. Pomysł wałkowany, acz ciągle intrygujący, ale przedstawiony zbyt pobieżnie i momentami za infantylnie.

Warsztatowo nie jest źle.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

A do mnie nie przemówiło. Jakaś świadomość, uważająca się za człowieka, ale mocno skomputeryzowana, nagle postanawia polecieć w przeszłość, bo ma taki kaprys. A potem zdecydowała zostać na dłużej. Nie kupuję tego. Ale przynajmniej tekst napisany w miarę przyzwoicie.

Babska logika rządzi!

Całkiem ciekawy tekst, i ładnie napisany. Niektóre elementy może rzeczywiście są schematyczne, ale nie rzutuje to w aż tak bardzo negatywny sposób na całość.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie żałuję, że przeczytałam, aczkolwiek bez rewelacji. Jest jakaś wizja przyszłości, plus też za aluzyjkę, o której wspomniał Adam, ale w jakichś 3/4 tekstu miałam wrażenie, że opowiadanie wciąż się rozwija, a gdy powinno przejść do części właściwej, nagle się skończyło. Ogólnie jako początek czegoś większego, pokazującego więcej relacji pomiędzy X-386 a dziewczynką byłoby fajne, a tak pozostawia pewien niedosyt.

A, i czy Joasia nie za łatwo uwierzyła na początku, że nawiązała kontakt z kosmitą?

Nowa Fantastyka